czwartek, 31 lipca 2014

Imagin Liam cz.1


Dwa różne światy. Dwie osoby zranione przez byłych partnerów.. Dwa serca połączone ze sobą wielką miłością.
Mam na imię Kasia. Mam 24 lata. Pochodzę z Polski, ale pracuję i studiuję Pedagogikę. Pracuję w przedszkolu. To od dawna było moje marzenie. Kocham dzieci. Zawsze uwielbiałam się nimi zajmować. Moją grupą są 3-latki. Bardzo fajne dzieciaki. Mają tyle energii i charyzmy . Bywają niegrzeczne, ale są dla mnie jak moje własne dzieci.  Wśród moich dzieciaków była również śliczna dziewczynka, Lily – blond włoski, piękne brązowe oczka, anioł, a nie dziecko. Była taka inna niż reszta. Spokojniejsza, ale jednocześnie radosna, bardzo towarzyska, od razu mnie polubiła. Z wzajemnością. Któregoś dnia poprosiłam dzieciaki, by namalowały coś związanego z rodziną.
- Skońcyłam, pani Kasiu – powiedziała zadowolona z siebie Lily.
- Mogę zobaczyć ?
- Mhmh – podała mi swoją pracę.
- Bardzo ładnie, a teraz podpiszemy członków rodziny, dobrze
- Dobze
- Więc to pewnie tata, tak ?
- Tak.
 - A jak ma na imię ?
- Liam
- Ok, a to pewnie mama ?
- Nie, to ciocia  Ruth
- Aaaa , to pewnie to twoja mamusia
- Nie, to ciocia  Nicole.
- Aaa to babcia i dziadek, tak ?
- Tak.
- A dlaczego nie narysowałaś mamy ?
- Bo ja nie mam mamy. Mamusia wyjechała bajdzo dajeko, zajaz po moim ujodzeniu, mam tylko tatusia i jego siostry i babcię i dziadzia.
- A rozumiem – biedne dziecko – pomyślałam. – śliczny rysunek, powieszę go na gazetkę, tak jak resztę prac, dzieciaki
- Hujaaaa
Nadszedł czas obiadu.
- Dzieciaki ustawiamy się w pary i grzecznie schodzimy na obiad, szybko, bo jeszcze musicie ręce umyć. Dzieci jadły aż im się uszy trzęsły, z wyjątkiem Lily.
- Lil, czemu nie jesz , hmm?
- Bo tatuś jobi lepse .
- Aale musisz coś jeść.
- Bleee niedoble
- Spróbuj ,chociaż troszkę , dobrze ?
- Dobze,ale nie musę wszystkiego ?
- nie musisz wszystkiego.
Po zjedzeniu, przyszedł czas na drzemkę. Wszystkie dzieci spały sobie słodko na leżaczkach, a ja myślałam o sytuacji Lily, może przydałoby się jakoś pomóc ojcu, bo wygląda na to, że sam ją wychowuje. Medal dla niego, widać, że mała jest bardzo z nim zżyta.
- Pjose pani ?
- Tak Lily ?
- Nie mogę już spać, mogę się pobawić ?
- Tak, tylko cichutko, żeby kolegów i koleżanek nie obudzić.
- Dobrze - dziewczynka ślicznie się uśmiechnęła i w i ciszy bawiła lalkami . Ja mogłam swobodnie popracować nad różnymi papierami. Po około 20 minutach, Molly - nasza pomoc przyszła po Lily,bo babcia ją chciała odebrać.
- Molly, ja zaraz z nią zejdę, ok ?
- Dobrze, Kasiu, ale to moje zadanie, dyrektorka może być zła.
- Ale jeżeli już to na mnie, a nie na Ciebie.
- No ok..
- Lily, babcia po Ciebie przyszła.
- Babcia?Czyli tatuś znowu był zajęty - dziewczynka posmutniała.
- chodź słoneczko, babcia czeka.
- Dobze, a jutjo będzie pani, cy Pani Rose ?
- Ja
- To supej, odpjowadzi mnie pani do babci ?
- Jasne - wzięłam ją za rękę i razem zeszłyśmy do szatni, gdzie czekała babcia Lily.
- Dzień dobry, nazywam się Katarzyna Markowska, jestem wychowawczynią Lily.
- O dzień dobry, babcia Lily, jest pani nowa, prawda ?
- Tak, pracuję tu od niedawna.
- Markowska..hmm. Pani nie jest z Anglii ?
- Nie, przyjechałam z Polski, to mojego przyrodniego  brata, Louisa, który jest Anglikiem.
- Aaa i jak się Pani pracuje z tymi łobuzami ? - uśmiechnęła się do mnie.
- Bardzo dobrze, w cale nie są aż takie złe łobuzy, hahaha
- Pani to powinna medal dostać za pracę z 20 3-latkami .
- Dziękuję, powoli zaczynam się wdrażać w takie życie.
- Lily, szybciej skarbie, bo tata zaraz wraca i Ciebie nie będzie.
- Już już.
- Mała jest bardzo związana z tatą, ciągle o nim opowiada.
- Wie Pani - machnęła ręką - mój Liam został z nią sam, świetnie go ta pożal się Boże mamusia urządziła. Mała jest urocza, tak bardzo mi jest jej szkoda. Nie zasłguje na to, by nie mieć matki. Staramy się im pomagać z mężem i starszymi siostrami Liama, ale to nie to samo. Przydałaby mu się kobieta, a ten uparty jak osioł. Tylko praca i praca. Ciągle mówi, że nie ma na to czasu, bo cały wolny czas poświęca Lily, rozumie Pani ?
- Tak, współczuję, ale to dobrze, że ma taki świetny kontakt z córką.
- Ojj tak, ona świata poza nim nie widzi, co jednak nie zmienia faktu, że dziecko potrzebuje matki, ich dom potrzebuje kobiecej ręki. Chyba sama zacznę poszukiwania synowej.
- Hahhahha nno tak, ale proszę dać czas synowi, z pewnością kiedyś ułoży sobie życie.
- Obyś miała rację, moje dziecko. Oby...
O 17 wróciłam do domu i opowiedziałam Louisowi o Lily.
- Siostra, przesadzasz, to nie Twoja sprawa, nie zbawisz całego świata.Matko Tereso !
- Nie naśmiewaj się ze mnie,ja mówię poważnie, im trzeba pomóc.
- To nie wiem, ale jedno jest pewne : oprócz Lily, w Twojej grupie jest jeszcze 19 innych dzieci, które z pewnością potrzebują Twojej uwagi.
- Wiem, z tym, że no wiesz....
- Jak tak, to poznaj tego jej tatę i się z nim chajtnij .
- Ty to zawsze musisz sobie ze mnie jaja robić . - nie miałam ochoty tego słuchać. - Idę do siebie.
- Zaczekaj, no przepraszam, aczkolwiek na serio troszkę przesadzasz.
- Mówię Ci, że rozmawiałam z babcią Lily i wiem już wszystko o tej rodzinie.
- I chyba za wiele, jak na wychowawcę jego córki, nie sądzisz ?
- Może masz rację...
Rano zerwałam się o 7 z łóżka, jak zawsze zrobiłam śniadanie dla siebie i Lou, po czym przebrałam się , zjadłam i poszłam do pracy . W pracy , jak to w pracy , nigdy niewiadomo, co dzieci wymyślą. Chris wpakował sobie kredkę do nosa, Harriet złamała nogę lalce , bo była niegrzeczna, Veronica z kolei pomalowała ścianę , bo jak twierdziła była koszmarna. - Te dzieciaki kiedyś mnie wykończą, ale uwielbiam tę pracę.
- Pjosę Pani ?
- Tak Harri ?
- Lily źle się cuje, moze Pani do niej iść ?
- Jasne, dziękuję Harri.
- Jest w konciku lalek.
- Hej Lily, co się dzieje ?
- Boli mnie bzusek i główka.
- Aaa pokaż mi główkę - no tak cała gorąca. Jesteś bardzo blada, mam zadzwonić bo babcię ?
- Nie, lepiej po tatę, bajdzo pjosę.
- No dobrze, postaram się. Molly , zajmiesz się nimi na chwilę, Lily źle się czuję i muszę zadzwonić po jej tatę ?
 - Jasne, leć.
- Dzięki - zeszłam do gabinetu Pani dyrektor i wzięłam numer od sekretarki. Wpisałam cią cyfr i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham ?
- Dzień dobry, nazywam się Katarzyna Markowska i dzwonię z przedszkola, Lily bardzo źle się czuję i prosiła mnie, abym po Pana zadzwoniła, czy da Pan radę odebrać córkę ?
- Dzień dobry, tak, oczywiście, zaraz będę , dziękuję za telefon.
- Nie ma za co, to mój obowiązek.
- W takim razie, do zobaczenia, jeszcze raz dziękuję.
- Do zobaczenia.
Weszłam z powrotem na salę.
- Lily, tata zaraz będzie.
- Dziękuję.
- Może chcesz się położyć ?
- Nieeee, a mogę posiedzieć z Panią ?
- Jasne, chodź.
- Dziękuję . -dziewczynka usiadła na przeciwko mnie.
- Ma Pani dzieci ? - zapytała po dłuższej chwili
- Nie mam, jeszcze nie mam, ale kiedyś z pewnością będę miała.
- Pani byłaby świetną mamusią.
- Dziękuję.
- A  ma Pani jakieś zwierzątka ?
- Hmm,mój brat ma psa, a ja osobiście mam homika , także w domu, mam 2 , a Ty masz jakiegoś pupila ?
- Tak, mam yorka, tatuś mi go dał na moje urodziny.Zawsze się z nim bawię, śpi ze mną w pokoju. Jak tatusia nie ma, bo ma spotkanie, to zawsze się z nim bawię.
- A Twój tata gdzie pracuje ?
- W banku, jest kierownikiem. Nigdy nie ma go w domu, więc dziwię się, ze po  mnie psyjedzie.
- Aa widzisz, jednak będzie.
- A ma Pani chłopaka ? - to pytanie bardzo mnie rozbawiło , ta mała jest rozwalająca.
- Nie mam, wiesz, teraz najważniejsi jesteście wy , muszę was wychować na ludzi, żebyście byli mądrzy i grzeczni , jak pójdziecie do szkoły.
- Aaaaa to fajnie .
- Dlaczego ?
- Nooo bo to znacy,ze Pani ceka na tego jedynego.
- Hahah dziecko, ktoś tu się chyba naoglądał jakiś romansów, hmm ?
-Moze troskę.
- Hahahhahahah.
- Kasia, Pan Payne już jest.
- Dzięki Molly, chodź Lily, tata już jest.
- Hujjaaaa , Pani musi go koniecnie poznać . - chwyciła mnie za rękę i zeszłyśmy na dół. Liam już na nią czekał - Wysoki , przystojny ciemny blondyn z kilkudniowym zarostem ubrany w drogi garnitur. Był tak gdzieś w moim wieku, może starszy o rok,góra 2 lata. Lily była do niego bardzo podobna.
- Hej tato
- Hej córeczko, co się dzieje ?
- Boli mnie bzusek, ale Pani Kasia mi pomogła i juz mi lepiej.
- Pani Kasia Ci pomogła ? Noo to super, ubierz buty, zawiozę Cię do babci , dobrze ?
- Do babci ? To ja chcę zostać z Panią Kasią.
- Lily, jesteś blada jak ściana, musisz się położyć,a Pani Kasia ma inne dzieciaki na głowie, i nie może się tylko Tobą zajmować, wiesz ?- sposób , w jaki mówił do swojej córki był taki.... uroczy. Prawdę mówiąc ten widok bardzo mnie wzruszył. Widać było, jak bardzo mu jest ciężko, ale widać również po między nimi wielkie przywiązanie.
- Ajje tato, a tak w ogóle, to jest Pani Kasia .
- Liam - wyciągnął do mnie rękę -  dziękuję Pani za wszystko.
- Naprawdę nie ma za co - uśmiechnęłam się.
- Kasiaaaaa, Chrisowi kredka utknęła w uchu, słyszysz, chodź tutaj - darła się Molly.
- Już idę, sam Pan widzi, zostawić ich pod opieką Molly , to już rozrabiają. Miło mi było Pana poznać, ale muszę już iść. Paa Lily, zdrowiej szybko i wracaj do nas. Do widzenia.
- Do widzenia , jeszcze raz dziękuję.
 Kurcze,jaki on był przystojny, aż dziwne, że jest singlem - tak świetnie radzi sobie z Lily, widać, że jest wrażliwy i bardzo opiekuńczy - tacy faceci w XXI wieku się nie zdarzają.
- Aaaaaa boliiii - płakał Chris.
- Spokojnie, nie płacz , już dobrze, nie będziemy malować, dobrze ?
- Dobze - przytuliłam go, chłopczyk chlipnął i poszedł dalej się bawić.
Moja zmiana kończyła się o 15 : 30. O 15:45 byłam już w mieszkaniu. No tak , Louisa , jak zwykle nie było. Zostawił kartkę(jakby nie mógł sms'a napisać )o treści :
  "Siostra, jestem u Zayna, nie czekaj na mnie z obiadem, nie wiem, o której wrócę  :D . P.S. Bardzo Cię proszę, zrób zakupy, kocham Cię - Louis "
Czy wszystko w tym domu zawsze musi być na mojej głowie ?! No ale cóż, mieszkam u niego, pomógł mi się tu wybić. W gruncie rzeczy jestem mu wdzięczna za wszystko. Otworzyłam drzwi lodówki - no tak.... prawie pusta, faktycznie muszę iść na zakupy. - niechętnie zeszłam na dół, do mojego samochodu. Czas na uzupełnienie naszej lodówki - myślałam wchodząc do Almy. Zrobiłam duże zakupy. Przy kasie spotkałam Liama.
- O dzień dobry, jaka miła niespodzianka - przywitał się Liam.
-Dzień dobry, chyba lubimy robić w tym samym sklepie zakupy. Jak się czuje Lily ?
- Dobrze, jutro jeszcze zostawię ją w domu, ale myślę, że pojutrze już pójdzie do przedszkola. Jakby Pani widziała, ile ona o Pani opowiadała. Z pewnością jest Pani jej największą idolką.
- Poważnie ?
- Tak, co chwila Pani Kasia to , Pani Kasia tamto hahahaah naprawdę, ma Pani świetny kontakt z dzieciakami.
- Dzieciaki są świetne, uwielbiam tę pracę.
- Widać, mówi to Pani z takim błyskiem w oku.
- Mój brat mówi mi, że mam obsesję na punkcie przedszkola, ale ja na serio chodzę tam z przyjemnością.
- To Pani mieszka tu z bratem ?
- Tak, przyrodnim. Pomógł mi tu się zaklimatyzować. Niedawno zaczęłam nowe życie tu, w Londynie.
- Właśnie tak myślałem, nigdy wcześniej Pani tu nie widziałem.
- A może mówmy sobie po imieniu, będzie prościej - uśmiechnęłam się - sama nie wiem, czemu to zaproponowałam.
- Też tak uważam , Liam
- Kasia.
- No, to skoro już jesteśmy znajomymi, to może uda mi się wyciągnąć Cię na spacer ?
- Jasne, tylko włożę zakupy do auta.
- Ok, ja też.
Włożyliśmy zakupy do naszych samochodów.
- To, może pójdziemy do parku ?
- Chętnie, a Lily nie będzie przykro ?
- Niee,moja siostra z nią jest. Mała też ją uwielbia , a po za tym, jak jej powiem, z kim rozmawiałem, to wybaczy mi wszystko, hahaha.
- Hahahahaha to mi bardzo pochlebia , szczerze mówiąc.
- Hahahhaa, wiesz Mała naprawdę Cię uwielbia, jak Ty to robisz ?
- No ... ja po prostu uwielbiam dzieci, a Twoją Lil zwłaszcza.
- A masz już swoje ?
- Żartujesz ? Hahahahha nie mam nawet faceta. Mieszkam tu od niedawna , nie znam za wielu ludzi.
- Rozumiem, dzieci to sama radość, ale bywają też trudne chwile.
- Jak to w życiu.. Liam...
- Tak ?
- Mogę zadać Ci pytanie ?
- Jasne
- Jak sobie radzisz bez kobiety? Lily na pewno brakuje mamy.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Miałem 22 lata, jak się dowiedziałem , że moja dziewczyna jest w ciąży. Kochałem ją, byłem w stanie się z nią ożenić i dać jej wszystko,co potrzebuje ona i dziecko . Ona jednak nie chciała. Imprezowała, piła i w ogóle. Bałem się, że może poronić. Na szczęście poród przebiegł szczęśliwie. Moja była wówczas dziewczyna zostawiła Lily zaraz po porodzie. Powiedziała, że jej nie chce, że albo ja ją wezmę, albo ją odda do domu dziecka.  Ona wyjechała, nie wiem, gdzie jest, co robi.Rodzice mi pomogli, żebym mógł dalej studiować. Oni mi bardzo pomogli i dalej pomagają. Brakuje w moim domu kobiety, ale ja tak bardzo się zraziłem do kobiet, że nie mogę sobie ułożyć życia.
- Rozumiem, ale wiesz, może czas zapomnieć o przeszłości i myśleć o teraźniejszości i przyszłości.
- Wiem, ale to nie jest takie proste.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ja sama cierpiałam przez faceta i wiem, jak trudno zapomnieć, jak trudno iść dalej i zaczynać wszystko od nowa.
- To uciekłaś tutaj przed problemami, tak ?
- Można tak powiedzieć. Miałam wziąć ślub z synem dobrych znajomych mojego taty, ale tydzień przed ślubem dowiedziałam się, że mnie zdradza, że odwiedza domy publiczne. Płakałam , nie chciałam go widzieć, pragnęłam tylko jednego - zemsty. Postanowiłam udawać przed nim, że wszystko jest ok. Nadszedł dzień ślubu. Mój przyszły mąż , goście czekali z niecierpliwieniem na limuzynę, którą miałam przyjechać. Specjalnie się spóźniała.W końcu dojechałam na miejsce. Byłam ubrana w dresy,bluza z kapturem, a w rękach trzymałam dowód zdrady, którymi są zdjęcia zrobione przez moją przyjaciółkę. Rzuciłam w niego tymi fotami i zostawiłam go pod Kościołem. Najlepsze jest publiczne upokorzenie. Dzień potem spakowałam się w przyleciałam tutaj.
- Hmm... bardzo ciekawa historia, widzę, że ciebie też los nie oszczędził.
- Tak, dlatego uważam na facetów.
- Wiele nas łączy, prawda ?
- Ojj tak, wiesz, bardzo dobrze mi się z Tobą rozmawia.
- Mnie z Tobą również , rzadko zdarzają się osoby, które tak umieją słuchać , jak Ty.
- Dziękuję.
- Dobra, wracajmy już, Lily to mi chyba żyć nie da.
- hahahahh ojj tak tatusiu, uważaj.
- Hahahahaha.
Wróciliśmy na parking.
- Świetnie mi się z Tobą rozmawiało, musimy to koniecznie powtórzyć.
- Też tak sądzę.
- To może dasz mi swój numer ?
- Tak, jasne .
Wymieniliśmy się swoimi numerami i pojechaliśmy, każdy w swoją stronę.  Co za facet, ideał, jedyny w swoim rodzaju. Takiego to tylko ze świecą szukać - moje myśli błądziły wokół niego. Chyba się zakochałam.Ciekawe, czy on czuje to samo..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka :D Myślałam nad tym imaginem od bardzo dawna . :) Myślę, że wam się spodoba. :D Pozdrawiam i  bardzo dziękuję za komentarze. :D :*

5 komentarzy:

  1. Grande capitolo :D <3 haha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawde fajne ale musisz poćwiczyć z pisaniem. I nie pisz "hahahahha" tylko że sie prostu ktoś zaśmiał po to dziwnie wygląda xd chce kolejną część x @luv_1d_bromance

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zgadzam się z komentarzem wyżej :D Niczego nie zmieniaj. Piszesz świetnie. Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń