Milczeliśmy, a atmosfera między nami była coraz gęstsza .
- Tak wiele ze sobą przeszliśmy, Mandy. - Zayn w końcu zdecydował się przerwać tę bezsensowną ciszę
-Masz rację... za wiele. - powiedziałam mało dyskretnie ziewając
- Kocham cię, dlaczego nie możemy spróbować ? Tyle chwil razem, twój wypadek, śpiączka, szpital, byłem przy tobie i wspierałem cię z całych sił, już wtedy to była moja deklaracja. Przykład tego, jak bardzo zależy mi na tobie.
- Zdrada wymazała wszystko, Zayn. I wszystko zniszczyła, nie naprawisz już tego choćby nie wiem co. Zawieziesz mnie do domu ? - zapytałam,na co on spuścił wzrok i pokręcił głową. Otworzył przede mną drzwi, a ja niezgrabnie wsiadłam do środka.
W aucie panowała niezręczna cisza, ale żadne z nas nie chciało jej przerywać. Chyba wszystko zostało już powiedziane. Z powodu wycieńczenia i braku innych zajęć zasnęłam.
Obudziłam się w dziwnie znanym mi pokoju, ale na pewno nie była to moja tymczasowa sypialnia w domu Sam. Gwałtownie usiadłam na łóżku, co skutkowało z ogromnym i wręcz przeszywającym bólem głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a gdy mój wzrok natrafił na TO zdjęcie nie miałam żadnych złudzeń. Co ja do jasnej cholery robię w domu Zayna ? Doskonale pamiętam moment uchwycony na tej fotografii... nasze wspólne wakacje we Włoszech... dzień naszych zaręczyn... Dlaczego to zdjęcie ciągle tu wisi ? Widać tylko ja włożyłam nasze zdjęcia do wielkiego pudła z napisem " nigdy nie otwierać" . Nie miałam serca ich niszczyć, ale również i sił, by je kiedykolwiek jeszcze zobaczyć. Zadawały zbyt wielki ból. Próbowałam przypomnieć sobie, jak to jest możliwe, że się tu znalazłam i co najważniejsze czy nie zrobiłam czegoś głupiego ? W pokoju byłam sama, więc na pewno między nami do niczego nie doszło....chyba.... Nie no pamiętałabym to, nie byłam aż tak pijana, a może i byłam ? Rany Boskie nie nie nie ! Niemożliwe ! Mandy oficjalnie masz przesrane - powiedziałam sama do siebie i z wielkim trudem w końcu wstałam z łóżka.
Zeszłam na dół. Zayn siedział na krześle w kuchni i popijając kawę przeglądał gazetę.
- Hej - odparłam mało słyszalnie wpatrując się w podłogę
-Mandy, jak się czujesz ? - zapytał z wyraźną troską uważnie mi się przyglądając
- Yyyy dobrze.... chyba - rozmasowałam kark i spojrzałam na niego. Siedział w samych szarych dresowych spodniach. Nie mogłam się powstrzymać i mimowolnie mój wzrok utkwiłam w jego torsie pokrytym różnymi tatuażami, których wcześniej tam nie było. Od razu rzucił mi się w oczy niewielki tatuaż , który znajdował się na jego lewej piersi w okolicach serca. M+Z= ♥ 4ever. Poczułam jak łzy napływają do moich oczu. Podeszłam do niego mimowolnie i przejechałam opuszkami palców jego tatuaż. To był impuls . - Kiedy go zrobiłeś ? -szepnęłam
- W ten sam dzień ,w którym mnie zostawiłaś. Miał być dla ciebie niespodzianką na noc poślubną -spuścił wzrok. - Nie miałem serca go usuwać,bo stale mam nadzieję, że... będziemy zawsze razem. Zawsze...
- Zayn....
- Wierzę w nas,Mandy
- To nierealne ,przykro mi
Zeszłam na dół. Zayn siedział na krześle w kuchni i popijając kawę przeglądał gazetę.
- Hej - odparłam mało słyszalnie wpatrując się w podłogę
-Mandy, jak się czujesz ? - zapytał z wyraźną troską uważnie mi się przyglądając
- Yyyy dobrze.... chyba - rozmasowałam kark i spojrzałam na niego. Siedział w samych szarych dresowych spodniach. Nie mogłam się powstrzymać i mimowolnie mój wzrok utkwiłam w jego torsie pokrytym różnymi tatuażami, których wcześniej tam nie było. Od razu rzucił mi się w oczy niewielki tatuaż , który znajdował się na jego lewej piersi w okolicach serca. M+Z= ♥ 4ever. Poczułam jak łzy napływają do moich oczu. Podeszłam do niego mimowolnie i przejechałam opuszkami palców jego tatuaż. To był impuls . - Kiedy go zrobiłeś ? -szepnęłam
- W ten sam dzień ,w którym mnie zostawiłaś. Miał być dla ciebie niespodzianką na noc poślubną -spuścił wzrok. - Nie miałem serca go usuwać,bo stale mam nadzieję, że... będziemy zawsze razem. Zawsze...
- Zayn....
- Wierzę w nas,Mandy
- To nierealne ,przykro mi
- Tatuaż przy mnie zostanie - odwrócił się do mnie tyłem, a ja poczułam ukłucie w sercu. Czy to jest możliwe, że po tym wszystkim, co mi zrobił uderzyły do mnie wyrzuty sumienia i jest mi go szkoda?
- Zayn....
- Nieważne, idź już, zamówię ci taksówkę - powiedział chłodno, wyciągając z kieszeni telefon. Ja tylko spuściłam wzrok i poszłam na górę po swoje rzeczy. Wyszłam szybko z willi Zayna unikając ponownej konfrontacji. Miałam dziwne poczucie, że wyrządziłam mu krzywdę, że nie powinnam go aż tak źle traktować. Ale ja inaczej nie potrafiłam. Nie po tym wszystkim.
Po 30 minutach byłam już pod domem Sam i Liama. Oprócz przysłowiowego kaca byłam rozbita i miałam już dość wszystkiego. Nie miałam siły myśleć o nich...Każda myśl o Jacku bądź Zaynie bolała. Dlaczego ? Jack jest dla mnie cudowny. Kochany ,opiekuńczy i jedyny w swoim rodzaju... z tym,że odkąd przyjechałam do Londynu to... czuję, że to nie do końca jest to. Myślałam,że to miłość... ale coraz częściej zadaje sobie pytanie czym jest ta durna miłość... Czy ona w ogóle istnieje? A jeśli tak, to czemu zawsze wprowadza zamęt ? Myślałam, że potrafię kochać, ale zagłębiając się bardziej w rozdziały mojego życia stwierdzam, że wcale nie umiem. Ja również nie zasługuję na miłość, wobec tego może i ja powinnam zostać forever alone ? Z pewnością moje życie byłoby prostsze.... Co ja gadam ! Mandy jesteś zaręczona!!!! - grzmiała moja podświadomość, której nie udało mi się uciszyć.
- Jak się czujesz ? - do mojej sypialni wszedł zatroskany Liam i przyglądał mi się uważnie
- Wszystko ok - odpowiedziałam nie spoglądając na niego.
- Na pewno ?
- Mhm, Sam jest w drugim pokoju i jest na pewno w gorszym stanie - pociągnęłam nosem, co niestety mnie zdradziło i Liam wyciągnął z tego słuszne wnioski.
- Czemu płaczesz ?
- Nie płaczę, tylko.... przeziębiłam się
- Jasne, jasne - usiadł na skraju łóżka i lustrował mnie uważnie
- Czy tylko moje życie jest tak popieprzone !? - zmieniłam pozycję i usiadłam tuż obok niego zakrywając twarz w dłoniach.
- Mandy wiesz dobrze, co o tym sądzę
- Tak, bo dla was, facetów sprawa jest aż tak oczywista, tak ?! Zdradzić, udawać niewiniątko i robić z siebie ofiarę losu! Tylko to potraficie ! - krzyknęłam, a Liam spojrzał na mnie zdumiony.
- Nie warto,Mandy, szkoda twoich wystarczająco już potarganych nerwów. Na mnie nie musisz krzyczeć - odparł ze stoickim spokojem.
- Przepraszam... Ja już nawet nie wiem sama, co mówię...
- I czego pragnę - dokończył za mnie zdanie, kładąc dłoń na moim ramieniu
- Liam kocham Jacka - odpowiedziałam na tyle stanowczo, że aż samą siebie tym zadziwiłam
- Wobec tego dlaczego spędziłaś noc u Zayna ?
- Do niczego między nami nie doszło, a po za tym jakbym była trzeźwa, to w życiu bym tam nie poszła!
- Ludzie pijani często robią, to na co trzeźwi mają ochotę, ale nie mają na to odwagi.
- Przyszedłeś mi tu filozofować ?! Ja wiem, co czuję !
- A mi się właśnie wydaje. że nie wiesz, albo inaczej : wiesz, tylko nie chcesz się do tego przyznać.
- On mnie zranił Liam i to wszystko zniszczyło.
- Wiesz co.... mężczyzna, który naprawdę kocha nigdy nie pozwoli odejść kobiecie, nieważne co się stanie, zawsze będzie gdzieś blisko.
- Ale co to zmienia ?
- Tak, bo Zayn był dla ciebie ważny i taki pozostał . Nie zaprzeczaj ! Nieważne, ile bólu przyniesie, jaką wyrządzi krzywdę, ty i tak go kochasz ! I gwarantuję ci, że jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko!
- Nie masz racji!
- Coś słabo się bronisz, Mandy! Brakuje ci argumentów. - powiedział spokojnie
- Muszę żyć bez niego !
- Nie musisz
- Muszę ! Liam to mnie wszystko niszczy, nie widzisz tego ? On mnie niszczy !
- Ale on cię kocha
- Powtarzacie ten jeden niezmienny argument "on cię kocha ". I co z tego?! Kocham wtedy, jak uprawiał seks z inną ? Kochał?! Czy ja do cholery jasnej mam napisane na czole " c'mon, zabaw się moimi uczuciami, zostaw mnie, nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę" ?! Mam ?! - poczułam jak złość wypływa z mojego wnętrza strumieniami. Liam zamknął mnie szczelnie w objęciach i starał się mnie uspokoić. Wypłakiwałam mu się w koszulę, a on czekał cierpliwie, aż wyleję wszystkie łzy bezradności, które nie miały końca.
- Ty też go kochasz - szepnął uspakajając mnie najlepiej jak potrafił
- Kocham, i co z tego ? - wytarłam rękawem mokre policzki i odsunęłam się od Liama, który swoją drogą stał się dla mnie naprawdę bliskim przyjacielem.
- To dlaczego nie chcesz spróbować jeszcze raz ?
- Ja mam w końcu poukładane życie, Liam. Spokój, dom, związek. Wszystko jest stabilne, jasne, bez niespodzianek. Jack sprawił, że moje życie nabrało sensu, koloru, po prostu, że chciało mi się żyć. Krzywdząc go skrzywdzę sama siebie. Zależy mi na nim, to taki dobry, uroczy i ciepły człowiek pełen empatii i subtelności. Czuję się przy nim bezpiecznie... odnalazłam przy nim spokój, Liam. Między nami rodzi się uczucie, a ja jestem szczęśliwa u jego boku. Problem w tym, że Zayn pojawił się znowu w moim życiu w najmniej odpowiednim momencie i nie radzę sobie z tym. Mam mętlik w głowie i nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć. Moje wewnętrzne ja twierdzi, że powinnam wracać do NY, do Jacka i zapomnieć....
- Ale serce mówi co innego, prawda ? - spojrzał na mnie wyczekująco
- Serce podzielone jest na pół. A to najgorsze uczucie z możliwych.
- Mandy ja myślę, że ty doskonale wiesz, co robić, tylko potrzebujesz kopa do działania, wobec tego, ja ci go dam. Skoro Jack jest tak wspaniały, jak twierdzisz, z pewnością znajdzie kobietę, która da mu nawet więcej szczęścia niż ty. Mandy nie bierzesz pod uwagę tego, że on może czuć, że ty nie do końca odwzajemniasz jego uczucia, on może wiedzieć, że ty masz w swoim sercu zupełnie kogoś innego. Zranisz go wtedy jeszcze bardziej. Co do Zayna.... kurde Mandy byliście taką zgraną parą, zawsze się wspieraliście, byliście nierozłączni. Boże jak ja wam wtedy zazdrościłem tego uczucia. Wystarczyło, że weszliście gdzieś razem, a już robiła się taka ciepła, przyjemna atmosfera. Nie szczędziliście sobie czułości, czułych słówek, nawet w miejscach publicznych - uśmiechnął się znacząco, na co ja lekko zawstydzona spuściłam wzrok. - Mandy wróć do niego i żyj w końcu normalnie.
- Nie, Liam. - spojrzałam na wyświetlacz telefonu. - Muszę oddzwonić - zerwałam się jak oparzona, kiedy zobaczyłam ilość nieodebranych połączeń od Jacka.
- Dokończymy tę rozmowę - pogroził mi palcem i wyszedł z mojej sypialni. Od razu wystukałam numer Jacka. Odebrał po kilku sekundach.
- No w końcu Mandy - usłyszałam jego zniekształcony głos
- Przepraszam cię, nie słyszałam, jak dzwoniłeś
- Ale nawet za 10 razem ?
- Miałam ustawione wibracje. Jak tam w NY ? - szybko zmieniłam temat chcąc uniknąć bezsensownego tłumaczenia się
- Tak jakoś nudno i smutno bez ciebie. Tęsknię - te słowa wprowadziły mnie w jeszcze większy dół. Czy ja go stale oszukuję i krzywdzę, podczas, gdy on kocha mnie naprawdę mocno ? Boże co ja robię ze swoim życiem....
- Ja też, skarbie. Już nie mogę się doczekać Twojego przyjazdu.
- No właśnie, Mandy mój przyjazd.... - miałam przeczucie, że nie chcę wiedzieć, w jakim celu tak się do mnie dziś dobijał
- Nie Jack, nawet nie chcę tego słyszeć! Obiecałeś!
- Kochanie, nie wyrobię się, przykro mi
- Co ? Jak tak możesz!
- Mandy nie uda mi się
- Ale możesz wziąć sobie wolne!
- Właśnie nie mogę
- Ta... jesteś swoim własnym szefem ! - prychnęłam
- Muszę zostać i koniec
- Co ja powiem Liamowi i Sam ?
- Przeproś ich ode mnie
- Czy praca zawsze musi być u ciebie na pierwszym miejscu ?!
- Mandy nie przesadzaj.
- Ja przesadzam ? Jesteś pracoholikiem i to się leczy ! - krzyknęłam i rozłączyłam się. Świetnie ! Tak bardzo liczyłam na to, że Jack przyjedzie, że odciągnie mnie od Zayna, a ten sam wpycha mnie w jego ramiona ! Nie wiem, ile będę w stanie się bronić.....
Wyłączyłam telefon i zeszłam na dół, licząc, że zobaczę tam Sam. Miałam szczęście, przyjaciółka właśnie robiła kolację. Nie musiałam nic mówić, bo ona od razu wiedziała,co się stało.
- Skarbie nie ma czym się przejmować - przytuliła mnie wycierając wcześniej dłonie ścierką
- Łatwo ci mówić, Sam
- Pokłóciłaś się z Jackiem ?
- Było słychać ?
- Nawet nie tak bardzo, ale widzę, że coś się stało.
- Jack do nas nie dołączy, kazał was bardzo przeprosić, ale jest zawalony pracą - powiedziałam na jednym wydechu.
- Pracą ? Przecież to jego klinika
- Też mu to mówiłam, ale on jest najwyraźniej od niej uzależniony
- To kiepsko, nie będziesz miała towarzysza do tańca
- Nie to jest najważniejsze, tylko to, że mnie zawiódł. Obiecał, a nie przyjedzie.
- No trudno, nie martw się, będzie multum naszych znajomych, nie potrzebujesz go.
- To wasze święto, wy jesteście najważniejsi, mną się nie przejmuj. - powiedziałam biorąc marchewkę do ręki
- Nic się nie zmieniłaś - zaśmiała się widząc, jak niczym królik pochłaniam warzywo
- No co ? - powiedziałam prawie się krztusząc, co rozbawiło ją jeszcze bardziej
- Mama nie uczyła, że nie mówi się z pełnymi ustami ? - zaśmiała się,na co przewróciłam oczami
- Gadanie, to, co może ci pomogę ?
- Już prawie wszystko gotowe, Mandy ?
- Co ?
- Booo Zayn też będzie na kolacji, Liam go zaprosił - powiedziała przepraszająco
- Wobec tego bardzo dziękuję, nie jestem głodna - podniosłam się z krzesła, ale Sam chwyciła mnie za rękaw
- Nie przesadzaj no, zachowujesz się jak rozwydrzony bachor, to tylko zwykły posiłek, nic nieznaczący, wyluzuj
- Nie jestem głodna
- Najadłaś się marchewką ? - ironizowała
- Tak, właśnie tak, dzięki - wyrwałam rękę z uścisku i zmierzałam w kierunku schodów, kiedy drzwi frontowe się otworzyły, a w ich progu stał Zayn.
Houston mamy problem.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani ! :D
Jak tam minął wam tydzień ? :D
Mi tradycyjnie już bardzo pracowicie xD
Masa nauki, wypracowania i naprawdę jest coraz ciężej hahaha human to jednak nie taka prosta sprawa, jak twierdzą niektórzy.... Noo ale ja jestem w swoim żywiole heheh :D
Dobra wiadomość jest taka, że .... :
- Mam już 3/4 Nialla i jego oficjalne zakończenie datowane będzie na 16 października ( obiecuję :D )
- noo i 14 mam wolne i zamierzam poświęcić cały dzień imaginom, więc postaram się nadrobić Lou i dalsze części Zayna
To tyle...
Czekam na wasze opinie, Miśki
:***
- Jak się czujesz ? - do mojej sypialni wszedł zatroskany Liam i przyglądał mi się uważnie
- Wszystko ok - odpowiedziałam nie spoglądając na niego.
- Na pewno ?
- Mhm, Sam jest w drugim pokoju i jest na pewno w gorszym stanie - pociągnęłam nosem, co niestety mnie zdradziło i Liam wyciągnął z tego słuszne wnioski.
- Czemu płaczesz ?
- Nie płaczę, tylko.... przeziębiłam się
- Jasne, jasne - usiadł na skraju łóżka i lustrował mnie uważnie
- Czy tylko moje życie jest tak popieprzone !? - zmieniłam pozycję i usiadłam tuż obok niego zakrywając twarz w dłoniach.
- Mandy wiesz dobrze, co o tym sądzę
- Tak, bo dla was, facetów sprawa jest aż tak oczywista, tak ?! Zdradzić, udawać niewiniątko i robić z siebie ofiarę losu! Tylko to potraficie ! - krzyknęłam, a Liam spojrzał na mnie zdumiony.
- Nie warto,Mandy, szkoda twoich wystarczająco już potarganych nerwów. Na mnie nie musisz krzyczeć - odparł ze stoickim spokojem.
- Przepraszam... Ja już nawet nie wiem sama, co mówię...
- I czego pragnę - dokończył za mnie zdanie, kładąc dłoń na moim ramieniu
- Liam kocham Jacka - odpowiedziałam na tyle stanowczo, że aż samą siebie tym zadziwiłam
- Wobec tego dlaczego spędziłaś noc u Zayna ?
- Do niczego między nami nie doszło, a po za tym jakbym była trzeźwa, to w życiu bym tam nie poszła!
- Ludzie pijani często robią, to na co trzeźwi mają ochotę, ale nie mają na to odwagi.
- Przyszedłeś mi tu filozofować ?! Ja wiem, co czuję !
- A mi się właśnie wydaje. że nie wiesz, albo inaczej : wiesz, tylko nie chcesz się do tego przyznać.
- On mnie zranił Liam i to wszystko zniszczyło.
- Wiesz co.... mężczyzna, który naprawdę kocha nigdy nie pozwoli odejść kobiecie, nieważne co się stanie, zawsze będzie gdzieś blisko.
- Ale co to zmienia ?
- Tak, bo Zayn był dla ciebie ważny i taki pozostał . Nie zaprzeczaj ! Nieważne, ile bólu przyniesie, jaką wyrządzi krzywdę, ty i tak go kochasz ! I gwarantuję ci, że jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko!
- Nie masz racji!
- Coś słabo się bronisz, Mandy! Brakuje ci argumentów. - powiedział spokojnie
- Muszę żyć bez niego !
- Nie musisz
- Muszę ! Liam to mnie wszystko niszczy, nie widzisz tego ? On mnie niszczy !
- Ale on cię kocha
- Powtarzacie ten jeden niezmienny argument "on cię kocha ". I co z tego?! Kocham wtedy, jak uprawiał seks z inną ? Kochał?! Czy ja do cholery jasnej mam napisane na czole " c'mon, zabaw się moimi uczuciami, zostaw mnie, nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę" ?! Mam ?! - poczułam jak złość wypływa z mojego wnętrza strumieniami. Liam zamknął mnie szczelnie w objęciach i starał się mnie uspokoić. Wypłakiwałam mu się w koszulę, a on czekał cierpliwie, aż wyleję wszystkie łzy bezradności, które nie miały końca.
- Ty też go kochasz - szepnął uspakajając mnie najlepiej jak potrafił
- Kocham, i co z tego ? - wytarłam rękawem mokre policzki i odsunęłam się od Liama, który swoją drogą stał się dla mnie naprawdę bliskim przyjacielem.
- To dlaczego nie chcesz spróbować jeszcze raz ?
- Ja mam w końcu poukładane życie, Liam. Spokój, dom, związek. Wszystko jest stabilne, jasne, bez niespodzianek. Jack sprawił, że moje życie nabrało sensu, koloru, po prostu, że chciało mi się żyć. Krzywdząc go skrzywdzę sama siebie. Zależy mi na nim, to taki dobry, uroczy i ciepły człowiek pełen empatii i subtelności. Czuję się przy nim bezpiecznie... odnalazłam przy nim spokój, Liam. Między nami rodzi się uczucie, a ja jestem szczęśliwa u jego boku. Problem w tym, że Zayn pojawił się znowu w moim życiu w najmniej odpowiednim momencie i nie radzę sobie z tym. Mam mętlik w głowie i nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć. Moje wewnętrzne ja twierdzi, że powinnam wracać do NY, do Jacka i zapomnieć....
- Ale serce mówi co innego, prawda ? - spojrzał na mnie wyczekująco
- Serce podzielone jest na pół. A to najgorsze uczucie z możliwych.
- Mandy ja myślę, że ty doskonale wiesz, co robić, tylko potrzebujesz kopa do działania, wobec tego, ja ci go dam. Skoro Jack jest tak wspaniały, jak twierdzisz, z pewnością znajdzie kobietę, która da mu nawet więcej szczęścia niż ty. Mandy nie bierzesz pod uwagę tego, że on może czuć, że ty nie do końca odwzajemniasz jego uczucia, on może wiedzieć, że ty masz w swoim sercu zupełnie kogoś innego. Zranisz go wtedy jeszcze bardziej. Co do Zayna.... kurde Mandy byliście taką zgraną parą, zawsze się wspieraliście, byliście nierozłączni. Boże jak ja wam wtedy zazdrościłem tego uczucia. Wystarczyło, że weszliście gdzieś razem, a już robiła się taka ciepła, przyjemna atmosfera. Nie szczędziliście sobie czułości, czułych słówek, nawet w miejscach publicznych - uśmiechnął się znacząco, na co ja lekko zawstydzona spuściłam wzrok. - Mandy wróć do niego i żyj w końcu normalnie.
- Nie, Liam. - spojrzałam na wyświetlacz telefonu. - Muszę oddzwonić - zerwałam się jak oparzona, kiedy zobaczyłam ilość nieodebranych połączeń od Jacka.
- Dokończymy tę rozmowę - pogroził mi palcem i wyszedł z mojej sypialni. Od razu wystukałam numer Jacka. Odebrał po kilku sekundach.
- No w końcu Mandy - usłyszałam jego zniekształcony głos
- Przepraszam cię, nie słyszałam, jak dzwoniłeś
- Ale nawet za 10 razem ?
- Miałam ustawione wibracje. Jak tam w NY ? - szybko zmieniłam temat chcąc uniknąć bezsensownego tłumaczenia się
- Tak jakoś nudno i smutno bez ciebie. Tęsknię - te słowa wprowadziły mnie w jeszcze większy dół. Czy ja go stale oszukuję i krzywdzę, podczas, gdy on kocha mnie naprawdę mocno ? Boże co ja robię ze swoim życiem....
- Ja też, skarbie. Już nie mogę się doczekać Twojego przyjazdu.
- No właśnie, Mandy mój przyjazd.... - miałam przeczucie, że nie chcę wiedzieć, w jakim celu tak się do mnie dziś dobijał
- Nie Jack, nawet nie chcę tego słyszeć! Obiecałeś!
- Kochanie, nie wyrobię się, przykro mi
- Co ? Jak tak możesz!
- Mandy nie uda mi się
- Ale możesz wziąć sobie wolne!
- Właśnie nie mogę
- Ta... jesteś swoim własnym szefem ! - prychnęłam
- Muszę zostać i koniec
- Co ja powiem Liamowi i Sam ?
- Przeproś ich ode mnie
- Czy praca zawsze musi być u ciebie na pierwszym miejscu ?!
- Mandy nie przesadzaj.
- Ja przesadzam ? Jesteś pracoholikiem i to się leczy ! - krzyknęłam i rozłączyłam się. Świetnie ! Tak bardzo liczyłam na to, że Jack przyjedzie, że odciągnie mnie od Zayna, a ten sam wpycha mnie w jego ramiona ! Nie wiem, ile będę w stanie się bronić.....
Wyłączyłam telefon i zeszłam na dół, licząc, że zobaczę tam Sam. Miałam szczęście, przyjaciółka właśnie robiła kolację. Nie musiałam nic mówić, bo ona od razu wiedziała,co się stało.
- Skarbie nie ma czym się przejmować - przytuliła mnie wycierając wcześniej dłonie ścierką
- Łatwo ci mówić, Sam
- Pokłóciłaś się z Jackiem ?
- Było słychać ?
- Nawet nie tak bardzo, ale widzę, że coś się stało.
- Jack do nas nie dołączy, kazał was bardzo przeprosić, ale jest zawalony pracą - powiedziałam na jednym wydechu.
- Pracą ? Przecież to jego klinika
- Też mu to mówiłam, ale on jest najwyraźniej od niej uzależniony
- To kiepsko, nie będziesz miała towarzysza do tańca
- Nie to jest najważniejsze, tylko to, że mnie zawiódł. Obiecał, a nie przyjedzie.
- No trudno, nie martw się, będzie multum naszych znajomych, nie potrzebujesz go.
- To wasze święto, wy jesteście najważniejsi, mną się nie przejmuj. - powiedziałam biorąc marchewkę do ręki
- Nic się nie zmieniłaś - zaśmiała się widząc, jak niczym królik pochłaniam warzywo
- No co ? - powiedziałam prawie się krztusząc, co rozbawiło ją jeszcze bardziej
- Mama nie uczyła, że nie mówi się z pełnymi ustami ? - zaśmiała się,na co przewróciłam oczami
- Gadanie, to, co może ci pomogę ?
- Już prawie wszystko gotowe, Mandy ?
- Co ?
- Booo Zayn też będzie na kolacji, Liam go zaprosił - powiedziała przepraszająco
- Wobec tego bardzo dziękuję, nie jestem głodna - podniosłam się z krzesła, ale Sam chwyciła mnie za rękaw
- Nie przesadzaj no, zachowujesz się jak rozwydrzony bachor, to tylko zwykły posiłek, nic nieznaczący, wyluzuj
- Nie jestem głodna
- Najadłaś się marchewką ? - ironizowała
- Tak, właśnie tak, dzięki - wyrwałam rękę z uścisku i zmierzałam w kierunku schodów, kiedy drzwi frontowe się otworzyły, a w ich progu stał Zayn.
Houston mamy problem.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani ! :D
Jak tam minął wam tydzień ? :D
Mi tradycyjnie już bardzo pracowicie xD
Masa nauki, wypracowania i naprawdę jest coraz ciężej hahaha human to jednak nie taka prosta sprawa, jak twierdzą niektórzy.... Noo ale ja jestem w swoim żywiole heheh :D
Dobra wiadomość jest taka, że .... :
- Mam już 3/4 Nialla i jego oficjalne zakończenie datowane będzie na 16 października ( obiecuję :D )
- noo i 14 mam wolne i zamierzam poświęcić cały dzień imaginom, więc postaram się nadrobić Lou i dalsze części Zayna
To tyle...
Czekam na wasze opinie, Miśki
:***
Wooow ! Uwielbiam Cię !
OdpowiedzUsuńCieszę się że Mandy powoli przyjmuje do świadomości to że kocha Zayna
Tatuaż Zayna jest boski, on jest taki kochany, ale może ona potrzebuje żeby bardziej jej to udowodnił
Mam nadzieje że będą razem i to na zawsze
Hej!
OdpowiedzUsuńMój tydzień był w sumie spoko, dość luźny, co rzadko się zdarza ;) Za to przyszły szykuje się bardzo pracowicie, ale mam nadzieję, że jakoś dam radę :) Będę żyła myśleniem "Byle do piątku", jak co tydzień, zresztą nie tylko ze względu na weekend, ale też Twojego bloga. Zawsze nie mogę się doczekać rozdziałów Twoich imaginów <3
Muszę zacząć od tego, że jestem tak bardzo zadowolona, że doktorek nie przyjedzie *skacze pod sufit ze szczęścia* i dzięki temu Zayn będzie miał łatwiejszy dostęp do Mandy :D To trochę przykre, że Mandy tak traktuje Zena :( Ok, skrzywdził ją, ale mogłaby już odpuścić - uparciuch jeden ;) Dobrze, że Li przeprowadził z Mandy tą rozmowę, może przemówi jej do rozsądku... Jestem bardzo ciekawa tej kolacji i tego co się tam wydarzy :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i bardzo dziękuję za ten :*
Buziaki i do następnego xx
Super !!! Oni muszą być razem ! *-*
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-Y
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite !!! *-*
OdpowiedzUsuńBoskie *.* Kocham to ♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńCudowny, uzależniłam się od tego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie ma zadnego nowego postu ? :c
OdpowiedzUsuń