piątek, 26 lutego 2016

Imagin Zayn cz.30


Od naszej ostatniej rozmowy minęło pół roku, a ja wciąż nie potrafiłam być w pełni szczęśliwa. Ciągle czułam, że zbudowałam z Zaynem związek na czyimś nieszczęściu i karma kiedyś powróci. Dlaczego nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć i cieszyć się obecnością Zayna ?! Czy jestem aż tak głupia ?! Marzyłam o tym, by w końcu z nim być, pragnęłam, żeby Jack o mnie zapomniał... Obydwie rzeczy się spełniły, a moje serce ciągle jest przecięte na pół. Nie mogąc dłużej wysiedzieć w Londynie zdecydowałam się pojechać do NY pod pretekstem spraw związanych z firmą, którą miałam przenieść w całości do Londynu. Zayn wiedział, że to nie takie proste, więc nawet nie protestował, kiedy oznajmiłam mu, że wyjeżdżam z Londynu na dwa tygodnie. Coś ewidentnie ciągnęło mnie w tamto miejsce, NY.... przez tyle czasu był moim małym rajem, oczywiście z licznymi problemami i usterkami jednakże... lubiłam to miasto. Kochałam moje przytulne mieszkanko, elegancki apartamentowiec i nie chciałam go zostawiać, ale cóż... nie mam wyboru. Będę żyć w Londynie czy tego chcę czy nie. Zayn jest zbyt związany z rodziną i kumplami, by zmienić całe swoje życie i zamieszkać na innym kontynencie.  Wysiadając z samolotu poczułam się dziwnie,niczym syn marnotrawny wracający do swojego miejsca na ziemi. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę taksówki, którą wcześniej zamówiłam. Usiadłam na miejscu pasażerskim, zapięłam pasy i spostrzegłam, że taksówkarz uważnie mi się przygląda. Posłałam mu pytające spojrzenie, na co on tylko pokiwał głową lekko zawstydzony,
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę o to zapytać. Wróciła Pani na stałe ?
- Słucham ?
- Ojj przecież zna Panią cała Ameryka, Panno Evans - uśmiechnął się na co ja wytrzeszczyłam oczy w zdumieniu.
- Nie przesadza Pan ? 
- Ależ skąd, nie dość, że profesjonalna Pani architekt to jeszcze była Malika i Hope, no nie ?
- To chyba nie Pana sprawa !!!- skrzyżowałam ręce na piersi
- Może, ale fakty mówią same za siebie. Niezła Pani jest, naprawdę - posłał mi złośliwy uśmiech, a ja miałam ochotę wyjść z taksówki głośno trzaskając drzwiami. 
- O co Panu chodzi ? - zapytałam siląc się na spokojny ton. 
- Mnie ? O nic. Po prostu zastanawiam się, który z nich jest bogatszy i bardziej wpływowy, bo chyba muszą być jakieś powody, że akurat z nimi pani sypiała. - Myślałam, że się przesłyszałam! Jak można coś takiego powiedzieć klientowi ?! Co za dupek !
- Proszę się zatrzymać! - krzyknęłam, nie komentując jego złośliwości
- Do pani drogiego apartamentowca jeszcze dobre 20 km  - zaśmiał się krzywo , wyraźnie akcentując trzecie słowo.
- Poradzę sobie! Proszę się natychmiast zatrzymać! - Posłuchał mnie i po chwili szłam zdezorientowana prosto przed siebie. Dlaczego ludzie tak dziwnie na mnie reagują ? Przecież to wszystko nieprawda ! Nie byłam z nimi dla kasy i popularności, to nie moja wina, że obydwaj są znanymi osobistościami. To zupełny przypadek. Dlaczego to wszystko spotyka mnie?!


Czekałam niecierpliwie na windę,nawet ona była przeciwko mnie, gdy w końcu usłyszałam charakterystyczny dźwięk ucieszyłam się jak małe dziecko. Jedyne, o czym marzyłam to usiąść na mojej kanapie z kubkiem gorącej czekolady i zapomnieć o tym idiocie z taksówki. Niestety los kolejny raz naraził mnie na stres, albowiem w windzie stał Jack, który był wyraźnie zszokowany moją wizytą.
- Mandy ? Co Ty robisz w NY ? - posłał mi szczery uśmiech, który i tak niewiele pomógł, bo dalej czułam się głupkowato. 
- Muszę załatwić kilka spraw związanych z firmą - powiedziałam odważając się na niego spojrzeć. 
- Na ile przyjechałaś ? 
- Coś ok 2 tygodni, nie wiem dokładnie 
- Bez Zayna ? - zaczął uważnie rozglądać się po korytarzu.
- Zayn musiał zostać w Londynie, ma jakieś ważne transakcje teraz i wiesz jak to w biznesie tak zwany gorący okres. - uśmiechnął się szerzej na moją odpowiedź, a ja w głowie wspominałam te wszystkie chwile, które z nim spędziłam. W sumie nie zmienił się zbyt wiele. Wydał mi się tylko trochę bardziej przypakowany niż dawniej. Jego czarne włosy jak zawsze w nieładzie i krawat uwiązany luźno na szyi. No tak... to się chyba nigdy nie zmieni. 
- Wspaniale. Wobec tego wpadnę dziś wieczorem na pogaduchy - puścił mi oczko i zostawił mnie zdezorientowaną na środku korytarza. Niedobrze....

- Hej skarbie - usłyszałam zniekształcony głos Zayna  w telefonie. - Zmęczona po podróży? - uśmiechnęłam się słysząc jego boski głos przygryzając lekko wargę . Nawet jego głos na mnie działa. To już nie jest normalne.
- Nawet nie- odpowiedziałam wymijająco starając się ukryć nabuzowane wewnątrz mnie emocje. 
- Dzielna dziewczynka - zaśmiał się do telefonu, a ja rozkoszowałam się tym cudownym dźwiękiem.
- A co u was ? - zapytałam Zayna, mając na uwadze to, że mieszka teraz z ciężarną Sam, bo Liam jest w delegacji i poprosił go o pomoc. 
- Sam śpi, a ja znalazłem chwilę czasu, by zadzwonić do mojej księżniczki. 
- Kocham cię - powiedziałam wpatrując się w ciemniejące niebo. 
- Nie ma cię zaledwie kilkanaście godzin i już zdążyłem się stęsknić. Może uda ci się wrócić szybciej niż ustalaliśmy.
- Postaram się, ale nie wiem, czy mi się uda. Dużo pracy przede mną
- Moja bizneswoman 
- Tylko twoja
- No ja myślę - wyczułam, że się uśmiecha. - A widziałaś się z Jackiem ? - zapytał jakby od niechcenia, ale byłam pewna, że w środku pewnie cały się trzęsie.
- Tak, w sumie to przelotowo, nic takiego - nie było sensu kłamać, tym bardziej, że obiecaliśmy sobie z Zaynem zawsze mówić prawdę, choćby tą najgorszą. - ma zamiar wpaść do mnie na pogaduchy - wstrzymałam oddech z dygoczącym sercem czekając na jego odpowiedź. Nastała cisza, a po chwili usłyszałam, jak ze świstem wypuszcza powietrze.
- O czym macie ze sobą jeszcze rozmawiać?! 
- Skarbie nie denerwuj się, to nic takiego - starałam się go uspokoić, ale wiedziałam, że odkąd do siebie wróciliśmy, Zayn stał się o mnie masakrycznie zazdrosny. Pilnował mnie niczym cerber.  Owszem czasem to było urocze, ale i bardzo uciążliwe. Często czułam, że mi nie ufa, a za każdym razem, gdy mówiłam mu o swoich wątpliwościach, on z kamienną twarzą stwierdził , że "ufa mi, ale nie ufa wszystkim pozostałym samcom alfa poza Liamem", który jako jedyny miał prawo do rozmowy ze mną, do okazywania mi sympatii. Tylko Liam. To było tak śmieszne, że czasami z bezradności śmiałam się z tego wszystkiego, ale w tamtym momencie poczułam paraliżujący strach. Strach o to, że kolejny raz zrobi mi scenę zazdrości i kolejny raz da mi do zrozumienia, że mam się trzymać z daleka od innych mężczyzn. A prawda była taka, że chciałam spotkać się z Jackiem... należy mu się to po tym, jak go zraniłam i porzuciłam. Nie rozumiem więc, dlaczego Zayn reaguje tak agresywnie słysząc jego imię.
- Nic takiego ?! Nic takiego, to by było, jakbyś się spotkała z przyjaciółką na kawie! To jest nic takiego,ale z innym facetem...
- Zayn proszę cię ! To tylko mój znajomy !
- Znajomy ?! To twój były narzeczony , Mandy ! Odwołaj to !
- Nie - powiedziałam  stanowczo czekając na jego odpowiedź
- Mandy nie wkurzaj mnie!!
- Zayn ufasz mi ?!
- Nie zaczynaj znowu, przecież wiesz. - powiedział siląc się na spokój.
- Wobec tego zadzwonię po kawie z Jackiem
- Mandy nie spotkasz się z nim !
- A załóż się ! - powiedziałam przy okazji rozłączając się. Nie lubiłam takiego Zayna. Dobrze wiedział, że mam swój mózg i nie ma prawa mi rozkazywać, nawet jeśli jest moim facetem. Widzę , że powoli wraca Zayn z początku naszej znajomości, a ja bym wolała mojego Zayna, tego, który się dla mnie  zmienił i dla którego moje zdanie zawsze się liczyło. Pokiwałam głową z dezorientowaniem wyłączając telefon.

Chłodne krople wody nieco zmyły moje zmęczenie i smutek, który mi towarzyszył po rozmowie z Zaynem. Trochę się uspokoiłam, nie mniej jednak dalej na myśl o tym wszystkim czułam narastającą złość. Przebrałam się w jeansy i luźny t-shirt. Usiadłam przed telewizorem i cierpliwie czekałam na przyjście mojego gościa. Nie mogłam jednak pozbyć się dziwnego uczucia, że to spotkanie może wiele zepsuć. Że znowu będziemy wracać do przeszłości,  w której zostawiłam go dla Zayna, że każe mi się tłumaczyć, że będzie zadawał mnóstwo pytań,na które nie będę w stanie odpowiedzieć. Miałam wiele wątpliwości, które powoli rozwiewały się, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej misie ! :D Dziś nadeszła kolej na Zayna... ogólnie mam mieszane uczucia, co do tej części, ale niestety wyszła jak wyszła ;-: prawdę mówiąc, nie wiem, co mogłabym w niej zmienić, więc oddaję ją w wasze ręce i oczekuję,że choć troszkę wam się spodoba.
Dziś cudowny dzień *.* Nie wiem, jak wam, ale moim zdaniem It's You jest po prostu niesamowite. Zayn wyszedł w tym teledysku tak dojrzale i inaczej niż w innych. I do tego boski i przystojny jak zawsze. Jak tu go nie kochać *,* I  co najważniejsze:  w głowie mam zarys na kolejnego imagina, so... do roboty ! :D
Pozdrawiam :**

piątek, 19 lutego 2016

Imagin Liam cz.3


Rozmowa z Nicole przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych i muszę przyznać sama przed sobą, że poczułam się nieco lepiej. Nigdy nie miałam przyjaciół, którym mogłabym się zwierzyć ze swoich problemów,  a dziewczyna ewidentnie zainteresowała się moim losem. Pytanie tylko, dlaczego ? Chce poznać wszystkie moje słabości, których jest tyle, ile liter ma "The Complete Miss Marple" Agathy Christie i nie, nie przesadzam! Nie potrafiłam zaufać jej i od tak wierzyć w to, że ona naprawdę w jakiś sposób mnie lubi i próbuje zrozumieć. Ja do końca świata i o jeden dzień dłużej będę sama! Dlaczego ? Bo jestem beznadziejna ! Jestem nikim ! Ani ładna, ani zabawna, ani jakoś specjalnie inteligenta czy też utalentowana. Potrafiłam tylko bazgrać coś na kartkach papieru, by zaraz potem zgnieść to w swoich dłoniach, by odreagować złość i frustrację. Taka o to jest Riley Trinket proszę państwa. Szara myszka siedząca w kącie starająca się przymykać oczy na jakiekolwiek piękno wokół niej. Świat jest dla niej zamknięty, ludzie są dla niej zamknięci. Po co żyje ? Co mnie trzyma przy życiu ? Strach i brak odwagi na to, by podjąć tak drastyczne kroki. W końcu gdyby mnie nie było, nie byłoby się z kogo naśmiewać, na kogo wrzeszczeć i kim pomiatać. Taka moja rola w tym "Cudownym magicznym świecie " jak to mawia Nicole. Laska ma 17 lat i ciągle żyje marzeniami. Jakby była pięcioletnią dziewczynką! Kiedy ta bidulka w końcu zrozumie, że świat jest do dupy?! Taka jest prawda i nigdy zdania nie zmienię, choćby przyjechała do mnie sama Królowa Elżbieta, nadal będę sądzić, że świat to zmaterializowane cierpienie, z którym osoby mojego pokroju muszą się mierzyć przez całą swoją drogę. A los w moim przypadku łaskawy nie jest i nigdy już nie będzie ! Nie wiem, dlaczego postawił na mojej drodze Nicole, ale zapewne dlatego, by po raz kolejny ze mnie zakpić.



Leżałam na trawie tępo wpatrując się w niebo... Ludzie typu Nicole pewnie zaczęliby się zachwycać, pięknymi śnieżnobiałymi chmurami,zza których wychodzą pojedyncze promyki żarzącego się słońca... natomiast ja, Riley Trinket uważam, że jest totalnie za gorąco i parno, by cokolwiek innego robić niż siedzieć na tej brudnej trawie i wpatrywać się w to nudne, oślepiające słońce. Taka jest o to między nami subtelna różnica.  Przymknęłam zmęczone powieki, równomiernie oddychając. Rzadko zdarzają się takie chwile, bym została sama w domu, bo moja kochana rodzinka zabrała moją młodszą siostrę Bellę do zoo i dzięki temu oszczędzili mi dziś zbędnych komentarzy typu wyglądasz jak czarna wdowa czy też ukochany przez Mirindę Frankenstein. Miałam spokój i mogłam się nim cieszyć przez najbliższe 4 godziny. A potem ? Potem wszystko wróci do normy. Znowu będą gosposią własnego ojca i opiekunką dwuletniej siostry. Tak o to wygląda moje sielankowe życie. Nic tylko płakać. U mnie problem wyglądał tak, że ja już łez nie miałam, po prostu. Wypłakiwałam je litrami przez całe dwa lata. Dziś nawet nie mam na to sił.

-Hej Riley !!!! - usłyszałam znajomy głos. No tak... przecież mieszkamy z rodziną Paynów płot w płot. Odwróciłam głowę ku ogrodzeniu i pomachałam na odwal się chłopakowi, który najwyraźniej kosił trawę. - Relaks ?
- Właśnie tak - odpowiedziałam decydując się podejść do ogrodzenia, by nie musieć krzyczeć na całe gardło, bo rzecz jasna wiedziałam, że nasz dialog nie skończy się tak raptownie znając gadulstwo jego siostry . A to podobno cecha, którą dziedziczy się z pokolenia na pokolenie.
- Co tam ? - zapytał jak gdybyśmy się znali całe życie. To było w nich niezwykłe. Tak łatwo potrafili zaufać ludziom, tak  łatwo łapali z nimi kontakt. Nie to, co ja... wiecznie sama, zagubiona, starająca się być silna i udająca, że mam w dupie to, co inni o mnie sądzą. A to boli... każda opinia skierowana w moją stronę boli i nigdy nie przestanie.
- Po staremu - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się nieśmiało
- W końcu wolna chata - zaśmiał się wskazując na pusty podjazd, na którym zazwyczaj stało dziecko mojego ojca - czarne ferrari, które kochał o wiele bardziej niż mnie ! I nie! Nie przesadzam !!
- Szkoda, że nie na zawsze... - westchnęłam, na co on przypatrzył mi się uważnie i po chwili ciszy, jaka zapanowała między nami dodał
- Przesadzasz Riley, nie są wcale tacy źli. Masz fajną rodzinę.
- Liam nie znasz ich i proszę cię nie wmawiaj mi, że sielanka rodzinna jest widziana w tym pustym, chłodnym domu!
- Może powinnaś w końcu patrzeć na życie pozytywnie ? Życie to wzloty i upadki . A nie same upadki. Żeby być w pełni szczęśliwą musisz dać coś z siebie dla innych. Jesteś naprawdę fajną dziewczyną i marnujesz się. Samotność cię męczy i wręcz krzyczysz o pomoc. - powiedział patrząc mi prosto w oczy, na co ja od razu spuściłam wzrok. Czy to możliwe, żeby aż tak było to widać ? Czy Liam jest jakimś tajnym psychiatrą ? Nie, to bez sensu.... "Riley! On nie ma racji!" - krzyczała moja podświadomość
- Nie rozumiesz! - broniłam się jak mogłam, co swoją drogą było żenujące. Z resztą ja w ogóle jestem chodzącą żenadą roku XXXXXXXX...  W pewnym momencie usłyszałam drżenie swego głosu, które mnie zdradziło. Ukazało moją bezbronność i fakt, że w głębi duszy naprawdę marzę o poznaniu człowieka, dla którego to właśnie ja będę najważniejsza, który  będzie się cieszył na mój widok, który będzie zawsze blisko mnie i nie pozwoli mi na smutek i łzy. Ale marzenia są tylko marzeniami i nimi pozostaną, a ja nigdy nie będę mieć bliskich! Bo jestem totalnie aspołeczną nudziarą, szarą myszką niezauważaną przez ludzi. Jakbym była niewidzialna. A ta mała cząstka mnie, dawnej mnie krzyczy i błaga, by ją w końcu wypuszczono z labiryntu, z jakiego składa się moje ciało. Jestem wrakiem człowieka i to na własne życzenie. Jestem za słaba, by kogoś mieć, za słaba, by po tym wszystkim, co mnie spotkało podnieść się i iść dalej z uniesioną głową.
 Nie potrafię ! Po prostu nie potrafię.
-Riley? Riley ! - krzyknął, na co w końcu się ocknęłam i zdecydowałam spojrzeć w jego oczy, które swoją drogą były naprawdę ładne. Duże, brązowe, pełne radosnych iskierek... piękne,  zupełnie inne niż moje - smutne i przepełnione nienawiścią do całego świata. Odnalazłam w nich coś dziwnego... taką jakby wiarę ? Tak, to dobra nazwa. Wiarę we mnie i w słowa, które do mnie skierował. Sama nie wiem, dlaczego, ale ten wzrok dodał mi trochę otuchy, co było naprawdę dziwne. - Robimy jutro imprezę z Nicole, wpadniesz.  - zapytał, albo raczej stwierdził fakt, że się pojawię.
-Ech... dzięki Liam, ale... -szukałam w głowie jakiejś wymówki, ale przez ten jego wzrok, od którego trudno było mi się oderwać za nic nie mogłam jej znaleźć.
- Ale nie ma żadnego ale, Riley. Widzimy się jutro o 15, a jak się nie zjawisz, to zaciągnę cię tam siłą. - powiedział uśmiechając się i wystawiając ku mnie oskarżycielsko palec.
- Zepsuję wam tylko...
- Niczego nie zepsujesz- przerwał mi w połowie zdania. - Riley, musisz w końcu zacząć przebywać wśród ludzi, rozerwać się i zacząć myśleć jak nastolatka, a nie zakonnica z 40-letnim stażem.
- Dzięki - fuknęłam przewracając oczami i odwróciłam się od niego i spokojnym krokiem maszerowałam ku domu, gdy nagle poczułam czyjś uścisk na moim ramieniu.
- Riley przepraszam - jedyną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę były jego hipnotyzujące oczy, które wyrażały zakłopotanie
- Zawsze przeskakujesz przez płot do sąsiadów ? Wiesz, że to jest wtargnięcie na czyjąś posesję i za to grozi  grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku ? - wyrecytowałam z pamięci, co nie było dla mnie problemem z racji takiej, że kochałam wos od zawsze i kodeks karny przeczytałam co najmniej 3 razy, by znaleźć w nim coś na Mirindę, tak wiem.... głupie, ale cóż poradzić.. głupia myślałam, że obelgi, które kieruje w moją stronę podlegają bardzo surowej karze, która sprawiłaby, że nie musiałabym oglądać jej gęby przez najbliższe 20 lat.
- Wow, adwokatka się znalazła, no brawo - zaśmiał się i zaklaskał demonstracyjnie dłońmi. Ten koleś zaczyna działać mi na nerwy, poważnie.
- Liam daj mi spokój
- Przepraszam no, nie chciałem cię urazić, nie to miałem na celu.
- Wkurzasz mnie!
- Nie czuje się wyróżniony! Wszyscy cię wkurzają - wzruszył ramionami i wystawił mi język. Czy on właśnie sobie ze mnie żartuje i próbuje wyprowadzić mnie z równowagi ? W co on gra ?
- Pieprz się, Payne ! - krzyknęłam i weszłam do domu trzaskając drzwiami i zamykając się na klucz, by nie mógł wejść. O nie, mój drogi, nie ze mną takie numerki ! - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Otwierając drzwi zamarłam. Co tu do jasnej cholery się dzieje ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej Kochani ! Noo Liaś już gotowy i jestem bardzo ciekawa waszych opinii, bo jednak ta opowieść różni się od reszty. Podoba wam się  ? Jestem mega ciekawa! :D Komentujcie ! :***

piątek, 12 lutego 2016

Imagin Louis cz.8


*Miesiąc później *

Minął miesiąc, a ja z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczajałam się do ciągłej obecności Louisa w moim życiu. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, poznajemy się, a przede wszystkim jesteśmy sobie bardzo bliscy. Jaka jest nasza relacja ? Przyjaźnimy się, to pewne,ale czy to jest miłość ? Jak już wiecie, nie zakochuję się zbyt szybko, a w wzajemnych relacjach z facetami jestem bardzo ostrożna, ale Lou... z nim jest inaczej. Ubarwia i rozświetla moje życie. Nagle wszystko stało się prostsze, piękniejsze, a świat kolorowy, pełen nadziei. Nadziei na lepsze jutro. Myślę, że jak każda z nas, marzę o stabilizacji, o prawdziwej miłości rodem z filmów. Jednak nie spieszyłam się zbytnio, by od razu wyznawać swoje uczucia. Louis pogodził się z tym, że potrzebuję sporo czasu, by podjąć tak ważną decyzję. Właśnie dziś byłam z nim umówiona na... randkę ? Cóż, dla 90% z was pewnie tak, ale dla nas było to zwykłe spotkanie, takie jak jedno z wielu. Często Louis zabierał mnie na liczne przejażdżki po mieście, na obiady w eleganckich restauracjach, czasem do kina, teatru, galerii sztuki  Raz nawet zabrał mnie do opery, czym zaskoczył mnie totalnie. W życiu nie pomyślałabym, że Louis jest aż takim koneserem sztuki. Zawsze myślałam, że on jest raczej z tych facetów, którzy ślęczą przed telewizorem, sącząc butelkę piwa i oglądając durnowate mecze w telewizji. Nie, dla Louisa to było zbyt banalne i to podobało mi się w nim najbardziej. Imponował mi swoją osobowością, mimo iż doskonale wiedziałam, jaka była jego przeszłość. Miałam wrażenie, że od czasu naszej rozmowy bardzo się zmienił... w sumie to ja też... przestałam ignorować facetów, stałam się bardziej otwarta i w końcu zaczęłam cieszyć się życiem. Cieszyła mnie każda najmniejsza rzecz. To dziwne, ale on nieświadomie oczyścił moją duszę. Brzmi śmiesznie, ale naprawdę tak było. Wyleczył moje złamane serce w tak krótkim czasie. W życiu bym nie pomyślała. Jak widać i mnie zdarzają się pomyłki i zbyt pochopnie oceniam ludzi, mimo, że należałam do osób wyrozumiałych i tolerancyjnych... przynajmniej tak mi się wydawało.


Ubrałam zwiewną  bladoróżową sukienkę, do tego jasne buty na platformie. Moje jasne włosy spadały mi delikatnie na ramiona. Rzęsy pociągnęłam mascarą, zrobiłam delikatnie kreski eyelinerem, na końcu nałożyłam niewielką warstwę malinowego błyszczyka na usta. Spojrzałam na swoje odbicie i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Postać odbita w lustrze miała cudowny uśmiech, a w oczach tańczące iskierki. Nie zostało już nic z tamtej Sue, która powalała chłodem i znana była z ciętego języka, wiecznie zadzierająca głowę i udająca pewną siebie. Teraz już nie musiałam udawać. Louis sprawił, że na nowo poczułam się piękna i ważna. To niesamowite, jak wiele może się zmienić w przeciągu kilku tygodni.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i pędem pobiegłam otworzyć o mały włos nie potykając się o swoje nogi. Taka gracja Sue, a raczej jej brak. Przeczesałam włosy ręką i sprawnym ruchem otworzyłam.
- Kwiaty dla Panny Primose - usłyszałam wesoły głos
- Dziękuję bardzo, gdzie pokwitować?- zaśmiałam się odbierając kwiaty i całując Louisa w
 policzek. - Wejdziesz ? Wstawię tylko kwiaty do wody.
- Pewnie - Louis przekroczył próg mojego mieszkania i od razu uważnie mi się przyjrzał zagryzając seksownie swoją dolną wargę, a mnie przeszedł delikatny dreszcz, który miałam nadzieję, że udało mi się to ukryć.
- Gdzie mnie dziś zabierasz ? - zapytałam odwracając się w stronę Louisa, który opierał się o framugę drzwi od kuchni.
- Niespodzianka - odparł z tajemniczym uśmieszkiem
- Odkąd się spotykamy moje życie to same niespodzianki - zaśmiałam się, na co Lou wzruszył niewinnie ramionami. Przyciągnął mnie do siebie , stając tuż za mną.
- Ale ty to uwielbiasz - szepnął, a ja po raz kolejny poczułam motylki w brzuchu.
- Nieprawda- powiedziałam, ale chyba mało przekonująco, bo Louis puścił mi tylko oczko i poprowadził  mnie w kierunku drzwi.

Po półgodzinnej jeździe samochodem dotarło do mnie, że Louis wymyślił coś spektakularnego za miastem. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale on tylko się uśmiechnął ignorując totalnie moją ciekawość.
- Lou noo - spojrzałam na niego pytająco, bo ciekawość aż zżerała mnie od środka.
- Jeszcze moment, skarbie - skarbie... moje serce zabiło mocniej. Ech.. zachowuję się gorzej niż te puste dziewczynki, które od byle jakiego słówka dostają od razu ekstazy na miejscu... i pomyśleć, że od zawsze je wyśmiewałam, a teraz zachowuję się dokładnie tak samo.
- Powiedz mi
- Ufasz mi ? - korzystając z korku, który się przed nami wytworzył spojrzał prosto w moje oczy.
- Oczywiście, że tak, szefie - zaakcentowałam ostatnie słowo wiedząc, że to go rozzłości
- Panno Primose - odparł oficjalnym głosem, a ja uśmiechnęłam się pod nosem i nie spostrzeżenie zarówno dla mnie jak i dla niego pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Boże Sue jak mogłaś tak zupełnie bez powodu pocałować faceta, który był dla ciebie przyjacielem! - skarciłam się w myślach. Jednak, zanim zdążyłam pozbierać natłok moich myśli, poczułam jego usta, które delikatnie muskały moje, co sprawiło, że moje serce przyspieszyło. Stopniowo pogłębiał pocałunek, a ja powoli rozpływałam się pod wpływem jego gorących pocałunków. Przerwały nam klaksony zdezorientowanych kierowców, którzy czekali aż Lou ruszy autem ze środka ulicy. Uśmiechnęłam się lekko, po czym spuściłam wzrok. Wstydziłam się tego, że nieświadomie zniszczyłam naszą przyjaźń tym pocałunkiem. Jednak z drugiej strony, to było tak cudowne uczucie, że pragnęłam więcej. Więcej jego gorących ust i ciepłego oddechu.
Louis z piskiem opon pojechał przed siebie, a między nami zapanowała dość przytłaczająca cisza. Nienawidzę takich niezręcznych sytuacji. Postanowiłam nieco poprawić atmosferę i sięgnęłam dłonią do radia. W tym samym momencie Lou również wystawił dłoń w tym samym kierunku tak, że nasze dłonie otarły się ze sobą powodując przyspieszenie palpitacji mojego serca i delikatny dreszcz. Jenyyyyy żaden facet w ten sposób na mnie nie działał, a atmosfera wokół nas robiła się coraz gorętsza i coraz bardziej dla mnie niezręczna. W ciągu tych kilku minut relacja między nami diametralnie się zmieniła. Milczeliśmy cały czas. Było tak cicho, że słyszałam gwałtowne bicie swojego serca. Co się ze mną działo ? Czy oprócz tego, że postradałam zmysły  jestem blisko zawału? Byłam tak zajęta sobą, że nie zauważyłam, jak Lou wyłącza silnik auta i pochyla się nade mną wpijając się w moje usta. Całowaliśmy się coraz namiętniej, a ja całą sobą pragnęłam, żeby nie przestawał. Całował niesamowicie. To nie były zwykłe pocałunki. Były wypełnione pewnego rodzaju czułością, namiętnością. Były prawdziwe i szczere. Ewidentnie to, co stało się w tamtym momencie między nami bardzo nas do siebie zbliżyło. Pytanie tylko czy to wszystko nie dzieje się za szybko ?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej Miśki ! :** W końcu znalazłam odrobinę wolnego czasu~, by nadrobić zaległości i skupić się na tym, co kocham, czyli pisaniu dla Was :** Dziś oddaję w wasze ręce Lou i czekam na Wasze opinie . Ostatnio było tylko 6 komentarzy, za które oczywiście bardzo dziękuję, ale chyba stać Was na więcej... dla mnie :** To wielka motywacja dla mnie, naprawdę, więc czekam na wasze opinie ! :D
Buziakiiiii :***