- Hej mamuś - Rita przybiegła do mnie uradowana.
- Hej Mała, jak tam ?
- Dostałam dziś dwie piątki z polskiego i plastyki. - uśmiechnęła się szeroko.
- Oooo świetnie, ale mam mądrą córkę.
- Pani Łucjo, Pani Łucjo!!- usłyszałam czyjeś wołanie. Ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy. Niechętnie odwróciłam się i ujrzałam JĄ- kobietę, z którą mnie zdradził. W tej właśnie chwili koszmar zaczął wracać.
- Czego ode mnie chcesz?!
- Możemy na chwilkę porozmawiać?
- Rita wejdź do samochodu, mama zaraz do Ciebie dołączy.
- Ok - powiedziała dziewczynka i zostawiła nas same.
- Słucham!
- Łucja, co się dzieje z Lou? Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy, mieliśmy razem zamieszkać, a on mnie olewa. - świetnie, fajnych rzeczy się dowiaduję. Poczułam jak złość co raz bardziej chce wyjść ze mnie na zewnątrz.
- Co ja mam do tego ?! Brenda jesteś ostatnią osobą, z którą chcę rozmawiać, więc do rzeczy.
- Łucja, bo..... ja... jestem w ciąży- myślałam, że zemdleję.
- Co ?! Jak? Z Louisem? - nie mogłam nic z siebie wykrztusić.
- Muszę z nim pogadać, to jego dziecko.
- Twój problem, ja nie zamierzam się wtrącać!
- Łucja proszę Cię pomóż mi.
- Co?! Chyba sobie żartujesz!! Jesteś bezczelna, najpierw sypiasz z moim mężem, a teraz masz czelność prosić mnie o przysługę?!!
- Proszę Cię, to nie tylko moja zasługa. - pokazała zdjęcie USG.
- Dobrze, chcesz z nim pogadać, jest w domu, zawiozę Cię tam, pakujesz go i obydwoje wynosicie się z mojego życia raz na zawsze!!!!! - warknęłam. - Wsiadaj!!! - odparłam starając się być spokojna.
Po 10-minutowej drodze w zupełnej ciszy dotarłyśmy pod moje mieszkanie.
- Wejdź i poczekaj w salonie. - powiedziałam i poszłam do pokoju dziewczynek, gdzie zapewne Louis bawił się z Majką.
- Mama! - Majka wstała z podłogi i podbiegła do mnie, by móc się do mnie przytulić.
- Louis masz gościa, czeka w salonie - wycedziłam przez zęby.
- Kochanie wszystko ok ?
- Nie odzywaj się do mnie!! A jak już skończysz konwersacje pakujesz swoje rzeczy i wyprowadzasz się, natychmiast.
- Ale o co chodzi? Łucja!!
- Hej Louis, pamiętasz mnie jeszcze? Czemu nie dajesz żadnego znaku życia?
- Co Ty tu robisz?!
- Jestem w ciąży!
- Słucham?! No chyba nie ze mną. Puszczasz się na prawo i lewo to mamy skutki.
- Co?! To Twoje dziecko idioto!
- Taaa, na pewno, raz się z Tobą przespałem, raz!!!! a w ogóle spójrz na siebie, musiałem być nieźle pijany, poważnie. - powiedział mierząc ją wzrokiem.
- Ale z Ciebie cham!!! - Brenda walnęła go z całej siły w twarz. Jakoś nie było mi w tym momencie go żal, zasłużył sobie. - A alimenty i tak będziesz płacił.
- Jasne, jasne, na nie mojego bahora, chyba śnisz, żegnam!! - wrzasnął.
- Zobaczymy, ja nie odpuszczę!!!- krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
- Łucja....
- Nie dotykaj mnie!!! Pakuj się i wylot!!!!! - poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Łucja, uspokój się
- Nie!!!! Wynoś się z mojego życia raz na zawsze!!!! Boże jaka ja byłam głupia. Zaufałam Ci!!! A Ty znowu wszystko spieprzyłeś , wszystko!!!!!
- Spokojnie, porozmawiajmy.
- Nie, nie mamy o czym! Pakuj się!
- To też moje mieszkanie!
- Tak? To w takim razie ja się wyprowadzam i zabieram dziewczynki! - pobiegłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje i dzieci rzeczy.
- Mamusiu, nie kłóćcie się, czemu płaczesz? Mamusiu, gdzie idziemy?. My chcemy zostać tutaj z tatą, mamo.-Majka była zdruzgotana. Świetnie, jeszcze przez niego moje dzieci będą miały jakieś zaburzenia psychiczne
- Znowu się kłócicie?! Czemu ja nie mogę mieć normalnej rodziny!!!!- wrzasnęła Rita.
- Uspokójcie się, wyprowadzamy się stąd, odchodzę od waszego ojca, a o przyczynę zapytajcie się jego!
- Tato!
- Musisz jeszcze dzieci w to mieszać?! Gdzie pójdziesz?! Nie masz nikogo!!!
- Mylisz się!!! Dziewczynki za chwilę wychodzimy.
- Nie, zostajemy tutaj.
- Łucja, uspokój się dziewczyno!!
- Nie wrzeszcz na mnie!!!! - warknęłam, nie mogłam znieść napięcia i po prostu uciekłam. Wyszłam z mieszkania, z bloku. Deszcz lał jak z cebra. Krople mieszały się z moimi łzami. Musiałam wyglądać okropnie, ale to był mój najmniejszy problem w tamtej chwili. Szłam przed siebie, nie wiem, ile kilometrów już nabiłam, ale jestem pewna, że sporo, patrząc na moje odciski na nogach.
- Łucja? Łucja to Ty ? - usłyszałam głos Zayna, wszędzie go poznam.... taki zachrypnięty i donośny. Świetnie jeszcze tego mi brakowało.
- Łucja co się stało? Boże jak Ty wyglądasz. - podbiegł do mnie i bez słowa mnie przytulił. Właśnie tego w tym momencie potrzebowałam najbardziej.Czyjejś bliskości. Nie wiem, ile tak staliśmy, ja wypłakiwałam mu się w kołnierz, on stał bez słowa i tylko gładził moją glowę. Nie obchodziło go, że on również wyglądał przeze mnie jak zamoknięty bezdomny. - Nie ma sensu, żebyśmy tu stali, chodź. - pociągnął mnie za sobą. Okazało się, że byłam 20 metrów od jego wilii. Taaa mądra ja, zamyślona trafiłam akurat pod dom faceta,któremu dałam kosza. Lepiej być nie może. Zayn przyzwoicie się mną zajął. Siedzieliśmy przy jego kominku pijąc gorącą czekoladę.
- Louis, prawda? - zapytał wreszcie. Do tej pory umiejętnie unikalismy tego tematu.
- Kolejny raz mnie zawiódł - spuściłam wzrok.
- Kurde, facet ma taką kobietę i nieustannie ją krzywdzi, to jest debilne. Gdybym ja był na jego miejscu...-urwał w połowie zdania.
- Wiem Zayn, ja to wszystko wiem. Chciałam zrobić tak, by dzieci jak najmniej przy tym ucierpiały, a skończyło się na tym, że zostawiłam je same roztrzęsione z Louisem.
- Ale co się właściwie stało?
- Lou będzie ojcem.
- Jesteś w ciąży?
- Nie ze mną!! Ta , z którą mnie zdradził.... ona jest w ciąży. - uśmiechnęłam się smutno.
- Faktycznie nieciekawa sytuacja. Pewnie na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
- Ja już nie mam siły, po prostu mam dość, serdecznie dość wszystkiego!
- Potrzebujesz czasu, ważne, że się uspokoiłaś. - przejechał dłonią po moim ramieniu.
- Zayn, to nie ma sensu - wstałam i usiadłam na kanapie.
- Ale co nie ma sensu?
- To, co w tej chwili robisz, Zayn. My nie możemy być razem, wiesz o tym?
- Dlaczego ?
- Booo zasługujesz na lepszą kobietę - musnęłam delikatnie jego policzek i wyszłam bez słowa. I znowu bez sensu włóczyłam się po mieście. Nogi same zaprowadziły mnie do parku- miejsce,gdzie się poznalismy. Było już zupełnie ciemno i zimno, ale w tej chwili było mi już wszystko jedno. Wpatrywałam się w zagwieżdżone niebo i zadawałam sobie jedno pytanie : Dlaczego akurat ja? No dlaczego? Dlaczego?....
*PERSPEKTYWA LOUIS'A*
- Tato, boję się o mamę - dziewczynki były wystraszone i zmartwione. Znowu ja... to znowu moja wina. Nie mogłem patrzeć na ich cierpienie. Ja również zaczynałem się martwić o Łucję. Wyszła z domu 6 godzin temu, w samej bluzie, a przecież jest listopad. Do tego ściemnia się co raz bardziej, gdzie ona jest? Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś jej się stanie. Dopiero teraz poczułem mocno i prawdziwie, jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi na niej zależy. Musiałem jej gdzieś poszukać. Musiałem!
- Dziewczynki, już, cichutko, mama wróci - przytuliłem je kolejny raz.
- Nie wróci! Co jej zrobiłeś, że tak płakała? - zapytała oskarżycielsko Rita, a ja poczułem wstyd, tak wstyd za to, że 8-latka jest mądrzejsza ode mnie. - Zawsze płacze, zapewne przez Ciebie, tylko nigdy przy nas, a teraz?!
- Rita, oczekuję od Ciebie, że przynajmniej Ty nie będziesz mnie osądzać, jestem Twoim tatą i oczekuję od Ciebie szacunku! Dobra, nieważne, zrobimy tak: ja zadzwonię po wujka Harryego, który się wami zajmie, a ja poszukam mamy, ok ?
- Idę z Tobą.
- Nie, Rita, zostajecie. Już dzwonię po wujka.
Harry momentlanie po moim telefonie znalazł się przed moimi drzwiami.
- Dzięki stary
- Spoko, leć, powodzenia - poklepał mnie po ramieniu i wziął Majkę na ręce. - To co księżniczki, która zostanie żoną Pana Stylesa, no która ? - uśmiechnąłem się pod nosem i wybiegłem z mieszkania. Iiii pustka.... gdzie ona może być ? Londyn jest taki ogromny. Zacząłem powoli przypominać sobie ulubione miejsca Łucji. U Helen jej nie ma, u Evy też, dzwoniłem nawet do Klary-znajomej z pracy Łucji. NIkt nic nie wiedział. Po 2 godzinach szukania wiedziałem, że jej nie znajdę, nie ma szans. Już miałem zrezygnowany wracać do domu. Dochodziła 1, jeszcze jedno miejsce... Moja nadzieja. - zawróciłem w stronę parku. Miałem jak widać więcej szczęścia niż rozumu, moje kochanie siedziało skulone na ławce ze spuszczoną głową.
- Łucja, nareszcie Cię znalazłem. - usiadłem obok niej.
- Po co mnie szukałeś?! Nie chcę z Tobą rozmawiać!
- Łucja przecież było ok.
- Ale już nie jest!
- Jesteś cała zziębnięta- ściagnąłem kurtkę i założyłem na nią.
- Daruj sobie tą opiekuńczość! Nie dotykaj mnie!!!!
- Nie rób scen, nie każe Ci mnie całować, tylko założyłem Ci kurtkę, bo nabawisz się zapalenia płuc i na tym się skończy.
- Ojeju, jaki troskliwy mąż, dziękuję Ci bardzo !!! - ironizowała. - Brenda też chodziła w Twoich rzeczach?!
- Łucja, wracajmy do domu, dziewczynki się martwią, proszę Cię.
- Zostawiłeś je same?!
- Nie, z Harrym.
- Świetnie, rewelacyjna osoba do pilnowania dzieci, gratulacje.
- Proszę Cię, chodź.
- Na pewno nie z Tobą!
- Dobrze, proszę idź pierwsza, ja pójdę za Tobą. Jutro się wyprowadzę, tak jak chciałaś. - popatrzyłem na nią poważnie. Jej wyraz twarzy był taki.....blady, niewyrazisty, nie mogłem wyczytać z niego, czy jest tym rozwiązaniem zadowolona, czy raczej wolałaby jednak, co jest mało realne, żebym został.
- Tak ? Wyprowadzisz się?
- Tak, ale nie licz na to, że odpuszczę.
- Powodzenia życzę!! Nigdy Ci tego nie wybaczę! Nigdy!!!
- Łucja kocham Cię.
- Myślisz, że jedno "kocham Cię" wystarczy?! Udowodniłeś mi swoją miłość, jak kochałeś się z Brendą.
- Łucja kocham Cię, rozumiesz?! - zacząłem wydzierać się co raz głośniej.
- Zamknij się! - klęknąłem przed nią i objąłem mocno jej nogi.
- Moje życie nie ma sensu bez Ciebie, jesteś dla mnie najważniejsza, przysięgam.
- Jesteś żałosny!!!!! Puszczaj mnie i wstawaj!
- Nie, nigdy nie zależało mi tak bardzo na kobiecie, jak na Tobie, kocham tylko Ciebie, tylko. Proszę Cię kochanie, wybacz mi, ten ostatni raz. - zobaczyłem, jak łzy po raz kolejny spływają bo jej bladych policzkach.
- Nie!!!
- Ale....
- No niechże mu Pani wybaczy, cokolwiek tam zrobił. - ujrzałem starszą Panią, która jakby wyrosła spod ziemi. Uśmiechała się delikatnie do nas. Spojrzałem na Łucję, która była najwyraźniej zdezorientowana i zaciekawiona motywem sugestii tej Pani.
- Wstawaj - powiedziała nieco spokojniej. -czułem, że ta miła starsza Pani, może mi bardzo pomóc.
- Wybaczysz mi ?
- Najpierw wstań i przestań robić mi takie sceny.
- Wrócisz ze mną do domu?
- Tak, tylko wstań.
Posłusznie wstałem i zaryzykowałem obejmując Łucję silnie. Trudno, najwyżej mi przywali, nie mam nic do stracenia. O dziwno nie zrobiła nic, może było jej głupio przed tą Panią. - Daleko Pani mieszka ?
- Na Magic Street.
- To my Panią odprowadzimy, widzę , że Pani ledwo chodzi. - powiedziala grzecznie i wzięła ją pod rękę. Mój śliczny aniołek..
- Dziękuję moje dziecko. Jak masz na imię ?
- Łucja..
- Piękne imię, mogę Ci mówić,po imieniu, prawda ?
- Pewnie, a tak właściwie to, co Pani robi na nogach o 2 w nocy?
- Lubię sobie spacerować. Nocą Londyn jest taki niezwykły. Mam nadzieję, że się nie obraziliście, że się wtrąciłam, ale nie mogłam patrzeć na tego słodziaka - dotknęła dłonią mojego policzka, a Łucja pokręciła głową z lekkim uśmiechem. - Zapewne bardzo Cię skrzywdził, mam rację ? - Łucja spuściła wzrok.
- Nie raz....
- Jeżeli miałabym Ci coś poradzić.... too wybacz mu, życie jest za krótkie, żeby żyć w niezgodzie, nienawiści. Jesteście jeszcze młodzi, odbudujecie to szybciej, niż Ci się wydaję, kochanie. - powiedziała, a Łucja odwróciła głowę w moją stronę.
- Wątpię, żeby Pani wiedziała, co czuje zdradzona dziewczyna.
- Ojjj wiem lepiej, niż Ci się wydaję, Łucja.
- Nie rozumiem.
- Ochh.. to było jakieś 30 lat temu. Mój mąż był wojskowym. Wyjeżdżał na wojny za granicę. Moja starsza siostra z kolei pojechała z nim jako pielęgniarka. Któregoś dnia mój mąż wrócił wcześniej. Był taki... dziwny, smutny i zamyślony. Zapytałam, co się stało. On wyznał , że mnie zdradził z...moją siostrą.
- Z siostrą? Podwójna zdrada? Współczuję-Łucja patrzyła na kobietę z niedowierzaniem i współczuciem.- Wybaczyła mu Pani?
- Tak, kochałam go bardzo, od razu mu wybaczyłam, widziałam, że żałuje i to bardzo. 2 lata potem mój mąż zginął w Afganistanie.
- Przykro mi
- Bardzo to przeżyłam, ale byłam spokojna, bo mu wybaczyłam. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Odszedł w zgodzie.
Spojrzałem na Łucję, która była widocznie roztrzęsiona tą historia.
- Warto wybaczać, jak masz na imię chłopcze?- zwróciła się do mnie
- Louis.
- Louis, żałujesz tego, prawda?
- niczego innego bardziej nie żałowałem.
- Jesteście śliczną parą, szkoda by było. Oo już jesteśmy, dziękuję za odprowadzenie, no i zapraszam do mnie, kiedy tylko będziecie chcieli, dzieciaki.
- dziękujemy, dobranoc
- Dobranoc
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam!! :D Jak tam przygotowania do Sylwestra? :-)
Dodaję dziś kolejną część. Jeżeli chcielibyście, abym kolejną dodała już jutro, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. To bardzo mnie motywuje i wtedy wiem, że to wszystko ma sens :-). Pozdro xd