poniedziałek, 29 czerwca 2015

Imagin Louis cz.2

Starałam się iść przed siebie, ale nie mogłam! Po prostu nie mogłam! Louis widząc to, od razu do mnie podszedł.
- Zostaw! - warknęłam
- A chcesz mieć wszystkie zęby ? Nie wydurniaj się! - Nim się zorientowałam wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. - Gdzie masz klucze ?
- Nie wiem! Puszczaj mnie!
- Nie drzyj się tak!
- Ale masz minę - zachichotałam jak idiotka
- Rozumiem, że mam cię przeszukać ?
- Ani się waż mnie dotykać, zboczeńcu!
- Gdzie masz klucz ? - powiedział dokładnie cedząc każde słowo. Wzruszyłam ramionami. Ku mojemu zaskoczeniu, Tomlinson zawrócił.
- Co ty wyprawiasz ?
- Wobec tego idziemy do mnie.
- Słucham?! Nie chcę, puść mnie
- Głośniej, niech cały hotel usłyszy! Swoją drogą, faktycznie nie powinnaś pić. - Otworzył drzwi i położył mnie w swoim łóżku. - chcesz się przebrać ?
- Ojj jaki troskliwy... - prychnęłam - nie dzięki, bo już idę do siebie
- Sue, zostań.
- Nie! - spojrzał w moje oczy, po czym popchnął mnie delikatnie na łóżko. Położył się obok mnie i przyglądał mi się. Stale czułam na sobie jego wzrok, mimo ciemności, która panowała w pokoju. Odwróciłam się do niego tyłem, starając się być jak najdalej od niego. On jednak również się przesuwał z każdym moim ruchem. W końcu objął mnie swoimi ramionami i zaczął rysować palcami jakieś nieznane wzory na moim ramieniu. Jego dotyk sprawiał mi przyjemność.
- Mam ochotę cię pocałować - szepnął zmysłowo, jak gdyby chciał uzyskać na to zgodę. Postanowiłam to przemilczeć. Szczerze ? Byłam ciekawa tego doznania, ale nie należę do takich dziewczyn! Louis wodził nosem po mojej szyi - Cudownie pachniesz, wiesz ?
- Przestań - powiedziałam stłumionym głosem.
- Dlaczego ?
- Bo cię o to proszę - strzepałam jego ręce, na marne z resztą, bo po chwili znowu były na tym samym miejscu.
- Nie odtrącaj mnie. - pocałował mnie delikatnie w policzek, następnie musnął moje usta. Moja reakcja jest przeze mnie tłumaczona tym, że wówczas byłam mało trzeźwa i za wiele nie kontaktowałam. Pogłębiłam pocałunek, dochodząc do wniosku, że Lou całuje nieziemsko. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Starałam się przejąć dominację, ale na marne. Dawno nikt mnie tak nie całował, bo niby kto, skoro stale byłam zajęta pracą.
- Louis, przestań, nie możemy
- Dlaczego ? - spojrzał na mnie intensywnie. - Podaj mi chociaż jeden argument
- Bo nie chcę!
- Proszę
- Nie, my się nie znamy, odsuń się! - warknęłam
- Oddałaś pocałunek - przypomniał mi
- Bo jestem pijana!!!!!!! Na trzeźwo bym tego nie zrobiła!
- Tak ? Pewna jesteś ? - chwycił mój podbródek dość gwałtownie i zmusił mnie, bym na niego spojrzała
- Tak! To boli!
- Podobasz mi się, ja tobie również - pogładził dłonią mój policzek
- A skąd ta pewność ?
Nie odpowiedział tylko znowu gwałtownie wpił się w moje usta.... W tym momencie urwał mi się film.

Obudziłam się skonsternowana. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Leżałam w zupełnie obcym mi  łóżku. Super Sue!!!!!!! Co żeś narobiła ? - odezwała się moja podświadomość. Jakby wcześniej nie mogła! Spojrzałam w lewo i zobaczyłam tam śpiącego Louisa. Nie, błagam, nie z nim, powiedzcie, że to nieprawda! Byłam w totalnym szoku. Cicho zeszłam z łóżka i spostrzegłam, że mam na sobie koszulkę chłopaka. Szybko ją zdjęłam, bezszelestnie się przebrałam i uciekłam unikając konfrontacji. Czuję się okropnie! W mojej głowie powstało pytanie, czy Lou faktycznie mógł mnie w ten sposób wykorzystać. Nie wydawał się taki, może to ja panikuję niepotrzebnie. Jedno jest pewne : muszę zrobić wszystko, by więcej go nie spotkać.
Możliwie jak najszybciej się spakowałam i wymeldowałam się z hotelu. Wsiadłam do mojego cabrio i ruszyłam przed siebie. Pomijając fakt, że jestem w obcym miejscu, nikogo nie znam i naprawdę nie mam pojęcia, gdzie jadę. Wiedziałam tylko jedno : jak najdalej od niego! Taki był mój cel. Nie chciałam kończyć wakacji, więc postanowiłam poszukać hotelu jak najbardziej oddalonego od wcześniejszego, żeby mieć pewność, że więcej się z nim nie spotkam.
* Perspektywa Louisa *
Rano obudziłem się koło godziny 11, czyli dla mnie bardzo wcześnie i spostrzegłem, że nie ma obok mnie Sue. Wstałem gwałtownie i przeszukałem cały swój apartament. Nigdzie jej nie było. Uciekła. Nie, to niemożliwe. Przecież między nami do niczego nie doszło, to były tylko zwykłe... no może niezwykłe pocałunki, tyle! Przecież nie zrobiłbym jej takiej krzywdy.Cholera!!!!!!!!! Pewnie pomyślała sobie, że jak ma na sobie mój t-shirt to się ze mną przespała. A było zupełnie inaczej. Przebrałem ją, bo mówiła, że nie jest jej wygodnie! Musiała tego nie pamiętać..... Bez namysłu poszedłem do jej pokoju, przed którym zobaczyłem nieznanych mi ludzi. Byli z walizkami.. Nie, ona nie mogła! Ona naprawdę uciekła! A ja nie wiem o niej kompletnie nic! Nie mam nawet jej numeru. Czy może być jeszcze gorzej?! Niemalże pędem pobiegłem do recepcji. Lekko zdyszany zacząłem wypytywać recepcjonistkę o Sue
- Szukam takiej ładnej, wysokiej blondynki. Miała tak może ok 20 lat i ma na imię Sue. Widziała ją może Pani ?
- Tak,dziś rano się wymeldowała
- Cholera!..... Czy mogłaby mi pani dać jakiś namiar na nią ?
- Nie, niestety nie mogę udzielać panu takich informacji.
- Ale to dla mnie bardzo ważne. Bardzo panią proszę, tylko numer telefonu i daję pani spokój.
- Nie mogę
- Taka piękna kobieta, z pewnością wie, jak to jest się zakochać na amen. Pewnie setki mężczyzn tak ma, jak panią widzi. - użyłem swojego uroku osobistego, który zawsze mi we wszystkim pomagał.
- Dziękuję, ale naprawdę nie mogę
- Ojj no błagam panią
- Ochrona danych osobowych. A po za tym, gdyby chciała, już dawno pan by miał jej numer
- Długa historia. Powiedzmy, że nie zdążyłem wziąć - podrapałem się po karku, na co dziewczyna uśmiechnęła się znacząco
- Ale to nic nie zmienia, po prostu nie mogę.
- Nie może pani zrobić dla mnie jednego wyjątku, to dla mnie naprawdę bardzo ważne
- Nie!
- Ale gdzie ja ją znajdę na Karaibach!
- Jedyne, co mogę panu powiedzieć to tyle, że z pewnością jak najdalej stąd
- Tyle, to też wiem.
- Jest tu wiele atrakcji,a wątpię, żeby siedziała całymi dniami w hotelu. Może się panu poszczęści
- Ale to bez sensu, nie znajdę jej
- To po co pan tu przyszedł ?
- Jak będę miał numer, to do niej zadzwonię
- Wątpię, żeby odebrała
- Będę się wtedy martwił. To jak będzie ?
- Nie mogę udzielać panu takich informacji. A teraz przepraszam, jestem w pracy.
- Wszystkie laski są siebie warte! - krzyknąłem i zniknąłem z jej pola widzenia. Cóż, wygląda na to, że nie mam wyjścia.Muszę o niej zapomnieć. Nigdy jej nie znajdę, nie ma szans. A była taka wyjątkowa. Piękno samo w sobie. Nie potrzebowała ani grama makijażu. Wyglądała jak anioł, nigdy nie zapomnę jej pięknych, zielonych oczu, które za każdym razem sprawiały, że zapominałem o Bożym świecie. Nigdy nie wybaczę sobie, że nie poznałem jej bardziej.

"Może kiedyś znów przypadkowo, spotkamy się w tej samej rzeczywistości.. "

* Pół roku później * * Perspektywa Sue*

Moje życie ponownie stało się nudne, pracowite, monotonne. Po powrocie do Anglii nie mogła przestać o nim myśleć. Nie potrafię wymazać go ze swojej pamięci. Nie znam go, jest dla mnie obcy, ale jednocześnie czuję, jakby był moją bratnią duszą. Jeszcze nigdy nie czułam się taka samotna. A przecież od kilku lat samotność mi towarzyszy. Może nie aż tak, bo mam rodzinę, przyjaciółkę Sam i oni nie pozwolą mi na to uczucie. Natomiast moje wewnętrzne "ja" krzyczało z żalu. Każda kobieta pragnie móc dzielić z kimś swoje życie. Widać nie jest mi  pisane pokochanie jakiegokolwiek faceta. Nawet wysokiego, przystojnego niebieskookiego.......

- Sue!
- Yyyy tak ?
- Znowu gdzieś odpłynęłaś, hallo ! - Sam siedziała naprzeciw mnie zaintrygowana
- Przepraszam, jestem przemęczona
- Przemęczona ? Tak to się teraz nazywa ?- uniosła zagadkowo brew
- Daj spokój
- Już po raz kolejny przyłapałam cię na myśleniu o nim, stara weź się ogarnij.  - Sam jako jedyna wiedziała o Louisie, tylko jej wypłakałam wszystkie swoje żale
- Wiem, przepraszam
- Skarbie, ty go nigdy nie zobaczysz, na własne życzenie z resztą.
- Umiesz pocieszać ludzi. -prychnęłam

- Bo ja przestaję cię rozumieć. Nie znasz go! Zapomnij o nim. Przecież sama mówiłaś, że działał ci na nerwy, więc nie rozumiem
- Bo taka jest!!!!
- Tylko problem w tym, że tobie się to podoba, tak ?
- Wcale nie.....
- Mhm, mhm - zaśmiała się
- dobra, nieważne, co mówiłaś ? - postanowiłam zmienić temat
- Że jak nie przestaniesz, to spóźnisz się do pracy, a macie dziś spotkanie z szefem.

- Fakt, już pędzę. - ironizowałam.
- Lubiłaś tę pracę
- I dalej tak jest, tylko mam co do tego spotkania jakieś mieszane uczucia.
- Przecież cię nie zwolni.
- No wiem, ale mam wrażenie, że to nie będzie miłe
- Ojj tam, przesadzasz, jak zwykle. 
- Ehh
- Sio, bo masz pół godziny!
- Już - niechętnie wstałam z kanapy i poszłam się przebrać. Ubrałam to : 
Stwierdziłam, że wyglądam nieźle, więc pewnym krokiem wyszłam z pokoju
- A ty do pracy, czy na randkę ?
- Możesz się ze mnie nie śmiać?! 
- Ojj przepraszam, po prostu na tym spotkaniu, to męska część firmy nie będzie się mogła przez ciebie skupić
- Każda laska u nas tak wygląda, wyluzuj. Dobra, lecę, papa
- Paa i uśmiech proszę 
- To nie będzie takie łatwe
- Ojj tam - pocałowałam ją w policzek i wyszłam z mieszkania. Po 5 minutach jazdy byłam już w firmie. Dzisiaj było wyjątkowo bardzo tłocznie i głośno. Atmosfera była mega tajemnicza
- Hej Maya, co tu tak tłoczno ? - zapytałam moją koleżankę po fachu
- Wiesz, jaki numer?! Mamy nowego szefa.
- Co ? Jak to ?
- Firma została sprzedana ! Stewart uznał, że jest już za stary na jej prowadzenie, więc sprzedał ją po bardzo dobrej cenie. Podobno nasz nowy szef jest młody, przystojny i co najważniejsze wolny. - zaklaskała z zachwytem
- Maya - pokręciłam głową z politowaniem
- No co ? Wolny, Sue. Ojj no weź, wyluzuj się - zaśmiała się. - Od jakiś 3 miesięcy jesteś dziwnie spięta
- Wydaje ci się. 
- Ja tam nie wiem.
- Zapraszam wszystkich na dużą aulę - usłyszeliśmy głos naszego <jeszcze> szefa. 
- Idziemy ? - rzuciła Maya i zanim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć pociągnęła mnie za sobą. - Chodź tutaj, będziemy mieć rewelacyjny widok - powiedziała wskazując na pierwszy rząd krzeseł
- Maya, nie zamierzam siedzieć na widoku, ja idę na koniec.
- Jeny, ale z ciebie nudziara
- Mówisz tak, jakbyś mnie nie znała
- To pójdźmy na kompromis. 2 rząd 
- Przedostatni!
- Sue noo - tupnęła nogą jak małe dziecko.
- Chcesz, to idź sama, ja idę tam - wskazałam na koniec
- Za późno, wchodzą, nie zdążysz - zaśmiała się i chwyciła za ramię tak, że nie miałam innego wyjścia, jak siąść tuż obok niej w 2 rzędzie. Na moje szczęście przed nami usiedli Brad i Mike, a ci to mają około dwa metry, więc ulżyło mi, że nie jestem w polu widzenia. Maya natomiast była niepocieszona. - Mówiłam ci, żebyśmy usiadły w pierwszym - szepnęła oskarżycielskim tonem
- Maya, daj spokój. A tu nagle wchodzi jakiś kujon z aparatem na zębach, nie bardzo w twoim typie
- Ale w twoim prędzej, bo jak to mawiasz "wygląd się nie liczy "
- Bo to prawda! Każdy ma prawo żyć! 
- Cicho, wchodzą. - Spojrzałam na nią pytająco. Lubię ją, ale czasem jest taka.... pusta, że aż mi się jej żal robi. Odwróciłam głowę, bo mimo wszystko byłam ciekawa, jak wygląda nasz nowy szef. To, co zobaczyłam, a może jednak kogo przeskoczyło moje wyobrażenia..... Czy to jest jakiś żart ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D Jak obiecałam publikuję kolejną część Lou. Czytając wasze komentarze jak zawsze wyciągam wnioski, więc : obiecuję się poprawić z częstotliwością dodawania imaginów. ;) 
Chciałabym,abyście napisali w komentarzach, co chcielibyście przeczytać następnym razem : dalszą część Nialla, Zayna czy może Lou ? Czytając komentarze dochodzę do wniosku,że chyba chcecie Zayna lub Nialla,więc śmiało piszcie  :D Jesteście dla mnie bardzo ważni, więc liczę się z waszym zdaniem. :D
Dziękuję za wszelkie komentarze. :D
Pozdrawiam :***

niedziela, 28 czerwca 2015

Imagin Louis cz. 1

Szum fal, zachód słońca, morze, plaża, lekko nagrzany piasek, cisza, spokój, bezludzie. To coś, co naprawdę czyni mnie szczęśliwszą. Po długich ciężkich miesiącach pracy w końcu udałam się na zasłużony odpoczynek na Karaibach. Jest cudownie. Widoki zachwycają i zmuszają do refleksji. Refleksja...hmm... 23-letnia kobieta, pracownica  znanej korporacji, zamożna, zakompleksiona, ambitna, typowy pracoholik. Jak to najczęściej w życiu bywa biznes-woman, którą niezaprzeczalnie jestem, ma kiepskie relacje z facetami. Od zawsze miałam z nimi same problemy: albo zdradzali, albo ranili, albo byli tak żałośni, że sama ich zostawiałam, albo zależało im tylko ma jednym. Moje życie nauczyło mnie , że nie warto stawiać na facetów. Życie singla też jest piękne!!! Nie jest mi do szczęścia potrzebny kolejny bezmózgi samiec alfa!!! Tak, wiem, jestem pesymistką. Wielu przyjaciół mi to mówi, ale cóż, jak to mówią nie mam wyjścia. To chyba nie moja wina, że na drodze mojego życia zawsze spotykam idiotów, nic niewartych,podłych drani!!!!!! Zawsze byłam pewną siebie i twardą kobietą, niestety uwielbiam dominować i już, więc...... już dawno pogodziłam się z tym, że moją miłością jest praca. Liczę na awans w przyszłości. Muszę się rozwijać i ruszać do przodu. W końcu nic nie daje takiej satysfakcji, jak udowodnienie swoich możliwości. Hmmm.... odpłynęłam znowu. Nie zauważyłam nawet, że przeszłam wzdłuż brzegu na tyle daleko, że powrót do hotelu zajmie mi wieki. Świetnie! Ugh!! Zawróciłam i ruszyłam brzegiem przed siebie. Powoli zaczynało się ściemniać. Nie ukrywam, nie było przyjemnie. Nagle poczułam, jak coś mnie uderzyło. Coś wielkiego, ale i lekkiego.
- Jezu, przepraszam cię bardzo ! - usłyszałam męski głos. W świetle latarni natrafiłam na jego niebieskie niczym ocean oczy.
- Serio nie masz nic ciekawszego do roboty o 22 na plaży niż granie w siatkę ? - powiedziałam niezbyt kulturalnie
- Sorki, na swoją obronę powiem, że uderzył cię serw mojego kumpla, Nialla - uśmiechnął się uroczo
- A co za różnica ? Dobra, nieważne, nic się nie stało, a teraz żegnam! - ucięłam szybko temat i dumnie ruszyłam przed siebie.
- Zaczekaj! - usłyszałam jego głos i po chwili zauważyłam, że stoi tuż obok mnie .
- Mówiłam już, jest ok
- To dobrze, czy w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na drinka ?
- Nie piję alkoholu. Przykro mi - wzruszyłam ramionami
- To w takim razie na sok ? - uśmiechnął się, kompletnie nie przejmując się moją odmową.
- To nie jest dobry pomysł, nie wychodzę nigdzie  z nieznajomymi
- Ale możemy naprawić ten błąd. Jestem Louis, a Ty ?
- Nieważne, i tak się już nie spotkamy.
- Ale może mi chociaż zdradzisz swoje imię ? - nie dawał za wygraną. Cóż chyba nie miałam wyjścia
- Sue
- Piękne imię
- Daruj sobie. Posłuchaj ,twoje zaloty nie bardzo mnie bawią, więc najlepiej będzie, jeśli zostawisz mnie w spokoju.
- Naprawdę jesteś taka niedostępna, czy tylko udajesz taką ? Hmm... lubię wyzwania
- Słucham?! Co lubisz ?! Wyzwania?! Zostaw mnie, zanim pożałujesz, że w ogóle mnie poznałeś!!!!!
-Podniecasz mnie coraz bardziej....
- Dobra, weź idź stąd!
- Sue, czekaj dobra. Dziewczyny zwykle na te słowa rzucały mi się na szyję. Ty jesteś inna. Zaimponowałaś mi
- Jeżeli myślisz, że od razu wskoczę ci do łóżka, to się mylisz!!! - syknęłam i ruszyłam przed siebie
- Sue przepraszam, to nie miało tak wyjść - podrapał się nerwowo po karku.
- Tak ? Nie interesuje mnie to!
- Może dasz się odprowadzić ?
- Poradzę sobie! Wracaj do kolegi
- Może jednak? - Tak szczerze był w tym wszystkim taki uroczy.... Sue zamknij się!!!!!
- Nie!
- W którym hotelu mieszkasz ?
- Nieważne. Co  cię to obchodzi ?
- Sue na serio nie dasz się wyciągnąć na jakąś imprezkę czy coś ?
- Nie lubię imprezek!!
- Ojj no weź, jesteśmy na wakacjach
- Co nie znaczy, że mam imprezować.
- Hmm.... a może jednak ?
- Posłuchaj, nie znam cię i nie poznam! Za chwilę się rozstaniemy i nigdy mnie nie zobaczysz. Odpuść sobie, taki pomysł.
- Ale ja nigdy się nie poddaję, iii nie wiem, czy zauważyłaś, ale tak jakby odprowadziłem cię pod nasz hotel
- Jak to nasz ?!
- Też tu mieszkam, no popatrz, jak się złożyło
- Cudownie.....- odparłam sarkastycznie
- Zawsze taka jesteś ? - zapytał z lekkim rozbawieniem
- Niby jaka ?
- Mało kontaktowa, cyniczna i z sarkastycznym podejściem do życia i ludzi ?
- Tak! Iii dzięki, cenię sobie szczerość - odparłam z wymuszonym uśmiechem. Jego słowa w pewnym stopniu mnie uraziły. Chyba żadna dziewczyna nie chciałaby słyszeć takich słów od ledwie poznanego chłopaka.
- Nie chciałem cię urazić, czy coś.. - powiedział szybko
- Twarda ze mnie sztuka, nie tak łatwo zmusić mnie do płaczu - powiedziałam pewnie... Chociaż wiedziałam, że to kłamstwo. Ja zawsze taka chciałam być. Niestety gdzieś tam, głęboko, nawet bardzo głęboko, wewnątrz mnie siedzi naprawdę bardzo wrażliwa dziewczyna. Przybrałam taką maskę... Po prostu wiem, że każdy facet do świnia! ( bez obrazy) Ja nigdy już nie zaufam żadnemu! Nie chcę się zakochiwać, dlatego obecność ich wokół mnie jest dla mnie szczególnie trudna.
- A wiesz, co ja myślę ?
- Nie i nie chcę wiedzieć - ucięłam możliwie jak najszybciej ten temat.
- Jakiś facet cię kiedyś skrzywdził, no nie ?
- Żeby tylko jeden.... Dobra, taa...yyy.. było miło, ale chyba się już więcej nie zobaczymy. Więc szczęścia życzę - powiedziałam wciskając guzik przywołujący windę
- Dlaczego mielibyśmy się nie zobaczyć ?
- Hmm.... bo nie mam na to ochoty ?
- Sama powiedziałaś, że było miło - uniósł znacząco brew. Muszę przyznać : ten kolo jest dla mnie trudnym przeciwnikiem.
- Bo tak się chyba mówi, nieprawdaż ?
- Nie, po co to mówić, skoro to kłamstwo!
- Większość słów to kłamstwa.  Życie jest brutalne!
- Widzę, że mam do czynienia z typową pesymistką
- Tak, więc daj sobie spokój!
- Ale ja lubię oryginalne dziewczyny
- Nie interesuje mnie to. Coś jeszcze ?
- Które piętro ?
- Nie za dużo byś chciał wiedzieć ?
- Nie powiesz mi, to będę cię śledził. Uwierz, jestem do tego zdolny.
- Ale ja sobie nie życzę, żebyś mnie nachodził!
- Wiesz, najczęściej jest tak, że gdy kobieta mówi "nie" to w rzeczywistości myśli "tak" - uśmiechnął się cwaniacko. No co za koleś, coraz bardziej zaczyna mi działać na nerwy. Casanova się znalazł, od 7 boleści, kurde.
- Nie w moim przypadku. - Weszłam do windy i modliłam się, żeby w końcu dał mi święty spokój. Niestety moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Chcąc nie chcąc kliknęłam duży zielony guzik, który miał zabrać nas na 10 piętro
- Długo tu jesteś ?
- 3 dni i uprzedzam kolejne pytanie, przyjechałam na 2 tygodnie.
- No to świetnie.
- Nie spędzę ich z tobą, zapomnij!
- Bo ?
- Bo nie mam na to ochoty!
- Na pewno ?
- Tak!!!!
- Sama tu jesteś ?
- Nie, z mężem - wymyśliłam to na poczekaniu. Naprawdę nie mam ochoty kiedykolwiek z nim się spotykać.
- Z mężem ?
- Mhm, ma 6-pak, więc lepiej uważaj. Jest bardzo umięśniony. I naprawdę o mnie zazdrosny.
- Ahh tak i pozwolił ci iść samej wieczorem na plażę ?
- Ja robię to, na co mam ochotę
- A ja ci nie wierzę.
- Twoja sprawa. - Niech ta winda w końcu zabierze nas na to przeklęte 10 piętro, bo na serio, zaraz mu coś zrobię!!!!
- Sue nie potrafisz kłamać. - rzekł z sztucznym politowaniem
- Skąd możesz to wiedzieć?! Znasz mnie raptem 20 minut!!!
- Jestem wróżbitą, tadammm
- Kim ?
- Wróżbitą i wiem o tobie wszystko. - przyznaję wydawał się wtedy wiarygodny.
- Doprawdy ?
-Hmm.... więc tak nienawidzisz facetów, jesteś spięta w ich towarzystwie..... Ale do czasu, w końcu spotkasz, tu na Karaibach mężczyznę, z którym zechcesz spędzić resztę swojego życia..
- Podpuszczasz mnie, no nie ? Nie jesteś żadnym wróżbitą!
- Jasne, że tak - wybuchnął śmiechem.
- Nie jesteś!
- No nie jestem, ale wiesz, kim jestem ? Jestem fanem kobiecej urody...
- Nawet do mnie nie podchodź! - zagroziłam mu palcem, gdy zauważyłam, że jest coraz bliżej
- Boisz się mnie? - zapytał rozbawiony
- Nie, ale boję się o ciebie - dodałam pewnie
- Bo ?
- Mam czarny pas karate i to nie są żarty. Wielu facetów, którzy próbowali mi się narzucać mają do dziś przykre wspomnienia.
- Czarny pas ? To może udzielisz mi jakiś lekcji ?
- Mówiłam ,nie zbliżaj się !
- Gryziesz ? - zapytał rozbawiony
- Jak będzie trzeba....
- Sue nie udawaj kogoś, kim nie jesteś
- Ale ty nie masz pojęcia, kim jestem!!!! Podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał z nich cokolwiek wyczytać. Jego oczy były na tyle hipnotyzujące, że sama się w nich zatopiłam, mimo iż kompletnie nie miałam tego w planach. Odpłynęłam na chwilę, nie zważając na to, że dłonie Louisa wędrują po moich plecach. Na szczęście z całej opresji wyratował mnie dźwięk windy, który sugerował, że jesteśmy już na moim piętrze. Możliwie jak najszybciej uciekłam. Jak mogłam być taka głupia i pozwalać obcemu facetowi się dotykać!!!! Byłam wściekła!!!
- Sue! - usłyszałam jego głos i po chwili znowu był obok mnie
- Wiem, gdzie mam pokój, przyzwoitki nie potrzebuję
- Sue, czy ty masz rozdwojenie jaźni ?
- Co ?
- Przecież wiem, że ci się podobam. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem
- Skąd ta pewność ?
- Hmm.... bo w windzie nie spuszczałaś ze mnie wzroku? - powiedział ironicznie
- A może nie miałam wyjścia, skoro mnie trzymałeś ? - rzuciłam również z ironią. Robiło się gorąco, naprawdę gorąco.
- Ale gdybyś nie chciała, żebym cię trzymał, to byś strzepnęła moje ręce.
- A nie przyszło ci do głowy, że wiedziałam iż i tak nie zaprzestaniesz czynności?
- Ale to chyba nie ma nic do rzeczy - uniósł zabawnie brew
- A właśnie, że ma!!! Wnerwiasz mnie!
- Ty mnie tak samo!
- No to spadaj !!!
- Chcesz tego ?!
- Tak, mówię ci to od jakiś 60 bezsensownych minut !!!!!
- Bezsensownych ?
- Tak, właśnie takich!
- Pewna jesteś? - znowu się do mnie zbliżył, tym razem jeszcze bliżej
- Spieszę się, żegnam - powiedziałam i z uniesioną głową podeszłam do drzwi. Otworzyłam torebkę i wyjęłam z niej klucze
- Noo teraz wiem, gdzie mieszkasz - zaśmiał się
- Jeszcze tu jesteś ?
- Mhm i nie myśl sobie, że nie wykorzystam tej wiedzy.
- Włamać mi się nie włamiesz, a ja nie zamierzam cię w ogóle wpuszczać.
- Się okaże
- Skąd ta pewność ?
- Maleńka jestem zdolny do wszystkiego. - puścił mi oczko, a gdy odwróciłam się do niego tyłem położył swoje duże dłonie na mojej talii.
- Zwariowałeś ?! - strzepnęłam je szybko i weszłam do apartamentu zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
- Ok... widzimy się jutro ślicznotko, papa - powiedział i czułam, że był tym wszystkim rozbawiony. Czemu go to bawi? Czemu nie chce mnie zostawić w świętym spokoju, nooo... ? Jakby na to nie spojrzeć, był bardzo przystojnym chłopakiem. Wysoki, dość umięśniony, wysportowany ciemne blond włosy pozostawione w nieładzie, oczy, które powoli zaczęły mnie narkotyzować. Do tego te piekielnie boskie tatuaże, które dodają mu takiego pazura.Chyba nie ma na świecie dziewczyny,dla której on nie byłby ideałem. No, ale cóż.... Sue to tylko wakacje, za dwa tygodnie nie będziecie się znać, the end , wybij sobie z głowy jakiekolwiek flirty.. och kiedyś byłam w tym dobra. Rzadko kiedy panowie mi odmawiali. A teraz co mi pozostało ? Samotność, na własne życzenie z resztą. Zawsze myślałam, że nie będę mieć problemów z zakochaniem się, ale tak jest. Doświadczone kobiety wiedzą, o czym mówię. Dochodziła 2, coś długo mi zeszło. Miałam niezmierną ochotę na drinka. Wiem, nie pijam alkoholi, ale dziś wyjątkowo miałam na to ochotę. Postanowiłam zejść na dół, do baru. To, co tam zastałam..... Powiem tak : mogłam nie ruszać się z mojego pokoju. Pełno ludzi, w powietrzu unosi się dym papierosowy, zapach alkoholu i setki pianych ludzi tańczących na stołach. Ehh czego tu się spodziewać, ale nie zgadniecie, kogo tam spotkałam. Louisa, flirtującego w najlepsze z jakąś wysoką, skąpie ubraną dziewczyną. Czego ja się spodziewałam ? Wszyscy są tacy sami!!!! Zależy im tylko na jednym! Ohyda!!! Przyznam szczerze, że poczułam takie niemiłe uczucie, zazdrość ? Nie, Sue Thomson nigdy nikomu nie zazdrości niczego!!! Aczkolwiek poczułam też rozczarowanie. Jak widać Louis to typowy pies na baby. Tyle! Czemu ja pozwoliłam sobie nawet na myślenie o nim!? Byłam wściekła na siebie. Szybkim krokiem podeszłam do baru i zamówiłam trunek. I tak mijała noc..... jeden za drugim..... Boże, chyba jeszcze nigdy w życiu tyle nie wypiłam, co wtedy. Jak tylko spojrzałam w stronę zadowolonego z siebie Louisa, przed którym ta malowana lala tańczyła "kuszący" obrzydliwy taniec momentalnie było mi niedobrze. Niestety nasze wzroki musiały się spotkać. Od razu zesztywniał i spuścił wzrok. Postanowiłam uciec, unikając konfrontacji, co było nie lada wyzwaniem, kiedy świat ci tańczy w głowie.
- Sue!!!! - usłyszałam już znajomy mi głos. Nawet nie drgnęłam. Dalej szłam przed siebie. - Sue, zaczekaj!!-nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Zostaw mnie!!!!
- To nie jest tak jak myślisz!
- A co mnie to obchodzi? Jesteś dużym chłopcem, rób sobie, co chcesz, idź!!!! Blondi czeka!
- Sue!
- Nie tłumacz się! Powiem ci tylko jedno : jak cię poznałam, miałam wrażenie, że jesteś inny, a ty....... Jesteś obleśny! - długo mi zajęło wypowiedzenie tego zdania, ponieważ mój język zaczął się tak plątać, że ledwo w ogóle mogłam coś powiedzieć.
- Podobno nie pijesz alkoholu - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie twój interes!
- Sue, wiem, jak to wygląda, ale ja....
- Gdybym tam nie przyszła, to byś pewnie zaprosił ją do pokoju, no nie ? - powiedziałam z pogardą
- Sue.....
- Kurde, muszę przeprosić tę laskę...chociaż nie.... wracaj do niej,a do mnie nigdy się nie odzywaj!!!!
- Sue!
- Nigdy!!!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie skarby! :* Po kolejnej długiej nieobecności, za którą was bardzo przepraszam publikuję 1. część Louisa. Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie, które wymyśliłam całkiem niedawno również przypadnie wam do gustu. :)
OGŁOSZENIA PARAFIALNE xD
1. Zaczynają się wakacje, więc z tej okazji życzę wam solidnego wypoczynku, wspaniałych przygód, wrażeń.:)
2. Z racji tego, że są już Wakacje, z czym związany jest czas wolny, imaginy będą pojawiać się częściej. ( chciałabym codziennie, lub co dwa dni- to zależy od ilości komentarzy )
3. Za 2  tygodnie wyjeżdżam do Francji ( yay<3 ) , co bardzo mnie cieszy, bo zawsze chciałam tam pojechać. Myślę, że wena po tym wyjeździe będzie jeszcze większa :D W tych dniach nie obiecuję imaginów, bo nie mam pojęcia, jak miewa się sprawa z netem we  Francji, ale obiecuję, że zaraz po moim powrocie będę publikować kolejne posty.
4. Pisanie imaginów to moja pasja. Kocham to robić, ale jest rzecz, która zaczyna mnie niepokoić : zmniejszająca się liczba komentarzy :(  Przykro mi z tego powodu, ale mam nadzieję, że się poprawicie ;)
Bardzo was kocham i do zobaczenia ( mam nadzieję ) w poniedziałek :D
Pozdrawiam i całuję, Jade

sobota, 13 czerwca 2015

Imagin Zayn cz.11



W czasie, gdy Zayn ze swoim ojcem rozmawiali przy grillu miałam rewelacyjną okazję do wypytania mamy Zayna o jego przeszłość. On sam niewiele mi o sobie powiedział. Miałam wrażenie, że najważniejsze rzeczy przede mną ukrywa.
- Mogłabym się o coś Pani zapytać ? - spytałam niepewnie
- Pewnie, że tak . - uśmiechnęła się szeroko. - Pewnie chodzi o Zayna, hmm ?
- Wie Pani, jesteśmy ze sobą już jakiś czas, ale stale mam wrażenie, że ukrywa przede mną większość faktów z przeszłości.
- Zayn nie należy do wylewnych osób. Nigdy nikomu się nie zwierza. To typ indywidualisty. Sam wewnętrznie przeżywa klęski rozterki, bo radością i szczęściem to raczej się dzieli. To nie jest twoja wina. On po prostu taki jest.
- Zdążyłam to zauważyć...
- Ale powiem ci jedno, jako jego matka może nie powinnam, ale polubiłam cię i chcę być z tobą szczera : Zayn zranił wiele kobiet. Sama straciłam już nadzieję na to, że kiedyś założy rodzinę, że będzie miał żonę, dzieci i będzie w końcu szczęśliwy. On miał bardzo luzackie podejście do życia. Najważniejsze było wyrywanie lasek na pierwszych lepszych dyskotekach. To mnie niesamowicie bolało. Nie chciałam i nie mogłam się z tym pogodzić. On ma bardzo trudny charakter. W pewnym momencie po prostu nie potrafiłam z nim dojść do porozumienia, mimo naszych dobrych relacji. To jest bad boy, typowy bad boy, ale  muszę ci powiedzieć, że dziś po raz pierwszy od wielu lat zobaczyłam w jego oczach prawdziwe iskierki szczęścia i radości. Znam mojego syna i czytam z niego jak z otwartej księgi jako chyba jedyna na świecie. Jesteś cudowna, Mandy i bardzo cieszę się, że zmieniasz go na lepsze. Mam nadzieję, że tego nie spieprzy - uśmiechnęła się smutno.
- Kocham go.
- Wiem Mandy, on ciebie też i to bardzo, dlatego kibicuję wam z całego serca. Tylko mówię ci, że związek z nim nie będzie należał do łatwych.
- Nikt nie mówił, że życie jest łatwe. Ale czy nie uważa pani, że im jest trudniejsze, tym jest ciekawiej ? W naszym związku nie ma nudy. On zawsze mnie czymś zaskoczy. - uśmiechnęłam się przytulając kobietę.
- Właśnie za to ci dziękuję , dziecko - dotknęła dłonią mojego policzka
- Ale za co ?
- Za to , że mimo wszystkiego nie zostawiłaś go, że go wspierasz i jesteś przy nim. On się do tego nie przyznaje, taki typ, ale ja wiem, jak bardzo brakowało mu miłości, związku, prawdziwego związku - wyraźnie zaakcentowała przedostatnie słowo. - To dobre dziecko, tylko bardzo zagubione. Odnalazł się dzięki  tobie. Prowadzisz go na te lepsze drogi i jesteś dla mnie wzorową kandydatką na synową.
- To miłe z pani strony,dziękuję. Ale czy uważa tak pani po jednej rozmowie ?
- Mhm, właśnie tak.
- Dziękuję
- Nie dziękuj, skarbie, to ja ci dziękuję.
Uśmiechnęłam się, co Trisha odwzajemniła niemalże od razu. - A wracając do poznawania Zayna, to ja ci go bardzo chętnie naświetlę - zaśmiała się a ja spojrzałam na nią pytająco. - Jak Zayn to zobaczy, to mnie od razu znienawidzi, no cóż - wyjęła z  szafki ogromny album.  - No to zaczynamy od samego początku. - zaśmiała się po czym otworzyła go i wskazała na pierwsze zdjęcie. - Hmm jakieś 2 godziny tu miał, moje maleństwo. Już wtedy był nie do opanowania. Pielęgniarki miały ogromny problem, bo co chwila musiały przy nim siedzieć. Rósł gwiazdor. - zaśmiała się, po czym przewróciła kartę albumu. - Tu w domu dziadków. Zayn zawsze bardzo liczył się z dziadkiem. On zawsze go wspierał i bronił...Zayn bardzo przeżył jego śmierć. Nie wychodził z domu przez cały tydzień.
- Nigdy mi o nim nie opowiadał
- Zayn nie lubi się zwierzać, a zwłaszcza z wydarzeń, które bardzo go bolą.
- Zauważyłam. Aczkolwiek uważam, że jak się dwoje ludzi kocha, nie powinni mieć przed sobą żadnych tajemnic.
- A ty myślisz, że z Yaserem mam inaczej ? Jestem z nim ponad 25 lat i dalej niewiele wiem, o jego dzieciństwie. Taki typ charakteru.
- I nie jest pani ciekawa?
- Myślę, że wiem tyle, ile powinnam. Reszta mnie nie interesuje - uśmiechnęła się.
- Czyli wolę nie wiedzieć, tak ?
- Tak skarbie, właśnie w ten sposób do tego podchodź.
- Dziękuję
- Ależ nie ma za co - przytuliła mnie
 - Jak miło widzieć, kiedy teściowa tak mocno przytula przyszłą synową - Zayn uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest. W tamtym momencie wiedziałam : to nie jest zwykła miłość. Ta nasza jest prawdziwa i jedyna. Ta, na którą czekałam tyle czasu. Warto było czekać. Teraz już jestem pewna sowich uczuć i wiem, że nasza miłość pokaże wielu osobom, że przy odrobinie dobrej woli da się stworzyć z osobą tak różną i tajemniczą pokroju Zayna tak silne więzi, że chcę być z nim do końca  życia. Wiem, że tak będzie. Nasz związek przetrwa już absolutnie wszystko. I jestem świadoma znaczenia tych słów. Kocham go !!! Tak mocno jak nigdy...... Mam nadzieję, że Zayn mnie nie zawiedzie.... Oby to uczucie było szczere.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani! :D Zastanowiłam się poważnie nad propozycją zrobienia ff o Zaynie i zdecydowałam się pisać go dalej :D Będzie jeszcze kilka części. Na tym samym blogu dlatego, że nie bardzo mam czas tworzyć nowy. Zrobię nową etykietę ;) Będę dodawać na zmianę Zayna i inne imaginy. Następny będzie Louis ;)
Kiedy ? To zależy od was :** Ostatnio komentarzy było mniej, co troszkę mnie smuci -.- Może pod tym postem będzie lepiej ;)
Pozdrawiam :*** <3