poniedziałek, 27 lipca 2015

Imagin Louis cz. 4



Impreza trwała w najlepsze, a ja... co tu dużo mówić szalałam. Skorzystałam z okazji, kiedy to Rob zaprosił mnie do tańca. Wiedziałam, że od zawsze na mnie leciał, ale on mimo tego, iż był naprawdę przystojnym facetem nie bardzo mnie interesował. Ale musiałam komuś coś udowodnić, więc schowałam dumę do kieszeni i świetnie się bawiłam. Przez cały czas kątem oka patrzyłam na Louisa, który jakby mógł dosłownie zabiłby kolesia na miejscu. Bawiło mnie to, poważnie. I trochę....pochlebiało. Taki facet jak Lou, który mógłby mieć większą część kobiet nie tylko w tej firmie zwraca na mnie uwagę i zazdrości Robowi, który swoją drogą pozwalał sobie na coraz więcej.
- Może masz ochotę na drinka ? - zapytał, kiedy kolejna piosenka dobiegła końca.
- Yyyy nie, dziękuję, nie piję alkoholu
- W ogóle? - zapytał z niedowierzaniem
- W ogóle. Ale jak chcesz, to możesz iść, ja chwilę odpocznę. Dołączę do Mayi.
- Ale mogę liczyć na kolejny taniec ?
- Z pewnością - uśmiechnęłam się słodko.
- Trzymam cię za słowo. - pogroził zabawnie palcem i poszedł do baru, a ja poszłam do samotnie siedzącej Mayi
- Co jest ? - zapytałam widząc moją przyjaciółkę w niezbyt dobrym humorze
- Nie zwrócił na mnie uwagi, kompletnie!
- Ehh....
- A jak się tak starałam. Tyle czasu się szykowałam i na marne
- Wyglądasz pięknie, na pewno prędzej czy później cię zauważy - "Albo i nie" . Dodała moja podświadomość.
- Myślisz ?
- Mhm
- Panie i Panowie - usłyszeliśmy głos DJ-a .- Z racji, że jest to impreza integracyjna czas na wspólnego walca . Nie ma par nietańczących. Tradycyjnie panowie proszą panie. Będzie można się zmieniać co jakiś czas, gdyż walc będzie puszczany kilka razy.
- Ale czad. To jest okazja! - Maya zaklaskała w ręce
- Serio ? Aż tak się jarasz ?
- A ty nie ?
- No jakoś nie.
- Na pewno teraz mnie zauważy!
- Ehh nawet jeśli to tylko taniec!
- Tylko ? Walc to taki romantyczny taniec....
- Jak każdy inny, Boże Maya weź skończ pleść te bzdety
- Pfff o idzie, jak wyglądam?
-cudnie - dodałam przyglądając się swoim paznokciom, podczas gdy Maya robiła "seksowną pozę"..... Powiem tylko tyle... pomimo mojej sympatii, ŻENADA.
- Oooo Pan Tomlinson - udawała zdziwienie, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło
- Właśnie tak.. Sue ? - podał mi dłoń, a Mayi omal kopara nie opadła. Spojrzałam na nia, a ona niemalże zabijała mnie wzrokiem. Cóż....będę mieć przerąbane, to pewne. Ale szef to szef. Nie chcę, żeby ludzie z firmy mnie obgadywali, więc podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy na parkiet.
- Zaskoczyłaś mnie - szepnął
- Czym ?
- Że tak od razu się zgodziłaś, to mi bardzo pochlebia
- Nie obiecuj sobie. Gdybym stała tam wtedy sama... dałabym ci kosza
- Tak, tak - odparł z tą jego charakterystyczną ironią
- Myśl sobie, co chcesz -prychnęłam
- Cudownie dziś wyglądasz - po raz kolejny skanował każdą partię mojego ciała.
- Tylko dziś ? Dzięki - jego mina..... cóż dla takich chwil warto żyć. Myślałam, że pęknę ze śmiechu
- Uwielbiasz to robić, no nie ?
- Ale co ? - odparłam niewinnie
- Już ty nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. - Stanął na środku spoglądając na mnie
- O czym mówisz ? - zapytałam kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Prowokujesz mnie, a potem porzucasz! Nie podoba mi się ta gra!
- Jaka gra, skarbie ? - kreśliłam jakieś nieznane wzory na jego ramieniu. Czułam, że przez to zaczyna się spinać.
- Sue!
- Hmm ?
- GOTOWI? Zaczynamy walca! - odezwał się głoś DJ-a
- Masz szczęście. - szepnął. - A tak na marginesie mam z tobą do pogadania.
- Na temat?
- Twojego zachowania!
- Uuu brzmi groźnie.
- I tak będzie...... Wiesz.... mi się nie odmawia.
- Będę tą pierwszą, która ci odmówi.
- Nie ma takiej opcji - uśmiechnął się po czym przybliżył się do mnie jeszcze bardziej
- To miał być walc, a nie jakieś.... - nie dokończyłam, ponieważ poczułam usta chłopaka, które łapczywie muskały moje. - Zwariowałeś?!
- Ciemno jest, nikt nas nie widzi. - odparł jak gdyby nigdy nic
- A skąd ta pewność?! W ogóle z jakiej racji mnie całujesz?! Może sobie tego nie życzę ?
- Nie oszukuj samej siebie!
- Ehh
- Dobrze wiem, że miałabyś ochotę to powtórzyć. I to jeszcze nie raz
- Ta twoja pewność siebie strasznie działa mi na nerwy.
- Wiem. - odparł dumny z siebie
- Ty mnie w ogóle denerwujesz!
- Wiesz jak mówią.... Kto się czubi, ten się lubi. - zaśmiał się
- Lubi ? Hmm przyjaźń mogę ci obiecać. Ale nic więcej.
- Czy ty zawsze musisz wyłapywać te szczegóły ?
- Taka już jestem.
- Dobra, mam dość, nie chcę mi się już tańczyć - westchnął jak rozpieszczony bachor i nim się obejrzałam prowadził mnie w stronę męskich toalet.
- Co ty wyprawiasz ?!
- Musimy pogadać na spokojnie. I bez świadków.
- Ale czemu akurat w męskim kiblu ?
- Bo tak! - dodał, po czym mnie tam jakimś cudem wepchnął. Dokładnie sprawdził, czy nikogo nie ma. Następnie wrócił do mnie i spojrzał na mnie z wyrzutem. - No słucham!!!! - skrzyżował ręce na piersiach.
- O co ci chodzi ? - powtórzyłam jego gest
- O Roba!!!! Nie mogłaś się powstrzymać ?!
- Tylko tańczyliśmy!
- To był taniec ?! Tylko ja mogę cię w ten sposób dotykać!
- Słucham?!
- Tak!!!! Nie życzę sobie, by taki leszcz mi ciebie odebrał!
- Ale my nie jesteśmy razem!!!
- Ale będziemy!!
- Pomarzyć możesz!!!!!
- Kocham cię! - myślałam, że się przesłyszałam
- Co?!
- Kocham cię!!! Zakochałem się w tobie już w momencie naszego spotkania na plaży. Wiedziałem, że jesteś kobietą moich marzeń. Jesteś mądra, dowcipna, poukładana, bardzo pyskata i gadatliwa i cholernie obrażona na wszystkich facetów. Ale mi to nie przeszkadza. Pozwól mi się do siebie zbliżyć. Już zawsze chcesz być sama ?
- Nie!! Ale nie chcę być z tobą!!!!
- Bo ?
- Bo nie pasujemy do siebie!!! Jesteśmy z dwóch różnych światów!
- Ale mi to nie przeszkadza! Sue, tyle na ciebie czekałem. Nie traciłem nadziei, że kiedyś jeszcze cię zobaczę. Skoro los sprawił, że się spotkaliśmy, to... to musi być przeznaczenie.
- Albo zwykły przypadek.
- Kocham cię! Naprawdę cię kocham! Musisz mi uwierzyć - przeczesał nerwowo swoje gęste brązowe włosy i patrzył na mnie intensywnie.
- Pewnie dużo ich było. - prychnęłam
- Kogo ?
- Kobiet, którym ot tak wyznałeś miłość - spuścił wzrok. - Sądzę, że na tym zakończymy tę rozmowę - odwróciłam się na pięcie, ale Lou po raz kolejny chwycił mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
- Zaczekaj. - powiedział spokojnie
- Ja nie mam siły z tobą gadać!
- Nie musimy się spieszyć, dam ci czas, tylko nie zostawiaj mnie - objął mnie ramieniem i schował twarz w zagłebieniu mojej szyi. Nie wiem, czemu tego nie przerwałam. To było takie słodkie. Jemu chyba zaczęło na mnie zależeć. Dopiero teraz to zauważyłam. On pragnął mojej bliskości, mnie,bo zwyczajnie mu na mnie zależy.  Chyba nie powinnam go za to tępić.
-Louis,zostaw,proszę cię, nie utrudniaj.-spojrzał na mnie intensywnie ,oblizując przy tym dolna wargę.
- Dlaczego nie pozwalasz mi się do siebie zbliżyć ? Boisz się ?!
- To nie tak - próbowałam w jakiś sposób go przekonać do swoich odczuć.
- A jak ?
- Nie znam cię, nic do ciebie nie czuję i nie poczuję, bo jesteś moim szefem, dotarło ?!
- Ale co to ma do rzeczy ?!
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ludzie bywają okrutni, zwłaszcza w tej firmie. Ja chcę mieć święty spokój i pracę. Tyle!!! Zapomnij o mnie i traktuj mnie jak zwyczajną pracownicę. To tyle, co chciałam ci powiedzieć. Żegnam ! - zostawiłam go zszokowanego i ruszyłam przed siebie. Pewnie rzadko laski dają mu kosza...cóż.... będę jedną z niewielu, lubię oryginalność.

* Kilka dni później*
Cholera!! Nie ma to jak przeziębić się w najmniej odpowiednim momencie! Potrzebują mnie w firmie, a ja muszę leżeć, chora, z gorączką, katarem i bolącym gardłem. Grypa.... coś, czego nie znoszę! Nie znoszę smarkać, nie znoszę siedzieć bezczynnie, sama w domu i wpatrywać się w ten przeklęty sufit!!! Ehh od razu robię się agresywna.  Jak zwykle Sam nie było w domu. Jest na jakimś kursie czy coś tam... przyznam, że nie słuchałam, bo myślałam wtedy o..... NIM. Choćby nie wiem co robiła, nie mogę go wyrzucić z głowy. Zawładnął moimi myślami na amen. Dobrze, że tylko myślami, ale co to za pocieszenie ? Czemu tylko mnie takie sytuacje się zdarzają?! No czemu ? Czemu musiał być akurat w tym samym hotelu,co ja? Czemu musiał odkupić akurat moją firmę ? No czemu się pytam ?! Z moich myśli wybudził mnie dzwonek do drzwi. Kogo znowu niesie ? Sam miała wrócić jutro. A może dzisiaj ? Mogłam ją wtedy słuchać. Z przekonaniem, że Sam jest po drugiej stronie drzwi i zapomniała kluczy otworzyłam je i zdębiałam.
- Co ty tu robisz ?
- Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz. - odparł jak gdyby nigdy nic i z uśmiechem przekroczył próg mojego mieszkanka.
- Aha... - odparłam ze zdziwieniem
- Sama jesteś ?
- Jak widać.
- Czyli przyszedłem w samą porę. - rozsiadł się wygodnie na kanapie. On czuje się tu za swobodnie.
- Zarazisz się! Czuje się wyśmienicie, wracam do pracy za dwa dni. Do widzenia!
- Co ? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- No przyszedłeś, żeby mnie sprawdzić, no nie ?
- Czemu miałbym cię sprawdzać ? Dotarło do mnie twoje zwolnienie
- To po co przyszedłeś ?
- Hmm.... bo się martwię. Telefonów też nie odbierasz. - uniósł brew z wyrzutem
- Bo ledwo mówię ? - dodałam z ironią
- Właśnie słyszę. Źle wyglądasz
- Dzięki, nie ma to jak komplementy...
- Dobrze wiesz, że nie miałem tego na myśli. Wszystko ok ?
- Było ok, dopóki ciebie nie było!
- Gorączka pewnie z 40 stopni i dalej taka niemiła
- Louis nie mam siły się z tobą kłócić. Wszystko sobie wyjaśniliśmy
- Nie, właśnie nie! To ty sobie coś wyjaśniłaś, bo mnie nawet do głosu nie dopuściłaś!!!
- Nie krzycz, mam wścibską sąsiadkę, zaraz będzie na osiedlu gadać, że Bóg wie co się u mnie dzieje.
- To ta pani przed blokiem ? Niska, rude włosy
- Tak, a co ?
- Pytała mnie, czy cię znam, a jak jej odpowiedziałem że tak, to powiedziała, że najwyższy czas, abyś w końcu rodzinę założyła i że bała się, że jesteś lesbijką.
- Słucham ?! Tej babie to się już chyba w łebie poprzewracało! Ja lesbijką?
- No że mieszkasz z dziewczyną....
- To moją przyjaciółka. Jak ja nie znoszę tej baby!!!
- Akurat w jednym się z nią zgadzam.
- Nie mów, w czym!
- Powinnaś w końcu być szczęśliwa, Sue. Zasługujesz na to.
- Jestem szczęśliwa. Dobrze jest tak, jak jest.
- Czyli rozumiem, że chcesz być wieczną singielką ?
- Czemu nie ? Co w tym złego ? - Wpatrywał się we mnie uważnie
- Cóż...najwyżej będę czekał, aż zmądrzejesz.
- I będę z tobą ?! Chyba się nie doczekasz! A z tą wariatką już sobie porozmawiam!!!
- Martwi się
- Taaa ona się martwi. Ona musi wszystko wiedzieć, żeby móc plotki roznosić po całym Londynie
- Przesadzasz - zaśmiał się
- Właśnie o to chodzi, że nie przesadzam! Ona zna każdego!
- Mnie też ? - dodał z ironią
- Zakład ?
- Ok. O co ?
- Jak wygram, dasz mi święty spokój.
- A jak przegrasz umawiasz się ze mną. Zgoda ?
- I tak wygram. Pani Martho!!! Dzień dobry!- zawołałam z okna
- Oooo witam cię Sue.
- Przyszłaby Pani na herbatkę ? Właśnie parzę. - dodałam z udawaną grzecznością
- Nie, nie będę przeszkadzać. Masz gościa przecież. Trzymaj go przy sobie, trzymaj. Bogaty, ile on ma firm... - Spojrzałam na niego rozbawiona, a on ze zdziwieniem wysłuchiwał mojej sąsiadki. - No, a ojciec jego to podobno też jakiś biznesmen,tyle że dzieciaków narobił, każde z inną kobietą, ale bardzo sympatyczny człowiek,bardzo . - Powtórnie mu się przyjrzałam, a on lekko spuścił wzrok. Jakby się wstydził.... Dziwne. - Noo a ten jego syn, no w sensie twój szef, to jest najstarszy z rodzeństwa. Ta najmłodsza, to jest dla niego jak córka. Zajmuje się nią ...aż miło popatrzeć. Wiesz, rodzinny jest. Taki chłopak to skarb. Przypomina mi Marka
- Ooo nie yyyy... Pani Martho ja muszę już kończyć, yyy boo telefon mi dzwoni, niestety to miłego sprzątania.
- Aa idź tam idź i koniecznie pozdrów tego czekaj.... Tomlinson, tak ?
- Mhm, ok, do widzenia! - zamknęłam okno i spojrzałam na niego niepewnie. - Coś się stało ?- zapytałam subtelnie
- Nie, nie, wszystko ok. Pójdę już. - powiedział na odczepne. - Wracaj do zdrowia, Sue, firma cię potrzebuje.
- Louis ?
- Cześć - odparł i szybkim krokiem opuścił moje mieszkanie. Jego zachowanie bardzo mnie zdziwiło. Wiedziałam, że Martha coś tam o nim wie, ale że aż tyle ? Gdybym wiedziała, w życiu bym jej nie wypytywała. Głupio wyszło. Co z jego ojcem jest nie tak ? Czemu tak zareagował ? Musiało go to zaboleć. Czy mi jest go w tej chwili szkoda ? Ja chyba faktycznie przeczę sama sobie. Musiałam z nim pogadać, tym razem ja tego chciałam. Co on w sobie skrywa ? Co  raz bardziej mnie intrygował i to zaczęło mnie przerażać. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani ! :D
Wiem, że obiecałam wam na dziś Nialla, ale okropnie natchnęło mnie na Lou i po prostu musiałam :**
Miłego czytania :**

8 komentarzy:

  1. Genialny ♥♥♥ ~Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww
    Kocham to!!!
    Louis taki opiekuńczy!
    Też mnie ciekawi co ukrywa...
    Weny życzę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna cześć :* mam nadzieję, że za niedługo będą razem <3 ~ Vici

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże to mój ulubiony imagin *-*
    jesteś najlepsza !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu, bardzo ciekawie sie zapowiada ! Ale juz tak bardzo nie umiem sie doczekac kolejnej czesci Zayna albo Nialla. Genialnie piszesz :*
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jakie to jest cudowne. Jak ty świetnie piszesz. Jesteś najlepsza !!!!!!!1 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń