sobota, 21 stycznia 2017

Imagin Zayn cz.53

*Perspektywa Zayna*

Siedziałem w salonie oglądając jakiś stary mecz i cieszyłem się popołudniowym relaksem. Mandy wyszła godzinę temu do Sam, by zająć się Małą na czas ich randki. Swoją drogą to śmieszne. Małżeństwo i randka ? Czy po ślubie perspektywa randki jest w ogóle możliwa? Wspólna romantyczna kolacja jak najbardziej, ale randka ? To brzmi tak niedojrzale, zwłaszcza w ich przypadku. Liam zachowuje się jak emeryt. Jest moim najlepszym kumplem, ale od lat czułem się jak jego nieodpowiedzialny synek, którego stale pouczał. Pokiwałem głową prześmiewczo, upijając łyk piwa. Prawdę mówiąc rzadko zostawałem sam w domu i potwornie mi się nudzi. Przy Mandy zawsze jest coś do zrobienia. Wynajduje mi tysiąc różnych rzeczy, które powinienem wykonać, a gdy skończę dostaję nagrodę, którą sam sobie wybieram ( domyślcie się, jaką...). Znużony przełączałem kanały ciągle zastanawiając się po co mi telewizor skoro nic nigdy w nim ciekawego nie leci. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie spodziewałem się dziś nikogo. Może to listonosz, albo sąsiad. Nie patrząc przez wizjer otworzyłem szeroko drzwi.
- Cześć synku. - uśmiechnęła się, przyglądając się z politowaniem moim luźnym dresom i nagiemu torsowi.
- Cześć, wejdź. - odpowiedziałem, wpuszczając ją do środka. Ubrałem szybko biały t-shirt i popędziłem do salonu, by zdążyć poskładać rozwalone rzeczy. Niestety moja mama była w  nim o wiele szybciej.
- Jak widzę, Mandy dziś nie ma. - stwierdziła, biorąc w dłonie moją skarpetkę.
- Mamoooo - przewróciłem oczami, zabierając jej skarpetki i szybko ogarniając salon.
- Ty się nigdy nie zmienisz.
- Jak widać nie. - uśmiechnąłem się sarkastycznie, odkładając butelkę po piwie na blat w kuchni.
- Gdzie Man ?
- Zajmuje się dzieckiem Sam i Liama. Rozumiem, że przyszłaś na ploteczki. - zaśmiałem się, wstawiając wodę na herbatę.
- I tak i nie... - odparła nostalgicznie,wpatrując się w swoje dłonie. Zacisnąłem zęby wiedząc, że przyszła po to, żeby się zwierzyć, a ja naprawdę nie mam na to ochoty. Nie potrafię dawać złotych rad i nie potrafię słuchać tak dobrze jak Mandy i nic na to nie poradzę. Jednakże widząc przygnębiony wyraz twarzy mamy, usiadłem szybko naprzeciwko niej i postanowiłem wysłuchać wszystkiego, co leży jej na sercu.
- Coś się stało ? - zapytałem, chcąc przekonać ją do zwierzeń.
- Mam problem synku. - odparła uśmiechając się smutno.
- Źle się czujesz? Byłaś u lekarza ? - zapytałem spanikowany, na co mama uśmiechnęła się uspokajająco.
- Spokojnie, akurat pod względem fizycznym czuję się bardzo dobrze.
- Wyrzuć to z siebie, mamo. - powiedziałem zachęcającym tonem, nie dając po sobie poznać lekkiego strachu.
- Obiecaj, że cokolwiek bym ci nie powiedziała nie wpadniesz w szał. - powiedziała, patrząc na mnie uważnie.
- Mamo! - przewróciłem oczami. - Te lata minęły jakieś 2 lata temu, jakbyś nie zauważyła.
- Doceniam to, nie mniej jednak nadal jesteś nieobliczalny. Zwłaszcza, gdy Man nie ma w pobliżu.
- Umiem się opanować. - powiedziałem, zaciskając dłonie w pięści.
- Właśnie widzę. - powiedziała, wskazując na moje dłonie, które od razu rozluźniłem.
- Obiecuję. - odparłem zrezygnowany, spoglądając na nią wyczekująco.
- Długo nad tym myślałam i podjęłam poważną decyzję, Zayn. Zamierzam wziąć rozwód. - szepnęła, nie patrząc mi w oczy. Spojrzałem na nią zszokowany, czekając aż wyskoczy ktoś z ukrytą kamerą i powie mi, że to wszystko nieśmieszny żart.
- Co ?
- Rozwodzimy się z Yaserem. - powiedziała spokojnie, decydując się na mnie spojrzeć.
- Po tylu latach małżeństwa, mamo jak możesz?!
- Nigdy nie byliśmy dobrym małżeństwem, Zayn. Dobrze o tym wiesz.
- Ale mamo, jesteście razem ponad 30 lat ! - odparłem czując narastającą frustrację.
- Synku...
- Mamo jak możesz ? - powtórzyłem, ciągle nie mogąc uwierzyć.
- Przecież sam nie rozmawiasz z nim od ponad roku, Zayn!
- To żaden argument. - odpowiedziałem zaciskając zęby.
- Zayn, chcę być szczęśliwa.
- A z nami nie byłaś ? - zapytałem, doskonale wiedząc, że gram jej tym na emocjach.
- Oczywiście, że byłam, ale...nie jesteście już dziećmi, Zayn.
- Saafa jest!
- Jest bardzo dojrzała jak na swój wiek.
- Mamo czy ty siebie słyszysz?! W życiu nie pozwolę na to, żeby moje siostry mieszkały z tym dupkiem !
- Zayn uważaj na słowa! - powiedziała ostrzegawczo
- I co, będziecie teraz tworzyć zasranie szczęśliwą rodzinkę, tak?!
- Dziewczyny polubiły Alexa.
- Może nie miały wyjścia. - syknąłem, czując napływ nie tylko złości, ale przede wszystkim goryczy.
- Nie znasz go.
- I nie chcę znać! Rozwalił moją rodzinę ! Co z ojcem ? Zostawisz go teraz samego?! Czy te wszystkie lata nic dla ciebie nie znaczyły?
- I kto to mówi Zayn ! Nie rozmawiacie od miesięcy! Nienawidziłeś go ! Plułeś na niego jadem! Sam twierdziłeś, że nie masz już ojca, a teraz co, nagle ci się zrobiło go żal?!
- Prosiłem cię, żebyś nie porównywała tych dwóch relacji!!
- Skoro tak ci go szkoda, to zaproś go do siebie, pogódź się z nim i zamieszkajcie pod jednym dachem.
- Mamo on cię kocha. - powiedziałem, ignorując jej wcześniejszą wypowiedź.
- Zayn, gdybyś wiedział, ile razy cierpiałam przez tę miłość, zmieniłbyś zdanie.
- Nie ma gorszego cierpienia niż samotność i nagła pustka po tylu latach małżeństwa! - powiedziałem gniewnie. - Nic nie pobije tego uczucia, mamo! Nie możesz od tak go zostawić, on się załamie! Będziecie mieć go na sumieniu, obydwoje !!
-  A ty nie ?! - podniosła głos, na co spojrzałem na nią z bólem. Przysunęła dłoń do ust, jakby żałowała wcześniej wypowiedzianych słów.
- Świetnie. Dziękuję za rozmowę, może Pani już iść. - powiedziałem chłodno, gwałtownie wstając z kanapy.
- Zayn...
- Nie dotykaj mnie! - syknąłem, biorąc do ręki butelkę Whisky.
- Nie chciałam tego powiedzieć.
- Wy nigdy nie chcecie, a zawsze mówicie! Ile razy będziesz mi to wypominać, co?! Myślisz, że dobrze czuję się z tym, że mój ojciec prawie zginął przez moje młodzieńcze wybryki?! Że dobrze mi z tym, że w ogóle nie mam z nim nic wspólnego !? To boli,nie rozumiesz?! Cholernie mnie to boli, jeszcze ty- osoba, którą zawsze podziwiałem, zostawia go być może wtedy, gdy najbardziej tego potrzebuje !
- Jesteś niesprawiedliwy.
- To ty jesteś niesprawiedliwa. - powiedziałem, pijąc z gwinta alkohol.
- Zostaw tę butelkę! - krzyknęła, wyrywając mi napój z rąk.
-Nie masz prawa mi rozkazywać !
- Uspokój się, dziecko !
- Ja jestem spokojny. - powiedziałem, siadając w fotelu i biorąc do rąk pierwszą lepszą gazetę, leżącą na stole.
-Zayn nie ignoruj mnie.
- Jestem spokojny. - powtórzyłem, nawet na nią nie patrząc . - Alex pewnie tęskni. Jedź, pociesz go, zdradź tatę! A może już z nim spałaś, co ?! - zapytałem prowokacyjnie, na co mama wyraźnie się zdenerwowała.
- Nie twoja sprawa. - powiedziała, na co prychnąłem.
- Czyli tak. Rewelacja po prostu. Piękne lovestory. Brawo! - wstałem gwałtownie z kanapy, wziąłem kluczki od auta i szybko wyszedłem z domu.
- Zayn, dokąd ? - usłyszałem wołanie mamy, na co tylko wzruszyłem ramionami. Wsiadłem do auta i z piskiem opon wyjechałem z podjazdu. Nie miałem ochoty na nią patrzeć. Jak mogła zrobić takie świństwo.
Jechałem przed siebie, ignorując dzwoniący telefon. Droga sama zaprowadziła mnie do domu Paynów. Zostawiłem auto na podjeździe i wszedłem na posesję kumpla. Zapukałem do drzwi, czekając aż Man je otworzy.
- Zayn, co tu robisz ? - szepnęła zaskoczona, otwierając drzwi.
- Zaraz zwariuję, jak słowo daję. - powiedziałem, wchodząc wgłąb domu.
- Tylko ciszej, bo właśnie zasnęła. - szepnęła, wskazując na śpiącą w swoim łóżeczku małą Man. -Chodźmy do kuchni. - powiedziała ciągnąc mnie za rękę. Zamknęła drzwi i  odwróciła się w moją stronę, uważnie mi się przyglądając. Usiadłem zrezygnowany na krześle i patrzyłem pusto przed siebie. Mandy położyła mi dłonie na ramionach, całując mnie  w czubek głowy. - Co się stało?-zapytała, na co pociągnąłem ją za dłoń i zmusiłem, żeby usiadła na moich kolanach. Man wtuliła się we mnie mocno, patrząc ze smutkiem w moje oczy. - Wyduś to z siebie. - zażądała łagodnie, mierząc mnie wzrokiem.
- Właśnie była u nas mama.
- Coś z nią nie tak ? Gorzej się czuję ? - zapytała zaniepokojona, na co pokiwałem przecząco głową.
- Chce wziąć rozwód.  - Mandy popatrzyła na mnie mrugając kilka razy.
- Rozwód ? - powtórzyła, będąc równie zszokowana jak ja. Wplotła dłonie w swoje włosy, przeczesując je nerwowo. Jej drobne dłonie zaczęły drżeć, co bardzo mnie zaniepokoiło. Zupełnie zapomniałem, że ze względu na jej stan, nie powinienem dostarczać jej stresów. W końcu była już w trzecim miesiącu.
- Skarbie, nie denerwuj się. - ucałowałem jej dłoń, zaczynając żałować, że tu przyjechałem.
- To wszystko moja wina. - szepnęła, nie patrząc na mnie.
- Nie mów tak, Man. Chciałaś dobrze. - powiedziałem pocieszająco. Naprawdę była ostatnią osobą, którą obwiniałbym o tę sytuację. Chciała pomóc mojej mamie. Nie miała wpływu na jej romans.
- Ale to ja go tutaj ściągnęłam, Zayn. Przecież, gdybym nie zaprosiła ich na kolację to... - nie dokończyła, a ja wyczułem w jej głosie panikę. - Boże Zayn, dlaczego byłam taka głupia.
- Nie obwiniaj się, Man, słyszysz ? - uniosłem jej podbródek, zmuszając ją, by na mnie spojrzała. - To nie twoja wina. - powiedziałem wyraźnie, dotykając dłońmi jej policzków.
- Naprawię to, obiecuję. - powiedziała, zeskakując z moich kolan.
- To nic nie da. Ona twardo trwa przy tym całym Alexie.
- Ona nie wie wszystkiego. - powiedziała, patrząc mi w oczy. - Ty z resztą też nie, Zayn. - spojrzałem na nią wyczekująco, na co westchnęła. - Jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, od razu chciałam pogadać o tym z Trish. Była pierwszą osobą, o której pomyślałam. Wiedziałam, że mnie wesprze. Pojechałam do twojego rodzinnego domu. Otworzył mi twój tata. Był w strasznym stanie. Powiedział mi, że Trisha się wyprowadziła, że to już koniec. Popadł w alkoholizm, Zayn.
- Co ? Dlaczego mi nie powiedziałaś?! - mimowolnie podniosłem głos. Nie kontrolowałem tego.
- Byłam zajęta ciążą, nie miałam do tego głowy , Zayn, a po za tym... nie chciałeś nigdy więcej o nim słuchać. - powiedziała z żalem,decydując się na mnie spojrzeć. Po raz kolejny poczułem się jak dupek. Miała rację. Za każdym razem, gdy tylko próbowała nawiązać ze mną rozmowę na jego temat, albo zmieniałem temat, albo wychodziłem z domu i wracałem po kilku godzinach, najczęściej nietrzeźwy lekko mówiąc. Dlaczego wszystkie decyzje, jakie podejmuję mają tak wyniszczające skutki ? Mam szczęście do rujnowania życia wszystkim wokół i nie da się tego ukryć. Man spojrzała na mnie z bólem, widząc zapewne wypływające ze mnie emocje. - Zayn. - nie odpowiedziałem, wpatrując się w beznadziejny obraz wiszący na ścianie. - Zayn. - powtórzyła, szarpiąc moje ramię. Spojrzałem na nią, odrywając wzrok od tych bazgrołów. - Nie chcę, żebyś znowu się o cokolwiek obwiniał. Może to znak, żebyś w końcu porozmawiał z ojcem ? Może on potrzebuje właśnie ciebie. - powiedziała szeptem, dotykając zimnymi dłońmi moich policzki.
-Nie sądzę. - powiedziałem, ucinając temat. Naprawdę nie miałem ochoty znowu tego poruszać. Nie dziś. Mandy westchnęła, wstając z moich kolan zrezygnowana.
- Nadal uparty jak osioł. - skwitowała, wychodząc z kuchni. Przesiedziałem tam jeszcze kilkanaście minut bezcelowo wpatrując się w sufit. Gdy usłyszałem melodyjny głos Mandy skierowany do Małej, uśmiechnąłem się mimowolnie. Od zawsze wiedziałem, że będzie świetną matką. Wyszedłem z kuchni, stając w progu i przyglądając się dziewczynom. Mała Mandy była w mojego aniołka wpatrzona jak w obrazek. Uśmiechała się, ukazując swoje dwa małe ząbki i głośno gaworzyła, nie spuszczając ze mnie swoich pięknych niebieskich oczek.
- Do twarzy ci z dzieckiem, Man. - powiedziałem obejmując ją w pasie.
- Dzięki. Za niedługo to będzie normą. Przyzwyczajaj się. - uśmiechnęła się, podając mi Małą, która szeroko się do mnie uśmiechnęła, klaszcząc w swoje drobne rączki.
-No Mandy za niedługo będziesz się bawić z moją córeczką. - powiedziałem do dziewczynki, dotykając jej kształtnego noska.
- Albo synkiem. - dodała Mandy, wtulając się do mnie od tyłu.
- Kimkolwiek by nie było, ważne, że będzie. - powiedziałem, czując się naprawdę szczęśliwy. Odnalazłem sens w swoim życiu. A to wszystko dzięki tej drobnej, niziutkiej dziewczynie, która wierzyła we mnie jak nikt inny wcześniej i która niebawem da mi największy prezent, jaki mogłem kiedykolwiek dostać. Nie wiem, co bym bez niej zrobił. Nasza miłość pełna była napięć i z każdy człowiek z naszego otoczenia twierdził, że potrafimy tylko niszczyć siebie nawzajem. My jednak zawalczyliśmy i nie żałuję. W sumie to żałuję tylko, że tak długo zajęło mi pozbieranie się i przygotowanie do walki o kobietę, którą naprawdę kocham. Straciłem o wiele za dużo, ale patrząc teraz na nią, uśmiechniętą, wtuloną we mnie wiem, że gdybym nie zawalczył, straciłbym wszystko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i witam po długiej przerwie ! Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie ! <33
A tak na poważnie, to naprawdę bardzo Was przepraszam. Jestem na siebie strasznie wściekła, że tak długo nic się u mnie na blogu nie działo. Ciężki okres w szkole, ledwo ogarniałam swoje życie, hehe ale wracam i obiecuję dodawać już regularnie.
Pozdrawiam i do następnego ! <3 ;**