poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Imagin Zayn cz.17


Przegadaliśmy z Jackiem całą noc nie wspominając już o żadnych sprawach sercowych. Nie zadawał już więcej pytań na temat życia miłosnego, za co byłam mu wdzięczna, a ja również oszczędziłam mu pytań na takie tematy... O czym gadaliśmy ? Generalnie o wszystkim, o dzieciństwie, studiach, życiu w Londynie i Edynburgu, gdzie się wychował. Dowiedziałam się o nim wiele i mogę stwierdzić, że naprawdę wiele nas łączy. Jack też woli psy od kotów,nienawidzi pająków, uwielbia czytać kryminały, woli teatr od kina, przyznaje się, że lubi oglądnąć raz za czas łzawy film czy też komedię romantyczną, preferuje zdrowy tryb życia, nie znosi bałaganu, jest perfekcjonistą w każdym calu, wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik, jest nad ambitny i co najważniejsze : jest singlem. Nie ukrywam, ten fakt bardzo  mnie zadowolił, chociaż życie nauczyło mnie, by nie obiecywać sobie zbyt wiele jak na pierwszy raz. Nie zamierzam go podrywać, czy z nim flirtować a już na pewno nie chcę go wykorzystać jako leku na złamane serce. Postanowiłam, że będę czekać na rozwój wydarzeń. Fakty są takie, że mieszkamy obok siebie, w jednym apartamentowcu i naprawdę dobrze nam się ze sobą rozmawia, więc perspektywa posiadania takiego nawet jeśli tylko przyjaciela jak najbardziej mi odpowiada.
Los nigdy nie był dla mnie łaskawy, jeśli chodzi o mężczyzn, toteż obiecałam sobie, że nie zakocham się zbyt pochopnie i nie pozwolę na to, by kolejny raz przeżyć zawód miłosny. Było ich w moim życiu zdecydowanie za dużo. Wystarczy mi już cierpień na moim koncie.

- Mandy - Jesy, moja sekretarka weszła do mojego gabinetu. - Znowu odpłynęłaś - zaśmiała się widząc na mojej kartce kilka krzywych kresek
- Nie mogę się skupić! - wywróciłam oczami zgniatając przy tym mój "szkic".
- Znowu Zayn ?
- Nie, nie. Coś się stało ?
- Kolejny klient już czeka - oznajmiła mi. - Masz teraz czas ?
- Pewnie, jaki projekt ?
- Pokój dla dzieci
- Ok, niech wejdzie. - powiedziałam poprawiając się na krześle
- Dzień dobry! - spojrzałam przed siebie i ujrzałam chłopaka po 30 z uśmiechem wypisanym na twarzy
- Dzień dobry, zapraszam - wskazałam dłonią miejsce naprzeciw siebie, które od razu zajął. - Interesuje Pana projekt pokoju dziecięcego, tak ?
- Tak, zależy mi na czymś oryginalnym
- Ok, dla chłopca czy dziewczynki ? No i w jakim wieku jest dziecko ?
- 8-letni chłopiec, który lubi dobrą zabawę, uwielbia, gdy coś się dzieje i jest po prostu wszędzie. - uśmiechnął się
- Ma jakieś zainteresowania ? Wie Pan, chciałabym wiedzieć, co mogłoby się ewentualnie znaleźć w projekcie
- Kocha komiksy, ma totalnego fioła na ich punkcie, interesuje się też sportem, no i po mnie odziedziczył pasję do kolekcjonowania samolotów. Chciałby w przyszłości zostać pilotem, tak jak ja.
- Ooo super. Na pierwszy rzut oka widziałabym to tak : fototapeta przedstawiająca różnych bohaterów komiksów na jednej ścianie, kolejne 3 jakiś żywy kolor, może czerwony, albo żółty, łóżko w kształcie ogromnego samolotu, mam znajomości, więc myślę, że nie będzie z tym problemu, skoro dziecko ma 8 lat, potrzebne będzie biurko i myślałabym o kolorze raczej stonowanym nie rzucającym się w oczy, półka na książki tuż obok biurka, 2 szafy, które stałyby naprzeciwko łóżka, na środku kolorowy dywan, stolik, pod którym byłyby jakieś półki na różne skarby małego, 3 duże białe koszyki, które zamówię już ja i które gdzieś na pewno włożymy. Aa jaki jest metraż pokoju ?
- 4 m x 5 m
- Ooo no to sądzę, że spokojnie moja koncepcja powinna się w nim zmieścić - mówiąc to wyciągnęłam czystą kartkę i zaczęłam szkicować coś na wzór pokoju. Omawiając szczegóły z klientem.
- Jednak to prawda, że Pani jest najlepszą architektką w Nowym Yorku - uśmiechnął się szeroko
- Ojj nie do końca, na pewno są lepsi
- Ale Pani już ma projekt, niesamowite. Moja siostra musiała czekać na niego przez 2 miesiące, a u Pani od razu go dostałem
- Projekt będzie gotowy jutro, to tylko szkic, Mogę wysłać go panu pocztą bądź mailem jak pan woli. Ma pan już jakiś pracowników na oku, czy mam przy okazji załatwić, współpracuję z firmą, która zajmuje się produkowaniem, składaniem mebli na życzenie klienta
- Ojj to bardzo proszę
- Czyli tak, proponuję - zajrzałam w kalendarz. - Czwartek panu pasuje ?
- W tym tygodniu ?
- Tak, tak
- Tak szybko ?
- Możemy przestawić na później, ale jeśli panu zależy na czasie, biorę ekipę i do roboty. - powiedziałam z uśmiechem
- Super, czwartek jak najbardziej. A co do kwestii zapłaty
- Dogadamy się, jak pokój będzie w całości ukończony - podałam mu swoją wizytówkę - w razie pytań może pan się do mnie zgłosić - podałam mu dłoń na pożegnanie
- Jednak istnieją na świecie mili i uczciwi ludzie, dziękuję - uścisnął ją i wyszedł z gabinetu, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Uwielbiam taki entuzjazm i uwielbiam ludziom sprawiać przyjemność. To jest w tym zawodzie najpiękniejsze. Z zapałem wzięłam się za projekt pokoju dziecięcego, starając się, by był to najlepszy i najbardziej oryginalny pokój, jaki tylko może być.
- Mandy kolejny klient - usłyszałam głos Jesy - Kurcze dziś już 20, kiedy ty zjesz lunch ?
- Nie martw się o to, tylko wprowadź go do środka - odpowiedziałam do słuchawki i już po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka
- Witam śliczną panią architekt - usłyszałam znajomy mi głos i spojrzałam zza projektu
- Jack ? Co tu robisz? - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił się tym samym i rozsiadł się wygodnie na kanapie
- Musiałem zobaczyć cię w akcji i powiem ci, że to wydanie naprawdę mi się podoba - puścił mi oczko,  a ja zawstydzona spuściłam wzrok. - I do tego tak skromna, że nawet nie umie przyjmować komplementów - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami
- Jaki projekt sobie Pan życzy ? - dodałam oficjalnym tonem, wybuchając przy tym śmiechem
- Cóż.... coś by się znalazło... Wydało się, że przyszedłem w nieco innym celu ? - rzucił mi przepraszający uśmiech, a ja walczyłam ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Dlaczego wszystko co robi musi być takie niewinne i urocze
- A w jakim, jeśli można wiedzieć ? - uniosłam pytająco brew, a on wstał z kanapy i podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam spojrzeć w jego czekoladowe oczy
- Żeby porwać Panią na lunch - mówiąc to wyrwał mi z ręki ołówek i położył go na biurku
- Hmm lunch ? Kuszące, ale nie bardzo mam teraz...
- Coś musisz jeść - rzucił stanowczo z delikatnym uśmiechem
- W sumie mała przerwa mi nie zaszkodzi - wzięłam torebkę i udałam się za brunetem.
- Jesy wychodzę na lunch, będę za jakąś godzinę, ok ?
- Jasne, następnego zainteresowanego masz na 15, także spoko
- Ok, to na razie - pomachałam jej i wyszłam z Jackiem z firmy
- Podoba mi się, że wprowadzasz jednak przyjemną atmosferę w firmie
- Nie jestem typem surowej, niewyrozumiałej, złośliwej szefowej. Tu wszyscy mówią sobie na "ty" i tak pracuje się znacznie lepiej. Cenię sobie jednak taką rodzinną atmosferę, sam rozumiesz
- Tak, tak. Od razu łatwiej się pracuje
- No właśnie, zgadzam się z tobą w stu procentach. - pociągnął mnie za sobą i otworzył drzwi do swojego sportowego auta. - Ja cię zaprosiłem,to i ja cię tam zabiorę - uśmiechnął się szeroko
- Ale płacić będę ja - pogroziłam mu palcem, na co on przewrócił oczami
- Wykluczone
- Jack proszę cię, nie będę na tobie żerować
- Ale nie wypada, żeby kobieta płaciła. Chyba możesz sprawić mi tę przyjemność i pozwolić mi za siebie zapłacić.
- To już nie te czasy - zaśmiałam się
- Dawniej faceci dbali o kobiety i wszystko im fundowali. To było wyrazem szacunku. A teraz....
- Kobiety zawojowały światem i płacą za siebie
- Chodziło mi bardziej o to, że na świecie coraz mniej jest gentlemanów
- Oo i tu się z tobą zgodzę. Ale ty nim jesteś, Jack i to naprawdę miłe z twojej strony, ale ja.... ehh Zayn płacił za mnie wszystko. Pracowałam,ale to on mi wszystko zapewniał... Dlatego teraz lepiej czułabym się płacąc za siebie.
- Przestań o nim myśleć, Mandy - położył dłoń na moim kolanie, a po moim ciele znowu przeszedł dreszcz. Jego dotyk sprawiał mi prawie taką samą przyjemność, co dotyk Zayna.. NIE !! NIE, NIE MOGĘ ICH PORÓWNYWAĆ! To dwie kompletnie różne osoby! Jack na pewno nigdy nie zraniłby aż tak dziewczyny... Chyba....
- Wiem, ale to nie jest łatwe
- Spokojnie - puścił mi oczko i zwrócił twarz ku drodze,by znaleźć miejsce parkingowe. Oczywiście jedna z najdroższych restauracji w mieście, ale mogłam się tego spodziewać.  - Idziemy ? - zapytał patrząc na mnie uważnie
- Pewnie - posłałam mu uśmiech i wysiadłam z auta, by po chwili znaleźć się we wnętrzu nowojorskiej restauracji.  Złożyliśmy nasze zamówienia i czekaliśmy na serwis.
- Do której najczęściej pracujesz ?
- Hmm zależy od ilości klientów, ale nie dłużej niż do 17. Co prawda mój zawód wymaga również pracy w domu, no wiesz, te wszystkie szkice, projekty, jakieś inne pomysły,które odkładam na kupkę, bo nuż może komuś się spodobają.
- Lubisz tę pracę, widać to na kilometr - uśmiechnął się - Podziwiam
- Ale nie uwierzę, że ty nie lubisz swojej
- Czasem mam jej dość, no ale skoro przebrnąłem przez tę drogę edukacji, to teraz jest tylko lepiej.
- Medycyna to jednak ciężki orzech do zgryzienia
- Wiesz.... nie było tak źle, ale odbijało się to na moim życiu prywatnym. No wiesz... zero imprez, zero libacji. Raz za czas wychodziłem z kumplami na piwo, ale nie miałem na to aż tyle czasu. Już nie mówiąc o relacjach z dziewczynami.
- Z pewnością miałeś niemałe powodzenie.
- Jakoś nie zwracałem uwagi na dziewczyny. Miałem jedną przez cały okres studiów, ale związek nie przetrwał, coś się wypaliło i żadne z nas nie chciało tego ratować, więc rozstaliśmy się w zgodzie, nawet nieraz się spotykamy na kawie czy coś, ale to czysto przyjacielska relacja.
- Rozumiem, rzadko kiedy zdarza się, żeby faceci mieli kontakt ze swoimi eks i odwrotnie
- Ja staram się żyć w zgodzie ze wszystkimi i nie robić sobie wrogów przez jakieś głupoty.
- Skąd ty bierzesz tą dojrzałość i spokój?
- Nie wiem, samo przychodzi - uśmiechnął się
- Czyli jednak nie wszyscy faceci to gnoje i chamy
- Dziękuję - zaśmiał się widząc moją minę
- Ależ proszę - posłałam mu uśmiech

Po lunchu spędzonym naprawdę w doborowym towarzystwie wróciłam do firmy w o wiele lepszym nastroju niż przed lunchem. Jack był takim niesamowitym facetem, że jego obecność od razu skutkowała polepszeniem się mojego humoru. Uśmiechałam się jak głupia do tych wszystkich klientów, a nigdy mi się to nie zdarzało. Czy to możliwe, żebym się  w nim zakochała ? Nie wiem.... ale przy nim czuję, że żyję. Czuję się o wiele lepiej i powoli pomaga mi odzyskać równowagę. Bardzo cieszę się, że los był tym razem dla mnie łaskawy i postawił na mojej drodze właśnie Jacka.
Może wreszcie uda mi się zapomnieć i w końcu żyć normalnie. Zasługuję na to po tych wszystkich niepowodzeniach.

Wieczorem postanowiłam wrzucić na luz i się zrelaksować. Wzięłam długą kąpiel, przebrałam się w wygodne szare dresy i zwykły biały t-shirt, włosy spięłam w niechlujnego koka i z pudełkiem lodów czekoladowych usiadłam przed kompem. Przejrzałam facebooka, instagrama, twittera, kilka serwisów informacyjnych. Na końcu włączyłam Skype'a i zobaczyłam, że Sam jest dostępna. Bez wahania do niej zadzwoniłam.
- Witaj skarbie! - usłyszałam wesoły głos przyjaciółki.
- Hej. Jak tam zakochańcu?
- A bardzo dobrze... Wszystko ok ? - przyjrzała mi się uważniej
- Tak, dlaczego pytasz ?
- Bo jesteś gdzieś taka... uśmiechnięta... Stało się coś - uniosła pytająco brew z wymalowanym na twarzy uśmiechem
- Nic się nie stało... no oprócz tego, że mieszkam w apartamentowcu, mam nowe auto, fajnego sąsiada, coraz więcej pracy i nowych pomysłów...
- Czekaj, wróć! Fajny sąsiad ? - poruszała zabawnie brwiami - To ja już wszystko wiem
- Nic nie wiesz! - powiedziałam i wróciłam do zajadania się lodami
- Zostaw to, przytyjesz - pokazałam jej język, a ona się zaśmiała. - Dobra, tobie wolno, jak tam w wielkim świecie ?
- Powiem ci, że nareszcie znalazłam swoje miejsce na ziemi. Nowy York jest cudowny
- Ma większe możliwości niż Londyn ?
- Porównywalnie, ale jakoś mi tu lepiej - spuściłam wzrok, kiedy dotarło do mnie, dlaczego tak naprawdę jest mi tu lepiej.
- Boże... Ty ciągle o nim - przewróciła oczami. - Lepiej opisz mi twojego sąsiada, co ?
- Daj spokój
- Oooo Mandy się czerwieni - pokazała na mnie palcem wybuchając śmiechem.
- Wcale nie!
- Tak pomidorku . Noo opowiadaj - zaklaskała w dłonie, a ja zasłoniłam twarz poduszką- Mandy czekam!
- Ale co tu jest do opowiadania ?
- Noo bardzo dużo, jak widać, skoro już się czerwienisz i uśmiechasz jak głupia. Znam cię najlepiej ze wszystkich, więc nie ze mną takie numery, Evans - zaśmiała się, a ja miałam ochotę ją udusić. Dlaczego ona musi czytać ze mnie jak z otwartej książki i przez to nie dać mi żyć bez tych cholernych czerwonych placków.
- Lepiej opowiedz,co u Liama
- Aaa faza pierwsza... zmiana tematu no nieźle, nieźle - znowu zarechotała
- Sam!
- U Liama wszystko ok, ostatnio tylko jakiś taki poddenerwowany chodzi, nie chce mi powiedzieć, dlaczego jest taki spięty. Nie wiem, ehh do tego ma dla mnie coraz mniej czasu... zajmuje się Malikiem... - wypaliła, a potem przyłożyła dłoń do swoich ust. Chyba to, co powiedziała nie miało być przeznaczone dla moich uszu.
- A co się dzieje z Zaynem ? - zapytałam i znowu w sercu poczułam ból i cierpienie.
- No nie będę ukrywać, nie jest z nim najlepiej, ale to już nie twoja sprawa. Sam jest sobie winien.-wzruszyła ramionami. - To jak ma na imię twój sąsiad ?
- Co z Zaynem ? - powtórzyłam ignorując jej pytanie
-Ojj no nic takiego, po prostu noo.., ma małe problemy ze sobą, ale chyba nie jest tak znowu z nim koszmarnie. Nie znam szczegółów, bo Liam milczy, gdy go o to zapytam, albo mówi, że póki jest przy nim wszystko jest pod kontrolą i żebym nie zaprzątała tym sobie mojej ślicznej główki. - przewróciła oczami uśmiechając się.
- Rozumiem...
- Ale to już dla ciebie nie ma znaczenia - zaśmiała się. - Noo to jak ma na imię ?
- Kto ? - zapytałam wyrwana z myśli o Zaynie i jego kłopotach
- Jak to kto ? No ten twój sąsiad
- Aaa Jack.
- Dowiem się coś więcej ? - dopytywała śmiejąc się zapewne z pojawiających się na moich policzkach znienawidzonych placków. Przewróciłam oczami i opowiedziałam jej o wczorajszym wieczorze,dzisiejszym lunchu, odpowiadając na każde jej pytanie.  - Mandy bierz go, póki wolny! - zaśmiała się, gdy skończyłam swój monolog
- Łatwo ci mówić!
- A co ci w tym przeszkadza ? Ty jesteś sama, on jest sam, ty masz złamane serce i on ma złamane serce, mieszkacie obok siebie. No Mandy! Lepiej być nie może - zaklaskała w dłonie z optymizmem
- Sam, gdyby życie było takie proste...
- Pieprzyć Malika, czas na nowy rozdział w twoim życiu, w którym w roli głównej wystąpi przystojny chirurg plastyk!
- Może masz rację...
- A pewnie, że mam ! Jak zwykle z resztą ! A teraz grzeczna Mandy rozłączy się,pójdzie do apartamentu obok i wyciągnie gdzieś Pana Hope'a.
- Przestań Sam
- Papa, czekam na rozwój wydarzeń - uśmiechnęła się uroczo i  rozłączyła się. Westchnęłam ciężko.... A może ona ma racje ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie ! :D
Cóż.... wszystko,co dobre kiedyś się kończy... Tym postem zakończyłam tegoroczne wakacje -.- . Jutro rozpoczęcie roku szkolnego i ponowne wejście w wir pracy i nauki. Mnie czeka pierwszy rok w liceum, który z pewnością nie będzie należał do łatwych, gdyż dostałam się do liceum, w którym przede wszystkim stawia się na naukę. Będę mieć dużo pracy, ale... Za bardzo was kocham, żeby przerwać pisanie ;) To niemożliwe ! :D Imaginy będę publikować co najmniej raz w tygodniu( mam już wersje robocze kolejnych części Zayna ) , więc na pewno posty będą się pojawiać :D
Uwielbiam dla was pisać i bardzo wam dziękuję za to, że jesteście <3
Do następnego :**
P.S. Jak podoba wam się ta część ? ^^ :*

niedziela, 30 sierpnia 2015

Imagin Zayn cz.16


* Tydzień później *
*Perspektywa Mandy *
Postanowiłam sprawić sobie przyjemność i skorzystać z tego, że moja firma ma coraz większe zyski. Wobec tego kupiłam nowe auto :
I już dziś przeprowadzam się do apartamentowca : 
Chciałam się trochę dowartościować i zacząć nowe życie. Wiem, że pieniądze szczęścia nie dają, ale w tym wypadku pomogły mi wyjść z doła i dodały mi chociaż trochę pewności siebie, którą straciłam po zdradzie Zayna. Mówiąc szczerze najchętniej wróciłabym do domu Zayna, gdzie czułam się najlepiej, gdzie czuć było ciepło rodzinne i... jaka ja byłam głupia sądząc, że już zawsze będziemy tam mieszkać, razem. Ehh
- Jak już wcześniej mówiłam to jeden z tych droższych apartamentowców no i mieszkają tu raczej ludzie spokojnego pokroju, wie pani, tacy...pracoholicy - spojrzałam na kobietę, która miała sprzedać mi mieszkanie. Znowu nie uważałam i zapewne ocknęłam się w połowie jej monologu. Cóż robić, zdarza mi się to coraz częściej. - Na pewno będzie się Pani tu dobrze czuła, proszę klucze, aaa i Pani rzeczy są już w mieszkaniu
- Dziękuję bardzo 
- Miłego dnia. Mam nadzieję, że dobrze się będzie pani tu mieszkało 
- Z pewnością - uśmiechnęłam się, a gdy kobieta zniknęła z pola widzenia otworzyłam drzwi do mojego nowego domu. Muszę przyznać, że na wejściu zakochałam się w moim mieszkanku :

Jest cudownie , naprawdę cudownie - mówiąc to usiadłam na kanapie i jeszcze raz rozejrzałam się po moim mieszkaniu. Był zdecydowanie za duży, jak na jedną osobę, ale powinnam się przyzwyczaić. Najważniejsze, że miałam w nim swój mini gabinet, gdzie będę mogła przenosić raz za czas pracę i robić projekty w domu. To dziwne, ale dopiero teraz poczułam się taka mała,samotna, bezsilna.... Zdecydowanie brakuje tu jego.... do pełni szczęścia brakuje mi tylko Z.... yyy to znaczy partnera, jakąś nową, ciekawą osobowość . Dokładnie tego....

Zanim totalnie zadomowiłam się w moim nowym mieszkaniu na dworze powoli zaczynało się ściemniać. Na szczęście udało mi się rozpakować wszystkie pudła i każda rzecz znalazła już swoje miejsce. Zrobiłam zakupy, poznając przy tym większość moich sąsiadów. 
 Siedziałam na kanapie i popijałam czerwone wino. Musiałam w końcu jakoś oblać nowe mieszkanie. Szkoda tylko, że w samotności.... Salon pogrążony był już w lekkiej ciemności, ale to dawało fajny nastrój i sprawił, że totalnie się wyluzowałam. Właśnie kończyłam drugą lampkę wina, kiedy do moich drzwi ktoś zapukał. Byłam trochę zdziwiona, ale bez wahania otworzyłam drzwi, oświetlając przy tym mieszkanie
- Dobry wieczór, nazywam się  Jack  Hope, słyszałem, że mam nową sąsiadkę to postanowiłem, że wpadnę i się przedstawię. Tu wszyscy wszystkich znają, więc taki tu mamy zwyczaj. - Spojrzałam na niego i od razu moje serce zaczęło bić mocniej. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o dużych brązowych oczach i cudownym uśmiechu, który niemal od razu powalił mnie na łopatki. Ubrany był w zwykły biały t-shirt, który podkreślał jego ciemną karnacje i ciemne rurki opinające się na jego nogach. Wyglądał męsko, ale zarazem bardzo chłopięco.  Poczułam jak robi mi się gorąco wyrzucając sobie, że zachowuje się jak zakochana małolata w gościu, którego nie znam i który pewnie ma już swoją kobietę. 
- Mandy Evans - podałam mu dłoń, a po moim ciele przeszły ciarki. No ładnie.... - Miło mi poznać kolejnego sąsiada, może wejdziesz do środka ? - zapytałam, darując sobie mówienie do niego Per pan. Wyglądał na chłopaka w moim wieku, no może rok starszego.
- Jeśli nie będę przeszkadzać, to bardzo chętnie - uśmiechnął się szeroko i wszedł do środka. - Jak ci się podoba nowe miejsce zamieszkania ?
- Z pewnością będzie mi tu lepiej niż w poprzednim - uśmiechnęłam się wyciągając kieliszek z szafki. - Napijesz się ze mną ? Nie mam z kim oblać mieszkania - zaśmiałam się na co on mi wtórował kiwając przy tym twierdząco głową 
- Nie jesteś chyba Amerykanką, no nie ?  Wyczuwam obcy akcent - uśmiechnął się siadając na kanapie
- Pochodzę z Anglii i całe życie mieszkałam w Londynie
- Ooo naprawdę ? 
- Tak, tak. Ale ty też nie masz typowo amerykańskiego akcentu, no nie ?
- Jestem Szkotem, ale mieszkam tu jakieś 6 lat. Przyleciałem tu na studia i już zostałem. 
- A czym się zajmujesz ?
- Jestem chirurgiem plastycznym - moja mina w tamtym momencie musiała być bezcenna, bo Jack od razu wybuchnął śmiechem - Mam swój gabinet i całkiem nieźle mi idzie.
- Powiem ci, że mnie zaskoczyłeś
- Nie wyglądam na lekarza ? - zrobił lekko nadąsaną minę i wybuchnął śmiechem. Naprawdę wydawał się bardzo sympatycznym, miłym,wesołym i pełnym życia chłopakiem. Do tego posyłał mi coraz piękniejsze i szczere uśmiechy, które sprawiały, że i ja się uśmiechałam i nie musiałam nawet tego wymuszać 
- Raczej stawiałam na biznesmena 
- Poniekąd jestem, prowadzę klinikę i mam mnóstwo pracowników, którym muszę wypłacać pensje. Ale nie gadajmy o pracy. W tak miłym towarzystwie nie chcę myśleć, o skalpelach, laserach,strzykawkach i innych tego typu rzeczach. 
- Nie lubisz kroić i naprawiać ludzi ?
- Wiesz co może i lubię... zwłaszcza, kiedy widzę radość i łzy szczęścia u pacjentów, kiedy pozbywam się ich kompleksów, ich wdzięczność i podziękowania to miód na moje serce. Ale czasem mam dość tej rutyny.... A ty, czym się zajmujesz ?
- Jestem architektem, mam w Nowym Yorku małą firmę architektoniczną 
- Ooo super, aaa coś słyszałem, odkrycie tego roku w branży, no nie ? - uśmiechnął się 
- A skąd wiesz ?
- Mój starszy brat jest architektem i skarżył się, że jesteś coraz większą konkurencją - zaśmiał się, a ja widząc jego roześmianą twarz od razu mu wtórowałam. To było dziwne.... nikt od miesięcy nie był w stanie mnie rozbawić,a tu wystarczyło raptem 15 minut i uroczy sąsiad, abym uśmiechała się jak głupia i niemalże płakała ze śmiechu.
- No nie skarżę się na brak pracy , ale nie mam aż tak znowu nie wiadomo ile zleceń
- Ale coraz bardziej cię cenią, gratuluję 
- Dzięki 
- Od kiedy mieszkasz w Nowym Jorku ?
- Ponad pół roku 
- Czyli przyjechałaś tu robić biznes, no nie ?
- Yyy tak, właśnie tak - odpowiedziałam starając się ukryć mój prawdziwy powód wyjazdu
- Rozumiem, że były też inne powody - puścił mi oczko upijając łyk wina, a ja spuściłam wzrok. Czy on jest jasnowidzem, czy ja jestem kiepską aktorką ? Ehh nie! Nie chcę mu się z tego zwierzać! 
Nie!- Yyy przepraszam, oczywiście, jak nie chcesz, to nie musisz mówić 
- Powiedzmy, że źle się tam czułam 
- Nie ogarniam facetów, którzy tak ranią kobiety. Zwłaszcza tak piękne - pogładził mnie po ramieniu  w geście pocieszenia, a ja posłałam mu blady uśmiech i spuściłam wzrok. Aż tak po mnie widać, że jestem zraniona i nieszczęśliwa ? Ehh i do tego samotna.... to chyba wszystko widać, nie ma co się łudzić. 
- Uciekłam tutaj - powiedziałam niespodziewanie zaskakując samą siebie... Powiedziałam "A" to trzeba powiedzieć "B" . - Miałam wziąć ślub z facetem, którego naprawdę kochałam, wszystko było już gotowe, zaproszenia wysłane, sala zamówiona, suknia kupiona a on... - głos mi zadrżał,a łzy zaczęły płynąć po policzku. - on mnie zdradził i to jeszcze z pierwszą lepszą "partnerką do interesów". Jack od razu przybliżył się do mnie i objął mnie ramieniem. - Przepraszam. Obiecałam sobie, że nie będę przez niego już więcej płakać, ale to tak strasznie boli. 
- Nie płacz... nie warto płakać przez takiego dupka. Nie wie, co stracił. Gdybym miał taką kobietę, nie wypuszczałbym jej z ramion, a co dopiero żeby przyprawiać jej rogi. Idiota, nie facet - wyciągnął z kieszeni chusteczki i podał mi jedną. 
- Dzięki Jack - wytarłam zapłakane policzki a on przyjrzał mi się uważnie i po prostu mnie przytulił. Ten zwykły ludzki gest pomógł mi o wiele bardziej niż jakiekolwiek słowa. Miałam dość ludzi, którzy słowami potrafią tylko ranić. W tamtym momencie poczułam w sobie siłę i samozaparcie i zamierzam to wykorzystać! Nie zaprzepaszczę szansy na nowe życie. Chcę zacząć wszystko od nowa.... bez NIEGO.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! :D Jak widać mam teraz fazę i mnóstwo weny na Zayna, więc kolejna część Zayna jest dzisiaj i prawdopodobnie będzie też jutro. Jestem w połowie pisania Nialla ( prawdopodobnie ostatniej części, ale jeszcze się zastanawiam :D ) a Louisa jeszcze nie zaczęłam, ale mam zamiar pisać ;) 
To tyle , buziaki i do zobaczenia jutro :***

sobota, 29 sierpnia 2015

Imagin Zayn cz.15


*Perspektywa Zayna *
Siedziałem wpatrując się bezcelowo w ekran komputera. Udawałem sam przed sobą, że pracuję, bo tak naprawdę przeglądałem bez przerwy zdjęcia Mandy... mam ich sporą kolekcję. Z wakacji, z oświadczyn, prawie z każdej randki, z naszych rodzinnych spotkań. Na każdym z nich albo się całujemy, albo przytulamy,albo uśmiechamy się do siebie patrząc sobie w oczy.... Dlaczego wszystko musiałem spieprzyć ? Gdybym wtedy nie przeleciał tej laski, miałbym żonę, prawdziwy dom i byłbym naprawdę szczęśliwy... Teraz nic się już nie liczy.... Wszystko straciłem.
Odwróciłem wzrok na mój telefon, 7 nieodebranych połączeń od Liama.... Boże ja po prostu potrzebuję czasu dla siebie, w samotności. Nie skoczyłem jeszcze z mostu i żyję, a on tak mnie  traktuje, jakbym za chwilę miał ze sobą skończyć. Chcąc nie chcąc musiałem oddzwonić. Już po trzech sygnałach odezwał się głos Liama
- Stary w końcu się odezwałeś, ileż można do ciebie dzwonić?- usłyszałem nieco zniekształcony głos przyjaciela
- Nie miałem czasu.
- Od wczorajszego wieczora jesteś aż taki zajęty, że nie masz czasu na kilkuminutową rozmowę ?
- Tak, właśnie tak - westchnął przeciągle i byłem pewien, że przewrócił w tym momencie oczami
- Zayn nie uwierzysz, z kim wczoraj rozmawiałem ?
- Z kim ?
- Z Mandy! Twoją Mandy
- Co ? Jak to z Mandy ?! - poczułem jak moje serce przyspiesza swój rytm
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że poznałem dziewczynę ?
- Noo, jakaś Sam.... czekaj... Czy ty jesteś z tą Sam , przyjaciółką Mandy ?
- Świat jest mały, tak , właśnie z nią. Odwiedziłem ją, a ona akurat gadała z Mandy. Myślałem, że śnię, ale to prawda.
- Jjjjak ona się czuje ? - zapytałem będąc w ciągłym szoku
- Tak, jak ty - odparł poważnie - I też udaje, że wszystko jest ok. Dobraliście się w korcu maku, stary.
- Zmieniła się ?
- Hmm nie tak bardzo, przefarbowała włosy na jeszcze jaśniejszy blond, z jej oczu zniknęły te wesołe iskierki noo i ma wymuszony uśmiech. Dalej jest bardzo ładna, z tym, że kompletnie straciła pewność siebie i to widać na pierwszy rzut oka.
- Zniszczyłem ją - powiedziałem półszeptem
- Zayn daj spokój. To nic nie da! Jedź do niej!
- Nie ma opcji!
- Malik dlaczego ty jesteś aż taki uparty ?
- Ty jak zwykle nic nie rozumiesz! Żyj dalej idealnie w tym swoim poukładanym życiu i przestań w końcu wtrącać się w moje! - warknąłem i się rozłączyłem. Rzuciłem telefonem o ścianę i roztrzaskałem go na kilka części. Byłem wściekły na wszystkich i wszystko, ale najbardziej na siebie! Przez to jeszcze Liam oberwał, ale chyba zdążył się już do tego przyzwyczaić, że jest dla mnie jak worek treningowy. Ludzie mają rację : jestem skończonym dupkiem, który nie zasługuje na miłość, przyjaźń i inne relacje. Jestem zimnym draniem..... Mandy... to ona mnie zmieniła, a kiedy odeszła stałem się jeszcze gorszy niż przed naszym poznaniem. Dla niej chciałem być inny.... chciałem się zmienić... i udało mi się to, a potem wszystko zepsułem i mam tego konsekwencje. Ja chyba nie będę szczęśliwy... nie po tym, co zrobiłem... teraz czeka mnie kara, która jest dla mnie nie do zniesienia i niszczy mnie od środka.
- Malik nie wnerwiaj mnie i przestań w końcu się rzucać i obrażać na cały świat!!! - ni stąd ni zowąd  w moim gabinecie pojawił się Liam
- To ty mnie nie wnerwiaj i zostaw mnie w spokoju! - krzyknąłem i wlałem do szklanki Whisky, którą niemal za jednym razem opróżniłem wykrzywiając przy tym twarz.
- Znowu pijesz ?!
- Nie, daj mi spokój!
- Zayn do jasnej cholery! Z tobą jest gorzej niż z dzieckiem! Opanuj się w końcu! Nawaliłeś i to ostro, skrzywdziłeś ją, pozwoliłeś jej odejść, próbujesz zapomnieć, pijesz, nienawidzisz wszystkich wokoło , co ty sobie wyobrażasz?! Kiedy w końcu weźmiesz się w garść, co ?! Ja nie wiem, czy ty jesteś normalny?! Kochasz ją durniu! Na co czekasz?! Aż znajdzie sobie innego?! - Liam krzyczał coraz głośniej, a ja powoli układałem sobie słowa odwetu, czując jak złość przypływa do mnie coraz gwałtowniej . - I co? Będziesz tak tu siedział i żałośnie lampił się w kompa popijając Whisky ?! Do zasranej śmierci ?! - ciągnął dalej swój monolog
- Ja nie mam po co żyć - powiedziałem, na co Liam wyszczerzył oczy
- Co ty gadasz?!
- Powiedz, jakie to życie jest piękne i cudowne! Że warto żyć! Żebym nie mówił głupstw! No gadaj !!!!! - z pewnością nasze krzyki było słychać nie tylko w całej firmie, ale i w Londynie, pomimo ruchu, jaki panował tam o każdej porze. - A wiesz, co ja na to ?! W dupie mam takie życie, w dupie mam życie bez niej !!!!!! - usiadłem z powrotem na miejsce i odpaliłem papierosa
- Palarnia jest na niższym piętrze - warknął wyrywając mi z ust fajkę
- Moja firma, mój gabinet i moja palarnia! - warknąłem odpalając kolejnego mierząc go przy tym wrogim spojrzeniem
- Ależ oczywiście! - przewrócił oczami, a ja prychnąłem
- Liam wyjdź, chcę być sam
- Aha i zachlać się w trupa! Nie ma opcji ! - wziął butelkę stojącą na moim biurku i wylał jej zawartość przez okno
- Brawo stary , brawo ! Wisisz mi dobrą, szkocką whisky !
- Jeszcze mi za to podziękujesz!
- No pewnie, nawet teraz - uśmiechnąłem się złośliwie wyciągając z szafki kolejną. Otworzyłem ją i upiłem kilka łyków patrząc na niego - Miałem ochotę na irlandzką - mówiąc to zaśmiałem się złośliwie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło w tamtym momencie, ale z pewnością nie było to normalne zachowanie
- Ile ty tego tam masz ? - zapytał Liam z wyraźnym zmartwieniem
- Co cie to obchodzi, tatusiu ? - prychnąłem
- Zayn proszę cię stary - pokręcił głową - Całe życie przed tobą, nie psuj go używkami
- Ja już je zepsułem, z tym, że w nieco inny sposób - uśmiechnąłem się smutno
- Ale możesz je naprawić
- Już za późno stary.... za późno
- Dobrze, w takim razie inaczej : skoro nie chcesz zawalczyć o miłość, ok, w takim razie wymaż ją całkowicie z pamięci, ze zdjęć, z kompa, z życia i zacznij od zera. Poznaj kogoś, a przede wszystkim przestań robić z siebie pajaca! Zayn siedzisz tu dniami i nocami, nie wychodzisz do ludzi, masz wszystko gdzieś, to chyba nie jest normalne życie faceta po 20, no nie ?
- Łatwo ci mówić, Liam nie praw mi kazań, bo sam gówno wiesz ! Co myślisz, że nie pamiętam NASZYCH nocnych podbojów... jak laski za nami szalały, jak zaliczaliśmy jedną za drugą....
- Daj spokój, ja już dawno z tym skończyłem
- Tak ?
- Oczywiście, że tak ! Zayn przestań prać stare brudy, bo to naprawdę nie ma sensu. Byłem głupi, ale zmądrzałem i teraz chcę żyć jak poczciwy człowiek.
- Mhm.... no ok, rozumiem. Wobec tego ty zrozum, że ja chcę być sam! SAM ! Mam dość lasek i będę SINGLEM na zawsze i koniec kropka!
- Jasne, akurat wytrzymasz bez seksu! - rzucił,kręcąc z politowaniem głową
- Nie twoja sprawa! Coś wymyślę!
-Suuuper..... panienka na jedną noc... Ty chyba nigdy się nie zmienisz ,Zayn
- Moje życie, Liam
- A rób sobie, co chcesz, tylko potem nie przychodź do mnie niemalże z płaczem, jak znowu coś spieprzysz i nie będziesz miał siły żyć, ok ?!
- Proszę cię bardzo! Żegnam!
- Malik!
- Do widzenia, Payne! Nie potrzebuje litości - pokazałem mu drzwi, a on jeszcze raz zmierzył mnie wzrokiem
- To jest twoje ostatnie słowo ?  -zapytał przybliżając się do mnie
- Tak!
- Na pewno ?
- Spadaj!
- Wiesz co, Zayn jak się uspokoisz, to zadzwoń, bo ja mimo wszystko  puszczam tę rozmowę w niepamięć. Nie zostawię cię, jeśli o to ci chodzi! Bo jestem twoim cholernym przyjacielem i z tego tytułu przypada mi wiele obelg i wrzasków, ale jakoś przeżyje, wiesz czemu ?
- Czemu ?!
- Bo widzę, jak bardzo jesteś zagubiony i cierpisz! A przyjaciele są od tego, żeby sobie pomagać. Mimo iż... powiem to , bo chyba na to czekasz : jesteś skończonym dupkiem! - krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przewróciłem oczami po raz kolejny. Wyszedłem na balkon i zapaliłem kolejną fajkę. Mimo, że zegar wskazywał pierwszą w nocy, Londyn tętnił życiem. Kochałem to miasto, a zwłaszcza nocą. Mogłem na spokojnie pomyśleć i odpłynąć myślami gdzieś daleko. W oddali, w świetle latarni zauważyłem parę trzymającą się za ręce. Uśmiechali się do siebie szczerze i szeroko. Ona miała na sobie jego marynarkę, a on w rękach trzymał bukiet róż. Rozmawiali i śmiali się w najlepsze. Nagle chłopak wrzasnął "KOCHAM CIĘ CHRISTY!!!!! " a ona spuściła głowę i zdaje się, że opieprzała go za te krzyki. On nic sobie z tego nie robił i po prostu przed nią klęknął. Super miejsce na oświadczyny gościu - skomentowałem to w głowie, ale kiedy zobaczyłem w świetle tych wszystkich oświetleń jej łzy wzruszenia i ogromny uśmiech dotarło do mnie, że to jest zupełnie nieważne. Najważniejsza jest miłość.... A ja ją straciłem. Pokiwałem głową i jeszcze przez chwilę spoglądałem na dziewczynę, którą narzeczony wziął na ręce i obrócił wokół własnej osi. Poczułem się jeszcze gorzej. Wokół mnie tyle par, tyle zakochańców, a ja... Liam ma rację, jestem skończonym idiotą. I to się nigdy nie zmieni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! :D Publikuję kolejną część Zayna i mam nadzieję, że wam się podoba. :) Tym razem cała jest z perspektywy Zayna, co sądzicie ? :D ;) 
KOMENTUJCIE!!!! :D


piątek, 28 sierpnia 2015

Imagin Zayn cz.14


*Perspektywa Mandy *
Czy nadal go kocham ? - Nigdy nie przestałam
Czy nadal o nim myślę? - Cały czas
Czy brakuje mi jego ramion ciasno mnie oplatających ? - Oczywiście
Czy tęsknie za jego głosem ? - Ciągle
Czy potrafię żyć bez niego ? - Niemożliwe
Czy jestem szczęśliwa ? - Wcale
Czy potrafię komuś na nowo zaufać ? - Nie
Czy potrafię kogoś pokochać ? - Zdecydowanie nie
Czy boję się samotności ? - Cholernie
Czy pragnę miłości ? - Jak tlenu
Czy nadal jestem zraniona ? - Moje serce krwawi
Czy może być jeszcze gorzej ? - Na pewno nie

Jeden i ten sam szereg pytań przewija się przez moją głowę. Odkąd tylko wyjechałam nie potrafię ich wyrzucić z myśli. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nigdy nie spojrzę na innego faceta. Żaden nie spełni moich oczekiwań. Dla mnie na ziemi istnieje tylko jeden facet idealny - Zayn.... który ma sporo wad, ale kochałam je i nie przeszkadzały nam w naszym wspólnym życiu.... Dlaczego mnie zdradził ? Nie wystarczałam mu ? Ciągle się tym wszystkim obarczałam... Może czas w końcu wziąć się w garść? Tak Mandy ten czas własnie nadszedł! Czas uporządkować w końcu swoje życie miłosne i się zakochać. Czas na nowe uczucie i nowy związek, który pozwoli mi zapomnieć... tylko czy uda mi się o nim zapomnieć ? Czy pokocham kogoś tak bardzo jak jego ? Na te pytania nie umiałam sobie odpowiedzieć. Ciągle był dla mnie ważny i to chyba nigdy się nie zmieni. Za bardzo go kochałam, żeby od tak wyrzucić go z mojego serca. To jest nie do wykonania. Zawsze będzie na pierwszym miejscu. Mimo, że jesteśmy oddaleni od siebie tysiące kilometrów. To nic nie daje. Ciągle czuję jego obecność.... bo on jest obecny w moich myślach, głowie i sercu.

- Hej - uśmiechnęłam się do komputera, na którego ekranie widniała twarz mojej przyjaciółki
- Hej Mandy. Niech żyje Skype - uśmiechnęła się. - Bo telefonu jak zwykle nie jesteś skora odebrać - odparła z wyrzutem
- Zmieniłam numer, potem ci podam.
- Źle wyglądasz - przyjrzała mi się uważnie - schudłaś, masz podkrążone oczy...Jesteś chora?
- Dzięki Sam - prychnęłam
- Ojeju noo  martwię się o ciebie skarbie
- Wiem, przepraszam
- Widzę, że jesteś teraz jeszcze gorszą zołzą - pokazała mi język i wybuchnęła śmiechem,ale nie było mi wcale do śmiechu. - Skarbie zapomnij o nim
- Łatwo ci powiedzieć! Nie mogę przestać o nim myśleć i to mnie powoli wykańcza
- Ehh widziałam go wczoraj - zamarłam.... Widziała go... Tak bardzo chciałabym go zobaczyć. Chociaż na chwilkę....
- Tttak ? - próbowałam udawać obojętną, ale mój drżący głos mnie zdradził
- No, taki zamyślony, nawet mnie nie zauważył
- A gdzie go widziałaś ?
- W supermarkecie... swoją drogą w koszu miał prawie sam alkohol...żeby to się tylko jakimś uzależnieniem nie skończyło
- Co ? Ejj przestań... on nigdy nie pił alkoholu... no tak okazjonalnie ale nigdy na co dzień
- No naprawdę
- Może robił jakąś imprezę
- Wątpię, jaką imprezę, on jest wrakiem człowieka!
- Co ?
- Wygląda tak dobrze jak i ty - odparła z przekąsem
- Przestań, wszystko jest w porządku !
- Dobra Mandy nieważne.... Jak ci się powodzi w tym Nowym Jorku ? Jak firma ?
- Przynosi coraz większe zyski, zarabiam coraz więcej, za niedługo przeprowadzam się do apartamentowca.
- Uuuu stać cię hehe a może najpierw zainwestujesz w jakieś wakacje za granicą ?
- Nie , nie mam ochoty
- Ojj stara noo słońce,plaża, może jakieś palmy, ocean, przystojni chłopcy grający w siatkę z wysportowaną klatą ahh
- Daj spokój
- Coś ty taka święta, Mandy ? Aż cię nie poznaję
- Życie -wzruszyłam ramionami
- Dobra, a teraz ja ci coś powiem! - zaklaskała w dłonie
- No mów - uśmiechnęłam się widząc rozweseloną twarz przyjaciółki
- Zakochałam się !
- Co ? W kim ?
- Ma na imię Liam..... Wysoki, przystojny szatyn z cudnymi  brązowymi oczami - zatrzepotała rzęsami
- Masz jakieś zdjęcia ?
- Wyślę ci, on jest taki cudowny. Czuły, zabawny, opiekuńczy, inteligentny, błyskotliwy i taki przystojny... Wiesz, że on też ma firmę ? I to w twojej branży. Może kiedyś będą was łączyć wspólne interesy.
- Wątpię, ja zostaję tu i nigdy nie wrócę do Anglii
- Czemu ? Mandy... - przewróciła oczami - Nigdy mnie nie odwiedzisz ? - zrobiła smutną minę
- Ahh no tak.... zawsze możesz przyjechać do mnie
- Ależ oczywiście
- Z Liamem - pokazałam jej język
- Ty może kiedyś...
- Jestem za
- Przemyślę to. Słuchaj potrzebuję rady
- Zamieniam się w słuch
- Ta cz ta ? - zapytała pokazując mi dwie sukienki - jedna była krótka w kolorze morelowym, a druga nieco dłuższa amarantowa.
- A jakie masz buty ?
- Wysoka, czarna szpila
- Bierz morelową
- Myślisz ?
- Jest czadowa... Nie widziałam jej u ciebie, taka wyzywająca sukienka ? Czyżbyś zmieniła styl ?
- Dla Liama warto - zachichotała
- Aaa rozumiem, chcesz go jeszcze bardziej w sobie rozkochać ?
- Nie muszę, wręcz je mi z ręki - zaśmiała się
- Tak tak, jasne.... Sam ale ty chyba nie....
- Nie, nie jestem z nim dla kasy, Mandy - przewróciła oczami
- Przepraszam, ale.... no wiesz.... - podrapałam się nerwowo po głowie. Sam zawsze leci na bogatych. Zawsze chciała mieć wygodne życie, a ja nie potrafiłam tego za bardzo zaakceptować
- Nie jestem, Mandy. Kasa to tylko dodatek. - puściła mi oczko
- Po prostu chcę, żebyś kochała przede wszystkim jego, a nie pieniądze. Bo on się nie zmieni, a kasę łatwo można stracić.
- Ale ja go kocham, Mandy, nawet jakby mieszkał na dworcu.. i tak byłby sexi i mega pociągający
- No proszę... wzruszyłam się, jestem dumna - zaśmiałam się. Rozmowy z Sam zawsze dużo mi dawały i poprawiały mi nastrój
- Kocham twój uśmiech - wtórowała mi
- Czy ktoś do ciebie dzwoni, czy mi się wydaję ?
- Omg to Liam! A ja nieubrana , kurde! Eeej nie rozłączaj się, przedstawię was
- Nie, nie dziś, kiedy indziej, błagam cię
- Zostajesz!!! - pogroziła mi palcem i spojrzała na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu
- Ale....
- Mandy!!!
- Ehh dobra - przewróciłam oczami - Otwórz w końcu!
- Masz rację, lecę - zerwała się jak poparzona i pobiegła otworzyć. - Liaś! - usłyszałam jej piskliwy głos i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Ale się wkręciła. Nigdy bym nie pomyślała, że aż tak może się zakochać. - Chciałabym ci kogoś przedstawić - pociągnęła go za sobą, a ja zobaczyłam jak wchodzą do sypialni. Miałam dziwne wrażenie, że gdzieś go już widziałam, ale nie mam pojęcia gdzie.
- Kogo chcesz mi przedstawić ? Nikogo tutaj nie ma - zaśmiał się, a ona przewróciła oczami
- W komputerze, na Skypie, kotek. - wskazała na laptopa i pociągnęła go za sobą. - Ooo jednak nie uciekłaś - zaśmiała się - Liam to jest moja najlepsza przyjaciółka, Mandy.. Mandy Liama ci już nie muszę przedstawiać
- Ojj nie musisz , mówiła o tobie w samych superlatywach - zaśmiałam się, na co Liam mi wtórował, a Sam oblała się rumieńcem. Nagle Liam przyjrzał mi się uważniej i zamarł.... Poczułam się nieco dziwnie.... Co takiego zobaczył ?
- Mandy..... Boże to naprawdę ty? - zapytał, a ja rzuciłam mu pytające spojrzenie. - Ty jesteś niedoszłą żoną Zayna, prawda ? - spuściłam wzrok... Liam Payne! Jasne, że tak. Kumpel Zayna, byliśmy raz razem na imprezie.
- Niedoszła żona.... tak , to ja
- Skąd wy się znacie ?
- Jestem kumplem Zayna
- Co ? Nic nie mówiłeś!
- Bo nie pytałaś, Sam- wzruszył ramionami. - Świat jest jednak mały. To musiało być przeznaczenie.
- Słucham ? - wtrąciła Sam
- Kochanie możesz nas zostawić ?
-Co ?
- Sam , proszę
-Ale....
- Sam kilka minut - dziewczyna przewróciła oczami i zostawiła Liama samego w pokoju.
- Posłuchaj mnie, ja nie mam najmniejszej ochoty gadać o Zaynie, więc od razu sobie daruj - rzuciłam wlepiając w niego wrogie spojrzenie
- Mandy on cię naprawdę kocha i bardzo żałuje. - prychnęłam
- Nie Liam, gdyby mnie kochał, to by mnie nie zdradził. On nie potrafi kochać! - rzuciłam czując jak do moich oczu napływają łzy
- Wiem, że to dla ciebie ciężkie, że bardzo cię zranił, ale on nie potrafi bez ciebie żyć. Tylko z tobą może być szczęśliwy
- Nie wybaczę mu, Liam, nie i koniec!
- Ale Mandy....
- Gdyby Sam cię zdradziła, to byś wybaczył ? - zapytałam złośliwie
- Jakbym był w takim stanie jak ty i Zayn bez wahania. - posłałam mu pytające spojrzenie - Tak, własnie tak : podkrążone, smutne oczy, nieszczery uśmiech i ciągłe udawanie, że wszystko jest ok!
- To nie jest twoja sprawa!
- Mandy kochasz go!
- Nie, zakończyłam raz na zawsze ten rozdział. - skłamałam...dlaczego ? Nie wiem. W tamtej chwili możliwość spotkania Zayna i wybaczenia mu była nie do wykonania. Po prostu nie  jestem w stanie.
- Nie wierzę w to
- Liam nie będę ci się spowiadać! Między mną, a Zaynem nic już nie będzie. I możesz mu to przekazać, a teraz przepraszam, ale mam spotkanie za 15 minut i muszę się przygotować. Żegnam! Aaaa i mam nadzieję, że nie jesteś podobny do swojego kumpla i nie zranisz Sam, bo wtedy ja wkroczę do akcji. - powiedziałam i zanim on zdążył cokolwiek odpowiedzieć rozłączyłam się. Nie mam pojęcia czemu, ale poczułam ulgę. W tamtym momencie podjęłam już ostateczną decyzję : zaczynam wszystko od nowa. Bez Zayna.... Tylko czy ja potrafię bez niego żyć ......

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam ! :D Dodaję dziś kolejną część Zayna, mam nadzieję, że wam się spodoba! ;D Czekam na wasze komentarze. Jestem ciekawa, co sądzicie :)
Pozdrawiam :**


środa, 26 sierpnia 2015

Imagin Niall cz.19


*Perspektywa Nialla *
Wchodząc do bloku sam nie wiedziałem, jak mam poprowadzić tę rozmowę, co mam powiedzieć Larze i jak wyznać jej swoje uczucia. Prawda była taka, że wewnątrz mnie mieszały się wszystkie możliwe emocje. Z jednej strony tak mocno ją kocham, ale z drugiej.... straciłem do niej zaufanie. Tęsknię za nią, ale.... nie potrafię spojrzeć w jej oczy po tym wszystkim. Myślę o niej każdego dnia, w każdej minucie swojego życia, mimo iż próbowałem tego nie robić. Ciągle wierzę w na....
Mam serdecznie dość samotnych nocy, kiedy muszę wyobrażać sobie, że jest tuż obok... Nie chcę wtedy otwierać oczu, bo znowu ją stracę... Te chwile, które razem przeżyliśmy, nasze wspólne drogi, którymi kroczyliśmy, wspomnienia, nasze marzenia to wszystko zostało schowane w moim sercu, w najgłębszym zakamarku. Dlaczego życie musi być takie trudne ?
Z mocno bijącym sercem zjawiłem się tuż przy drzwiach Lary. Było już grubo po 23, rozmowa z Mike'em zajęła dość dużo czasu. Postanowiłem użyć kluczy, które dał mi Mike. Wszedłem po cichu do mieszkania, które pogrążone było w ciemności. W salonie była zapalona jedna mała lampka, w której świetle zobaczyłem mojego kochanego aniołka. Leżała na kanapie, zwinięta w lekki kłębek, przykryta cienkim kocem. Wyglądała tak niewinnie, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Bez większego zastanawiania się podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce. Na pewno było jej niewygodnie na tej pożal się Boże kanapie. Zaniosłem ją do jej sypialni starając się robić to jak najciszej. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Moja księżniczka ani drgnęła. Nie chciałem jej budzić. Stwierdziłem, że poczekam, aż sama otworzy oczy i miałem nadzieję, że nie zrobi tego prędko, bo perspektywa patrzenia na jej spokojną twarz i wyrównany oddech bardzo mi odpowiadała. Mogłem jeszcze raz na spokojnie przemyśleć sobie to, co mam jej powiedzieć.
Godziny mijały, a ja cały czas walczyłem z chęcią pocałowania jej pełnych ust. Kochałem obdarzać ją pocałunkami i dopiero teraz dotarło do mnie, jak dawno nie smakowałem jej ust, pomijając oczywiście to, co działo się u niej w kuchni ostatniego dnia.  Nagle drgnęła, a moje serce stanęło
- Mike ? - zapytała zaspanym głosem - coś się stało ?
- Nie, wszystko gra. - miałem nadzieję, że nie pozna mojego głosu i odpłynie ponownie do krainy Morfeusza... Niestety rozpoznała
- Niall co ty tutaj robisz ? - wspięła się na łokcie i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Cholera co ja mam jej odpowiedzieć ?! Że przyszedłem się pogodzić ? Że nadal ją kocham ?! Ehh Mike miał racje.... ze mnie jest totalna ofiara losu, sierotka Marysia,co ona we mnie widziała.... - Niall!
- Yyy w zasadzie pomyślałem sobie, że... po porodzie potrzebny będzie ci solidny odpoczynek, więc postanowiłem przyjechać i wyręczyć cię w opiece nad dzieciakami - wymyśliłem na poczekaniu...brawo Horan, cóż za inteligentna wymówka ! Czujecie ten sarkazm ?
- Mike cię przysłał ?
- To nie tak....
- Posłuchaj mnie uważnie : jeśli nie chcesz, to nie musisz przychodzić, sama sobie poradzę, nie potrzebuję twojej łaski - prychnęła
- Jestem tu, bo....
- Bo co?! - była coraz bardziej zniecierpliwiona i podirytowana
- Bo....
- Niall do cholery!
- Jestem tutaj, ponieważ.... tak bardzo mi na tobie zależy, że nie potrafię żyć bez was...
- Czyli jednak Mike! - stwierdziła - Ty tego nie chcesz, no nie ? On ci nagadał i ty teraz chcesz mnie w jakiś sposób uspokoić i dać mi nadzieję, tak ?
- Zostawmy Mike'a w spokoju! Kocham cię! Kocham cię, słyszysz?!
- Powtórz to - powiedziała stłamszonym głosem
- Kocham cię - powiedziałem siadając obok niej. Ona nawet na mnie nie spojrzała. Siedziała w tej samej pozycji w bezruchu. Przesunąłem się jeszcze bliżej niej, założyłem jej pasmo włosów za ucho, a ona spojrzała na mnie oczami przepełnionymi łzami. - Byłem totalnym idiotą, oszukiwałem sam siebie. - mówiłem dalej nie spuszczając z niej oczu.
- Jak za ciebie wychodziłam byłam pewna, że już zawsze będziemy razem...a Ty mi nie ufasz! Jak mogłeś! Nie ma związku bez zaufania!
- Kochasz mnie jeszcze ? - zapytałem spuszczając wzrok
- Myślę, że doskonale to wiesz... Nie zmieniaj tematu! Niall ja cię kompletnie nie rozumiem!
- Czego nie rozumiesz ?
- Ciebie! Najpierw robisz mi awanturę o zdradę, której nigdy nie było, potem wnosisz pozew o rozwód, potem oddajesz moje pocałunki, potem twierdzisz, że to tylko chwila słabości, następnie rozmawiamy normalnie, jak za dawnych lat,a ty od tak zostawiasz mnie wychodząc ze stwierdzeniem, że już jest późno. Teraz przychodzisz tu w środku nocy i twierdzisz, że mnie kochasz! Czy możesz w końcu mi wytłumaczyć, co tak naprawdę do mnie czujesz?!
- Kocham cię i nigdy nie przestałem, zawsze tak będzie!
- To po co ten rozwód ? - zapytała ze łzami w oczach, które powoli opadały na jej policzki
- Jaki rozwód ? - objąłem ją ramieniem,a ona wtuliła się w mój tors, zaciskając dłonie na mojej koszulce - żadnego rozwodu nie będzie - szepnąłem głaszcząc ją po plecach, następnie podniosłem ją i położyłem na swoich kolanach, a ona wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.Poczułem tak znany mi zapach.. Zawsze używała tych samych perfum, za którymi szalałem. Siedzieliśmy tak bez słowa bardzo długo. Nagle poczułem jej dłoń, która musnęła moją
- Nie masz obrączki - powiedziała z wyrzutem. - Jak długo jej nie nosisz ?
- Właśnie chciałbym ją nosić znów - wyjąłem z kieszeni złotą obrączkę
- Nosisz ją w kieszeni ? - wzięła ją ode mnie i przyjrzała się jej ,uważnie nad czymś rozmyślając. W końcu wzięła moją dłoń w swoją i wsunęła ją na serdeczny palec. - Nigdy jej nie zdejmuj - szepnęła mierzwiąc moje włosy. Wiedziałem, że to ją uspokaja, więc poddałem się tej przyjemności, jaką mi sprawiła.-Kocham cię - szepnęła spoglądając na moje usta. Bez wahania zbliżyłem jej twarz do swojej. Dzieliły nas zaledwie centymetry. W końcu nie wytrzymałem i wpiłem się w jej usta. Połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku,którego żadne z nas nie chciało przerywać.
*Perspektywa Lary *
Nie byłam pewna, czy ta chwila miała miejsce naprawdę. Niall pocałował łapczywie moje usta, nie zostawiając mi już żadnych złudzeń. Kocha mnie ! On naprawdę mnie kocha i teraz trzyma mnie na swoich kolanach. Mogę mieć idealny wgląd na jego twarz i w końcu mogę wpleść swoje dłonie w jego blond włosy. Tęskniłam za jego dotykiem, dlatego jak tylko jego dłonie zaczęły jeździć po moich plecach czułam przyjemne mrowienie. Na reszcie ! Tak długo czekałam na tę chwilę. Te dni bez niego były dla mnie istną torturą, ale teraz w końcu mogłam cieszyć się jego bliskością i czułością. Kocham go całym sercem. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie i obydwoje staraliśmy się unormować nasze niespokojne oddechy. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, jakbyśmy dopiero co się poznali. Poczułam tak dawno nieujawniające się motyle w brzuchu i już wiedziałam, że to Niall jest tym jedynym mężczyzną, niezastąpionym i jedynym na całe życie. Tylko on w taki sposób na mnie działał.
- Niall - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej i znowu zaczęłam płakać. Tym razem ze szczęścia. Czułam niesamowitą ulgę i euforię. Moje serce znowu zaczęło bić w znanym sobie rytmie. Nareszcie mój mąż jest blisko mnie. Nigdy nie pozwolę mu odejść.
- Kochanie proszę cię nie płacz - dotknął dłonią mojego policzka, a ja się w nią wtuliłam - Przeze mnie ? - zapytał zasmucony
- Nie, nie... Jestem szczęśliwa, Niall. Wreszcie jest tak, jak sobie wymarzyłam. Kocham cię - ucałował moją skroń, następnie zmierzył mnie wzrokiem przygryzając wargę. Wiedziałam o czym myślał, w końcu znałam go jak nikt inny. - Co ci chodzi po głowie, skarbie? - zapytałam kreśląc jakieś nieznane wzory na jego ramieniu
- A to, że cholernie za tobą tęskniłem - rzucił i powalił mnie na łóżko. Zaczął składać pocałunki po moim ciele, a ja czułam znowu jak mój żołądek wywija fikołki jeden za drugim.
Wszystkie wspomnienia wróciły, a ja nareszcie czułam, że jestem we właściwym miejscu, o właściwym czasie i z właściwą osobą. Mówiłam, że nie pozwolę mu odejść! Nie pozwolę i teraz wiem, że warto było walczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie ! :D Jak obiecałam, tak dodałam, hehe przedostatnią niestety część ( chociaż jak wena pozwoli... może jeszcze coś wymyślę :P ) , ale raczej będzie to jedna z ostatnich. Wreszcie się pogodzili ! Yay :* hahah jak ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia :* A wy ? :D
Komentujcie i dzielcie się swoimi opiniami :D
Jutro zapraszam na Zayna :D
Pozdrawiam :**

wtorek, 25 sierpnia 2015

Imagin Niall cz.18


- Musimy pogadać! - usłyszałam stanowczy i poddenerwowany głos Mike'a dochodzący z jego sypialni. - Nie, to nie może poczekać, będę u ciebie za 20 minut, coś wymyślę, na razie. - po tych wyrwanych z kontekstu słowach nie bardzo wiedziałam, o czym rozmawiał, ale miałam dziwne przeczucie, że gadał z Niallem.. Tak czy siak na pewno nie dzwonił zamówić pizzę. Czemu więc mnie okłamał ? Nigdy tego nie robił. Zawsze był względem mnie szczery i uczciwy. Co tym razem się zmieniło ?! Jeszcze chwila i zacznę wkładać facetów do jednego wora z napisem " rani, nie dotykać" ! Mam już serdecznie dość tych kłamstw i ukrywania przede mną wszystkiego. Stanęłam przy pokoju Mike'a i bez pukania weszłam do środka
- Z kim gadałeś ?! - gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością leżałby już martwy
- Lara.... Wszystko ok ? - zapytał jak gdyby nigdy nic obdarzając mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem
- Wszystko ok ?! Z kim gadałeś?!
- Z kolegą - odpowiedział szybko
- Jak ma na imię ?
- Jake - odpowiedział bez zastanowienia się
- Wymyśliłeś to na poczekaniu !
- Lara... chyba mogę gadać, z kim mi się podoba, prawda ? - odparł spokojnie
- Gadałeś z Niallem!!!
- Skąd - prychnął pod nosem, co tylko mnie zirytowało
- Nie kłam!
- Dlaczego miałbym to robić ? - zapytał z niedowierzaniem... dobry z niego aktor, ale nie dam się nabrać
- Tak ? - podbiegłam do jego biurka i wzięłam jego telefon
- Lara! - podniósł głos - Oddawaj!
- Nie ma takiej opcji, sprawdzę tego twojego Jake'a!
- Daj mi ten telefon! - stanął za mną i próbował wyrwać mi telefon z ręki
- Nie oddam! - bez problemu odblokowałam urządzenie i sprawdziłam spis połączeń. Intuicja nigdy mnie nie zawodzi. - Masz tego swojego Jake'a !! - warknęłam i rzuciłam w nim jego własnością
- Lara....-przewrócił oczami
- Po co do niego dzwoniłeś?!
- Pogadać - odpowiedział, jakby to było oczywiste
- Kto cię o to prosił?!
- Chcę z nim pogadać.
- Po co ?! By utwierdził się w przekonaniu, że mamy romans?!
- A mamy ? - zapytał podnosząc do góry brew
- Jemu to wytłumacz!
- Cały czas próbuję, bo nie mogę patrzeć, jak cierpisz, dziewczyno!!!
- Sama sobie poradzę!- warknęłam
- Właśnie nie poradzicie sobie!
- A ty co taki spec od związków?! Gdzie masz kobietę, co ? - palnęłam zanim zdążyłam dobrze się nad tym zastanowić i spuściłam wzrok. Poczułam się głupio, a do mojego sumienia zaczęły napływać wyrzuty. - Przepraszam - szepnęłam
- Jestem umówiony! - powiedział chłodno nie patrząc w moje oczy. - Nie wiem, kiedy wrócę, więc nie czekaj na mnie ! - powiedział wymijając mnie
- Mike!! Zaczekaj! - pobiegłam za nim
- Spieszę się
- Nie chciałam tego powiedzieć, nie przemyślałam tego
- Ja myślę, że przemyślałaś i że chciałaś to powiedzieć
- Nieprawda!
- Lara nieważne, cześć
- Zaczekaj!
- Lara
- Przepraszam cię, głupio mi
- W porządku
- Nie, wcale nie.... Pewnie i tak masz spore powodzenie u kobiet, tylko ty pomagasz mi i poświęcasz mi każdą chwilę, że nawet tego nie zauważasz
- Jakoś nie mam ochotę na związki, ale... nie myślę o tym i tobie też to radzę. Cześć! - rzucił i wyszedł pozostawiając mnie samą sobie. Nie miałam co ze sobą zrobić, więc wzięłam przykład z dzieci i położyłam się na kanapie. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam
*Perspektywa Mike'a *
Wiem, że nie powinienem się wtrącać, sami powinni to załatwić, ale ja nie mogę patrzeć na smutek Lary. Ona zadręcza się dzień w dzień i robi sobie nadzieję, że będzie ok, że Niall do niej wróci. Kocha go całym sercem, a ja nie mogę patrzeć na to, jak cierpi. Czuję, że jest nieszczęśliwa i mimo mojej obecności jest samotna i opuszczona. Cóż miałbym zrobić ? Nie zastąpię jej Nialla i nawet nie będę próbował. Kocham ją jak siostrę i zależy mi na tym, aby na jej cudnej twarzyczce zagościł uśmiech.
Lara nie wie o wszystkim.... Jak była jeszcze w szpitalu Niall zadzwonił do mnie i poprosił o spotkanie. Bez wahania się zgodziłem. Stwierdziłem, że spróbuję wytłumaczyć mu, że nas z Larą nic nie łączy, że ona kocha tylko jego. Na tym spotkaniu Niall wyznał mi, że chciałby wyjechać za granicę. SAM. Powiedział, że poczeka na odpowiedni moment i poprosił mnie, bym zajął się Larą i dzieckiem. Wtedy nie wiedział, że ma ich dwójkę. Powiedział, że on sam nienawidzi się za ten hazard, za to, że stracił wszystko i sam siebie ukarał pragnąc rozwodu. Wiedziałem, że jemu samemu ta decyzja sprawia ból, więc nie zgodziłem się na jego propozycję. Wtedy powiedział mi, że wyjedzie zarobić trochę kasy za granicę i wróci, co dalej mnie nie przekonało. Powiedziałem mu prosto  z mostu, co o nim myślę. Nawtykałem mu, a on słuchał w milczeniu. Chyba to coś dało, bo jak na razie nie mówi o żadnym wyjeździe. Aż ciężko mi uwierzyć, że gościu ot tak wpycha swoja żonę w moje ramiona. Ciężka sprawa, ale jak tylko poznałem ich historię, wiedziałem, że oni muszą być razem! Tylko wtedy obydwoje będą szczęśliwi.

Zapukałem do drzwi mieszkania Nialla. Otworzył mi Zayn, który obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem
- Coś nie tak z Larą ? - zapytał wpuszczając mnie do środka
- Wszystko ok, umówiłem się z Niallem, jest ?
- Z Niallem ? - wytrzeszczył oczy ze zdziwienia
- Tak, możesz go zawołać ?
- Jest u siebie - wskazał na pokój , którego drzwi były lekko uchylone
- Dzięki - odpowiedziałem i wszedłem jak gdyby nigdy nic zamykając za sobą drzwi. Niall leżał na brzuchu i wpatrywał się w ekran swojego laptopa.Odchrząknąłem, a on zerwał się na równe nogi
- Oo jesteś, siadaj! - powiedział wskazując na krzesło
- Co tam oglądasz ?
- Takie tam....
- Aaa czyżby fotki z podróży poślubnej ? - uśmiechnąłem się
- Skąd wiesz ? - zapytał wyraźnie zdziwiony
- Lara ogląda je na okrągło
- Naprawdę ?
 - Chyba nie ma zdjęcia, którego mi nie pokazała. Twierdziła, że to dla niej taka terapia. Tęskniła za twoim widokiem, więc uciekała w zdjęcia. Tylko to jej zostało - spuścił wzrok. - Dlaczego jej to robisz ? - zapytałem bez owijania w bawełnę
- O czym ty mówisz ?
- Niall całowaliście się!
- Chwila słabości
- Do prawdy! Horan kiedy w końcu zrozumiesz, że kochasz ją tak samo, albo nawet i bardziej niż kiedykolwiek! Tęsknisz za nią! Czemu ranisz i siebie i ją?! Potrzebujecie siebie do cholery ! Ona cię potrzebuje, dzieci cię potrzebują, człowieku, kiedy to do ciebie dotrze?!
- Nie masz  pojęcia, co ja przeżywam!!!
- Może i nie mam aż TAKIEGO doświadczenia w związkach jak ty, ale wiem jedno : nigdy w życiu nie zostawiłbym kobiety, w chwili gdy ona kocha mnie tak bardzo!
- Ona mnie zdradziła, z tobą z resztą!
- Ile razy mam ci mówić, że coś sobie uroiłeś!
- Ty też ją kochasz! - zamarłem - Gdyby tak nie było, nie pomagałbyś się!
- Czy ty jesteś normalny?! Gdybym chciał, to już dawno byłaby moją kobietą! Przyjaźnimy się i to nam wystarcza!
- A nie jest tak, że ty po prostu się wycofałeś, bo ona ciągle myśli o mnie? - uniósł brew, a ja miałem ochotę przywalić mu w twarz.
- To, że myśli o tobie, to jest fakt. Jestem z nią w bliskich relacjach, ale to nie mój typ dziewczyny.-wzruszyłem ramionami
- Taa.... nie ma faceta, któremu ona się nie podoba! Zawsze każdy mierzył ją wzrokiem z uwielbieniem. Każdy mi jej zazdrościł
- Noo , a teraz ją zostawiłeś na pastwę właśnie takich facetów! Ona nie będzie czekać na ciebie wiecznie, Horan, weź to pod uwagę!
- Nie twój interes!
- Czyli nic do ciebie w dalszym ciągu nie dotarło ?! Chyba sam już nie wiesz, czego chcesz!
-Wiem, czego chcę! Chcę ją mieć przy sobie, przytulać, całować, zapewniać jej bezpieczeństwo, patrzeć w jej cudowne brązowe oczy, śmiać się z jej żartów, pocieszać ją w chwili zwątpienia, patrzeć, jak nasze maleństwa rosną, kochać ją i powtarzać ciągle, że jest dla mnie całym światem. Tego chcę!
- To czemu jej tego nie powiesz?
- Bo zbyt wiele głupot narobiłem
- A największą z nich jest pozew!
- Cholera no wiem! - walnął z całej siły w blat, a potem ścisnął szczękę z bólu
- Uspokój się i jedź ze mną. Pogadacie i może wtedy zmądrzejesz.
- Mike... ona nie będzie ze mną szczęśliwa
- Na pewno będzie bardziej szczęśliwa z tobą niż bez ciebie.
- Wątpię
- Ale ty jesteś uparty!
- Bywa- wzruszył ramionami
- I wiesz co ci jeszcze powiem!? Jesteś totalnym i skończonym idiotą! - po tych słowach opuściłem jego pokój
- Mike!!Mike! - usłyszałem krzyki Nialla, ale mało mnie one obchodziły. Szybko opuściłem jego mieszkanie. Przed blokiem poczułem szarpnięcie
- Co?!
- Zaczekaj!
- Tobie i tak nikt nie przegada! Bez sensu ciągnąć tę rozmowę.
-  Jedziesz do Lary?
- Noo zgadnij - przewrócił oczami - Jedziesz ze mną ?
- Tak - westchnął i usiadł na miejscu pasażera
-  Pogadasz z nią w końcu ?
- Ale my rozmawiamy
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi!
- Ok Mike... masz rację.... Dzięki za wszystko
-Mam nadzieję, że w końcu będziecie razem.
- Ciężko jest zaczynać wszystko od nowa
- Ale chyba warto, nie sądzisz ?
- Warto, ale przed nami długa droga, by znowu odbudować naszą relację.
- Wystarczy, że będziecie tego chcieli. Dla chcącego nie ma nic trudnego, Niall
- No wiem wiem.... Tak bardzo ją kocham.... - spojrzał na mnie uważnie - Ty naprawdę nic do niej nie czujesz ?
- Jest mi bardzo bliska i zawsze będzie dla mnie ważna, ale raczej w charakterze... siostry
- Siostry ?
- Tak, jestem do niej przywiązany i przyzwyczaiłem się do jej obecności
- To co będzie, jeśli się od ciebie wyprowadzi ? Przecież jak się pogodzimy to... to zamieszkamy razem. - muszę przyznać, że nie łączyłem tych dwóch faktów.... Ale dla mnie najważniejsze jest szczęście Lary i dzieciaków
- Cóż... liczę na to, że nie będziecie zamykać przede mną drzwi. Wiesz Horan.... nie zostawię siostry.-zaśmiałem się, na co on mi wtórował. - A po za tym, nie wiem , czy wiesz, ale Lara poprosiła mnie, bym został chrzestnym dzieciaków, więc.... zamierzam je rozpieszczać do granic możliwości
- Wiesz Mike.... równy z ciebie facet. Zbyt pochopnie cię oceniłem, sorki - powiedział poważnie
- Nie no spoko - poklepałem go po ramieniu - w sumie to... nie dziwię się, że jesteś o nią zazdrosny
- Cholernie jestem
- Ale wiesz... z zazdrością trzeba uważać, bo można zranić kogoś, kogo naprawdę się kocha
- Masz rację
- Noo jesteśmy - powiedziałem i spojrzałem na Nialla. Było widać, że jest zestresowany i poddenerwowany . - Głowa do góry Romeo - zaśmiałem się wychodząc z mojego BMW
- Łatwo mówić
- A łatwo, dobra trzymaj klucze, nie będę wam przeszkadzać. Wpadnę do kumpla  i może zostanę u niego na noc. Tylko bądźcie grzeczni i... powodzenia
- Jesteś wielki - powiedział klepiąc mnie po ramieniu
- Dzięki, trzymaj się
- Muszę.... nie pozwolę jej odejść. NIGDY
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D Obiecany Niall czeka na wasze opinie! :D Mam już napisane kolejną część Nialla i Zayna. Co chcecie jutro zobaczyć ? :D ( Mam nadzieję, że liczba komentarzy pozwoli mi dodać ją jutro. Są one dla mnie bardzo ważne i motywują mnie jak nic, więc liczę na was ! :D )
Buziaki :***

sobota, 22 sierpnia 2015

Imagin Zayn cz.13


Zakupy z Wali wykończyły mnie doszczętnie, ale i wprowadziły w znakomity nastrój. Ta dziewczyna była dla mnie jak rodzona siostra. Do tego tak bardzo przypomina Zayna, widać, że rodzina. Obydwoje tak samo uparci. Nasze zakupy skończyły się tym, że generalnie mogę z powodzeniem wziąć ślub z Zaynem już dzisiaj, wyglądając w opinii Wali jak księżniczka. Cóż....brakuje tylko mojego księcia, który z czasem stał się już pracoholikiem. Praca przede wszystkim, ale rozumiałam, że w firmie mamy gorący okres i nie przeskoczy niektórych formalności i spotkań. Starałam się być wyrozumiała, aczkolwiek bardzo pragnęłam mieć go jak najdłużej tylko dla siebie. On chyba nawet nie był świadomy, jak bardzo potrzebuję jego bliskości. No ale cóż. .. dziewczyny biznesmenów tak mają. Trzeba się z tym pogodzić.
Postanowiłam odwiedzić mojego narzeczonego w pracy. Nie pomyliłam się twierdząc,że pewnie ma ważne spotkanie. Ojj miał i to jeszcze z kim.... Wysoka szczupła brunetka z dużym tyłkiem i długimi nogami. To nie jest fair. Wyglądała jak modelka z najlepszych magazynów. Ja przy niej byłam jak szara myszka. Zabolało. Zwłaszcza,że widziałam uwielbienie wypisane na twarzy Zayna. Ona ewidentnie z nim flirtowała. A może to ja mam omamy ? "Mandy przecież za chwilę bierzesz z nim ślub.  Trochę zaufania "-krzyczała moja podświadomość. I miała rację. Postanowiłam,że nie będę ich podglądać  tylko grzecznie poczekam.
Nie wiem ,ile ta kobieta była u niego,ale ten czas niesamowicie mi się dłużył.
-Robienie interesów z Panem ,Panie Malik to czysta przyjemność - usłyszałam głos tej kobiety i zobaczyłam jej pewny siebie uśmiech.  Aż mnie zemdliło. Ta kobieta zaczęła mnie coraz bardziej irytować.
- To samo mogę powiedzieć o pani -uśmiechnął się i ucalowal jej dłoń ,ale kiedy wyczuł moje palące spojrzenie celowane tuz w niego ,jego mięśnie delikatnie się spięły. -Yyy to do widzenia.
-Chyba raczej do zobaczenia,miłego zobaczenia -zatrzepotała swoimi sztucznymi rzęsami i wyszła zostawiając nas samych.
- Hej skarbie - podszedł do mnie i próbował mnie pocałować, ale się odsunęłam, na co tylko przeciągle westchnął 
- Kim on jest ?! 
- Spokojnie kochanie, chodź, pogadamy na spokojnie - wziął moją dłoń i zaprowadził mnie do swojego biura. Wydawał się być tym wszystkim lekko rozbawiony, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. 
- Kim ona jest, Zayn ? - powtórzyłam pytanie uważnie wypowiadając każde słowo
- Boże Mandy noo zwykła partnerka do interesów. Podpisałem z nią umowę. Mamy ten wielki projekt i wielkie pieniądze - uśmiechnął się dumnie
- Zwykła partnerka do interesów - prychnęłam 
- Daleko jej do ciebie - podszedł do mnie i oparł ramiona na  moich kolanach.
- Jaaaasne - zaczęłam się bawić dłoniami, ale Zayn je chwycił w swoje i nie spuszczając ze mnie wzroku schował je w swoich dużych, męskich dłoniach
- Skarbie..... dobrze wiesz, że to ty jesteś dla mnie tą jedyną. Tylko ciebie kocham, a nie taką plastikową lalę. A byłem dla niej kulturalny, bo tego wymaga moja posada. Nie mogę być chamem dla wszystkich kobiet tylko dlatego, że masz jakieś urojenia, kotek. - miał rację, ale on jest tak przystojnym facetem, że pewnie każda dziewczyna na niego leci. Co mam zrobić z tym, że pragnę go mieć tylko dla siebie ? 
- Ale....
- Nie ma żadnego ale, Mandy - powiedział, po czym złożył na moich ustach drobny pocałunek, który z czasem przemienił się w pełen namiętności i zachłanności. Uwielbiałam go takiego. On zawsze wiedział, czego pragnę. A prawda była taka, że z dnia na dzień narkotyzował mnie coraz bardziej swoją obecnością. Był taki kochany, czuły, troskliwy i uwierzcie mi dla mnie był jedyny w swoim rodzaju, jedyny, którego pokochałam i już zawsze będę kochać mimo przeciwności, jakie staną nam na drodze... a w przyszłości będzie ich naprawdę wiele, za wiele.


* pół roku później*
Biała suknia samotnie wisi w szafie i nikt jej już nie założy. Dlaczego ? Odpowiedź jest prosta. Kolejny raz zaufałam facetowi i kolejny raz mnie zawiódł i zranił. Zayn zdradził mnie z tą plastikową lalą, która " była tylko zwykłą partnerką do interesów" łamiąc moje serce i krusząc je na tysiące drobnych kawałeczków. Dlaczego muszę mieć takiego pecha ? Przeżyłam z nim najpiękniejsze chwile w moim życiu, tak bardzo go kochałam, głupia myślałam, że się dla mnie zmienił! On nigdy się nie zmieni, bo tacy ludzie jak on się nie zmieniają! Tłumaczył, że to była chwila słabości, że tylko mnie kocha, ale dla mnie to były tylko słowa. O zdradzie dowiedziałam się tydzień przed naszym ślubem. Myślicie, że się przyznał ? Skąd! Nakryłam ich,jak się miziali w jego gabinecie. Jak pomyślę, że gdybym wtedy nie weszła do niego niespodziewanie byłabym jego żoną i niczego bym się nie domyślała czuję ostry skręt w żołądku. Długo zajęło mi poukładanie sobie życia na nowo. Wyjechałam jak najdalej stąd, do Nowego Yorku i próbowałam otrząsnąć się po tym wszystkim. Potrzebowałam spokoju, co prawda Zayn dzwonił codziennie, ale nigdy nie odbierałam. Zmieniłam numer, nie chcę mieć z nim więcej nic wspólnego. Niech robi, co chce, mam to gdzieś i mam szczerą nadzieję, że nigdy go już na oczy nie zobaczę. Mimo tego, iż to on zawsze pozostanie w moim sercu, które na samą myśl o nim bije mocniej i równie mocno krwawi.
Próbowałam go jakoś tłumaczyć. Doszło nawet do tego, że zastanawiałam się, czy nie potrafiłam spełnić jego oczekiwań,dlatego mnie zdradził, ale to robiło się chore. To jego wina!!! On nie potrafi dochować wierności, on nie potrafi kochać. Dla niego liczy się tylko niezobowiązujący seks, zawsze tak było! Tylko udawał przede mną, że jest inaczej! Zabawił się moim kosztem, a ja wierzyłam w każde jego słowo. Pozwalałam mu na wejście do mojego poukładanego życia i obrócenie go o 180 stopni. Stopniowo uzależniał mnie od siebie, a teraz czas na odwyk.... Z tym, że dalsze życie bez niego jest najgorszym odwykiem, jaki tylko można sobie wyobrazić. Uciekłam... przed nim, bo wiedziałam, że prędzej czy później on by mnie na nowo do siebie przekonał i próbował wszystko naprawić, ale dla mnie zdrada jest niewybaczalna! Nawet jeśli przez to ranię samą siebie...

Analizowałam na spokojnie cały nasz "związek" doszukując się w nim jakiś kłamstw, oszustw, ale nie mogłam... uczucia Zayna wobec mnie były szczere...a może to wszystko sobie wmawiam ? Moja głowa pełna jest niepohamowanych myśli, które mieszają się tworząc totalną kupę bzdur, w których każdy element wyklucza inny. Muszę przestać myśleć... i zapomnieć... Ale czy da się zapomnieć człowieka, którego kochało się nad życie ?

*Perspektywa Zayna *
Co to jest czułość? - Nie pamiętam.
Czym jest miłość?- Nie wiem. Mandy odchodząc zabrała mi wszystko : radość,szczęście,uczucie,czułość,nadzieję, chęć do życia, a pozostawiła smutek, żal, tęsknotę i pustkę. Wiem, co myślicie. Sam jestem sobie winny, zraniłem jedyną osobę, którą byłem w stanie pokochać, która zmieniała mnie na lepsze i sprawiała, że każdy dzień był niezwykły, spełniała każde moje marzenie, dawała mi absolutnie wszystko, czego potrzebowałem... Dlaczego to zrobiłem ? Do tej pory nie wiem, ta laska nic dla mnie nie znaczyła, nawet nie utrzymuję z nią kontaktów. Cząstka dawnego mnie obudziła się we mnie i zanim zdążyłem zareagować było po wszystkim. Zawsze traktowałem laski przedmiotowo, raniłem je i zostawiałem, ale dla Mandy zrobiłbym wszystko. Świat bez niej nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Życie nie ma sensu. Obiecałem jej i sobie, że zbuduję dla nas świat, w którym nikt jej nie skrzywdzi, że będę bronić jej przed złem całego świata. A dziś żyję z przekonaniem, że skrzywdziłem nie tylko Mandy, ale również i siebie. Wmawiam teraz sobie, że nie ma czegoś takiego, jak miłość! Ale zaraz po tym przed oczami mam Mandy i doskonale wiem, że miłość istnieje, tylko ja nie jestem godny, by ją otrzymać. Wszystko zepsułem i teraz jestem wrakiem człowieka. Tak bardzo mi jej brakuje i sam przed sobą przyznaję, że od kiedy tylko wyjechała nic dla mnie nie ma sensu. Pamiętam jej gorzkie łzy, kiedy pakowała wszystkie swoje rzeczy. Nie powiedziała mi absolutnie nic. Wolałbym już, żeby mną szarpała, żeby krzyczała, jak bardzo mnie nienawidzi, należało mi się. Ona natomiast patrzyła na mnie swoimi oczami, w których tliły się łzy,które były przepełnione żalem, goryczą i smutkiem. Wyglądała bezbronnie niczym anioł, a ja nie zrobiłem nic, nie miałem odwagi. Po prostu pozwoliłem jej odejść. Ale gdy tylko drzwi zamknęły się za nią, doszło do mnie, że nigdy już jej nie zobaczę. Wtedy czym prędzej wsiadłem w samochód i popędziłem z piskiem opon za taksówką. Niestety nie zdążyłem... Nie wiem, gdzie jest, co robi, jak się czuje i ta niepewność niszczy mnie od środka. Nie potrafię tu żyć, w tym domu, w którym spędziliśmy tyle cudownych chwil. Każde miejsce  w Londynie przypomina mi Mandy... Czy to już jest początek obsesji, może powinienem udać się do specjalisty. Aczkolwiek uważam, że nic już nie jest w stanie mi pomóc.
- Szefie, Pan Payne przyszedł, mówi, że to bardzo ważna sprawa, ma szef czas ? - z amoku otrząsnął mnie głos mojej sekretarki.
- Yyy tak, tak , niech wejdzie - odpowiedziałem poprawiając krawat. Liam Payne, mój dawny kumpel z liceum, teraz partner w interesach. Moje problemy z Mandy na nowo nas do siebie zbliżyły i tylko on był w stanie doprowadzić mnie do porządku. Dzięki niemu, dalej mam to stanowisko i swoją firmę, która z dnia na dzień ma coraz większe dochody. Zaraz po zerwaniu miałem ochotę ją sprzedać. Nie miałem siły wychodzić z domu, ciągle tylko chlałem. Dobrze, że nie skończyłem w jakimś ośrodku jako pierwszej klasy alkoholik, co też w sumie zawdzięczam Liamowi. Teraz firma jest najważniejsza i dzięki pracy nie mam czasu na myślenie o tym, jak bardzo spieprzyłem swoje życie.
- Siema stary! - przywitał mnie szczerym uśmiechem i rozsiadł się wygodnie na sofie
- Co jest ? - zapytałem od razu patrząc w jego stronę
- Jak ci zaraz coś pokaże, to padniesz!
- Wątpię - odpowiedziałem pospiesznie wpatrując się kurczowo w ekran laptopa
- Stary!!! - Liam zamknął klapę laptopa i usiadł naprzeciwko mnie
- Liam nie mam czasu, a tak w ogóle, to czemu nie w garniturze ? - zjechałem go wzrokiem. Od kiedy ubiera się tak ekstrawagancko ? Nie poznaje własnego kumpla
- Mam ich po dziurki w nosie, ale nie przyszedłem tu,aby gadać o Armanim, tylko o kimś zupełnie innym - rzucił przede mną magazyn o znanych firmach i rynku w naszej specjalizacji.
- Po co mi to ?  - Liam przewrócił oczami i otworzył na jakiejś stronie i zaczął czytać. " Nowy York pełen jest prestiżowych firm architektonicznych. Patrząc na rynek- jest on godny pochwały. Każdy może znaleźć w nim coś dla siebie. Żyjemy w czasach, w jakich społeczeństwo, coraz częściej korzysta z pomocy architektów. Dziś mam okazję przeprowadzić wywiad z osobą, o której robi się coraz głośniej. Jej biuro architektoniczne jest jednym z najbardziej obleganych współcześnie pracowni. Tysiące cudownych, nagradzanych projektów, tysiące zadowolonych klientów, sława i pieniądze. Mandy Evans.... " - na te słowa moje serce zaczęło bić coraz mocniej, a ja sam byłem w takim szoku, że nie wiedziałem, co się dzieje w tamtej chwili. Liam czytał dalej, ale nie byłem w stanie go słuchać. w końcu zaprzestał czynności i spojrzał na mnie uważnie
- Jutro mamy samolot o 7, pakuj się i lecimy
- Co ? Ty chyba nie mówisz poważnie, Liam ?
-Mandy jest w Nowym Yorku, namierzyłem jej firmę, obdzwoniłem znajomych, którzy siedzą w branży akurat w Nowym Yorku i dowiedziałem się, gdzie mieszka, także mamy wszystko, co potrzeba, Zayn
- Po co mam tam jechać ? Ona i tak nie będzie chciała ze mną rozmawiać i nie dziwi mnie to z resztą
- Zayn na Boga musisz walczyć, zanim będzie za późno!
- Już jest za późno, nigdzie nie lecę
- Malik nie wnerwiaj mnie !
- Mam dużo roboty, dobrze wiesz, że mamy gorący okres w firmie
- Ty masz same gorące okresy w firmie! Jeśli teraz tego nie załatwisz, stracisz ją na zawsze
- Ja już ją straciłem, nie rozumiesz?! - podniosłem głos. Zupełnie nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Co zrobić ? Liam miał rację, ale... Mandy pewnie ułożyła sobie życie beze mnie. Poukładała je na nowo, pół roku to dużo czasu, na pewno zdążyła już zapomnieć... Boję się spotkania z nią, nie chcę, żeby znowu przeze mnie cierpiała. Za bardzo ją skrzywdziłem i zbyt wiele się wydarzyło, bym mógł prosić ją po raz kolejny o wybaczenie. Nie zasługuję na nią i jej miłość. Na pewno znajdzie faceta, który na nią zasługuje, który da jej wszystko, czego potrzebuje... Nie mogę znowu wtargnąć w jej życie.
- Tego nie wiesz! Zayn co się z tobą dzieje ?! Czemu nie walczysz ?!
- Bo jestem na straconej pozycji Liam!
- Taki pewny jesteś?!
- Tak i koniec tematu!
- Widać wcale ci na niej nie zależało! - wrzasnął i wyszedł trzaskając drzwiami. Jego słowa zabolały mnie i to bardzo. Nie mógł wiedzieć, co czuję, nie rozumie, że to nie jest takie proste. Spójrzmy prawdzie w oczy : ja już ją straciłem... Straciłem na zawsze.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! :D
Dodaje dziś Zayna, ponieważ faktycznie dawno go nie było. Kolejny drama time, hehe :D :P Znacie mnie... uwielbiam to :P Ale spokojnie, jak w każdym moim opowiadaniu na pewno będą szczęśliwi. Pytanie tylko czy razem czy osobno, bo prawdę mówiąc sama jeszcze nie wiem :P
Czekam na wasze opinie, aaa i wyprzedzając pytania w komentarzach : Niall jest już napisany i chciałabym go dodać już jutro, wszystko zależy od was, kochani :D
Pozdrawiam :**


czwartek, 20 sierpnia 2015

Imaginy Niall cz.17


Po kilku dniach dniach razem z dziećmi mogłam już wrócić do domu. Domu... tak od dziś dom Mike'a jest moim miejscem zamieszkania. Dlaczego ? Ponieważ Niall zadecydował za mnie o końcu naszego związku. Nie rozumiem go, jeszcze niedawno przytulał mnie w szpitalu i dziękował za dwa cudowne prezenty. Teraz chce, żebym przeprowadziła się do Mike'a. Już nie jest zazdrosny ? Czy może jest mu na rękę, że nie jestem z tym wszystkim sama ? Może on pragnie, by Mike zajął jego miejsce.. Przecież to niemożliwe. Nikt nie wypełni tej pustki, która zawitała do mojego serca, gdy Niall mnie zostawił. Zostawił mnie z stwierdzeniem, że ciągle mnie kocha... Czy on jest normalny ? Naprawdę przestaję go rozumieć.

Czekałam na sali na Mike'a, który miał po nas przyjechać, ale się spóźniał. To do niego niepodobne. Zaczynałam się martwić. Patrzyłam na moje cudowne dzieciaki, które leżały tak spokojnie, ubrane w słodziutkie wdzianka, które dostały od tatusia przedwczoraj. Nigdy nie pomyślałabym, że dzieci to takie szczęście. Cudownie jest być mamą. One są dla mnie całym światem. Lekiem na wszelkie zło. Były tak śliczne, że nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Perspektywa, że będę mogła patrzeć na to, jak rosną, jak radzą sobie z różnymi problemami, przeciwnościami losu, że po prostu będę dla nich kimś ważnym, najlepszą przyjaciółką jest miodem na moje złamane serce. Czuję, że będę z nich naprawdę dumna i wiem, że zrobię dla nich absolutnie wszystko. Myśli na tyle zajęły moją głowę, że nawet nie zauważyłam, że mamy gościa. I nie był do Mike
- Niall ? Co ty tutaj robisz ? - byłam zdziwiona, ale jednocześnie szczęśliwa z takiego obrotu sprawy.
- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zawiozę was do domu, zamiast Mike'a ? - zapytał nie patrząc mi w oczy. To mnie cholernie irytowało. Zawsze mogłam liczyć na to jego szczere spojrzenie, a teraz... patrzy w podłogę. Co się z nim dzieje ?
- Skąd, to twoje dzieci - uśmiechnęłam się, mimo, że wewnątrz cierpiałam. Niall posłał mi blady uśmiech i wziął syna na ręce
- Jak się czujesz ? - zapytał wpatrując się w dziecko
- Bywało lepiej - dlaczego on mnie tak traktuje ? Co ja mu takiego zrobiłam ? - Niall ?
- Tak ?
- Nie dam ci rozwodu ! - powiedziałam stanowczo, wstając z łóżka i biorąc małą na ręce
- Lara już o tym rozmawialiśmy
- To była rozmowa ?! To była rozmowa, tak ?! Niall nie rób z siebie idioty, dobra ?
-  Lara tak będzie lepiej, nie rozumiesz ?!
- Lepiej, dla kogo ? - zapytałam rozżalona
- Dla wszystkich - powiedział i wziął torbę z moimi rzeczami
- Dlaczego Mike nie przyjechał ? - zapytałam próbując zmienić temat, by ukryć swój zawód
- Wypadło mu coś. - odpowiedział krótko i otworzył przede mną drzwi, a ja przeszłam obok z Małą bez słowa.
Bez słowa... tak wyglądała nasza podróż do mieszkania Mike'a. Ta cisza panująca między nami była dla mnie nie do zniesienia. Z minuty na minutę robiło się coraz niezręczniej. W końcu, po długich minutach dojechaliśmy na miejsce
- Wejdziesz do środka ?
- Przecież nie będziesz tego wszystkiego dźwigać - uśmiechnął się słodko, a mi przypomniały mi się chwilę, w których obdarzał mnie takim,  a ja byłam szalenie szczęśliwa
- Dzięki. - taki o to dialog przeprowadziliśmy na osiedlu, by w ponownej ciszy pójść do mieszkania.- Napijesz się ze mną kawy ? - zapytałam, gdy Niall położył nasze dzieci do łóżeczka, przygotowanego przez Mike'a.
- Nie będę zawracać ci głowy, jesteś pewnie zmęczona - odpowiedział szybko i dość niewyraźnie
- Wcale nie jestem. Wstawiam wodę, Niall - powiedziałam stanowczo i udałam się do kuchni. Niall zrezygnowany podążył za mną i uważnie obserwował każdy mój ruch. Czułam jego wzrok na sobie, co tylko dodawało mi nadziei na to, że może uda nam się to wszystko odbudować.
- Czy nie będzie ci przeszkadzać, jeśli będę przychodził do was codziennie ? - zapytał, a ja miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz. On się mnie pyta, czy może przychodzić i odwiedzać własne dzieci ? Przecież to oczywiste!
- Wolałabym, żebyś nie przychodził - spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok - wolałabym, żebyś w ogóle nas nie zostawiał, Niall - szepnęłam
- Gdyby to było takie proste.....
- A co w tym trudnego ? Dlaczego od razu spisałeś nasz związek na straty ?!
- Lara zrozum, że za wiele się wydarzyło,ja nie widzę szans.
- Od kiedy tak łatwo się poddajesz ?
- Tak będzie lepiej
- Gdzie tamten Niall...?! Niall, który walczył z ojcem, by zdobyć moje serce, który nie pozwolił na ślub z Joe, który dbał o mnie i zabiegał o moje względy ?! Gdzie ?!
- Lara...
- Nie przerywaj mi! Tyle razem przeszliśmy, a ty wszystko chcesz zepsuć!!
- Już zepsułem, nie rozumiesz?!
- Ale dla mnie to nie jest problem! Poradzimy sobie !
- Nie poradzimy!!!! A po za tym, Ty masz Mike'a !
- Mike to mój przyjaciel, ale nic mnie z nim nie łączy!
- Tylko, że ja straciłem przez to zaufanie do ciebie, Laruś
- Mówiłeś, że mnie kochasz - poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Niall widząc to odruchowo do mnie podszedł i dotknął dłonią mojego policzka, ścierając palcem wskazującym łzy
- Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała - szepnął i przytulił mnie. Czułam intensywny zapach jego perfum i zaczęłam rozpływać się pod wpływem jego dłoni, które jeździły po moich plecach. Tak bardzo go kocham. Gdy odnalazłam w sobie na tyle silnej woli, odepchnęłam go od siebie, zachowując przy tym odległość jakiś 10 centymetrów i spojrzałam na niego, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały nie wytrzymałam, wstałam gwałtownie i wspinając się na palce musnęłam jego usta. Z początku nie oddał pocałunku, walczył ze swoimi uczuciami do mnie, czułam to, ale ja nie odpuściłam, całując go coraz zachłanniej, mając nadzieję, że w końcu posłucha głosu swojego serca. Po chwili poczułam, jak jego dłonie przyciągają mnie ciaśniej do jego torsu i oddał pocałunek, pogłębiając go. Poczułam mocniejsze bicie serca i euforię, która przybyła wraz z jego czułymi pocałunkami. Po chwili jednak, Niall odsunął się i nerwowo przeczesał swoje blond włosy. - Przepraszam - szepnął i wyszedł do holu. Pobiegłam za nim i zastałam go ubierającego buty
- I tak po prostu teraz wyjdziesz, tak ?
- Chwila słabości, przepraszam
- Co?! Jaka chwila słabości?! Niall przestań w końcu udawać!!! Kochanie proszę cię!
- Pójdę już
- Niall! Zaczekaj, zaczekaj!!!!! - krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę, na co gwałtownie się odwrócił. - W porządku, zapomnijmy o tym, ale jest jeszcze jedna ważna kwestia...
- Jaka ?
- Może wybralibyśmy imiona dla dzieci ? Kiedyś musimy, a wolałabym, żebyś ty też miał coś do powiedzenia w tej sprawie  - spostrzegłam jak delikatnie się uśmiecha. Był wtedy taki niewinny, że uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Dlaczego on jest jednocześnie taki uroczy i słodki ? Widać, za co go pokochałam. I nie ma szans, żebym się odkochała. Po prostu zawsze będzie dla mnie moim jedynym facetem, którego byłam w stanie obdarzyć tak mocnym uczuciem.

Spędziliśmy razem cały wieczór, zastanawiając się nad imionami dla naszych pociech... Te kilka godzin uspokoiły emocje, jakie panowały między nami, a także sprawiły, że na nowo się do siebie zbliżyliśmy. Gadaliśmy jak normalni ludzie, jak za dawnych lat. Śmialiśmy się, wspominaliśmy i  było tak cudownie. Ten wieczór dał mi kolejną nadzieję, w końcu ona umiera ostatnia.
Póki co cieszę się, że spędziliśmy razem czas, mamy dwójkę cudownych dzieci Valerię i Maxa.

Gdy Niall wyszedł z mieszkania, usiadłam wygodnie na sofie. Czułam się, jakbym brała jakieś najlepsze narkotyki. Normalnie jak na haju . Byłam taka szczęśliwa, mimo, że nie powinnam dużo sobie obiecywać. Jedno wiem na pewno : ten facet mnie kocha!! Kocha i choćby mówił, że jest inaczej nigdy mu w to nie uwierzę.
- Hej Lara, wróciłem - usłyszałam głos Mike'a
- Hej, w końcu jesteś - pocałował mój policzek i usiadł naprzeciw
- Co tam ? - zapytał mierząc mnie rozbawionym wzrokiem
- Niall tu był i rozmawialiśmy
- I co ?
- Generalnie jestem dalej w punkcie wyjścia, ale czuję ulgę, nawet nie wiem, czemu.
- A ja od początku mówię, że wam się uda, tak ? I zobaczysz, że mam rację, jak zwykle
- Tak, tak - zachichotałam
- Nie śmiej się, bo to prawda. - pokazał mi język, co od razu odwzajemniłam śmiejąc się jeszcze bardziej.
- Dobra, koniec, bo obudzimy dzieci - powiedziałam starając się uspokoić
-  A gdzie są moje maleństwa ? - odwrócił się i zajrzał do łóżeczka - Oo Niall Junior nie śpi - uśmiechnął się i zaczął robić głupie miny do Maxa, a on się do niego uśmiechał. - On jest taki słodki- wziął go na ręce i zaczął z nim chodzić po mieszkaniu.
- A u ciebie, co słychać ?
- Aaa bardzo dobrze - uśmiechnął się triumfalnie
- Jak egzamin ?
- Zdałem na 5!
- Oo gratulacje. Wiedziałam, że ci się uda.
- Dzięki, akurat trafiłem na banalne pytania - uśmiechnął się kołysząc Maxa
- Banalne ? Ty jesteś po prostu genialny - zaśmiałam się
- Też - wtórował mi. - Noo co z Niallem, opowiadaj dalej.
- Pocałowałam go - westchnęłam, na co Mike wyszczerzył oczy ze zdumienia
- A on co ?
- Ehh nie chciał tego, bronił się, ale w końcu uległ....
- Czyli mam rozumieć,że nie będzie rozwodu ?
- Będzie.... Przeprosił mnie za to, że oddał pocałunek i chciał wyjść jak gdyby nigdy nic. Powiedz mi, czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni czy co ? Nie ogarniam tego człowieka
- On chyba sam siebie też nie ogarnia. Pogubił się chłopak, co się dziwisz ?
- Ale on jest głuchy na moje argumenty
- On po prostu nie może spojrzeć ci w oczy po tym, jak przegrał wasz majątek. Wstydzi się. Wiesz tu chodzi o męską dumę
- Męską dumę ?
- Tak, pewnie wmawia sobie, że co z niego za facet, skoro nie potrafi utrzymać rodziny, przegrywa majątek itd itp.
- Ale mi to nie przeszkadza. Mam to gdzieś, że przegrał nasz dom. Zawsze byłam zdania, że miłość zwycięży wszystko, że ludzie są razem na dobre i na złe, a ja, jako jego żona powinnam go wspierać.
- Może on nie potrzebuje twojej litości, Lara
- Jakiej litości, Mike ?
- Może twierdzi, że chcesz być z nim z litości
- Ponieważ ?
- No nie wiem.... bo dość się już nacierpiał...
- Coś w tym jest
- Wszystko się ułoży, zobaczy
- Ehh obyś miał rację
- Ja zawsze ją mam - uśmiechnął się i przytulił mnie oddając mi Maxa
- Noo a teraz męska decyzja : zamawiamy pizzę czy coś innego ?
- Uuu takie niezdrowe żarcie ?
- Nie chcę mi się dziś gotować, robimy sobie dzień dziecka - zaśmiał się biorąc telefon do ręki
- No to zamawiaj, a ja nakarmię dzieci
- Kiedy Niall zamierza tu wpaść ?
- Pewnie jutro
- Ok - powiedział i wyszedł do innego pokoju, pod pretekstem zadzwonienia po pizzę, ale w rzeczywistości dzwonił do kogoś zupełnie innego....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! :D
Chyba jednak troszkę stęskniliście się za Larą i Niallem, przynajmniej tak wynika z komentarzy hehe.. Mówicie i macie! Dla was wszystko, kochani ;*
Czekam na wasze opinie :D