wtorek, 18 sierpnia 2015

Imagin Louis cz.6


- Sue, szef cię prosi . - usłyszałam głos Helen ,naszej sekretarki
- Mówił, w jakiej sprawie ? - starałam się zachować zimną krew, ale wewnątrz cała się trzęsłam
- Nie, powiedział tylko, że to bardzo ważne i żebyś się sprężała
- Ehh ok, dzięki Helen
- Nie ma sprawy.
Niechętnie wstałam z krzesła i napotkałam na ciekawski wzrok Mayi
- Coś często cię wzywa - powiedziała złośliwie
- Jestem szefem tego oddziału, Stewart też mnie wzywał wiele razy-próbowałam się bronić, mimo, iż samej siebie nie przekonałabym tym argumentem
- Ale nie tyle, co Louis
- Maya, skończ i bierz się do pracy!!
- Odwal się od niego, bo pożałujesz! - syknęła
- Mnie z nim nic nie łączy!!! Kiedy w końcu to zrozumiesz ?!
- Po prostu się odczep!
- Nie mam siły tłumaczyć ci tego po raz setny.  Żegnam!

Z mieszanymi uczuciami dotarłam pod drzwi gabinetu Louisa. Drżącymi rękami zdecydowałam się zapukać. Usłyszałam stanowcze "proszę" i weszłam do wnętrza z dygocącym sercem
- O co chodzi ? - skinął dłonią, bym usiadła naprzeciw niego. Z mieszanymi uczuciami zrobiłam to, nie spuszczając z niego wzroku. Nie wyglądał najlepiej, podkrążone oczy, włosy w totalnym nieładzie, koszula rozpięta prawie do połowy, krawat rzucony gdzieś w kąt, a marynarka leżała swobodnie na jego biurku. Gdybym go nie znała pomyślałabym, że coś go trapi, ale wiedziałam, że udaje. Tacy jak on nie mają żadnych uczuć.
- Sue - wypuścił głośno powietrze, a ja patrzyłam na niego z wyczekiwaniem
- Nie mam całego dnia, więc ?
-Ja jestem twoim szefem i to ja decyduję czy masz czas czy nie! - przewróciłam oczami, na co na jego twarzy pojawiło się nieme rozbawienie
- Bla bla bla do rzeczy
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj, nie powinienem
- Ojj nie powinieneś , pierwszy raz się z tobą zgodzę ! Zachowałeś się jak niewyżyty dupek, któremu zależy tylko na jednym! - rzuciłam bez zastanowienia
- Sue przepraszam. Ja nie jestem taki, jak myślisz
- Nie ? Udowodniłeś mi wczoraj, jaki jesteś!
- Sue ja się w tobie zakochałem! Wczoraj wyglądałaś tak ponętnie no i pożądanie wzięło górę. Od początku mówiłem ci, jak bardzo mi na tobie zależy. I to nie są puste słowa. Ja nie chcę cię zaliczyć i zapomnieć. Ja chcę cię kochać, dbać o ciebie, spędzać z tobą każdą chwilę, patrzeć jak się złościsz, jak się śmiejesz, nawet jak na mnie krzyczysz to jest to dla mnie urocze. Ja wiem, że skrzywdziło cię mnóstwo facetów, wiem, że wiele przeszłaś, ale ja też nie miałem łatwego życia. Ale nigdy, prze nigdy nie wykorzystałem swojego wysokiego stanowiska dla własnych przyjemności. Prawda jest taka, że najchętniej nie wypuszczałbym cię z ramion. Gdy wczoraj wyszłaś ze łzami w oczach zrozumiałem, że cię zraniłem, a nie chciałem tego zrobić. Nic nie poradzę na to, że tak cholernie mi na tobie zależy. - wsłuchiwałam się w jego słowa i nie bardzo wiedziałam, co mam na to wszystko powiedzieć. Nie umiem wyznawać uczuć, a już na pewno nienawidzę takich sytuacji. Co ja mam mu powiedzieć ?!
- Nie rozumiesz ? Ja nie jestem z dziewczyn, dla których miłość jest najważniejsza. Nie lubię słodzić i udawać, że wszystko jest ok! Louis znajdziesz lepszą dziewczynę, na którą zasługujesz, ale posłuchaj mnie i daj sobie ze mną spokój. - powiedziałam spokojnie
- Do końca życia chcesz być sama ? Umierać w samotności ?! Nie pragniesz nigdy zostać matką, żoną.. Nie brakuje ci bliskości , miłości, zainteresowania ? Ja myślę, że w głębi duszy ty aż krzyczysz, że jesteś nieszczęśliwa, że potrzebujesz pomocy. Sue... dam ci wszystko, czego potrzebujesz. tylko pozwól mi na to.
- Mnie nie da się kochać - spuściłam wzrok.
- Dlaczego ? - podszedł do mnie i chwycił moją dłoń
- Boo jestem okropną, jędzowatą szują. - powiedziałam szczerze, zaciskając przy tym zęby.
- Nieprawda, udajesz taką, bo nie chcesz, żeby faceci zwracali na ciebie uwagę - szepnął gładząc kciukiem zewnętrzną stroną mojej dłoni. - Pozwól mi chociaż trochę się do siebie zbliżyć. Dlaczego nie możemy spróbować? Co nam w tym przeszkadza ?
- Jesteś moim szefem, a ja twoją pracownicą, Louis. Pracowałam tu bardzo długo na dobrą opinię i nie mogę pozwolić sobie na to, żeby mówili potem, że zrobiłam karierę przez romans z szefem.
- A odkąd obchodzi cię, co ludzie myślą ? - słuszna uwaga, zawsze miałam to gdzieś, ale... praca była dla mnie tak ważna, że zależało mi na dobrej opinii.
- Będziemy swoje prywatne sprawy załatwiali w firmie ? Powinnam już wracać, mam sporo pracy.
- Sue nie zmieniaj tematu, praca nie jest najważniejsza
- A powinna być
- Dobra, może chociaż spróbujmy się zaprzyjaźnić, co ? - odparł z nadzieją w głosie. Zaskoczył mnie tą propozycją
- Przecież ja cię lubię Lou i nic do ciebie nie mam, naprawdę. - spojrzałam w jego oczy, a na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. - Ale między nami nic nie będzie. - spuścił wzrok
- Daj nam szansę, wszystko powolutku , dobrze ?
- To znaczy ?
- Mam dwa bilety do teatru na podobno rewelacyjną sztukę, wybierzesz się ze mną ? Oczywiście w charakterze znajomej. -On naprawdę nie odpuści... ehhh ale nie będę odmawiać szefowi. Chce się spotkać, czemu nie ? W głębi serca naprawdę polubiłam tego chłopaka, ale... ja boję się miłości, boję się zakochać, takie życie..... Nic już z tym nie zrobię, nawet jeślibym chciała
- Ok, o której po mnie przyjedziesz ?
- Będę o 18, sztuka zaczyna się o 19, ale myślę, że zaprosisz mnie na kawę - puścił mi oczko, a ja się uśmiechnęłam.
- W porządku, jesteśmy umówieni na 18, a teraz przepraszam, ale jeśli chcesz mieć na dziś te rozliczenia, to muszę już iść
- Bilanse możesz mi oddać nawet jutro, nie są mi potrzebne aż tak bardzo dzisiaj
- Ja wywiązuję się z terminów, szefie - uśmiechnęłam się, na co on parsknął śmiechem
- Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Sue. Naprawdę
- Wiem, wiem,... dobra, naprawdę już idę, do zobaczenia!
- Do zobaczenia - uśmiechnął się, a ja pewnym krokiem wyszłam z jego gabinetu starając się ukryć zdradzający mnie uśmiech, który pojawił się zupełnie zbijając mnie z tropu.

Przez cały dzień nie mogłam skupić się na pracy, bo stale myślałam o NIM... Czy to możliwe, żeby Louis zajął na tyle moje myśli, że mylę się w drobnych obliczeniach ? Chyba dziś faktycznie nie oddam mu tego rozliczenia. Ehh nie cierpię, gdy ma rację. No, ale znowu ją miał. Zegar wybił godzinę 17, a ja nadal tkwiłam w papierach, ignorując fakt, że powinnam już dawno skończyć i szykować się do wyjścia. W firmie zostałam już chyba tylko ja.... a nie jednak się myliłam
- Co ty tu jeszcze robisz pracoholiczko ? - usłyszałam rozbawiony głos Louisa
- A ty ?
- Ja jestem szefem i mam najwięcej na głowie, a ty powinnaś od dawna być w domu.
- Ale nie jestem, bo ja wywiązuję się ze swoich obowiązków.
- Przesadzasz - powiedział leniwie siadając przede mną na moim biurku. Posłałam mu pytające spojrzenie. - Wiesz jak jest naprawdę ? Uciekasz od ludzi w pracę! Tak nie może być, Sue
- Nie uciekam
- Owszem, uciekasz. Sue powiedz mi, kto tak bardzo cię skrzywdził ? - spojrzał prosto w moje oczy, a ja spuściłam wzrok. - Powiedz mi-szepnął i ucałował delikatnie moją skroń.
- Żeby to jeden - westchnęłam i obróciłam się na krześle obrotowym tyłem do niego. Nie mogłam mu pokazać, że nawet najmniejsze wspomnienie przeszłości przyprawia mnie o słone łzy, które już od dawna powinny zostać wylane. Louis nie dawał za wygraną. Podszedł bardzo blisko mnie i starł każdą łzę, która spływała po moim policzku. - Takie piękne dziewczyny nie powinny płakać. Nie do twarzy ci ze łzami. - szepnął, a jego delikatny głos działał kojąco na zadany mi ból. - Zrobimy tak, koniec pracy na dziś, teatr też sobie odpuścimy, pogadamy u mnie, dobrze ? - Mamy gadać? U niego ? Nie, nie, to nie jest dobry pomysł i na pewno źle się skończy. Widząc mój grymas szybko zmienił zdanie - Wobec tego wpraszam się do ciebie - uśmiechnął się, a ja spojrzałam na niego, zapewne z wdzięcznością wypisaną na twarzy. Zdecydowanie lepiej będę się czuła z nim w swoim mieszkaniu, niż w jego zapewne ogromnych rozmiarów willi .
- Taka perspektywa podoba mi się nieco bardziej. - powiedziałam wstając zza biurka
- No i bardzo dobrze - uśmiechnął się szeroko i otworzył przede mną drzwi mierząc mnie swoim palącym spojrzeniem.

Po kilkunastu minutach byliśmy już u mnie. Sam akurat wyjechała na kilka dni do mamy, więc mogliśmy pogadać na spokojnie, bez świadków. A może to źle ? Nie wiem sama, czy to był dobry pomysł, ale skoro już się zgodziłam, nie mam wyjścia. Louis rozsiadł się wygodnie na kanapie, a ja poszłam do kuchni robić kawę.
- Ale rozumiem, że czas zwierzeń tyczy się nie tylko mnie, ale również i ciebie - spojrzałam na niego wsypując do kubków kawę
- Mnie ? - spuścił wzrok - Nie wiem, czy to jest dobry pomysł
- Louis proszę cię. Nie tylko ja mam spieprzone życie, bo widać, że ty też nie miałeś łatwo. A skoro mamy się przyjaźnić, powinnam wiedzieć o tobie wszystko.
- Ale ty zaczynasz. - postawił warunek na co tylko westchnęłam, położyłam na stoliku kubki i zaczęłam swoje monotonne opowieści o facetach i moim zasranym życiu osobistym. Opowiedziałam mu absolutnie wszystko, całą prawdę i powiem wam szczerze, że zrobiło mi się o wiele lepiej. Moje historie co prawda spokojnie mogłyby się nadawać na film obyczajowy pod tytułem " Kanał, czyli jak nie postępować z facetami". Popełniłam mnóstwo błędów w swoim życiu, a to wszystko dlatego, że skrzywdziła mnie własna matka.... Tego Louisowi nie mogłam powiedzieć. Po prostu nie byłam na to gotowa. Ukryłam przed nim wstrząsający fakt, który do końca życia będzie znajdował się w mojej podświadomości i przybierał mnie o mdłości. - Nooo to faktycznie nie dziwię się, że unikasz facetów..... Ale mam wrażenie, że jest coś jeszcze, o czym chciałabyś mi powiedzieć, ale targają tobą sprzeczne emocje . - nooo niezły z niego obserwator. A ze mnie jest kiepska aktorka i nie potrafię udawać, że wszystko jest ok, jak nie jest.
- Louis nie chcę o tym rozmawiać
- Sue, wiem już, że jeden facet zostawił cię dla innej, drugi cię okradł, trzeci ukrył, że jest żonaty, kolejny był damskim bokserem, jeszcze jeden jak się później okazało miał kryminalną przeszłość. Powiedz mi o tym, co gryzie cię najbardziej... Może to ci pomoże ? Może sprawi, że będziesz w końcu gotowa na nowy związek i  przestaniesz żyć przeszłością. - przełknęłam głośno ślinę, patrząc w nieruchomy punkt przed sobą. - Sue....
- Ehh no dobrze... - sama nie wiem, dlaczego zdecydowałam się akurat jemu powiedzieć o najstraszniejszym dla mnie fakcie mojego życia. - Miałam 17 lat i byłam bardzo zakochana. Simon miał 18 lat i był cudownym facetem. On chyba wcale nie posiadał wad. Kochałam go całym sercem i byłam pewna, że zawsze będziemy razem. On szeptał mi czułe słówka, które każda z nas chciałaby usłyszeć, a ja uwierzyłam w każde. Umiał mnie oczarować i uwierz chyba nie było laski w naszej szkole, która by mi nie zazdrościła. Nasz związek był na tyle poważny, że nawet przedstawiłam go swoim rodzicom..... Któregoś dnia wyjechałam z Sam na weekend do mojego kuzyna na wieś. Chciałam jechać z Simonem, ale odmówił twierdząc, że to nie jego klimat. Nie zmuszałam go i pojechałam sama. Byłam dziwnie niespokojna, jakby coś wewnątrz mnie mówiło mi, że powinnam wracać do domu. Wszyscy twierdzili, że wariuje, ale miałam to gdzieś. Już w sobotę wieczorem wsiadłam w pierwszy lepszy pociąg i pojechałam do domu, zostawiając tatę, który również z nami pojechał u kuzyna. Byłam w domu ok 22. Weszłam cicho do środka, bojąc się, że obudzę mamę. Poszłam do siebie, gdy usłyszałam z sypialni mojej matki jakieś śmiechy. Zdziwiłam się i to bardzo i bez wahania weszłam do sypialni rodziców..... - mój głos się załamał a po policzkach zaczęły płynąć łzy. Zawsze tak było, gdy tylko o tym pomyślałam. - A tam zobaczyłam moją matkę z Simonem.... dajesz wiarę ? Zdradziła tatę z moim chłopakiem. W tamtej chwili znienawidziłam ich oboje. Zaczęłam krzyczeć, bić,kopać i nawet nie wiem co jeszcze, bo byłam w totalnym szoku.... - Louis słuchał mnie uważnie, ale nie dał mi dokończyć, tylko podszedł do mnie i jednym ruchem przeniósł mnie na swoje kolana. Nie miałam siły mu się sprzeciwiać, więc jedyną rzeczą, którą zrobiłam było wtulenie się w zagłębienie między jego szyją i wypłakiwanie mu się w ramiona. On nie mówił nic, tylko raz za czas przejechał dłonią po moich włosach, starając się mnie uspokoić.  Po raz pierwszy opowiedziałam o tym komukolwiek, nawet Sam o tym nie wiedziała, to wszystko było dla mnie zbyt bolesne, tłamsiłam to w sobie przez tyle lat.W końcu otworzyłam się przed Louisem. Zupełnie nie wiem, dlaczego obdarzyłam go aż takim zaufaniem. Nie mam pojęcia, co on takiego w sobie ma, że mam ochotę otworzyć przed nim swoją duszę.... może jak dojrzeję to i serce. Jedno było pewne : ta rozmowa wiele mi dała i mam nadzieję, że to wszystko zostanie między nami. Że te sekrety zostaną nasze i będą nas łączyć. Oby nie doprowadziły tylko z powrotem do cierpienia, bo obawiam się, że następnego zawodu miłosnego nie będę w stanie przeżyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie ! :D Publikuję dziś Louisa, który był już gotowy na wczoraj, ale niestety mieliśmy awarię prądu i przez jego brak nie mogłam nic dodać. Ale dziś już jest i mamy Lou :D
Czekam na wasze opinie w komentarzach :*
Pozdrawiam ;)

10 komentarzy:

  1. Cudowna część ♡ ~Asia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział,ale prosze dodaj Nialla i noe zostawiaj nas w nie pewnosci !!! Uwielbiam Cię
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz w końcu kolejną część Zayna proszę 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak ,też chcę Zayna ,proszę :***
    Rozdział Lou genialny tak jak ty ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku super! ❤ Czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny,
    Już się nie mogę doczekać następnej części 😍😍

    OdpowiedzUsuń