Pobiegł pędem do samochodu. Ja się nie spieszyłam. Szłam boleśnie powoli zastanawiając się nad tym, co mam zrobić. Jak go przekonać, udobruchać. To będzie naprawdę trudne zadanie.
Gdy w końcu dotarłam do auta, Zayn siedział na jego masce, paląc papierosa. Udawał, że mnie nie widzi, co nieco mnie zasmuciło. Przecież nic złego nie zrobiłam. Chciałam tylko dobrze, a wyszło... jak zwykle.
- Zayn... - odwrócił głowę w przeciwną stronę zaciągając się ponownie. - Zayn proszę - usiadłam obok niego i pociągnęłam go za ramię, zmuszając, by się odwrócił
- Mandy powiedziałem coś, tak ? - wyrwał ramię, zszedł z maski i wyciągnął w moją stronę dłoń. - Kluczyki. Już znam drogę - powiedział chłodno, a ja nie chciałam dolewać oliwy do ognia i oddałam mu swoją własność.
Między nami panowała niezręczna cisza, której nie miałam siły przerywać. Wiedziałam jedno :nie odpuszczę ! Choćby nie wiem, co ! Postawię na swoim, czy mu się to podoba, czy nie ! Nigdy nie czułam takiej determinacji jak w tej sprawie. To było dla mnie ważne i muszę coś zrobić. Koniec kropka.
Rozmyślania tak mnie zmęczyły, że oparta głową o szybę szybko zasnęłam. Obudziłam się w momencie, gdy Zayn niósł mnie po schodach do mieszkania. Ten człowiek mnie zadziwiał. Mimo iż był na mnie wściekły i kilkadziesiąt minut temu ignorował mnie i był głuchy na jakiekolwiek moje słowa, chwilę potem niesie mnie niczym czuły kochanek z komedii romantycznej. Mimowolnie się uśmiechnęłam, udając, że nadal smacznie śpię. Zayn zaniósł mnie do sypialni, delikatnie położył na łóżku i przykrył kołdrą. Miałam cichą nadzieję, że położy się obok mnie. Niestety chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Znowu zrobiło mi się przykro. Ja nic złego nie zrobiłam. Chciałam tylko, żeby pogodził się z rodzicami. Dlaczego on mnie tak traktuje ? Obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale z drugiej strony... Zayna zawsze ruszają moje łzy, może wtedy uda mi się jakoś wpłynąć na jego upór ? Tak, to bardzo dobry plan. Po jakiś 10 minutach zeszłam na dół zapłakana, starając się nie patrzeć mu w oczy. Nalałam sobie wody do szklanki, pociągnęłam nosem i odwróciłam się do niego profilem, by miał na mnie dobry wgląd. Widziałam, że zaczyna mięknąć,bo kręcił głową z niezadowoleniem aż w końcu po dłuższej chwili wszedł do kuchni.
- Znowu płaczesz ? Mandy... - chwilę potem znalazł się przy mnie i przytulał do siebie. - Nie lubię, jak kobiety płaczą, a zwłaszcza jak mój kwiatuszek to robi, hmm ? - wytarł moje łzy i ucałował ślady po nich.
- Zawiodłam cię ? - zapytałam dotykając jego policzka
- Kochanie... zostawmy to
- Nie, Zayn dlaczego nie chcesz ? To twoja rodzina, najbliższe osoby. Skarbie - spojrzałam na niego uważnie
- Po prostu nie chcę
- Bo ?
- Bo kiedy ich potrzebowałem, zostawili mnie !
- Byli po mojej stronie...
- Wiedziałem, że cię zraniłem, sam byłem na siebie wystarczająco zły, potrzebowałem kopa, żeby cokolwiek zrobić ! Oni dolali oliwy do ognia. Powiedzieli, że mi tego nie wybaczą, że sam jestem sobie winien. Jedyną osobą, na którą mogę liczyć jest Liam ! Taka jest prawda,Mandy ! Nie było ich, gdy miałem problem ze sobą, z alkoholem, gdy sięgałem dna! Nie było ich i mieli mnie w dupie ! Nie interesowali się tym, jak ja się czuję. Nie zadzwonili ani razu, rozumiesz, ani razu ?! Wstydzili się tego, jaki jestem ! Ja mam ich szanować?! Jakim cudem !? Za co ! - krzyczał, ale bardziej z rozgoryczenia niż ze złości. Zrobiło mi się go szkoda, ale byłam też dumna.. nie, nie jestem wariatką. Byłam dumna z mojego mężczyzny, bo w końcu otworzył się na dobre. Zaczął uważnie i otwarcie mówić o swoich uczuciach. W końcu udało mi się zdobyć na tyle jego zaufanie, że odpowiedział mi szczerze o rzeczy, która nie daje mu spokoju, która go boli. Nareszcie się otworzył! Moje modlitwy zostały wysłuchane!
- Kotku.. - usiadłam na jego kolanach, wtulając jego twarz w moją szyję, mierzwiąc przy tym jego włosy. - To boli Mandy, naprawdę boli - powiedział szeptem, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Nie chciałbyś z nimi pogadać ? - zapytałam spokojnie
- Nie! - odpowiedział stanowczo spinając przy tym swoje mięśnie
- Ale dlaczego ?
- Bo nie są dla mnie ważni! Straciłem ich !
- Albo raczej oni stracili ciebie- zasugerowałam wstając z jego kolan.
- Mandy tyle razy o tym rozmawialiśmy. Myślałem, że w końcu odpuścisz.
- Zayn myślałeś kiedykolwiek o tym, by wziąć ze mną ślub ? - zapytałam wpatrując się w niego intensywnie
- Oczywiście, przecież wiesz
- I jak ty to sobie wyobrażasz ? Ślub bez twoich najbliższych ? Zayn!
- Normalnie ! Nie potrzebuję ich, po tym wszystkim. - odpowiedział obojętnie.
- Zayn nie mów tak, to twoi rodzice !
- Którzy mnie nienawidzą.
- Co ty pieprzysz?! - nie wierzyłam w to, co usłyszałam
- Mandy chociaż raz nie wtrącaj się w moje sprawy !
- Słucham ?! Twoje sprawy ?! Twoje?! - W takich chwilach mam ochotę go porządnie spoliczkować i wyjść trzaskając drzwiami. Jak mógł coś takiego powiedzieć ?! W mojej głowie kolejny raz pojawiło się pytanie "kim dla niego jestem ?" Byliśmy razem, a on ciągle miał "swoje sprawy", w których ja nie miałam nic do gadania. To okropne ! Żyjemy w XXI wieku, pal licho nawet to , ale ludzie, JESTEM JEGO KOBIETĄ, tak ?
- Nie krzycz! - również podniósł głos, co wzburzyło mnie jeszcze bardziej
- Święty by z tobą nie wytrzymał ! Zayn Zimny Drań Malik w pełnej okazałości - prychnęłam wychodząc z kuchni. W tamtym momencie postanowiłam, że nie odezwę się do niego, dopóki mnie nie przeprosi i nie obieca rozmowy z mamą. I wytrzymam, jak słowo daję ! I tak postawię na swoim!
- Mandy ! - usłyszałam jego głos, który mnie w tamtej chwili zupełnie nie interesował. Zamknęłam się w łazience i puściłam wodę udając, że biorę prysznic, choć miałam w planach nie wychodzić z pomieszczenia do momentu, aż Zayn zacznie się dobijać, a zacznie na pewno, bo mamy jedną łazienkę,a Malik nie wytrzyma bez luster dłużej niż 2 godziny.
To dziwne, ale jego słowa w żaden sposób mnie nie ruszyły... może byłam do nich na tyle przyzwyczajona, że nic dla mnie nie znaczyły. Przecież od dawna wiedziałam, że nie mam wpływu na jego decyzje, bo on i tak zrobi po swojemu. Szkoda tylko, że nie potrafi powiedzieć wprost, co mu leży na sercu. To naprawdę trudny człowiek. W tamtym momencie czułam determinację, wiedziałam, że nie odpuszczę! Nie tym razem. Nie pozwolę na to, by w ten sposób traktował mnie i swoich najbliższych.
Siedziałam w łazience już jakiś czas, bo za oknem zaczynało się coraz bardziej ściemniać. Zdecydowałam w końcu, że wyjdę. Nie będę siedzieć cały wieczór w kiblu,bez jaj. Zeszłam na dół, by dyskretnie sprawdzić, co robi..a on... no tak, mogłam się tego spodziewać.
- Dobre ? Francuskie ! - zakpiłam zabierając mu kieliszek. Zapomniałam nawet, że przecież miałam się do niego nie odzywać, ale on był na tyle nieodpowiedzialny, że nie mogłam tego przemilczeć. Topi smutki w alkoholu, zamiast wziąć się w garść.
- Mandyyy - podszedł do mnie slalomem i patrzył na mnie z głupkowatym uśmieszkiem
- Ile wypiłeś ?
- Nieeeeeeedużo - odpowiedział czkając przy tym
- Do prawdy ?! Dobrze wiesz, że masz słabą głowę, tak?!
- Przzeprasszam mamuniu
- Śpisz dziś na kanapie, dobranoc ! - krzyknęłam biegnąc na górę po schodach i zamykając drzwi na klucz, modląc się, by nawet nie próbował w takim stanie gdziekolwiek się ruszać. Przymknęłam zmęczone powieki zastanawiając się, jak do niego dotrzeć... już kompletnie nie wiedziałam, co robić.
- Dobre ? Francuskie ! - zakpiłam zabierając mu kieliszek. Zapomniałam nawet, że przecież miałam się do niego nie odzywać, ale on był na tyle nieodpowiedzialny, że nie mogłam tego przemilczeć. Topi smutki w alkoholu, zamiast wziąć się w garść.
- Mandyyy - podszedł do mnie slalomem i patrzył na mnie z głupkowatym uśmieszkiem
- Ile wypiłeś ?
- Nieeeeeeedużo - odpowiedział czkając przy tym
- Do prawdy ?! Dobrze wiesz, że masz słabą głowę, tak?!
- Przzeprasszam mamuniu
- Śpisz dziś na kanapie, dobranoc ! - krzyknęłam biegnąc na górę po schodach i zamykając drzwi na klucz, modląc się, by nawet nie próbował w takim stanie gdziekolwiek się ruszać. Przymknęłam zmęczone powieki zastanawiając się, jak do niego dotrzeć... już kompletnie nie wiedziałam, co robić.
Rano obudziłam się dość wcześnie, bo musiałam pójść do firmy załatwić sprawy związane ze sprzedażą. Zeszłam na dół i zobaczyłam skacowanego Zayna leżącego przy stole. Przyznam się szczerze, że było i go trochę żal, ale jednocześnie rozbawiło mnie to niemalże do łez... tak.. kac jest najlepszą nauczką pod słońcem. Nie trzeba nic więcej robić.
- Było tyle pić ? - zapytałam biorąc do dłoni kubek z kawą
- Nie wypiłem dużo - mruknął nie patrząc mi w oczy
- Ale wystarczająco, by się upić. - dodałam stawiając przy nim kubek z napojem bogów
- Nie praw mi kazań, nie mam na nie siły- powiedział decydując się na mnie spojrzeć. - Z resztą, to twoja wina, Mandy - dodał patrząc mi w oczy
- Bo co ? Bo chciałam pomóc ? - cóż... Mandy Evans jak to ma w zwyczaju, pewnie zaczęłaby go przekonywać do swoich racji, argumentować swoje zachowanie... cóż... nie w tym momencie. Wzruszyłam ramionami wychodząc z kuchni. W hollu ubierałam swoje czarne szpilki czując wzrok bruneta na sobie.
- Gdzie idziesz ? - zapytał podchodząc bliżej.
- .... - skupiłam się na dobrym ubraniu 15-centymetrówek i udawałam, że go nie słyszę
- Mandy....
Znowu cisza. Wzięłam do ręki swoją torebkę, do drugiej klucze i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Było tyle pić ? - zapytałam biorąc do dłoni kubek z kawą
- Nie wypiłem dużo - mruknął nie patrząc mi w oczy
- Ale wystarczająco, by się upić. - dodałam stawiając przy nim kubek z napojem bogów
- Nie praw mi kazań, nie mam na nie siły- powiedział decydując się na mnie spojrzeć. - Z resztą, to twoja wina, Mandy - dodał patrząc mi w oczy
- Bo co ? Bo chciałam pomóc ? - cóż... Mandy Evans jak to ma w zwyczaju, pewnie zaczęłaby go przekonywać do swoich racji, argumentować swoje zachowanie... cóż... nie w tym momencie. Wzruszyłam ramionami wychodząc z kuchni. W hollu ubierałam swoje czarne szpilki czując wzrok bruneta na sobie.
- Gdzie idziesz ? - zapytał podchodząc bliżej.
- .... - skupiłam się na dobrym ubraniu 15-centymetrówek i udawałam, że go nie słyszę
- Mandy....
Znowu cisza. Wzięłam do ręki swoją torebkę, do drugiej klucze i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.
Pracowałam z Jesy nad papierami od dobrych kilku godzin, rozmawiając przy tym swobodnie. Jesy była mi bardzo bliska i zawsze mogłam się jej zwierzyć ze swoich problemów. Do tego była dobrze wykwalifikowaną księgową i sekretarką. Czego chcieć więcej ? Bardzo ucieszyłam się, że zgodziła się współpracować ze mną w Londynie zaraz po tym, jak sprzedam to biuro. Była naprawdę dobrą pracownicą i... bogatą w doświadczenia życiowe kobietą
- Bardzo dobrze zrobiłaś - pochwaliła mnie słysząc zarys sytuacji z ostatnich 24 godzin.
- Nie wiem tylko, ile będę w stanie wytrzymać
- Spokojnie Mandy, faceci są tak łatwi i miękcy, jeśli chodzi o kobiety ich życia, że prędzej czy później i tak będą jeść im z ręki.
- No nie wiem, czy w tym wypadku to się uda
- Musi się udać! - przerwała mi w połowie zdania, dodając mi otuchy.
- Ja powoli zaczynam tracić nadzieję
- Cóż, a ja nie... - uśmiechnęła się szeroko patrząc gdzieś za mnie. Posłałam jej pytające spojrzenie i zaraz po tym odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach Zayna, który zupełnie nie przypominał mi Zayna sprzed kilku godzin. Kac zupełnie zniknął, włosy miał uczesane, brodę zgoloną ( brawa dla mnie), wąskie jasne jeansy opinały jego nogi, a biały t-shirt doskonale współgrał z jego ciemną karnacją. Lubiłam go w takiej wersji i gdyby nie to, że wciąż jestem na niego wściekła i moja determinacja nie zna granic, najchętniej bym się na niego rzuciła i pocałowała w ten w końcu gładki policzek.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam obojętnie przeglądając umowę
- Tak myślałem, że cię tu znajdę, musimy porozmawiać. A tak w ogóle to cześć Jesy - pomachał jej, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko
- Miło mi w końcu zobaczyć cię w normalnym look'u, a nie ciągle w tych garniturach - dodała puszczając mi oczko, na co pokręciłam głową z rozbawieniem
- Nie wiem, co ty masz do drogich garniturów, ale ok.. jak kto woli. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Mandy proszę
- W domu. - odpowiedziałam krótko, chcąc jednak nie robić scen przy Jesy.
- To jedźmy.
- Jestem zajęta - mruknęłam ignorując fakt, że zbliża się do mnie.
- Przerwa ci się przyda! - zamknął klapę laptopa patrząc na mnie z góry.
Nie mówiąc nic, otworzyłam klapę z powrotem posyłając mu złośliwy uśmieszek. Nie Malik, tym razem nie wygrasz.
- Jesy, możesz podać mi rozliczenia za ostatni okres ? - zapytałam ignorując Malika, który zrezygnowany opadł na kanapę i przyglądał mi się intensywnie.
- Proszę - rzuciła we mnie żółtą teczką, którą zaczęłam przeglądać boleśnie powoli. Może i igrałam z ogniem, ale musiałam, po prostu musiałam w ten sposób podziałać mu na nerwy. Nawet jeśli z boku wydawałoby się to dziecinne i głupie, to czułam, że robię dobrze, że tylko tak uda mi się go przekonać do swoich racji, nie mówiąc o tym, że powinien przeprosić mnie za to, co powiedział i za libację, którą sobie urządził wczoraj. I nie spocznę, dopóki tego nie usłyszę i nie zobaczę
- Mandy jest 18 ! - powiedział nieco zdezorientowanym głosem
- Jeszcze godzinka, kochasiu - odpowiedziała mu Jesy uśmiechając się do mnie. Cóż.. Jesy weszła ze mną w konspirację, nie ma to jak kobieca solidarność. Zayn już jest na straconej pozycji.
- Nie możecie tego dokończyć jutro ?
- Nie. - odpowiedziała poważnie, chociaż widziałam, że najchętniej wybuchnęłaby śmiechem.
- Czemu ?
- Bo jutro przychodzi klient, który chce kupić budynek biura i musimy mieć wszystko przygotowane wcześniej
- Siedzicie tu od rana. - zauważył
- Przeszkadza ci coś, kochaniutki ? - Jesy mym bogiem, serialnie! Kocham ją - zaśmiałam się w duchu widząc, jak sobie radzi w dialogu, w którym ja pewnie już dawno bym się poddała i potulnie wyszłabym z nim z biura.
- Mandy nie potrzebuje chyba adwokata -odgryzł się Zayn- idę zapalić, za 10 minut na dole ,Man - powiedział i wyszedł.
- On tak zawsze ? -zapytała Jesy , gdy tylko Zayn wyszedł
-Jest naprawdę kochanym człowiekiem... tylko teraz ma ciężki okres w życiu . Wiele się wydarzyło. Chyba za wiele - spuściłam wzrok. Czemu go broniłam? Przecież Zaynowi daleko do tych chłopaków z romansideł. Nie mniej jednak kochałam go... kocham go mimo wszystko.
- Ciężki okres ? Przecież do niego wróciłaś. Teraz powinno być tylko lepiej.
-Po latach , Jesy... gdybym wróciła wcześniej...
-Taa jeszcze zacznij się obwiniać. Zgłupiałaś? ! Jesteś prawdziwym skarbem i powinien się
- Bardzo dobrze zrobiłaś - pochwaliła mnie słysząc zarys sytuacji z ostatnich 24 godzin.
- Nie wiem tylko, ile będę w stanie wytrzymać
- Spokojnie Mandy, faceci są tak łatwi i miękcy, jeśli chodzi o kobiety ich życia, że prędzej czy później i tak będą jeść im z ręki.
- No nie wiem, czy w tym wypadku to się uda
- Musi się udać! - przerwała mi w połowie zdania, dodając mi otuchy.
- Ja powoli zaczynam tracić nadzieję
- Cóż, a ja nie... - uśmiechnęła się szeroko patrząc gdzieś za mnie. Posłałam jej pytające spojrzenie i zaraz po tym odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach Zayna, który zupełnie nie przypominał mi Zayna sprzed kilku godzin. Kac zupełnie zniknął, włosy miał uczesane, brodę zgoloną ( brawa dla mnie), wąskie jasne jeansy opinały jego nogi, a biały t-shirt doskonale współgrał z jego ciemną karnacją. Lubiłam go w takiej wersji i gdyby nie to, że wciąż jestem na niego wściekła i moja determinacja nie zna granic, najchętniej bym się na niego rzuciła i pocałowała w ten w końcu gładki policzek.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam obojętnie przeglądając umowę
- Tak myślałem, że cię tu znajdę, musimy porozmawiać. A tak w ogóle to cześć Jesy - pomachał jej, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko
- Miło mi w końcu zobaczyć cię w normalnym look'u, a nie ciągle w tych garniturach - dodała puszczając mi oczko, na co pokręciłam głową z rozbawieniem
- Nie wiem, co ty masz do drogich garniturów, ale ok.. jak kto woli. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Mandy proszę
- W domu. - odpowiedziałam krótko, chcąc jednak nie robić scen przy Jesy.
- To jedźmy.
- Jestem zajęta - mruknęłam ignorując fakt, że zbliża się do mnie.
- Przerwa ci się przyda! - zamknął klapę laptopa patrząc na mnie z góry.
Nie mówiąc nic, otworzyłam klapę z powrotem posyłając mu złośliwy uśmieszek. Nie Malik, tym razem nie wygrasz.
- Jesy, możesz podać mi rozliczenia za ostatni okres ? - zapytałam ignorując Malika, który zrezygnowany opadł na kanapę i przyglądał mi się intensywnie.
- Proszę - rzuciła we mnie żółtą teczką, którą zaczęłam przeglądać boleśnie powoli. Może i igrałam z ogniem, ale musiałam, po prostu musiałam w ten sposób podziałać mu na nerwy. Nawet jeśli z boku wydawałoby się to dziecinne i głupie, to czułam, że robię dobrze, że tylko tak uda mi się go przekonać do swoich racji, nie mówiąc o tym, że powinien przeprosić mnie za to, co powiedział i za libację, którą sobie urządził wczoraj. I nie spocznę, dopóki tego nie usłyszę i nie zobaczę
- Mandy jest 18 ! - powiedział nieco zdezorientowanym głosem
- Jeszcze godzinka, kochasiu - odpowiedziała mu Jesy uśmiechając się do mnie. Cóż.. Jesy weszła ze mną w konspirację, nie ma to jak kobieca solidarność. Zayn już jest na straconej pozycji.
- Nie możecie tego dokończyć jutro ?
- Nie. - odpowiedziała poważnie, chociaż widziałam, że najchętniej wybuchnęłaby śmiechem.
- Czemu ?
- Bo jutro przychodzi klient, który chce kupić budynek biura i musimy mieć wszystko przygotowane wcześniej
- Siedzicie tu od rana. - zauważył
- Przeszkadza ci coś, kochaniutki ? - Jesy mym bogiem, serialnie! Kocham ją - zaśmiałam się w duchu widząc, jak sobie radzi w dialogu, w którym ja pewnie już dawno bym się poddała i potulnie wyszłabym z nim z biura.
- Mandy nie potrzebuje chyba adwokata -odgryzł się Zayn- idę zapalić, za 10 minut na dole ,Man - powiedział i wyszedł.
- On tak zawsze ? -zapytała Jesy , gdy tylko Zayn wyszedł
-Jest naprawdę kochanym człowiekiem... tylko teraz ma ciężki okres w życiu . Wiele się wydarzyło. Chyba za wiele - spuściłam wzrok. Czemu go broniłam? Przecież Zaynowi daleko do tych chłopaków z romansideł. Nie mniej jednak kochałam go... kocham go mimo wszystko.
- Ciężki okres ? Przecież do niego wróciłaś. Teraz powinno być tylko lepiej.
-Po latach , Jesy... gdybym wróciła wcześniej...
-Taa jeszcze zacznij się obwiniać. Zgłupiałaś? ! Jesteś prawdziwym skarbem i powinien się
cieszyć ,że z nim wytrzymujesz! Mandy do cholery ! To on cię zdradził!
-No tak ,ale... kocham go i nie będę się z tego tłumaczyć, Jesy
- Jak chcesz... z resztą on cię kocha ,Man i to bardzo. Co do tego nie mam wątpliwości.
- Wiem, nic nie jest w stanie zniszczyć tej .... hmm... trudnej miłości. Dobra , ja lecę , zamkniesz biuro?
-Jasne , papa , trzymaj się
-Na razie - wyszłam z budynku uprzednio zabierając portfel Zayna , który zostawił jak to miał w zwyczaju na stole.
Zeszłam na dół zadowolona z siebie , gdyż znalezienie tej zguby... może mi pomóc o wiele bardziej niż myślałam.
-Jestem. -powiedziałam krótko
-Kochanie nie denerwuj się na mnie.
- Zostawiłeś coś -pokazałam mu portfel , na co wyciągnął dłoń. - poczekaj.-powiedziałam wpatrując się w niego. - Wiesz stwierdziłam, że sprawdzę ,czy na ten dzień stać cię na porządną przeprosinową kolację i natrafiłam na coś...-uśmiechnęłam się do niego widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy. Wyciągnęłam z jego portfela zdjęcia. - Co to ?
- Zdjęcie ? -zapytał jakbym była z kosmosu
-brawo Zayni , czyje ?
-Twoje .
- Super. A to ?
-....
- Kto to ?
-Mandy na Boga skończ ten teatrzyk - przewrócił oczami
- Co dla ciebie znaczą te zdjęcia ?
-Zawsze je mam -wzruszył ramionami
-No ok,ale po co ? Po co nosisz je zawsze przy sobie? Moje, mamy , taty , sióstr? Czemu skarbie ?
- Bo... chce ,żebyś zawsze była przy mnie... iii jesteś dla mnie ważna iii... jesteś fotogeniczna -zaczął mnie zagadywać,ale ja mu przerwałam.
-Zayn trzymasz w portfelu zdjęcia osób , które kochasz , które są dla ciebie wyjątkowo ważne. Proszę cię...to twoja mama , nie tęsknisz za nią ? -spuścił wzrok -Zayn ! -podniosłam jego podbródek - to twoja rodzina, najbliższe Ci osoby , skarbie...
- Man nie będziemy już szczęśliwą rodzinka , nie rozumiesz tego ? To trudne.
- Ale masz mnie , tak ? Kotku proszę.-wtuliłam się w niego. - Zrób to dla mnie. Jedno spotkanie i odpuszczę. Proszę - położył dłoń na moim karku,całując mnie w skroń. -Proszę. - Nie dawałam za wygraną
-Zastanowię się. - powiedział na odczepne, na co przewróciłam oczami.
-Zayn!
- Kochanie daj mi czas
- Ale...
-Mandy teraz ja Cię proszę -powiedział spokojnie
-Nie będę czekać wieki ! -odeszłam od niego kilka kroków .
-Man - dogonił mnie i ponownie zamknął w objęciach.
-Zayn odpuść sobie ,to naprawdę nic nie da- powiedziałam odpychając go lekko.-nie tym razem.
-Mandy noo
- Zayn to nic nie da ! Nie działa to na mnie.
- Czemu ci na tym aż tak zależy?
- Bo pokochałam Twoją rodzinę jak swoją i jest mi przykro ,że w ten sposób ich traktujesz.
- A oni jak mnie traktują ? Mają mnie gdzieś !
-Nie mów tak ! Jesteś niesprawiedliwy! - broniłam ich jak mogłam, ale czułam wewnętrznie, że argumenty powoli zaczynają mi się kończyć.
-Nie wybaczę im tego , co mi zrobili ! Nie mogę !
-No tak ,ale... kocham go i nie będę się z tego tłumaczyć, Jesy
- Jak chcesz... z resztą on cię kocha ,Man i to bardzo. Co do tego nie mam wątpliwości.
- Wiem, nic nie jest w stanie zniszczyć tej .... hmm... trudnej miłości. Dobra , ja lecę , zamkniesz biuro?
-Jasne , papa , trzymaj się
-Na razie - wyszłam z budynku uprzednio zabierając portfel Zayna , który zostawił jak to miał w zwyczaju na stole.
Zeszłam na dół zadowolona z siebie , gdyż znalezienie tej zguby... może mi pomóc o wiele bardziej niż myślałam.
-Jestem. -powiedziałam krótko
-Kochanie nie denerwuj się na mnie.
- Zostawiłeś coś -pokazałam mu portfel , na co wyciągnął dłoń. - poczekaj.-powiedziałam wpatrując się w niego. - Wiesz stwierdziłam, że sprawdzę ,czy na ten dzień stać cię na porządną przeprosinową kolację i natrafiłam na coś...-uśmiechnęłam się do niego widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy. Wyciągnęłam z jego portfela zdjęcia. - Co to ?
- Zdjęcie ? -zapytał jakbym była z kosmosu
-brawo Zayni , czyje ?
-Twoje .
- Super. A to ?
-....
- Kto to ?
-Mandy na Boga skończ ten teatrzyk - przewrócił oczami
- Co dla ciebie znaczą te zdjęcia ?
-Zawsze je mam -wzruszył ramionami
-No ok,ale po co ? Po co nosisz je zawsze przy sobie? Moje, mamy , taty , sióstr? Czemu skarbie ?
- Bo... chce ,żebyś zawsze była przy mnie... iii jesteś dla mnie ważna iii... jesteś fotogeniczna -zaczął mnie zagadywać,ale ja mu przerwałam.
-Zayn trzymasz w portfelu zdjęcia osób , które kochasz , które są dla ciebie wyjątkowo ważne. Proszę cię...to twoja mama , nie tęsknisz za nią ? -spuścił wzrok -Zayn ! -podniosłam jego podbródek - to twoja rodzina, najbliższe Ci osoby , skarbie...
- Man nie będziemy już szczęśliwą rodzinka , nie rozumiesz tego ? To trudne.
- Ale masz mnie , tak ? Kotku proszę.-wtuliłam się w niego. - Zrób to dla mnie. Jedno spotkanie i odpuszczę. Proszę - położył dłoń na moim karku,całując mnie w skroń. -Proszę. - Nie dawałam za wygraną
-Zastanowię się. - powiedział na odczepne, na co przewróciłam oczami.
-Zayn!
- Kochanie daj mi czas
- Ale...
-Mandy teraz ja Cię proszę -powiedział spokojnie
-Nie będę czekać wieki ! -odeszłam od niego kilka kroków .
-Man - dogonił mnie i ponownie zamknął w objęciach.
-Zayn odpuść sobie ,to naprawdę nic nie da- powiedziałam odpychając go lekko.-nie tym razem.
-Mandy noo
- Zayn to nic nie da ! Nie działa to na mnie.
- Czemu ci na tym aż tak zależy?
- Bo pokochałam Twoją rodzinę jak swoją i jest mi przykro ,że w ten sposób ich traktujesz.
- A oni jak mnie traktują ? Mają mnie gdzieś !
-Nie mów tak ! Jesteś niesprawiedliwy! - broniłam ich jak mogłam, ale czułam wewnętrznie, że argumenty powoli zaczynają mi się kończyć.
-Nie wybaczę im tego , co mi zrobili ! Nie mogę !
- A co ci zrobili ? Powiedzieli prawdę! - przygryzłam wargę ze zdenerwowania, nie powinnam była tego mówić.
- Prawdę ? - czułam, że moje słowa zraniły go. Wiem, że nie powinnam mu tego mówić, ale naprawdę nie zdążyłam ugryźć się w język.
- Przepraszam, ale... nie byłoby tego problemu, gdyby...
- Gdybym cię nie zdradził ? - dokończył za mnie. - Tak wiem, nie musisz mi tego przypominać wkoło. Widzę, że ten smród się będzie za mną ciągnąć dzień w dzień.
- Oni po prostu chcieli, żebyś się zmienił, żebyś żył tak jak faceci w twoim wieku, żebyś się w końcu ustatkował i myślał o przyszłości.
- Nie broń ich !
- Nie bronię... tylko skoro ja ci wybaczyłam i jesteśmy teraz szczęśliwi to... powinieneś zapomnieć o tej kłótni i tych wszystkich gorzkich słowach i dalej utrzymywać trwałe relacje z rodzicami.
- Wątpię, by to była dla nich ważna rzecz.
- Masz jakieś wątpliwości ? Dla Trishy jesteś oczkiem w głowie. Jest w ciebie wpatrzona jak w obrazek, już nie patrząc na to, że jesteś ich jedynym synem, szansą na zachowanie pokolenia Malików. Potrzebują cię tak samo, jak ty ich...
- Nie potrzebuję ich ! - powiedział lekko zadumany...to dobry znak, moje słowa zmusiły go do refleksji, punkt dla mnie.
- Każdy potrzebuje rodziny.
- Mam ciebie.
- I ja ci w zupełności wystarczam ?
- Tak, Ty i Liam... tylko wam mogę ufać. - Ufa mi ? Do prawdy ? Malik wypomnę ci te słowa przy najbliższej okazji.
- Mama cię urodziła, wychowała i jest osobą, która wie o tobie wszystko, potrafi czytać z ciebie niczym z księgi,poświęciła ci całe życie nie chcąc nic w zamian. To jest rewelacyjny przykład miłości rodzicielskiej. Dlaczego ranisz ludzi, dla których znaczysz wszystko ?
- Ciekawie to okazują - prychnął
- Wiesz, rozstaliśmy się 2 tygodnie przed ślubem, mieli prawo być źli. Zaskoczyłeś ich i nim zdążyli się powstrzymać po prostu powiedzieli, co o tym wszystkim myślą nie pamiętając o tym,jakie to może ze sobą nieść konsekwencje.
- Długo przygotowywałaś tę mowę ? - zaśmiał się cicho chcąc zapewne zmienić temat
- Nie - prychnęłam wiedząc, że i tak nie odpuszczę.
- Dobrze pani profesor, wrócimy do tej rozmowy. - pociągnął mnie za łokieć i zaczął kierować do przodu.
- Mam samochód na parkingu , a to jest...
- Nie wracamy do domu - powiedział łapiąc mnie za dłoń.
- To dokąd ?
- Jak to ? Kolacja przeprosinowa, wedle życzenia -posłał mi słaby uśmiech.
- Ale ty wiesz, że to był żart ? - podniosłam pytająco brew
- Każde twoje słowo traktuję na poważnie, madam - puścił mi oczko, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Dobrze wiedzieć - powiedziałam patrząc prosto w jego oczy. - Zgodzisz się ?
- Mandy skończ ! - powiedział chłodno odwracając głowę
- Zależy mi na tym, bardzo bardzo baaaaardzo
- Zobaczymy. - odpowiedział wymijająco
- Zayn
- Co powiesz na sushi ?
- Nie zmieniaj tematu!
- Sushi nie ? Ok... - zamyślił się
- Malik !
- Evans !
- Proszę
- O sushi ? - uśmiechnął się jak głupek
- Spieprzaj ! - odepchnęłam go i szłam przed siebie.
- Mandy w prawo ! -usłyszałam jego rozbawiony głos po kilkunastu minutach.
- Nigdzie z tobą nie idę!
- Ze mną nie, bo od 15 minut idziesz przede mną - dodał z ironią
- Jakiś ty zabawny - przekręciłam oczami z frustracją, ale on niczym niezrażony zaciągnął mnie do Masy z miną nieznoszącą sprzeciwu.
Wygram to Malik, zobaczysz! - szepnęłam sama do siebie czekając aż złoży zamówienie. Nie odpuszczę!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Mordki ! :D
Dzisiaj dodaję znowu Zayna... czemu ? Niestety nauczyciele przez ostatni czas strasznie cisnęli. Miałam multum rzeczy i zero czasu do pisania. Dlatego bardzo was przepraszam za to, że znowu po dwóch tygodniach dodaję ;) - to pierwsza rzecz. Druga : jak wiecie (bądź nie ) matury się zaczynają w przyszłym tygodniu, co dla mnie, pierwszoklasisty oznacza mnóstwo wolnego czasu *.* i doskonale wiem , jak go wykorzystam! :D Ale warunkiem częstszych postów jest liczba waszych komentarzy :* i zbliżamy się do trzeciej sprawy, którą chciałabym poruszyć, a mianowicie liczba komentarzy, która spada ;c Kochani martwi mnie to i przykro mi, że jest ich coraz mniej. One naprawdę są dla mnie motywacją! Dodają powera, a gdy ich nie ma... to pisanie traci sens, poważnie, dlatego bardzo was proszę, jeśli przeczytacie, to podzielcie się swoją opinią ;*.
To tyle xD
Do następnego ;* ( mam nadzieję jutra )
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Mordki ! :D
Dzisiaj dodaję znowu Zayna... czemu ? Niestety nauczyciele przez ostatni czas strasznie cisnęli. Miałam multum rzeczy i zero czasu do pisania. Dlatego bardzo was przepraszam za to, że znowu po dwóch tygodniach dodaję ;) - to pierwsza rzecz. Druga : jak wiecie (bądź nie ) matury się zaczynają w przyszłym tygodniu, co dla mnie, pierwszoklasisty oznacza mnóstwo wolnego czasu *.* i doskonale wiem , jak go wykorzystam! :D Ale warunkiem częstszych postów jest liczba waszych komentarzy :* i zbliżamy się do trzeciej sprawy, którą chciałabym poruszyć, a mianowicie liczba komentarzy, która spada ;c Kochani martwi mnie to i przykro mi, że jest ich coraz mniej. One naprawdę są dla mnie motywacją! Dodają powera, a gdy ich nie ma... to pisanie traci sens, poważnie, dlatego bardzo was proszę, jeśli przeczytacie, to podzielcie się swoją opinią ;*.
To tyle xD
Do następnego ;* ( mam nadzieję jutra )