piątek, 15 kwietnia 2016
Imagin Zayn cz.34
W czasie, gdy Zayn przebierał się na nasz "spacer" doszłam do wniosku, że lepiej będzie pojechać gdzieś za miasto, w jakieś spokojne miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. NY był miastem na tyle zatłoczonym, że dosłownie o każdej porze wszędzie było multum ludzi, a ja chciałabym porozmawiać z nim bez świadków, na wypadek, gdyby zaczął robić mi jakieś sceny, a Malik jest do tego zdolny. Stwierdziłam, że jakieś ciche miejsce, z dala od miastowego zgiełku, uspokoi go i bez przerywania pozwoli mi powiedzieć wszystko, co miałam mu do przekazania. Tak, to na pewno będzie lepszym wyjściem. - pomyślałam, szukając kluczyków do auta.
- Nie mieliśmy iść na spacer ? - zapytał widząc mnie z kluczykami.
- Zmiana planów, zabieram cię na wycieczkę krajoznawczą - uśmiechnęłam się, na co Zayn jęknął znużony.
- Nie, no błagam, Mandy zlituj się. Nienawidzę takich wycieczek. - posłał mi błagalne spojrzenie
- A ja tak, no proszę - podeszłam do niego owijając ramiona wokół jego szyi. - Zrobię, co tylko będziesz chciał - zaczęłam jeździć palcami po jego barkach wiedząc, że już mam go w garści.
- Ja z tobą nie wytrzymam - przewrócił oczami, na co ja wspięłam się na palce i musnęłam jego usta.
- Kocham cię, misiu - zachichotałam - W drogę !
Zeszliśmy na parking. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy,co Zaynowi się nie spodobało
- Kobieta nie będzie mnie nigdzie wozić - powiedział niczym małe dziecko, któremu zabrano lizaka
- Skarbie, kobiety teraz wojują światem, co to dla nich prowadzenia auta - posłałam mu wymowne spojrzenie.
- Nie ma opcji! Gentlemani nie pozwalają, by dziewczyny gdziekolwiek ich zawoziły. To jest sprzeczne z ideą
- Jaką znowu ideą ? - zapytałam załamując ręce
- Męski honor, Mandy, kluczyki - wyciągnął dłoń
- Ale ty nie wiesz, dokąd chcę jechać - to był solidny argument, ale jak zwykle do niego nie dotarł
- To wytłumaczysz mi drogę, a po za tym, mam GPS'a , kluczyki - powtórzył głosem nieznoszącym sprzeciwu
- Nie - powiedziałam stanowczo wsiadając do auta
- Mandy !
- Zayn siadaj obok i bez dyskusji
- Zabijesz nas - mruknął płaczliwym tonem w końcu zajmując miejsce obok mnie
- Prowadzę lepiej niż ty, nie jeżdżę przynajmniej 200 km/h
- Bo ten samochód nawet tyle nie wyciągnie
- Nie będę ci udowadniać, co to małe autko potrafi
- Jaasne - przewrócił oczami zapinając z rezygnacją pasy. Jak ja uwielbiam z nim wygrywać. Uśmiechnęłam się z tryumfem odpalając auto. - Jeśli kiedykolwiek powiesz o tym Liamowi, to zemszczę się! - powiedział poważnie, ale widziałam, że walczył ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem
- A powiem- pokazałam mu język, wjeżdżając na autostradę . Tak,.. droczenie się z Malikiem to moja pasja.
- Nie odważysz się, Evans - spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem, na widok którego wybuchnęłam śmiechem
- Bo co ? - ciągnęłam dalej tę głupią, a zarazem śmieszną rozmowę, chcąc wprowadzić między nami jeszcze luźniejszą atmosferę
- Się okaże - położył dłoń na moim udzie i zaczął sunąć nią ku górze.
- Malik ! - starałam się skupić na drodze, mimo iż prowokował mnie coraz bardziej. - Naprawdę życie ci niemiłe ?
- Miłe, dlatego powinienem prowadzić - powiedział kreśląc wzory na górnej części moich ud.
- Zayn noo - strzepałam jego ręce, na co chłopak zaśmiał się dźwięcznie, co sprawiło, że i ja się uśmiechnęłam
- Aż tak cię pociągam ? - zapytał z triumfalnym uśmieszkiem
- Nie... po prostu jest mi niewygodnie trzymając twoją ciężką łapę na nogach ! - powiedziałam udając wzburzenie
- Co ? - zaśmiał się tak, że z pewnością było go słychać poza naszym autem. - Mandy Evans, mistrzyni ciętych ripost - zaklaskał w ręce stale się wyśmiewając
- Zawsze i wszędzie - pierwsza część planu, zaliczona, Zayn jest naprawdę dobrym humorze, szkoda tylko, że będę musiała go zepsuć. Naprawdę nie miałam ochoty tego robić. Zaynowi trudno jest poprawić humor. Jak już mówiłam to ciężki przypadek mężczyzny. Łatwo nie będzie, Mandy ojj nie będzie.
- Co tak zamilkłaś ? - zapytał posyłając mi zaciekawione spojrzenie
- Skupiłam się na drodze, za bardzo - uśmiechnęłam się otwierając okno szerzej.
- Obraziłaś się ?
- Nie, co ty, za co ? Nie rób ze mnie aż takiej charakternej baby
- Taa, charakterek to ty masz, nie powiem
- I kto to mówi, Malik, hmm ? - odgryzłam się uderzając go pięścią w kolano
- Ałła
- Sprawdzałam,czy nie masz przypadkiem miażdżycy, skarbie - dodałam z troską
- Brawo, Doktor Mandy Evans, jedyny lekarz na świecie, który bada swoich pacjentów w aucie, uderzając ich pięściami w kolana. W młodym wieku ćwiczyła to na zakochanym po uszy w niej chłopaku, którego wykorzystywała na każdym kroku stosując te same gierki. Mandy, jak to skomentujesz? - podstawił mi dłoń do ust, udając, że trzyma mikrofon
- Cóż... zacznę od pozdrowienia tego debila obok , który nie docenia mnie i jeszcze nie poznał się na tym, że nie jestem tylko i wyłącznie zwykłą panią architekt, ale jestem osobą posiadającą doświadczenie życiowe,które często wykorzystuję w codziennym życiu. Powalam swoją inteligencją, jak widać nie mam sobie równych. Naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć wiele razy tego samego. Do tego jestem na tyle błyskotliwa, że nieważne gdzie, w jakich warunkach, ja doskonale radzę sobie w każdym miejscu. A moją powalającą skromność nabyłam żyjąc po jednym dachem z tym o to właśnie osobnikiem płci męskiej, wyglądającym tak samo, jak w swoim naturalnym środowisku. Nieogolony, z rozczurchanymi włosami przypominający człowieka z epoki neolitu. - Kiedy skończyłam swój długaśny monolog, Zayn pokręcił głową z rozbawieniem, by minutę po tym wybuchnąć nieopanowanym śmiechem.
- Ten powalający pan obok różni się jednak od ludzi z neolitu, pani doktor nie doczytała zapewne, że ludzie neolitu mieszkali w domach z kamienia bądź z drewna, siedząc cały czas w jednej i tej samej pozycji i lepiąc te swoje jakże piękne garnki uznawane za dzieła sztuki. Zayn Malik zamiast siedzieć na dupsku i łowić ryby czy też zajmować się ceramiką, całe swoje życie poświęcił na szukanie tej jedynej kobiety... tak właśnie tej, siedzącej tuż obok, która stale na niego pyskuje i uparcie dąży do tego, by obniżyć poziom mojego testosteronu prowadząc to swoje byle jakie autko. - pokazał mi język, na co przewróciłam oczami.
- Moje byle jakie autko jest 1000 razy lepsze od Maxa, Davida, Jenny i jak im tam wszystkim razem wziętych
- Nawet nie ma imienia. Taka osobistość jak Mandy Evans nie potrafi skorzystać ze swej kreatywności i nazwać swojego szłamu.
- Wypraszam sobie - walnęłam go w bok, na co wybuchnął jeszcze większym śmiechem
- Powiedz mi kobieto okrutna, co ja w tobie widzę ? - zapytał starając się złapać oddech.
- Właśnie też się zastanawiam, kochanie - uśmiechnęłam się słodko wiedząc, że te uśmieszki działają na niego najbardziej. Jedną dłoń położyłam na jego udzie i zaczęłam kreślić palcami nieznane wzorki nie spuszczając oczu z drogi.
- Mandy Evans masz w tej chwili przestać robić, to co robisz ! - odparł "szefowsko" na co ja wybuchnęłam śmiechem kręcąc głową
- Ojj przepraszam... ale ty tak bardzo to uwielbiasz, prawda ? - kochałam doprowadzać go do szału, bo doskonale wiedziałam, że pociągają go tego typu gierki.
- Jeszcze słowo, a rozkraczymy się tym autem na środku autostrady i...
- Rzucisz się na mnie niczym głodny zwierz.. tak tak, wiem - cofnęłam dłoń posyłając mu buziaka w powietrzu. Zaśmiałam się widząc jego minę, ale kiedy tylko spostrzegłam, że dojeżdżamy do celu, dobry humor rozprysnął się w powietrzu. - No, jesteśmy
- Ojj weź, w tej dziurze nawet zasięgu nie będzie - wykrzywił się z niechęcią
- Zasięg nie będzie nam potrzebny, skarbie. - spojrzałam na niego czule, a moje serce dygotało z minuty na minutę coraz mocniej. Byłam zestresowana. Naprawdę bałam się tej rozmowy i nawet nie bardzo wiedziałam, jak się do niej zabrać.
- Ale...
- Zayn chcę spędzić z tobą trochę czasu, bez komórki - mówiąc to zabrałam mu jego sprzęt i schowałam do tylnej kieszeni spodni
- Ale czemu akurat nad rzeką ?
- Gdybyś zaczął mnie wkurzać, to bym cię do niej wrzuciła - zaśmiałam się odpinając pas. - No weź noo - odwróciłam się w jego stronę widząc jego udawane obrażone oblicze. - Zayni... - przybliżyłam się do niego i pocałowałam w usta, na co chłopak nie miał wyjścia i mimowolnie posłał mi
uśmiech.- Jest taka ładna pogoda, nie będziemy siedzieć w domu, przed telewizorem.
- Echh dobrze, w takim razie zrobimy inaczej - wyszedł z auta i usiadł na masce i wyciągnął papierosa. - Możemy łapać słońce siedząc tutaj - powiedział i zaciągnął się
- Nie da rady - odparłam z udawanym smutkiem
- Czemu ?
- Bo to zwykłe szyby, nie kwarcowe, nie da się na nich opalać - wybuchnęłam śmiechem, bo chociaż raz udało mi się zagiąć Pana Wszystkowiedzącego z każdej dziedziny.
- Co ? - wytrzeszczył oczy, ale widząc moją minę uśmiechnął się szeroko podnosząc mnie i sadzając obok siebie jakbym była dwuletnią dziewczynką
- Na szybach kwarcowych...
- Nie, dobra, nie chcę wiedzieć - uciął temat całując mnie w skroń. Wzięłam od niego papierosa, na co posłał mi pytające spojrzenie. Jeśli faktycznie odstresowuje, to powinnam mieć dziś przy sobie niemały zapas. - Mandy ? Odkąd ty palisz papierosy ?
- Nie palę, tak okazjonalnie tylko - wzruszyłam ramionami ciesząc się, że nie zrobiłam z siebie kolejny raz ofiary losu i zaciągnęłam się prawidłowo.
- Brawo , brawo - wyrwał mi fajkę i kierował ją do swoich ust
- Daj mi jedną - powiedziałam wkładając ręce do jego kieszeni, co nie wiedzieć czemu go rozbawiło
- Mandy ?
- Co ?
- Zapalniczka jest w tylnej - wyszczerzył się jak głupi
- To ją wyciągnij - powiedziałam jakby to była oczywista rzecz, no bo przecież była. Ale nie, z moim chłopakiem nie ma tak łatwo.
- Skoro chcesz się truć, to... wyciągnij ją sama - pokazał mi język śmiejąc się coraz głośniej
- Zapalniczka
- No jest, w tylnej kieszeni
- Zayn noo
- W prawej - uśmiechnął się zwycięsko, bo wiedział, że chcąc się do niej dostać będę musiała przejść przez niego
- Nie znoszę cię - powiedziałam głośno wyraźnie akcentując każdy wyraz. Usiadłam na nim okrakiem, starając się wyciągnąć z jego spodni tę cholerną zapalniczkę.
- Aż tak ci na tym zależy ?
- Nie, chciałam tu siedzieć - posłałam mu kuszące spojrzenie, a kiedy zbliżył do mnie swoją twarz, pstryknęłam mu palcem w nos i wyciągnęłam zapalniczkę
- To ja nie znoszę ciebie. Zawsze psujesz takie momenty! - powiedział z wyrzutem
- Co, Zayni naoglądał się filmów erotycznych i teraz mu się zachciewa wprowadzać sceny 18+ w swoje życie ? - zapytałam z politowaniem odpalając to świństwo i wkładając je do ust.
- Oczywiście- mruknął , obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego pierś i czułam, jak odwaga do mnie przychodzi. Przecież dam radę. Umiem z nim rozmawiać... boję się tylko tego, jak zareaguje. Ostatnio jest bardzo nerwowy, nie chcę znowu się z nim sprzeczać. - Kocham cię, mała, wiesz ? - szepnął muskając ustami mu policzek
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. - spojrzałam w jego oczy i znowu w nich zatonęłam. Kochałam ich blask, ciemny odcień,a także te iskierki rozbawienia, które udało mi się w końcu przywrócić. Znowu zobaczyłam w nich szczęście... no tak...ciekawe na jak długo. - Idziemy? - oddałam mu w połowie niedopalonego papierosa, na co wybuchnął śmiechem i po chwili stanął obok mnie i wziął mnie za rękę.
- Prowadź - uśmiechnął się, zaciągając się moim papierosem.
- To nie jest daleko - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. To miejsce odkryłam już bardzo dawno. Kiedy miałam doła, albo kiedy moje myśli nie dawały mi spokoju zawsze tu przyjeżdżałam. Spokój i szum rzeki był dla mnie wybawieniem. Zawsze udało mi się tu pozbierać myśli i wracałam jakby taka... czystsza , lżejsza ? Nie wiem, trudno to nazwać. To właśnie tu zdecydowałam, że pojadę na ślub Sam i bez względu na wszystko jej pomogę. Podjęłam w tym miejscu decyzję, która zaważyła na mojej przyszłości i zupełnie jej nie żałuję. Usiedliśmy na pieńku i obydwoje patrzyliśmy w oddal. Między nami zapanowała cisza, którą w końcu postanowiłam przerwać. - Zayn... ? - rzucił mi pytające spojrzenie, a ja przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam się w jego pierś. Wsunęłam swoją dłoń do jego i zaczęłam się nimi bawić.
- Co się stało ?- lekko się spiął przyglądając mi się badawczo.
- Pamiętasz naszą rozmowę sprzed kilku lat, dobrych kilku lat ?
- A czego dotyczyła ?
- Byliśmy zaręczeni i przygotowywaliśmy ślub. Moje ciotki nie dawały mi żyć, a ty okazałeś się wybawicielem, pamiętasz ? - posłałam mu słaby uśmiech, który odwzajemnił
- Tak, porwałem cię do ogrodu, kiedy ciotka Penny chciała wcisnąć cię do kolejnego gorsetu. - zaśmiał się
- Tak, właśnie tak. Wtedy usiedliśmy na naszej kochanej huśtawce i... pamiętasz o czym gadaliśmy?
- O tym, że niedługo chcielibyśmy powiększyć rodzinę
- Tak, wiesz... ostatnio wróciłam myślami do tamtych chwil...
- Czy ty chcesz... ? - posłał mi zdziwione spojrzenie
- Nie, to znaczy kiedyś na pewno, ale nie teraz - uśmiechnęłam się pocieszająco i zobaczyłam ulgę wypisaną na twarzy ukochanego. Wiedziałam, że nie był na to gotowy, ja w sumie też. Teraz my byliśmy najważniejsi i nasz związek, na dzieci przyjdzie czas, ale jakoś musiałam zacząć
rozmowę. Ale myślałam o tym, jakby to było... no wiesz, jakbyśmy byli rodzicami
- Byłabyś najlepszą mamą na świecie - uśmiechnął się całując mnie w czoło
- Myślisz ?
- Pewnie
- Nasze dziecko byłoby szczęśliwe, znalazłoby miłość, radość. Dalibyśmy mu wszystko, co potrzebuje. Wybaczalibyśmy mu każdy błąd, bo przecież.. to byłoby nasze dziecko, prawda ?
- Jak najbardziej... Mandy ? Do czego ma prowadzić ta rozmowa ?
- Do niczego, Zayn, opowiadam ci o swoich refleksjach, możesz mi nie przerywać ?
- Jasne, mów dalej
- I w sumie tak to widzę.... ale boję się
- Czego ?
- Że nasze dziecko urosłoby, wydoroślało, wyfrunęło z gniazda i kompletnie nas olało. Wtedy zastanawialibyśmy się, gdzie popełniliśmy błąd... wiesz...zastanawiam się, jakbyśmy się wtedy
czuli.- Zayn dziwnie się spiął. No tak... to inteligentny chłopak, pewnie się zorientował o czym chciałam z nim porozmawiać
- Nie doprowadzilibyśmy do takiego stanu rzeczy! - powiedział stanowczo
-Ale w życiu może być różnie, Zayn - odparłam spokojnie
- Mandy o co ci chodzi ? Jakie dziecko ? Jaka dorosłość ? Mandy ! - był zdezorientowany
- Kochanie usiądź - pogładziłam miejsce obok siebie. - Czekaj, czekaj... już wiem! Zapomnij ! - wrzasnął i poszedł przed siebie
- Zayn ! Zaaaayn - wyprzedziłam go. - Skarbie poczekaj
- Mandy tyle razy cię prosiłem, tak?! Tyle razy ! Nie, rozumiesz?! Nigdy się z nimi nie pogodzę ! Choćby nie wiem, co i ta durnowata rozmowa nie ma sensu !
- Nie krzycz, Zayn proszę cię
- Wracamy ! - wrzasnął i wyprzedził mnie. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale żeby aż tak ? Kiedy on w końcu wydorośleje ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was, moi kochani ! :D Ranyy no trochę mnie nie było i strasznie się stęskniłam <33
Wbijam do Was z Zaynem... znowu ( mam nadzieję, że nie zabijecie ;P ) Jestem w trakcie pisania Liama i powinien być w następny piątek ( o ile przeżyję xD )
Pozdrawiam <33
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mega świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJej! Zayn! Dzięki za prezent urodzinowy <3 supcio część :) :*
OdpowiedzUsuńOjej. Wszystkiego Najlepszego ! Żyj 100 lat i spełniaj swoje marzenia ;*
UsuńDziękuję :)
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńJa też się za Tobą stęskniłam x
Nie wiem jak inni, ale ja bardzo cieszę się, że dodałaś Zayn'a i z mojej ręki na 100% nie zginiesz ;D Z tego co widzę chyba szykuje się ciężki tydzień skoro nie wiesz, czy przeżyjesz do piątku ;)
Co do rozdziału to mega jak zawsze! Uwielbiam te rozmowy i droczenie się Zayn'a i Mandy >>>>>
Szkoda tylko, że mają problem z Malikami i ten Zen taki nerwowy :( Mam nadzieję, że Mandy z zrobi z nim porządek i zmusi do pogodzenia z rodzicami ;)
Bardzo dziękuję za rozdział i tradycyjnie z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
Życzę Ci mnóstwa weny i udanego tygodnia x
Buziaki i do następnego xx
Doma
Aaaaa , jak Ty to robisz ? Wytłumacz mi to ? Najlepsza pod słońcem !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę ci niesamowicie mega hipermega dużo weny i wolnego czasu.
Buziaczkiiii :******