wtorek, 28 kwietnia 2015

Imagin Niall cz. 9


Rozdział dedykuję mojej BFF i zarazem najwierniejszej fanki Nialla Horana. <3 ( Pamiętaj naszą umowę :** :P ) -Eli Horan - Lodo Comello Horan. 



Koniecznie przeczytaj notkę pod spodem :D

W poprzedniej części :
Niemal cały rok zajęło mi uporządkowanie mojego życia. Nie ukrywam ,było to trudne i ciężkie dla mnie, ale teraz czuję się niesamowicie dobrze. Mam narzeczonego. Niall oświadczył mi się niecały miesiąc temu. Mieszkamy razem z Joe, który pogodził się z tym, że będę jego synową. On sam nie znalazł sobie jeszcze kobiety, ale trzymamy za niego kciuki. Bardzo cieszy mnie, że relacja Joe z synem naprawdę się poprawiła, nadrabiają teraz czas stracony na kłótniach. Mój narzeczony ma swój własny gabinet dentystyczny, a ja po moich wielu niekoniecznie dobrych przeżyciach postanowiłam studiować psychologię i obecnie pracuję w fundacji pomagającej kobietom mającym ogromne problemy z facetami. Nareszcie czuję, że żyję. Z Niallem nie wracamy do tego, co było. Staramy się myśleć o naszej wspólnej przyszłości. Dumnie kroczymy razem ścieżkami losu i wiemy, że już zawsze będziemy razem. Zawsze!



"Od teraz jesteście mężem i żoną" - Niby zwyczajne słowa.... Ale za to słowa, na które czeka każdy, albo prawie każdy. Dla mnie był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Dzień, w którym zostałam Panią Horan. Od tamtego dnia należę tylko do Nialla, a on do mnie. To niezwykłe uczucie. Tyle razem przeszliśmy, żeby móc stanąć za ślubnym kobiercu. On ubrany w grafitowy garnitur czekał z niecierpliwością na przybycie swojej księżniczki ubranej w piękną białą suknię ciągnącą się do ziemi i równie długi welon. To uczucie, które towarzyszyło mi, gdy mój kochany tato z gracją prowadził mnie do mojego narzeczonego na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Tak samo, jak uśmiech Nialla, którym mnie obdarzył, gdy tylko przekroczyłam próg sanktuarium. Która dziewczyna o tym nie marzy ? Pół godziny potem oficjalnie zostałam żoną Niall'a-mężczyzny, którego kocham miłością czystą, prawdziwą i wieczną. Wiem, te słowa są odważne i nie powinno się ich rzucać na wiatr, ale ja naprawdę byłam... jestem wielką szczęściarą.
Obecnie jesteśmy pół roku po ślubie i z ręką na sercu mogę wam przyznać, że jestem osobą spełnioną. Co prawda nie mieszczę się już w żadne moje sukienki, ale jak patrzę na swoje odbicie w lustrze i zdaję sobie sprawę, że noszę dziecko mojego ukochanego mężczyzny od razu humor mi się poprawia. Jak widzicie dużo w moim życiu się zmieniło. Pewnie interesuje was, co z Joe i jakie są nasze relacje. To trudna sprawa, bo z jednej strony widzę, że cieszy go fakt, że jego syn jest szczęśliwy z drugiej jednak dalej czuję od niego pewnego rodzaju żal i chłód. W sumie, to mu się nie dziwię. Czasem mam wrażenie, że jest tym wszystkim wykończony i nie może znieść tego, że jego własny syn odbił mu dziewczynę, wziął z nią ślub, a następnie zrobił jej dziecko. Codziennie modlę się, żeby Joe znalazł sobie kobietę, która pokocha go od razu i będzie w końcu cieszył się życiem. Jak tak na niego spoglądam to widzę : mężczyznę,siwiejącego z dnia na dzień coraz bardziej i kompletnie załamanego bez chęci do życia. Odczuwam wówczas ogromne wyrzuty sumienia, które nie da się wymazać.
- Laruś !!! - usłyszałam głos Nialla
- Tak ?
- Widziałaś gdzieś mój granatowy krawat ? - no tak mój mąż- dentysta pierwsza klasa jak zawsze garniturek, koszula i krawat, ale właśnie w takim wydaniu lubię go najbardziej
- Granatowy ci do szarej koszuli nie pasuję, swoją drogą Niall, kto w lecie ubiera się na szaro, skarbie
- Kochanie.... - Niall przewrócił zabawnie oczami
- Nie gderaj, tylko chodź - pociągnęłam go za sobą do garderoby i wybrałam mu jasnoniebieską koszulę i granatowy krawat. - Noo ubieraj! - rozkazałam uśmiechając się do niego
- Ale nie lubię tej - tupnął nogą, co rozbawiło mnie niemal do łez. On naprawdę czasami zachowywał się jak 5-letnie dziecko, ale to tylko dodawało mu uroku, a po takim czasie, jakim go znam przestałam aż tak zwracać uwagę na jego dziwactwa.
- To którą ? Białą ? Nie, masz więcej ciuchów niż ja noo
- Dobra, niech zostanie. - podszedł do lustra i zaczął zapinać guziki koszuli, a ja przyglądałam się mu uśmiechając się pod nosem. - Co ? - zapytał rozbawiony
- Nic, patrzę i podziwiam, jakiego mam przystojnego męża. - podeszłam do niego i zaczęłam wiązać mu krawat.
- Przestań, bo zacznę się czerwienić - zaśmiał się
- Czy to była ironia do mnie ?
- Tak- dodał i przyciągnął mnie do siebie,składając pocałunki na mojej szyi
- Spóźnisz się wariacie i stój w miejscu, bo chcę poprawić. Chociaż... nie, lepiej bez - rzuciłam krawatem gdzieś w kąt
- Ahh te kobiety
- No co ? - udałam zbulwersowanie i odpięłam pierwsze dwa guziki jego koszuli. - No perfect
- Perfect to jesteś ty aniołku. - skradł mi buziaka - Nie chcę mi się wychodzić, wolałbym zostać z żoną i Niallem Juniorem
- Niall junior ? A skąd wiesz, czy to będzie chłopiec? - dodałam i skrzywiłam się, bo maluszek zaczął kopać
- No nie wiem, ale na pewno będzie piłkarz - uśmiechnął się i pocałował mój brzuszek. To do 15 rodzinko
- Papa tatusiu - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Lara!!! - usłyszałam na dole głos Vicky... No tak... wspominałam już, że zamieszkała z nami, bo rzekomo jej mieszkanie zostało zalane? Sama już nie wiem, co o tym myśleć. Mieszka z nami od jakiegoś tygodnia i z dnia na dzień irytuje mnie coraz bardziej.
- Hej grubasie! - przywitała mnie zaspanym głosem
- Hej! Nieźle jak na ciebie : 9:40 ? Brawo! - prychnęłam
- Ktoś tu się chyba nie wyspał.... Co na śniadanie ?
- Zrób sobie, masz ręce no nie ?! Nie jestem twoją służącą!!!!
- Lara, wyluzuj, ahh te hormony.
- Kiedy zamierzasz się wynieść?!
- Ale jesteś miła.
- Nie, po prostu się zastanawiam i Niall prosił mnie, żebym cię zapytała
- Ahh no tak, przeszkadza mu moja obecność, bo jeszcze by się na mnie skusił - dodała z przekąsem a ja poczułam złość.
- Posłuchaj, Niall mnie kocha, pogódź się z tym!!!!
- No ale teraz....kiedy jesteś w ciąży poświęcasz cały swój czas dziecku, zaniedbując Nialla
- Jakoś nie narzeka!
- A skąd ta pewność ?
- Bo go znam!!!!!
- Nie krzycz, spokojnie. Swoją drogą strasznie przytyłaś!
- Bo jestem w ciąży?!
- Ale ogólnie, trudno ci będzie wrócić do poprzedniej wagi.
- O to się nie martw!
- Ojj Lara nooo - przewróciła oczami- Przecież to normalne, że żony szybko nudzą się przystojnym, atrakcyjnym mężom, bo przestają o siebie dbać.....
- Nie kończ!!! Nie twoja sprawa, rozumiesz ?!
- Co tu się dzieje ?! - zapytał nerwowo Joe, no tak.... Joe wreszcie przeszedł na zasłużoną emeryturę i stał się zatwardziałym domatorem.
- Ehh nic. - spuściłam wzrok
- Wszystko ok ? - zapytał z troską
- Tak, tak
- Zbladłaś, może pojedziemy do lekarza ?
- Nie, nie, jaa.... się położę
- No dobrze, Laruś, musisz teraz na siebie uważać, w końcu nosisz mojego....wnuka lub wnuczkę - dodał, po czym posmutniał. Wiem, że pewnie chciał, abym nosiła jego dziecko, ale widocznie nie byliśmy sobie pisani.
Do powrotu Nialla nie wychodziłam z łóżka, bo nie chciałam tej zdziry na oczy widzieć. Usłyszałam kroki Ni na schodach, a w końcu w naszej sypialni.
- Kochanie, w porządku ? - zapytał, siadając na brzegu łóżka
- Mhm, tylko bardzo się za tobą stęskniłam - rozłożyłam ręce czekając, aż mnie przytuli, co stało się niemal od razu.
- Ojciec mówił, że pokłóciłaś się z Vicky, kochanie nie możesz się tak denerwować, musisz uważać na siebie i maleństwo.
- Ojj no wiem, Niall, mogę mieć do ciebie prośbę ?
- Pewnie
- Wywal ją z naszego domu, błagam, bo ja nie zaznam spokoju, dopóki ona tu jest.
- Dla ciebie wszystko Laruś - pocałował mnie w czubek głowy.
- Dziękuję, a jak było w pracy ?
- Pracowicie - zaśmiał się. - Miałem takiego pacjenta..... mówię ci jakby kompletnie nigdy nie mył zębów
- Dobra, dobra oszczędź mi szczegółów, doktorku- zanurzyłam ręce w jego blond czuprynie a on uśmiechnął się
- Wreszcie w domu, pełen relaks - odetchnął z ulgą
- Dla kogo relaks, dla tego relaks - powiedziałam z grymasem
- Kotku obiecałem, że się tym zajmę ?
- Tak
- No, to nie zaprzątaj sobie tej ślicznej główki tą idiotką - musnął ustami mój nos, na co tylko się zaśmiałam i mocniej w niego wtuliłam. Mój kochany Niall, zawsze wie, jak mnie pocieszyć i wyciągnąć z doła. Facet idealny. Możecie mi pozazdrościć. Nawet nie zauważyłam, że stale się mu przyglądam, co on w przeciwieństwie do mnie wyłapał niemal od razu. - Wiem, że jestem przystojny, ale zaczynasz mnie krępować - zaśmiał się głośno
- A co, nie mogę ?
- Możesz, zawsze możesz.
- Pójdziesz do Vicky ?
- Ale że teraz ?
- Jak najszybciej
- Ehh skoro aż tak ci na tym zależy - niechętnie podniósł się z łóżka
- Kocham cię - na to uśmiechnął się szeroko i opuścił naszą sypialnię. Oczywiście, jak to na kobietę przystało zżerała mnie ciekawość, w jaki sposób ją wywali, więc cichutko zeszłam na dół i wybiegłam na taras, skąd miałam doskonały wgląd na to, co się dzieje w salonie. I co widzę ?! Vicky, która natarczywie próbuje poderwać mi Nialla i mojego męża, który nawet nie próbuje jej od siebie odciągnąć. No świetnie! Flirtów mu się zachciewa ?! Mimo, iż byłam wściekła i miałam ochotę tam wbiec i zrobić aferę postanowiłam, że poczekam na rozwój wydarzeń. No i doczekałam się
- Posłuchaj, Vicky - tu Niall strzepuje jej ręce ze swojego torsu. - W tej chwili dla mnie najważniejsza jest Lara i dziecko, rozumiesz ?
- W tej chwili? W sensie, że za parę lat już nie ? - zapytała z tym swoim błyskiem w oku, a ja myślałam, że zaraz chwycę jej te farbowane kudły i powyrywam połowę!
- Oni są dla mnie najważniejsi i zawsze tak będzie - odparł jak zawsze spokojnie i opanowanie.
- Niall ona na ciebie nie zasługuje
- Wręcz przeciwnie - odsunął się od niej jak oparzony, co z kolei sprawiło, że miałam ochotę zanieść się śmiechem.
- Zobaczysz, kiedyś i tak mi ulegniesz.
- Takie teksty możesz sobie gadać do wolnych facetów, a nie do żonatych
- Nie przeszkadza mi, że masz żonę, skarbie
- Powiedzieć ci , co mi przeszkadza ?! Ty!!!! Bo przez ciebie nie ma ani trochę spokoju w tym domu!
- Lara cię przysłała,tak ?!
- To nieistotne
- Pewnie czuje, że jej się powoli wymykasz. Zawsze jesteś takim posłusznym mężem na posyłki, który zniesie każdy kaprys swojego wieloryba?
- Do wieloryba jeszcze jej daleko! - stanął w mojej obronie Niall
-Popatrz na mnie..... Przecież widzę, że cię pociągam, nie udawaj...
- Najlepiej będzie, jak się wyprowadzisz - powiedział stanowczo
- Ale dokąd ?
- Nie obchodzi mnie to, masz się wynieść
- Ale Ni, moje mieszkanie jest w bardzo złym stanie
- Było o tym myśleć wcześniej. Masz czas do jutra.
- Niall błagam cię
- Nie, dobro i spokój mojej żony jest najważniejszy.
- Rodzina od siedmiu boleści - prychnęła. - Popełniasz wielki błąd!
- Nie, wielki błąd popełniłem z chwilą, gdy się zgodziłem na twoje zamieszkanie tutaj, żegnam Panią!
- Pożałujesz, jeszcze na kolanach do mnie przyjdziesz!
- Wątpię
- Nie wiesz o niej wszystkiego! - krzyknęła. W tym momencie nie było wyjścia, musiałam dołączyć do rozmowy
- A co ma jeszcze wiedzieć?!- wycedziłam przez zęby
- Kochanie, nie możesz...
- Niall, poradzę sobie. Słucham! O czym mówisz ?!
- Że byłaś z Joe tylko dla pieniędzy!
- Co ?! To jakiś absurd! - wyręczył mnie Niall
- Tak ? To na co u niego poleciała?!
- Ja naprawdę go kochałam!
- Aaaa i przez to zdradziłaś go z jego synem? - zapytała z ironią
- Zrozumiałam, że Niall jest dla mnie najważniejszy, tyle!!!
- Aaaa to teraz ja wam coś powiem!!!! Nie wywalicie mnie stąd!
- Niby czemu?!
- Joe! - zawołała słodko i zmrużyła oczy.... miałam dziwne przeczucie, które jak potem się okazało było prawdziwe
- Ooo Niall już jesteś, bardzo dobrze - uśmiechnął się. - Skoro jesteśmy już wszyscy chciałbym wam coś powiedzieć - spojrzał na nas z lekkim wahaniem.
- Mów ! - powiedział Niall, który był coraz bardziej zdenerwowany.
- Więc....... tak jakoś wyszło, że.....
- Tato do cholery!
- Ok, ok...... Niall, Lara... otóż.... Bo my z Vicky.... my..... jesteśmy razem od pewnego czasu.
- Co ?! - Niall nie mógł opanować swoich emocji
- Tak, kochamy się.
- Tato, ona dosłownie chwilę temu mnie podrywała!!!
- No wiesz synu... jedną dziewczynę mi zabrałeś, teraz chcesz kolejną?!
- Słucham?! Nie, no świetnie!!! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?!
- Noo teraz..... I Vicky zostaje tu na stałe. - w tym momencie myślałam,że zemdleję. Przecież wiadomo było, że Vicky ewidentnie coś kombinuje... Pytanie tylko co......


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani! :D No więc tak... wbijam do was z obiecaną już baaaardzo dawno temu częścią naszej historii o Larze i Niallu. Prawdopodobnie będzie jeszcze jedna bądź dwie części, które będę publikować między kolejnymi postami. Zostało jeszcze kilka części Zayna, i mam już zaczętego Louisa, także pełno pracy przede mną.;)
Mam nadzieję, że powrót do świata Nary was satysfakcjonuje. Bardzo zależy mi na waszej dobrej opinii, bo przyznam szczerze, nie miałam w planach rozszerzać tej historii, ale czego nie robi się dla przyjaciół <3 Także miłego czytania i do zobaczenia w piątek ( z Zaynem w roli głównej :** )

sobota, 18 kwietnia 2015

Imagin Zayn cz.8

*Tydzień potem*
Popołudniu odwiedzili mnie mama z Louisem
- No siostra, witamy wśród żywych
- Louis! - warknęła na niego mama. - Jak się czujesz, skarbie ?
-Już dobrze, mamusiu
- Swoją drogą, to dopiero twój wypadek spowodował, że poznałam twojego faceta. Nieładnie
- Mamo - przewróciłam oczami
- Ładny chłopak, naprawdę bardzo ładny. I kocha cię -powiedziała patrząc na mnie znacząco
- Wiem mamuś.
- Może wreszcie będziesz szczęśliwa. Chociaż słyszałam o nim różne opinie
- Mamo, daj jej spokój - Lou jak zwykle stał po mojej stronie. - Gdyby jej prawdziwie nie kochał, to by przy niej nie był. A miłość jest najważniejsza- pocałował mnie w policzek
- Właśnie mamo.
- Wiem dzieciaku. Wiem - dotknęła dłonią moich włosów
- Kocham cię
- Boże jak ja się cieszę, że nic ci nie jest. Moja kochana córeczka.
- Mamo nie płacz. Czemu wszyscy płaczą ? Przecież żyję!
- Ale mogłam cię stracić
- Mamuś, żyję!
- Na szczęście.
- Uśmiechnij się, tak jak ja. - wyszczerzyłam się w szczerym uśmiechu
- Dobrze, że masz dobry humor, złotko
- A mam - zaśmiałam się
W tym momencie na sale wszedł Zayn
- ooo dzień dobry Pani Evans
- Dzień dobry Panie Malik
- Tyle razy pani mówiłem, żeby mówiła mi pani po imieniu. Cześć Louis - podali sobie ręce. Noo proszę zaprzyjaźnił się nawet z moją rodziną. Dużo się działo przez te 2 miesiące.
- No dobrze Zayn - moja rodzicielka uśmiechnęła się serdecznie
- Hej aniołku - pocałował mnie delikatnie w usta. - Proszę - wyciągnął zza pleców bukiet tulipanów
- Aaa dziękuję, ale z jakiej to okazji?
- Bez okazji... A właściwie to.... zabieram cię do domu.
- Ale kiedy ?
- Zaraz - uśmiechnął się
- Naprawdę? To świetnie! Przytulisz mnie? - rozłożyłam ręce, a Zayn bez wahania się nade mną pochylił i zamknął w swoich objęciach
- A może my wam przeszkadzamy, gołąbeczki ? - zaśmiał się Louis
- Nie - pokazałam mu język
- Widzisz mamo, mała już dochodzi do siebie
- Tylko nie mała!
- Dla mnie zawsze będziesz małą, denerwującą siostrzyczką
- Awwww. dzięki bro - zaśmiałam się
- Dobra, my was zostawiamy. Na razie
- Pa, dzięki za wszystko.
- I jak się czujesz, hmm ? - zapytał, gdy zostaliśmy sami
- Dobrze, ale mam dość leżenia
- Ojj na to niestety jesteś skazana przez najbliższe 2 tygodnie
- Co ?
- Już ja osobiście tego przypilnuję - ucałował moją dłoń
- Jak to ?
- Nooo będziesz mieszkać u mnie, a ja się tobą zajmę, kotku.
- A firma ?
- Tata na razie wszystkiego dopilnuje. Wrócimy tam razem, jak nabierzesz sił.
- Ale ja.....
- Zniszczyłem twoje wypowiedzenie. - przerwał mi w połowie zdania
- Naprawdę ?
- Mhm, to co pomogę ci się przebrać i jedziemy. Co ? - zapytał,kiedy zauważył, że mu się przyglądam
- Nie, nic,zastanawiam się, czym sobie na to zasłużyłam. Możesz się do mnie zbliżyć ? - poprosiłam, a gdy to zrobił pociągnęłam go za koszulkę i pocałowałam go zachłannie. Może i było to szalone, zgadzam się. Taaa namiętny pocałunek w szpitalu, ale ze mnie romantyczka, ale w tamtym momencie liczył się tylko On. Moje małe serce wypełnione było miłością do tego właśnie mężczyzny. Udowodnił mi, że jest ze mną na dobre i złe. Byłabym głupia, gdybym go zostawiła.... No tak..... przecież my dalej no..... my nie jesteśmy razem.... chyba..... Z myśli wyrwał mnie nierównomierny oddech Zayna. - Kochasz mnie po tym wszystkim ? - zapytałam jak małe, niewinne dziecko, które przeprasza rodziców i prosi, by cofnęli karę. Zayn spojrzał na mnie pytająco. - Zayn proszę, odpowiedz mi.
- Przecież wiesz
- Chcę to od ciebie usłyszeć - założyłam kosmyk jego czarnych włosów za ucho i spojrzałam prosto w jego cudowne czarne oczy, które wypełnione były miłością i ręczę za to, że tak naprawdę było.
- Kocham cię, Mandy, nigdy nie przestałem - dotknął swoimi malinowymi ustami moich, a mnie ogarnął taki spokój..... Może i dziwne.... Spokój przy pocałunku ? Tak, mówię poważnie, poczułam się bezpiecznie i zupełnie spokojnie, bo wreszcie miałam to, co straciłabym przez swoją głupotę.
- Naprawdę ?
- Tak....... Pytanie tylko, czy ty mnie jeszcze kochasz ? - spojrzał na mnie wyczekująco. Jego wzrok był pełny żalu pomieszanego z iskierkami radości z dodatkiem niepewności i strachu. Taka o to mieszanka....
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę przed wypadkiem ? Kiedy kazałam ci wyjść i powiedziałam, że zupełnie do siebie nie pasujemy, że nie możemy być razem, że chcę zapomnieć i że tak będzie lepiej ? - spojrzałam na niego, a on nerwowo spuścił wzrok, podniósł się i podszedł do okna. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Stał tyłem do mnie i bezcelowo patrzył się w jeden punkt. - Mogę skończyć?
- .... Przepraszam - dyskretnie wytarł policzek, ale ja i tak wiedziałam, że uronił nie jedną łzę.
- Usiądź koło mnie - poleciłam. - Wtedy kierowałam się rozsądkiem, a przy najmniej tak mi się wydawało. Serce podpowiadało mi coś zupełnie innego. Z doświadczenia wiem, że zawsze powinno słuchać się rozsądku. Wydawało mi się, że robię dobrze, że będę w stanie bez ciebie żyć...... Nic bardziej mylnego..... Zayn kocham cię i teraz z ręką na sercu mówię ci, że słucham teraz i serca i rozsądku. - Chwyciłam jego dłoń, którą natychmiast oplótł ze swoją. Uśmiechnął się szeroko.
- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę
- A co ja mam powiedzieć - zachichotałam.
- To co zabieram moją księżniczkę do naszego królestwa
- Naszego ?
- Przecież to oczywiste, że teraz ani nigdy nigdzie cię nie wypuszczę. - akcentował ostanie wyrazy z uśmiechem
- To wracajmy, proszę.
- Tylko cię przebiorę
- Umiem sama, Zayn nie jestem kaleką. - powiedziałam z uśmiechem
- Wiem
- No właśnie
- Kiedy bardzo mi na tym zależy.....
- Cały ty, tylko ci w głowie rozbieranie - pokazałam mu język i wybuchłam śmiechem.
- Jestem tylko facetem, co poradzić. - powiedział, po czym zaczął mnie przebierać. To było takie słodkie. Delikatnie zakładał na mnie kolejne części garderoby, a ja poczułam się jak prawdziwa księżniczka. Tak, Zayn z pewnością jest moim królewiczem, jeszcze lepszym niż w tych wszystkich bajkach dla dzieciaków.  Po przebraniu się Zayn pomógł mi wstać z łóżka. Nareszcie mogłam stanąć za własnych nogach. Czytajcie: przytrzymując się Zayna, bo się na to uparł. Z doświadczenia wiem, że i tak nie odpuści. Więc odpuściłam i skorzystałam z jego szerokich ramion. Po dłuższej chwili, bo szliśmy bardzo wolno w końcu znaleźliśmy się przed budynkiem szpitala. Chłodne powietrze sprawiło, że poczułam się naprawdę wolna i niezależna. Prawdę mówiąc nigdy nie czułam się tak dobrze. Zayn zaprowadził mnie do nieznanego mi samochodu.
- Nowe auto ?
- Spostrzegawcza jesteś - uśmiechnął się otwierając mi drzwi od strony pasażera
- Jak tym razem ma na imię ?
- Widzę, że humor się już poprawia, hmm ? - uśmiechnął się szeroko
- Wiesz, jak człowiek przez 2 miesiące jest w śpiączce to każdy promień słońca go cieszy, każdy najmniejszy szczegół. Od dziś jestem innym człowiekiem.
- Tylko nie zmieniaj się w taką Tracy, bo nie wytrzymam z tobą
- Pfff - pokazałam mu język. - Ja ci się zwierzam, a ty jak zwykle masz to gdzieś!
- Aaa rozumiem Mandy Evans od dziś pani "szczera do bólu i ani trochę wdzięczna swojemu rycerzowi"... Super
- Rycerzowi ? - zaśmiałam się
- Tak, właśnie tak. To takie śmieszne ? - dodał rozbawiony
- Bardzo
- Wracając do naprawdę ważnych spraw, Mandy....
- Mhm.Tak, tak już się uspokajam - zrobiłam głęboki wdech i wydech starając się zapanować nad moim śmiechem.  A to nie lada wyzwanie. Wyjrzałam przez okno i spostrzegłam zupełnie nieznaną mi ulicę. Czy ja już naprawdę straciłam pamięć ? To mnie coraz bardziej przeraża. Spuściłam wzrok. Nagle poczułam smutek i rozpacz. Ja..... ja nic nie pamiętam, kompletnie nic.
- Co się dzieje, kochanie ? - zapytał z troską Zayn wpatrzony jednym okiem we mnie, drugim w drogę
- Ja nic nie pamiętam Zayn. Nawet głupiej drogi do twojego domu.
- No tak......... Akurat tej drogi możesz nie kojarzyć.
- To znaczy ?
- To znaczy, że kupiłem nowy dom. Tamten źle będzie się nam kojarzył
- Kupiłeś nowy dom ?
- Kochanie będzie lepiej, gdy zamieszkamy w innym, jeszcze ładniejszym lepszym i bez rzeczy, przedmiotów, które przypominałyby nam o kłótniach, o twoim wypadku, kiedy to siedziałem sam i topiłem smutki w whiskey zastanawiając się, czy uda mi się być z tobą. Postanowiłem, że zaczniemy wszystko od nowa, w nowym domu.
- Ty chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać
- Suprise! - zaśmiał się
- Moje życie od pewnego czasu to są same niespodzianki
- Wyobraź sobie, że moje też od momentu, gdy w drzwiach mojej firmy pojawiła się pewna blond piękność
- Ja nie czuję się piękna.... Nie po tym wypadku - powiedziałam i spuściłam głowę
- Nie życzę sobie, żebyś mówiła przy mnie takie głupoty! - powiedział stanowczo i "szefowsko"
- Taka jest prawda! Czemu ciągle mnie chcesz ? Jestem okropna!
- Dla mnie jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie, słyszysz ?!
- Teraz tak mówisz... Przecież jest tyle piękniejszych kobiet ode mnie, opalonych, bez blizn i zdrowych.
- Kochanie Ty jesteś zdrowa.
- Słyszałeś, co lekarz powiedział : mogę mieć problemy z pamięcią do końca życia.
- Już moja w tym głowa, żebyś nie miała.
- Zayn, życie nie jest takie proste. Nie kupisz wszystkiego za pieniądze.
- Nie ? A prywatne kliniki ? A prawdziwi fachowcy ?? Kochanie nie gadaj głupstw i najlepiej zapomnij o tym, co mówił lekarz
- To chyba nie będzie takie trudne.....
- Ehhh - pokręcił głową i zjechał na pobocze. Wyłączył silnik, odpiął pasy i przysunął się bliżej mnie.-Spójrz na mnie. Mandy.... - objął mnie ramieniem. Nagle oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi prosto w oczy.- To teraz posłuchaj mnie :chcę być z tobą na zawsze, chcę móc się tobą opiekować, rozpieszczać na każdym kroku, śmiać się, kiedy ty się śmiejesz, pocieszać i ścierać każdą twoją łzę, chcę, żebyś zawsze była przy mnie i nigdy mnie nie zostawiała., bo najzwyczajniej w świecie cię kocham. Jesteś dla mnie wyjątkowa. Daj-chwycił moją dłoń i przyłożył ją do swojej piersi. - Bije tylko dla ciebie, tylko i wyłącznie dla ciebie i dla nikogo innego. - Wsłuchiwałam się w jego słowa i dokładnie analizowałam je w głowie nie mogąc uwierzyć w ich sens. On mnie kocha!!! Kocha mnie mimo wszystko. Czy to możliwe ? Czy dalej jestem w tym amoku i to wszystko mi się śni? Zayn nie czekając na moją reakcję musnął moje usta. Wtedy nic więcej się dla mnie nie liczyło. Tylko on i ja i nasza bliskość. To było niesamowite uczucie.
- Kocham cię - powiedziałam, gdy tylko przypomniałam sobie, jak się oddycha i mówi.
- I to jest najważniejsze - pocałował moją skroń. - Jedziemy ?
- Mhm...... Zayn ?
- Tak ? - zapytał zapinając swoje pasy.
- To było piękne. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to....
- Ode mnie usłyszysz ? - przerwał mi w trakcie mówienia
- Od kogokolwiek usłyszę. - uśmiechnął się pod nosem. Przez resztę drogi prawie wcale nie gadaliśmy. Ja byłam wciąż dość słaba, a Zayn nie chciał mnie męczyć pytaniami, za co byłam mu wdzięczna. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Obrzeże Londynu-nieźle Malik. Dom był cudowny. Ogromny budynek otynkowany na kremowo i z wielkimi oknami i równie dużym tarasem. Wokół piękny duży ogród, huśtawka..no tak to się nie zmieniło, altanka z grillem , ozdobiona doniczkami z różnorodnymi kwiatami. Tyle zdążyłam spostrzec siedząc w aucie. Byłam ciekawa, co zobaczę dalej. Zayn wysiadł z auta i otworzył moje drzwi.
- Chodź do mnie - rozchylił ramiona, w które niemal natychmiast wpadłam. Niespostrzeżenie Zayn wziął mnie na ręce.
- Zayn, ja umiem chodzić - zachichotałam
- Ależ oczywiście, że umiesz.... Problem w tym, że ja chcę cię mieć na rękach - odparł udając smutek.
- Zawsze musisz postawić na swoim ?
- Zawsze - uśmiechnął się, po czym jedną ręką otworzył białą furtkę wchodząc na teren posesji.- To co najpierw zobaczymy, hmm ?
- Ogród, zdecydowanie
- Co te wszystkie laski widzą w tych ogrodach - zaśmiał się i zaniósł mnie w wyznaczone miejsce.
- Postawisz mnie na nogach ?
- Aż tak ci źle ?
- Nie, tylko leżąc na okrągło w łóżku, człowiek tęskni za ruchem.
- No dobrze - postawił mnie i splótł nasze palce. Wolnym krokiem spacerowaliśmy po ogrodzie, który był niesamowity, nawet w marzeniach nie wyobrażałam sobie, że będę mieszkać w takiej willi, wokół której rosną piękne jabłonie, białe, różowe, bordowe magnolie. Co tu dużo mówić : po prostu raj. - I jak ci się podoba ? Tak nagle zamilkłaś. - sprawiał wrażenie rozbawionego
- Co ? Yyyyy ja jestem w raju teraz. - położyłam głowę na jego ramieniu. - Powiedz mi, jak to jest, że wszystko, co zrobisz tak strasznie mi się podoba i jest w moim stylu ?
- Boo mamy podobny styl, kochanie
- Na pewno....
- Chcesz zobaczyć w końcu nasz domek ?
- Mhm - znowu wziął mnie na ręce - Przez próg ? - zachichotałam
- A jak - wtórował mi. Otworzył drzwi..To co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ta kanapa w wersji mini :
Była przecudowna. Już od samego wejścia poczułam się jak księżniczka w swoim wymarzonym zamku.
- I jak wrażenia, pani architekt ? Jak to pani oceni ?
- Cudowne, Zayn tu jest nieziemsko. Masz gust, Malik. Postawisz mnie ? - zapytałam, a Zayn przewracając oczami spełnił moją prośbę. Natychmiast usiadłam na miękkim materiale, który od razu skupił całą moją uwagę. - Noo ja się stąd nie ruszam - powiedziałam zamykając oczy. 
- A może tak dalsze zwiedzanie Panno Evans, hmm ? - zapytał zmysłowo
- Chwila
- Teraz, chcę, żebyś w końcu zobaczyła najważniejsze miejsce w tym domu.
- Czytaj sypialnię ? 
- Ojj dużo będziemy czasu w niej spędzać, kochanie. - Na te słowa roześmiałam się głośno. 
- Noo tak, powinnam się była domyśleć. No dobrze, chodźmy. - wziął mnie za rękę i zaprowadził mnie do salonu. 
- Sypialnię zostawimy sobie na sam koniec - puścił mi oczko, na które nie zwróciłam uwagi, bo podziwiałam piękno tego miejsca. Salon połączony z jadalnią. Rewelacja. Poczułam tu taki spokój. Wyobrażałam już sobie nasze wspólnie spędzone wieczory, kiedy będziemy oglądać jakiś horror siedząc na tej kanapie wtuleni w siebie, albo romantyczna kolacja przy tym wielkim stole... Wielki stół... Po co mu taki duży ? Pewnie będą odwiedzać go różni biznesmeni, rodzina. Tak, pewnie dlatego. 
- Tam - wskazał ręką mamy kuchnię
- Też biała ? - uśmiechnęłam się
- Tak, a wiesz czemu ?
- Bo biel symbolizuje pewnego rodzaju odnowienie, odrodzenie ?
- Ale mam mądrą dziewczynę - pocałował mnie w skroń. - Biel to też w sumie nadzieja, piękno i najważniejsze : symbolizuje przede wszystkim zwycięstwo. - Nie spodziewałam się, że Zayn jest taki inteligentny i jednocześnie uroczy. Podziwiam go za to, jakim jest idealnym, perfekcyjnym mężczyzną. Rozczula mnie coraz bardziej
- To co ? Kuchnia ? - pokiwałam twierdząco głową i ujrzałam to :
Jedyne słowo, które przychodziło mi na myśl to niesamowite. Zdecydowanie jest to najjaśniejsze pomieszczenie w domu, czyli tak jak powinno być. Zayn jak widać zna się na tym, jak mało kto.
- Mamy jeszcze mnóstwo pokojów do obejrzenia, ale...... 
- Ale przejdziemy do sypialni, tak ? - przerwałam mu w połowie zdania 
- Czytasz w moich myślach. Zamknij oczy i wskakuj na plecy
- Co ? Zayn serio ?
- Nie zrzędź tylko wskakuj - powiedział bardziej stanowczo z cwaniackim uśmieszkiem.
- Ehh 
Dosłownie pędem wbiegł po schodach i otworzył ogromne mahoniowe drzwi, które odsłoniły to :
- Suprise!!!! Nie ukrywam, że na niej najbardziej mi zależało. I jak wrażenia ?
- Nie wiem, co powiedzieć. Nawet nie marzyłam o takiej. Naprawdę jest piękna. 
- Cieszę się, że ci się podoba. - Nagle rzucił mnie na łóżko i przygniótł ciężarem swojego ciała.
- Ahh no tak, na to nie jestem za słaba, prawda ? - rzuciłam z ironią
- Nie, na to nie - zaśmiał się i złożył na moich ustach buziaka. - Materac też wygodny- poruszył zabawnie brwiami, na co po raz kolejny wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. 
- Kocham cię - dodałam mierzwiąc jego czuprynę.
- Ja ciebie jeszcze bardziej - szepnął zmysłowo i zaczął pieścić moją szyję pocałunkami,które utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem we właściwym miejscu i z właściwym mężczyzną. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! :D
Jeju , strasznie długo mnie tu nie było, za co naprawdę bardzo was przepraszam, ale szkoła, nadchodzące egzaminy pochłaniają mi każdą chwilę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :** 
Czekam na wasze opinie co do tej części :D 
3 GIMNAZJUM - niech moc będzie z nami :D 

sobota, 4 kwietnia 2015

Imagin Zayn cz.7



Próbowałam nie myśleć o tym wszystkim. Chciałam zapomnieć, więc oddałam się pracy. Nagle drzwi uchyliły się i stanął w nich Zayn.
- Ten projekt jest do kitu! - rzucił teczką o blat mojego biurka. - Spojrzałam na niego pytająco.
- Możliwe....
- Co to znaczy możliwe?!
- Bo to nie jest mój projekt!
- Jak to nie twój ?!
- Zrób porządek w papierach! Jeszcze nie oddałam swojego! - Spojrzał na mnie i spuścił głowę. Wpadka.... tak chce się bawić?! To proszę bardzo. Ta praca jest dla mnie najważniejsza!!
- W takim razie chcę go w tej chwili zobaczyć! - szybko zmienił tor rozmowy, by zatuszować swoją nieporadność.
- Proszę! - rzuciłam w nim teczką. Wiem, nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Ostatni raz tak zrobiłaś! - warknął i odwrócił się do mnie tyłem uważnie przyglądając się moim rysunkom. Siedziałam w milczeniu i czekałam na jego opinię. Wiedziałam, że mój projekt jest ok, ale byłam pewna, że na pewno go nie pochwali. W końcu mnie nienawidzi! -Czego dotyczy ten projekt ? - powiedział nieco łagodniej.
- Hala sportowa. - mruknęłam obojętnie. Spojrzałam na niego.... Siedział teraz odwrócony w moją stronę. Cały swój bystry wzrok skupiał na projekcie. Wyglądał tak seksownie. Stale przygryzał dolną wargę. Zawsze robił tak, gdy był skupiony. Zmienił trochę swój wygląd. Jego włosy nie są już tak długie jak przedtem. Teraz wygląda jeszcze bardziej przystojnie. Tak męsko i jednocześnie tak słodko. Mandy!!!!! Ugh!!!!-odezwała się moja podświadomość
- Może być! - odparł po chwili.
- Może być?!-poczułam narastającą złość
- Jest ok, Mandy.
- Tylko tyle?!
- Nie rozumiem
- Dawniej to godzinami gadałeś na temat projektów, a teraz jest ok?!
- Tak, mówię ci, że jest ok!!!!- lekko podniósł głos
- Dzięki -mruknęłam - To wszystko?!
- Tak, zabieram go, by klienci mogli zobaczyć. - dodał i zniknął za drzwiami. Próbowałam uspokoić moje biedne serce, które w tym momencie zostało skazane na tyle stresów. Dochodziła godzina 13-czas lunchu. Leniwie zeszłam na dół do bufetu i ledwie przekroczyłam jego próg miałam ochotę wyjść. Stało się to, czego obawiałam się najbardziej... Zayn pozwala Tracy na flirt. W całym pomieszczeniu słychać było te ich śmieszki. On to robi specjalnie! Byłam tego pewna. Mści się na mnie za coś, czego tak naprawdę nie zrobiłam. Starałam się iść pewnie do stolika położonego najdalej od nich. Niestety nie było dane mi zjeść w spokoju.
- Mandy przysiądź się do nas! - doszedł mnie skrzeczący głos Tracy. Ehh ta ropucha robi to specjalnie.
- Nie, dziękuję! - wysyczałam mało kulturalnie
- Ojj ktoś tu jest nie w sosie...... Zayn pozwolisz na to, by tak się zachowywała twoja pracownica ? -Świetnie, jeszcze mówi mu po imieniu!!!!!!
- Daj spokój Trac - Powiedział spokojnie. " Trac"!!!! Mówił do niej zdrobniale?! Nie, to nie może być prawda.
- Ahh no dobrze.... Słuchaj, może wyszlibyśmy gdzieś wieczorkiem, hmm ? - błagam powiedz nie!
- Bardzo chętnie - uśmiechnął się i od razu spojrzał w moją stronę
- Bawcie się dobrze!!! - wrzasnęłam i wybiegłam z bufetu. Tego było już za wiele! Nie wytrzymam w tej firmie ani chwili dłużej! Zależało mi na niej, ale nie takim kosztem!!!!!! Muszę stąd wyjechać, bo inaczej wywiozą mnie w kaftanie bezpieczeństwa, a tego mi tylko brakuje! Tego dnia wybiegłam z firmy godzinę wcześniej, trudno. Musiałam odpocząć i pomyśleć po raz kolejny o moim popieprzonym życiu.
* Tydzień później*
Wzięłam urlop i notorycznie szukam nowej pracy. Los się do mnie uśmiechnął. Firma FultonCorporation jest zainteresowana moimi pomysłami.  Przemyślałam to na spokojnie i podjęłam decyzję : składam wypowiedzenie i wyjeżdżam na stałe do Paryża.  Postanowiłam pójść do Zayna i go o tym poinformować.
- Proszę! - usłyszałam jego głos, na który moje serce momentalnie przyspieszyło bicie.
- Mogę ?
- To coś ważnego ?
- Tak!
- To wejdź - wskazał na miejsce naprzeciw siebie, które zajęłam.
- Zwalniam się
- Co ? - wytrzeszczył oczy ze zdziwienia
- To, co słyszałeś!
- Ale jak ?
- Dostałam ciekawszą ofertę. Wyjeżdżam do Francji
- Gdzie ? - był w szoku. W jego oczach dostrzegłam smutek, żal i gorycz. Wtedy pomyślałam, że może on jeszcze coś do mnie czuje, że może uda nam się posklejać jakoś nasz związek....... On był dla mnie tym jedynym. Wiedziałam, że już nigdy nie będę w stanie pokochać innego mężczyzny. Wystarczyło jedno jego słowo, a zostałabym i najchętniej nie wychodziła z jego ramion. On jednak milczał. Gwałtownie wstał i odwrócił się w stronę okna. Odpalił papierosa. Dym unosił się w całym pomieszczeniu, a mnie dopadł nieprzyjemny zapach. Patrzyłam uważnie na każdy jego ruch. Jak przybliża papierosa do ust, zaciąga się, wypuszcza dym i rozkoszuje się tą przyjemnością. Patrząc na niego przypomniały mi się te wszystkie cudowne chwile, które z nim przeżyłam. Tak bardzo pragnęłam poczuć smak jego ust. Nawet jeśli smakowały nikotyną, która zawsze odtrącała mnie od ludzi u niego była czymś, za czym tęsknie najbardziej.-Nie możesz - dodał po chwili
- Słucham?
- Nie możesz - rzucił papierosa do popielniczki i podszedł do mnie
- Nic mnie tu nie trzyma!
- Jak to nie ?!
- Zayn ja podjęłam decyzję.
- Nie możesz, nie możesz, słyszysz!!!! - obrócił mój fotel przodem i pochylił się nade mną
- Przecież i tak jest ci wszystko jedno!- odwróciłam wzrok
- Tak myślisz ?!
- A Tracy?! Jak mogłeś!!!!!
- Ona dla mnie nic nie znaczy!!!!
- Tak ?!
- To ty mnie zdradziłaś!!!
-Nie!!! Nigdy bym cię nie zdradziła!!!! Bo cię kocham idioto! - wybiegłam z jego gabinetu. Nawet mnie nie gonił. To było jednoznaczne : pozwala mi odejść. Definitywny koniec.
Ze łzami w oczach pakowałam wszystkie swoje rzeczy. Nie pracowałam tam zbyt długo, więc spokojnie zmieściłam się w jednym pudle. Zeszłam na dół pożegnać się z Emmą
- Ojj kochanie - przytuliła mnie do siebie, a ja po raz kolejny wybuchłam płaczem.- Cii, nie płacz, zaczniesz wszystko od nowa, ciichutko - pocałowała mnie w czubek głowy
- Będę za tobą tęsknić - dodałam biorąc od niej chusteczkę
- Ja też, aniołku i chyba nie tylko ja.....
- Nie Emmo, to koniec nas.... Nas już nie ma - dodałam z żalem
- W takim razie trzymam kciuki, żebyś znalazła prawdziwą miłość. Wiesz Paryż.... miasto miłości.
- Nie, bo moje serce należy do Zayna
- Głupoty opowiadasz! Zapomnij o nim i weź się w garść, hmm ? Kiedy masz samolot ?
- Pojutrze.
- No to szczęścia Mandy - pocałowała mnie w policzek i przytuliła, po czym rozstałyśmy się. Ehhh będę tęsknić i to bardzo......

W mieszkaniu również nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Patrzyłam bezcelowo na spakowane walizki i zastanawiałam się po co mi to było. Przed czym ja uciekam ? Przed Zaynem ? Czy raczej przed samą sobą? Gdzieś tam w głębi łudziłam się, że Zayn mnie zatrzyma, ale trzeba było myśleć realnie : sprzedałam mieszkanie, nie mam pracy, nic mnie tu nie trzyma. Czas na nowe życie. Bez niego!
Siedziałam i wpatrywałam się w nasze wspólne zdjęcia na moim telefonie. Nie mogłam uwierzyć, że to szczęście zostało zburzone przez kolesia, którego uznawałam za przyjaciela. To wszystko jego wina! Mieliśmy z Zaynem tyle planów.... To nie fair, ja.... Ehh czemu mnie nie zatrzymał?Czemu wtedy mnie nie pocałował? Czułam, że chwila, kiedy byliśmy u niego w gabinecie była elektryzująca. Ewidentnie czuć było chemię. Wystarczył tylko jego dotyk, tylko to, bym mogła być szczęśliwa. Boże, tak strasznie mi go brakuje, wszędzie widzę jego twarz. Czy to jest obsesja ? Najwyraźniej tak.  Nagle usłyszałam gwałtowne pukanie do drzwi. Otworzyłam i poczułam jak ktoś po prostu się na mnie rzuca. Zayn.... Tak to on. Poznam go nawet w egipskich ciemnościach. Położył swoje duże dłonie na mojej talii i gwałtownie wpił się w moje usta.  . Nasze języki toczyły spór o dominację, jednak to Malik wygrywał tę bitwę. Pozwoliłam mu.  Bez wahania  położyłam  dłoń  na jego karku i  przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Najbliżej, jak było to możliwe.Po chwili wplotłam ręce w jego włosy, pociągając za nie lekko, tęskniłam za tym. Nie wiem, ile tak staliśmy w jednym miejscu. Obydwoje bardzo tęskniliśmy za swoją obecnością.
- Nie możesz mi tego zrobić - szepnął łapiąc oddech. - Nigdzie cię nie puszczę! - dodał po czym zaczął całować moje usta,następnie podbródek,potem przeszedł do szyi.
- Zayn - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. - Zayn ! - powiedziałam bardziej stanowczo, na co Malik odsunął się ode mnie i patrzył na mnie ze spuszczoną głową. Kłóciłam się sama ze sobą. Mój rozum niemalże kazał mi wyjechać i zapomnieć, natomiast serce się z nim nie zgadzało. Zawsze słucham rozumu. Tak, rozsądek przede wszystkim! - Ja już podjęłam decyzję- szepnęłam. - Tak będzie lepiej.
- Dla kogo ?! Dla ciebie ?!
- Tak ! Nie pasujemy do siebie, Zayn. Jesteśmy z zupełnie innych światów.
- Kiedyś to ci nie przeszkadzało
- Ale ty mi nie ufasz!!! Nie zbudujemy niczego bez zaufania! Nie uwierzyłeś mi, nie dałeś wyjaśnić, tylko uganiałeś się za Tracy!
- I to był mój największy błąd, ale między nami do niczego nie doszło!
- Tracy twierdziła inaczej!
- Mandy przysięgam.- chwycił mnie za łokieć i zmusił, bym na niego spojrzała. Znowu to robił! Czarował mnie tymi swoimi pięknymi oczkami i myśli, że jedno spojrzenie od razu mnie przekona.... W pewnym sensie miał rację....
- W porządku. To nic nie zmienia!
- Ale ty nie możesz. - w jego oczach dostrzegłam łzy. Zmusiłam Zayna do łez ? Do płaczu? Ja ? Byłam zszokowana. Padł na  kolana i objął rękami moje biodra.
- Zayn puść mnie. - próbowałam uwolnić się od jego uścisku. Daremnie.
- Nie pozwolę ci, słyszysz ?!
- Ty nie masz na to wpływu!
- Kocham cię! Kocham cię!!!!!!! - krzyknął
- Głośniej! -prychnęłam
- Mandy błagam
- Wyjdź. - powiedziałam tłumiąc szloch. Musiałam, po prostu musiałam to zrobić. -Nasz związek nie ma przyszłości.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo taka jest prawda! Zrozum to w końcu Zayn!
- I to twoja ostateczna decyzja ? - uwolnił uścisk i stanął naprzeciw mnie.
- Tak, Zayn - odparłam udając spokój
- Czyli koniec ? Po prostu wymażesz mnie z pamięci, tak ?! Po tym wszystkim ?!- jego rozgoryczenie sięgało zenitu.
- Tak - tłumiłam w sobie szloch
- Super! - wrzasnął i wyszedł trzaskając drzwiami. Wyszedł...... i nie wróci.... Czemu tak postąpiłam ? Ahh no tak, bo zawsze słucham rozsądku. Tylko co z tego, jak moje serce teraz krwawi i jest rozbite na milion części, których nie uda mi się poskładać. Cała ja... Mandy Evans proszę państwa! Czy istnieje na świecie osoba głupsza ode mnie ?! Byłam wściekła. Na tyle wściekła, że nawet nie wiedziałam, na kogo bardziej : na siebie, czy Zayna. Nie mogłam wyrzucić z siebie wewnętrznego głosu, który stale podpowiadał, bym tu została. Nie mogę tego zrobić.... Mleko się wylało, musztarda po obiedzie : wyjeżdżam za nowym życiem do Francji! Tak! - z tym przekonaniem udałam się do krainy Morfeusza, który przywitał mnie niezbyt przychylnie.
Obudziłam się około piątej cała zalana potem. Kolejny koszmar - na przypomnienie go od razu nachodzi mnie strach : Wylatuję do Francji, jestem na lotnisku, przechodzę przez odprawę, wsiadam do samolotu. Pilot go uruchamia ii nagle.... awaria : w tle słychać wrzaski, płacz dzieci. Cały samolot ogarnęła panika i strach. Wszyscy modlą się, by udało im się przeżyć. Nagle widzę dym, pilot uspokaja wszystkich pasażerów mówiąc: to tylko drobna awaria. Potem nie pamiętam nic, kompletnie nic...... Nagle spostrzegłam, że jestem w jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Rozejrzałam się: kroplówka, biała pościel i czyjaś dłoń, która kurczowo trzyma moją.... Zayn..... Zaraz zaraz! Czyli to stało się naprawdę ? Dotarło do mnie, że jestem w szpitalu, to niemożliwe! Ja kompletnie nic nie pamiętam. Spojrzałam dyskretnie w stronę Zayna, który oparty o oparcie krzesła spał niespokojnie oddychając. Co się tu dzieje ?! Co ja tu robię i co ważniejsze : co on tu robi ? Po tym wszystkim. Poczułam straszny ból w okolicy brzucha. Odchyliłam lekko kołdrę i spostrzegłam na nim drobną bliznę. Blizna ? Boże, ile ja tutaj jestem ? Szereg myśli i pytań zawitało do mojej obolałej głowy. Co się tu dzieje ? Nie chcący ruszyłam dłonią, którą trzymał Zayn, co sprawiło, że momentalnie otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Mandy ?
- Co się ze mną dzieje ? Co ja tu robię ? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Twój samolot miał awarię, w trakcie lotu zaczął płonąć. Szybko wylądował i rozpoczęto akcje ratownicze. Przez dłuższy czas ratownicy nie mogli cię znaleźć. Na szczęście udało im się wynieść cię z niego żywą, ale nieprzytomną. - Łzy zaczęły spływać po jego policzkach. - Od dwóch miesięcy byłaś w śpiączce, a twój stan był na tyle poważny, że lekarze dawali ci marne szanse na prawidłowe funkcjonowanie.
- Jestem tutaj dwa miesiące ? - Nie mogłam uwierzyć
- Mhm
- Ta blizna.... to po oparzeniu, prawda ? - lekko odchyliłam kołdrę ukazując ok 8-centymetrową bliznę.
- Tak, miałaś na sobie top, który odsłaniał ci brzuch, pamiętasz ?
- Ja kompletnie nic nie pamiętam. Myślałam, że to był sen.
- Tak, to normalne. Lekarz mówi, że  szok powoduje drobną utratę pamięci.- pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Byłeś przy mnie cały czas ? - zapytałam spoglądając na niego
- Nie pozwoliłbym ci odejść. Walczyliśmy razem - ścisnął mocniej moją dłoń,a po moich policzkach popłynęły łzy. - On.... on walczył o mnie, o moje bezpieczeństwo, nie zostawił mnie, pomimo mojego odejścia. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Swoim zachowaniem udowodnił mi, jak bardzo mnie kocha. Wiedziałam, że mówi prawdę. Widać było u niego rozpacz, zmęczenie, no i brak snu dawał się we znaki. To już nie był ten wymuziany próżny mężczyzna z ogromnym ego. Stał się troskliwym, opiekuńczym chłopakiem, który zajął się mną, jak najlepiej mógł. Spojrzałam na ścianę, gdzie widniało logo szpitala. To szpital prywatny. Leczyli mnie pewnie najlepsi lekarze w Londynie dzięki niemu. Nie zasługuję na niego. - Aniołku nie płacz, proszę cię - musnął dłonią mój policzek. - Nie do twarzy ci ze łzami - wytarł je delikatnie i dostrzegłam u niego lekki uśmiech.
- Nie zasługuję na ciebie, Zayn - dodałam ze łzami w oczach.
- To ja nie zasługuję na ciebie. I powiem ci jedno : teraz, kiedy cię odzyskałem nie odpuszczę, słyszysz?
- Naprawdę mnie chcesz ?
- Naprawdę się o to pytasz ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem okropna - przejechałam dłonią po okropnej bliźnie. Nienawidziłam jej.
- Kochanie, jesteś najpiękniejsza na świecie - wstał i również dotknął blizny, tyle, że ustami. Składał na niej drobne pocałunki, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wtedy zaprzestał wykonywanej czynności i przytulił mnie mocno. Czułam się bezpiecznie, jak nigdy.
- Nie no, prawdziwy medyczny cud! - usłyszałam nieznajomy głos, który jak się okazało należał do lekarza.
- Mówiłem Ci - powiedział z tryumfem Zayn
- Jak się czujesz, Mandy ? - zapytał siadając na skraju łóżka
- Już dobrze- spojrzałam na Zayna
- Mąż walczył o panią niczym Zawisza Czarny - zaśmiał się
- To nie jest mój mąż - sprostowałam
- Nie ? To bardzo przepraszam. Ale Zayn był przy tobie cały czas. Ani na krok cię nie opuścił. Nie słuchał ani mnie, ani rodziców tylko czuwał tu dniami i nocami. Warto było.
- Niczego nie żałuję - powiedział Zayn składając pocałunek na moim czole-Brian, chciałbym zabrać Mandy do domu. Kiedy to będzie możliwe ?
- Zrobimy szereg badań,by sprawdzić, czy w organizmie nie ma niepokojących zmian, a potem myślę, że nie będzie problemu. Pod warunkiem, że zapewnisz jej opiekę.
- Ok
- A co do tego, nie mam żadnych wątpliwości - uśmiechnął się serdecznie. - Prawdziwy skarb. Aaaaa, Mandy wracając : pamiętasz cokolwiek z tamtego feralnego dnia ?
- Ymmm nie, tylko miałam sen, który to tak jakby przedstawiał
- Mhm, rozumiem. Pozostałe rzeczy pamiętasz, tak ?
- Tak, tak
- To świetnie. Wyjdziesz z tego. - puścił mi oczko.
- Gdy Zayn będzie przy mnie... - spojrzałam na niego, a on obdarował mnie najpiękniejszym swoim uśmiechem, a lekarz pokiwał głową z uśmiechem i zostawił nas samych. No tak.... teraz nadszedł czas na tę najważniejszą rozmowę.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! :D Dodaję nieco spóźnioną część imagina, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie :*
Czekam na wasze opinie! :D Uwierzcie mi, że każdy komentarz niezmiernie motywuje. Chciałabym dodać kolejną część jutro bądź w poniedziałek, ale to zależy od was i od waszych komentarzy. :D
WESOŁEGO ALLELUJA ! <3

Jade :*