piątek, 29 kwietnia 2016

Imagin Zayn cz.35 + Info!


Pobiegł pędem do samochodu. Ja się nie spieszyłam. Szłam boleśnie powoli zastanawiając się nad tym, co mam zrobić. Jak go przekonać, udobruchać. To będzie naprawdę trudne zadanie.
Gdy w końcu dotarłam do auta, Zayn siedział na jego masce, paląc papierosa. Udawał, że mnie nie widzi, co nieco mnie zasmuciło. Przecież nic złego nie zrobiłam. Chciałam tylko dobrze, a wyszło... jak zwykle.
- Zayn... - odwrócił głowę w przeciwną stronę zaciągając się ponownie. - Zayn proszę - usiadłam obok niego i pociągnęłam go za ramię, zmuszając, by się odwrócił
- Mandy powiedziałem coś, tak ? - wyrwał ramię, zszedł z maski i wyciągnął w moją stronę dłoń. - Kluczyki. Już znam drogę - powiedział chłodno, a ja nie chciałam dolewać oliwy do ognia i oddałam mu swoją własność.
Między nami panowała niezręczna cisza, której nie miałam siły przerywać. Wiedziałam jedno :nie odpuszczę ! Choćby nie wiem, co ! Postawię na swoim, czy mu się to podoba, czy nie ! Nigdy nie czułam takiej determinacji jak w tej sprawie. To było dla mnie ważne i muszę coś zrobić. Koniec kropka.
Rozmyślania tak mnie zmęczyły, że oparta głową o szybę szybko zasnęłam. Obudziłam się w momencie, gdy Zayn niósł mnie po schodach do mieszkania. Ten człowiek mnie zadziwiał. Mimo iż był na mnie wściekły i kilkadziesiąt minut temu ignorował mnie i był głuchy na jakiekolwiek moje słowa, chwilę potem niesie mnie niczym czuły kochanek z komedii romantycznej. Mimowolnie się uśmiechnęłam, udając, że nadal smacznie śpię. Zayn zaniósł mnie do sypialni, delikatnie położył na łóżku i przykrył kołdrą. Miałam cichą nadzieję, że położy się obok mnie. Niestety chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Znowu zrobiło mi się przykro. Ja nic złego nie zrobiłam. Chciałam tylko, żeby pogodził się z rodzicami. Dlaczego on mnie tak traktuje ? Obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale z drugiej strony... Zayna zawsze ruszają moje łzy, może wtedy uda mi się jakoś wpłynąć na jego upór ? Tak, to bardzo dobry plan. Po jakiś 10 minutach zeszłam na dół zapłakana, starając się nie patrzeć mu w oczy. Nalałam sobie wody do szklanki, pociągnęłam nosem i odwróciłam się do niego profilem, by miał na mnie dobry wgląd. Widziałam, że zaczyna mięknąć,bo kręcił głową z niezadowoleniem aż w końcu po dłuższej chwili wszedł do kuchni.
- Znowu płaczesz ? Mandy... - chwilę potem znalazł się przy mnie i przytulał do siebie. - Nie lubię, jak kobiety płaczą, a zwłaszcza jak mój kwiatuszek to robi, hmm ? - wytarł moje łzy i ucałował ślady po nich.
- Zawiodłam cię ? - zapytałam dotykając jego policzka
- Kochanie... zostawmy to
- Nie, Zayn dlaczego nie chcesz ? To twoja rodzina, najbliższe osoby. Skarbie - spojrzałam na niego uważnie
- Po prostu nie chcę
- Bo ?
- Bo kiedy ich potrzebowałem, zostawili mnie !
- Byli po mojej stronie...
- Wiedziałem, że cię zraniłem, sam byłem na siebie wystarczająco zły, potrzebowałem kopa, żeby cokolwiek zrobić ! Oni dolali oliwy do ognia. Powiedzieli, że mi tego nie wybaczą, że sam jestem sobie winien. Jedyną osobą, na którą mogę liczyć jest Liam ! Taka jest prawda,Mandy ! Nie było ich, gdy miałem problem ze sobą, z alkoholem, gdy sięgałem dna! Nie było ich i mieli mnie w dupie ! Nie interesowali się tym, jak ja się czuję. Nie zadzwonili ani razu, rozumiesz, ani razu ?! Wstydzili się tego, jaki jestem ! Ja mam ich szanować?! Jakim cudem !? Za co ! - krzyczał, ale bardziej z rozgoryczenia niż ze złości. Zrobiło mi się go szkoda, ale byłam też dumna.. nie, nie jestem wariatką. Byłam dumna z mojego mężczyzny, bo w końcu otworzył się na dobre. Zaczął uważnie i otwarcie mówić o swoich uczuciach. W końcu udało mi się zdobyć na tyle jego zaufanie, że odpowiedział mi szczerze o rzeczy, która nie daje mu spokoju, która go boli. Nareszcie się otworzył! Moje modlitwy zostały wysłuchane!
- Kotku.. - usiadłam na jego kolanach, wtulając jego twarz w moją szyję, mierzwiąc przy tym jego włosy. - To boli Mandy, naprawdę boli - powiedział szeptem, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Nie chciałbyś z nimi pogadać ? - zapytałam spokojnie
- Nie! - odpowiedział stanowczo spinając przy tym swoje mięśnie
- Ale dlaczego ?
- Bo nie są dla mnie ważni! Straciłem ich !
- Albo raczej oni stracili ciebie- zasugerowałam wstając z jego kolan.
- Mandy tyle razy o tym rozmawialiśmy. Myślałem, że w końcu odpuścisz.
- Zayn myślałeś kiedykolwiek o tym, by wziąć ze mną ślub ? - zapytałam wpatrując się w niego intensywnie
- Oczywiście, przecież wiesz
- I jak ty to sobie wyobrażasz ? Ślub bez twoich najbliższych ? Zayn!
- Normalnie ! Nie potrzebuję ich, po tym wszystkim. - odpowiedział obojętnie.
- Zayn nie mów tak, to twoi rodzice !
- Którzy mnie nienawidzą.
- Co ty pieprzysz?! - nie wierzyłam w to, co usłyszałam
- Mandy chociaż raz nie wtrącaj się w moje sprawy !
- Słucham ?! Twoje sprawy ?! Twoje?! - W takich chwilach mam ochotę go porządnie spoliczkować i wyjść trzaskając drzwiami. Jak mógł coś takiego powiedzieć ?! W mojej głowie kolejny raz pojawiło się pytanie "kim dla niego jestem ?" Byliśmy razem, a on ciągle miał "swoje sprawy", w których ja nie miałam nic do gadania. To okropne ! Żyjemy w XXI wieku, pal licho nawet to , ale ludzie, JESTEM JEGO KOBIETĄ, tak ?
- Nie krzycz! - również podniósł głos, co wzburzyło mnie jeszcze bardziej
- Święty by z tobą nie wytrzymał ! Zayn Zimny Drań Malik w pełnej okazałości - prychnęłam wychodząc z kuchni. W tamtym momencie postanowiłam, że nie odezwę się do niego, dopóki mnie nie przeprosi i nie obieca rozmowy z mamą. I wytrzymam, jak słowo daję ! I tak postawię na swoim!
- Mandy ! - usłyszałam jego głos, który mnie  w tamtej chwili zupełnie nie interesował. Zamknęłam się w łazience i puściłam wodę udając, że biorę prysznic, choć miałam w planach nie wychodzić z pomieszczenia do momentu, aż Zayn zacznie się dobijać, a zacznie na pewno, bo mamy jedną łazienkę,a Malik nie wytrzyma bez luster dłużej niż 2 godziny.
To dziwne, ale jego słowa w żaden sposób mnie nie ruszyły... może byłam do nich na tyle przyzwyczajona, że nic dla mnie nie znaczyły. Przecież od dawna wiedziałam, że nie mam wpływu na jego decyzje, bo on i tak zrobi po swojemu. Szkoda tylko, że nie potrafi powiedzieć wprost, co mu leży na sercu. To naprawdę trudny człowiek. W tamtym momencie czułam determinację, wiedziałam, że nie odpuszczę! Nie tym razem. Nie pozwolę na to, by w ten sposób traktował mnie i swoich najbliższych.
Siedziałam w łazience już jakiś czas, bo za oknem zaczynało się coraz bardziej ściemniać. Zdecydowałam w końcu, że wyjdę. Nie będę siedzieć cały wieczór w kiblu,bez jaj. Zeszłam na dół, by dyskretnie sprawdzić, co robi..a on... no tak, mogłam się tego spodziewać.
- Dobre ? Francuskie ! - zakpiłam zabierając mu kieliszek. Zapomniałam nawet, że przecież miałam się do niego nie odzywać, ale on był na tyle nieodpowiedzialny, że nie mogłam tego przemilczeć. Topi smutki w alkoholu, zamiast wziąć się w garść.
- Mandyyy - podszedł do mnie slalomem i patrzył na mnie z głupkowatym uśmieszkiem
- Ile wypiłeś ?
- Nieeeeeeedużo - odpowiedział czkając przy tym
- Do prawdy ?! Dobrze wiesz, że masz słabą głowę, tak?!
- Przzeprasszam mamuniu
- Śpisz dziś na kanapie, dobranoc ! - krzyknęłam biegnąc na górę po schodach i zamykając drzwi na klucz, modląc się, by nawet nie próbował w takim stanie gdziekolwiek się ruszać. Przymknęłam zmęczone powieki zastanawiając się, jak do niego dotrzeć... już kompletnie nie wiedziałam, co robić.
Rano obudziłam się dość wcześnie, bo musiałam pójść do firmy załatwić sprawy związane ze sprzedażą. Zeszłam na dół i zobaczyłam skacowanego Zayna leżącego przy stole. Przyznam się szczerze, że było i go trochę żal, ale jednocześnie rozbawiło mnie to niemalże do łez... tak.. kac jest najlepszą nauczką pod słońcem. Nie trzeba nic więcej robić.
- Było tyle pić ? - zapytałam biorąc do dłoni kubek z kawą
- Nie wypiłem dużo - mruknął nie patrząc mi w oczy
- Ale wystarczająco, by się upić. - dodałam stawiając przy nim kubek z napojem bogów
- Nie praw mi kazań, nie mam na nie siły- powiedział decydując się na mnie spojrzeć. - Z resztą, to twoja wina, Mandy - dodał patrząc mi w oczy
- Bo co ? Bo chciałam pomóc ? - cóż... Mandy Evans jak to ma w zwyczaju, pewnie zaczęłaby go przekonywać do swoich racji, argumentować swoje zachowanie... cóż... nie w tym momencie. Wzruszyłam ramionami wychodząc z kuchni. W hollu ubierałam swoje czarne szpilki czując wzrok bruneta na sobie.
- Gdzie idziesz ? - zapytał podchodząc bliżej.
- .... - skupiłam się na dobrym ubraniu 15-centymetrówek i udawałam, że go nie słyszę
- Mandy....
Znowu cisza. Wzięłam do ręki swoją torebkę, do drugiej klucze i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.
Pracowałam z Jesy nad papierami od dobrych kilku godzin, rozmawiając przy tym swobodnie. Jesy była mi bardzo bliska i zawsze mogłam się jej zwierzyć ze swoich problemów. Do tego była dobrze wykwalifikowaną księgową i sekretarką. Czego chcieć więcej ? Bardzo ucieszyłam się, że zgodziła się współpracować ze mną w Londynie zaraz po tym, jak sprzedam to biuro. Była naprawdę dobrą pracownicą i... bogatą w doświadczenia życiowe kobietą
- Bardzo dobrze zrobiłaś - pochwaliła mnie słysząc zarys sytuacji z ostatnich 24 godzin.
- Nie wiem tylko, ile będę w stanie wytrzymać
- Spokojnie Mandy, faceci są tak łatwi i miękcy, jeśli chodzi o kobiety ich życia, że prędzej czy później i tak będą jeść im z ręki.
- No nie wiem, czy w tym wypadku to się uda
- Musi się udać! - przerwała mi w połowie zdania, dodając mi otuchy.
- Ja powoli zaczynam tracić nadzieję
- Cóż, a ja nie... - uśmiechnęła się szeroko patrząc gdzieś za mnie. Posłałam jej pytające spojrzenie i zaraz po tym odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach Zayna, który zupełnie nie przypominał mi Zayna sprzed kilku godzin. Kac zupełnie zniknął, włosy miał uczesane, brodę zgoloną ( brawa dla mnie), wąskie jasne jeansy opinały jego nogi, a biały t-shirt doskonale współgrał z jego ciemną karnacją. Lubiłam go w takiej wersji i gdyby nie to, że wciąż jestem na niego wściekła i moja determinacja nie zna granic, najchętniej bym się na niego rzuciła i pocałowała w ten w końcu gładki policzek.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam obojętnie przeglądając umowę
- Tak myślałem, że cię tu znajdę, musimy porozmawiać. A tak w ogóle to cześć Jesy - pomachał jej, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko
- Miło mi w końcu zobaczyć cię w normalnym look'u, a nie ciągle w tych garniturach - dodała puszczając mi oczko, na co pokręciłam głową z rozbawieniem
- Nie wiem, co ty masz do drogich garniturów, ale ok.. jak kto woli. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Mandy proszę
- W domu. - odpowiedziałam krótko, chcąc jednak nie robić scen przy Jesy.
- To jedźmy.
- Jestem zajęta - mruknęłam ignorując fakt, że zbliża się do mnie.
- Przerwa ci się przyda! - zamknął klapę laptopa patrząc na mnie z góry.
Nie mówiąc nic, otworzyłam klapę z powrotem posyłając mu złośliwy uśmieszek. Nie Malik, tym razem nie wygrasz.
- Jesy, możesz podać mi rozliczenia za ostatni okres ? - zapytałam ignorując Malika, który zrezygnowany opadł na kanapę i przyglądał mi się intensywnie.
- Proszę - rzuciła we mnie żółtą teczką, którą zaczęłam przeglądać boleśnie powoli. Może i igrałam z ogniem, ale musiałam, po prostu musiałam w ten sposób podziałać mu na nerwy. Nawet jeśli z boku wydawałoby się to dziecinne i głupie, to czułam, że robię dobrze, że tylko tak uda mi się go przekonać do swoich racji, nie mówiąc o tym, że powinien przeprosić mnie za to, co powiedział i za libację, którą sobie urządził wczoraj. I nie spocznę, dopóki tego nie usłyszę i nie zobaczę
- Mandy jest 18 ! - powiedział nieco zdezorientowanym głosem
- Jeszcze godzinka, kochasiu - odpowiedziała mu Jesy uśmiechając się do mnie. Cóż.. Jesy weszła ze mną w konspirację, nie ma to jak kobieca solidarność. Zayn już jest na straconej pozycji.
- Nie możecie tego dokończyć jutro ?
- Nie. - odpowiedziała poważnie, chociaż widziałam, że najchętniej wybuchnęłaby śmiechem.
- Czemu ?
- Bo jutro przychodzi klient, który chce kupić budynek biura i musimy mieć wszystko przygotowane wcześniej
- Siedzicie tu od rana. - zauważył
- Przeszkadza ci coś, kochaniutki ? - Jesy mym bogiem, serialnie! Kocham ją - zaśmiałam się w duchu widząc, jak sobie radzi w dialogu, w którym ja pewnie już dawno bym się poddała i potulnie wyszłabym z nim z biura.
- Mandy nie potrzebuje chyba adwokata -odgryzł się Zayn- idę zapalić, za 10 minut na dole ,Man - powiedział i wyszedł.
- On tak zawsze ? -zapytała Jesy , gdy tylko Zayn wyszedł
-Jest naprawdę kochanym człowiekiem... tylko teraz ma ciężki okres w życiu . Wiele się wydarzyło. Chyba za wiele - spuściłam wzrok. Czemu go broniłam?  Przecież Zaynowi daleko do tych chłopaków z romansideł. Nie mniej jednak kochałam go... kocham go mimo wszystko.
- Ciężki okres ? Przecież do niego wróciłaś. Teraz powinno być tylko lepiej.
-Po latach , Jesy... gdybym wróciła wcześniej...
-Taa jeszcze zacznij się obwiniać.  Zgłupiałaś? ! Jesteś prawdziwym skarbem i powinien się 
cieszyć ,że z nim wytrzymujesz! Mandy do cholery ! To on cię zdradził! 
-No tak ,ale... kocham go i nie będę się z tego tłumaczyć, Jesy
- Jak chcesz... z resztą on cię kocha ,Man i to bardzo.  Co do tego nie mam wątpliwości.
- Wiem, nic nie jest w stanie zniszczyć tej .... hmm... trudnej miłości. Dobra , ja lecę , zamkniesz biuro?
-Jasne , papa , trzymaj się
-Na razie - wyszłam z budynku uprzednio zabierając portfel Zayna , który zostawił jak to miał w zwyczaju na stole.
Zeszłam na dół zadowolona z siebie , gdyż znalezienie tej zguby... może mi pomóc o wiele bardziej niż myślałam.
-Jestem. -powiedziałam krótko
-Kochanie nie denerwuj się na mnie.
- Zostawiłeś coś -pokazałam mu portfel , na co wyciągnął dłoń. - poczekaj.-powiedziałam wpatrując się w niego. - Wiesz stwierdziłam, że sprawdzę ,czy na ten dzień stać cię na porządną przeprosinową kolację i natrafiłam na coś...-uśmiechnęłam się do niego widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy. Wyciągnęłam z jego portfela zdjęcia. - Co to ?
- Zdjęcie ? -zapytał jakbym była z kosmosu
-brawo Zayni , czyje ?
-Twoje .
- Super. A to ?
-....
- Kto to ?
-Mandy na Boga skończ ten teatrzyk - przewrócił oczami
- Co dla ciebie znaczą te zdjęcia ?
-Zawsze je mam -wzruszył ramionami
-No ok,ale po co ? Po co nosisz je zawsze przy sobie? Moje, mamy , taty , sióstr? Czemu skarbie ?
- Bo... chce ,żebyś zawsze była przy mnie... iii jesteś dla mnie ważna iii... jesteś fotogeniczna -zaczął mnie zagadywać,ale ja mu przerwałam.
-Zayn trzymasz w portfelu zdjęcia osób , które kochasz , które są dla ciebie wyjątkowo ważne. Proszę cię...to twoja mama , nie tęsknisz za nią ? -spuścił wzrok -Zayn ! -podniosłam jego podbródek - to twoja rodzina, najbliższe Ci osoby , skarbie...
- Man nie będziemy już szczęśliwą rodzinka , nie rozumiesz tego ? To trudne.
- Ale masz mnie , tak ? Kotku proszę.-wtuliłam się w niego. - Zrób to dla mnie.  Jedno spotkanie i odpuszczę. Proszę - położył dłoń na moim karku,całując mnie w skroń. -Proszę. - Nie dawałam za wygraną
-Zastanowię się. - powiedział na odczepne, na co przewróciłam oczami.
-Zayn!
- Kochanie daj mi czas
- Ale...
-Mandy teraz ja Cię proszę -powiedział spokojnie
-Nie będę czekać wieki ! -odeszłam od niego kilka kroków .
-Man - dogonił mnie i ponownie zamknął w objęciach.
-Zayn odpuść sobie ,to naprawdę nic nie da- powiedziałam odpychając go lekko.-nie tym razem.
-Mandy noo
- Zayn to nic nie da ! Nie działa to na mnie.
- Czemu ci na tym aż tak zależy?
- Bo pokochałam Twoją rodzinę jak swoją i jest mi przykro ,że w ten sposób ich traktujesz.
- A oni jak mnie traktują ? Mają mnie gdzieś !
-Nie mów tak ! Jesteś niesprawiedliwy! - broniłam ich jak mogłam, ale czułam wewnętrznie, że argumenty powoli zaczynają mi się kończyć.
-Nie wybaczę im tego , co mi zrobili ! Nie mogę !
- A co ci zrobili ? Powiedzieli prawdę! - przygryzłam wargę ze zdenerwowania, nie powinnam była tego mówić. 
- Prawdę ? - czułam, że moje słowa zraniły go. Wiem, że nie powinnam mu tego mówić, ale naprawdę nie zdążyłam ugryźć się w język. 
- Przepraszam, ale... nie byłoby tego problemu, gdyby...
- Gdybym cię nie zdradził ? - dokończył za mnie. - Tak wiem, nie musisz mi tego przypominać wkoło. Widzę, że ten smród się będzie za mną ciągnąć dzień w dzień. 
- Oni po prostu chcieli, żebyś się zmienił, żebyś żył tak jak faceci w twoim wieku, żebyś się w końcu ustatkował i myślał o przyszłości. 
- Nie broń ich ! 
- Nie bronię... tylko skoro ja ci wybaczyłam i jesteśmy teraz szczęśliwi to... powinieneś zapomnieć o tej kłótni i tych wszystkich gorzkich słowach i dalej utrzymywać trwałe relacje z rodzicami.
- Wątpię, by to była dla nich ważna rzecz.
- Masz jakieś wątpliwości ? Dla Trishy jesteś oczkiem w głowie. Jest w ciebie wpatrzona jak w obrazek, już nie patrząc na to, że jesteś ich jedynym synem, szansą na zachowanie pokolenia Malików. Potrzebują cię tak samo, jak ty ich...
- Nie potrzebuję ich ! - powiedział lekko zadumany...to dobry znak, moje słowa zmusiły go do refleksji, punkt dla mnie. 
- Każdy potrzebuje rodziny.
- Mam ciebie.
- I ja ci w zupełności wystarczam ?
- Tak, Ty i Liam... tylko wam mogę ufać. - Ufa mi ? Do prawdy ? Malik wypomnę ci te słowa przy najbliższej okazji. 
- Mama cię urodziła, wychowała i jest osobą, która wie o tobie wszystko, potrafi czytać z ciebie niczym z księgi,poświęciła ci całe życie nie chcąc nic w zamian. To jest rewelacyjny przykład miłości rodzicielskiej. Dlaczego ranisz ludzi, dla których znaczysz wszystko ? 
- Ciekawie to okazują - prychnął
- Wiesz, rozstaliśmy się 2 tygodnie przed ślubem, mieli prawo być źli. Zaskoczyłeś ich i nim zdążyli się powstrzymać po prostu powiedzieli, co o tym wszystkim myślą nie pamiętając o tym,jakie to może ze sobą nieść konsekwencje. 
- Długo przygotowywałaś tę mowę ? - zaśmiał się cicho chcąc zapewne zmienić temat
- Nie - prychnęłam wiedząc, że i tak nie odpuszczę.
- Dobrze pani profesor, wrócimy do tej rozmowy. - pociągnął mnie za łokieć i zaczął kierować do przodu. 
- Mam samochód na parkingu , a to jest...
- Nie wracamy do domu - powiedział łapiąc mnie za dłoń. 
- To dokąd ?
- Jak to ? Kolacja przeprosinowa, wedle życzenia -posłał mi słaby uśmiech.
- Ale ty wiesz, że to był żart ? - podniosłam pytająco brew
- Każde twoje słowo traktuję na poważnie, madam - puścił mi oczko, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Dobrze wiedzieć - powiedziałam patrząc prosto w jego oczy. - Zgodzisz się ?
- Mandy skończ ! - powiedział chłodno odwracając głowę
- Zależy mi na tym, bardzo bardzo baaaaardzo 
- Zobaczymy. - odpowiedział wymijająco 
- Zayn
- Co powiesz na sushi ? 
- Nie zmieniaj tematu!
- Sushi nie ? Ok... - zamyślił się
- Malik !
- Evans ! 
- Proszę
- O sushi ? - uśmiechnął się jak głupek
- Spieprzaj ! - odepchnęłam go i szłam przed siebie.
- Mandy w prawo ! -usłyszałam jego rozbawiony głos po kilkunastu minutach. 
- Nigdzie z tobą nie idę! 
- Ze mną nie, bo od 15 minut idziesz przede mną - dodał z ironią
- Jakiś ty zabawny - przekręciłam oczami z frustracją, ale on niczym niezrażony zaciągnął mnie do Masy z miną nieznoszącą sprzeciwu.
Wygram to Malik, zobaczysz! - szepnęłam sama do siebie czekając aż złoży zamówienie. Nie odpuszczę!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Mordki ! :D
Dzisiaj dodaję znowu Zayna... czemu ? Niestety nauczyciele przez ostatni czas strasznie cisnęli. Miałam multum rzeczy i zero czasu do pisania. Dlatego bardzo was przepraszam za to, że znowu po dwóch tygodniach dodaję ;) - to pierwsza rzecz. Druga : jak wiecie (bądź nie ) matury się zaczynają w przyszłym tygodniu, co dla mnie, pierwszoklasisty oznacza mnóstwo wolnego czasu *.* i doskonale wiem , jak go wykorzystam! :D Ale warunkiem częstszych postów jest liczba waszych komentarzy :* i zbliżamy się do  trzeciej sprawy, którą chciałabym poruszyć, a mianowicie liczba komentarzy, która spada ;c Kochani martwi mnie to i przykro mi, że jest ich coraz mniej. One naprawdę są dla mnie motywacją! Dodają powera, a gdy ich nie ma... to pisanie traci sens, poważnie, dlatego bardzo was proszę, jeśli przeczytacie, to podzielcie się swoją opinią ;*.
To tyle xD
Do następnego ;* ( mam nadzieję jutra )

piątek, 15 kwietnia 2016

Imagin Zayn cz.34


W czasie, gdy Zayn przebierał się na nasz "spacer" doszłam do wniosku, że lepiej będzie pojechać gdzieś za miasto, w jakieś spokojne miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. NY był miastem na tyle zatłoczonym, że dosłownie o każdej porze wszędzie było multum ludzi, a ja chciałabym porozmawiać z nim bez świadków, na wypadek, gdyby zaczął robić mi jakieś sceny, a Malik jest do tego zdolny. Stwierdziłam, że jakieś ciche miejsce, z dala od miastowego  zgiełku, uspokoi go i bez przerywania pozwoli mi powiedzieć wszystko, co miałam mu do przekazania. Tak, to na pewno będzie lepszym wyjściem. - pomyślałam, szukając kluczyków do auta.
- Nie mieliśmy iść na spacer ? - zapytał widząc mnie z kluczykami.
- Zmiana planów, zabieram cię na wycieczkę krajoznawczą - uśmiechnęłam się, na co Zayn jęknął znużony.
- Nie, no błagam, Mandy zlituj się. Nienawidzę takich wycieczek. - posłał mi błagalne spojrzenie
- A ja tak, no proszę - podeszłam do niego owijając ramiona wokół jego szyi. - Zrobię, co tylko będziesz chciał - zaczęłam jeździć palcami po jego barkach wiedząc, że już mam go w garści.
- Ja z tobą nie wytrzymam - przewrócił oczami, na co ja wspięłam się na palce i musnęłam jego usta.
- Kocham cię, misiu - zachichotałam  - W drogę !

Zeszliśmy na parking. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy,co Zaynowi się nie spodobało
- Kobieta nie będzie mnie nigdzie wozić - powiedział niczym małe dziecko, któremu zabrano lizaka
- Skarbie, kobiety teraz wojują światem, co to dla nich prowadzenia auta - posłałam mu wymowne spojrzenie.
- Nie ma opcji! Gentlemani nie pozwalają, by dziewczyny gdziekolwiek ich zawoziły. To jest sprzeczne z ideą
- Jaką znowu ideą ? - zapytałam załamując ręce
- Męski honor, Mandy, kluczyki - wyciągnął dłoń
- Ale ty nie wiesz, dokąd chcę jechać - to był solidny argument, ale jak zwykle do niego nie dotarł
- To wytłumaczysz mi drogę,  a po za tym, mam GPS'a , kluczyki - powtórzył głosem nieznoszącym sprzeciwu
- Nie - powiedziałam stanowczo wsiadając do auta
- Mandy !
- Zayn siadaj obok i bez dyskusji
- Zabijesz nas - mruknął płaczliwym tonem w końcu zajmując miejsce obok mnie
- Prowadzę lepiej niż ty, nie jeżdżę przynajmniej 200 km/h
- Bo ten samochód nawet tyle nie wyciągnie
- Nie będę ci udowadniać, co to małe autko potrafi
- Jaasne - przewrócił oczami zapinając z rezygnacją pasy. Jak ja uwielbiam z nim wygrywać. Uśmiechnęłam się z tryumfem odpalając auto. - Jeśli kiedykolwiek powiesz o tym Liamowi, to zemszczę się! - powiedział poważnie, ale widziałam, że walczył ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem
- A powiem- pokazałam mu język, wjeżdżając na autostradę . Tak,.. droczenie się z Malikiem to moja pasja.
- Nie odważysz się, Evans - spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem, na widok którego wybuchnęłam śmiechem
- Bo co ? - ciągnęłam dalej tę głupią, a zarazem śmieszną rozmowę, chcąc wprowadzić między nami jeszcze luźniejszą atmosferę
- Się okaże - położył dłoń na moim udzie i zaczął sunąć nią ku górze.
- Malik ! - starałam się skupić na drodze, mimo iż prowokował mnie coraz bardziej. - Naprawdę życie ci niemiłe ?
- Miłe, dlatego powinienem prowadzić - powiedział kreśląc wzory na górnej części moich ud.
- Zayn noo - strzepałam jego ręce, na co chłopak zaśmiał się dźwięcznie, co sprawiło, że i ja się uśmiechnęłam
- Aż tak cię pociągam ? - zapytał z triumfalnym uśmieszkiem
- Nie... po prostu jest mi niewygodnie trzymając twoją ciężką łapę na nogach ! - powiedziałam udając wzburzenie
- Co ? - zaśmiał się tak, że z pewnością było go słychać poza naszym autem. - Mandy Evans, mistrzyni ciętych ripost - zaklaskał w ręce stale się wyśmiewając
- Zawsze i wszędzie - pierwsza część planu, zaliczona, Zayn jest naprawdę dobrym humorze, szkoda tylko, że będę musiała go zepsuć. Naprawdę nie miałam ochoty tego robić. Zaynowi trudno jest poprawić humor. Jak już mówiłam to ciężki przypadek mężczyzny. Łatwo nie będzie, Mandy ojj nie będzie.
- Co tak zamilkłaś ? - zapytał posyłając mi zaciekawione spojrzenie
- Skupiłam się na drodze, za bardzo - uśmiechnęłam się otwierając okno szerzej.
- Obraziłaś się ?
- Nie, co ty, za co ? Nie rób ze mnie aż takiej charakternej baby
- Taa, charakterek to ty masz, nie powiem
- I kto to mówi, Malik, hmm ? - odgryzłam się uderzając go pięścią w kolano
- Ałła
- Sprawdzałam,czy nie masz przypadkiem miażdżycy, skarbie - dodałam z troską
- Brawo, Doktor Mandy Evans, jedyny lekarz na świecie, który bada swoich pacjentów w aucie, uderzając ich pięściami w kolana. W młodym wieku ćwiczyła to na zakochanym po uszy w niej chłopaku, którego wykorzystywała na każdym kroku stosując te same gierki. Mandy, jak  to skomentujesz? - podstawił mi dłoń do ust, udając, że trzyma mikrofon
- Cóż... zacznę od pozdrowienia tego debila obok , który nie docenia mnie i jeszcze nie poznał się na tym, że nie jestem tylko i wyłącznie zwykłą panią architekt, ale jestem osobą posiadającą doświadczenie życiowe,które często wykorzystuję w codziennym życiu. Powalam swoją inteligencją, jak widać nie mam sobie równych.  Naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć wiele razy tego samego. Do tego jestem na tyle błyskotliwa, że nieważne gdzie, w jakich warunkach, ja doskonale radzę sobie w każdym miejscu. A moją powalającą skromność nabyłam żyjąc po jednym dachem z tym o to właśnie osobnikiem płci męskiej, wyglądającym tak samo, jak w swoim naturalnym środowisku. Nieogolony, z rozczurchanymi włosami przypominający człowieka z epoki neolitu. - Kiedy skończyłam swój długaśny monolog, Zayn pokręcił głową z rozbawieniem, by minutę po tym wybuchnąć nieopanowanym śmiechem.
- Ten powalający pan obok różni się jednak od ludzi z neolitu, pani doktor nie doczytała zapewne, że ludzie neolitu mieszkali w domach  z kamienia bądź z drewna, siedząc cały czas w jednej i tej samej pozycji i lepiąc te swoje jakże piękne garnki uznawane za dzieła sztuki. Zayn Malik zamiast siedzieć na dupsku i łowić ryby czy też zajmować się ceramiką, całe swoje życie poświęcił na szukanie tej jedynej kobiety... tak właśnie tej, siedzącej tuż obok, która stale na niego pyskuje i uparcie dąży do tego, by obniżyć poziom mojego testosteronu prowadząc to swoje byle jakie autko. - pokazał mi język, na co przewróciłam oczami.
- Moje byle jakie autko jest 1000 razy lepsze od Maxa, Davida, Jenny i jak im tam wszystkim razem wziętych
- Nawet nie ma imienia. Taka osobistość jak Mandy Evans nie potrafi skorzystać ze swej kreatywności i nazwać swojego szłamu.
- Wypraszam sobie - walnęłam go w bok, na co wybuchnął jeszcze większym śmiechem
- Powiedz mi kobieto okrutna, co ja w tobie widzę ? - zapytał starając się złapać oddech.
- Właśnie też się zastanawiam, kochanie - uśmiechnęłam się słodko wiedząc, że te uśmieszki działają na niego najbardziej. Jedną dłoń położyłam na jego udzie i zaczęłam kreślić palcami nieznane wzorki nie spuszczając oczu z drogi.
- Mandy Evans masz w tej chwili przestać robić, to co robisz ! - odparł "szefowsko" na co ja wybuchnęłam śmiechem kręcąc głową
- Ojj przepraszam... ale ty tak bardzo to uwielbiasz, prawda ? - kochałam doprowadzać go do szału, bo doskonale wiedziałam, że pociągają go tego typu gierki.
- Jeszcze słowo, a rozkraczymy się tym autem na środku autostrady i...
- Rzucisz się na mnie niczym głodny zwierz.. tak tak,  wiem - cofnęłam dłoń posyłając mu buziaka w powietrzu. Zaśmiałam się widząc jego minę, ale kiedy tylko spostrzegłam, że dojeżdżamy do celu, dobry humor rozprysnął się w powietrzu.  - No, jesteśmy
- Ojj weź, w tej dziurze nawet zasięgu nie będzie - wykrzywił się z niechęcią
- Zasięg nie będzie nam potrzebny, skarbie. - spojrzałam na niego czule, a moje serce dygotało z minuty na minutę coraz mocniej. Byłam zestresowana. Naprawdę bałam się tej rozmowy i nawet nie bardzo wiedziałam, jak się do niej zabrać.
- Ale...
- Zayn chcę spędzić z tobą trochę czasu, bez komórki - mówiąc to zabrałam mu jego sprzęt i schowałam do tylnej kieszeni spodni
- Ale czemu akurat nad rzeką ?
- Gdybyś zaczął mnie wkurzać, to bym cię do niej wrzuciła - zaśmiałam się odpinając pas. - No weź noo - odwróciłam się w jego stronę widząc jego udawane obrażone oblicze. - Zayni... - przybliżyłam się do niego i pocałowałam w usta, na co chłopak nie miał wyjścia i mimowolnie posłał mi
uśmiech.- Jest taka ładna pogoda, nie będziemy siedzieć w domu, przed telewizorem.
- Echh dobrze, w takim razie zrobimy inaczej - wyszedł z auta i usiadł na masce i wyciągnął papierosa. - Możemy łapać słońce siedząc tutaj - powiedział i zaciągnął się
- Nie da rady - odparłam z udawanym smutkiem
- Czemu ?
- Bo to zwykłe szyby, nie kwarcowe, nie da się na nich opalać - wybuchnęłam śmiechem, bo chociaż raz udało mi się zagiąć Pana Wszystkowiedzącego z każdej dziedziny.
- Co ? - wytrzeszczył oczy, ale widząc moją minę uśmiechnął się szeroko podnosząc mnie i sadzając obok siebie jakbym była dwuletnią dziewczynką
- Na szybach kwarcowych...
- Nie, dobra, nie chcę wiedzieć - uciął temat całując mnie w skroń. Wzięłam od niego papierosa, na co posłał mi pytające spojrzenie. Jeśli faktycznie odstresowuje, to powinnam mieć dziś przy sobie niemały zapas. - Mandy ? Odkąd ty palisz papierosy ?
- Nie palę, tak okazjonalnie tylko - wzruszyłam ramionami ciesząc się, że nie zrobiłam z siebie kolejny raz ofiary losu i zaciągnęłam się prawidłowo.
- Brawo , brawo - wyrwał mi fajkę i kierował ją do swoich ust
- Daj mi jedną - powiedziałam wkładając ręce do jego kieszeni, co nie wiedzieć czemu go rozbawiło
- Mandy ?
- Co ?
- Zapalniczka jest w tylnej - wyszczerzył się jak głupi
- To ją wyciągnij - powiedziałam jakby to była oczywista rzecz, no bo przecież była. Ale nie, z moim chłopakiem nie ma tak łatwo.
- Skoro chcesz się truć, to... wyciągnij ją sama - pokazał mi język śmiejąc się coraz głośniej
- Zapalniczka
- No jest, w tylnej kieszeni
- Zayn noo
- W prawej - uśmiechnął się zwycięsko, bo wiedział, że chcąc się do niej dostać będę musiała przejść przez niego
- Nie znoszę cię - powiedziałam głośno wyraźnie akcentując każdy wyraz. Usiadłam na nim okrakiem, starając się wyciągnąć z jego spodni tę cholerną zapalniczkę.
- Aż tak ci na tym zależy ?
- Nie, chciałam tu siedzieć - posłałam mu kuszące spojrzenie, a kiedy zbliżył do mnie swoją twarz, pstryknęłam mu palcem w nos i wyciągnęłam zapalniczkę
- To ja nie znoszę ciebie. Zawsze psujesz takie momenty! - powiedział z wyrzutem
- Co, Zayni naoglądał się filmów erotycznych i teraz mu się zachciewa wprowadzać sceny 18+ w swoje życie ?  - zapytałam z politowaniem odpalając to świństwo i wkładając je do ust.
- Oczywiście-  mruknął , obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego pierś i czułam, jak odwaga do mnie przychodzi. Przecież dam radę. Umiem z nim rozmawiać... boję się tylko tego, jak zareaguje. Ostatnio jest bardzo nerwowy, nie chcę znowu się z nim sprzeczać. - Kocham cię, mała, wiesz ? - szepnął muskając ustami mu policzek
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. - spojrzałam w jego oczy i znowu w nich zatonęłam. Kochałam ich blask, ciemny odcień,a także te iskierki rozbawienia, które udało mi się w końcu przywrócić. Znowu zobaczyłam w nich szczęście... no tak...ciekawe na jak długo.  - Idziemy? - oddałam mu w połowie niedopalonego papierosa, na co wybuchnął śmiechem i po chwili stanął obok mnie i wziął mnie za rękę.
- Prowadź - uśmiechnął się, zaciągając się moim papierosem.
- To nie jest daleko - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. To miejsce odkryłam już bardzo dawno. Kiedy miałam doła, albo kiedy moje myśli nie dawały mi spokoju zawsze tu przyjeżdżałam. Spokój i szum rzeki był dla mnie wybawieniem.  Zawsze udało mi się tu pozbierać myśli i wracałam jakby taka... czystsza , lżejsza ? Nie wiem, trudno to nazwać. To właśnie tu zdecydowałam, że pojadę na ślub Sam i bez względu na wszystko jej pomogę. Podjęłam w tym miejscu decyzję, która zaważyła na mojej przyszłości i zupełnie jej nie żałuję. Usiedliśmy na pieńku i obydwoje patrzyliśmy w oddal. Między nami zapanowała cisza, którą w końcu postanowiłam przerwać. - Zayn... ? - rzucił mi pytające spojrzenie, a ja przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam się w jego pierś. Wsunęłam swoją dłoń do jego i zaczęłam się nimi bawić.
- Co się stało ?- lekko się spiął przyglądając mi się badawczo.
- Pamiętasz naszą rozmowę sprzed kilku lat, dobrych kilku lat ?
- A czego dotyczyła ?
- Byliśmy zaręczeni i przygotowywaliśmy ślub. Moje ciotki nie dawały mi żyć, a ty okazałeś się wybawicielem, pamiętasz ? - posłałam mu słaby uśmiech, który odwzajemnił
- Tak, porwałem cię do ogrodu, kiedy ciotka Penny chciała wcisnąć cię do kolejnego gorsetu. - zaśmiał się
- Tak, właśnie tak. Wtedy usiedliśmy na naszej kochanej huśtawce i... pamiętasz o czym gadaliśmy?
- O tym, że niedługo chcielibyśmy powiększyć rodzinę
- Tak, wiesz... ostatnio wróciłam myślami do tamtych chwil...
- Czy ty chcesz... ? - posłał mi zdziwione spojrzenie
- Nie, to znaczy kiedyś na pewno, ale nie teraz - uśmiechnęłam się pocieszająco i zobaczyłam ulgę wypisaną na twarzy ukochanego. Wiedziałam, że nie był na to gotowy, ja w sumie też. Teraz my byliśmy najważniejsi i nasz związek, na dzieci przyjdzie czas, ale jakoś musiałam zacząć
rozmowę. Ale myślałam o tym, jakby to było... no wiesz, jakbyśmy byli rodzicami
- Byłabyś najlepszą mamą na świecie - uśmiechnął się całując mnie w czoło
- Myślisz ?
- Pewnie
- Nasze dziecko byłoby szczęśliwe, znalazłoby miłość, radość. Dalibyśmy mu wszystko, co potrzebuje. Wybaczalibyśmy mu każdy błąd, bo przecież.. to byłoby nasze dziecko, prawda ?
- Jak najbardziej... Mandy ? Do czego ma prowadzić ta rozmowa ?
- Do niczego, Zayn, opowiadam ci o swoich refleksjach, możesz mi nie przerywać ?
- Jasne, mów dalej
- I w sumie tak to widzę.... ale boję się
- Czego ?
- Że nasze dziecko urosłoby, wydoroślało, wyfrunęło z gniazda i kompletnie nas olało. Wtedy zastanawialibyśmy się, gdzie popełniliśmy błąd... wiesz...zastanawiam się, jakbyśmy się wtedy
czuli.- Zayn dziwnie się spiął. No tak... to inteligentny chłopak, pewnie się zorientował o czym chciałam z nim porozmawiać
- Nie doprowadzilibyśmy do takiego stanu rzeczy! - powiedział stanowczo
-Ale w życiu może być różnie, Zayn - odparłam spokojnie
- Mandy o co ci chodzi ? Jakie dziecko ? Jaka dorosłość ? Mandy ! - był zdezorientowany
- Kochanie usiądź - pogładziłam miejsce obok siebie. - Czekaj, czekaj... już wiem! Zapomnij ! - wrzasnął i poszedł przed siebie
- Zayn ! Zaaaayn - wyprzedziłam go. - Skarbie poczekaj
- Mandy tyle razy cię prosiłem, tak?! Tyle razy ! Nie, rozumiesz?! Nigdy się z nimi nie pogodzę ! Choćby nie wiem, co i ta durnowata rozmowa nie ma sensu !
- Nie krzycz, Zayn proszę cię
- Wracamy ! - wrzasnął i wyprzedził mnie. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale żeby aż tak ? Kiedy on w końcu wydorośleje ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was, moi kochani ! :D Ranyy no trochę mnie nie było i strasznie się stęskniłam <33
Wbijam do Was z Zaynem... znowu ( mam nadzieję, że nie zabijecie ;P ) Jestem w trakcie pisania Liama i powinien być w następny piątek ( o ile przeżyję xD )
Pozdrawiam <33

piątek, 1 kwietnia 2016

Imagin Zayn cz.33


Obudziłam się, będąc wtulona w jego nagi tors. Uśmiechnęłam się na wspomnienie poprzedniej nocy i zaczęłam jeździć palcami po jego tatuażach, jak to miałam w zwyczaju. Od zawsze mnie intrygowały, zwłaszcza duże serce na jego piersi, w którym położone były nasze inicjały. Ten był moim ulubionym i zawsze, gdy miałam okazję widzieć go bez koszulki podziwiałam tylko ten, stale mu powtarzając, że ma ich za dużo, a wystarczyłby ten jeden. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tych dziwnych i dziecinnych rozmów na temat ilości rysunków na jego ciele. Jemu ciągle było mało, a ja dokuczałam mu, że wygląda jak typowy kryminalista z taką ilością. On na to zawsze mówił, że to ja jestem kryminalistką, ponieważ ukradłam mu serce i dalej nie chcę mu go oddać, do tego ciągle chodzę po jego głowie, a to powinno być karalne. Na to zwykle pokazywałam mu język i obydwoje śmialiśmy się, ile wlezie. Kochałam te nasze rozmowy o niczym. Kojarzyły mi się ze spokojem. Dlaczego ? Bo nie było w nich miejsca na zazdrość, kłamstwa i niedomówienia. Po prostu leżąc na kanapie dokuczaliśmy sobie nawzajem i mieliśmy z tego niezłą frajdę. Co z tego, że z boku wyglądało to mega dziecinnie ? Nas nie bardzo to obchodziło, a Liam i Sam już dawno przywykli do naszych dziwactw.
- O czym myślisz ? - usłyszałam jego zachrypnięty głos, na który się uśmiechnęłam. Nie ma nic seksowniejszego, niż głos Zayna Malika zaraz po przebudzeniu.
- O tym, jaki masz seksowny głos z rana - pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać.
- Nie tylko głos, mam seksowny, kotku - powiedział z przekąsem całując mnie we włosy.
- Chciałbyś Malik ! - zaśmiałam się i uderzyłam go w głowę poduszką.
- Ałła ty brutalna kobieto ! Jak możesz ? Chcesz wojny ? - pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się sprytnie. Wiedziałam, jak go załatwić, ale on, biedak nie był niczego świadomy.
- Dajesz Malik ! - zaśmiałam się, rzucając w niego największą poduszką, jaka leżała na moim łóżku.
- A więc tak ? - nim zdążyłam odpowiedzieć, już leżał na mnie łaskocząc mnie niemiłosiernie. No tak, tego nie przewidziałam
- Zayn! Proszę  cię, przestań, to boli ! - wrzeszczałam w przerwach między śmiechem.
- Kocham twój śmiech - zaśmiał się, łaskocząc dalej.
- Proszę cię
- Rozumiem, że Panna Evans zrobi wszystko, bym przerwał ? - poruszał sugestywnie brwiami, a ja korzystając z jego rozkojarzenia zrzuciłam go z siebie.
- Chciałbyś - prychnęłam, zadowolona z siebie. - Dobra, jest 12, czas na śniadanie - popatrzyłam na niego wyczekująco
- Kamień, papier, nożyce ? - zaśmiał się. Zawsze w ten sposób załatwialiśmy problem, kto ma wcześniej wstać i zrobić śniadanie, a ZAWSZE, naprawdę zawsze Zayn w nią przegrywał
- Już przegrałeś, więc... proszę omlet i dużo kofeiny, Panie Malik - pokazałam mu język, zakopując się pod kołdrą
- Chciałabyś
- Proszę - odwróciłam się do niego przodem wplątując dłonie w jego włosy. Zawsze to kupował
- Ech ja z tobą zwariuję - powiedział niezadowolony, a ja zwycięsko ułożyłam się w wygodniejszej pozycji posyłając mu buziaka w powietrzu.
Korzystając z tego, że Zayn robił śniadanie, postanowiłam wziąć prysznic, gdyż znudziło mi się leżenie samotnie w łóżku, w którym nagle zrobiło mi się zimno bez niego. Szukając swojej bielizny w końcu znalazłam górną część wiszącą na lampie. Pokręciłam głową z zażenowaniem - zabiję cię kiedyś, Malik - szepnęłam i zaczęłam się śmiać jak głupia na wspomnienie poprzedniej nocy.

Chłodne krople wody totalnie mnie rozbudziły. Tego było mi trzeba. Chwila relaksu, która trwała nieco dłużej niż powinna, no ale cóż.... jak kocha to poczeka, jak to mówi żartobliwie moja mama, tłumacząc tacie zbyt długie zakupy czy pogadanki z przyjaciółkami.Wyszłam z łazienki odświeżona i zrelaksowana. Usiadłam na łóżku i dokładnie wycierałam swoje blond włosy. Następnie podłączyłam suszarkę i uciekłam myślami w stronę Sam i Liama. Zupełnie zapomniałam o nich zapytać Zayna, a przecież Sam potrzebuje pomocy, w jej stanie. Świetna ze mnie przyjaciółka - zakpiłam sama z siebie obiecując sobie, że zaraz po śniadaniu zadzwonię do przyjaciółki i dokładnie wypytam, czy u niej wszystko w porządku. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam Zayna, który położył się na łóżku i znienacka zaatakował moje ramię ustami. Podskoczyłam z przerażenia.
- Zayn do cholery, co ty ninja czy, jak ? Wystraszyłeś mnie ! - zaśmiał się widząc moją minę
- Ojj przepraszam. Na przeprosiny dla mojej księżniczki pyszne śniadanko - uśmiechnął się uroczo, na co ja przewróciłam z uśmiechem oczami. I jak tu go do jasnej cholery nie kochać ? Przecież to niemożliwe.
- Ooo nieprzypalone ? Cud ! - zaśmiałam się, pokazując mu język
- Wiesz... dziś wyjątkowo nie będę dbał o nasze dobre trawienie - zaśmiał się widząc moją minę
- Zayn Malik, doktor habilitowany z chemii proszę państwa - zaklaskałam nie przestając się śmiać
- Przecież każdy wie, że węgiel trawi się najlepiej - wzruszył ramionami pokazując mi przy tym język, ale zignorowałam to skupiając się na jedzeniu, które swoją drogą było pyszne. Kto jak kto, ale Zayn Malik proszę państwa naprawdę dobrze gotuje jak na faceta.
- Pycha - powiedziałam z pełną buzią, co spotkało się ze śmiechem Zayna - No co ?
- Mama nie uczyła, że nie mówi się z pełną buzią ?
- Słucham ?
- Mandy Evans, we wszystkim najlepsza i perfekcyjna nie zna podstawowych zasad savoir vivre'u? - wybuchnął śmiechem widząc moją minę
- Spadaj Malik - popchnęłam go w bok, na co on wtopił twarz w poduszkę, która tłamsiła jego śmiech. - Jesteś nienormalny - pokiwałam głową śmiejąc się razem z nim
- Kochasz mnie - stwierdził pewnie i usiadł z powrotem w pionie
- A skąd ta pewność ?
- Boo.... jestem uroczy i jedyny w swoim rodzaju. - puścił mi oczko, upijając łyk kawy.
- I powalasz skromnością - odłożyłam talerz na ziemię i usiadłam między jego nogami, opierając się plecami o jego tors.
- Oczywiście. - prychnął całując mnie w skroń. - To co dziś moja bizneswoman ma do zrobienia ?
- Bizneswoman robi sobie dziś wolne - uśmiechnęłam się mocniej wtulając w chłopaka.
- Do prawdy ? Pracoholiczka i wolne ?
- To ty w naszym związku jesteś pracoholikiem - posłałam mu smutny uśmiech
- W tamtym życiu, teraz wszystko się zmieni - szepnął, wtulając twarz w moją szyję
- Obiecujesz ?- spojrzałam na niego z nadzieją, że nareszcie będzie miał dla mnie tyle czasu, ile będę potrzebowała
- Kochanie zrobię dla ciebie wszystko - ucałował moją skroń powtórnie, a ja uśmiechnęłam się.

Uwielbiałam takie momenty, kiedy jesteśmy razem,sami i po prostu cieszymy się swoją obecnością. Miałam calutki dzień, żeby się nim nacieszyć. Już dawno nie było takiej okazji, bo zawsze albo miałam dużo pracy, albo Zayn miał delegacje, a jak już udało nam się na chwilę pobyć w samotności, to zaraz Sam i Liam proponowali wspólny obiad, a nam głupio było odmówić. Tyle dla nas zrobili. A mi brakowało tej bliskości. Ten dzień na nowo nas do siebie zbliżył. Znowu było dobrze. Zayn jest dziwnym człowiekiem, bardzo szybko potrafi mu się zmienić nastrój, ale przyzwyczaiłam się do tego, że często chcę płakać z bezradności,ale jeszcze częściej ze szczęścia. I właśnie w momencie, kiedy mój mężczyzna zasnął z głową na moich kolanach dotarło do mnie, co mogłam stracić przez naszą głupotę. Kochaliśmy się, jednocześnie raniąc się nawzajem przez to, że obydwoje mieliśmy trudne charaktery. Ale mimo to, między nami jest więź, której nikt nie jest w stanie przerwać. Łączy nas jakby niewidzialna nić, którą nawet nasza głupota nie zniszczy. Uśmiechnęłam się, nie mogąc oderwać wzroku od jego słodkiej twarzy. Kochałam każdy centymetr jego ciała. A kiedy spał wyglądał tak niewinnie i uroczo. Nie potrafiłam się oprzeć i nim zdążyłam pomyśleć, moje dłonie delikatnie mierzwiły jego włosy, na co uśmiechnął się delikatnie przez sen. I niech mnie piorun trzaśnie, jeśli to nie był najcudowniejszy uśmiech na świecie.Ale ta błoga chwila nie trwała długo. Wystarczył jeden telefon, by Zayn zerwał się na równe nogi i nerwowo rozpoczął szukanie swojego fona.
- Kochanie, spokojnie - zaśmiałam się, podając mu jego zgubę, na co posłał mi słaby uśmiech.
- Czekałem na ważny telefon, muszę oddzwonić - posłał mi przepraszający uśmiech i wyszedł z salonu, zostawiając mnie samą. Ja również wybrałam numer do Sam i po kilku sygnałach usłyszałam głos przyjaciółki.
- Hej mamuśka, jak tam ?- zaśmiałam się
- Padam - usłyszałam głośny jęk Sam
- Jak się czujesz ?
- Nudzę się. - ciągnęła swój monolog. - Liama nie ma, was nie ma. Kiedy zamierzacie wrócić do domu ?!
- Yyy nie wiem... - podrapałam się nerwowo po karku. - Ale jeszcze przed porodem, nie zostawię cię, spokojnie.
- Zamierzasz tam siedzieć miesiąc ?!
- Muszę pozamykać kilka spraw, Sam. Przecież wiesz.
- A Zayn ? Martwił się o ciebie! Co ty odwalasz w ogóle ?
- Już jest ok, naprawdę - starałam się ją uspokoić
- Jest z tobą ?
- Właśnie tak - dałam na głośnomówiący, bo akurat Zayn wszedł do salonu uśmiechając się szeroko
- Hej mamuśka! - usiadł koło mnie, chwilę potem biorąc mnie na kolana i przytulając się do mnie mocno.
- Następny - zaśmialiśmy się wspólnie słysząc bulwers w głosie Sam
- Jak się czujesz ? - zapytał całując mnie w skroń
- Bywało lepiej, Malik przetłumacz Evans, że potrzebuję jej w Londynie. Wracajcie noo - prosiła i byłam pewna, że tupała w tamtym momencie nogą z frustracji.
- Wrócimy, Sam. Spokojnie - powiedział Zayn bawiąc się moją dłonią
- Co spokojnie ?! Brakuje mi was !
- Będziemy za  kilka dni, obiecuję - powiedziałam stanowczo patrząc na Zayna, który przyglądał mi się oblizując wargi. Pokiwałam głową z rozbawieniem, wracając do rozmowy z Sam. - Liam kiedy wraca ?
- Za dwa tygodnie - odparła ze smutkiem. - Brakuje mi go, a ten idiota wyjechał akurat wtedy, kiedy jest mi najbardziej potrzebny.
- Ale musiał tam pojechać, inaczej los firmy byłby zagrożony, a włożył w nią mnóstwo kasy, serca i pracy. - stanął w obronie przyjaciela Zayn
- Ech ta męska solidarność - byłam pewna, że Sam w tej chwili przewraca oczami, co rozbawiło mnie i po chwili wybuchnęłam śmiechem, zgadzając się z przyjaciółką
- Nie męska solidarność, tylko wiem z własnego doświadczenia ! - powiedział Zayn upierając się przy swoim
- Jaasne prezesie - pokazałam mu język i znowu zaniosłyśmy się śmiechem
- Ech nie mam szans, jak jesteście we dwie. Nawet nie wchodzę z wami w jakiekolwiek spekulacje. Wróci Liam i na pewno przetłumaczymy wam dokładnie, jak to jest prowadzić własny biznes. Ile to jest wyrzeczeń, pracy, nerwów, ciągłego stresu. - zaczął wymieniać patrząc na mnie niczym wykładowca na audytorium, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
- Szkoda, że nie widzisz teraz jego miny, Sam
- Ojj też żałuję - zaśmiała się
- Panie Malik zaliczy mi Pan  profesor egzamin?Moja przyjaciółka odpowiednio się odwdzięczy,- dodała piskliwym tonem, na co ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem
- Z wami się nie da rozmawiać - Zayn udając obrażonego wyszedł z salonu na balkon i odpalił papierosa.
- Poszedł ? - zapytała nieco ciszej Sam, co nieco mnie zdziwiło
- Jest na balkonie, a co ? - zapytałam lekko poddenerwowana. Ten szept nie wróży nic dobrego.
- Idź do sypialni, żeby nas nie słyszał, proszę
- Ok... - pędem podreptałam na górę i zamknęłam po cichu drzwi. - Mów!
- Widziałam się ostatnio z Trishą... robiłyśmy zakupy w tym samym supermarkecie - No tak, temat rodziny Zayna był tematem tabu, odkąd znowu byliśmy razem. Z tego co wiem, odwrócił się od nich, bo jego matka nie potrafiła mu wybaczyć, że mnie zdradził, doprowadzając do rozpadu naszego dobrze zapowiadającego się związku. Potrzebował jej pocieszenia, a tym czasem kobieta była absolutnie po mojej stronie, tak jak i Yaser i ze złości powiedziała o jedno słowo za dużo. Zayn wyszedł i obiecał, że choćby nie wiem co,do końca życia się do niej nie odezwie, nie ma bata. A ze względu na to, że Zayn jest upartym człowiekiem, do dziś nie daje znaków życia i jego noga nie przekroczyła progu domu rodzinnego. Z tego wszystkiego i ja nie utrzymywałam z nimi kontaktu, nie tylko dlatego, że Zayn mnie o to prosił, a ja zwyczajnie nie chciałam go niepotrzebnie denerwować, ale także z powodu pracy. Miałam wiele na głowie i rozmowa z rodzicami Zayna zeszła już dawno na drugi plan.
- Co u niej ? - przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Bałam się tego, co mogę  usłyszeć.
- Niby wszystko ok.. ale dziwnie mi się z nią gadało  - wyznała szczerze. - Miałam wrażenie, że udaje przede mną , że pogodziła się z pewnymi faktami, ale daję sobie głowę uciąć, że nadal ją to boli. - wyrzuciła z siebie niczym armata. - Wiem, Man, nie powinnam się wtrącać, ale... to naprawdę spoko babka i zrobiło mi się jej szkoda. Postanowiłam ci o tym powiedzieć, bo jesteś jedyną osobą, która może to zmienić.
- Tak, dzięki, masz rację - odpowiedziałam urywkowo, myślami będąc przy rodzinie Zayna... Rodzinie, którą kochałam jak swoją własną i która cierpi również przeze mnie. Poczułam straszne wyrzuty sumienia. Bo przecież mogłam pogadać z Zaynem, jakoś namówić go na spotkanie. Prędzej czy później i tak by się zgodził, ale nie, ja wolałam o tym zapomnieć i udawać, że wszystko jest ok. Dlaczego to robiłam ? To proste : chciałam, żeby Zayn miał we mnie oparcie. Gdybym od razu wzięła stronę jego rodziców, mógłby poczuć się zdradzony i osamotniony, a tego naprawdę chciałam uniknąć, bo mieliśmy mnóstwo innych problemów.
- Pogadasz z nim ?
- Tak, nie ma możliwości, żeby było inaczej.
- Mandy !! - usłyszałam głos Zayna i jego kroki na schodach. Szybko otworzył drzwi, na co ja szybko zmieniłam temat
- No i wiesz... ta sukienka była śliczna i pasowałaby ci do oczu, więc kupiłam ją. Prawie będziesz miała na chrzciny - zaśmiałam się widząc rozbawioną minę Zayna, który siadł obok mnie i zaczął się bawić moimi włosami
- Daj spokój, znając życie, będzie za mała... - dodała Sam podtrzymując sztuczny temat do rozmowy
- Przesadzasz... wzięłam XXL - zaśmiałam się
- Nienawidzę cię małpo! - wybuchnęłyśmy znowu śmiechem na co Zayn pokręcił z politowaniem głową.
- A ja cię kocham, dobra Sam, będę kończyć, zdzwonimy się potem
- Jasne, trzymaj się
- Papatki - rozłączyłam się i spojrzałam na Zayna, który badawczo zmrużył oczy.
- Co ? - zapytałam odkładając telefon na komodę
- Serio gadałyście o sukienkach na chrzciny dziecka, które się jeszcze nie urodziło ?
- Lubimy wybiegać w przyszłość, Zayn - machinalnie wzruszyłam ramionami starając się wyjść autentycznie.
- I to jest dla was w tej chwili najważniejsze ? - zapytał rozbawiony
- Tak, właśnie tak. - wtuliłam się w niego, chcąc zręcznie zamaskować mój dyskomfort
- I w tym celu poszłaś specjalnie do sypialni ?
- Było mi niewygodnie w salonie - zdecydowałam się na niego spojrzeć. - Zayn, spokojnie, nie zawiązałyśmy jakiegoś gangu, który ma na celu okradać wszystkie banki w mieście - zaśmiałam się, widząc jego wyraz twarzy.
- Niedawno mówiłaś, że nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic - zauważył wbijając we mnie swój wzrok
- A ja niby je mam, tak ? Skarbie proszę cię - wtuliłam się  w niego mocniej, przymykając oczy
- Jesteście dziwne - stwierdził całując mnie w czoło. - I to bardzo
- Ale i tak mnie kochasz. - zatrzepotałam rzęsami, po czym wpiłam się w jego usta. Gdy on chciał pogłębić pocałunek, odsunęłam się od niego. - Chodźmy na spacer ! - rzuciłam wstając gwałtownie z łóżka. - No rusz się Malik
- Ty się kiedyś doigrasz, Evans - pogroził mi palcem, na co zachichotałam, choć w gruncie rzeczy byłam zestresowana. Powoli nadchodzi czas naszej kolejnej trudnej rozmowy...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie Kochani ! :D
Stety bądź niestety mam mega fazę na Zayna i piszę cały czas rozdziały z Zayndy ^^ :D
Czekam na wasze opinie ! :D Dziś rozdział przyjemny, bez dram... na razie xD ( też Was kocham :* )
Aaaa i postaram się dodać za tydzień Li bądź Lou  < pamiętam o nich ;) >
Pozdrawiam ! <3