piątek, 1 kwietnia 2016
Imagin Zayn cz.33
Obudziłam się, będąc wtulona w jego nagi tors. Uśmiechnęłam się na wspomnienie poprzedniej nocy i zaczęłam jeździć palcami po jego tatuażach, jak to miałam w zwyczaju. Od zawsze mnie intrygowały, zwłaszcza duże serce na jego piersi, w którym położone były nasze inicjały. Ten był moim ulubionym i zawsze, gdy miałam okazję widzieć go bez koszulki podziwiałam tylko ten, stale mu powtarzając, że ma ich za dużo, a wystarczyłby ten jeden. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tych dziwnych i dziecinnych rozmów na temat ilości rysunków na jego ciele. Jemu ciągle było mało, a ja dokuczałam mu, że wygląda jak typowy kryminalista z taką ilością. On na to zawsze mówił, że to ja jestem kryminalistką, ponieważ ukradłam mu serce i dalej nie chcę mu go oddać, do tego ciągle chodzę po jego głowie, a to powinno być karalne. Na to zwykle pokazywałam mu język i obydwoje śmialiśmy się, ile wlezie. Kochałam te nasze rozmowy o niczym. Kojarzyły mi się ze spokojem. Dlaczego ? Bo nie było w nich miejsca na zazdrość, kłamstwa i niedomówienia. Po prostu leżąc na kanapie dokuczaliśmy sobie nawzajem i mieliśmy z tego niezłą frajdę. Co z tego, że z boku wyglądało to mega dziecinnie ? Nas nie bardzo to obchodziło, a Liam i Sam już dawno przywykli do naszych dziwactw.
- O czym myślisz ? - usłyszałam jego zachrypnięty głos, na który się uśmiechnęłam. Nie ma nic seksowniejszego, niż głos Zayna Malika zaraz po przebudzeniu.
- O tym, jaki masz seksowny głos z rana - pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać.
- Nie tylko głos, mam seksowny, kotku - powiedział z przekąsem całując mnie we włosy.
- Chciałbyś Malik ! - zaśmiałam się i uderzyłam go w głowę poduszką.
- Ałła ty brutalna kobieto ! Jak możesz ? Chcesz wojny ? - pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się sprytnie. Wiedziałam, jak go załatwić, ale on, biedak nie był niczego świadomy.
- Dajesz Malik ! - zaśmiałam się, rzucając w niego największą poduszką, jaka leżała na moim łóżku.
- A więc tak ? - nim zdążyłam odpowiedzieć, już leżał na mnie łaskocząc mnie niemiłosiernie. No tak, tego nie przewidziałam
- Zayn! Proszę cię, przestań, to boli ! - wrzeszczałam w przerwach między śmiechem.
- Kocham twój śmiech - zaśmiał się, łaskocząc dalej.
- Proszę cię
- Rozumiem, że Panna Evans zrobi wszystko, bym przerwał ? - poruszał sugestywnie brwiami, a ja korzystając z jego rozkojarzenia zrzuciłam go z siebie.
- Chciałbyś - prychnęłam, zadowolona z siebie. - Dobra, jest 12, czas na śniadanie - popatrzyłam na niego wyczekująco
- Kamień, papier, nożyce ? - zaśmiał się. Zawsze w ten sposób załatwialiśmy problem, kto ma wcześniej wstać i zrobić śniadanie, a ZAWSZE, naprawdę zawsze Zayn w nią przegrywał
- Już przegrałeś, więc... proszę omlet i dużo kofeiny, Panie Malik - pokazałam mu język, zakopując się pod kołdrą
- Chciałabyś
- Proszę - odwróciłam się do niego przodem wplątując dłonie w jego włosy. Zawsze to kupował
- Ech ja z tobą zwariuję - powiedział niezadowolony, a ja zwycięsko ułożyłam się w wygodniejszej pozycji posyłając mu buziaka w powietrzu.
Korzystając z tego, że Zayn robił śniadanie, postanowiłam wziąć prysznic, gdyż znudziło mi się leżenie samotnie w łóżku, w którym nagle zrobiło mi się zimno bez niego. Szukając swojej bielizny w końcu znalazłam górną część wiszącą na lampie. Pokręciłam głową z zażenowaniem - zabiję cię kiedyś, Malik - szepnęłam i zaczęłam się śmiać jak głupia na wspomnienie poprzedniej nocy.
Chłodne krople wody totalnie mnie rozbudziły. Tego było mi trzeba. Chwila relaksu, która trwała nieco dłużej niż powinna, no ale cóż.... jak kocha to poczeka, jak to mówi żartobliwie moja mama, tłumacząc tacie zbyt długie zakupy czy pogadanki z przyjaciółkami.Wyszłam z łazienki odświeżona i zrelaksowana. Usiadłam na łóżku i dokładnie wycierałam swoje blond włosy. Następnie podłączyłam suszarkę i uciekłam myślami w stronę Sam i Liama. Zupełnie zapomniałam o nich zapytać Zayna, a przecież Sam potrzebuje pomocy, w jej stanie. Świetna ze mnie przyjaciółka - zakpiłam sama z siebie obiecując sobie, że zaraz po śniadaniu zadzwonię do przyjaciółki i dokładnie wypytam, czy u niej wszystko w porządku. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam Zayna, który położył się na łóżku i znienacka zaatakował moje ramię ustami. Podskoczyłam z przerażenia.
- Zayn do cholery, co ty ninja czy, jak ? Wystraszyłeś mnie ! - zaśmiał się widząc moją minę
- Ojj przepraszam. Na przeprosiny dla mojej księżniczki pyszne śniadanko - uśmiechnął się uroczo, na co ja przewróciłam z uśmiechem oczami. I jak tu go do jasnej cholery nie kochać ? Przecież to niemożliwe.
- Ooo nieprzypalone ? Cud ! - zaśmiałam się, pokazując mu język
- Wiesz... dziś wyjątkowo nie będę dbał o nasze dobre trawienie - zaśmiał się widząc moją minę
- Zayn Malik, doktor habilitowany z chemii proszę państwa - zaklaskałam nie przestając się śmiać
- Przecież każdy wie, że węgiel trawi się najlepiej - wzruszył ramionami pokazując mi przy tym język, ale zignorowałam to skupiając się na jedzeniu, które swoją drogą było pyszne. Kto jak kto, ale Zayn Malik proszę państwa naprawdę dobrze gotuje jak na faceta.
- Pycha - powiedziałam z pełną buzią, co spotkało się ze śmiechem Zayna - No co ?
- Mama nie uczyła, że nie mówi się z pełną buzią ?
- Słucham ?
- Mandy Evans, we wszystkim najlepsza i perfekcyjna nie zna podstawowych zasad savoir vivre'u? - wybuchnął śmiechem widząc moją minę
- Spadaj Malik - popchnęłam go w bok, na co on wtopił twarz w poduszkę, która tłamsiła jego śmiech. - Jesteś nienormalny - pokiwałam głową śmiejąc się razem z nim
- Kochasz mnie - stwierdził pewnie i usiadł z powrotem w pionie
- A skąd ta pewność ?
- Boo.... jestem uroczy i jedyny w swoim rodzaju. - puścił mi oczko, upijając łyk kawy.
- I powalasz skromnością - odłożyłam talerz na ziemię i usiadłam między jego nogami, opierając się plecami o jego tors.
- Oczywiście. - prychnął całując mnie w skroń. - To co dziś moja bizneswoman ma do zrobienia ?
- Bizneswoman robi sobie dziś wolne - uśmiechnęłam się mocniej wtulając w chłopaka.
- Do prawdy ? Pracoholiczka i wolne ?
- To ty w naszym związku jesteś pracoholikiem - posłałam mu smutny uśmiech
- W tamtym życiu, teraz wszystko się zmieni - szepnął, wtulając twarz w moją szyję
- Obiecujesz ?- spojrzałam na niego z nadzieją, że nareszcie będzie miał dla mnie tyle czasu, ile będę potrzebowała
- Kochanie zrobię dla ciebie wszystko - ucałował moją skroń powtórnie, a ja uśmiechnęłam się.
Uwielbiałam takie momenty, kiedy jesteśmy razem,sami i po prostu cieszymy się swoją obecnością. Miałam calutki dzień, żeby się nim nacieszyć. Już dawno nie było takiej okazji, bo zawsze albo miałam dużo pracy, albo Zayn miał delegacje, a jak już udało nam się na chwilę pobyć w samotności, to zaraz Sam i Liam proponowali wspólny obiad, a nam głupio było odmówić. Tyle dla nas zrobili. A mi brakowało tej bliskości. Ten dzień na nowo nas do siebie zbliżył. Znowu było dobrze. Zayn jest dziwnym człowiekiem, bardzo szybko potrafi mu się zmienić nastrój, ale przyzwyczaiłam się do tego, że często chcę płakać z bezradności,ale jeszcze częściej ze szczęścia. I właśnie w momencie, kiedy mój mężczyzna zasnął z głową na moich kolanach dotarło do mnie, co mogłam stracić przez naszą głupotę. Kochaliśmy się, jednocześnie raniąc się nawzajem przez to, że obydwoje mieliśmy trudne charaktery. Ale mimo to, między nami jest więź, której nikt nie jest w stanie przerwać. Łączy nas jakby niewidzialna nić, którą nawet nasza głupota nie zniszczy. Uśmiechnęłam się, nie mogąc oderwać wzroku od jego słodkiej twarzy. Kochałam każdy centymetr jego ciała. A kiedy spał wyglądał tak niewinnie i uroczo. Nie potrafiłam się oprzeć i nim zdążyłam pomyśleć, moje dłonie delikatnie mierzwiły jego włosy, na co uśmiechnął się delikatnie przez sen. I niech mnie piorun trzaśnie, jeśli to nie był najcudowniejszy uśmiech na świecie.Ale ta błoga chwila nie trwała długo. Wystarczył jeden telefon, by Zayn zerwał się na równe nogi i nerwowo rozpoczął szukanie swojego fona.
- Kochanie, spokojnie - zaśmiałam się, podając mu jego zgubę, na co posłał mi słaby uśmiech.
- Czekałem na ważny telefon, muszę oddzwonić - posłał mi przepraszający uśmiech i wyszedł z salonu, zostawiając mnie samą. Ja również wybrałam numer do Sam i po kilku sygnałach usłyszałam głos przyjaciółki.
- Hej mamuśka, jak tam ?- zaśmiałam się
- Padam - usłyszałam głośny jęk Sam
- Jak się czujesz ?
- Nudzę się. - ciągnęła swój monolog. - Liama nie ma, was nie ma. Kiedy zamierzacie wrócić do domu ?!
- Yyy nie wiem... - podrapałam się nerwowo po karku. - Ale jeszcze przed porodem, nie zostawię cię, spokojnie.
- Zamierzasz tam siedzieć miesiąc ?!
- Muszę pozamykać kilka spraw, Sam. Przecież wiesz.
- A Zayn ? Martwił się o ciebie! Co ty odwalasz w ogóle ?
- Już jest ok, naprawdę - starałam się ją uspokoić
- Jest z tobą ?
- Właśnie tak - dałam na głośnomówiący, bo akurat Zayn wszedł do salonu uśmiechając się szeroko
- Hej mamuśka! - usiadł koło mnie, chwilę potem biorąc mnie na kolana i przytulając się do mnie mocno.
- Następny - zaśmialiśmy się wspólnie słysząc bulwers w głosie Sam
- Jak się czujesz ? - zapytał całując mnie w skroń
- Bywało lepiej, Malik przetłumacz Evans, że potrzebuję jej w Londynie. Wracajcie noo - prosiła i byłam pewna, że tupała w tamtym momencie nogą z frustracji.
- Wrócimy, Sam. Spokojnie - powiedział Zayn bawiąc się moją dłonią
- Co spokojnie ?! Brakuje mi was !
- Będziemy za kilka dni, obiecuję - powiedziałam stanowczo patrząc na Zayna, który przyglądał mi się oblizując wargi. Pokiwałam głową z rozbawieniem, wracając do rozmowy z Sam. - Liam kiedy wraca ?
- Za dwa tygodnie - odparła ze smutkiem. - Brakuje mi go, a ten idiota wyjechał akurat wtedy, kiedy jest mi najbardziej potrzebny.
- Ale musiał tam pojechać, inaczej los firmy byłby zagrożony, a włożył w nią mnóstwo kasy, serca i pracy. - stanął w obronie przyjaciela Zayn
- Ech ta męska solidarność - byłam pewna, że Sam w tej chwili przewraca oczami, co rozbawiło mnie i po chwili wybuchnęłam śmiechem, zgadzając się z przyjaciółką
- Nie męska solidarność, tylko wiem z własnego doświadczenia ! - powiedział Zayn upierając się przy swoim
- Jaasne prezesie - pokazałam mu język i znowu zaniosłyśmy się śmiechem
- Ech nie mam szans, jak jesteście we dwie. Nawet nie wchodzę z wami w jakiekolwiek spekulacje. Wróci Liam i na pewno przetłumaczymy wam dokładnie, jak to jest prowadzić własny biznes. Ile to jest wyrzeczeń, pracy, nerwów, ciągłego stresu. - zaczął wymieniać patrząc na mnie niczym wykładowca na audytorium, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
- Szkoda, że nie widzisz teraz jego miny, Sam
- Ojj też żałuję - zaśmiała się
- Panie Malik zaliczy mi Pan profesor egzamin?Moja przyjaciółka odpowiednio się odwdzięczy,- dodała piskliwym tonem, na co ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem
- Z wami się nie da rozmawiać - Zayn udając obrażonego wyszedł z salonu na balkon i odpalił papierosa.
- Poszedł ? - zapytała nieco ciszej Sam, co nieco mnie zdziwiło
- Jest na balkonie, a co ? - zapytałam lekko poddenerwowana. Ten szept nie wróży nic dobrego.
- Idź do sypialni, żeby nas nie słyszał, proszę
- Ok... - pędem podreptałam na górę i zamknęłam po cichu drzwi. - Mów!
- Widziałam się ostatnio z Trishą... robiłyśmy zakupy w tym samym supermarkecie - No tak, temat rodziny Zayna był tematem tabu, odkąd znowu byliśmy razem. Z tego co wiem, odwrócił się od nich, bo jego matka nie potrafiła mu wybaczyć, że mnie zdradził, doprowadzając do rozpadu naszego dobrze zapowiadającego się związku. Potrzebował jej pocieszenia, a tym czasem kobieta była absolutnie po mojej stronie, tak jak i Yaser i ze złości powiedziała o jedno słowo za dużo. Zayn wyszedł i obiecał, że choćby nie wiem co,do końca życia się do niej nie odezwie, nie ma bata. A ze względu na to, że Zayn jest upartym człowiekiem, do dziś nie daje znaków życia i jego noga nie przekroczyła progu domu rodzinnego. Z tego wszystkiego i ja nie utrzymywałam z nimi kontaktu, nie tylko dlatego, że Zayn mnie o to prosił, a ja zwyczajnie nie chciałam go niepotrzebnie denerwować, ale także z powodu pracy. Miałam wiele na głowie i rozmowa z rodzicami Zayna zeszła już dawno na drugi plan.
- Co u niej ? - przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Bałam się tego, co mogę usłyszeć.
- Niby wszystko ok.. ale dziwnie mi się z nią gadało - wyznała szczerze. - Miałam wrażenie, że udaje przede mną , że pogodziła się z pewnymi faktami, ale daję sobie głowę uciąć, że nadal ją to boli. - wyrzuciła z siebie niczym armata. - Wiem, Man, nie powinnam się wtrącać, ale... to naprawdę spoko babka i zrobiło mi się jej szkoda. Postanowiłam ci o tym powiedzieć, bo jesteś jedyną osobą, która może to zmienić.
- Tak, dzięki, masz rację - odpowiedziałam urywkowo, myślami będąc przy rodzinie Zayna... Rodzinie, którą kochałam jak swoją własną i która cierpi również przeze mnie. Poczułam straszne wyrzuty sumienia. Bo przecież mogłam pogadać z Zaynem, jakoś namówić go na spotkanie. Prędzej czy później i tak by się zgodził, ale nie, ja wolałam o tym zapomnieć i udawać, że wszystko jest ok. Dlaczego to robiłam ? To proste : chciałam, żeby Zayn miał we mnie oparcie. Gdybym od razu wzięła stronę jego rodziców, mógłby poczuć się zdradzony i osamotniony, a tego naprawdę chciałam uniknąć, bo mieliśmy mnóstwo innych problemów.
- Pogadasz z nim ?
- Tak, nie ma możliwości, żeby było inaczej.
- Mandy !! - usłyszałam głos Zayna i jego kroki na schodach. Szybko otworzył drzwi, na co ja szybko zmieniłam temat
- No i wiesz... ta sukienka była śliczna i pasowałaby ci do oczu, więc kupiłam ją. Prawie będziesz miała na chrzciny - zaśmiałam się widząc rozbawioną minę Zayna, który siadł obok mnie i zaczął się bawić moimi włosami
- Daj spokój, znając życie, będzie za mała... - dodała Sam podtrzymując sztuczny temat do rozmowy
- Przesadzasz... wzięłam XXL - zaśmiałam się
- Nienawidzę cię małpo! - wybuchnęłyśmy znowu śmiechem na co Zayn pokręcił z politowaniem głową.
- A ja cię kocham, dobra Sam, będę kończyć, zdzwonimy się potem
- Jasne, trzymaj się
- Papatki - rozłączyłam się i spojrzałam na Zayna, który badawczo zmrużył oczy.
- Co ? - zapytałam odkładając telefon na komodę
- Serio gadałyście o sukienkach na chrzciny dziecka, które się jeszcze nie urodziło ?
- Lubimy wybiegać w przyszłość, Zayn - machinalnie wzruszyłam ramionami starając się wyjść autentycznie.
- I to jest dla was w tej chwili najważniejsze ? - zapytał rozbawiony
- Tak, właśnie tak. - wtuliłam się w niego, chcąc zręcznie zamaskować mój dyskomfort
- I w tym celu poszłaś specjalnie do sypialni ?
- Było mi niewygodnie w salonie - zdecydowałam się na niego spojrzeć. - Zayn, spokojnie, nie zawiązałyśmy jakiegoś gangu, który ma na celu okradać wszystkie banki w mieście - zaśmiałam się, widząc jego wyraz twarzy.
- Niedawno mówiłaś, że nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic - zauważył wbijając we mnie swój wzrok
- A ja niby je mam, tak ? Skarbie proszę cię - wtuliłam się w niego mocniej, przymykając oczy
- Jesteście dziwne - stwierdził całując mnie w czoło. - I to bardzo
- Ale i tak mnie kochasz. - zatrzepotałam rzęsami, po czym wpiłam się w jego usta. Gdy on chciał pogłębić pocałunek, odsunęłam się od niego. - Chodźmy na spacer ! - rzuciłam wstając gwałtownie z łóżka. - No rusz się Malik
- Ty się kiedyś doigrasz, Evans - pogroził mi palcem, na co zachichotałam, choć w gruncie rzeczy byłam zestresowana. Powoli nadchodzi czas naszej kolejnej trudnej rozmowy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie Kochani ! :D
Stety bądź niestety mam mega fazę na Zayna i piszę cały czas rozdziały z Zayndy ^^ :D
Czekam na wasze opinie ! :D Dziś rozdział przyjemny, bez dram... na razie xD ( też Was kocham :* )
Aaaa i postaram się dodać za tydzień Li bądź Lou < pamiętam o nich ;) >
Pozdrawiam ! <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej!
OdpowiedzUsuńJejku, ta sielanka to życie >>>>>
Zayn i Mandy to życie >>>>>>
W ogóle całe to opowiadanie to życie >>>>>>>
Bardzo się cieszę, że aktualnie wszystko się im tak układa, kochają się, znowu ze sobą droczą i są szczęśliwi... Wstyd się przyznać, ale nie wiem jakim cudem gdzieś umknęło mi, że Sam jest w ciąży i dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałam albo może zapomniałam - w końcu już nie jestem taka młoda, a wiek robi swoje haha ;D W każdym razie mega się cieszę, że Mandy będzie ciocią, no i oczywiście Zenek wujkiem ;) Zasmucił mnie wątek Zayn'a i jego rodziny :( Mam nadzieję, że się pogodzą i, że nasze zakochańce mocno nie pokłócą się z tego powodu...
Twoja faza na Zayndy bardzo, bardzo mnie cieszy i oby trwała i trwała mega długo ;) Ja z ręką na sercu mówię, że rozdzaiały z Malikem mogę czytać co tydzień, a nawet codziennie :D
Dziękuję Ci za tą część i oczywiście jak to ja z niecierpliwością czekam na kolejną ;)
Buziaki i do następnego xx
Doma
Łiii!! Zayn!! Powiem Ci, że miałam dziś paskudny dzień, a ten imagin poprawił mi humor :) Dziękuję, że piszesz :) jesteś bardzo zdolna, koniecznie powinnaś napisać książkę :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCudowny!!!! Kocham cię ! Jesteś the Best *-*
OdpowiedzUsuńSuper blog i oczywiście rozdziałek;)
OdpowiedzUsuń