sobota, 20 sierpnia 2016

Imagin Zayn cz.42

Sam widząc moje zamyślenie nad ludzkim losem i wyborami człowieka, szybko zmieniła temat.
- Wiesz... już wiem, jak dam jej na imię. - uśmiechnęła się szeroko całując dzieciątko w skroń
- Naprawdę ? Jak ? - zapytałam podekscytowana. Może to śmieszne, ale zawsze, jak w mojej rodzinie rodziło się dziecko uwielbiałam rozmawiać z mamami i wybierać im imiona. I tak moi kuzynowie noszą piękne i oryginalne imiona typu : Mercedes, Jojo,Rainbow, Theodor, Donatella i wiele wiele innych. 
- Ziemia do Mandy !! - zaśmiała się Sam widząc moje odpłynięcie
- Przepraszam, zamyśliłam się. To jak mała będzie mieć na imię?
- Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu doszłam do wniosku, że, gdyby Liam postawił na swoim i naprawdę na stałe zamieszkalibyśmy w Seattle, będzie mi ciebie bardzo brakować. Dlatego nazwę ją Mandy. By była tak inteligentna, tak silna, ambitna i o wielkim sercu jak Ty. - Nie mogłam w to uwierzyć. Nadała jej moje imię! Moje serce ogarnęło wzruszenie, to takie niesamowite uczucie. Niby mała rzecz, a tak bardzo mnie ucieszyła. Mała Mandy. Uśmiechnęłam się szeroko. Oby miała o wiele mniej problemów niż ja.
- Boże Sam ! Jesteś kochana! Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy ! - uściskałam ją mocno.
- Mam nadzieję, że mała nie będzie tak wkurzająca, jak imienniczka ! - zaśmiała się
- Nie zepsujesz mi tej chwili! - pokazałam jej język, byśmy potem mogły zanieść się śmiechem i ignorować ciekawskie spojrzenia wszystkich wokół
- Jesteś nienormalna, Evans !
- Dobrze, że ty jesteś, Payne ! - znowu zaczęłyśmy się śmiać i na tyle się na tym skupiłyśmy, że nie zauważyłyśmy nawet, że Zayn wszedł na salę i obdarowuje nas rozbawionym spojrzeniem. 
- No tak...zastanawiałem się, które wariatki mogą się śmiać w takim miejscu, jakim jest ten szpital... mogłem się tego spodziewać - pokręcił z politowaniem głową, na co Sam pokazała mu język.
- Co z Liamem ? - zapytałam obserwując twarz Zayna
- Przyjedzie do Londynu jak najszybciej się da. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo się ucieszył. Kazał was pozdrowić. Mandy, skarbie firma mnie wzywa. Musimy już się zbierać, chyba, że weźmiesz taksówkę. 
- Nie ma takiej potrzeby, Mandy już wychodzi - odpowiedziała za mnie Sam
- Ale...
- Spadaj, spadaj, masz za dużo na głowie, a ja i tak idę w kimono. 
- Na pewno ?
- Tak, tak - uśmiechnęła się,ale widząc moją minę przewróciła oczami - Man jestem duża, nie musisz mnie niańczyć. Jakby co to zadzwonię. Zayn...bierz ją - posłała mu znaczące spojrzenie
- Tak tutaj ? Na oczach dziecka ? - wyszczerzył oczy 
- Przestańcie zboczeńcy ! - zganiłam ich, na co wybuchnęli śmiechem
- Skarbie, wiesz... jestem do tego zdolny. 
- Ty jesteś zdolny do wszystkiego, a publiczne okazywanie czułości to twój atut. - przewróciłam oczami ciągnąc go w stronę drzwi.
- Pa gołąbeczki ! 
Wychodząc z sali natknęliśmy się (o zgrozo !) na Sama. Serio ? W Londynie jest tyle szpitali, a on musi pracować akurat w tym ? Witamy w kolejnym 128 już odcinku MandyEvansShow ! 
- Ooo Mandy, cześć. - uśmiechnął się życzliwie, próbując ukryć zaskoczenie.
- Cześć Sam - posłałam mu szczery ( mam nadzieję ) uśmiech, czując przy tym jak Zayn ciasno obłapia mnie dłońmi w pasie. No tak...zaznacza swoje terytorium. Faceci .
- Wszystko w porządku ? Co tu robicie ? 
- Nasza przyjaciółka właśnie urodziła córkę, byliśmy ją odwiedzić - odpowiedziałam, szturchając Zayna, by coś powiedział. 
- Ooo cudownie. - odpowiedział Sam, spuszczając wzrok. Zaczyna robić się niezręęęęęcznieee
- Tak, tak.... 
- Jak czuje się Trish ? - zapytał w sumie to nie wiem kogo, ale doskonale wiedziałam,że chciał by to właśnie Zayn odpowiedział.
- Skoro jesteś lekarzem, chyba najlepiej wiesz, jak może się czuć ! - warknął z irytacją.
- Zayn przesadzasz. - szepnęłam mu na ucho, na co przewrócił oczami. 
- Spoko, rozumiem - Sam chyba słyszał moją uwagę, posyłając mi przy tym uspokajający 
uśmiech. - Pójdę już. Miło było...was spotkać. - odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę pokoju lekarskiego. Nie zwróciłam uwagi na to, że Zayna nie było obok mnie. Pobiegłam za nim chcąc uniknąć kolejnej scenki w jego wykonaniu tym razem na szpitalnym korytarzu.
- Sam! - momentalnie się odwrócił wyraźnie zdumiony. - Myślę, że... że...cholera... po prostu odwiedź ją. Mama cię potrzebuje - Zayn jąkał się, chowając dłonie w kieszeni, co u niego oznaczało, że czuje się niezręcznie. Sam uśmiechnął się słabo.
- Jasne, odwiedzę ją jak tylko znajdę chwilę. - Zayn pokiwał głową po czym odwrócił się na pięcie i poszedł przed siebie,ignorując przy tym mnie, co było normą, gdy coś go trapiło. - Nie wiem, jak to robisz, ale przy tobie jest powściągliwy i bardziej kulturalny - szepnął Sam poklepując mnie po ramieniu. - Leć do niego, Romeo cię potrzebuje - puścił mi oczko, po czym zniknął mi z pola widzenia. 
Szybkim krokiem dążyłam do wyjścia ze szpitala. Gdy tylko to zrobiłam zobaczyłam Zayna siedzącego na masce samochodu z wlotem papierosa między zębami. Podbiegłam do niego i zanim zdążyłam załadować jakiekolwiek hamulce rzuciłam się mu na szyję. 
- Man ? - był wyraźnie zaskoczony - Man udusisz mnie, a do tego ja spalę ci włosy i będziemy mieć podwójną tragedię - zaśmiał się, podnosząc mnie i sadzając obok siebie. 
- Jestem z ciebie dumna - odparłam łapiąc oddech. - Naprawdę, nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się szeroko pozwalając mojej euforii tryskać gdzie popadnie. 
- To nic takiego - wzruszył ramionami zaciągając się używką
- Jak to ? Zaprosiłeś Sama do swojej mamy, przeprowadziłeś z nim normalną konwersację. Niezręczną ale bez mordobicia i wulgaryzmów. To naprawdę wiele ! 
- Mandy jesteś dziwna - odpowiedział wybuchając śmiechem. - Serio cieszą cię takie głupoty ? 
- Tak, Zayn i byłabym wdzięczna, gdybyś "takie głupoty" stosował w swoim życiu częściej.
- Ojj Mandy, Mandy, mała niewinna, naiwna Mandy. Tak niewiele potrzeba do uśmiechu na twojej twarzy. 
- Wystarczy, że jesteś ze mną - szepnęłam wtulając się w jego pierś.


Jak na wzorcowego rannego ptaszka wstałam punkt 7. Muszę powiedzieć, że w końcu nadarzył się dzień, w którym wstałam odpowiednią nogą. Z uśmiechem wyprasowałam Zaynowi jego zmiętą ( tak, wiem co myślicie, ale tym razem naprawdę była wymiętolona do granic możliwości) koszulę, po czym zrobiłam śniadanie - skromne z prostych względów: lodówka świeciła pustkami, a żadne z nas przez ostatnie dni nie miało głowy do robienia zakupów. Byłam w trakcie wstawiania prania, gdy do łazienki wszedł Zayn.
- Co ty znowu robisz o tej godzinie ? - zapytał lekko zachrypniętym porannym głosem, który w jego wykonaniu był wyjątkowo seksowny. 
- Zapuściłam ostatnio nasz dom. - odpowiedziałam wkładając rzeczy do pralki.
- Katastrofa - przewrócił oczami ironizując, następnie odwrócił mnie do siebie zamykając w objęciach.
- Mnie też zapuściłaś szepnął całując mnie w skroń. 
- Do prawdy ? Biedny ty. Ja nie wiem, jak możesz żyć w takich warunkach. To mi normalnie podchodzi pod ascezę. Taka wstrzemięźliwość. - ironizowałam, na co Zayn wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. 
- Jest zdecydowanie za wcześnie, by tyle gadać - jęknął ściągając mi t-shirt
- Co ty wyprawiasz ? - próbowałam mu przeszkodzić, ale umówmy się od razu byłam na przegranej pozycji. 
- Ja ? Nic. Uciszam cię - uśmiechnął się chłopięco muskając moje usta. Posadził mnie  na umywalce stając między moimi nogami. Całował coraz odważniej a mi coraz bardziej brakowało tchu. Tęskniłam za takim Zaynem, nawet nie jestem w stanie opisać jak bardzo. 
Rozebrał mnie zręcznie, zanosząc do kabiny prysznicowej,
- Wspólny prysznic... tak bardzo oryginalnie.... - przewróciłam oczami chcąc go sprowokować. Uwielbiam nasze słowne potyczki, a ostatnio ze względu na kłótnie brakowało nam na to czasu.
- Zamilcz kobieto! - włączył wodę, która leciała na nas w miarę równym strumieniem, po czym niczym zgłodniały zwierz zaatakował moje usta, schodząc stopniowo niżej. Tak... nic nie zepsuje mi dnia po takim poranku. 

Zrelaksowani prowadziliśmy luźną pogawędkę przy śniadaniu. To nie zdarzało się często, a ja przez to wszystko już prawie zapomniałam, jak to jest mieć Zayna przy sobie. Tego mojego Zayna. Kochanego, szalonego wariata z niewyparzonym językiem. 
Punkt 10, Zayn zaczął przygotowywać się do spotkania biznesowego posyłając mi przy tym rozbawione spojrzenie widząc stan swojej koszuli. Przewróciłam tylko oczami i zajęłam się zmywaniem, by nie słuchać jego prześmiewczego śmiechu. Pisnęłam, gdy poczułam jego dłoń na moich pośladkach i rzuciłam w niego ścierką. 
- Będę tęsknił - zaśmiał się całując mnie w czubek głowy. 
- O której wrócisz ? 
- Postaram się jak najszybciej. Jakieś plany na dziś ? 
- Muszę zrobić zakupy i oddać auto do warsztatu.
- Co nie tak z twoim autem ?
- Muszę wymienić olej. 
- Aaa w sumie, to weź mój, a ja go odprowadzę po spotkaniu i wymienię ten olej. 
- Naprawdę ?
- Cóż.. może biznesmeni nie będą aż tak wymagający, by nie chcieć ze mną współpracować, gdy przyjadę tym gratem na nasze spotkanie. - znowu trzepnęłam go ścierką, na co wybuchnął śmiechem.
- To nie jest grat !
- Kochanie, obydwoje wiemy, że jest.
- Ale to moje kochane autko.
- Ahh te kobiety. Dobra, lecę, miłego!
- Powodzenia!

Z wielką listą przeszukiwałam sklepowe półki chcąc uzupełnić naszą lodówkę raz na zawsze. Byłam tak pochłonięta tym "szałem " zakupowym, że nie zauważyłam z początku Doniyi
- Hej Mandy !- podeszła do mnie w końcu z drugiego końca sklepu.
- Doniya ! Jak ja cię dawno nie widziałam - uściskałam dziewczynę. - Jak tam ? - zapytałam stając się uśmiechnąć mimo tego, co ta dziewczyna mogła teraz przeżywać.
- Bywało lepiej. Kiedy wróciłaś z NY ?
- Parę dni temu. Zakończyłam ten etap i raz na zawsze zerwałam z tym pięknym miastem.
- I bardzo dobrze. Twoje miejsce jest przy nas! - uśmiechnęła się szeroko
- Też tak sądzę. A jak się czuje mama ?
- Nie najgorzej. Dziś co prawda nie miała siły wstać z łóżka, ale to pewnie przez tę pogodę. Na szczęście zaczęła już jeść, a apetyt rośnie i rośnie, więc to takie małe zwycięstwo. Z psychiką też nieco lepiej. Przynajmniej nie płacze po nocach. W sumie to... może pójdziemy do niej, masz czas ?
- Ooo bardzo dobry pomysł, chętnie z nią pobędę - uśmiechnęłam się płacąc za zakupy.
- Na pewno się ucieszy.

Wyszłyśmy ze sklepu udając się w stronę auta Zayna
- Serio? Pozwolił ci ? Wow. Ja nawet go dotknąć nie mogłam - zaśmiała się - Co ta miłość robi z ludźmi.
- Długa historia - zaśmiałam się, włączając się w ruch uliczny.

Przekraczając próg domu czułam się nieco dziwnie. Było w nim zupełnie inaczej. Piękne zapachy z kuchni zastąpiła śmierdząca woń zupek z proszku, rozgardiasz domowy zastąpiony był pustą ciszą, porządek zmienił się w totalny bałagan. Dom runie w oczach, tak z resztą jak jego domownicy.
- Przepraszam, nie zdążyłam posprzątać - Doniya posłała mi zawstydzony uśmiech widząc moją minę. W międzyczasie wzięła z kanapy koszulę ojca zwiniętą w kłębek.
- Jasne, są przecież rzeczy ważniejsze - uśmiechnęłam się dodając jej otuchy.
- Mama leży w sypialni, trafisz sama ? Zrobiłabym nam kawy.
- Pewnie - odparłam wchodząc na schodki. Doskonale pamiętam ten pokój. To właśnie tam mama Zayna pokazywała mi jego fotografie i opowiadała jak to matka o jego dzieciństwie.
Zapukałam do drzwi, chcąc być kulturalna, a gdy tylko usłyszałam ciche "proszę" bez wahania weszłam do środka.
- O mój Boże, Mandy! Jak miło cię widzieć! - uśmiechnęła się serdecznie, nieco blado. Wyglądała tak krucho, ale jednocześnie zauważyłam  w niej spokój, wręcz stoicki spokój, który mnie też się po chwili udzielił.
- Dzień dobry ! Jak się czujesz ? - zapytałam nachylając się nad nią i całując ją w policzek.
- Na pewno nie jakbym miała umierać w najbliższych dniach. Co to to nie - uśmiechnęła się biorąc moją twarz w dłonie. - Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz, moje dziecko. - szepnęła, na co uśmiechnęłam się delikatnie. Trisha zrobiła mi miejsce pokazując gestem, bym usiadła na jej
łóżku. - Był u mnie wczoraj lekarz.... - wstrzymałam oddech, czując, że nie przekazał dobrych wieści.- Naprawdę niewiele mi zostało, ale nie zamierzam się tym przejmować, więc tobie też nie radzę - machnęła lekceważąco ręką w powietrzu. - Bardzo cieszę się, że cię widzę, bo... mam do ciebie ogromną prośbę, zapewne ostatnią...
- Nie mów tak. - szepnęłam biorąc ją za rękę
- Zrobisz coś dla mnie ?-zapytała ignorując moją prośbę
- Oczywiście. Wszystko, przecież wiesz.
- Chciałabym go zobaczyć... - spojrzała w otchłań, a ja próbowałam poszukać w głowie o kogo może jej chodzić. Trish widząc moją zamyśloną minę od razu zaczęła rozwijać swoją prośbę. -Nie wiem, czy Zayn ci mówił, ale... mam jeszcze jednego syna, Sama.
- Wiem - przerywając jej. Nagle wszystko się stało jasne. - Wiem o wszystkim. Znam całą historię... spróbuję porozmawiać z Samem i namówić go, by zaprosił do nas ojca. Spotkacie się u
nas. - powiedziałam pewnie w myślach snując już plan.
- Jesteś taka mądra, czytasz w myślach. - uśmiechnęła się delikatnie, ściskając moją dłoń
mocniej. -Jesteś wielka, Mandy. Nawet nie wiesz, jaką moc w sobie posiadasz. Oby Zayn to docenił i nigdy nie pozwolił ci odejść. Zayn... głupek,totalny głupek, ale... wiem, że cię kocha i ty też to wiesz, prawda ? - spojrzała na mnie przygaszonymi oczami.
- Mój kochany, totalny  głupek - uśmiechnęłam się patrząc na jej bladą, zmęczoną twarz.
- On nigdy nie umiał okazywać uczuć,zawsze był humorzasty i sądził,że to on zawsze będzie rządził bez względu na to, czy ma rację czy nie. Obrażał innych, patrzył na wszystkich z góry. Wykapany ojciec, ale wiesz co... Zmieniłaś go! Zmieniłaś w taki sposób, w jaki ja nigdy nie zdołałam zmienić Yasera. Obydwie jako jedne z niewielu odkryliśmy, że to dobrzy ludzie, zagubieni, ale potrafiący kochać, ale ja... nigdy nie dostałam tego, czego oczekiwałam od mężczyzny, ale ty to dostaniesz ! Widzę to i... po prostu to wiem. Pokochałaś go tak mocno, że twoja miłość zmieniła tego buntownika w prawdziwego mężczyznę. Jak tak czasem sobie myślę, a od kilku miesięcy mam na to naprawdę dużo czasu to... doszłam do wniosku, że chyba nigdy nie kochałam tak bardzo Yasera i dlatego nie był mężem marzeń... moje serce od zawsze należało do kogoś innego i dopiero teraz, w obliczu śmierci to pojęłam.Alex był... to znaczy zapewne nadal jest mężczyzną, wręcz urodzonym do bycia głową rodziny. Wzorowy materiał na ojca, męża,idealny w każdym calu. Troskliwy, charyzmatyczny, pełen empatii, z poczuciem humoru. Mało jest takich mężczyzn, a ja... ja go zraniłam i nigdy sobie tego nie wybaczę. Przecież mogłam wziąć dzieci i... przecież wszystko mogłoby wyglądać inaczej...
Dlatego potrzebuję tego. Potrzebuję go zobaczyć, by na łożu śmierci czuć spokój, nie nienawiść do samej siebie. Nie rozstanę się ze światem mając tyle nieuporządkowanych spraw  i Bóg nade mną czuwa. Czeka,aż wszystko powyjaśniam i odkupię swoje winy. Dziękuję ci, Man, nawet nie wiesz ile, ci zawdzięczam, moje dziecko. - nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłyśmy płakać. Poczułam, że nie mogę pozwolić jej odejść. Tak bardzo ją kocham. Jest mi bliższa niż moja rodzona matka. Nikt nie może jej zabrać. Zabrać wtedy, gdy tak bardzo jest wszystkim potrzebna.
- Jeszcze dziś pogadam z Samem - powiedziałam wycierając łzy z policzków
- Sam... piękny, prawda ? Tak bardzo podobny do ojca. - uśmiechnęła się z dumą. - To śmieszne, mam dwóch synów, całkowicie różnych, a tak bardzo przystojnych, pięknych, że mogłabym urządzić spokojnie jakiś pokaz modeli - zażartowała ocierając oczy swoimi chudymi dłońmi.
- Ojj tak, tak. Jest na co popatrzeć - zachichotałam wyobrażając sobie takie przedsięwzięcie.
- Lekarz i Biznesmen. Cudowna mieszanka
- Wybuchowa. Zayn jak go widzi to...
- Wiem, ma na niego alergię, ale wierzę, że się dogadają, wiesz czemu ? Obydwoje są tak samo uparci i pewni siebie. To dziwne, bo to nie moje cechy, ale pod tym względem zachowują się tak samo.
- Ojj tak, zapomniałaś jeszcze dodać :notoryczne poprawianie fryzury
- Oo i perfumy, które czuć w całym domu przez 24 godziny na dobę. Nawet wietrzenie nie pomoże.
- I zamiłowanie do garniturów
- I do sportowych aut
Świetnie bawiłyśmy się porównując do siebie synów Trish. Do tego stopnia, że nasze śmiechy było słychać w całym domu. Tak.... nikt z mojego otoczenia nie jest normalny, ale uwierzcie mi : widok chorującej kobiety, która płacze ze śmiechu jest miodem na serce. Ten widok daje nadzieję, cały czas między nami jest. To musi coś oznaczać.
- Co się dzieje ? - Doniya przyniosła kawy i patrzyła się na nas, jakbyśmy wylądowały na ziemi, dopiero co opuszczając inną planetę.
- A nic nic... Sam vs Zayn, córcia
- Sam jest przystojniejszy, to jasne - zaśmiała się Don
- No na pewno. Zapomnij. Zayn nie ma sobie równych ! - stanęłam w obronie mojego faceta. Sam był przystojny, oczywiście, ale do Zayna trochę mu brakowało.
- Mamo ! - popatrzyłyśmy na nią chcąc, by rozstrzygnęła nasz spór, na co kobieta zaśmiała się dźwięcznie.
- I co ja mam, wariatki z wami zrobić, co ?
- Sam czy Zayn?
- Obaj - przewróciła oczami sącząc delikatnie wodę
- Ale jesteś!
- Nie będę wybierać między synami. Oszalałyście
- Nie ! Nie masz wyjścia! Ojj no jesteś powiedzmy Mandy oo i masz do wyboru dwóch mężczyzn : doktorka i biznesmena, którego wybierasz ? - Doniya upiła łyk kawy patrząc na mnie. Ja tylko przewróciłam rozbawiona oczami. Kocham takie płytkie rozmowy! Najśmieszniejsze jest to, że żadna z nas nie umieszcza w drabinie wartości czegoś takiego jak wygląd. No ale warto czasem się pośmiać, dla zdrowia.
- Cóż... gdybym miała w ten sposób wybierać to... ech nie nagrywasz tego ?
- Nie !
- Zayna noo - odparła zażenowana i zrezygnowana, na co ja wydałam okrzyk zwycięstwa i wszystkie trzy zaniosłyśmy się śmiechem.
- Czemu ? - zapytała Doniya z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Bo mam słabość do tych czarnych oczu mojego syna. Rany jak to brzmi.
- Co najmniej dziwnie. - dodałam udając zniesmaczenie
- A kto tu jest normalny,hmm ? - znowu wybuchnęłyśmy śmiechem i w takich nastrojach utrzymałyśmy nasze spotkanie do końca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was moi Drodzy ! Wróciłam po dłuższej nieobecności, za którą bardzo przepraszam.  Brak czasu i sprawy osobiste nie pozwalały mi za wiele pisać :/ Ale jest ok i wracam. Mam nadzieje ,ze mam jeszcze do kogo wracać.  ;) 
Pozdrawiam ;**


6 komentarzy:

  1. Jaki cudowny, ryczę:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jak fajnie, że jest rozdział, w dodatku taki świetny <3 Jeeej mała Mandy, jak słodko *_* Tak fajnie się czyta kiedy u Zandy jest tak dobrze i te ich dialogi >>>>>>>>>
    Super, że Man odwiedziła Trish, oby udało się jej spełnić życzenie mamy Zayn'a, ale znając Mandy to zrobi wszystko, żeby się udało. Mimo tego, że Trisha uwielbia Mandy i jeszcze to porównywanie Zenka z Samem i te ich śmiechy to tak przykro się to czyta... Robi mi się mega smutno jak pomyślę, że Trish nie doczeka ewentualnego ślubu Zayn'a i Mandy, wnuków ;( Chociaż ja jak to ja gdzieś cały czas mam taką cichą nadzieję, że stanie się jakiś cud i ona z tego wyjdzie ;)
    Bardzo dziękuję za rozdział i życzę weny do pisania następnych ;)
    Tak na marginesie muszę powiedzieć, że od początku wiedziałam, że to będzie fajna historia, ale nie spodziewałam się, że aż tak się rozwinie, będzie tak świetnie pisana i ogólnie mega... Moim zdaniem to serio świetny materiał na oddzielnego bloga i wielorozdziałowe ff, może nawet w kilku częściach ;) Myślę, że ta historia wśród tych wszystkich brutalnych, baaardzo +18 i podobnych do siebie opowiadań pozytywnie by się wyróżniała i cieszyła zainteresowaniem ;)
    Ja jak zwykle czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że będziesz miała udaną (niestety) końcówkę wakacji ;*
    Buziak i do następnego xx
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała część, tylko szkoda mi mamy Zayna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała część, tylko szkoda mi mamy Zayna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następna część ? ;-)

    OdpowiedzUsuń