piątek, 25 września 2015

Imagin Zayn cz.21


*  3 lata później*
*Perspektywa Mandy *

"Samantha Green i Liam Payne mają zaszczyt zaprosić Sz. P. Mandy Evans wraz z partnerem Jackiem Hope'm na uroczyste przyjecie Sakramentu Małżeństwa, które odbędzie się 16 lipca 2016 roku o godzinie 13 w Kościele pw. Matki Bożej Matki Kościoła w Londynie.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma."

Trzymałam w dłoni zaproszenie na ślub uważnie wczytując się w jego treść. Moja Sam... nareszcie znalazła swoją drugą połówkę, a ja nie mogę posiąść się z radości widząc ją tak szczęśliwą i zakochaną. Wiedziałam, że prędzej czy później staną na ślubnym kobiercu.

Ostatnie lata mojego życia był szeregiem zmian. 
Po pierwsze mieszkam z Jackiem i naprawdę dobrze się ze sobą dogadujemy. Oświadczył mi się kilka miesięcy temu i wspólnie planujemy przyszłość. Niestety Jack coraz więcej czasu spędza w klinice sprawiając, że czuję się samotna i opuszczona, ale to uczucie od razu znika, gdy widzę jego przepraszający wyraz twarzy i miękkie pocałunki składane na moich ustach. Z dnia na dzień kochałam go coraz mocniej, ale on również z dnia na dzień poświęcał mi coraz mniej czasu... ale rozumiałam to. Z każdym rokiem pacjentów ma coraz więcej ze względu na to, że kobiety chcą wyglądać wiecznie młodo i co chwila coś w sobie poprawiają. Taka praca, pozostało mi się z tym pogodzić. Mój narzeczony jest pracoholikiem, jednocześnie wiem, że jeden mój telefon i on już jest przy mnie. Miło jest mieć osobę, na której zawsze można polegać, więc pod tym względem jestem niesamowitą szczęściarą.
Zayn.... nie utrzymuję z nim kontaktu, ale z tego, co mi wiadomo miał jakieś przelotne, nic nie znaczące dla niego romanse i chyba jest sam.
Z kolei miłość Sam i Liama rozkwitała na moich oczach, toteż bardzo się wzruszyłam, gdy poprosili mnie, abym to właśnie ja była ich świadkiem.... Pomijając fakt, że Zayn jest tym drugim świadkiem stwierdziłam, że nie zawiodę przyjaciółki i będę ją wspierać w tak ważnym dla niej dniu. Specjalnie wzięłam sobie wolne na 2 tygodnie i przyleciałam do Londynu. Jack miał jeszcze kilka operacji do przeprowadzenia, ale obiecał mi, że niebawem do mnie dołączy. Wychodząc z samolotu nie mogłam uwierzyć, że tu jestem. Londyn... moje miasto, które opuściłam na tak długi czas i do którego zapewne nie wrócę, jednak mam do niego pewnego rodzaju sentyment i naprawdę cieszył mnie fakt ponownego odwiedzenia po latach moich ulubionych miejsc w tym pięknym i cudownym mieście.
Na lotnisku niemalże od razu zobaczyłam przyszłą parę młodą, która czekała na mnie cierpliwie tuż przy taśmociągach. Podbiegłam do nich zupełnie nie zwracając uwagi na swoje bagaże i dosłownie rzuciłam się Sam na szyję
- Mandy nareszcie! - pisnęła do mojego ucha przytulając mnie mocniej - Jak mogłaś zostawić mnie na tak długo , co ? Gwarantuję ci, że stąd już nie wyjedziesz, słyszysz ?
- Wyjadę skarbie, teraz mam nowe życie - uśmiechnęłam się patrząc na Liama, który lekko spuścił wzrok.
- No tak... przystojny pan doktorek - zachichotała- noo powiem ci, że niezłe z niego ciasteczko
 - Sam, ja tu jestem! - powiedział nieco obrażony Liam
- Naprawdę, a może byś się przywitał ze świadkową, co ?
- Jak tylko ją puścisz ... - zachichotał, na co szatynka przekręciła oczami i wypuściła mnie z objęć, bym po chwili mogła znaleźć się w ramionach Liama
- Jak tam Zayn ? - szepnęłam tak cicho, by tylko Liam to słyszał. Chłopak spiął się delikatnie i posłał mi blady uśmiech
- Jest ok. - odpowiedział krótko, po czym szybko zmienił temat - Kiedy Jack do ciebie dołączy ?
- Prawdopodobnie przyjedzie na samą uroczystość, aa no i kazał wam przekazać podziękowania za pamięć
- Ależ proszę , pragnę poznać go bliżej... - zachichotała Sam, na co Liam przewrócił tylko oczami.
- Jak to dobrze, że bierzesz ślub, skarbie.....
- Ojj bardzo dobrze zazdrośniku - pocałowała go w policzek, a ja uśmiechnęłam się szeroko widząc tę słodką scenką
- Dobra, skończ, bo Mandy pewnie jest zmęczona - powiedział Li odbierając moje bagaże
- Dzięki, tak szczerze to jestem wykończona
- Ale mam nadzieję, że jesteś przygotowana na bezsenną noc, bo babskie ploty nie mają końca - zaśmiał się Liam, za co dostał kuksańca w bok od Sam
- No co ?
- Wiesz Sam, trochę racji, to on ma - zaśmiałam się tuląc mocno przyjaciółkę
-Dobra, może i jestem gadułą, ale ty też do milczących nie należysz
- A kto powiedział, że należę ?
- Czyli przygotowana na nocne pogaduchy ?
-Ależ oczywiście - zaśmiałam się, po czym wsiadłyśmy do auta Liama


-Dziękuję ci, że jednak przyjechałaś. Tak szczerze to myślałam, że...
- Nie opuszczę ślubu swojej siostry tylko dlatego, że Zayn jest na niego zaproszony. Wyluzuj Sam - wzruszyłam ramionami zmieniając pozycję z siedzącej na leżącą. Leżałyśmy na łóżku od jakiś 3 godzin i stale gadałyśmy o Zaynie, a ja miałam już tego serdecznie dość.
- Ale wiesz... Zayn wygląda teraz nieco inaczej... i jest jeszcze przystojniejszy, taki męski... trochę przypakował, skrócił włosy i ma coraz więcej nowych tatuaży, które ewidentnie nawiązują do waszego związku
- Przestań - przewróciłam oczami
- Poważnie, a z resztą... pewnie sama zobaczysz.
- Nie zamierzam się nim w ogóle przejmować. To już przeszłość.
- No nie wiem.... serce nie sługa
- Dobra... szczerze ? Miałam ci tego nie mówić, żeby nie zapeszać, ale... - wyciągnęłam z kieszeni diamentowy pierścionek, na co Sam rozdziawiła szeroko buzię - Jack mi się oświadczył i zamierzamy w niedalekiej przyszłości się pobrać. Sama rozumiesz... w moim życiu nie ma miejsca dla Zayna. Wyleczyłam się z tej chorej miłości
- Prawdziwa miłość nie przemija
- Jak widać prawdziwa miłość jest między mną a Jackiem
- Skarbie dobrze wiesz, że kibicuję ci z całego serca, ale po prostu cię ostrzegam. Nie chcę, żebyś znowu przeżywała to, co kilka lat temu. Pragnę twojego szczęścia
- Wiem Sam, ale... ja nie chcę już o tym rozmawiać. Lepiej pokaż mi suknię - zachichotałam przewracając się na plecy
- Nie ma mowy
- Czemu ?
- Żeby nie zapeszać
- Ale ja nie jestem panem młodym. Noo pokaż... - zachęcałam ją wiedząc, że i tak mi pokaże
- Ochh no dobrze - pokazała mi długą białą suknię
- Ale ubierz się w nią
- Nie, noo nie chcę mi się - przymierzyła ją do siebie. - Co sądzisz ?
 -Zdecydowanie będziesz najpiękniejszą panną młodą
- Tak myślisz ?
- Oczywiście, skarbie - uśmiechnęłam się
- Dzięki... ale zdajesz sobie sprawę z tego, że jeszcze czekają nas wspólne zakupy ? - poruszała zabawnie brwiami
- Ależ oczywiście, bardzo chętnie
- Jak za dobrych czasów
- Ojj tak, tak - usłyszałyśmy dźwięk mojego telefonu. - Jack, odbiorę, ok ?
- Jasne
Wyszłam z sypialni Sam i wyszłam na taras, bym mogła spokojnie pogadać z narzeczonym.
- Jak tam skarbie ? Już na miejscu ? - usłyszałam jego cudowny głos, który był miodem na moje serce.
- Tak, tak, niedawno dojechałam na miejsce, teraz nie możemy się nagadać z Sam - zaśmiałam się
- To może ci przeszkadzam ? Ale musisz mi wybaczyć... jestem taki samotny i tak mocno tęsknię... - powiedział  udając płaczliwy ton.
- Zawsze możesz do mnie dołączyć, ja też tęsknię kotek. - powiedziałam przygryzając dolną wargę przypominając sobie, jak bardzo działa to na Jacka.. uwielbiałam go w ten sposób doprowadzać do obłędu.
- Mam mnóstwo pracy i chyba jej nie uniknę, nie ma co
- Nie możesz załatwić sobie jakiegoś zastępstwa ?
- Kochanie gdyby to było tylko możliwe, nie wahałbym się ani sekundy i byłbym już  z tobą
- Noo wiem, ale brakuje mi ciebie
- Ale pamiętasz, że cię kocham ?
- To przyjedź, proooooooszę
- Zrobię, co w mojej mocy
- To dla mnie ważne, Jacki
- Wiem, dlatego na pewno przyjadę, hmm ?
- Dobrze, dobrze... wierzę ci na słowo.
- I tak trzymaj. - zaśmiał się, a ja w tymże momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Byłam niemalże pewna, że Sam jest tak wścibska i zwyczajnie mnie podsłuchuje, ale gdy tylko się odwróciłam przekonałam się jak bardzo się myliłam.
- Yyy Jack ja już będę kończyć
- Jasne, potem się zdzwonimy, księżniczko
- Kocham cię
- papa, ja ciebie też kotku. - rozłączyłam się i wstrzymałam oddech. Nie byłam gotowa na to spotkanie, nie teraz.....
*Perspektywa Zayna *
Nie miałem pojęcia, że Mandy już jest w Londynie. Prawdę mówiąc łudziłem się, że może jednak przyjedzie nieco wcześniej i co ważniejsze bez... NIEGO. Jak widać los mi sprzyja. Nie mogłem uwierzyć w to, co ujrzałem. Stała na tarasie i ochoczo z kimś rozmawiała... jej uśmiech rozświetlał jej delikatną i piękną twarz, co w połączeniu z promieniami zachodzącego słońca dało niezwykle piękny krajobraz. Minęły 3 lata... 3 pieprzone lata, w których wmawiałem sobie, że nic do niej nie czuję, że nie kocham jej,ale wtedy myślę sobie : cholera, gościu !! Jesteś zazdrosny o Jacka i każdego innego faceta obecnego w jej życiu, myślę o niej w każdej chwili i brakuje mi jej głosu.... Jak śmie twierdzić, że jej nie kocham ? To oczywiste jak 2+2. Jak tylko ją zobaczyłem moje serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Poczułem ogromny ból pomieszany z niesamowitą euforią. Z jednej strony smuciłem się, bo ona.... ona nie jest i nigdy już nie będzie moja, jednak z drugiej cieszyłem się, że w końcu mogę spojrzeć w jej duże brązowe oczy i podziwiać każdy fragment jej ciała... nawet jeśli jest zasłonięty przez obcisłe jasne jeansy i opięty biały top. Nawet w takim zwyczajnym, codziennym stroju wyglądała lepiej niż najpiękniejsza modelka z najlepszych magazynów. Wyglądała niesamowicie.
Nie wahając się dłużej niż 10 sekund niemal od razu podszedłem bliżej i zauważyłem, jak jej drobne ciało powoli zaczyna się spinać. Powoli się odwróciła i gdy zobaczyła, że stoję za nią w odległości kilku metrów zamarła. Szybko skończyła rozmowę i schowała telefon do tylnej kieszeni jeansów.
- Hej Zayn - powiedziała swoim aksamitnym głosem,co było muzyką dla moich uszu. Spojrzałem na nią. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech, ale po jej oczach poznałem,że wcale nie chciała mnie widzieć. Znałem ją na tyle dobrze, że umiałem czytać z niej niczym z otwartej księgi.
- Miło cię znów widzieć, Mandy - uśmiechnąłem się nieśmiało na co spuściła wzrok. Chwilę milczeliśmy co chwila zerkając na siebie ukradkiem.
- Zmieniłeś się - szepnęła patrząc gdzieś w bok
- Życie mnie zmieniło.... za to ty prawie wcale.. Piękna jak zawsze. - powoli odzyskiwałem pewność siebie
- Przestań... - odparła nieśmiało
- A po co mam kłamać ? Jack to szczęściarz
- Zayn proszę...
- Przepraszam
-Ułożyłeś sobie życie ? - wiedziałem, że to pytanie kiedyś nastąpi...Podrapałem się nerwowo po karku
- Jakoś się żyję... - odparłem wymijająco
- Jakoś ?
- Ciężko jest ułożyć sobie życie i poznać kogoś nowego, gdy nie ma się serca. - spuściłem wzrok, na co Mandy lekko przybliżyła się do mnie, ale zatrzymała się gwałtownie jakby sama nie była pewna tego, co robi.
- Nie masz nikogo ?
- Naprawdę cię to obchodzi ?
- Zayn....
- Chcesz usłyszeć, że nadal nie mogę sobie poradzić ze swoim życiem bez ciebie, że ciągle o tobie myślę i nie potrafię wybaczyć sobie tego, co ci zrobiłem, że oddałem swoje serce właśnie tobie,że nie potrafię zapomnieć tego, co było między nami, że żadna kobieta nie działa na mnie w ten sam sposób jak ty, że każda randka kończyła się fiaskiem i płaczem tych kobiet, które po prostu olewałem ! Tak, Mandy, właśnie tak wygląda moje życie bez ciebie. W pełni zasłużone z resztą.  - Spojrzała na mnie z bólem. - Kocham cię i kompletnie sobie z tym nie radzę - dodałem czując, jak palące łzy napływają do moich oczu, Spuściłem głowę, nie chciałem, by była świadkiem mojej słabości.. niestety Mandy pewne rzeczy już wiedziała.
- Zayn proszę cię.... - zdecydowała się do mnie podejść, czułem jej ciepło, gdy wtuliła się delikatnie w mój tors. Poczułem jak moje serce dygocze w napięciu. Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. - Jeśli mi się udało, to tobie również się uda.... Musisz zapomnieć...
- Kiedy ja nie chcę o nas zapominać, Mandy . Nie chcę!
- Nie krzycz - odparła spokojnie, a ja wtuliłem twarz w zagłębienie między jej szyją, a ramieniem. Staliśmy tak przez dłuższy czas, a ja cały dygotałem od nadmiaru tlących się we mnie emocji. Byłem głupi, ale ten moment i to spotkanie dało mi kolejną głupią, złudną nadzieję.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D
Dzisiejszy post nieco później, hehe , bo niedawno wróciłam do domku. Zaczynam weekend niestety bardzo pracowity, bo mam w przyszłym tygodniu multum sprawdzianów i kartkówek, także WITAJ SZKOŁO!
Wiem, że zawalał Lou i Nialla, ale moje wytłumaczenie ciągle jest takie samo : nie mam czasu (mimo moich szczerych chęci ) na pisanie kolejnych rozdziałów, a Zayna zwyczajnie mam już napisanego. Bardzo was przepraszam i liczę na waszą wyrozumiałość.
Kocham was i ściskam najmocniej :***


piątek, 18 września 2015

Imagin Zayn cz.20


Otworzyłam drzwi do mieszkania Jacka. Niemal od samego wejścia przywitała mnie Daisy, która wesoło merdała ogonkiem na mój widok. Bidulka pewnie tęskniła za swoim Panem, który świata po za nią nie widział ( oczywiście, gdy mu to powiedziałam wszystkiego się wyparł, ale ja i tak swoje wiem. Daisy to jego oczko w głowie ). Rozejrzałam się po pełnym metrażu jego apartamentu i stwierdziłam, że stylem bardzo przypomina mój. Jednakże Jack lubuje się i to bardzo w sztuce, co widać na ścianach, na których wiszą liczne obrazy charakterystyczne dla sztuki nowoczesnej, jak i repliki obrazów znanych malarzy typu Jackson Pollock ,Camille Pissarro,Auguste Renoir, Picasso i wielu innych, o których istnieniu zwyczajnie nie miałam pojęcia.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to porządek. Tak, właśnie pod tym względem Jack był niezastąpiony. Typowy przykład pedanta, który musi mieć wszystko poukładane na swoim miejscu. Rzadko ta cecha zdarza się u młodych facetów, a u niego to jest wręcz wrodzone.
Weszłam w głąb salonu, gdzie od razu zauważyłam ogromny biały fortepian stojący w kącie tuż przy oknie. Tego się nie spodziewałam. Jack i muzyka ? Czego jeszcze o nim nie wiem ? Poważnie, ten gościu jest dla mnie chodzącą zagadką. Stale odkrywam w nim coś nowego i muszę przyznać, że coraz bardziej mi się podoba. Jest zupełnym przeciwieństwem Zayna - faceta,którego tak naprawdę kiedyś kochałam.... Dlaczego pokochałam osobę kompletnie inną i będąca jego przeciwieństwem, skoro to Zayn był dla mnie ideałem ? Nie wiem... albo i wiem : Ujmę to w ten sposób: skoro Zayn był dla mnie ideałem, to ja nie chcę w dalszym życiu mieć jakiegokolwiek związku z ideałami. Wolę chłopaka, który będzie mnie kochał, szanował i zrobi dla mnie wszystko, a Jack taki jest. On nie byłby w stanie mnie skrzywdzić... On nie byłby w stanie w ogóle kogokolwiek skrzywdzić. Słynne powiedzenie "muchy by nie skrzywdził " nie jest dla niego zwykłą metaforą, a wręcz mottem życiowym. To właśnie sobie w nim cenię najbardziej.

Po godzinie "zwiedzania" mieszkania Jacka został mi jeszcze jeden pokój - biblioteka. Jack mówił mi, że kolekcjonuje książki z różnych lat i różnego typu, to też jego zbiory są ogromnych ilości. Wchodząc tam przyznałam mu rację - jedno z największych pomieszczeń w tym apartamencie, w którym na licznych półkach rozciągają się dzieła. Czy to nie ekscytujące ? Każdy utwór mający swoją historię i mający do przekazania ludziom różne idee. Coś niesamowitego. Od zawsze uwielbiałam książki i coś czuję, że to miejsce będzie moim rajem na ziemi.
Przechadzałam się między półkami, starannie lustrując każdą okładkę, aż w końcu napotkałam na otwartą księgę, i zaznaczony w niej czerwonym pisakiem wers : "Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz."
Muszę przyznać, że cytat ten dał mi wiele do myślenia i trafił w sedno sprawy. Dziwnym trafem pasował do mojego życia miłosnego.... Zayn nie odzywał się przez dłuższy czas po naszym rozstaniu, co było dla niego udręką i cierpieniem, ja również nie potrafiłam spojrzeć prosto w oczy  i od tak mu wybaczyć. Nie możemy być szczęśliwi razem.... to pewne, ale... przecież każdemu  z nas zależy na szczęściu tego drugiego. Myślę, że Zayn zrozumiał, że teraz jestem szczęśliwa i dał mi spokój. Pytanie tylko czy ja przemyślałam ten krok i czy przypadkiem nie zraniłam samej siebie ? - Szybko odłożyłam tę książkę i wybiegłam z czytelni jak oparzona, zabierając przy tym pierwszą lepszą książkę. Nie chciałam o nim myśleć, po prostu nie byłam w stanie znowu do tego wszystkiego wracać.

Usiadłam w swoim wygodnym fotelu i zaczęłam czytać jedną z książek Jacka, która również zmusiła mnie do kolejnej refleksji. Postanowiłam więc zaprzestać czynności i zająć się czym innym. Wzięłam Daisy i wyszłam na spacer.

Jasne promienie słońca lekko dotykały mojej twarzy,a delikatny wiatr wprawiał w ruch moje długie blond włosy. Cisza i spokój, świat daleki od wszystkich problemów - tego właśnie potrzebowałam. Niestety wszystko to szybko zostało przerwane
- Mandy!!! - usłyszałam znany mi głos, którego pragnęłam więcej nie słyszeć
- Ile razy ci mówiłam.... Śledzisz mnie ?! - zapytałam wrogo podnosząc głos
- Porozmawiajmy
- Zayn nie mamy o czym, nie rozumiesz ?
- Chyba po tylu latach związku jesteś mi coś winna
- Nic ci nie jestem winna, zostaw mnie w spokoju!
- Dlaczego ? Kocham cię
- Już to słyszałam. - chwycił mnie za ramię - Puszczaj! - starałam się mu wyrwać, ale on był silniejszy, do tego jeszcze jego ręce oplotły mnie mocniej.
- To nie może się tak skończyć. Nie wierzę ci, że kochasz tego doktorka!
- Nie musisz mi wierzyć! Ja swoje wiem! Wiem, co czuję!
- Gadałem z nim... - wstrzymałam oddech
- Co ?!Jakim prawem ?
- Musiałem...... tylko to może uratować naszą miłość
- Jaką miłość?! Co mu powiedziałeś?!
- Że kochasz tylko mnie i zawsze tak będzie. Nie ma na co liczyć. I żeby najlepiej dał sobie spokój.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz?! - prychnęłam
- Powiedział, że to nie jest jego sprawa i sama powinnaś dokonać wyboru.
- I miał rację, bo ja tu nie widzę innego wyboru. Jestem szczęśliwa, Zayn i musisz to uszanować! Jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś, pozwól mi być szczęśliwą!
- Ale tylko ze mną możesz być naprawdę szczęśliwa
- Nie, Zayn. Mylisz się. Ułożyłam sobie życie bez ciebie i jest mi z tym dobrze. Kiedy w końcu zrozumiesz, że to koniec ?
- Koniec?!
- Koniec!
- I to jest twoje ostatnie słowo, tak ? Mam cię zostawić w spokoju, tak!? Ja już nie wrócę, Mandy!!! Weź to pod uwagę!
- I tego właśnie chcę! Zniknij z mojego życia i pozwól, żebym ja opuściła twoje! Na tym kończymy tę rozmowę i relację. Szczęścia! - powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. Usłyszałam tylko jego szept, który chyba nie miał być przeznaczony dla moich uszu : "ale ja cię kocham i tak już zostanie". Przyznam, że wolałabym tego nie słyszeć. Czy ja oczekuję od życia tak wiele ? Pragnę po prostu być szczęśliwa. Tylko tyle! Dlaczego nie mogę ? Moje życie to bagno, coraz większa sterta niepowodzeń i rozczarowań. Dlaczego ja muszę być tak bardzo ukarana ? Za co ? Motto mojego życia : "gorzej już być nie może " , które jest bez sensu, bo nawet jeśli czasem jest nadzieja na lepsze jutro, to i tak z czasem staję się ona tylko rozczarowaniem, który sprawia, że jest coraz gorzej. Może po prostu urodziłam sie po to, by być karaną za wszystkie grzechy tego świata ? Taki człowiek też jest  w  końcu potrzebny, no nie ? - mam nadzieję, że czujecie ironię i rozpacz kryjącą się za moimi słowami, bo ja już naprawdę nie mam siły... Naprawdę mam już wszystkiego serdecznie dosyć! Moje życie jest bez sensu....

Jack wrócił i już od kilku dni jest w NY,ale zachowuje się bardzo dziwnie. Wiedziałam, że chodzi mu o Zayna, on jednak nic mi nie powiedział o ich rozmowie. W końcu przełamałam się i zapytałam go o nią, a on spuścił wzrok.
- Jack proszę cię, odpowiedz. - powiedziałam starając się zachować spokój. - Ostatnio dziwnie się zachowujesz względem mnie, mam wrażenie, że mnie unikasz, oszukujesz i nie mówisz mi całej prawdy! Czuję, że powoli się od siebie oddalamy, a przecież jesteśmy razem dopiero kilkanaście dni. Co ja takiego zrobiłam ? - zapytałam czując jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam przy nim płakać, ale to było nie do uniknięcia. Zależy  mi na nim i nie mogę pozwolić na to, by mnie zostawił.
- Skarbie spójrz na mnie - podniósł mój podbródek do góry. - Kocham cię i to się nie zmieni, pytanie tylko czy ty... kochasz mnie tak samo....
- Co ? - odsunęłam się gwałtownie od niego. - W jakim sensie ?!
- Jesteś w stanie pokochać mnie bardziej niż jego ?
- Niż kogo ?
- Dobrze wiesz,kogo, Mandy
- Zayn to już przeszłość.
- Ale ty ciągle o nim myślisz, ciągle przez niego płaczesz i ciągle odlatujesz myślami zapewne do niego. Mandy ja nie wiem, jakie są twoje uczucia do mnie, ale jeśli mamy być razem, musisz oderwać się od przeszłości.
- Ja oderwałam się od przeszłości, tylko ona nie chce zostawić mnie. Ciągnie się za mną krok w krok. Myślisz, że mi jest łatwo ?! - krzyknęłam i z płaczem pobiegłam do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i osunęłam się na podłogę. Byłam wtedy taka bezradna... jak ja mam udowodnić swoją miłość ? W jaki sposób ? Niech mi ktoś powie, bo ja naprawdę nie wiem.
- Mandy.... - usłyszałam zatroskany głos Jacka. - Otwórz te drzwi, proszę cię. - Nie miałam ochoty w tej chwili go widzieć. Pieprzyć to, że zamknęłam się w jego łazience. Nie zamierzam z niej wychodzić, pod żadnym pozorem stąd nie wyjdę. - Skarbie proszę - odpowiedziała mu głucha cisza. Jestem upartą osobą i jak postanowiłam sobie, że nie będę się odzywać, to tak robiłam. Po chwili usłyszałam kroki wskazujące na to, że Jack w końcu zrezygnował. Po chwili jednak znowu wrócił.- Zamierzasz tak tam siedzieć ? Mandy zachowujmy się jak cywilizowani ludzie. Mogłaś chociaż zamknąć się w sypialni, a nie w toalecie. Odpowiada ci tamta aura ? - mogłam wyczuć jego lubieżny uśmiech i na samo wyobrażenie sobie jego rozbawionej twarzy uśmiechnęłam się szeroko. - To jak będzie ? Zaszczycisz mnie swoją obecnością ? Tęsknię....
- Mówiłam już, że jesteś skończonym idiotą ? - powiedziałam otwierając drzwi
- Tak, ale zaraz po tym mówiłaś, że mnie kochasz. - wyszczerzył się, za co dostał kuksańca w bok.- Ałł ty męska bokserko - zaśmiał się i zamknął mnie w swoich ramionach. - Nie chcę cię stracić - szepnął i musnął moje usta. Z czasem nasze pocałunki zamieniły się w coś o wiele większego. Były coraz bardziej namiętne i pociągające. Jack przysunął mnie do ściany i zaczął schodzić pocałunkami w dół, a ja ledwo łapałam oddech. Znowu poczułam to niesamowite uczucie posiadania motylków w brzuchu, które wirowały w moim wnętrzu. Dawno tego nie czułam, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem gotowa w stu procentach na nowy związek i zamierzam dać z siebie wszystko. Musi nam się udać! Nie ma innej opcji.

Obudziłam się opleciona ciasno ramionami Jacka i mimowolnie się uśmiechnęłam widząc jego miarowy oddech i delikatny uśmiech wypełzający na jego uroczą twarz. Spał tak niewinnie, zupełnie jak 3-letnie dziecko a zarazem tak seksownie niczym Apollo. Na wspomnienie poprzedniej nocy poczułam dreszcze ekscytacji. Było cudownie! Dawno nie byłam aż tak szczęśliwa i w końcu po raz pierwszy nie myślałam o NIM. Czułam, że w moim życiu pojawił się ktoś, kto wyleczy moje złamane serce i sprawi, że będę się uśmiechać, że cieszyć mnie będą nawet najmniejsze drobnostki. Na tym polega chyba idea miłości. Owszem to uczucie bywa ulotne, ale czułam, że moja relacja z Jackiem jest czymś, co może rozkwitnąć w naprawdę trwałą i cudowną relację. Tylko czy ja uwolnię się w końcu od tego wszystkiego, co było ? Powiem tak : zrobię wszystko, co w mojej mocy, by w końcu zmienić swoje życie. Raz na zawsze.

*Perspektywa Zayna *
Tak mocno ją kocham, a mimo to musiałem odejść. Czuję ogromny żal i rozpacz... Nie dociera do mnie fakt, że już nigdy jej nie dotknę, nie pocałuję, nie przytulę, że nigdy nie będę już miał z nią żadnej styczności.... Zapewne nigdy się już nie zobaczymy, ale ona i tak będzie ze mną... Z mojego serca i z moich myśli nie uda jej się uciec.
Próbowałem wszystkiego.... aż w końcu stwierdziłem, że to wszystko nie ma sensu. Ona mnie nienawidzi i tak w sumie to ją rozumiem. Wcale nie dziwi mnie jej chłodne podejście do mnie. Najgorsze jest jednak to, gdy druga osoba odchodzi w chwili, gdy kochasz ją najmocniej jak tylko jesteś w stanie kogokolwiek pokochać. Tak bardzo ją kocham, że nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości bez niej. Ona zawsze dawała mi tysiące powodów, dla których warto było żyć. Moje życie to Mandy. Ta miłość po prostu mnie zabija.... nie będę potrafił pokochać innej kobiety tak mocno. Oddałbym wszystko, by znowu być przy niej, by znowu było tak jak dawniej... Niestety czasu nie da się cofnąć. Pragnąłbym tylko tego, by dała mi szansę, tę ostatnią, a zagwarantowałbym jej wszystko, czego pragnie. Ona jest moim tlenem, powietrzem, bez którego nie mogę żyć... Pieprzona miłość!! I po co mi to było ? Mogłem przecież dalej zaliczać laski po kolei bez zobowiązań, ale ja musiałem się zakochać.... w dziewczynie, która biła swoją naturalnością, subtelnością, delikatnością i nieśmiałością. Dziś jest zupełnie inna : pewna siebie, władcza, seksowna... a mnie przy niej nie ma... Zwyczajnie pozwoliłem jej odejść.. Byłem totalnym idiotą. Najgorsze jest to, że już nic nie mogę zrobić. Pozostaje mi jedynie zapomnieć.... Tylko czy da się zapomnieć o tej najważniejszej kobiecie w swoim życiu ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D Noo i dopadło mnie okropne przeziębienie.... Ja to mam szczęście -.- Ale postanowiłam, że dodam dziś kolejną część, tak jak obiecałam :**
Czekam na wasze opinie ! :**
Do następnego ! :D

piątek, 11 września 2015

Imagin Zayn cz.19


Serce biło mi jak oszalałe, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce. Akurat właśnie w tym momencie chłopak, z którym Mandy była na kolacji wyszedł na zewnątrz prowadząc psa na smyczy i rozmawiając przez telefon. Ulżyło mi, że koleś wyszedł sam, bez Mandy, bo naprawdę nie wiem jak moje biedne nerwy by to wytrzymały.
- Co się tak na niego gapisz ? - zapytał Liam wskazując głową na bruneta
- To z nim była na kolacji.
- Z nim ?
- Na sto procent.
- Ona spotyka się z Jackiem Hope'm ?
- Kto to jest i skąd go znasz ? - Liam chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- Naprawdę nie wiesz ? Nie słyszałeś nigdy tego nazwiska ?
- No jakoś nie
- Przecież to jest właściciel kliniki chirurgii estetycznej, doktor Jack Hope.
- Skąd go znasz ?
- Jest jednym z największych fachowców, ma miliony pacjentów rocznie, a kolejki do niego są kilometrowe.
- Poprawiałeś sobie coś u niego ? - zaśmiałem się złośliwie
- Ja nie, ale moja siostra tak.
- Poważnie ? Która ?
- A czy to aż tak istotne. Tak czy siak gościu zna się na rzeczy.
- Ile on ma lat ? Bo wygląda na 19
- Będzie w wieku Mandy, na pewno nie starszy.
- Faktycznie fachowiec.. - zakpiłem, a Liam zgromił mnie wzrokiem
- Wielki Pan Malik biznesmen pierwsza klasa - ironizował
- Nie dolewaj oliwy do ognia, Payne, nie dolewaj !
- Dobra, idziemy czy dalej będziemy się kłócić ?
- Ehh idziemy - wysiadłem z auta i udałem się za przyjacielem do wnętrza apartamentowca. Szybko znaleźliśmy się pod drzwiami Mandy i Liam bez najmniejszego zastanowienia zapukał.
- No stary, teraz albo nigdy. -szepnął, a ja poczułem, jak stres powoli mnie zżera.
*Perspektywa Mandy *
Właśnie sprzątałam regał z książkami, gdy ktoś zapukał do drzwi. Przekonana, że to Jack otworzyłam je szeroko od razu się uśmiechając, ale uśmiech mi zrzedł, kiedy zobaczyłam, kto stoi za moimi drzwiami.
- Cccco wy tu robicie ? - wyjąkałam, jak tylko przypomniałam sobie jak się oddycha. Po co oni tu przyjechali.
- To naprawdę ty... - Zayn szepnął, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Nie zmienił się zbytnio, dalej był szczupłym, przystojnym facetem, z tym, że włosy miał zafarbowane na siwo, a na ramieniu dostrzec można było o wiele większą kolekcję tatuaży
- Po co przyjechaliście ? - zapytałam ignorując fakt, że Zayn uważnie mi się przygląda
- Musicie w końcu pogadać!
- Liam , my już nie mamy o czym rozmawiać, wszystko sobie już wyjaśniliśmy - spojrzałam najpierw na Li, a potem na Zayna, który spuścił wzrok.
- To nie była rozmowa, Mandy. Dobrze o tym wiesz. On cię zdradził, ty wyjechałaś. Tak to wyglądało.
- Ale ja nie chcę już do tego wracać. - powiedziałam
- Dasz nam chwilę ?
- Fajnego masz adwokata, Zayn - prychnęłam wpuszczając ich do środka. - Jak już mówiłam przyszliście tu bez sensu, bo ja nie zamierzam wracać do przeszłości - wzruszyłam ramionami. Sama się sobie dziwiłam, ale widząc Zayna nie czułam już zupełnie nic. Tylko uczucie zawodu powróciło. A przecież tak bardzo bałam się naszej konfrontacji, że mu ulegnę, że znowu zatopię się w jego oczach i nie będę potrafiła racjonalnie myśleć, ale tak się nie stało. Chyba faktycznie przez ten cały czas wyleczyłam się z uczucia do Zayna. Sądziłam, że to nie jest możliwe..... ale tak właśnie było.
- Mandy powinniście wyjaśnić sobie wszystko. Oczyścić atmosferę.
- Po co ? - zapytałam spoglądając na Zayna. - Między nami wszystko skończone! Miałeś czelność mnie zdradzić, to teraz masz tego konsekwencje. Mleko się rozlało. Nawarzyłeś piwa, to se je teraz pij! - poczułam narastającą złość,ale starałam się opanować.
- Ale ja cię kocham, Mandy - powiedział stłamszonym głosem
- Jak bzykałeś tamtą lalę, to też mnie kochałeś?! Zayn długo zajęło mi poukładanie mojego życia, nie zaważysz teraz nad dalszymi rozdziałami. Skończyłam z nami, wyleczyłam się, koniec!
- Z miłości można się wyleczyć ? Jak ? - zapytał spoglądając prosto w moje oczy. - Pewna osoba, która obiecała mi, że nauczy mnie kochać twierdziła, że prawdziwa miłość trwa wiecznie, że nie da się kogoś od tak przestać kochać, że jak się kogoś kocha, oddaje się mu całe serce i nie oczekuje się niczego w zamian, że nie jest możliwe, by uczucie się wypaliło, że nie da się zapomnieć... - spuściłam wzrok.... on to wszystko pamiętał, każde moje słowo....
- Ta sama osoba twierdziła również, że jeśli kogoś się naprawdę kocha, to nie jest się w stanie spojrzeć na inną osobę, czyż nie ? - wiem, powinnam być bardziej subtelna, ale mieszały się we mnie skrajne emocje.
- Mandy....
- Nie, Zayn , już nic nie mów. Nie chcę tego słuchać! Zraniłeś mnie jak nikt inny, nie ma odwrotu, przykro mi - wzruszyłam ramionami.
- Ale może uda nam się....
- Nie Zayn, nie uda
- Masz kogoś ? - wstrzymałam oddech i zastanawiałam się nad odpowiedzią. - Odpowiedz!
- To już nie twoja sprawa! - wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi. - Lepiej będzie, jak już pójdziecie.-powiedziałam spokojnie
- Mandy....
- Nie chcę, rozumiesz ? Uszanuj moją decyzję i daj mi  żyć.
- Moje życie nie ma bez ciebie sensu
- Moje też nie miało... do pewnego momentu. Cześć! Liam uściskaj ode mnie Sam i pamiętaj, co powiedziałam ci wtedy na Skypi'e
- Kocham ją
- Zayn też mnie kochał.... - spojrzałam na nich i wskazałam im drzwi.
- I nadal cię kocham...
- Wyjdźcie! - Zayn spojrzał na mnie z bólem, ale ja... nie mogłam postąpić inaczej. Zakończyłam już ten rozdział i nie zamierzam do niego więcej wracać. Nigdy więcej !
- Nie odpuszczę Mandy !
- Nie kocham cię! - krzyknęłam i sama zdałam sobie z tego sprawę po fakcie. Nie chciałam tego powiedzieć... mogłam to przemilczeć, ale tak wyszło...
-Nie wierzę ci , nie wierzę ! - mogłam dostrzec w jego oczach łzy. Spuściłam wzrok, a moje serce zaczęło się łamać. Po prostu zrobiło mi się go szkoda. Nie powinnam w ten sposób go traktować. To, że mnie zranił nie oznaczało, że ja mam robić tak samo.Nie chciałam, żeby rak wyszło, naprawdę. Ale nie mogłam już tego cofnąć. Niestety.
- Zayn wyjdź
- Kocham cię Mandy ! Ty mnie również kochasz, widzę to - przybliżył się do mnie, a moje serce stanęło. Tak dawno go przy mnie nie było. Bałam się, że znowu przez niego stracę głowę. Kiedyś kochałam go.... to uczucie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i nie potrafiłam przed nim uciec, myślałam, że już zawsze będzie mój... ale teraz... sytuacja się zmieniła , nie mogę mu tego wszystkiego wybaczyć tylko dlatego, że on.... ciągle mnie kocha. Ja go nie kocham, zaczynam nowy związek i najlepiej będzie, jeśli Zayn zniknie z mojego życia. Tego pragnę! Dlaczego ? Bo mam stuprocentową pewność, że Jack nigdy mnie nie zdradzi. On jest zupełnym przeciwieństwem Zayna, nie jest kobieciarzem.
- Ty kochasz wszystkie kobiety! Absolutnie wszystkie! Wystarczy, że będą miały długie nogi, duży tyłek i biust ! To są twoje priorytety ! A ja głupia myślałam, że kochasz mnie przede wszystkim za to, jakim jestem człowiekiem, ale ja byłam dla ciebie jak przedmiot, którym się znudziłeś i wiesz co ci powiem : przez wiele czasu wmawiałam sobie, że jestem tak beznadziejna, że nie zasługuję na miłość. Wiesz, co teraz myślę ? To Ty na nią nie zasługujesz ! - krzyknęłam czując spływające po moim policzku łzy. Zayn nic się nie odezwał, tylko spuścił głowę. Może to i dziwne, ale pierwszy raz widziałam u niego skruchę i niepewność. Po raz pierwszy nie obdarzył mnie tym swoim jakże irytującym pewnym siebie uśmieszkiem, który totalnie działał mi na nerwy.
- Mandy, proszę cię, ja się zmienię - spojrzał na mnie, a ja mogłam zauważyć, że na jego twarzy maluje się ból.
- Myślałam, że już to zrobiłeś, ale ty zawsze będziesz tym, kim jesteś. Nigdy nie będziesz w stanie wytrzymać w prawdziwym związku. Wracaj do swojego życia i zapomnij.
- Ale...
- Odejdź - Zayn spojrzał na mnie ostatni raz i po chwili wyszedł. Wyszedł z mojego mieszkania, a ja osunęłam się na podłogę zanosząc się płaczem. Sama nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe, czy postąpiłam słusznie i czy przypadkiem nie zraniłam tym siebie. On był dla mnie najważniejszą osobą w życiu, "lecz widać można żyć bez powietrza....."*
Nie wiem, ile czasu spędziłam płacząc w kącie, ale sądzę, że dość długo, bo na dworze było już całkowicie ciemno. Myślałam dużo o Zaynie, Jacku i mnie, o tym co dalej, co powinnam zrobić i doszłam do wniosku, że... chcę spróbować z Jackiem i dowiedzieć się w końcu jak to jest być kochanym, nie wiem tylko, czy będę w stanie tak łatwo zapomnieć o Zaynie po dzisiejszym spotkaniu... jak tylko wszedł jego osoba zajęła moje myśli do tego stopnia, że nie potrafiłam zacząć myśleć o Jacku. Na szczęście szybko mi o sobie przypomniał pukając do moich drzwi.
- Hej skarbie, słuchaj wyjeżdżam na 2-dniową konferencję chirurgów i czy mogłabyś... co się stało ?-zapytał przyglądając mi się uważnie. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję, albowiem od razu poczułam jego dłonie szczelnie zamykające mnie w czułym uścisku. Przez pierwsze minuty o nic nie pytał tylko stał i mierzwił moje włosy. Jego dotyk działał na mnie kojącą, więc po wypłakaniu się w jego koszulkę, która była już dosyć mokra stwierdziłam, że czas wziąć się w garść. - Już dobrze?-szepnął, a ja wtuliłam się w niego mocniej. Jego perfumy przyjemnie działały na moje nozdrza,więc nie chciałam tego przerywać. - Powiesz mi, co się stało ? - zapytał unosząc mój podbródek do góry, a ja nic nie mówiąc pociągnęłam go  w stronę mojej kanapy, zmusiłam go by na niej usiadł i sama zajęłam miejsce na jego kolanach. Już od dobrych tygodni w takiej pozycji oglądaliśmy filmy czy też zwyczajne wiadomości w telewizji i żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy, w których malowała się ciekawość połączona z troską. Uśmiechnęłam się mimowolnie, co nie umknęło jego uwadze, a potem spuściłam wzrok
-Zayn tu był - poczułam jak jego mięśnie się spinają
-Po co ? - zapytał, a w jego głosie mogłam wyczuć lekkie zdenerwowanie
- Chciał do mnie wrócić, mówił, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo mu mnie brakuje.... - obserwowałam jego twarz, na której malowały się na przemian złość, ciekawość, niedowierzanie.
- I co ty na to ? - odparł półszeptem nie patrząc mi w oczy.
- Że już jest za późno - powiedziałam przeczesując jego gęste czarne włosy dłońmi, na co mimowolnie się uśmiechnął. - Mówiłam ci, że chcę zacząć wszystko od nowa ?
- Ze mną ? - zapytał spoglądając na mnie z nadzieją
- Mhm - mówiąc to uśmiechnęłam się lekko, co niemal od razu odwzajemnił, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, podczas którego do granic możliwości straciłam zmysły i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym jak o tym przystojnym chłopcu o ciemnej karnacji, który z dnia na dzień kradnie coraz większą część mojego serca. Był taki uroczy  naprawdę bardzo mi pomógł odnaleźć siebie na nowo i wejść na nową drogę mojego życia.
- Co mogłabym ? - zapytałam ledwo łapiąc oddech, na co posłał mi pytające spojrzenie. - Wyjeżdżasz na jakiś zlot, chciałeś o coś zapytać - uśmiechnęłam się patrząc na niego z góry, gdyż ponownie podniósł się do pozycji siedzącej
- Aaa no tak - zaśmiał się - jak widać tracę przy tobie zmysły - puścił mi oczko, na co wybuchnęłam głośnym śmiechem - Naprawdę - dodał udając obrażonego.
- Dobrze, dobrze. To o co chciałeś mnie poprosić ?
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że jestem perfekcjonistą ?
- No tak
- A wiesz, że perspektywa tego, że moje biedne roślinki i Daisy będą umierać przez te dwa dni doprowadza mnie do szału ?
- Nie ma sprawy, wpadnę i się nimi zajmę - przerwałam mu w połowie zdania, na co tylko się uśmiechnął
- Nie będzie to dla ciebie problem ?
- Co to za problem podlać kwiatki i pobawić się z twoją słodką suczką ? A po za tym rzadko zdarza się facet, dla których liczy się jakikolwiek inny organizm poza nim samym i seksownymi dziewczynami.
- Przesadzasz - zaśmiał się, na co walnęłam go w ramię - Ałła, za co ? - zapytał nie przestając się śmiać
- Wyśmiewasz mnie! - zaśmiałam się ponownie, na co on tylko spojrzał na mnie rozbawiony
- Do prawdy ? - uniósł pytająco brew
- Właśnie tak - pokazałam mu język
- Ranisz mnie - wysunął dolną wargę do przodu, robiąc przy tym smutną minę, którą zaczarował mnie do reszty.
- Czemu ty musisz być taki uroczy, co ? Wszystko zawsze uchodzi ci płazem ?
- Większość się nabiera - zaśmiał się, za co został ponownie przeze mnie uderzony. - Ejj - zaśmiał się-Mandy nie zna się na żartach ?
- Zna się pod warunkiem, że są  śmieszne
- Ahh tak, nieeeeładnie - przybliżył swoją twarz do mojej tak, że mogłam czuć jego oddech na sobie
- Właśnie, że bardzo ładnie - odsunęłam się od niego pokazując mu język
- Mandy Evans jak śmiesz - może z boku wydawałoby się to dziwne, ale my naprawdę bardzo lubiliśmy się ze sobą w ten sposób droczyć. Zawsze mieliśmy z tego ogromny ubaw i mnóstwo zabawy.
- Takie życie, kotku.... - zaczęłam jeździć palcami po jego ramieniu czując, jak przechodzą przez niego dreszcze
- Nie prowokuj- pogroził mi palcem
- Bo co ?
- Bo może skończyć się to tak. - mówiąc to rzucił mnie na kanapę i zawisł nade mną składając na moich ustach zachłanny pocałunek. Całowalibyśmy się tak dalej, gdyby nie dźwięk telefonu Jacka. Słysząc go od razu podniósł się do pozycji siedzącej i posyłając mi przepraszający uśmiech odebrał połączenie. - Słucham. Co ?! Żartujesz ? Mówiłem, że po tym zabiegu nie może ruszać się z łóżka. Czemu nie została dopilnowana ? Za coś wam płacę, tak ? - jego oczy pociemniały, a usta zacisnął w wąską kreskę. - Jaki puls ? Zaraz będę - rzucił i rozłączył się.
- Coś się stało ?
- Przeprowadzałem zabieg powiększenia pośladków pewnej kobiecie, która ma drobne problemy z sercem, jednak nie było żadnych przeciwwskazań pod warunkiem, że będzie spokojnie leżeć przez jakiś czas i nie będzie się nadwyrężać. A niestety pacjentka chyba się zapomniała, wyszła przed klinikę i straciła przytomność. Muszę lecieć - wstał z kanapy i pocałował  mnie w skroń. - A i tu masz klucze, dzięki jeszcze raz
- Jack! - podbiegłam do niego
- Tak ?
- Skoro nie będziemy się widzieć przez najbliższe dwa dni, jakieś pożegnanie mi się należy- uśmiechnęłam się
- Oczywiście - podbiegł do mnie i złożył krótki pocałunek na moich ustach. - Przepraszam cię, ale obowiązki wzywają, to do poniedziałku - pomachał mi i zniknął za drzwiami. Znowu zostałam sama, ale byłam dziwnie szczęśliwa. Jack sprawiał, że każdy dzień, w którym się spotkamy jest dla mnie o wiele lepszy. Nadaje mojemu życiu kolorytu i jest przede wszystkim osobą, na którą zawsze mogę liczyć i wiem, że się nie zawiodę. On nie byłby w stanie zranić mnie aż tak bardzo.

Jak to zwykle bywa noc po dniu pełnym wrażeń musi być nieprzespana. Tak było i w moim przypadku. Wstałam półprzytomna i niechętnie zwlekłam się z łóżka. Od razu weszłam do kuchni i podeszłam do ekspresu. Kawa to jedyne, na co w tej chwili mam ochotę, jedyny wybawiciel.
Prawie cały dzień spędziłam na kończeniu wszelkich projektów, ale oderwałam się od nich, gdy tylko przypomniałam sobie, że obiecałam zając się Daisy. Czułam podekscytowanie, że w końcu mam okazję zobaczyć apartament Jacka. Co prawda byłam w nim raz, ale nie zdążyłam się mu uważniej przyjrzeć. Niektóre pisma dla kobiet twierdzą, że mieszkanie jest odzwierciedleniem duszy, ale szczerze jakoś nie bardzo w to wierzę. Co nie zmienia faktu, że byłam bardzo ciekawa,jak wygląda jego mieszkanko. Szybko wzięłam klucze leżące na blacie w kuchni i wyszłam do apartamentu Jacka.


* Fragment wiersza Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej pt. "Miłość" - polecam przeczytać, jest cudowny i zmusza do refleksji ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie skarby :**
Tak wiem, wiem, zapewne grono z was spodziewało się dziś ujrzeć na moim blogu Nialla i Louisa, ale przykro mi przyznać,że zwyczajnie w tym tygodniu nie miałam czasu napisać ani zdania. A Zayna mam kilka części do przodu, więc na razie on był dodawany. Nadchodzi wreszcie upragniony weekend i sądzę, że pomimo wielu zadań i nauki na przyszły tydzień uda mi się znaleźć czas, by napisać zakończenie Nialla i dodać go już niebawem. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie i uzbroicie się w cierpliwość ;) Zayn chyba też nie jest aż taki zły sądząc, po waszych cudownych komentarzach, za które kolejny raz baaaaardzo wam dziękuję ! JESTEŚCIE MOJĄ MOTYWACJĄ. BEZ WAS MÓJ BLOG NIE ISTNIEJE ! :D Także jeszcze raz wam dziękuję, misie i do zobaczenia :****


piątek, 4 września 2015

Imagin Zayn cz.18


*Miesiąc później *
*Perspektywa Zayna *
Powoli oswajałem się z myślą, że Mandy nigdy już nie będzie moja, choć była ona dla mnie nie do zniesienia. Liam stale wytykał mi, że nie pojechałem walczyć o nas, ale ja czułem, że to nic nie da. On nie widział, w jakim była stanie, gdy się dowiedziała. Jej łzy leciały jedna za drugą, gdy pakowała wszystkie swoje rzeczy ignorując moją obecność tuż obok. Błagałem ją, by została, obiecywałem, że taka sytuacja już nigdy nie będzie mieć miejsca. Wtedy podniosła na mnie swoje zapłakane i zmęczone oczy i powiedziała : " Ty nie wiesz, co to miłość i sam nie wierzysz w to, co teraz powiedziałeś! Nikt mnie tak nie skrzywdził, jak ty, Zayn ! Nikt! ".... Do dziś mam jej słowa w głowie i to one mnie hamują, nie pozwalają mi próbować, walczyć, bo wiem, że wyszedłbym z tej walki na tarczy. Problem jednak tkwił w tym, że nie potrafię żyć bez niej. To jest po prostu niemożliwe.

Siedziałem w domu, Liam namówił mnie, bym w końcu wziął sobie urlop, a on zajmie się moją firmą. Nie miałem ochoty nigdzie wyjeżdżać. Siedziałem i chlałem przed telewizorem kolejny dzień, celowo nie wpuszczając kumpla do środka. Po tygodniu spędzonym w ten sposób postanowiłem skończyć libację i zabrałem się za sprzątanie nie tylko domu, który wyglądał jak pobojowisko, ale przede wszystkim mojego zacnego życia... Ogarnąłem się i po 2 godzinach wyglądałem normalnie, to znaczy jak człowiek. Napisałem sms'a Liamowi z prośbą, żeby wpadł do mnie wieczorem, a on od razu odpisał, że będzie. Na niego zawsze mogłem liczyć. Tylko on mi został. Rodzina... tak naprawdę to ja się od nich odwróciłem, bo miałem ciągle wrażenie, że nienawidzą mnie za to, co zrobiłem. Znając życie sam to sobie wmówiłem i zerwałem kontakt. Teraz chciałbym to naprawić. Może wtedy nie będę taki samotny. Wszem i wobec oznajmiam : BIORĘ SIĘ W GARŚĆ! Trzeba walczyć o ludzi, na których ci zależy i dla których ty również jesteś ważny.

Punktualnie o 20 do mojej willi zapukał Liam. Otworzyłem drzwi i napotkałem zdziwiony wzrok kumpla
- Co ? Ducha zobaczyłeś, czy jak ? - zapytałem wpuszczając go do środka
- Wiesz... spodziewałem się absolutnie wszystkiego, ale nie tego... - uśmiechnął się szeroko, a na jego twarzy malowała się ulga.
- Jak widzisz wciąż żyję i nie zachlałem się na śmierć. - zaśmiałem się, a Liam przewrócił oczami.
- Wyglądasz jakoś tak.... inaczej - podrapał się po głowie mierząc mnie wzrokiem
- Biorę się w garść, Stary! Koniec z tym !
- Naprawdę ? Zayn w końcu! - niespodziewanie dla mnie normalnie rzucił mi się na szyje i klepał przyjacielsko po plecach. - Teraz już wszystko się ułoży, stary! A ja ci w tym pomogę!
- Dzięki Li, właśnie na to liczę tylko czy...
- Czy co ?
- Czy to nie będzie przeszkadzało Sam ?
- Jakoś ją udobrucham. Ona też wiele razy o ciebie pytała. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy, ale jak widać tydzień w samotności, z dala od porządku dziennego dobrze ci zrobił.
- Chcę walczyć Liam
- O Mandy ?
- Tak, inaczej do końca życia będę sobie wyrzucał, że nie zrobiłem nic, aby ją przy sobie zatrzymać. Tylko czy nie jest na to za późno ?
- Ciężko powiedzieć, ale spróbować warto. W końcu podjąłeś słuszną decyzję.
- Może mi się uda chociaż z nią porozmawiać.
- Na pewno, to co... zabukujemy bilety ?
- Jak najszybciej
- Wraca dawny Zayn ! - zaśmiał się otwierając mojego laptopa
- I mam nadzieję, że dawny Zayn już zostanie . - uśmiechnąłem się lekko podając przyjacielowi gorącą kawę
- Zostanie - pocieszył mnie - Lot mamy jutro wieczorem, pasuje ?
- Pewnie
- No to świetnie. Witaj Mandy!
- Chciałbym być takim optymistą, jak ty !
- Zayn szczerze ? Teraz może być tylko lepiej.
- Zawsze może być gorzej!
- Nie,gorzej niż było już nie będzie.
- Oby....

*Kilka dni później *
Wynajęliśmy z Liamem pokoje w dość znanym amerykańskim hotelu i przez pierwsze dni prawie w ogóle ich nie opuszczaliśmy. Musieliśmy wymyślić drobny scenariusz mojej rozmowy z Mandy i rozpatrzeć wszystkie za i przeciw. W gruncie rzeczy nie wiedziałem, jak Mandy się zachowa, czy będzie chciała ze mną rozmawiać i co najważniejsze czy będzie w stanie razem ze mną na nowo odbudować naszą relację. Nadzieja umiera ostatnia, więc ciągle ją mam, ale miałem dziwne przeczucie, że wyjadę stąd zraniony. Chociaż w sumie karma by powróciła... Należy mi się.
- Słuchaj Zayn, mam drobne spotkanie biznesowe i muszę cię dziś zostawić samego.
- Spotkanie w Nowym Yorku ?
- Tak, współpracuję tu z taką jedną firmą i przy okazji udało mi się załatwić spotkanie, by podpisać dokumenty. Nie będzie mnie góra 2 godziny
- Spoko
- Jakby co, to dzwoń
- Liam nie jestem dzieckiem, wyluzuj.
- Dobra, jak wrócę, wrócimy do omawiania naszego planu.
- Spoko, na razie
-Do 19
- Ta ta - przewróciłem oczami. Liam zawsze był tym dojrzałym spośród naszych kumpli, ale teraz to już przechodzi samego siebie. Traktuje mnie jak 5-latka, który musi być pod stałą opieką, a ja jestem dużym chłopcem i doskonale sobie poradzę.  Nie mogąc wysiedzieć dłużej w hotelu postanowiłem wybrać się na spacer. Byłem w Nowym Yorku kilka razy, więc chętnie zobaczę swoje ulubione miejsca.

Chodziłem po mieście około godziny. Postanowiłem, że wstąpię do mojej ulubionej restauracji. Nie spodziewałem się jednak, że właśnie tam spotkam JĄ. I to do tego w towarzystwie jakiegoś wysokiego bruneta. Przyjrzałem się jej bliżej, czy to naprawdę jest ona, ale mimo iż zmieniła się, a jej włosy, które zwykle sięgały do ramion i były utrzymane w ciemnym odcieniu blondu,a teraz są do pasa i o wiele jaśniejsze to wszędzie ją rozpoznam. Mój anioł... Poczułem jak moje serce krwawi, gdy obdarzała tym swoim cudownym uśmiechem tego pajaca. Myślałem, że on był przeznaczony tylko dla mnie, jak widać myliłem się. Siedziała przy stoliku w wąskiej kremowej sukience ciasno opijającej jej smukłą talię, a czerwone szpilki zwisały z jej drobnych stóp. Włosy miała rozpuszczone, lekko pofalowane, jej usta były pociągnięte błyszczykiem, zapewne truskawkowym, bo zawsze używała tego samego tłumacząc, że nie ma lepszych, jej czekoladowe oczy przykryte były cudownym wachlarzem czarnych rzęs. Była taka piękna.... Jeszcze piękniejsza niż przed naszym rozstaniem. Od jej ciała biło ciepło i światło i pomimo tego, że byłem oddalony od niej o kilkadziesiąt metrów zauważyłem w jej oczach te szalone iskierki, które tak ubóstwiałem. Mandy z kruchej, niewinnej, delikatnej, subtelnej i wrażliwej dziewczyny przemieniła się w pewną siebie, władczą, seksowną, odważną, niepokorną i wiedzącą, czego chce kobietę. Rok temu myślałem, że nie może być już cudowniejsza, a dziś przebywając z nią w jednym pomieszczeniu, podczas gdy ona jest na randce z innym stwierdzam, że jest jeszcze piękniejsza i bardziej niesamowita. Poczułem ukłucie zazdrości i niepohamowaną złość na siebie! Spóźniłem się!!!! Tyle czasu straciłem na te wszystkie nic nie warte pierdoły. Mogłem od razu tu przylecieć, walczyć o nas, a teraz.... teraz jest już za późno. Moja Mandy zakochana... Oddała swoje serce, które niegdyś wyłożyła na tacy dla mnie, komuś zupełnie innemu. Nie mam już na co liczyć, to koniec....
Wpatrywałem się w nich z bólem serca, powstrzymując łzy... Mandy Evans.. wiedz, że jesteś pierwszą na świecie dziewczyną, przez którą płacze Zayn Malik. Taka była prawda. Walczyłem ze sobą, żeby się nie rozpłakać. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Tak szybko znalazła sobie innego, podczas gdy ja niemal umierałem z tęsknoty do niej ? To wszystko moja wina! Spieprzyłem całe swoje życie.  Próbowałem jakoś się pocieszać. Może to jest zwyczajny klient, z którym umówiła się na obiad, ale to było bez sensu, bo nie miała żadnych papierów. Może to jakiś znajomy, nie wiem mąż sekretarki... Zayn ale z Ciebie idiota! - odezwał się wewnętrzny głos. - Mandy jest na kolacji z nowym facetem ! Przestań się łudzić! Taka była prawda. Gruchali do siebie niczym dwa gołąbki, a mi od tego wszystkiego zrobiło się niedobrze. Widok Mandy z innym.... był nie do zniesienia. Moja Mandy.... a tak właściwie już nie moja a...JEGO ! Życie jest nie fair.
Spostrzegłem, że chłopak, z którym Mandy jadła kolacje podnosi się z siedzenia, by zapłacić za rachunek, czyli pewnie zaraz będą wychodzić. Postanowiłem pójść za nimi. Oczywiście w bezpiecznej odległości. Musiałem zobaczyć na własne oczy, czy łączy ich coś więcej.
Mandy wstała, zaczesała włosy rękoma, jak to z resztą miała w zwyczaju i wyszła z tym typem z restauracji. Poczułem ulgę, gdy zobaczyłem, że nie idą za rączkę, ale nie dane było mi długo się tym cieszyć, gdyż chłopak chwycił ją w pasie i przytulił przesuwając ją bliżej siebie uprzednio całując jej czubek głowy.  To było jeszcze gorsze niż trzymanie się za ręce. Nie miałem już żadnych złudzeń. Znalazła sobie kogoś, z kim jest cholernie szczęśliwa, bo widać to po mowie jej ciała.  Ulice w Nowym Yorku zawsze są zatłoczone, więc bez problemu podszedłem do nich bliżej, chowając się za jakimś facetem  i mogłem słyszeć  jej dźwięczny śmiech. Nagle stanęli na środku ulicy, a Mandy wspięła się na palce i zaatakowała jego usta swoimi, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Czy to naprawdę ona ? Może ja wariuję i ta laska tylko ją przypomina ? Ale nie, to nie wchodziło w grę. Nie mógłbym pomylić jej z kimś innym, bo tylko przy niej moje serce wariuje. Patrzyłem w osłupieniu na poczynania mojej Mandy i tego faceta i wtedy naprawdę dotarło do mnie, że ją straciłem. Straciłem ją na zawsze!
Kiedy się od siebie oderwali, jej Casanova złapał ją za rękę i szli nieco przyspieszając kroku. Nie wiedziałem, czy chcę dalej to wszystko oglądać, ale doszedłem do wniosku, że zobaczę tylko, gdzie się wybierają, a potem odejdę.... na zawsze. Nie ma sensu z nią rozmawiać, bo ona odnalazła na nowo sens życia. Jedna miłość umiera, by móc ją zastąpić... Te słowa idealnie opisują sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.
Po jakiś 20 minutach weszli razem do jednego z największych tutejszych apartamentowców. Mogę tylko domyśleć się, że idą do niego i założyć się, co będą tam robić. Ta myśl przyniosła kolejny ból, na tyle gwałtowny, że cała moja twarz wygięła się w grymasie. Pchnięty impulsem wszedłem za nimi do apartamentowca. Jako biznesmen zawsze mogłem udawać, że przybyłem tu w sprawach czysto biznesowych, więc bez problemu znalazłem się w środku i spostrzegłem, że wchodzą do dwóch osobnych apartamentów... Czyli Mandy tu mieszka ? Liam podawał mi inny adres, ale... może jest nieaktualny. Postanowiłem chwilę poczekać, nie wiem, po co. Chyba tylko po to, żeby zranić się jeszcze bardziej. Jednak nikt z nich nie wychodził. Spisałem szybko numer mieszkania Mandy i wyszedłem. Po co mi to było ? Nie wiem, ale sądziłem wtedy, że może mi się to przydać.... jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że Mandy nie będzie dzielić ze mną życia... Czekała o jeden miesiąc za dużo.....
*Perspektywa Mandy *
W życiu nie pomyślałabym, że tak szybko uda mi się zakochać i pokochać kogoś na nowo, ale takie były fakty. Byłam zakochana w Jacku i to z wzajemnością. Właśnie dziś byłam z nim na pierwszej randce. Jack po miesiącu w końcu odważył się i wyznał, że się we mnie zakochał, a ja odwzajemniałam jego uczucie w stu procentach. Co prawda oboje postanowiliśmy się nie spieszyć i po prostu cieszyć się każdą chwilą spędzoną wspólnie. Dogadywałam się z nim bez słów. Od miesiąca spędzaliśmy praktycznie każdy wieczór razem rozmawiając, wychodząc do kina czy też spotykając się w knajpie. Przyzwyczaiłam się do tego, że po ciężkim dniu mogłam zawsze do niego zadzwonić i on od razu do mnie wpadał i poprawiał mi nastrój. Jego obecność działała kojąco na moje słabe nerwy i powoli robiłam się spokojniejsza i szczęśliwsza. Nie myślałam już o przeszłości, a starałam raczej z uśmiechem spoglądać w przyszłość. Cieszę się, że udało mi się poskładać w końcu moje życie do kupy. Teraz będzie już tylko lepiej.
* Perspektywa Zayna *
Siedziałem w hotelu i nie mogłem wyrzucić z głowy obrazka, na którym moja Mandy całuje innego. To wszystko jest nie do zniesienia. Czuję się jak totalny wyrzutek społeczeństwa, nic niewarty śmieć. A czyja to wina ? MOJA, tylko i wyłącznie MOJA.
Wpatrywałem się bezcelowo  w sufit leżąc na hotelowym łóżku i postanowiłem, że muszę stąd jak najszybciej wyjechać, zanim Mandy mnie zauważy. Akurat w tym momencie wrócił Liam
- Co jest ? - zapytał rozwiązując krawat i kładąc go na krześle
- To już jest koniec. - odparłem przymykając oczy
- Co ? - usiadł i wpatrywał się we mnie z ciekawością. - Znowu piłeś?! - bardziej stwierdził niż pytał, ale poczułem u niego narastającą złość
- Ona ma innego!
- Kto ?
- Mandy! Widziałem ich, obmacywał ją publicznie, a jej to zupełnie nie przeszkadzało, bo była zajęta wpychaniem języka w jego gębę! - warknąłem i gwałtownie wstałem rozrzucając poduszki na podłogę
- Ale skąd wiesz, że to była ona ?
- Serio myślisz, że nie poznałbym jedynej kobiety, którą tak naprawdę kochałem ? - odparłem z żalem, a Liam spuścił wzrok.
- To niemożliwe!
- Możliwe!
- Gdyby się zakochała, to Sam na pewno by o tym wiedziała
- Może prosiła ją,  by nikomu nie mówiła
- Ale my mówimy sobie o wszystkim, Zayn
- Solidarność kobiet, Liam, Sam nie musi spowiadać ci się z jej rozmów z najbliższą przyjaciółką. To tak jak u nas solidarność plemników, bo ty też nie mówiłeś jej o  moich problemach.... prawda?! - zacisnąłem usta w wąską kreskę widząc, jak na twarzy kumpla maluje się zakłopotanie.
- Oczywiście, że nie powiedziałem, ale.... Sam jest ogromną paplą, na pewno powiedziałaby mi, że Mandy kogoś ma, po co miałaby z tego robić tajemnicę, co ? Pomyśl logicznie!
- Fakty są takie, że Mandy ma faceta, Liam!
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków!
- Stary oni prawie zaczynali grę wstępną na ulicy!!!!
- Nie wierzę, to niepodobne do Mandy
- Chcesz się przekonać?!
- Niby jak ?
- Proszę, zapisałem - rzucił we mnie swoim telefonem, na którym był zapisany jej adres.
- Ale ona przecież mieszka gdzie indziej. - powiedział spokojnie
- Równie dobrze mogła się przeprowadzić.
- Bogata dzielnica.
- Sam mówiłeś, że dobrze jej się powodzi.
- Ale żeby aż tak ?  - Wzruszyłem ramionami. - Chodźmy! - popatrzyłem na niego pytająco
- Dokąd ?
- No pod ten adres, do rzekomej Mandy! Rusz dupę!
- Nigdzie nie idę!
- Malik nie wkurzaj mnie ! Po to tu przylecieliśmy , tak ?! - warknął, dawno nie widziałem go tak rozzłoszczonego.
- To bez sensu.
- W takim razie idę sam! - powiedział ściągając marynarkę i koszulę, ubierając na siebie luźny t-shirt.
- Ani mi się waż!
- Nara! - rzucił i wyszedł z pokoju. Cóż mogłem zrobić? Możliwie jak najszybciej wybiegłem z pokoju i dogoniłem go tuż przy wyjściu hotelowym.
- Jednak się rozmyśliłeś ?
- Nie zostawię cię z nią samego. - powiedziałem wsiadając do wypożyczonego auta na miejsce pasażera. Liam pokręcił głową z uśmieszkiem tryumfu i razem udaliśmy się pod apartamentowiec Mandy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D Jak tam po pierwszych dniach w szkole ?  Padacie już ? :D Ja nawet nie , chociaż te kilka dni utwierdziło mnie w przekonaniu, że dużo czasu będę musiała poświęcić na naukę, co nie oznacza, że nie będę nic pisać. :D Myślę, że human jeszcze bardziej mi w tym pomoże  ( tym bardziej, że mam świetnego polonistę ). Także zostaję przy dawnej umowie : kolejne części Zayna, Lou bądź Nialla będą publikowane w piątki, bo szczerze wątpię, żeby mi się udało częściej, ale nie mówię nie ;)
Dziękuję, że jesteście ! :D :***
Bez was mój blog byłby niczym. Uwielbiam dla was pisać i cieszę się,że mam dla kogo. Kocham was ! <33333