Te dwa dni minęły jak z bicza strzelił. O godzinie 6:30 tradycyjnie leniwie zwlekłam się z łóżka. Koniec zwolnienia lekarskiego. Witaj praco!
Louis od naszego ostatniego spotkania nie odezwał się ani raz. Faktycznie słowa Marthy musiały go zaboleć. Ona zawsze taka była. Ja już się do niej przyzwyczaiłam, ale dla Lou mogło to być niezbyt miłe przeżycie. No ale po co się ze mną zakładał ? On też jest winny, niestety. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądało nasze dzisiejsze spotkanie w firmie. Będzie udawał, że mnie nie widzi, czy raczej mówił tym swoim dawno wyćwiczonym oficjalnym tonem surowego szefa. Ehh przecież nie zrobiłam nic złego....
Leniwie opuściłam moje mieszkanie i zjechałam windą w dół. Na osiedlu spotkałam jak co dzień z resztą Marthę. Czy ona mnie śledzi ? Po niej to można się wszystkiego spodziewać.
- Oo Sue, wyzdrowiałaś ? Całe szczęście. Słyszałaś, że podobno Trollens, ten spod dwójki był u lekarza, tego samego, co ty. On podobno wypisuje fałszywe zwolnienia i bierze łapówki.
- A co mnie to obchodzi ? Pani Martho, naprawdę ? Spieszę się.
- No co się na tym świecie dzieje, to ja nie wiem. - krzyknęła za mną, ale mnie to w tamtym momencie nie obchodziło.
Dotarłam do firmy punktualnie. Tuż po moim wejściu zobaczyłam Louisa rozmawiającego z sekretarką. Długo się zastanawiałam, aż w końcu zdecydowałam się do nich podejść
- Dzień dobry! - uśmiechnęłam się kulturalnie
- Ooo Sue, w końcu, jakbyś nie wróciła, Maya pewnie by doprowadziła do bankructwa. - przywitała mnie Amy
- Ojj przesadzasz.
- Naprawdę, dobrze , że już jesteś.
- Dzięki.
- Mogłabym z szefem na słówko ? - zapytałam oficjalnie
- Mhm, Amy proszę dwie kawy do biura
- Już się robią - uśmiechnęła się i odeszła
- Myślałem, że się przesłyszałem, ty chcesz rozmawiać ? - uśmiechnął się pod nosem przywołując windę
- Tak, chcę.
- Cud.
- Jak widać i mnie się zdarzają.
- A o czym chcesz rozmawiać ?
- O ostatnim spotkaniu. Głupio wyszło, generalnie jest mi z tym źle.
- Ale to nie Twoja wina. Twoja sąsiadka jest...... faktycznie bardzo wścibska
- Wiem, ale nie powinna tak mówić, a nie mówiłaby, gdybym ją wtedy nie zaczepiła
- Nie chcę, żebyś czuła się winna. W końcu nic takiego się nie stało - uśmiechnął się smutno
- Co z twoim ojcem ? - musiałam o to zapytać. Może chce się w końcu komuś wygadać
- Szkoda gadać.
- A może jednak ?
- Naprawdę cię to interesuje ?
- Ale co ?
- Życie prywatne twojego szefa.
- Jeżeli szef nie ma nic przeciwko to tak, interesuje. - uśmiechnęłam się próbując wyjść z zakłopotania.
-Tyle razy mnie spławiłaś,a teraz co ? Nagle zaczęłaś się interesować moim życiem prywatnym ?!
-Louis spokojnie -położyłam dłoń na jego ramieniu a on spojrzał prosto w moje oczy
-Uwielbiam je
-Ale co?
-Twoje oczy. Są takie czarujące, uzależniają
-Naprawdę?
-Mhm
- Louis ?
-Dlaczego zawsze dajesz mi kosza,co ?-położył dłonie na moich biodrach
-Bo ja nie jestem gotowa ?!
-Dobrze,nie krzycz. Spokojnie. - posłał mi delikatny uśmiech
- Dzień dobry! - uśmiechnęłam się kulturalnie
- Ooo Sue, w końcu, jakbyś nie wróciła, Maya pewnie by doprowadziła do bankructwa. - przywitała mnie Amy
- Ojj przesadzasz.
- Naprawdę, dobrze , że już jesteś.
- Dzięki.
- Mogłabym z szefem na słówko ? - zapytałam oficjalnie
- Mhm, Amy proszę dwie kawy do biura
- Już się robią - uśmiechnęła się i odeszła
- Myślałem, że się przesłyszałem, ty chcesz rozmawiać ? - uśmiechnął się pod nosem przywołując windę
- Tak, chcę.
- Cud.
- Jak widać i mnie się zdarzają.
- A o czym chcesz rozmawiać ?
- O ostatnim spotkaniu. Głupio wyszło, generalnie jest mi z tym źle.
- Ale to nie Twoja wina. Twoja sąsiadka jest...... faktycznie bardzo wścibska
- Wiem, ale nie powinna tak mówić, a nie mówiłaby, gdybym ją wtedy nie zaczepiła
- Nie chcę, żebyś czuła się winna. W końcu nic takiego się nie stało - uśmiechnął się smutno
- Co z twoim ojcem ? - musiałam o to zapytać. Może chce się w końcu komuś wygadać
- Szkoda gadać.
- A może jednak ?
- Naprawdę cię to interesuje ?
- Ale co ?
- Życie prywatne twojego szefa.
- Jeżeli szef nie ma nic przeciwko to tak, interesuje. - uśmiechnęłam się próbując wyjść z zakłopotania.
-Tyle razy mnie spławiłaś,a teraz co ? Nagle zaczęłaś się interesować moim życiem prywatnym ?!
-Louis spokojnie -położyłam dłoń na jego ramieniu a on spojrzał prosto w moje oczy
-Uwielbiam je
-Ale co?
-Twoje oczy. Są takie czarujące, uzależniają
-Naprawdę?
-Mhm
- Louis ?
-Dlaczego zawsze dajesz mi kosza,co ?-położył dłonie na moich biodrach
-Bo ja nie jestem gotowa ?!
-Dobrze,nie krzycz. Spokojnie. - posłał mi delikatny uśmiech
- To pogadamy ?
- Nie tutaj, kończysz o 15 ?
- Jak zawsze
- Punkt 15 na parkingu i o nic nie pytaj. - puścił mi oczko i zostawił samą na środku korytarza. Co on znowu wymyślił ? I co ważniejsze.. gdzie moja kawa ? Uwierzcie mi, że byłam tak spragniona kofeiny jak nigdy. Cóż.... będę musiała zrobić sobie sama.
- Sue!!
- Oo hej Maya, miło cię widzieć. - przytuliłam ją, a ona odwzajemniła uścisk.
- Ciebie również. Wszystko ok ?
- Jak widać.
- Mhm mhm.... To świetnie...Słuchaj....widziałaś może gdzieś Louisa ? - Czego ona znowu od niego chce ?!
- Yyy nie, nie widziałam go dziś. A tak z ciekawości, po co chcesz się z nim widzieć ?
- No zgadnij. - posłała mi łobuzerskie spojrzenie
- Serio ? Jesteśmy w pracy, flirty odstawisz po, chodź! - pociągnęłam ją za sobą
- Jaka ty jesteś uparta. Ja chcę z nim tylko porozmawiać.
- To rozmawiaj, ale po pracy! Nie rozumiem, w czym problem
- A jak ja służbowo ? - spojrzałam na nią w stylu "serio ?" - Mówię ci, to sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Masz 5 minut, jak się spóźnisz, idę do szefa. Pamiętaj, że jestem twoją przełożoną!
- Tak, tak, młoda... To papatki !! - odwróciła się ode mnie i poszła do Lou kręcąc tyłkiem na wszystkie możliwe strony. Co za laska, no naprawdę! On i tak ma ją gdzieś! Przynajmniej tak mi się wydaje. Po kilku minutach wróciła zdyszana.
- Spóźniłam się ?
- Nie, biegłaś ?
- Winda się zepsuła
- Aha - odpowiedziałam twardo
- Boże, jaki on jest booooski
- Kto ?
- No Louis
- Ehh zajmij się lepiej pracą.
- I wiesz.... zgodził się na spotkanie po pracy. - Że co ?! Jak to?! Louis idzie na randkę z Mayą ? Nie!!!!! To niemożliwe!!!!! STOP...... "eee tam niech robi co chce, przecież nic dla mnie nie znaczy..... " Próbowałam tak myśleć, ale nie mogłam. Kurde.... zachowuje się jak pies ogrodnika. Czy to oznacza, że jestem o niego zazdrosna ? Tak, tak jestem!!!!! Jestem !!! Przyznaję.... Nie mogę dopuścić do tego spotkania. Przecież powiedział, że będzie czekał na mnie! Może czeka już za długo ? W końcu taki facet długo sam nie wytrzyma. Ehhh..... W tamtym momencie poczułam coś, czego nie czułam wcześniej..... Czyżby ożywiło się we mnie uczucie do niego ? Czy przez to domniemane spotkanie z Mayą zapragnęłam jego samego ? Nagle go pokochałam ? Czy to jest możliwe ? Szereg pytań przebiegło przez moją głowę.
- Yyyy jak to spotkanie ? - zapytałam po kilkuminutowym milczeniu.
- No zgodził się - klasnęła w dłonie.
- Jak to ? Zaprosiłaś go na randkę ?
- Mhm, jesteśmy umówieni na dziś na 20
- Aha. Wracaj do pracy!!! - odparłam chłodno
- Co jest ? - zapytała niewinnie
- Nic, głowa mnie boli.
- Zazdrościsz ?
- Czego ?
- Zazdrościsz mi!!!! - krzyknęła prosto w moją twarz
- Głośniej, niech cała firma usłyszy!! Mnie on nie obchodzi, rób, co chcesz!!!! Rozliczenie gotowe ?!
- Nie!
- Widzę je za 10 minut na biurku! - nigdy nie byłam taka władcza, ale Maya wyjątkowo mnie dziś wyprowadziła z równowagi. Skoro jest taka pewna, że jest rozchwytywana i każdy jej pragnie, to niech sobie tak myśli. Już ja jej pokażę!!
- No dobra, wyluzuj... - powiedziała i usiadła przy swoim stanowisku.
Punktualnie o 15 wyszłam ze swojego gabinetu z ważnymi dokumentami, które Louis musi przejrzeć. Z dygocącym sercem zapukałam do niego.
- Mogę ? - zapytałam wychylając lekko głowę zza drzwi
- Ty? zawsze - uśmiechnął się delikatnie
- Mam dla ciebie dokumenty.
- Ooo super, jutro je przejrzę - rzucił je w kąt biurka i przyglądał mi się uważnie. - Wszystko ok ?
- Tak, tak.
- Jesteś dziwnie poddenerwowana. - Ehh jednak zauważył
- Wydaje ci się. Pamiętasz naszą poranną rozmowę ?
- Tak
- Too już jest 15... godzina zwierzeń - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie odpuścisz ?
- Nie...
- Ślicznie wyglądasz w tej sukience, wiesz ? - podszedł do mnie i przejechał delikatnie palcami po moim ramieniu, co spowodowało przyjemne ciarki rozchodzące się po całym moim ciele. - Mam ochotę cię pocałować...... Wyglądasz tak ponętnie- I co ja miałam na to odpowiedzieć ?
- To czemu tego nie zrobisz ? - czy ja to powiedziałam na głos ?! Boże...
Louis spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, jakby chciał jeszcze raz się upewnić. - Zrób to. - szepnęłam. Nie wiem, dlaczego, ale w tamtym momencie pragnęłam jego dotyku i jego ust.
- Naprawdę tego chcesz ?
- Naprawdę się o to pytasz ? - nie odpowiedział, tylko zachłannie wpił się w moje usta. Całowaliśmy się bardzo gwałtownie, jakby nasze usta czekały na siebie całe wieki. Nie chcieliśmy tego przerywać, aż wreszcie zabrakło nam tchu. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, oddychając niespokojnie.
- Tyle razy sobie to wyobrażałem. Warto było czekać. - przeczesał ręką swoje lekko rozmierzwione włosy
- Myślałam, że już odpuściłeś. - powiedziałam
- Dlaczego miałbym odpuścić ? Kocham cię, kiedy w końcu to zrozumiesz, dziewczyno?!
- To dla mnie nierealne, Lou
- Dlaczego ? Jestem tylko facetem. Czarujesz mnie każdego dnia. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Marzę o twojej bliskości. Potrzebuję cię. - spuścił wzrok. Machinalnie złączyłam nasze dłonie.
- Chcesz porozmawiać ? Może wreszcie się otworzysz, hmm?
- Dzięki, ale nie tu.
- Spóźniłam się ?
- Nie, biegłaś ?
- Winda się zepsuła
- Aha - odpowiedziałam twardo
- Boże, jaki on jest booooski
- Kto ?
- No Louis
- Ehh zajmij się lepiej pracą.
- I wiesz.... zgodził się na spotkanie po pracy. - Że co ?! Jak to?! Louis idzie na randkę z Mayą ? Nie!!!!! To niemożliwe!!!!! STOP...... "eee tam niech robi co chce, przecież nic dla mnie nie znaczy..... " Próbowałam tak myśleć, ale nie mogłam. Kurde.... zachowuje się jak pies ogrodnika. Czy to oznacza, że jestem o niego zazdrosna ? Tak, tak jestem!!!!! Jestem !!! Przyznaję.... Nie mogę dopuścić do tego spotkania. Przecież powiedział, że będzie czekał na mnie! Może czeka już za długo ? W końcu taki facet długo sam nie wytrzyma. Ehhh..... W tamtym momencie poczułam coś, czego nie czułam wcześniej..... Czyżby ożywiło się we mnie uczucie do niego ? Czy przez to domniemane spotkanie z Mayą zapragnęłam jego samego ? Nagle go pokochałam ? Czy to jest możliwe ? Szereg pytań przebiegło przez moją głowę.
- Yyyy jak to spotkanie ? - zapytałam po kilkuminutowym milczeniu.
- No zgodził się - klasnęła w dłonie.
- Jak to ? Zaprosiłaś go na randkę ?
- Mhm, jesteśmy umówieni na dziś na 20
- Aha. Wracaj do pracy!!! - odparłam chłodno
- Co jest ? - zapytała niewinnie
- Nic, głowa mnie boli.
- Zazdrościsz ?
- Czego ?
- Zazdrościsz mi!!!! - krzyknęła prosto w moją twarz
- Głośniej, niech cała firma usłyszy!! Mnie on nie obchodzi, rób, co chcesz!!!! Rozliczenie gotowe ?!
- Nie!
- Widzę je za 10 minut na biurku! - nigdy nie byłam taka władcza, ale Maya wyjątkowo mnie dziś wyprowadziła z równowagi. Skoro jest taka pewna, że jest rozchwytywana i każdy jej pragnie, to niech sobie tak myśli. Już ja jej pokażę!!
- No dobra, wyluzuj... - powiedziała i usiadła przy swoim stanowisku.
Punktualnie o 15 wyszłam ze swojego gabinetu z ważnymi dokumentami, które Louis musi przejrzeć. Z dygocącym sercem zapukałam do niego.
- Mogę ? - zapytałam wychylając lekko głowę zza drzwi
- Ty? zawsze - uśmiechnął się delikatnie
- Mam dla ciebie dokumenty.
- Ooo super, jutro je przejrzę - rzucił je w kąt biurka i przyglądał mi się uważnie. - Wszystko ok ?
- Tak, tak.
- Jesteś dziwnie poddenerwowana. - Ehh jednak zauważył
- Wydaje ci się. Pamiętasz naszą poranną rozmowę ?
- Tak
- Too już jest 15... godzina zwierzeń - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie odpuścisz ?
- Nie...
- Ślicznie wyglądasz w tej sukience, wiesz ? - podszedł do mnie i przejechał delikatnie palcami po moim ramieniu, co spowodowało przyjemne ciarki rozchodzące się po całym moim ciele. - Mam ochotę cię pocałować...... Wyglądasz tak ponętnie- I co ja miałam na to odpowiedzieć ?
- To czemu tego nie zrobisz ? - czy ja to powiedziałam na głos ?! Boże...
Louis spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, jakby chciał jeszcze raz się upewnić. - Zrób to. - szepnęłam. Nie wiem, dlaczego, ale w tamtym momencie pragnęłam jego dotyku i jego ust.
- Naprawdę tego chcesz ?
- Naprawdę się o to pytasz ? - nie odpowiedział, tylko zachłannie wpił się w moje usta. Całowaliśmy się bardzo gwałtownie, jakby nasze usta czekały na siebie całe wieki. Nie chcieliśmy tego przerywać, aż wreszcie zabrakło nam tchu. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, oddychając niespokojnie.
- Tyle razy sobie to wyobrażałem. Warto było czekać. - przeczesał ręką swoje lekko rozmierzwione włosy
- Myślałam, że już odpuściłeś. - powiedziałam
- Dlaczego miałbym odpuścić ? Kocham cię, kiedy w końcu to zrozumiesz, dziewczyno?!
- To dla mnie nierealne, Lou
- Dlaczego ? Jestem tylko facetem. Czarujesz mnie każdego dnia. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Marzę o twojej bliskości. Potrzebuję cię. - spuścił wzrok. Machinalnie złączyłam nasze dłonie.
- Chcesz porozmawiać ? Może wreszcie się otworzysz, hmm?
- Dzięki, ale nie tu.
- To gdzie ?
-U mnie. -odpowiedział jak gdyby nigdy nic
- U Ciebie ?
-Czemu nie ?
- To nie jest dobry pomysł - odwróciłam się do niego tyłem, a on zaczął delikatnie sunąć palcami po moim kręgosłupie powodując przyjemne ciarki.
- A ja uważam wręcz przeciwnie - szepnął zmysłowo, obdarowując moją szyję coraz większą ilością drobnych pocałunków.
- Louis - szepnęłam bezradnie
- Nic nie mów
- Czemu szepczemy ?
- Nie wiem - zaśmiał się pod nosem
- Louis przestań
- Przestań udawać, że ci się nie podoba.
- Nie powinniśmy
- Przestań w końcu udawać! Kocham cię!
- To czemu umówiłeś się z Mayią ?!
- Poważnie ? Jesteś o nią zazdrosna ? - zapytał z niemałym rozbawieniem
- Nie, tylko jak możesz mówić jednej dziewczynie, że ją kochasz, a umawiać się na randki z inną ? Wytłumacz mi to !
- Zgodziłam się, bo inaczej by mi spokoju nie dała. Jest bardzo nachalna.
- Mi to mówisz
- Strasznie mnie to irytuje!!! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ta laska działa mi na nerwy!
-Ale wiesz,że ona tak łatwo nie odpuści. Będzie jeszcze gorzej.
- To co proponujesz ?
- Zrobisz jak będziesz chciał - udałam zupełnie obojętną
- Wiesz, czego chcę ?
- Niby czego ?
- Ty, ja, kolacja przy świecach.... śniadanie też ci mogę zaproponować - uśmiechnął się znacząco.
- Ale z ciebie.... - miałam mu nawtykać, ale Louis skutecznie mi to uniemożliwił całując mnie zachłannie, szarpiąc moimi włosami we wszystkie strony. To, co ze mną wyprawiał podobało mi się coraz bardziej, mimo iż nie powinno. Walczyłam z wszystkim wokół, walczyłam z samą sobą, z uczuciami, które zaczynały się między nami rodzić. Pytanie tylko po co ta walka ? Po co mi to wszystko ? Ile będę jeszcze udawać tę chorą obojętność?! Problem w tym, że ja nie umiem....po prostu nie umiem wyznawać uczuć, nie jestem słodką, niewinną, radosną dziewczyną. Nikt, uwierzcie, nikt nie jest w stanie ze mną wytrzymać. Zawsze trafiałam na palantów, to fakt, ale ja też nie byłam bez winy. Pozwalałam im na to, żeby mnie tak traktowali. Byłam zamknięta w sobie i wmówiłam sobie, że nikt mnie nie pokocha i ja nikogo nigdy nie pokocham..... A teraz stoję tu, z Louisem, w jego gabinecie i pozwalam mu składać mokre pocałunki na mojej szyi i dochodzi do mnie moje wewnętrzne ja, które wręcz krzyczy " Nie spieprz tego, dziewczyno!"... Ok.... a co jeśli znowu zostanę zraniona ? Chcę znowu przez to przechodzić ? Nie, nie chcę.....
Dłonie Louisa sunęły w dół,aż w końcu zatrzymały się na moich biodrach.Wtedy dotarło do mnie,co może się lada chwila wydarzyć... coś, na co nie mogę sobie pozwolić. Nie! Nie, teraz. - Louis przestań-szepnęłam możliwie jak najłagodniej.
- Chcesz tego tak mocno, jak ja! - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku
- Nie, Louis... ja nie jestem na to wszystko gotowa.... to dla mnie za wcześnie.
- Za wcześnie ? Sue kolejny raz dajesz mi kosza! Ile mogę czekać, co ?! Z tobą toby nawet święty nie wytrzymał!!! - krzyknął, a potem nagle zamilkł, jakby analizował, co właśnie przed chwilą powiedział. - Wiesz co... widać nie zasługujesz na moją uwagę! Ty w ogóle nie zasługujesz na miłość!- wrzasnął
- Masz rację, nie wytrzymałby.... więc po prostu sobie odpuść!! I od początku mówiłam ci, żebyś dał sobie spokój, tak?! - krzyknęłam i szybko wyszłam z jego gabinetu hamując przy tym łzy, które z coraz większą siłą cisnęły się do moich oczu. Potwierdzam! Ja nie chcę mieć do czynienia już z żadnym facetem! Koniec! Postanawiam zostać wieczną singielką i ta decyzja jest nieodwołalna! Jak ja nienawidzę facetów!!!!
Byłam tak bardzo zszokowana i zarazem wściekła, że z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że dojechałam pod mój blok. Idąc do swojego mieszkania analizowałam każde słowo wypowiedziane przez Louisa. Miał rację, niestety taka była prawda, ale nie da się ukryć, że swoim zachowaniem tylko udowodnił to, co dawno już wiedziałam. Zależało mu tylko na jednym. Chciał mnie wykorzystać, a potem zapewne zostawić. Wkurzył się, bo mu na to nie pozwoliłam. Nie będę dla niego panienką na jedną noc. Co to to nie!!!
- Sue ? - Sam widząc mnie niemal od razu wyszczerzyła oczy i rozdziawiła buzię.- Co się stało ?-podbiegła do mnie i od razu bez wahania mnie przytuliła
- Długa historia - uśmiechnęłam się smutno, ale niestety łzy, które ciągle płynęły po moim policzku zdradziły mnie. Nie miałam wyjścia, musiałam jej wszystko opowiedzieć, mimo iż nie chciałam do tego wracać.
- Gadaj, ale to już! Musisz się przed kimś wyżalić, noo - spojrzała na mnie ze współczuciem. Westchnęłam głośno i zaczęłam swój monolog. Opowiedziałam jej wszystko nawet z najmniejszym szczegółem patrząc jak jej twarz zmienia co chwilę swój wyraz z współczującego na zdziwiony bądź zszokowany. Miałam dziwne wrażenie, że nie rozumie mojego zachowania. Jak zawsze z resztą, ciągle uważa się za wielką specjalistkę od związków, a sama nie ma partnera, czemu więc czepia się mnie ? A może szukam dziury w całym ? Ehh już sama nie wiem, co mam myśleć.
Rozmowa z Sam trwała prawie 3 godziny i wykończyła mnie emocjonalnie. Zadawała zbyt wiele pytań, utwierdzając mnie tylko w przekonaniu, że źle to wszystko rozegrałam, jak zawsze z resztą. Ona pewnie już dawno wylądowałaby w jego łóżku jeszcze się tym szczycąc. Ja taka nigdy nie byłam i nie będę. Co jest złego w tym, że wolałabym poczekać i lepiej poznać faceta, zanim się przed nim rozbiorę ? No nic! Świat w XXI wieku powoli przestaje mi się podobać. Dawniej ludzie czekali z seksem do ślubu i jakoś żyli. Teraz jest to priorytetem a dla mnie jest to rzecz zbędna, tak jak i te wszystkie związki. Faceci są do bani i tyle! Tak wiem, jestem hipokrytką, wiele razy już to słyszałam i to nie robi na mnie już najmniejszego wrażenia. Taka już jestem i tyle. Nie zmienię się, bo ja i tak robię, co chcę. Tak już mam i niestety ludzie musicie się z tym pogodzić!!! Sama nie wiem czemu, ale mój płacz i smutek zamienił się bardzo szybko w narastającą złość. Mam dość wszystkiego i wszystkich!!! Ja chyba nigdy nie będę szczęśliwa!
- A ja uważam wręcz przeciwnie - szepnął zmysłowo, obdarowując moją szyję coraz większą ilością drobnych pocałunków.
- Louis - szepnęłam bezradnie
- Nic nie mów
- Czemu szepczemy ?
- Nie wiem - zaśmiał się pod nosem
- Louis przestań
- Przestań udawać, że ci się nie podoba.
- Nie powinniśmy
- Przestań w końcu udawać! Kocham cię!
- To czemu umówiłeś się z Mayią ?!
- Poważnie ? Jesteś o nią zazdrosna ? - zapytał z niemałym rozbawieniem
- Nie, tylko jak możesz mówić jednej dziewczynie, że ją kochasz, a umawiać się na randki z inną ? Wytłumacz mi to !
- Zgodziłam się, bo inaczej by mi spokoju nie dała. Jest bardzo nachalna.
- Mi to mówisz
- Strasznie mnie to irytuje!!! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ta laska działa mi na nerwy!
-Ale wiesz,że ona tak łatwo nie odpuści. Będzie jeszcze gorzej.
- To co proponujesz ?
- Zrobisz jak będziesz chciał - udałam zupełnie obojętną
- Wiesz, czego chcę ?
- Niby czego ?
- Ty, ja, kolacja przy świecach.... śniadanie też ci mogę zaproponować - uśmiechnął się znacząco.
- Ale z ciebie.... - miałam mu nawtykać, ale Louis skutecznie mi to uniemożliwił całując mnie zachłannie, szarpiąc moimi włosami we wszystkie strony. To, co ze mną wyprawiał podobało mi się coraz bardziej, mimo iż nie powinno. Walczyłam z wszystkim wokół, walczyłam z samą sobą, z uczuciami, które zaczynały się między nami rodzić. Pytanie tylko po co ta walka ? Po co mi to wszystko ? Ile będę jeszcze udawać tę chorą obojętność?! Problem w tym, że ja nie umiem....po prostu nie umiem wyznawać uczuć, nie jestem słodką, niewinną, radosną dziewczyną. Nikt, uwierzcie, nikt nie jest w stanie ze mną wytrzymać. Zawsze trafiałam na palantów, to fakt, ale ja też nie byłam bez winy. Pozwalałam im na to, żeby mnie tak traktowali. Byłam zamknięta w sobie i wmówiłam sobie, że nikt mnie nie pokocha i ja nikogo nigdy nie pokocham..... A teraz stoję tu, z Louisem, w jego gabinecie i pozwalam mu składać mokre pocałunki na mojej szyi i dochodzi do mnie moje wewnętrzne ja, które wręcz krzyczy " Nie spieprz tego, dziewczyno!"... Ok.... a co jeśli znowu zostanę zraniona ? Chcę znowu przez to przechodzić ? Nie, nie chcę.....
Dłonie Louisa sunęły w dół,aż w końcu zatrzymały się na moich biodrach.Wtedy dotarło do mnie,co może się lada chwila wydarzyć... coś, na co nie mogę sobie pozwolić. Nie! Nie, teraz. - Louis przestań-szepnęłam możliwie jak najłagodniej.
- Chcesz tego tak mocno, jak ja! - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku
- Nie, Louis... ja nie jestem na to wszystko gotowa.... to dla mnie za wcześnie.
- Za wcześnie ? Sue kolejny raz dajesz mi kosza! Ile mogę czekać, co ?! Z tobą toby nawet święty nie wytrzymał!!! - krzyknął, a potem nagle zamilkł, jakby analizował, co właśnie przed chwilą powiedział. - Wiesz co... widać nie zasługujesz na moją uwagę! Ty w ogóle nie zasługujesz na miłość!- wrzasnął
- Masz rację, nie wytrzymałby.... więc po prostu sobie odpuść!! I od początku mówiłam ci, żebyś dał sobie spokój, tak?! - krzyknęłam i szybko wyszłam z jego gabinetu hamując przy tym łzy, które z coraz większą siłą cisnęły się do moich oczu. Potwierdzam! Ja nie chcę mieć do czynienia już z żadnym facetem! Koniec! Postanawiam zostać wieczną singielką i ta decyzja jest nieodwołalna! Jak ja nienawidzę facetów!!!!
Byłam tak bardzo zszokowana i zarazem wściekła, że z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że dojechałam pod mój blok. Idąc do swojego mieszkania analizowałam każde słowo wypowiedziane przez Louisa. Miał rację, niestety taka była prawda, ale nie da się ukryć, że swoim zachowaniem tylko udowodnił to, co dawno już wiedziałam. Zależało mu tylko na jednym. Chciał mnie wykorzystać, a potem zapewne zostawić. Wkurzył się, bo mu na to nie pozwoliłam. Nie będę dla niego panienką na jedną noc. Co to to nie!!!
- Sue ? - Sam widząc mnie niemal od razu wyszczerzyła oczy i rozdziawiła buzię.- Co się stało ?-podbiegła do mnie i od razu bez wahania mnie przytuliła
- Długa historia - uśmiechnęłam się smutno, ale niestety łzy, które ciągle płynęły po moim policzku zdradziły mnie. Nie miałam wyjścia, musiałam jej wszystko opowiedzieć, mimo iż nie chciałam do tego wracać.
- Gadaj, ale to już! Musisz się przed kimś wyżalić, noo - spojrzała na mnie ze współczuciem. Westchnęłam głośno i zaczęłam swój monolog. Opowiedziałam jej wszystko nawet z najmniejszym szczegółem patrząc jak jej twarz zmienia co chwilę swój wyraz z współczującego na zdziwiony bądź zszokowany. Miałam dziwne wrażenie, że nie rozumie mojego zachowania. Jak zawsze z resztą, ciągle uważa się za wielką specjalistkę od związków, a sama nie ma partnera, czemu więc czepia się mnie ? A może szukam dziury w całym ? Ehh już sama nie wiem, co mam myśleć.
Rozmowa z Sam trwała prawie 3 godziny i wykończyła mnie emocjonalnie. Zadawała zbyt wiele pytań, utwierdzając mnie tylko w przekonaniu, że źle to wszystko rozegrałam, jak zawsze z resztą. Ona pewnie już dawno wylądowałaby w jego łóżku jeszcze się tym szczycąc. Ja taka nigdy nie byłam i nie będę. Co jest złego w tym, że wolałabym poczekać i lepiej poznać faceta, zanim się przed nim rozbiorę ? No nic! Świat w XXI wieku powoli przestaje mi się podobać. Dawniej ludzie czekali z seksem do ślubu i jakoś żyli. Teraz jest to priorytetem a dla mnie jest to rzecz zbędna, tak jak i te wszystkie związki. Faceci są do bani i tyle! Tak wiem, jestem hipokrytką, wiele razy już to słyszałam i to nie robi na mnie już najmniejszego wrażenia. Taka już jestem i tyle. Nie zmienię się, bo ja i tak robię, co chcę. Tak już mam i niestety ludzie musicie się z tym pogodzić!!! Sama nie wiem czemu, ale mój płacz i smutek zamienił się bardzo szybko w narastającą złość. Mam dość wszystkiego i wszystkich!!! Ja chyba nigdy nie będę szczęśliwa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani! :D
Dziś dla odmiany Pan Tomlinson ;) Mam nadzieję, że nie nawaliłam i ta część przypadnie wam do gustu :D Czekam na wasze opinie, misie :**
Pozdrawiam
Świetny imagin ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam tej część i oby kolejna była szybciej ;)
Pozdrawiam ;*
Wow, cudowne, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńWow, cudowne, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKocham to*!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejna czesc
Czekam na Nialla ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam tej część i oby kolejna była szybciej ;)
Pozdrawiam ;*
Boskie . Tak długo na to czekałam. Pisz szybko nexta proszę :***
OdpowiedzUsuńLouis *-*
OdpowiedzUsuńExtra rozdział. Czekam na kolejny ♡
Genialny ♥_♥ ~Asia.
OdpowiedzUsuńCudo czekam na następną <3
OdpowiedzUsuń