niedziela, 27 marca 2016

Imagin Zayn cz.32


Z mieszanymi uczuciami usiadłam naprzeciw Zayna i oglądałam jego twarz, która była jakby nieobecna. Atmosfera wokół nas była tak gęsta, że z pewnością udałoby się ciąć ją nożem. Milczeliśmy, a ta niezręczna cisza zaczęła mnie coraz bardziej przygnębiać.
- Powiesz coś do cholery ?! - nie wytrzymałam, jest ze mną coraz gorzej. Nigdy nie byłam aż tak nerwowa... zmieniłam się, już nigdy nie wróci tamta Mandy... On mnie zmienił, ta miłość, o którą ciągle muszę walczyć mnie zmieniła. - Zayn !!! - miałam ochotę go uderzyć, jeszcze nigdy nie byłam aż tak wściekła, nawet w dniu, gdy dowiedziałam się o zdradzie. Dziś byłam zmęczona, wściekła, rozczarowana i co najgorsze stęskniona za tym idiotą, który patrzył na mnie w milczeniu. - Do jasnej cholery no ! - wyszłam z salonu zamykając się w sypialni. On mnie wykończy, jak tak dalej pójdzie. Dlaczego ciągle go kocham ? Co jeszcze musi się wydarzyć, żebym w końcu zrozumiała, że moje życie jest trudne, dziwne, pełne upadków i łez odkąd go poznałam. Dlaczego ta chodząca perfekcja, mój ideał nie może być normalnym dwudziestoparolatkiem? Dlaczego nie może po prostu mnie kochać ? Przeszłość stale się za nim ciągnie, a on... stale coś ukrywa. Ten związek od początku zbudowany był na kłamstwie. Pokochałam człowieka, który swoją tajemniczością doprowadza mnie do szału. Stety bądź niestety wiedziałam, za co go kocham. Na początku naszej znajomości był szarmancki, bezczelnie mnie podrywał, ale...podobało mi się to. Był niegrzeczny, zawstydzał mnie swoją bezpośredniością.Nienawidził nudy, zawsze wymyślał coś oryginalnego, by spędzić ze mną czas. Po dłuższym czasie był coraz bardziej uroczy, czuły, jego pocałunki doprowadzały mnie do szaleństwa. On cały doprowadzał mnie do szaleństwa. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a ja rozpływałam się pod jego wpływem. Po wypadku zajął się mną najlepiej, jak potrafił, zmieniał się dla mnie, szeptał mi czułe słówka, pocieszał mnie...uratował mi życie. Taka była prawda. Popełnił wiele błędów, ale w obliczu tego wszystkiego, co razem przeżyliśmy to nic. Zayn.... mój kochany, Zayn. Nie potrafię żyć bez niego, ale... życie z nim jest ciężkie, nieprzewidywalne. A ja chciałabym założyć z nim rodzinę, mieć dzieci i w końcu wiedzieć o nim wszystko. Przymknęłam oczy, od tego wszystkiego nagle zrobiłam się śpiąca. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

Zayn wszedł do pokoju.Czułam, że siada tuż za mną i nie pomyliłam się, bo kilka sekund później czułam, jak zamyka mnie w swoim szczelnym uścisku. Czułam mocne, równomierne bicie jego serca, a także ciepło bijące od jego ciała. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, a mną mimowolnie wstrząsnęły dreszcze. To się nie zmieni, zawsze będzie w ten sposób na mnie działał. Usłyszałam jego cichy śmiech, który zawsze mu towarzyszył, gdy widział u mnie dreszcze. Jego duże dłonie jeździły po moim brzuchu, a ja poczułam, jak cały stres ze mnie spływa.Nagle zdjął je ze mnie, a sam wstał z łóżka, okrążył go i uklęknął tuż przy mnie, wpatrując się w moją twarz. Wziął moją dłoń w swoją, nie przestając na mnie patrzeć. 
- Przepraszam - szepnął dotykając dłonią mojego policzka. - Tak bardzo cię przepraszam. Mandy jesteś dla mnie wszystkim, nie chcę cię stracić znowu, te wszystkie dni bez ciebie były dla mnie katorgą. Moje życie nabrało sensu, gdy mi wybaczyłaś, gdy na nowo próbowaliśmy stworzyć związek. Nie pozwolę ci odejść, bo tylko dla ciebie żyję, Mandy. Jesteś moim życiem. Jeszcze nigdy nikogo nie kochałem tak bardzo, jak ciebie. Skarbie powiedz coś - spojrzał na mnie wyczekująco, a ja przesunęłam się na łóżku robiąc mu miejsce, a gdy w końcu je zajął usiadłam na nim i musnęłam jego usta. Z początku nasz pocałunek był delikatny, ale z czasem stawał się coraz zachłanniejszy, a nasze języki toczyły ze sobą walkę o dominację, którą jak zawsze wygrywał Zayn. Ale podobało mi się to. Lubiłam jego brutalne, jednocześnie pełne miłości pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie na moment, chcąc złapać oddech, by po chwili znowu połączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Kolejny raz rozpływałam się, bo kochałam smakować jego pełnych ust. I miałabym tego się pozbyć? Zostawić człowieka, który samym swoim istnieniem sprawia, że moje serce wali tysiąc razy szybciej niż powinno, a puls przyspiesza jakbym była po jakimś wymagającym maratonie?  Byłam uzależniona od jego zapachu, od jego ciepła, od czułości, jaką mi dawał. I tego chorego poczucia bezpieczeństwa, gdy był obok mnie... To dziwne, że osoba, która ratuje mnie przed złem tego świata jednocześnie utrudnia mi życie. Paradoks ? A może to jest prawdziwa definicja miłości ? W końcu nie ma dobrego terminu określającego ten stan. Nim się obejrzałam, Zayn zdążył zdjąć ze mnie wszystko, co miałam na sobie, z wyjątkiem bielizny. On sam był już w samych bokserkach. Aż tak bardzo odpłynęłam?
- Mieliśmy porozmawiać. - jęknęłam czując jego usta na swojej szyi.
- Porozmawiamy - szepnął między pocałunkami.
- Teraz ! - powiedziałam lekko się podnosząc, co nie spodobało się Zaynowi, bo tylko przewrócił oczami.
- Zawsze musisz wszystko zepsuć ? - zapytał schodząc ze mnie i kładąc się do mnie przodem.
- Ja ? Wybacz mi, mój drogi, ale nie byłoby problemu, gdybyś nie miał przede mną tajemnic! - powiedziałam siląc się na spokój, ale wewnątrz dygotałam z frustracji. Ja wszystko psuję ? Bo chcę wiedzieć o nim wszystko!? Kiedy on w końcu zrozumie, że w miłości najważniejsze jest zaufanie, którego między nami nie było od dawna!? Czyja to jest wina ?! Moja ?! - Wiesz co Zayn, jeśli masz się w ten sposób zachowywać, to ja nie chcę cię widzieć w moim mieszkaniu ! - mówiąc to, zarzuciłam na siebie przydługawą bluzę i wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami. Nagle zatrzymałam się, coś mnie tknęło, wreszcie znalazłam w sobie tyle odwagi, by wykrzyczeć mu to prosto w twarz! Gwałtownie otworzyłam drzwi i nie czekając na jego reakcję stanęłam na środku i zaczęłam niemiłosiernie wrzeszczeć . - Powiedz mi, dlaczego jesteśmy razem ?! Dla seksu?! Dla twojej przyjemności ?! Powiedz mi ! Czuję się , jak twoja zabawka ! Bawisz się moimi uczuciami! Ileż można ?! Oszukujesz mnie, ciągle masz przede mną tajemnice i twierdzisz, że mnie kochasz?! - prychnęłam. - Nie wierzę ci! Nie wierzę ! Osoba, która prawdziwie kocha nie zachowuje się w ten sposób ! Powiedz mi idioto, dlaczego ja cię kocham?! Za co ?! Bo ja już sama nie wiem! Ale jeżeli myślisz, że będę tkwić w tym pseudozwiązku, to grubo się mylisz!! Mam dość! Mam dość tych wszystkich niedomówień, kłamstw,niedociągnięć ! Daję ci ostatnią szansę, zrozumiano?! Jeśli dzisiaj nie dowiem się o wszystkim, to koniec ! I nie żartuję ! Nie chcę tkwić w czymś takim! Te twoje "kocham cię " już w ogóle mnie nie rusza, rozumiesz?! Pokaż mi to ! Ja już mam dość! Po prostu dość ! - Zayn słuchał mnie w skupieniu z kamiennym wyrazem twarzy. Lustrował mnie swoim spojrzeniem, w którym ujrzałam zszokowanie, strach, przerażenie i zdziwienie. - Powiedz coś! - powiedziałam ciszej łkając coraz mocniej. - No powiedz coś!!!!- krzyknęłam, co w końcu zmusiło go do zabrania głosu.
- Nie krzycz tak ! - prychnęłam na jego słowa. Tyle miał mi do powiedzenia?! Tylko tyle ?!
- I już ?! Tyle chciałeś mi powiedzieć?!
- Czy ty myślisz, że dla mnie to wszystko jest takie proste ?! Nigdy w życiu nie byłem w poważnym związku ! Nie jestem księciem z bajki ! Daleko mi do ideału i dobrze o tym wiesz ! Tyle razy ci mówiłem, że nie jestem najlepszym materiałem na męża, tak?! Ale staram się ! Staram się jak mogę, żeby było nam dobrze, żebyś była szczęśliwa ! Dzień w dzień zastanawiam się, jak mam sprawić na twojej twarzy uśmiech, dzień w dzień, gdy ciebie nie ma obok, zamartwiam się i tęsknię ! Jesteś obecna wszędzie, w każdej sekundzie, w każdej mojej myśli, wszędzie ! Nie doceniasz tego ! Ja nie wiem, czego ty ode mnie oczekujesz ?! - również podniósł głos
- Skoro jestem takim potworem, to czemu ze mną jesteś?! No czemu?!
- Bo cię kocham idiotko, rozumiesz?! - wstał gwałtownie z łóżka, włożył na tyłek swoje czarne jeansy i gwałtownie pociągnął mnie za sobą na dół. Zmusił, bym usiadła na kanapie, a on zapiąwszy pasek u swoich spodni usiadł w fotelu i lustrował moją twarz. Po kilkunastominutowej ciszy w końcu odezwał się jako pierwszy. - Czego ode mnie oczekujesz, Mandy ? - zapytał siląc się na spokój, ale widziałam, że był wściekły i to był dla niego nie lada wyczyn.
- Prawdy! - powiedziałam twardo. - Żądam , żebyś w końcu opowiedział mi o swojej przeszłości, wszystko, jak leci! Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku! Czy wymagam tak wiele ?!
- Wiesz tyle, ile powinnaś, Mandy. - powiedział ciszej.
- Nieprawda ! Nic o tobie nie wiem!
- Wiesz o mnie więcej niż moi  rodzice !- wrzasnął,a ja zamknęłam oczy i licząc do 10 starałam się uspokoić.
- Kim jest Amy ? Albo raczej była ? - zapytałam spoglądając na niego.
- Siostrą Jacka - powiedział odważając się na mnie spojrzeć
- Od początku wiedziałeś, że to on, prawda ?! - Zayn spuścił wzrok.- PRAWDA?!
- Nie zmienił się zbytnio, dalej nie ma ani włoska na twarzy - zaśmiał się kpiąco, na co przewróciłam oczami. - Taki chłopaczek z niego. - kpił dalej.
- Możesz przejść do rzeczy ?!
-Kiedy miałem 18 lat... z resztą wiesz już, jak wyglądały moje "randki".  - pokiwałam ostrożnie głową, nadal mierząc go spojrzeniem. - Pewnego wieczora, razem z kilkoma chłopakami z mojej paczki wyszliśmy na imprezę do klubu należącego do jednego z nich. Usiadłem przy barze, nie wiem, po ilu drinkach byłem, ale powoli zaczynało mi się kręcić w głowie i ujrzałem ją . Wysoka brunetka przysiadła się do mnie , odpaliła papierosa, zaciągnęła się i wypuściła dym w moją stronę. W pewien sposób mnie zaintrygowała, od razu wyglądała na dziewczynę lubiącą się zabawić, a dla mnie była to okazja do kolejnego fajnego doznania. - przymknęłam oczy, żałując, że naciskałam na to, by mi to opowiedział. Jego życie erotyczne w pewien sposób mnie zniesmaczało. A ilość kobiet, które zaliczył przede mną była przerażająca. Zayn widząc moją minę podszedł do mnie i usiadł tuż obok, dotykając dłonią mojego kolana. - Właśnie dlatego nie chciałem ci o niej mówić! - szepnął całując mnie w skroń.
- Mów dalej - odsunęłam się i usiadłam po turecku, przodem do niego, by móc dokładnie przyglądać się jego twarzy.
- Była starsza ode mnie, na oko miała z 25 lat i była mną wyraźnie zainteresowana. Odtańcowaliśmy kilka tańców, a właściwie to ona dała popis swoich zdolności, po czym pojechaliśmy do mnie. Tych wydarzeń ci oszczędzę, sam nie do końca pamiętam, jak to wyglądało
Gdy obudziłem się rano, jej już nie było, ale zostawiła swój numer z prośbą o kontakt. Stwierdziłem, że w sumie czemu nie. Spodobała mi się, więc zaprosiłem ją do knajpy. Przez kilkanaście dni chodziliśmy ze sobą. Jednak ona zaczęła dziwnie się zachowywać. Pilnowała mnie niczym cerber, traktowała nasz związek jak co najmniej małżeństwo z 15-letnim stażem, a ja byłem jeszcze głupim dzieciakiem. Czułem się jak w klatce i zupełnie mi się to nie podobało. W końcu z nią zerwałem, ale ona nie mogła się z tym pogodzić, nachodziła mnie w szkole, w knajpach, w domu, nawet w firmie ojca. Była wszędzie, mimo iż prosiłem, żeby w końcu dała mi święty  spokój. Na marne, doszło nawet do tego, że robiła mi sceny zazdrości przy innych laskach. Powinna się leczyć, ona była chora, Mandy ! W końcu po kilku miesiącach dała mi spokój. Nie wiedziałem, że popełniła samobójstwo, a o dziecku dowiedziałem się z listu, który do mnie wysłała. Byłem w jej rodzinnym domu bodajże rok po jej śmierci, a rodzice wyznali mi, że wątpliwe jest moje ojcostwo i żebym dał sobie spokój, bo dziecko jest w rodzinie zastępczej, a mi było to na rękę. Zamknąłem ten rozdział, twierdząc, że to dziecko z pewnością jest szczęśliwe i nie jestem mu potrzebny do szczęścia. - zakończył swój monolog patrząc na moją reakcję.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej ?
- Jejku Mandy no... zapomniałem o niej. To była dla mnie zakończona sprawa, niewarta uwagi.
- Ile jest jeszcze takich historii w twoim życiu ?
- Takiej już nie ma. - odpowiedział odważając się objąć mnie ramieniem. Poczekałam chwilę, aż w końcu sama zarzuciłam mu ramiona na szyję wtulając się szczelnie w zagłębienie między jego szyją. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Było tak cicho, że słychać było nasze równomierne oddechy.
- I to było aż tak trudne ? - zapytałam wplatając ręce w jego włosy, na co na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Przepraszam cię, skarbie. Ale dobrze, że wyjaśniliśmy sobie wszystkie niedomówienia. Teraz będzie już tylko lepiej, prawda ? - spuściłam głowę, a on po chwili podniósł mój podbródek do
góry.-Prawda? - uśmiechnął się delikatnie.
- Jack mnie pocałował - powiedziałam na jednym oddechu, czekając na jego reakcję.
- Wiedziałem, ten sukinsyn nigdy nie odpuszcza - mówiąc to wstał gwałtownie z kanapy, narzucił na siebie swoją koszulę i kierował się w stronę drzwi.
- Zayn, gdzie ty idziesz ?! Zayn! - nie troszcząc się o to, że miałam na sobie bluzę sięgającą mi ud, pobiegłam za nim. - Zayn ! - szarpnęłam go gwałtownie.
- Porozmawiam sobie z tym dupkiem, jak należy ! - wcale nie mnie nie patrzył, a w jego oczach ujrzałam gniew. Nigdy chyba nie był aż tak wściekły. Zawalił kilka razy drzwi, nie doczekawszy się odezwu  wszedł jak do siebie, by po chwili rzucić się z pięściami na zaskoczonego Jacka.
- Zayn ! - ciągnęłam go za koszulę, ale to niewiele dało. - Skarbie proszę - powiedziałam płaczliwym tonem, ale ani jednego ani drugiego to nie obchodziło. Jeden drugiego okładał pięściami. Jack błagam was, oszaleliście?! - pociągnęłam z całej siły Zayna i stanęłam między nimi, odciągając Jacka od Zayna.
- Ona kocha mnie, rozumiesz?! - syknął wściekły Jack.
- Chciałbyś - prychnął Zayn, przybliżając się do Jacka.
- Amy mi zabrałeś, Mandy nie zabierzesz! - wrzasnął.
- Twoja siostra to psychopatka ! Ale jak widać, to u was rodzinne !
- To przez ciebie się zabiła, dupku !
- Nie, nie przeze mnie, ja tylko z nią zerwałem, miałem do tego prawo!
- Zawsze dostajesz to, co chcesz?! Co te wszystkie idiotki w tobie widzą! - prychnął Jack, na co ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Gówno o nim wiesz ! - krzyknęłam stając tuż obok Zayna.
- Za to ty wiesz o nim wszystko... - pokiwał głową z politowaniem. - Jesteś głupia, Mandy, pożałujesz tego wyboru, a teraz do widzenia ! - wskazał na drzwi
- Nienawidzę cię ! - wrzasnęłam ciągnąc Zayna za sobą.

- Po co ci to było, Zayn ? - zapytałam dotykając rozciętego łuku brwiowego chłopaka.
- Należało mu się - syknął z bólu, a ja pokiwałam głową z politowaniem
- Jeszcze chwila i Jack wylądowałby na ostrym dyżurze - zaśmiałam się wtulając w jego tors. - Dobra, chodź, przemyjemy to- pociągnęłam go wzdłuż korytarza, a gdy weszliśmy do mnie zabrałam się za przemywanie niedużej rany.
- Boliii - narzekał Zayn, a mnie zachciało się śmiać, był w tamtym momencie jak takie duże dziecko.
- Moment mistrzu - usiadłam na jego kolanach ostrożnie naklejając mu plaster na ranę, a gdy to zrobiłam, Zayn porwał moją dłoń, składając na niej drobne pocałunki.
- Kocham cię - szepnął i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Przepraszam za wszystko - powiedziałam odsuwając swoją twarz od jego. - Naprawdę skarbie, przesadziłam - spuściłam głowę, naprawdę żałowałam zarówno tego pocałunku, jak i tych gorzkich słów, które dotknęły go, dosadnie.
- Heej - podniósł mój podbródek i zmusił, bym na niego spojrzała - nic się nie stało, wybaczam. - uśmiechnął się całując mnie w kąciki ust, na co wybuchnęłam śmiechem. Nagle na sytuacja wydała mi się komiczna, nie wiedząc czemu. Zayn posłał mi pytające spojrzenie.
- Kocham cię - uwiesiłam się na jego szyi i zaczęłam składać pocałunki na jego twarzy.
- Chryste Mandy - zamknął oczy, a na jego twarzy zauważyłam łobuzerski uśmieszek. - Tak się bawimy ? - podniósł mnie i ruszył w kierunku sypialni.


- Zayn ?
- Co znowu ? - zapytał odrywając się od mojego ciała
- Kocham cię - uśmiechnęłam się czule, co on odwzajemnił i wrócił do poprzedniej czynności -składania pocałunków na moim ciele. Przed nami długa noc, jak mniemam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koniec dram xD Mandy i Zayn pogodzeni... ciekawe na jak długo xD Co sądzicie, Kochani ? Jestem bardzo ciekawa i czekam na opinie ! :**
Pozdrawiam i życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT ! <33

piątek, 25 marca 2016

Imagin Zayn cz.31


- Hej Mandy! - uśmiechnął się uroczo,a ja przyjrzałam mu się ze zdziwieniem. Jak on może po tym wszystkim, co było, co mu zrobiłam dalej darzyć mnie szczerym uśmiechem ? Jack jak zawsze wykazał się kulturą i dobrym wychowaniem.
- Zapraszam - otworzyłam szerzej drzwi, wpuszczając go do środka. Rozwalił się wygodnie na kanapie, jak to miał w zwyczaju w czasach, gdy... byliśmy jeszcze razem i wpatrywał się w moje oczy. Spuściłam nerwowo wzrok i pod pretekstem zrobienia nam kawy wyszłam pędem do kuchni chcąc pozbierać myśli. Nie byłam gotowa na to spotkanie, jest coraz gorzej, a wyrzuty sumienia, które udało mi się zagłuszyć w Londynie, teraz wróciły ze zdwojoną mocą. Dlaczego ludzie potrafią tylko ranić ? Sama siebie potępiałam, pytanie tylko za co ? Za to , że prawdziwie kochałam, mimo wszystko tylko tego JEDYNEGO mężczyznę ? Wobec miłości nie ma żadnych skrupułów. Nikt nie myśli o otoczeniu, ja także nie myślałam, raniąc tego kochanego człowieczka, który nawet mnie nie znienawidził. Nie ułatwił mi zadania. Naprawdę wolałabym, żeby mnie za to nienawidził, żeby zapomniał o mnie raz na zawsze. Pytanie tylko, jak mój organizm zareagowałby na chłodne powitanie ? Może jeszcze gorzej ? Ech, nie wiem, naprawdę nie wiem.
- Mandy ? - ujrzałam go w framudze drzwi przyglądającego mi się badawczo. - Wszystko ok ?
- Tak, tak... Mówiłeś coś ?  - zapytałam wnioskując, że na pewno coś do mnie mówił, a ja byłam tak zajęta myślami, że znowu odpłynęłam,
-  Pytałem, jak żyje ci się w Londynie ? - zapytał ponownie nie spuszczając ze mnie wzroku. - Co jest? Masz jakieś problemy ? - podszedł niebezpiecznie blisko mnie, a ja odwróciłam się w stronę okna, chcąc uniknąć konfrontacji. Nie chcę być tak blisko niego. Przeszkadza mi ta bliskość ! Czuję się niekomfortowo. Nawet nie zauważyłam, jak jego dłonie zatrzymały się na moich ramionach i zaczęły delikatnie je muskać. - Zayn ? - szepnął, a ja odważyłam się spojrzeć mu prosto w oczy. W tamtym momencie jego twarz przybliżyła się do mojej, a gdy nasze usta prawie się zetknęły, pozbierałam ostatki silnej woli i odsunęłam się od niego wściekła. To było jak kubeł zimnej wody. Otrząsnęłam się wyjątkowo szybko. To nie miało prawa mieć miejsca ! O to chodziło Zaynowi ! Czy tylko ja byłam taka głupia, że nie zauważyłam prawdziwych intencji Jacka. On nie chciał ze mną porozmawiać, on chciał wykorzystać moment, że Zayna nie ma obok. Jak mogłam być taka głupia! Boże, idiotka ! Gorzej, definicja idiotyzmu !
- Będzie lepiej, jak już pójdziesz -powiedziałam stłamszonym głosem
- Mandy błagam cię, pozwól mi to wytłumaczyć. To był impuls... nie kontrolowałem tego.
- Wyjdź. - powiedziałam siląc się na spokój.
- Mandy... - widziałam w jego oczach ból, ale dla mnie w tamtej chwili liczyło się to, żeby zostawił mnie samą i odszedł raz na zawsze.
- Proszę cię, wyjdź.
- Mandy zależy mi na tobie.
- To nie ma znaczenia, Jack. Nie rozumiesz ? Dlaczego to wszystko utrudniasz?
- Bo cię kocham! Tylko dla ciebie to nie jest wystarczające! Wolałaś faceta, który wiele razy cię zranił, zdradził, pamiętasz jak przez niego wyglądałaś?! Mandy byłem w stanie zrobić dla ciebie absolutnie wszystko. Dlaczego go wybrałaś ? Co on ma, czego ja nie mam ? -spuściłam wzrok. - Czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś? Czy oszukiwałaś cały czas ? - nie umiałam odpowiedzieć mu na to pytanie... sama nie wiedziałam. - Odpowiedz! - wzdrygnęłam się na jego podniesiony głos.
- Serio myślisz, że byłabym z tobą, gdybym cię nie kochała?! Aż tak nisko mnie oceniasz ? Dobrze wiedzieć po latach - mruknęłam, nalewając sobie wina, które chwilę później wypiłam duszkiem czując, jak alkohol wrze w moim żołądku.
- Mandy jeszcze nie wszystko stracone - stanął za mną, oplatając swoje ręce wokół mojej talii
- Słucham ? Jack, nigdy nie będziemy razem ! - strzepałam jego ręce, wyminęłam go i usiadłam w salonie na kanapie z kieliszkiem w ręku. Wpatrywałam się, jak czerwona ciecz uderza o brzegi naczynia. Wydawało mi się to wtedy takie ciekawe...
-  Zdradzi cię jeszcze nie raz ! Zobaczysz !
- Nie znasz go !
- A właśnie, że znam ! - krzyknął mi prosto w twarz. Był wyraźnie zezłoszczony, nigdy go takiego nie widziałam. Siląc się na spokój zapytałam
- Niby skąd ? Widziałeś go raptem 3 razy ! - zakpiłam
- Mylisz się, złotko.... ojj nawet nie wiesz, jak bardzo  - Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami
- O czym ty mówisz ? - usiadł w fotelu, naprzeciwko mnie, wpatrując się we mnie intensywnie
- Powiedzmy.... że miałem okazję go poznać wcześniej, ale on mnie nie pamięta. Na pewno mnie nie pamięta!- mruknął
- Nie wierzę ci!
- Wiesz Mandy, miałem starszą siostrę....
- Nigdy o niej nie mówiłeś ! - broniłam się i zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, czy chcę to usłyszeć.
- Bo to dla mnie zbyt bolesne ! Nie żyje od kilku lat ! Przez niego ! - w jego oczach ujrzałam łzy, co było  potwierdzeniem prawdziwości jego słów.
- Co ?! Jak to !
- Gdy miał 18 lat, ona miała 26, uwiódł ją, rozkochał w sobie i zostawił ! Amy kochała go naprawdę mocno, ale dla niego była tylko zabawką! Zostawił ją, gdy dowiedział się, że jest w ciąży...
- Nie wierzę ci ! Nie, to nie może być prawda !
- Nie wiadomo  było na sto procent, czy to było jego dziecko. Amy.... sypiała też z innymi, ale to z nim chciała je wychować ! A on co zrobił?! Uciekł, zostawił ją i miał w dupie to, co się z nią dzieje! Miała depresję, przez wiele lat, aż w końcu popełniła samobójstwo !
- A dziecko... ?
- Jest w rodzinie zastępczej, a ten dupek nawet się nie zainteresował! To uwodziciel ! Zależy mu tylko na seksie, kiedy to w końcu zrozumiesz, dziewczyno ?!
- Zmienił się, nic o nim nie wiesz ! Z resztą sam powiedziałeś, że nie ma pewności, że to jego dziecko ! Ona w takim razie też go zdradzała ! - syknęłam. - Sama jest sobie winna !
- Gówno wiesz ! - syknął ale potem zamknął usta dłonią i pokiwał głową z dezaprobatą - przepraszam , to dla mnie trudne... Po prostu jedną dziewczynę mi zabrał, drugiej nie pozwolę.
- Ale ja nie będę z tobą, rozumiesz ?! Będę z Zaynem choćby nie wiem co ! Kocham jego i tylko jego!! I to ty gówno wiesz ! - krzyknęłam, gwałtownie wstając z kanapy. Otworzyłam drzwi, wskazując mu, że ma natychmiast się wynosić
- Mandy...
- Wynoś się !
- Mandy, przy mnie będzie ci najlepiej
- Jesteś chory ! Wyjdź !
- Będę na ciebie czekał.... - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie roztrzęsioną. Czemu Zayn mi o tym nie powiedział ? Czemu to ukrył ? Myślałam ,że wiem o nim wszystko... kolejny raz mnie rozczarował. Ile będę w stanie jeszcze znieść ? Ileż można...

Po dwóch dniach stwierdziłam, że wyglądam o wiele gorzej niż Frankenstein, a moje mieszkanie wygląda jakby przebiegło przez niego tornado. Góra chusteczek i opakowań po pizzy i pustych butelek po winie. Wzięłam się za sprzątanie i zdecydowałam się włączyć  w końcu telefon. Setki nieodebranych połączeń od Zayna, Sam, a nawet Liama.. Liama ? Przecież jest w delegacji ! Ech widzę, że znowu jestem w centrum zainteresowania.... Cudownie...
Odłożyłam telefon na miejsce i zabrałam się za ogarnianie samej siebie i domu. Po kliku godzinach poczułam się zdecydowanie lepiej i byłam w stanie wyjść z domu i w końcu zająć się tym, za czym tu przyjechałam.Wyszłam z domu modląc się, by nie napatoczyć się na Jacka. Nie odzywał się ku mojej uciesze i chciałam, by tak zostało. Weszłam do firmy i zajęłam się papierkową robotą. Zeszło mi na to trochę czasu. Wystarczająco,by za oknem było już całkowicie ciemno. Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że będę musiała sama wracać. Nie znoszę ciemności, ale nie pozostało mi nic innego, jak zacisnąć zęby i jak najszybciej dotrzeć do domu. Wychodząc po schodach już z daleka widziałam, że ktoś siedzi przy moich drzwiach...
- Boże Mandy, martwiłem się - spojrzałam na jego twarz wyrażającą zdenerwowanie, jednocześnie troskę i ulgę
- Zayn.. - niemalże wpadłam w jego silne ramiona zanosząc się łzami. - Zayn my nie możemy być razem, wszystko jest przeciwko nam, wszystko! - uderzyłam go pięścią w tors płacząc, jak jakaś psychopatka, a on mocniej zacisnął dłonie na moich ramionach.
- Ciiii już dobrze, shh - starał się mnie uspokoić przenosząc dłonie na moją dygoczącą głowę składając przy tym na niej drobne pocałunki. - Mandy nie płacz, co się stało ?
- Słyszałeś, co powiedziałam ? To nie ma sensu!
- Oczywiście, że ma! Mandy kocham cię, słyszysz ? Kocham i zawsze tak będzie ! To jest najważniejsze.
- Kim jest Amy ? - zapytałam szukając odpowiedzi na jego twarzy, na której malowało się zaskoczenie, zszokowanie i zdenerwowanie.
- Ssskąd..
- Myślałam, że wiem, o tobie wszystko ! Znowu się pomyliłam! Wszystko się wali ! Czemu nie może być dobrze, co ?!
- Kochanie,wyjaśnię ci wszystko, absolutnie wszystko tylko... tylko obiecaj mi jedno...
- Co ?
- Że po tym wszystkim mnie nie zostawisz - widziałam w jego oczach łzy. Przybliżyłam twarz do jego, wsunęłam palce w jego włosy i oparłam nasze czoła o siebie.
- Dlaczego płaczesz ? -szepnęłam po dłuższej chwili
- Jesteś dla mnie wszystkim Mandy, tylko...zastanawiam się, ile będziesz w stanie jeszcze znieść będąc ze mną....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadammm drama time musi być xD ( złowieszczy śmiech :P ) Też was kocham <333 Bardzoooo :*
Cóż... rozdział miał być nieco inny....nie ukrywam, myślałam, że wyjdzie lepiej, ale nie mam innych pomysłów na ten rozdział.
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, Misie ! :D Kocham was !!! <3 Czekam na więcej =)
Co sądzicie o BeFour ? Malik bogiem ojjj tak, umarłam <3333

czwartek, 24 marca 2016

Imagin Liam cz.5


Chcąc nie chcąc, w końcu nadszedł ten dzień,w którym postanowiłam wyjść z domu i skorzystać z zaproszenia Liama i pójść na tę imprezę. W przeciwnym wypadku, Nicole z bratem zaciągnęliby mnie tam siłą, a ja nie byłabym w stanie przeciwstawić się tym dwóm upartym osobom. Nawet z moją stanowczością i uporem nie miałam szans wyperswadować im tego durnego  pomysłu. Odrzucali każde moje argumenty, twierdząc, że przesadzam. Do tego jeszcze wparowali z samego rana do mojej sypialni przypominając mi o tym, że nie mam wyjścia, że i tak tam pójdę i to w ogóle nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. Więc o to ja - Riley Trinket w wieku 17 lat postanowiłam pójść na swoją pierwszą w życiu imprezę i pierwszy raz w życiu stwierdziłam, że kompletnie nie mam się, w co ubrać. Spanikowana przeszukiwałam szafki i nie znalazłam kompletnie nic ! NIC, co mogłoby się nadać nawet na kumpelskie wyjście na spacer. Zawsze ubierałam czarne jeansy, czarny t-shirt i czarną bluzę . Moja szafa od lat pełna była czarnych ciuchów, innych nie tolerowałam. Usiadłam zrezygnowana na łóżku chowając twarz w dłonie. Nie idę - powiedziałam sama do siebie przykrywając się kocem, Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Obudziły mnie głośne kroki na schodach. Nagle poczułam, że ktoś gwałtownie ściąga ze mnie kołdrę. Przekonana, że to ta idiotka Miranda zaczęłam się wydzierać jak głupia.
- Czego chcesz ?! Posprzątałam ! -warknęłam, przykrywając się ponownie, a gdy ponownie ta osoba ściągnęła ze mnie kołdrę,nie wytrzymałam - Spieprzaj idiotko! Daj mi żyć, chociaż raz!
-Hej Riley ! - usłyszałam rozbawiony głos Nicole, no tak... mogłam się jej spodziewać
- Ech hej - podniosłam się lekko z łóżka napotykając wściekłe spojrzenie dziewczyny
- Miałaś być gotowa! - powiedziała z wyrzutem krzyżując ręce na piersi
- Nie idę - rzuciłam odwracając wzrok
- Jak to ?! Obiecałaś! Mam iść po Liama !? Wstawaj !
- Nie idę, Nicole
- Czemu ?
- Bo.... bo nie mam się w co ubrać - rzuciłam skrępowana
- I to jest jedyny powód ? Naprawdę ? - Nicole nie kryła zdziwienia
- Nie gap się tak !
- Eeej spokojnie - blondynka usiadła obok mnie uśmiechając się przyjaźnie
- Nie idę !
- Idziesz ! Proszę cię, będzie fajnie nooo - rzuciła klepiąc mnie w uda
- Przestań
- No proszę.
- Nie !
- Poczekaj chwilę ! - blondynka pędem ruszyła ku drzwiom i w końcu zostawiła mnie samą. Włączyłam AC/DC na fulla i przymknęłam oczy dosłownie na chwilę, a gdy ponownie je otworzyłam zobaczyłam zadowoloną z siebie Nicole
- Masz tyle fajnych rzeczy w szafie ! - zaklaskała pokazując mi jakąś różową szmatę
- To nie moje ! Nie widzisz, że to tej idiotki? - wrzasnęłam zażenowana
- Jest cudna - przyłożyła ją do siebie podchodząc do lustra.
- To sobie ją weź. - wzruszyłam ramionami sięgając po mojego  Iphone'a
- Naprawdę mogę ?-pisnęła podekscytowana
- Ma tego tyle, że nawet nie zauważy braku tej jednej - westchnęłam kolejny raz przypominając sobie o tej plastikowej lali, na którą byłam skazana.
- Dzięki, dzięki, dzięki - posłała mi ogromny uśmiech, na co ja posłałam jej swój nieco wymuszony. Niestety nie potrafię kogokolwiek zaszczyć moim szczerym uśmiechem. Taka już byłam. Nie zmienię się
- Dobra skończ - uciszyłam ją, na co ona posłusznie skinęła głową.
- Jaki jest twój ulubiony kolor ? - zapytała rzucając sukienkę na łóżko
- Czarny i tylko czarny - mruknęłam
- Poważnie ? Czarny ? Tylko ten ?
- Doskonale wyraża mój nastrój, odzwierciedla duszę...
- Przesadzasz, najwyższy czas to zmienić - rzuciła ciągnąc mnie w stronę garderoby Mirindy
- Nie ma mowy ! Nie ubiorę się w jej cichy, nie ma takiej opcji, jeszcze się czymś zarażę ! - Moja mina wyraźnie rozbawiła Nicole
- Chociaż raz pozwól mi postawić na swoim !
- Idę na tę waszą imprezę, pozwoliłam ci postawić na swoim ! Wystarczy jak na jeden dzień
- Nie ! - rzuciła i zaczęła przekopywać rzeczy partnerki mojego ojca. - O mamo ile ona ma ciuchów!
- Nic nie robi, tylko chodzi na zakupy, nic dziwnego, że tyle tego ma. A mój kochany tatuś daje jej kasę na wszystko i spełnia każdą jej zachciankę. Każdą!
-Niektóre są jeszcze nowe, patrz ! - pokazała mi 4 sukienki wiszące z metkami na wieszakach.
- Pewnie kupiła je wczoraj - wzruszyłam ramionami kolejny raz, chodząc w kółko po całym pomieszczeniu
- Dobra, ta będzie ci pasować do oczu. - rzuciła we mnie szafirową sukienką
- Okropna jest ! - skrzywiłam się - Nie ma opcji, bym to coś na siebie ubrała
- Będziesz ślicznie wyglądać, proszę ! Swoją drogą, twoja macocha ma gust.
- To nie jest moja macocha! - rzuciłam,na co Nicole przekręciła oczami.
- Dobrze, jak chcesz, Miranda ma dobry gust, lepiej? - zapytała niczym niezrażona, a ja zastanawiałam się, ile jeszcze będzie w stanie znosić moje humorki,
- Nie ubiorę tego.
- Chociaż przymierz - posłała mi błagalne spojrzenie
- Dlaczego tak ci na tym zależy ?
- Proszę - spojrzałam na nią i zobaczyłam w niej dziewczynę, którą w głębi duszy zawsze chciałam być. Pozytywnie walnięta, energiczna, dziecinna i zawsze uśmiechnięta. Mimo tego, co ją spotkało, mimo swoich problemów i tego, co dzieje się wokół niej, jedyną rzeczą, na której jej zależy jest ta szafirowa sukienka wisząca na moim ramieniu. Wtedy odezwał się w mojej głowie głos, który myślałam, że dawno zginął. Pewnego rodzaju wyrzuty sumienia za to, że tak ją traktowałam, praktycznie bez powodu. A ona jest przy mnie. Po prostu jest, już od pewnego momentu. Ona i Liam. Dlaczego nie miałabym zrobić tej jednej głupiej rzeczy dla tej dobrodusznej dziewczyny,której nie jestem obojętna. W tamtej chwili postanowiłam sobie, że zrobię w końcu z siebie dziewczynę ! Fajną dziewczynę i zabawię się jak nigdy przedtem ! Bez umiaru ! Może w końcu w moim życiu zacznie się coś dziać.
- Dobra ! - rzuciłam kierując się w stronę łazienki zostawiając dumną z siebie Nicole w garderobie Mirindy.
Gdy tylko otworzyłam drzwi od łazienki napotkałam ogromny uśmiech Nicole.
- Wyglądasz cudownie ! Naprawdę cudownie ! - podbiegła do mnie i zarzuciła na moje ramiona swoje ręce. To było dziwne uczucie, rzadko kiedy byłam przytulana, więc nieco się spięłam, nie mniej jednak oddałam uścisk ciesząc się  z tego, że potrafiłam to zrobić.  - Zrobię ci make up!
- Nie trzeba, nie lubię wyraźnych makijażów
- Mam do tego rękę, nie będzie zbyt wyrazisty i wulgarny, obiecuję !
- No dobrze....
- Super ! - Usiadłam przy toaletce, a Nicole ze skupieniu zaczęła nakładać krem na moją twarz. - Wiesz, w domu dziecka, często malowałam dziewczyny na różne imprezy, randki i zawsze były zadowolone. Mi też to w sumie sprawiało frajdę, byłam uznawana za makijażystkę wśród znajomych-zachichotała
- Powiedz mi, jak tam było ? - odważyłam się zapytać, na co dziewczyna odwróciła wzrok. - Yy przepraszam, jak nie chcesz mówić, to nie musisz... - spuściłam wzrok. Naprawdę nie chciałam sprawić jej przykrości. Dlaczego wszystko muszę zepsuć ?
- Spotkałam tam mnóstwo cudownych osób, których dobrze wspominam. Nie mniej jednak, nie zastąpią mi one rodziców. Tak naprawdę gdyby nie Liam, na pewno bym się tam nie odnalazła. On zawsze był przy mnie, zawsze mnie wspierał i sprawiał, że wszystko było takie proste. No wiesz... zawsze mnie wysłuchiwał, pomagał mi w lekcjach, teraz zabiera mnie do kina,teatru, daje mi kasę i rozpieszcza mnie jak swoją księżniczkę.
- Miłe - uśmiechnęłam się
- Jest dla mnie wszystkim - uśmiechnęła się delikatnie rozczesując moje długie włosy. -Oddaj mi swoje włosy - zażartowała chcąc zapewne zmienić temat.
- Daj spokój, kolor jest okropny. Rudy, ohyda
- Nie rudy, tylko kasztanowy, taki oryginalny, mało dziewczyn ma takie - powiedziała dotykając dłonią swoich blond. - Chyba się przefarbuję. Co o tym myślisz ?
- W blondzie ci ładnie- odpowiedziałam patrząc w jej odbicie
- Dzięki, Riley. Widzisz, potrafisz być miła - uśmiechnęła się splatając moje włosy w grubego warkocza.
- Taaa
- Dobra, gotowe. Co o tym myślisz ? - zapytała prowadząc mnie do dużego lustra. A gdy stanęłam centralnie naprzeciwko lustra zobaczyłam zupełnie inną mnie. Długie włosy, które zazwyczaj były w totalnym nieładzie, były spięte w porządnego warkocza, cień do powiek dodał nieco koloru moim beznadziejnie nudnych oczu. Czarny tusz wydłużył moje rzęsy, a malinowy błyszczyk nadał nowy kształt moim ustom. Wyglądałam naprawdę dobrze, zupełnie nie byłam sobą. Byłam kimś lepszym... zaryzykowałabym stwierdzenie, że nareszcie się sobie podobam.Ta dziewczyna to cudotwórczyni!
- Nicole... - tyle byłam w stanie powiedzieć
- Jesteś piękna, Riley - powiedziała stojąc za mną ubrana już w swoją sukienkę. - Uwierz w to.
- Dzzziękuję - odwróciłam się do niej i nie kontrolując siebie samej przytuliłam ją mocno.
- Widzisz, uwierz w siebie, Ri - położyła mój warkocz na ramieniu uśmiechając się
- Jesteś pierwszą osobą, która zdobywa moje zaufanie - szepnęłam, na co Nicole zaśmiała się głośno. - To super ! Będziemy najlepszymi BFF o jakich świat słyszał!!!! - Mówiąc to pociągnęła mnie za sobą w stronę schodów. - To będzie najcudowniejsza impreza ever!
- Ojj tak, z pewnością ! - odpowiedziałam zamykając drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Mordki ! Co u was ? Bardzo zmęczeni obowiązkami przedświątecznymi ?
W końcu znalazłam czas i wbijam do was z Liamem. Dziś mam cały wolny dzień i piszę, piszę, piszę :D Co oznacza, że następną część któregoś z imaginów mogę dodać jutro, ale... ( szatański śmiech )musicie się sprężyć i komentować! Ostatnio liczba wyświetleń i komentarzy nieco spada i robi mi się przykro ;-:
Ale liczę na was ! :**
Buziaki ! <3

piątek, 11 marca 2016

Imagin Liam cz.4


- To już jest przegięcie ! Co ty tu do jasnej cholery robisz?! - krzyknęłam widząc Liama stojącego w mojej sypialni. MOJEJ sypialni, do której absolutnie NIKT nie miał wstępu. Czy on sobie na za wiele nie pozwala?! Co on sobie wyobraża ?! - Wynoś się - otworzyłam z frustracją drzwi wskazując ruchem dłoni wyjście.
- Riley przepraszam , nie chciałem cię w żaden sposób urazić, uwierz mi - podszedł do mnie kompletnie ignorując moje wcześniejsze słowa.  - Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc ? - był niebezpiecznie blisko mnie
- Bo nie potrzebuję pomocy! - wrzasnęłam cofając się. Jestem z tych osób, które potrzebują nieco przestrzeni osobistej. Gdy ktoś znajduje się za blisko, czuję się niekomfortowo. Taka już byłam, społeczeństwo się już przyzwyczaiło, bo zwyczajnie schodzi mi z drogi. Ale Liam i Nicole na siłę próbują naprawić ten bezsensowny świat. Po co im to ? To i tak nic nie da!
- Riley...
- O co ci chodzi ?! Dlaczego tak ci na tym zależy ?! Wielki bohater, ratujący sfrustrowane, ale jednocześnie silne i z trudnym charakterem dziewczyny?!  - prychnęłam
- Może - wzruszył ramionami i posłał mi delikatny uśmiech.
- Odpuść sobie. - mruknęłam siadając na łóżku, tyłem do niego.
- Riley po prostu jest mi ciebie szkoda.
- Nie potrzebuję litości!
- To nie z litości, a z czystej sympatii. Najzwyczajniej w świecie cię polubiłem i chcę chociaż raz zobaczyć uśmiech na twojej twarzy.
- Uśmiecham się czasami... dla tych, co zasłużą - mruknęłam dobitnie spoglądając prosto w jego oczy, w których kryło się.... rozbawienie ? Czy on mnie wyśmiewał ? Co za denerwujący typ. Normalnie w życiu takiego nie spotkałam.
-Dlaczego jesteś aż tak złośliwa ? Proszę cię, przecież nie jesteś taka...
- A skąd wiesz,jaka jestem ?! Nic o mnie nie wiesz!!!
- To pozwól mi się dowiedzieć. - szepnął i usiadł koło mnie
- Nudzi ci się ? Mało masz swoich problemów?
- Szkoda takiej ładnej dziewczyny, po prostu.
- Daruj sobie.... iii przypomnij mi, dlaczego z tobą rozmawiam ?
- Mój urok - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby
- Wmawiaj sobie, wmawiaj - pacnęłam go dłonią w ramię zanim zdążyłam się powstrzymać.
- Ałł opanuj swoją agresję dziecko - zaśmiał się i położył dłoń na moim brzuchu i zaczął mnie łaskotać.
-Liam proszę cię -nie mogłam przestać się śmiać . Mówiąc szczerze dawno tego nie robiłam ,ale w tamtym momencie nie bardzo miałam wyjście. Śmiałam się na tyle głośno,że byłam pewna ,że słychać mnie nawet w centrum.
- Masz cudowny śmiech, zaspokoiłem swoją ciekawość - uśmiechnął się odsuwając ode mnie swoje ręce.
- Czego dotyczyła twoja ciekawość ? - zapytałam, gdy udało mi się złapać oddech
- Tego jak wygląda twój śmiech i jak ty wyglądasz, gdy się uśmiechasz i powiem ci, że naprawdę do twarzy ci z tymi rumieńcami i uśmiechem. Szkoda tylko, że musiałem to wymusić - puścił mi oczko, a ja spojrzałam na jego twarz chcąc wyczytać z niej jego prawdziwe intencje. Chciałabym powiedzieć, że na jego twarzy widoczna jest kpina, ale niestety żadnej z tych rzeczy nie byłam w stanie zobaczyć. Czując lekkie zażenowanie spuściłam wzrok. - Chciałbym kiedyś widzieć cię szczęśliwą.
- To nie jest możliwe, Liam. Nie w tym domu. Odparłam wstając z łóżka. Nie mogłam mu pokazać mojej słabości,ale w moich oczach same z siebie pojawiły się łzy.Zamrugałam kilka razy, starając się nie dopuścić do wypłynięcia ich na powierzchnię policzka. Nie wiem, dlaczego nie potrafiłam się powstrzymać. Zwykle myśląc o mojej kochanej rodzince miałam ochotę rozstrzelać wszystkich wokoło, a teraz znikąd pojawiły się łzy. Ja po prostu tak bardzo chciałabym mieć normalny dom, kochającą rodzinę. Czy proszę o tak wiele ? O dwójkę kochających rodziców, jednego lub dwóch przyjaciół i już. Tyle mi wystarczy. Dlaczego inni to wszystko mają,a ja jestem w tyle za nimi ? Czemu nikomu na mnie nie zależy ? Dlaczego jestem taka samotna ? Dlaczego wszyscy mają mnie gdzieś ? Co ja zrobiłam na przykład Mirandzie ? Absolutnie nic, wiele razy próbowałam się z nią pogodzić, ale ona zawsze mnie poniżała. Nie było dnia, w którym była dla mnie szczerze miła, bo oczywiście w momencie spotkania biznesowego w naszym domu udawała, że jesteśmy jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Chwilę potem raniła mnie każdym kąśliwym słowem, każdą uwagą. Nienawidzę jej ! Nienawidzę jej ! - nie zauważyłam nawet, gdy zaczęłam krzyczeć. - Tak bardzo jej nienawidzę ! Ich nienawidzę ! Są okropni ! Są najkoszmarniejszym koszmarem, zmorą, potrafią tylko ranić, tylko poniżać! Nienawidzę ich !!!! - osunęłam się na podłogę zalewając się łzami. Naprawdę nie miałam już siły. Liam momentalnie znalazł się przy mnie i objął mnie swoim ramieniem,a gdy to nie pomogło, podniósł mnie, usiadł na łóżku sadzając sobie mnie na kolanach. Dłońmi masował moje plecy, starając się mnie uspokoić. Nic nie mówił, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Ostatnią rzeczą, którą chciałabym wówczas usłyszeć było "wszystko będzie dobrze, Riley", bo doskonale wiem, że nie będzie. Niemniej jednak pierwszy raz w życiu poczułam wsparcie. Liam był pierwszą osobą, jaką spotkałam w całym moim życiu, który normalnymi, zwykłymi ludzkimi gestami potrafił mi pomóc. Tamtego dnia stało się coś, co poniekąd zbliżyło nas do siebie. Nie wiem, jak to możliwe, ale w tamtym momencie poczułam, że mam w nim wsparcie, że w końcu na ziemi znalazła się osoba, dla której mój los nie jest obojętny. Od tamtego momentu Liam stał się najbliższą mi osobą, powiernikiem wszystkich moich tajemnic. Człowiekiem, który jako pierwszy nie oceniał mnie, starał się zrozumieć mój dziwny stosunek do życia i ludzi. Może to głupie, ale dał mi nadzieje. Nadzieje na to, że w końcu uda mi się wyjść z tego życiowego dołka, że nareszcie będę mogła żyć normalnie. 
To nieprawdopodobne, jak w jednym momencie wszystko obraca się o 180 stopni. Kto by pomyślał, że ja - zwykła, szara dzikuska Riley Trinket pod wpływem takiego Liama, który zachował się po przyjacielsku nagle będzie chciała się zmienić. Zmienić... pytanie tylko dla kogo ? Dla niej...czy może dla niego... ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Misie ! :**
Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją nieobecność, ale niestety kompletnie zabrakło mi na to czasu ;-; Życie w LO wcale nie jest taką prostą sprawą, niestety :P No, ale na szczęście udało mi się znaleźć dziś czas na nadrobienie zaległości. :D Mam nadzieję, że ta część wam się spodoba i nie będziecie mogli się doczekać kolejnych .Tak jak powiedziałam wcześniej, ten imagin jest dla mnie wyzwaniem, bo nigdy wcześniej nie pisałam tego typu, dlatego czekam na wasze opinie w komentarzach.
Do następnego <3