piątek, 24 lipca 2015

Imagin Louis cz. 3

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! To on, to naprawdę on! Nie, to musi być halucynacja. Od tego wszystkiego chyba jestem chora. Przecież to nie jest możliwe no.
- Witam wszystkich zebranych. Moi ukochani, niestety wasz stary szef nie radzi sobie ze wszystkimi sprawami związanymi z firmą... - zaczął Stewart. Ukradkiem spoglądałam na chłopaka w czarnym garniturze,szukając chociaż jednej różnicy między nim, a Louisem. Może to jakiś sobowtór czy coś, czytałam o tym kiedyś. Tamten Louis nie wyglądał na biznesmena, a ten wręcz przeciwnie :

Dobra, znowu odpłynęłam. Wróćmy do dalszego monologu szefa 
- Starzeję się, a ponieważ całe swoje życie poświęciłem tej firmie, nie mam potomka, który mógłby ją przejąć. Zdecydowałem się sprzedać firmę,ale spokojnie. Nabywca jest bardzo wykształconym i cenionym biznesmenem w Londynie. Ma w swoim posiadaniu kilka firm w Londynie i nie tylko. Sądzę, że będzie on świetnym moim zastępcą i myślę, że nie będziecie mieć do niego żadnych zastrzeżeń. Aahh no tak, najważniejsze, Louis Tomlinson. - Teraz nie miałam żadnych złudzeń, kto przebywa w tym samym pomieszczeniu, co ja. Czy takie historie muszą się zdarzać właśnie mnie ?! Na szczęście chyba mnie nie zauważył. Robiłam wszystko, by ukryć swoją twarz. Na marne z resztą, bo kiedy Louis podszedł do mikrofonu, żeby wygłosić powitalne przemówienie, zamarł. Spuściłam wzrok i robiłam wszystko, by na niego nie patrzeć, naprawdę wszystko, ale stale czułam jego wzrok na sobie. Maya natomiast miała swoje przypuszczenia odnośnie jego zachowania.
- Ty, patrz, ejj Sue, noo chyba wpadłam mu w oko, ahh młody grecki bóg, teraz będę tu przychodzić z przyjemnością. - Pomachała mu zgrabnie, ale ja i tak byłam niemalże pewna, że tego nie zauważył. Nastała cisza, która trwała przez dłuższą chwilę, do momentu, aż Brad dostał ataku kaszlu i sprawił, że nasz nowy szef się ocknął.
- Yyy... więc tak - podrapał się nerwowo po szyi. Hmm skąd ja znam ten gest. Ten mega seksowny gest. - Bardzo dziękuję za przedstawienie mnie, Panie Stewart. Hmm w zasadzie wszystko już zostało powiedziane. Cieszę się na współpracę z państwem i mam nadzieję, że będzie ona owocna. Oczywiście postaram się być wyrozumiałym szefem i nie aż tak bardzo wymagającym. Z tego, co mi wiadomo, mam do czynienia z wykształconymi, doświadczonymi i profesjonalnymi pracownikami, więc pozostaje mi się tylko z tego cieszyć. I to byłoby na tyle, nie chcę przedłużać, bo każdy z nas ma jakiejś obowiązki na dzisiaj. Dziękuję z uwagę. - uśmiechnął się, a cała sala wypełniła się brawami.
- Ale ciacho....
- Głośniej Maya, niech cała firma usłyszy
- Ojj brałabym - zaśmiała się
- A kogo ty byś nie brała ? 
- Ehhh Ty i te twoje zaczepki. 
- Jakie moje zaczepki ? Maya, litości.
- Zobaczysz, wpadłam mu w oko, stale patrzył się w naszą  stronę 
- W twoją stronę - uściśliłam i poszłam przed siebie
- Ejj czekaj, idę z tobą. - Z Mayą pracujemy w tym samym sektorze naszej firmy. - Prowadzimy finanse. Bardzo odpowiedzialna praca, ale zdążyłam się do niej przyzwyczaić, bo zarobki też są wysokie. - Ooo patrz, Pan Louis, chodź się przywitać
- Sama idź! - wyrwałam się z jej uścisku
- Sue! Jaka ty jesteś dziwna noo, na serio, chodźże 
- Idź sama, ja wracam do siebie
- Ehh - przewróciła teatralnie oczami, ale mało mnie to w tej chwili interesowało. Louis ewidentnie zmierzał w naszą, a właściwie jej stronę, boo... co tu dużo mówić kolejny raz zwiałam. Z bijącym sercem i poczuciem ulgi usiadłam przy swoim stanowisku. Wiem, to głupie, przecież teraz będę go spotykać co dzień, nie uniknę konfrontacji. Ale wolę później. Naprawdę wolę później! 
- Ojj żałuj, że cię nie było - po chwili Maya weszła do biura z iskierkami w oczach 
- Jakoś nie żałuję - powiedziałam sucho
- Ojj no, nie udawaj, że ci się nie podoba, bo w to nie uwierzę. Chodzące ciacho
- Ale ty powinnaś się chyba skupić na pracy,nie sądzisz ?
- Sądzę, ale po lunchu. Byłaś już ?
- Nie jestem głodna
- Dieta ?
- Nie, tylko nie mam ochoty.
- To ja będę jadła, a ty mi będziesz towarzyszyć - uśmiechnęła się
- Nie odpuścisz ? - pokiwała przecząco głową. Chcąc nie chcąc postanowiłam zejść z nią na dół, do bufetu. 
- Mam nadzieję, że go spotkamy
- Kogo ?
- Sue..... mała, nieogarnięta, niewinna Sue, zgadnij!
- Wolę nie 
- Ty, jest - wskazała na niego palcem
- Zwariowałaś ? Na szefa palcem pokazujesz ?! Ale wstyd! 
- Sue!
- Nie znam cię - uśmiechnęłam się złośliwie i udałam się jak najdalej od niej. 
- Chodź tu wariatko! - zaśmiała się, ale powiedziała to na tyle głośno, że zwróciła uwagę chyba wszystkich obecnych.Myślałam, że padnę, jak zobaczyłam minę Louisa..... Moja kumpela robi z siebie idiotkę przy nowym szefie, a ja padam ze śmiechu. Co ze mną nie tak ? Ze spuszczoną głową, w końcu dołączyła do mnie. - To twoja wina! - powiedziała rozbawiona , jednocześnie udając oburzenie
- Ale przynajmniej cię zauważył - zaśmiałam się głośno
- Nienawidzę cię - zaśmiała się - ale i tak cię kocham
- Jeszcze chwila, a po prostu pożresz go w całości, daj spokój
- Czy ty masz oczy ?? Zrobiłby karierę w modelingu...a ja przy nim.... 
- Widzę, że pomimo tego, że masz 26 lat i jesteś już dojrzałą kobietą masz niesamowitą wyobraźnię, gratuluję 
- A ty masz 23 i zachowujesz się ,jakbyś miała 40 
- I nie wiem, co jest gorsze - zaśmiałam się
- Idzie tu,aaaa 
- Co ?! Yyyyy ja muszę do toalety 
- Sue!!!! - nie patrząc na nic mijałam kolejne stoliki, nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za łokieć, zmuszając, bym się zatrzymała
- Nie uciekniesz przede mną - usłyszałam znajomy mi głos
- Nie uciekam.
- Do prawdy? - ehh jak ja nie cierpię jego ironii i tego,że zawsze musi mieć rację
- Tak, czy możesz mnie puścić, dziwnie to wygląda
- Porozmawiamy ? - zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku
- A mamy o czym ? 
- A nie ? - uniósł pytająco brew. 
- Nie sądzę, szefie. 
- Tak ? W takim razie inaczej : Panno Watson, dziś widzę Panią u siebie w gabinecie. Najlepiej zaraz
- Czy nie sądzisz, że wykorzystywanie swojego stanowiska do spraw prywatnych.....
- Chodź - przerwał mi w połowie zdania
- Ok, tylko mnie nie trzymaj, bo zaczną się plotki
- Nie uciekniesz ?
- Zależy mi na tej pracy! 
- Ok - wcisnął guzik przywołujący windę. - Hmm coś mi ta sytuacja przypomina. - uśmiechnął się
- A mi wcale . - odparłam chłodno wchodząc z nim do windy. 
- Nic się nie zmieniłaś - powiedział czule i założył pasmo moich włosów za ucho. Był tak blisko, że czułam bijące od niego ciepło.
- Nie mówiłeś, że jesteś biznesmenem 
- Niby kiedy miałem mówić, skoro odeszłaś bez słowa ? - Odpowiedziałam na to milczeniem. - Nawet nie wiesz, ile czasu próbowałem cię znaleźć. Nie mogłem przestać o tobie myśleć. A tu czekała mnie taka niespodzianka.
- Nie nazwałabym tego w ten sposób
- Tamtej nocy.....
- Louis naprawdę nie chcę o tym mówić. - odparłam zażenowana
- Między nami do niczego nie doszło.
- Naprawdę ? - poczułam niewyobrażalną ulgę
- Niestety. Nie zrobiłbym  tego żadnej kobiecie, a zwłaszcza tobie
- To czemu miałam na sobie twoją koszulkę ?
- Byłaś tak pijana, że krzyczałaś, jak ci niewygodnie, więc cię przebrałem
- Boże -podłoga i moje buty w tamtym momencie wydały mi się bardzo ciekawe
- Sue, chyba nie tak to sobie wyobrażałem..... Ale skoro los znowu nas do siebie zbliżył, to chyba znak, że powinniśmy zacząć od nowa tę znajomość
- Nie, jesteś moim szefem, a ja twoją pracownicą, nie chcę tak!
- Ale to nie ma znaczenia, Sue podobasz mi się. Drugi raz mi nie uciekniesz - położył dłonie na mojej talii.-mamy postęp, nie strzepnęłaś - uśmiechnął się szeroko.
- Teraz to zrobię - próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, ale on chwycił mnie za nadgarstki i .... nie bardzo wiem, jak mam to nazwać, ale.... przytulił ? Tak, to chyba adekwatne słowo, z tym, że to nie był zwykły przytulas, to on mnie przytulał wbrew mojej woli. Inna sprawa, że nie bardzo mi to przeszkadzało. A powinno, ugh co on ze mną wyprawia!!!!
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia ? - szepnął zmysłowo
- Nie, to totalna bzdura!! - przypomniałam sobie w końcu, że przecież go nie cierpię.
- Naprawdę ? - uniósł pytająco brew
- Tak, totalna bzdura, wymyślona na poczekaniu przez żałosnych flirciarzy " Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy mam przejść jeszcze raz ?" Żenada! - Lou spojrzał na mnie z filuternym uśmieszkiem. - No co?!
- Nic,nic, jesteś nietuzinkowa - jego uśmiech poszerzał się  coraz bardziej, a ja poczułam, że na moich policzkach pojawiają się buraczane placki. Ehh super! - Panna Watson zawstydzona ? Chyba rzadko ci się to zdarza, co nie ?
- ....
- Tak myślałem. - Rozmowę na szczęście przerwała nam winda. - Idziemy do mnie ?
- Sądzę, że wszystko mamy już wyjaśnione, Panie Tomlinson
- Nie mów do mnie per Pan, to głupie
- Jesteś moim szefem
- I mam nadzieję być jeszcze kochankiem - szepnął, żebym tylko ja słyszała
- Idiota! - rzuciłam bez zastanowienia. Pal licho, że to mój szef.
- Sue, gdzie ty znowu uciekasz ? Boże, co za laska!
- Idę do siebie, mam mnóstwo pracy.
- Ale ja cię tutaj zatrzymuję służbowo! - podniósł głos
- Do prawdy ?
- Jestem twoim szefem, nie masz wyjścia, zapraszam ! - rzucił stanowczo otwierając przede mną drzwi
- Czego chcesz ?
- Naprawdę cię to interesuje ?
- Pytam, po co mnie tu zatrzymujesz
- Bo ciebie chcę - puścił mi oczko
- Daruj sobie!
- Panno Watson trochę szacunku dla szefa
- Ty na niego nie zasługujesz!
- Tak czy siak oczekuję go od ciebie. Wracając.... dziś wieczorem jest impreza w firmie, którą wyprawiam. Można powiedzieć integracyjna. Iii informuję cię o tym, że twoja obecność jest na niej obowiązkowa - specjalnie akcentował słowa "twoja obecność".
- Ale ja mam inne plany
- A mnie to mało co obchodzi - uśmiechnął się słodko. Ale z niego drań! Tylko czemu mnie to kręci coraz bardziej?!
- Ehhh....
- Widzimy się o 20, teraz masz wolne. Ubierz coś sexi - puścił mi buziaka w powietrzu, a ja myślałam, że przyleję mu z liścia, dosłownie.
Bez zastanowienia się pojechałam do mieszkania zbita z tropu, co od razu zauważyła Sam
- Oho widzę, że Sue znowu nie w humorze.
- On tu jest!
- Kto ?
- Louis!
- Czy ty masz gorączkę ?
- Nie Sam, on jest teraz nowym szefem mojej firmy.
- Żartujesz ?
- Chciałabym
- Serio ?
- Tak Sam,serio!
- Gadałaś z nim? - usiadła rozdziawiając szeroko buzię
- Niestety
- I co ?
- Jest jeszcze bardziej sexi nooo dlaczego on nie może być brzydki i śmierdzieć?!
- Takie życie, świat jest jednak mały - zaśmiała się
- Za mały!
- Hmm i co teraz ?
- Mnie się pytasz ? Wyprawia dziś imprezę w firmie, na którą muszę iść
- Serio ?
- No, niestety
- Stara, zrobię z ciebie taką laskę, że aż mu w pięty pójdzie. Oczu od ciebie nie oderwie. - zaklaskała zafascynowana w dłonie
- Nie chcę
- Sue nooo
- Nie, ubiorę jeansy
- W ramach buntu ? Sue, głupoty gadasz, chodź, poszperamy coś w naszych szafach.
-Ehh
Najpierw kazała ubrać mi to :











- Zostaw to, cudownie wyglądasz
- Nie, za słodko, no patrz, te róż..... Daj spokój, skąd ty to wytrzasnęłaś ?
- Nieważne, tak czy siak, ładnie ci w tym kolorze i zostajesz 
- Nie, Sam, nie wyjdę w tym
- Louisowi szczena opadnie
- Ehh 
- No, teraz make-up...
I tak te durne przygotowania zeszły nam do 19 :30. Jak Sam się już na coś uprze, to nikt jej tego z głowy nie wybije. Dlatego często jej ustępuję, dla tzw. świętego spokoju.
- Cudo, ja to powinnam zostać stylistką gwiazd. - aż oczy jej się zaświeciły, na co wybuchnęłam śmiechem.-no co ?
- Kocham cię, sis 
- No wiem....... dobra idź już, bo się spóźnisz... O której panna zamierza wrócić ? 
- Jak najszybciej, pa 
- Ani  mi się waż przychodzić wcześniej niż o 4 , słyszysz ?
- Widzimy się za 3 godzinki, bye 
- Tylko spróbuj 
Pokiwałam głową z uśmiechem i wyszłam z domu. Doszłam do wniosku, że Sam ma rację. Udowodnię mu, że potrafię poderwać faceta i umiem się bawić i że nie jest dla mnie jedynym. Pytanie tylko po co ? No po co to robię ? Nie wiem i postanowiłam nie zastanawiać się nad tym. Pewnym krokiem weszłam do firmy.
- Oooo myślałam, że nie przyjdziesz - podbiegła do mnie Maya
- Zmieniłam zdanie
- Hmm..... to świetnie, nie będę sama, chociaż wiesz mam plan....
- Jaki znowu plan ?
- Uwieść naszego szefa, skarbie
- Maya, serio ? 
- Czemu nie ? Nie ma obrączki, nie jest żonaty, a ja zajmę się takim ciasteczkiem 
- Nie będę tego komentować
- Nie musisz - zachichotała. - O idzie, OMG patrz, wygląda jeszcze lepiej niż rano. - Faktycznie, wyglądał nieziemsko. Tym razem miał na sobie granatowy garnitur i jasną koszulę, której 3 pierwsze guziki były odpięte. Elegancko i jednocześnie na luzie. Po chwili znalazł się tuż przy nas
- Witam piękne damy - widziałam, jak skanuje mnie wzrokiem od dołu do góry. Aż poczułam się niekomfortowo 
- Dobry wieczór, Panie Tomlinson - powiedziała "seksownie" Maya
- Ojj z pewnością dobry - nie spuszczał ze mnie wzroku, co zaczynało mnie irytować, mimo iż to było w moim planie 
- Idziemy , czy będziemy tu tak stać ? - zapytałam znudzona
- Pewnie- Louis zachęcił mnie, żebym wzięła go pod rękę, co nie spodobało się Mai. Nie chciałam, żeby ludzie plotkowali. - Wyglądasz tak ponętnie.... - szepnął, a mnie przeszły ciarki po całym ciele. Zapowiada się naprawdę interesujący wieczór.  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie po długiej przerwie ! :D
Wakacje były super i wiążą się z nimi wiele cudownych, często zabawnych wspomnień, które z pewnością wykorzystam w dalszych imaginach. :D
Wracam wypoczęta , gotowa i pełna pomysłów. Wena mi dopisuje, co mnie bardzo cieszy :D
Chciałabym dodawać kolejne co dzień, bądź dwa. Wszystko zależy od waszych komentarzy ;)
Baaardzo was kocham i do zobaczenia być może jutro z Niallem *.*
Pozdrawiam :**


7 komentarzy:

  1. Świetny imagin ! Czekam na kolejne twoje prace bo świetnie piszesz :* Jak dla mnie możesz dodawać imaginy codziennie nawet po kilka razy

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ♥ czekam na następną część
    ~Asia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny czekam na kolejna czesc ! I oczywiscie na kolejne czesci Zayna i Nialla :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja za Tobą tęskniłam. *.* świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Super *-* /Julka

    OdpowiedzUsuń
  6. super;). czekam na kolejną cześć :D

    OdpowiedzUsuń