środa, 31 grudnia 2014

Imagin Zouis cz.6

Minął miesiąc odkąd jesteśmy z Lou razem. Nareszcie jestem szczęśliwa. Lou wręcz nosi mnie na rękach. Baaa pracuje jako DJ, co bardzo go satysfakcjonuje. Zayn.... no właśnie, tak jakby unikam z nim kontaktu. Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim, co narobiłam. Tego dnia bezpośrednio po skończonej pracy pojechałam po Ritę do szkoły. Nigdy nie pomyślałabym,że to będzie jeden z najgorszych dni w moim życiu.
- Hej mamuś - Rita przybiegła do mnie uradowana.
- Hej Mała, jak tam ?
- Dostałam dziś dwie piątki z polskiego i plastyki. - uśmiechnęła się szeroko.
- Oooo świetnie, ale mam mądrą córkę.
- Pani Łucjo, Pani Łucjo!!- usłyszałam czyjeś wołanie. Ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy. Niechętnie odwróciłam się i ujrzałam JĄ- kobietę, z którą mnie zdradził. W tej właśnie chwili koszmar zaczął wracać.
- Czego ode mnie chcesz?!
- Możemy na chwilkę porozmawiać?
- Rita wejdź do samochodu, mama zaraz do Ciebie dołączy.
- Ok - powiedziała dziewczynka i zostawiła nas same.
- Słucham!
- Łucja, co się dzieje z Lou? Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy, mieliśmy razem zamieszkać, a on mnie olewa. - świetnie, fajnych rzeczy się dowiaduję. Poczułam jak złość co raz bardziej chce wyjść ze mnie na zewnątrz.
- Co ja mam do tego ?! Brenda jesteś ostatnią osobą, z którą chcę rozmawiać, więc do rzeczy.
- Łucja, bo..... ja... jestem w ciąży- myślałam, że zemdleję.
- Co ?! Jak? Z Louisem? - nie mogłam nic z siebie wykrztusić.
- Muszę z nim pogadać, to jego dziecko.
- Twój problem, ja nie zamierzam się wtrącać!
- Łucja proszę Cię pomóż mi.
- Co?! Chyba sobie żartujesz!! Jesteś bezczelna, najpierw sypiasz z moim mężem, a teraz masz czelność prosić mnie o przysługę?!!
- Proszę Cię, to nie tylko moja zasługa. - pokazała zdjęcie USG.
- Dobrze, chcesz z nim pogadać, jest w domu, zawiozę Cię tam, pakujesz go i obydwoje wynosicie się z mojego życia raz na zawsze!!!!! - warknęłam. - Wsiadaj!!! - odparłam starając się być spokojna.
Po 10-minutowej drodze w zupełnej ciszy dotarłyśmy pod moje mieszkanie.
- Wejdź i poczekaj w salonie. - powiedziałam i poszłam do pokoju dziewczynek, gdzie zapewne Louis bawił się z Majką.
- Mama! - Majka wstała z podłogi i podbiegła do mnie, by móc się do mnie przytulić.
- Louis masz gościa, czeka w salonie - wycedziłam przez zęby.
- Kochanie wszystko ok ?
- Nie odzywaj się do mnie!! A jak już skończysz konwersacje pakujesz swoje rzeczy i wyprowadzasz się, natychmiast.
- Ale o co chodzi? Łucja!!
- Hej Louis, pamiętasz mnie jeszcze? Czemu nie dajesz żadnego znaku życia?
- Co Ty tu robisz?!
- Jestem w ciąży!
- Słucham?! No chyba nie ze mną. Puszczasz się na prawo i lewo to mamy skutki.
- Co?! To Twoje dziecko idioto!
- Taaa, na pewno, raz się z Tobą przespałem, raz!!!! a w ogóle spójrz na siebie, musiałem być nieźle pijany, poważnie. - powiedział mierząc ją wzrokiem.
- Ale z Ciebie cham!!! - Brenda walnęła go z całej siły w twarz. Jakoś nie było mi w tym momencie go żal, zasłużył sobie. - A alimenty i tak będziesz płacił.
- Jasne, jasne, na nie mojego bahora, chyba śnisz, żegnam!! - wrzasnął.
- Zobaczymy, ja nie odpuszczę!!!- krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
- Łucja....
- Nie dotykaj mnie!!! Pakuj się i wylot!!!!! - poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Łucja, uspokój się
- Nie!!!! Wynoś się z mojego życia raz na zawsze!!!! Boże jaka ja byłam głupia. Zaufałam Ci!!! A Ty znowu wszystko spieprzyłeś , wszystko!!!!!
- Spokojnie, porozmawiajmy.
- Nie, nie mamy o czym! Pakuj się!
- To też moje mieszkanie!
- Tak? To w takim razie ja się wyprowadzam i zabieram dziewczynki! - pobiegłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje i dzieci rzeczy.
- Mamusiu, nie kłóćcie się, czemu płaczesz? Mamusiu, gdzie idziemy?. My chcemy zostać tutaj z tatą, mamo.-Majka była zdruzgotana. Świetnie, jeszcze przez niego moje dzieci będą miały jakieś zaburzenia psychiczne
- Znowu się kłócicie?! Czemu ja nie mogę mieć normalnej rodziny!!!!- wrzasnęła Rita.
- Uspokójcie się, wyprowadzamy się stąd, odchodzę od waszego ojca, a o przyczynę zapytajcie się jego!
- Tato!
- Musisz jeszcze dzieci w to mieszać?! Gdzie pójdziesz?! Nie masz nikogo!!!
- Mylisz się!!! Dziewczynki za chwilę wychodzimy.
- Nie, zostajemy tutaj.
- Łucja, uspokój się dziewczyno!!
- Nie wrzeszcz na mnie!!!! - warknęłam, nie mogłam znieść napięcia i po prostu uciekłam. Wyszłam z mieszkania, z bloku. Deszcz lał jak z cebra. Krople mieszały się z moimi łzami. Musiałam wyglądać okropnie, ale to był mój najmniejszy problem w tamtej chwili. Szłam przed siebie, nie wiem, ile kilometrów już nabiłam, ale jestem pewna, że sporo, patrząc na moje odciski na nogach.
- Łucja? Łucja to Ty ? - usłyszałam głos Zayna, wszędzie go poznam.... taki zachrypnięty i donośny. Świetnie jeszcze tego mi brakowało.

- Łucja co się stało? Boże jak Ty wyglądasz. - podbiegł do mnie i bez słowa mnie przytulił. Właśnie tego w tym momencie potrzebowałam najbardziej.Czyjejś bliskości. Nie wiem, ile tak staliśmy, ja wypłakiwałam mu się w kołnierz, on stał bez słowa i tylko gładził moją glowę. Nie obchodziło go, że on również wyglądał przeze mnie jak zamoknięty bezdomny.  - Nie ma sensu, żebyśmy tu stali, chodź. - pociągnął mnie za sobą. Okazało się, że byłam 20 metrów od jego wilii. Taaa mądra ja, zamyślona trafiłam akurat pod dom faceta,któremu dałam kosza. Lepiej być nie może. Zayn przyzwoicie się mną zajął. Siedzieliśmy przy jego kominku pijąc gorącą czekoladę.
- Louis, prawda? - zapytał wreszcie. Do tej pory umiejętnie unikalismy tego tematu.
- Kolejny raz mnie zawiódł - spuściłam wzrok.
- Kurde, facet ma taką kobietę i nieustannie ją krzywdzi, to jest debilne. Gdybym ja był na jego miejscu...-urwał w połowie zdania.
- Wiem Zayn, ja to wszystko wiem. Chciałam zrobić tak, by dzieci jak najmniej przy tym ucierpiały, a skończyło się na tym, że zostawiłam je same roztrzęsione z Louisem.
- Ale co się właściwie stało?
- Lou będzie ojcem.
- Jesteś w ciąży?
- Nie ze mną!! Ta , z którą mnie zdradził.... ona jest w ciąży. - uśmiechnęłam się smutno.
- Faktycznie nieciekawa sytuacja. Pewnie na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
- Ja już nie mam siły, po prostu mam dość, serdecznie dość wszystkiego!
- Potrzebujesz czasu, ważne, że się uspokoiłaś. - przejechał dłonią po moim ramieniu.
- Zayn, to nie ma sensu - wstałam i usiadłam na kanapie.
- Ale co nie ma sensu?
- To, co  w tej chwili robisz, Zayn. My nie możemy być razem, wiesz o tym?
- Dlaczego ?
- Booo zasługujesz na lepszą kobietę - musnęłam delikatnie jego policzek i wyszłam bez słowa. I znowu bez sensu włóczyłam się po mieście. Nogi same zaprowadziły mnie do parku- miejsce,gdzie się poznalismy. Było już zupełnie ciemno i zimno, ale w tej chwili było mi już wszystko jedno. Wpatrywałam się w zagwieżdżone niebo i zadawałam sobie jedno pytanie : Dlaczego akurat ja? No dlaczego? Dlaczego?....
*PERSPEKTYWA LOUIS'A*
- Tato, boję się o mamę - dziewczynki były wystraszone i zmartwione. Znowu ja... to znowu moja wina. Nie mogłem patrzeć na ich cierpienie. Ja również zaczynałem się martwić o Łucję. Wyszła z domu 6 godzin temu, w samej bluzie, a przecież jest listopad. Do tego ściemnia się co raz bardziej, gdzie ona jest? Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś jej się stanie. Dopiero teraz poczułem mocno i prawdziwie, jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi na niej zależy. Musiałem jej gdzieś poszukać. Musiałem!
- Dziewczynki, już, cichutko, mama wróci - przytuliłem je kolejny raz.
- Nie wróci! Co jej zrobiłeś, że tak płakała? - zapytała oskarżycielsko Rita, a ja poczułem wstyd, tak wstyd za to, że 8-latka jest mądrzejsza ode mnie. - Zawsze płacze, zapewne przez Ciebie, tylko nigdy przy nas, a teraz?!
- Rita, oczekuję od Ciebie, że przynajmniej Ty nie będziesz mnie osądzać, jestem Twoim tatą i oczekuję od Ciebie szacunku! Dobra, nieważne, zrobimy tak: ja zadzwonię po wujka Harryego, który się wami zajmie, a ja poszukam mamy, ok ?
- Idę z Tobą.
- Nie, Rita, zostajecie. Już dzwonię po wujka.
 Harry momentlanie po moim telefonie znalazł się przed moimi drzwiami.
- Dzięki stary
- Spoko, leć, powodzenia - poklepał mnie po ramieniu i wziął Majkę na ręce. - To co księżniczki, która zostanie żoną Pana Stylesa, no która ? - uśmiechnąłem się pod nosem i wybiegłem z mieszkania. Iiii pustka.... gdzie ona może być ? Londyn jest taki ogromny. Zacząłem powoli przypominać sobie ulubione miejsca Łucji. U Helen jej nie ma, u Evy też, dzwoniłem nawet do Klary-znajomej z pracy Łucji. NIkt nic nie wiedział. Po 2 godzinach szukania wiedziałem, że jej nie znajdę, nie ma szans. Już miałem zrezygnowany wracać do domu. Dochodziła 1, jeszcze jedno miejsce... Moja nadzieja. - zawróciłem w stronę parku. Miałem jak widać więcej szczęścia niż rozumu, moje kochanie siedziało skulone na ławce ze spuszczoną głową.
- Łucja, nareszcie Cię znalazłem. - usiadłem obok niej.
- Po co mnie szukałeś?! Nie chcę z Tobą rozmawiać!
- Łucja przecież było ok.
- Ale już nie jest!
- Jesteś cała zziębnięta- ściagnąłem kurtkę i założyłem na nią.
- Daruj sobie tą opiekuńczość! Nie dotykaj mnie!!!!
- Nie rób scen, nie każe Ci mnie całować, tylko założyłem Ci kurtkę, bo nabawisz się zapalenia płuc i na tym się skończy.
- Ojeju, jaki troskliwy mąż, dziękuję Ci bardzo !!! - ironizowała. - Brenda też chodziła w Twoich rzeczach?!
- Łucja, wracajmy do domu, dziewczynki się martwią, proszę Cię.
- Zostawiłeś je same?!
- Nie, z Harrym.
- Świetnie, rewelacyjna osoba do pilnowania dzieci, gratulacje.
- Proszę Cię, chodź.
- Na pewno nie z Tobą!
- Dobrze, proszę idź pierwsza, ja pójdę za Tobą. Jutro się wyprowadzę, tak jak chciałaś. - popatrzyłem na nią poważnie. Jej wyraz twarzy był taki.....blady, niewyrazisty, nie mogłem wyczytać z niego, czy jest tym rozwiązaniem zadowolona, czy raczej wolałaby jednak, co jest mało realne, żebym został.
- Tak ? Wyprowadzisz się?
- Tak, ale nie licz na to, że odpuszczę.
- Powodzenia życzę!! Nigdy Ci tego nie wybaczę! Nigdy!!!
- Łucja kocham Cię.
- Myślisz, że jedno "kocham Cię" wystarczy?! Udowodniłeś mi swoją miłość, jak kochałeś się z Brendą.
- Łucja kocham Cię, rozumiesz?! - zacząłem wydzierać się co raz głośniej.
- Zamknij się! - klęknąłem przed nią i objąłem  mocno jej nogi.
- Moje życie nie ma sensu bez Ciebie, jesteś dla mnie najważniejsza, przysięgam.
- Jesteś żałosny!!!!! Puszczaj mnie i wstawaj!
- Nie, nigdy nie zależało mi tak bardzo na kobiecie, jak na Tobie, kocham tylko Ciebie, tylko. Proszę Cię kochanie, wybacz mi, ten ostatni raz. - zobaczyłem, jak łzy po raz kolejny spływają bo jej bladych policzkach.
- Nie!!!
- Ale....
- No niechże mu Pani wybaczy, cokolwiek tam zrobił. - ujrzałem starszą Panią, która jakby wyrosła spod ziemi. Uśmiechała się delikatnie do nas. Spojrzałem na Łucję, która była najwyraźniej zdezorientowana i zaciekawiona motywem sugestii tej Pani.
- Wstawaj - powiedziała nieco spokojniej. -czułem, że ta miła starsza Pani, może mi bardzo pomóc.
- Wybaczysz mi ?
- Najpierw wstań i przestań robić mi takie sceny.
- Wrócisz ze mną do domu?
- Tak, tylko wstań.
Posłusznie wstałem i zaryzykowałem obejmując Łucję silnie. Trudno, najwyżej mi przywali, nie mam nic do stracenia. O dziwno nie zrobiła nic, może było jej głupio przed tą Panią. - Daleko Pani mieszka ?
- Na Magic Street.
- To my Panią odprowadzimy, widzę , że Pani ledwo chodzi. - powiedziala grzecznie i wzięła ją pod rękę. Mój śliczny aniołek..
- Dziękuję moje dziecko. Jak masz na imię ?
- Łucja..
- Piękne imię, mogę Ci mówić,po imieniu, prawda ?
- Pewnie, a tak właściwie to, co Pani robi na nogach o 2 w nocy?
- Lubię sobie spacerować. Nocą Londyn jest taki niezwykły. Mam nadzieję, że się nie obraziliście, że się wtrąciłam, ale nie mogłam patrzeć na tego słodziaka - dotknęła dłonią mojego policzka, a Łucja pokręciła głową z lekkim uśmiechem. - Zapewne bardzo Cię skrzywdził, mam rację ? - Łucja spuściła wzrok.
- Nie raz....
- Jeżeli miałabym Ci coś poradzić.... too wybacz mu, życie jest za krótkie, żeby żyć w niezgodzie, nienawiści. Jesteście jeszcze młodzi, odbudujecie to szybciej, niż Ci się wydaję, kochanie. - powiedziała, a Łucja odwróciła głowę w moją stronę.
- Wątpię, żeby Pani wiedziała, co czuje zdradzona dziewczyna.
- Ojjj wiem lepiej, niż Ci się wydaję, Łucja.
- Nie rozumiem.
- Ochh.. to było jakieś 30 lat temu. Mój mąż był wojskowym. Wyjeżdżał na wojny za granicę. Moja starsza siostra z kolei pojechała z nim jako pielęgniarka. Któregoś dnia mój mąż wrócił wcześniej. Był taki... dziwny, smutny i zamyślony. Zapytałam, co się stało. On wyznał , że mnie zdradził z...moją siostrą.
- Z siostrą? Podwójna zdrada? Współczuję-Łucja patrzyła na kobietę z niedowierzaniem i współczuciem.- Wybaczyła mu Pani?
- Tak, kochałam go bardzo, od razu mu wybaczyłam, widziałam, że żałuje i to bardzo. 2 lata potem mój mąż zginął w Afganistanie.
- Przykro mi
- Bardzo to przeżyłam, ale byłam spokojna, bo mu wybaczyłam. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Odszedł w zgodzie.
Spojrzałem na Łucję, która była widocznie roztrzęsiona tą historia.
- Warto wybaczać, jak masz na imię chłopcze?- zwróciła się do mnie
- Louis.
- Louis, żałujesz tego, prawda?
- niczego innego bardziej nie żałowałem.
- Jesteście śliczną parą, szkoda by było. Oo już jesteśmy, dziękuję za odprowadzenie, no i zapraszam do mnie, kiedy tylko będziecie chcieli, dzieciaki.
- dziękujemy, dobranoc
- Dobranoc

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam!! :D Jak tam przygotowania do Sylwestra? :-) 
Dodaję dziś kolejną część. Jeżeli chcielibyście, abym kolejną dodała już jutro, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. To bardzo mnie motywuje i wtedy wiem, że to wszystko ma sens :-). Pozdro xd

środa, 24 grudnia 2014

Imagin Zouis cz.5

Rano obudziłam się wtulona w Lou, takie zdarzenie nie powinno w ogóle mieć miejsca. Co jeśli dałam mu nadzieję? Mógł sobie nie wiadomo, co pomyśleć, a ja tylko chciałam, żeby nie miał przeze mnie dola. Z drugiej strony nic mu nie obiecywałam, spaliśmy obok siebie, do niczego nie doszło, więc wszystko powinno być po staremu. Niechętnie wstałam z łóżka, zostawiając Lou słodko śpiącego. Na jego widok momentalnie się uśmiechnęłam. Boże, co się ze mną dzieje?! Zakochuję się w swoim byłym! - możliwie jak najszybciej opuściłam jego sypialnie.
- Mamusiu? Ty spałaś z tatusiem? - dobiegł mnie głos Majki, która zapewne dopiero co wstała. Świetnie i jak ja mam to teraz dziecku wytłumaczyć?
- Yyyyy nie, przyszłam do niego przed chwilą, chciałam mu przypomnieć o czymś ważnym, ale widzę, że śpi, więc nie będę go budzić. - kłamałam jak z nut, ale 5-letnia dziewczynka nie zrozumie, co mamusia mogła robić z tatusiem zupełnie sama w środku nocy, do tego po licznych kłótniach, jakie miały miejsce średnio raz dziennie od rozwodu. - Jesteś głodna, co chcesz na śniadanie ?
- Ehhh mamusiu, kiedyś mówiłaś, że nie wolno kłamać, a Ty teraz kłamiesz.
- Majeczko, z czym Cię kłamię ?
- Booo Rita dziś rano chciała Cię obudzić, bo spóźniłaby się do szkoły, a Ciebie nie było w Twojej sypialni.
- Właśnie, gdzie Rita ? Już jest 7:50 ?! Rany Boskie, zaspałam, znowu.
- Spokojnie mamuś, Rita jest już gotowa, ale nie odpowiedziałaś mi.
- Majka, nie mam teraz czasu, Ty też myj ząbki, bo zaraz zawiozę Cię do przedszkola.
- Ale tak bez śniadanka ?
- Dobra, idź obudź tatę, ja zawiozę Ritę, a tatuś zajmie się Tobą, dobrze?
- Mhm - Mala w podskokach ruszyła do pokoju Louisa.
- Rituś, proszę, tu masz kanapki, zjesz sobie w szkole, przepraszam Cię, budzik mnie nie obudził.
- Spoko mamo, to tylko angielski, wyluzuj.
- Tylko angielski, zdążysz, choćby nie wiem, co. - pospiesznie się ubrałam i zawiozłam Ritę do szkoły. Po drodze postanowiłam zajrzeć do Helen,czułam,że muszę się komuś wygadać.
- Oooo Łucja, wejdź. - uśmiechnęła się szeroko.
- Dzięki, Helen muszę z Tobą pogadać.
- Mhm, a na jaki temat?
- Hmmm mojego życia miłosnego.
- Uuuuuu nie mogę się doczekać, opowiadaj. Napijesz się czegoś ?
- Nie, dzięki.
- To opowiadaj.
Opowiedziałam jej ze szczegółami cały wczorajszy dzień i noc,na co Helen zareagowała dla mnie niespodziewanie.
- Żartujesz, ten boski prawnik? Aaaaaa zazdrooooo
- Helen! To w tej chwili nie ma nic do rzeczy. Co ja mam zrobić ?
- Hmmm podsumujmy: Zayn- przystojny, wykształcony, boski amant, inteligentny, uroczy i nieprawdopodobnie w Tobie zakochany. Louis- równie przystojny, inteligencją nie grzeszy, masz do niego słabość, sentyment. Ojciec Twoich dzieci, któremu niesamowicie na Tobie zależy. Łucja nie wypieraj się, Ty go ciągle kochasz! Wiem o tym, wiedziałam o tym, jak z płaczem tu przyszłaś, kiedy dowiedziałaś się o zdradzie, wiedziałam w dniu waszego rozwodu i wiem teraz. Ty nie potrafisz przestać go kochać. Mam rację? Kochanie, słuchaj starszej, doświadczonej przyjaciółki. Lou zrobi dla Ciebie wszystko, każdy zasługuje na drugą szansę.
- A Zayn?
- Hmmm  a nie sądzisz, że on Cię tylko zauroczył. Zayn jest typem faceta, który z pewnością niejedną już ma na swoim koncie. Co jak wam się nie uda ? Znowu będziesz cierpieć, a tego nie chcesz.
- Ale Ty go nie znasz! On jest taki..... kulturalny i ja czuję, że mnie kocha, nie kłamalby tylko po to, by się zabawić moim kosztem.
- Łucja, ja tylko mówię, jak jest. Może Zayn jest dla Ciebie stworzony, ale to właśnie Lou sprawi, że będziesz szczęśliwa.
- Dlaczego niby?
- Bo zna Cię, jak mało kto i obie doskonale o tym wiemy.
- Helen.....
- Łucja, ja rozumiem, zdradził Cię, skrzywdził, ale zobacz ile zrobił dla waszego związku. Mogę być z Tobą szczera?
- Tak, mów.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką,znamy się jeszcze z sierocińca.
- Musimy do tego wracać?
- Pamiętasz, jak byłyśmy małe, powiedziałaś mi, że nigdy nie skrzywdzisz swoich dzieci, tak jak my zostałyśmy skrzywdzone. A teraz co robisz? Łucja, myślisz, że one są szczęśliwe ? - poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Te przykre wspomnienia, których nie chcę pamiętać. Dom dziecka to był jakiś koszmar, totalny koszmar.
- Przestań ! - wybuchłam głośnym płaczem, Helen zrobiła to samo. Płakałyśmy jakiś czas, może było nam to potrzebne, nie wiem, ale powrót do dzieciństwa..... tak właśnie na nas działał.
- Pamiętasz, jak skończyłyśmy 18 lat? Nie miałyśmy kompletnie nic. Znalazłyśmy tanie mieszkanie, pracę, jakoś dawałyśmy radę. Pamiętam, jaka byłaś w skowronkach, kiedy opowiadałaś mi o nowopoznanym facecie. Boże jak ja Ci wtedy zazdrościlam.
- Louis..... życie od razu stało się piękniejsze...
- Kupował Ci drogie prezenty, dbał o Ciebie,zabierał do drogich restauracji. Któregoś dnia zaprosiłas go do nas, bym mogła go poznać. Nigdy Ci tego nie mówiłam, ale.... mnie też się spodobał... Te oczy, zniewalający uśmiech, umięśnione ciało.....
-
- Co ? Poważnie ? - byłam zszokowana tym wyznaniem.
- Tak, baaa ukrywałam swoją złość. Zawsze miałaś szczęście. Łucja nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam być na twoim miejscu. Lou zaprosił Cię do swojego życia, poznałaś jego rodziców, którzy traktowali Cię jak własną córkę. Miałaś rodzinę! Tą, o której zawsze obie marzyłyśmy. Pół roku potem Lou Ci się oświadczył... skakałaś z radości, myślałam, że zaraz popłaczesz się ze szczęścia.... Potem piękny ślub... noc poślubna.... miesiąc miodowy na Hawajach. Łucja nie wmawiaj mi, że nigdy tego nie wspominasz. Albo kiedy urodziła się Rita, zakochani na zabój zabieraliście ją razem na dłuugie spacery. Zawsze chwaliłaś się, że Lou świetnie się zajmuje dziećmi. Więc urodziłaś kolejne. Masz rodzinę, kochanie, nie zawal tego tylko przez jakąś durną zdradę.
- Ale ja mu nie potrafię wybaczyć.
- A próbowałaś chociaż ? Pasujecie do siebie. Dużo mu zawdzięczasz.
- Wiem, dzięki niemu wreszcie poznałam, jak to jest być kochanym.... i cierpieć przez miłość!
- Nigdy nie miałyśmy szczęścia, w życiu. Noo ale kto ma gorzej? No kto ? Dziewczyna zdradzona przez męża, który staje na głowie, żeby mu wybaczyła, czy raczej dziewczyna, która jest w ciąży z kryminalistą, który ją okradł i pobił? - zrobiło mi się mega głupio. Helen miała rację, jak zawsze, z resztą..
- Helen - mocno ją przytuliłam. A jak Ty się w ogóle czujesz?
- Ok, Łucja, obiecaj mi, że to przemyślisz.
- Obiecuję.... - spuściłam wzrok. - tylko ja dalej nie wiem.... Helen, ja chcę ich obydwu. Każdy ma w sibie coś takiego.... pociągającego.
- Zawsze możesz prowadzić podwójne życie - zaśmiałyśmy się jednocześnie.
- Niezły pomysł, przemyślę to-zażartowałam. - dobra, ja już lecę.
- Tylko ucałuj ślicznie ode mnie Lou - pokazała mi język
- Pfff - pokręciłam głową - trzymaj się, może wpadniesz do nas kiedyś?
-Dzięki, jak znajdę czas, od razu wbijam,papa.
-Paaaa - wychodząc z mieszkania przyjaciółki byłam już prawie pewna: chcę ratować mój związek, wybaczę Lou, odbudujemy naszą miłość. Z takim postanowieniem ruszyłam do domu. Spojrzałam na ekran telefonu: 20 nieodebranych polączeń od... Zayna i znowu uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego namiętnego pocałunku. Postanowiłam oddzwonić.
- No nareszcie, już zaczynałem się martwić. Łucja chciałbym się z Tobą spotkać, boo naprawdę baaardzo się za Tobą stęskniłem, kiedy będziesz wolna? - Nie chciałam mu odmówić, brakowało mi jego rozgrzanych ust, ale przed chwilą postanowiłam, że między nami nic nie będzie.
- Yyyyyy wiesz co, ja mam dziś strasznie ciężki dzień, nie wiem, czy dam radę się dziś z Tobą spotkać. - po raz kolejny skłamał ważną dla mnie osobę, ale musiałam. Potrzebuję czasu, żeby wszystko sobie poukładać.
- Ale proszęęęęęęę zależy mi na tym, by dziś się z Tobą zobaczyć, piękna - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Będziemy w kontakcie, kończę już, papa, kocham Cię.
- I od razu mi się humor poprawił, pa skarbie, ja Ciebie też. - rozłączyłam się. Ehhh i co dalej? Nie mam pojęcia.
Z mieszanymi uczuciami przekroczyłam próg swojego mieszkania.
- Jesteś już, co tak długo? Martwiłem się - usłyszałam głos Lou.
- Przepraszam,zagadałam się z Helen.
- Co u niej ?
- Wszystko ok, na szczęście - uśmiechnęłam się szeroko
- To spoko - widziałam, że coś mu nie daje spokoju, albo boi mi się czegoś powiedzieć, albo nie chce, jedno z dwóch. Postanowiłam go wyręczyć, wiedziałam, o co może chodzić. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Słyszałam, jak mocno bije mu serce, tego chyba się nie spodziewał. Spojrzałam prosto w jego błękitne oczy i powiedziałam: wiesz, że nie powinniśmy wczoraj aż tak się do siebie zbliżyć, prawda?- spuścił wzrok.A ja walczyłam ze sobą, żeby nie zacząć się śmiać. - to mamy problem, Lou, niestety.... boo naprawdę fajnie było obudzić się z samego rana wtulona w Ciebie. - posłałam mu oczko i poszłam do kuchni. Lou stał dosyć długo w tym samym miejscu, jakby łączył wątki, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Czekałam tylko na to, co mi odpowie. Byłam mega ciekawa.
- Ehhh ja chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. - podrapał się po karku.
- Dlaczego? - uśmiechnęłam się
- Boo spodziewałem się na serio wszystkiego, ale nie tego - usiadł na przeciwko mnie i uważnie mi się przyglądał z ogromnym bananem na twarzy.
- A czego się spodziewałeś?
- Nooo nie wiem, że zaczniesz krzyczeć, rzucać jakimiś rzeczami, wypominać mi po raz kolejny zdradę i dawać do zrozumienia, jak bardzo mnie nienawidzisz. A w ostateczności wywalenia z domu, z racji takiej, że przegiąłem przytulając Cię i będąc na tyle blisko Ciebie.
- Serio? Jestem aż takim potworem? - uwielbiałam go w ten sposób podchodzić.
- Nie, to znaczy..... jak Cię poznałem, spędziłem najpiękniejsze lata mojego życia, to nie, ale z czasem, kiedy wszystko zepsułem, to tak.
- Wiem, czasami przesadzałam. Chciałam,żebyś chociaż w połowie poczuł, to co ja. To było dziecinne, wiem. Przepraszam.
- Dawno tego od Ciebie nie słyszałem.
- Lou, booo ja wszystko sobie teraz na spokojnie przemyślałam. Dziewczynki będą szczęśliwsze,jeżeli będziemy w bardziej przyjacielskich relacjach.
- W bardziej przyjacielskich relacjach? Ehh.... czego ja się spodziewałem, ale ze mnie dureń. - od razu wstał z krzesła i wyszedł na balkon, zapalił papierosa. Zawsze palił, gdy był czymś zdenerwowany, albo gdy nie miał już siły. I znowu to samo. Czy ja nie potrafię być bardziej subtelna? Próbowalam się skupić na gotowaniu, ale za cholerę nie mogłam. W głowie miałam tylko "idź do niego, przecież go kochasz, nie oszukuj samej siebie". Byłam taka zamyślona, że nawet nie zauważyłam, że Lou wrócił do kuchni. Poczułam, jak kładzie ręce na mojej talii, czuć było od niego fajkami i ostrą gumą miętową, zawsze tak robił. Wiedział, jak bardzo denerwuje mnie zapach papierosów. Położył brodę na moim ramieniu, staliśmy w milczeniu. Postanowiłam się nie odzywać, niech on zacznie. Dlaczego zawsze ja muszę ułatwiać mu wszystko. Nie wiem, czy on się domyślił, czy nie, ale w środku czułam, że należę do niego, że pozwolę mu na wszystko, że brakuje mi go i tęsknię za nim. Odwrócił mnie przodem do siebie i bez moje zgody gwałtownie wpił się w moje usta. Nasze języki toczyły ze sobą walkę, było mi niesamowicie dobrze. Pragnęłam, żeby nie przestawał. Poczułam, jak miękną mi kolana. Lou swoimi pocałunkami schodził co raz niżej. Całował moją szyję doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, nie potrafiłam tego przerwać, mimo, że powinnam. Mimo wszystko tak bardzo za nim tęskniłam. Nagle Louis przerwał, by móc spojrzeć mi prosto w oczy. Staliśmy w milczeniu, słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy.
- Nic nie powiesz? Nie powiesz, że to niewłaściwe? -zapytał po chwili
- Zamknij się- tym razem ja go pocałowałam, to był impuls. Louis pogłębił pocałunek. Nawet nie wiem, kiedy wylądowaliśmy w jego sypialni .Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami,on wiedział, czego potrzebuję. Potrzebuję właśnie jego i jestem tego w 100 procentach pewna. Po jakiejś godzinie leżeliśmy razem blisko siebie.
- tak bardzo mi tego brakowało - szepnął i przytulił mnie mocno.
- Wiesz, że jesteś totalnym idiotą?
- Łucja...
- Nie dałeś mi dokończyć: jesteś totalnym, moim, kochanym idiotą.- - pocałowałam go w policzek na co tylko się uśmiechnął.
- Tak bardzo Cię kocham, Mała- powiedział seksownie
- Wiem, skarbie- zmierzwiłam jego czuprynę.
- Dawno tak do mnie nie mówiłaś.
- Kocham Cię, Lou.
- Wybaczasz mi?
- Mhm, ale nie zmarnuj tej szansy Tomlinson.- pogroziłam mu palcem, po czym obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani! :D Publikuję kolejną część Zouisa. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :D Liczę na wasze komentarze :* 
Noo i oczywiście Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! :D Życzę wam :
Liama miłego,
Nialla głodnego,
Harrego gołego,
Zayna z lusterkiem,
Louisa z marchewką,
znajdźcie pod choinką! <3  
Nasz kochany Lou obchodzi dziś swoje 23 urodziny :') Nasz mężczyzna <33   1000000 lat dla niego :* <3 


sobota, 20 grudnia 2014

Imagin Zouis cz.4

- Łucja, kochanie
- Lou ta rozmowa nie ma sensu- przerwałam mu w połowie zdania
- dobrze, w takim razie chodź ze mną na moment do salonu, zrób to dla mnie
- Ehh niech Ci będzie- Louis chwycił mnie za rękę i pociągnąl do salonu. Na stole była przygotowana kolacja przy świecach, noo umówmy się,że scenria była romantyczna, gdyby nie jeden szczegół
- Louis wytłumacz mi po co Ci gromnica i świeca komunijna?-parsknęłam śmiechem
- nie było w domu innych świec, czy to aż tak istotne?
- nie, skąd- uśmiechnęłam się możliwie jak najłagodniej
- Proszę- podał mi z uśmiechem jakieś pudełko
- co to jest?
- Otwórz- czy on chociaż raz nie może powiedzieć jak człowiek, o co mu chodzi? Otworzyłam pudło, w którym było mnóstwo naszych wspólnych fotek jeszcze sprzed ślubu... byliśmy tacy szczęśliwi, no właśnie....byliśmy
- Lou dalej  nie rozumiem, o co chodzi
- To są nasze zdjęcia, które znalazłem pod Twoim łóżkiem
- Grzebałeś w moich rzeczach!? Jakim prawem?!
- Sprzątałem i tak jakoś, Łucja mogłaś je potargać, spalić, nie wiem, wyrzucić, ale nie zrobiłaś tego, nie sądzisz, że to może coś znaczyć
- Nie, po prostu nie miałam do tego głowy.
- Łucja, proszę Cię, to musi oznaczać, że choć trochę Ci na mnie zależy
- Nie po tym,co zrobiłeś
- Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy, ale ja chcę naprawić swój błąd, kocham Cię najmocniej na świecie, ten pocałunek.....tylko Ty doprowadzasz mnie do takiego stanu, uwielbiam to jak mnie całujesz, dotykasz, przytulasz, ,mierzwisz moje włosy, tęsknię za tym, brakuje mi Twojego spojrzenia pełnego radości, szczęścia, rozmów z Tobą, tego jak się do mnie uśmiechasz, nawet tego jak się złościsz. Łucja to, co działo się w kuchni... dla mnie naprawdę wiele znaczyło- popatrzył prosto w moje oczy, a ja miałam ochotę płakać z bezradności,ale i też ze wzruszenia, jakie ściskało moje serce w tym właśnie momencie, wiedziałam jednak, że muszę być twarda i szczera do bólu, on nigdy nie będzie przeżywał tego, co ja, zdrada jest najgorszą rzeczą jaką może mężczyzna wyrządzić swojej kobiecie. Już miałam się odezwać, gdy nagle usłyszałam głos Majki
- Tatusiu, potwór!- przybiegła do nas i usiadła na kolanach Lou
- co się stało księżniczko?- zapytał łagodnie
- W moim pokoju jest taki ogromny, czarny potwór, który porwał mi Jerryego, miał 5 par oczu i żółte zęby i krzyczał na mnie i zabrał mi go
- Spokojnie, odzyskamy Jerryego , chodź kochanie- Louis wstał i puszczając do mnie oczko poszedł z Majką do jej pokoju. Znowu poczułam, jak łzy napływają do moich oczu, on jest taki ważny dla dziewczynek. Strasznie cieszyłyby się, gdybyśmy znowu byli razem. Zawsze wzruszało mnie, jak się zachowuje względem nich, są dla niego takie ważne, pewnie tak samo, jak ja. Kochałam go, może i nawet dalej kocham, ale Zayn... podoba mi się, chciałabym z nim być, na pewno byłabym szczęśliwa,co ja mam robić? Kocham ich obydwu. Czy to jest normalne? Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Był od Zayna. "To był wspaniały wieczór, jesteś cudowna. Tęsknie :* Mam nadzieję, że jutro się zobaczymy xx Śpij dobrze Piękna <3 " . Mimowolnie uśmiechnęłam się do wyświetlacza. W tym momencie wrócił Lou
- Jerry znaleziony?
- Tak, został porwany przez ślicznego potwora śpiącego obok- obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Czyli misja wykonana. - uśmiechnęłam się po raz kolejny.
- A jak, Louis Tomlinson- pogromca potworów. - Uśmiechnął się szerzej, po czym nerwowo spuścił wzrok. Po raz kolejny zrobiło mi się go żal, może on nie zasługuje na takie traktowanie, może przegięłam. Odczułam wówczas ogromne wyrzuty sumienia.
- Lou, musisz ułożyć swoje życie. Jesteś świetnym facetem, szybko znajdziesz sobie kobietę, ja już odeszłam, związek ze mną możesz zaliczyć do zamkniętych rozdziałów, przykro mi. Pójdę już, dobranoc.- starałam się jak najszybciej zniknąć mu z pola widzenia. Nie wiedziałam,czy robię dobrze, czy źle, miałam totalny mętlik w głowie.
Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się nad moim niepoukładanym i popieprzonym życiem. Czy tylko ja mam tyle problemów? Problemy.... najpierw byłam szczęśliwie zakochana, potem się rozwiodłam, poznałam kogoś, a teraz uczucie do Lou....ono odżywa, nie mogę się oszukiwać, że ten pocałunek nic dla mnie nie liczył, bo to nieprawda. Z jednej strony... Zayn jest taki.... cudowny, robi na mnie piorunujące wrażenie, podziwiam go jako mężczyznę,jest czuły, troskliwy, inteligentny no i oczywiście nieziemsko przystojny. Louis z kolei ma coś takiego w sobie, co momentalnie mnie do niego przyciąga, zawsze miałam do niego słabość.
Po godzinie doszłam do jednego bardzo ważnego wniosku: kocham ich obydwu i to nie jest żart. Od tego wszystkiego totalnie rozbolała mnie głowa. Poszłam do kuchni po jakieś prochy. Zobaczyłam Lou bezmyślnie gapiącego się w okno. Znowu to dziwne uczucie.... żalu, albo współczucia, nie do opisania.
- Louis, co jest?
-Hmm , oprócz tego,że kobieta, którą kocham nad życie nie daje mi żadnych szans i nie chce mnie znać to nic.-uśmiechnął się smutno.
- Lou
- Daruj sobie, dobranoc-wyszedł z kuchni, a ja nie wytrzymałam napięcia. Łzy lały się po moich policzkach strumieniami. Czy ja w końcu kiedykolwiek będę szczęśliwa ? Zażyłam lek przeciwbólowy i miałam zamiar się położyć, ale tak jakoś wyszło, że nogi zaprowadziły mnie pod pokój Louisa. Musiałam z nim pogadać, inaczej nie było szans na mój spokojny sen.Zastałam go leżącego na łóżku i bawiącego się swoją obrączką.
- Mogę?
- Nie chcę znowu słuchać po raz kolejny, jaki to jestem beznadziejny, dzięki, dość rozczarowań jak na jedną noc
- Louis..... przepraszam- wiem, że mnie skrzywdził, ale ja też nie byłam w porządku.- przeginałam wiele razy, wiem to, krzyczałam na Ciebie bez powodu, traktowałam Cię jak śmiecia, nie powinnam.- spojrzałam na niego, miał kamienną twarz, nie mogłam z niej nic wyczytać.
- Usiądź proszę Cię- pogładził miejsce obok siebie,które bez wahania zajęłam.
- Lou....
- Zaczekaj, Łucja, ja nie mogę bez Ciebie żyć, jaa....chciałbym ją znowu nosić- pokazał na obrączkę
- Lou.....zostańmy przyjaciółmi.
- Proponujesz mi przyjaźń? -nerwowo spuścił głowę.- gdybym mógł cofnąć czas....
- Lou nie wracajmy do tego, co było, proszę Cię- pogładziłam go po ramieniu.
- Tak bardzo Cię kocham- chwycił moją dłoń i ucałował.
- Zostań ze mną, proszę
- A chcesz, żebym została?
- Potrzebuję Cię- szepnął.
Leżeliśmy bardzo blisko siebie, w ciszy. Lou trzymał głowę na moim brzuchu, ja bawiłam się jego włosami. Postanowiłam, że będę dla niego milsza, to ojciec moich dzieci.
Wówczas wszystkie wspomnienia wracały..... Ja w zwiewnej kremowej sukience zrywam kwiaty, on przytula mnie mocno do siebie, całuje w skroń, razem spacerujemy po wielkiej łące, niedaleko jeziora. Leżymy godzinami w trawie, jemy truskawki, śmiejemy się z różnych rzeczy, jesteśmy szczęśliwi. Lou co chwila mówi mi komplementy, wyznaje miłość, ja nie pozostaje mu dłużna, nic się dla nas nie liczy, tylko nasza miłość. To było takie piękne.... To uczucie do mnie znowu wróciło,. - Muszę być twarda, nie mam wyjścia, po tym, co mi zrobił, nie mogę mu tak łatwo puścić tego płazem. Musi się bardziej postarać.Ze mną nie ma tak łatwo.
- Lou?
- tak?
- przytul mnie- nie wiem, czemu, ale pragnęłam jego dotyku, jego samego. Byłam taka samotna od rozwodu, a przecież nie robię nic złego, przynajmniej wtedy tak mi się wydawało......

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeej wam :D Publikuję kolejną część Zouisa. Z racji tego, że zbliżają się święta, postaram się od dziś dodawać coś codziennie, ale mam do was prośbę: komentujcie, to dla mnie naprawdę ważne. Wtedy czuję, że prowadzenie tego bloga ma sens. :D Liczę na was Miśki :D
Do następnego :*

piątek, 12 grudnia 2014

Imagin Zouis cz. 3

- Dla mnie się tak wystroiłaś, piękna?
- Louis bierz ode mnie te ręce!!!! Nie życzę sobie, żebyś mnie w ten sposób dotykał, rozumiesz?!
- Ale nie denerwuj się, Łucja, jestem Twoim mężem.
- Byłym,Lou, byłym.- uwolniłam się od jego uścisku.- Wychodzę, mam ważną sprawę do załatwienia, zajmiesz się dziewczynkami.Nie wrócę późno, na razie .- ucałowałam dziewczynki i wyszłam na spotkanie z Zaynem, który czekał już na mnie w swoim czarnym ferrari.
- Dzień dobry, Panie Malik.
- Miło Panią znów widzieć, dziękuję, że znalazła Pani czas na spotkanie.
- Zrobię dla Helen wszystko, to moja najbliższa przyjaciółka. Ii co Pan ustalił?- Zayn wyglądał dziś tak cudownie, że musiałam walczyć ze sobą,żeby się na niego nie gapić.
- Więc szanse są ogromne na wygranie sprawy,nawet jestem pewny w stu procentach,że sprawa jest już wygrana, partner Pani Helen ma poważne problemy z prawem i z pewnością długo posiedzi w kryminale.- uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Co za ulga, naprawdę jest Pan najlepszy.
- Dziękuję, miło to słyszeć. A co u Pani?- zapytał odpalając auto.
- Hmm generalnie bez zmian, Louis dalej się nie wyprowadził, nie wiem,ile jeszcze wytrzymam.
- Jakbym ja miał taką kobietę jak Ty... tzn. Pani nigdy bym jej nie zdradził. Z drugiej jednak strony rozumiem Pana Tomlinsona, też bym walczył o taką kobietę.- poczułam jak zaczynam się czerwienić.
- Dziękuję. Może prościej będzie, jak będziemy mówić sobie po imieniu, o ile Panu to nie przeszkadza.
- Skądże, liczyłem, że to zaproponujesz- uśmiechnął się do mnie.
Po pół godzinie dotarliśmy do restauracji. Naprawdę świetnie mi się z nim rozmawiało, czułam, że mogę mu powiedzieć absolutnie o wszystkim. W rewelacyjnych nastrojach wróciliśmy do samochodu.. Zayn milczał, był taki jakiś zamyślony. Bałam się,że za bardzo go przytłoczyłam swoimi problemami. Postanowiłam go o to zapytać.
- Zayn, wszystko ok?
- Tak, tak,tzn. Ehhh.... no właśnie tak jakby Cię okłamałem.
- Nie rozumiem, w czym niby?
- Boo Helen była pretekstem, żeby się z Tobą spotkać. Łucja, ja.... ja się w Tobie zakochałem. Nie mogę przestać o Tobie myśleć, jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo ważnym. Chciałbym się z Tobą spotykać. Potrzebuję takiej kobiety jak Ty, a ja Ci mogę wiele zagwarantować.- nie mogłam uwierzyć w jego słowa, miałam ochotę skakać z radości. Może wreszcie będę szczęśliwa, wreszcie będę mieć prawdziwego,odpowiedzialnego mężczyznę.
- Ale Ty na serio mnie chcesz? Ja jestem po przejściach, mam dwójkę dzieci, nie wolałbyś dziewczyny bez zobowiązań?
- Łucja, ja kocham tylko Ciebie, nie spojrzę na inną w ten sam sposób jak na Ciebie- zatrzymał auto, by móc spojrzeć głęboko w moje oczy. Nie wytrzymałam napięcia, pociągnęłam go za krawat, by był bliżej mojej twarzy i wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się zachłannie. Czas jakby stanął w miejscu, nic się dla mnie nie liczyło,tylko on i ten boski pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Zayn zachęcił mnie, żebym usiadła na jego kolanach. Tak też zrobiła, ,po czym , on zaczął jeździć językiem po mojej szyi doprowadzając mnie tym niemalże do ekstazy. Niestety nie dane nam było długo się całować, bo nagle zadzwonił mój telefon.
- muszę odebrać, to dziewczynki- powiedziałam z trudem łapiąc oddech.
- Pewnie, może to coś ważnego. - położył rękę na mojej nodze i zaczął po niej jeździć.
- Halo? Coś się stało,Rita czemu płaczesz?
- Mamusiu , tata jest ranny- łkała
- Jak to ranny?
- Noo krwawi, wracaj do domu,proszę Cię, jego to bardzo boli, boimy się
- Spokojnie dziewczynki, zaraz będę. - ehh czy ten człowiek zawsze musi psuć mi plany?!
- Muszę wracać, dziewczynki płaczą, ciekawe, co on znowu wymyślił, zawieziesz mnie do domu?
-Pewnie, nie martw się, nic mu nie będzie- puścił mi oczko i ruszyliśmy do domu.
- Dzięki, too do zobaczenia, Zayn- pocałowałam go w policzek i pędem ruszyłam do mojego mieszkania.
- Jestem, co się stało?
- Mamusiu, tatuś jest ranny
- spokojnie dziewczynki- przytuliłam je do siebie, były naprawdę zdenerwowane- gdzie jest tata?
- w kuchni.
- dobrze,ja się nim zajmę, a wy idźcie spać, dobrze?
- mhm, dobranoc
- kolorowych snów
Weszłam do kuchni i gdy zobaczyłam Lou nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.
- I o to cała afera? Urżnąłeś się w palec i taka afera? Nawet tego nie umiesz zrobić?!
- Ale wiesz jak to boli? Robiłem kolację i uciąłem się paskudnie w paluch, nie mogę zatamować krwi, możesz mi pomóc?- jakoś tak żal mi się go zrobiło
- Poczekaj,tylko znajdę apteczkę.
- Ok.
- Pokaż to- polałam mu palec wodą utlenioną, a on syknął z bólu, był wtedy taki bezradny, że aż słodki. Niespodziewanie dla mnie, Lou pociągnął mnie i zmusił, żebym usiadła na jego kolanach.
- Proszę Cię, będzie Ci wygodniej
- Noo może- miałam mieszane uczucia, no ale przecież nic złego nie robię. - Boli Cię?
- Jak cholera, ale już mniej, działasz kojąco na mój ból. - popatrzył prosto w moje oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułam to, co czułam, kiedy się w nim zakochałam. Ale on mnie tak skrzywdził, jak ja mogę w ogóle myśleć o nim jako o moim mężu, nasze małżeństwo to fikcja! Tak, fikcja!! Zakleiłam palec plastrem i chciałam wstać z jego kolan, ale mi to uniemożliwił. Schował głowę w zagłębie mojej szyi.
- Lou, puść mnie, nie powinniśmy.
- Pięknie pachniesz, nowe perfumy?
- Lou...
- Łucja proszę Cię, tak bardzo tęsknie za Twoim dotykiem, za tym, jak zawsze mierzwiłaś moje włosy, za tym, jak zasypiałaś w moich ramionach, pozwól mi chociaż na trzymanie Cię na kolanach.
- Louis, jesteśmy po rozwodzie, pogódź się z tym. My nigdy nie będziemy już razem- powiedziałam możliwie jak najłagodniej.
- Łucja,spójrz na mnie- podniósł mój podbródek. - kocham Cię najmocniej na świecie, wiem, że wszystko spieprzyłem, ale ja nie mogę bez Ciebie żyć, nie mogę- założył kosmyk moich włosów za ucho, nie spuszczając ze mnie wzroku,po czym delikatnie musnął moje usta. Byłam oszołomiona,totalnie mnie zaskoczył, nie wiedziałam, co robić. Przerwałam to.
- Louis....- zabrakło mi słów, chyba zapomniałam,jak Lou rewelacyjnie całuje.
- Tak bardzo mi tego brakowało. Możesz poświęcić mi chwilkę?
- tak, słucham, o Czym chcesz mi powiedzieć?
- Łucja,nigdy żadna kobieta nie była dla mnie tak ważna, jak Ty, byłem totalnym idiotą, że tak bardzo Cię skrzywdziłem.
- Tak, tu się zgadzam, byłeś idiotą, nie jestem w stanie Ci tego wybaczyć, sory
- Łucja
- Nie Lou, zapomnij o nas, nas już nie ma! - warknęłam, miałam ochotę natychmiast opuścić to pomieszczenie. Idiota myślał, że mu ot tak wybaczę, nie ma na to szans, po tym co mi zrobił- nigdy!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! :D Publikuję wreszcie kolejną część Zouisa, mam nadzieję, że nie jest zła. ;) Liczę na wasze komentarze. :D Pozdrawiam :*