sobota, 23 stycznia 2016
Imagin Liam cz.2
Odebrałam małą z przedszkola, jak kazała mi kobieta, którą powinnam nazywać macochą, zrobiłam zakupy, ogarnęłam salon i zabrałam się za przyrządzanie obiadu, na który mięli się zjawić nasi nowi sąsiedzi. Moje myśli ciągle krążyły wokół Nicole. Zastanawiałam się nad całą sytuacją, jaka wydarzyła się podczas powrotu ze szkoły. Ciekawość mnie zżerała. Jeśli faktycznie jest tak, jak mówi... to jak radzi sobie z tymi problemami ? Jak potrafi się uśmiechać, cieszyć się życiem, skoro powiedziała mi, że mam lepiej od niej, bo mam rodziców. Każdy ich ma.... nie rozumiem, o co tej dziewczynie chodzi. Patrząc na nią od razu można dostrzec, że jest barwną, oryginalną osobą, o której nie można powiedzieć, że jest zagubiona, samotna, okrutnie potraktowana przez los. A o mnie i owszem! - Spięłam swoje długie włosy w wysokiego kucyka i wzięłam się za krojenie warzyw na sałatkę. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, że ojciec wrócił już z pracy.
- Witaj Riley ! -odparł oficjalnie
- Cześć - odparłam markotnie nie zwracając na niego uwagi.
- Jak w szkole ? - Urocze... udawał, że go to obchodzi.. jaki cudowny tatuś, prawda ?!
- Jak zwykle. A iii bardzo wam dziękuję, że wspieracie mnie w rozwoju artystycznym ! - powiedziałam z sarkazmem zaciskając zęby
- Riley nic się chyba nie stało.Wielkie rzeczy, opuściłaś jedno kółko!
- Ta twoja Miranda mogła równie dobrze zostać w domu, zamiast włóczyć się po spa, prawda?!
- Nie krzycz, dziecko! - złapał się za głowę, na co ja przewróciłam tylko oczami.
- Ona nic nie robi ! Cały czas się obija ! A ja muszę mieć cały dom na głowie ! Do tego ani razu mi nie podziękowałeś! Ani razu ! Znaleźliście sobie darmową kucharkę,sprzątaczkę i niańkę! Żyć nie umierać, no nie ?! - poczułam złość, która uchodziła ze mnie z każdym wypowiedzianym zdaniem. - I wiesz, co ci powiem !? Nienawidzę was, rozumiesz !? Nienawidzę ! Brzydzę się tobą za to, co zrobiłeś mamie ! Potrafisz tylko ranić! Jak ty możesz w ogóle spojrzeć w lustro po tym wszystkim ?!
- Riley, nie takim tonem !
- Ty nie zasługujesz na normalny ton ! Ty na nic nie zasługujesz ! - poczułam na twarzy płynące łzy. Rzuciłam w niego ścierką i pobiegłam na górę, zamykając się w swoim pokoju. Po jakiś 30 minutach usłyszałam kroki na schodach.
- Riley wpuść mnie ! - powiedział starając się brzmieć najspokojniej. Nie miałam siły odpowiedzieć. Łzy płynęły jedna za drugą. Dlaczego nie mogę mieć normalnej rodziny ? Dlaczego ? - Riley!! Wyważę drzwi! - krzyknął, ale ja dalej nie odpowiadałam. - Dziecko bój się Boga, otwórz! - usłyszałam w jego głosie poddenerwowanie. Tatusiek się martwi ? Nic bardziej sztucznego. Pewnie spalił pieczeń, którą wcześniej piekłam i potrzebuje pomocy etatowej kucharki ! - Riley!
- Daj mi spokój!
- Porozmawiajmy na spokojnie
- Nie rozmawiamy od dwóch lat ! - krzyknęłam, gdy obydwoje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Niezły sobie moment wybrali.
- Riley!- usłyszałam błagalny już głos ojca, więc postanowiłam się ogarnąć. Jeszcze tego by brakowało, żeby sąsiedzi pomyśleli, że jesteśmy jakąś rodziną patologiczną.
- Dobrze - szepnęłam otwierając drzwi , a tata starając się zapanować nad emocjami odetchnął z ulgą i ruszył w stronę drzwi. Ja natomiast pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i puściłam strumień wody na swoje zmęczone ciało. Wzięłam do rąk swój ulubiony kokosowy żel i rozsmarowałam go starannie po moim ciele. W całym pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach kokosu i gdyby nie fakt, że na dole są nasi nowi sąsiedzi najchętniej w ogóle nie wychodziłabym spod prysznica. Wysuszyłam starannie włosy i zaplotłam je w warkocza, ubrałam czarne połyskujące leginsy i zwykły granatowy t-shirt. Po dłuższej chwili zdecydowałam się zejść na dół z przyklejonym uśmiechem, w którym nie było nic prawdziwego, ale byłam niezłą aktorką. Partnerzy w interesach mojego ojca są moim poziomem kultury zauroczeni i zawsze chwalą mnie do ojca... Czasem poprawiało mi to humor. W końcu ktoś docenia moją ciężką pracę. Szkoda, że tylko osoby z zewnątrz to potrafią. Schodziłam energicznie po schodach z przyklejonym uśmiechem.
- Kochanie poznaj naszych nowych sąsiadów - tata wyciągnął do mnie dłoń i pocałował mnie w skroń.... Żałosne, aż tak chciał się popisać ? Co za szopka. Wychyliłam się zza framugi drzwi i zobaczyłam wysokiego, wysportowanego ciemnego blondyna, który uśmiechał się do mnie szeroko.
- Miło mi poznać, Riley - wyciągnęłam do niego dłoń, on jak to na gentlemana przystało wstał i ucałował jej zewnętrzną stronę.
- Liam Payne, bardzo się cieszę, że mamy tak uroczych sąsiadów. - Payne.. gdzieś słyszałam to nazwisko, ale gdzie.....
- Dziękuję, a gdzie....
- Moja siostra poszła do toalety - wszedł mi w słowo z uśmiechem.
- Aha - odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do stołu, zajmując miejsce koło Liama
- Sama to przyrządziłaś ? - zapytał wskazując na moją pieczeń w sosie bazyliowym
- Tak
- Masz 17 lat i tak świetnie gotujesz ? Pozazdrościć
- Musiałam się nauczyć, gdyby nie ja.... w tym domu byłyby same chińskie zupki - spojrzałam złośliwie na ojca, który tylko przewrócił oczami, co rozbawiło Liama... ma bardzo uroczy śmiech, w ogóle jest taki.... miły i wydaje się bardzo sympatyczny. Pewnie przyszedł tu ze swoją dziewczyną, która z pewnością jest z niego dumna.
- Ale czadowa łazienka ! - usłyszałam znajomy głos i po chwili dodałam dwa do dwóch... Nicole ! Jak mogłam być tak głupia ! Przecież ona nazywa się Payne... Czy Liam jest jej bratem ? - Riley ? Ty jesteś moją sąsiadką ? Ale super - podeszła do mnie i owinęła mi ręce wokół szyi niczym mała dziewczynka.
- Znacie się ? - zapytał niezdziwiony zachowaniem siostry Liam
- Chodzimy do tej samej klasy - powiedziałam
- Świat jest jednak mały - uśmiechnął się patrząc na Nicole, która usiadła przy nim i zajadała się sałatką.
- A gdzie twoja mama ? - zapytała Nicole
- Eeej najpierw połknij, niewychowane dziecko - Liam pokazał jej język, a ona przewróciła oczami.
- Ziemia do Riley !!! - tak, na myśl o mamie momentalnie odchodzę myślami do dnia, w którym mnie zostawiła. Wydawało się, że to był najgorszy dzień w moim życiu... guzik prawda... potem było i jest już tylko gorzej.
- yyy Gdzie moja mama ? Nie wiem.... Zostawiła mnie jakieś dwa lata temu i od tej pory nie miałam z nią kontaktu.
- Naprawdę ?
- Mhm, mam za to cudowną macochę, naprawdę jest extra, jej różowe tipsy widoczne są w odległości kilku metrów, a jej biały łeb nie pozostawia sobie nic do życzenia.... za każdym razem, jak wejdzie do kuchni nie czuć nic oprócz jej dławiących perfum i lakieru do włosów, który starcza jej zaledwie na dwa dni. Do tego jej geniusz przerasta każdego człowieka, nawet wodę przypali. A jej liczne zdolności nie zostały jeszcze odkryte podczas jej cudownej 23-letniej egzystencji na tym świecie! - goście wybuchnęli śmiechem, a ja byłam z siebie dumna jak nigdy. Nic nie daje mi takiej frajdy, jak obgadywanie tej lafiryndy. Ojciec pożerał mnie wzrokiem ze złości, ale mnie mało co to obchodziło
- Liam czym się zajmujesz ? - zapytał ojciec chcąc szybko zmienić temat... no tak... on tak bardzo kocha Mirandę, że nie może pozwolić, by ktoś ja wyśmiewał, a zwłaszcza taki degenerat jak ja. Jak w ogóle śmiałam powiedzieć złe słowo na jego ukochaną?
- Jestem przedsiębiorcą, mam firmę transportową, całkiem nieźle prosperującą.
- Oo ciekawe, jak się nazywa ?
- LiPayCorporation
- Jak długo jesteś na rynku ?
- Kilkanaście miesięcy
- Nie poszukujesz czasami wspólnika ? Potrzebuję dobrego, doświadczonego przedsiębiorcę, który nie ma żadnych zobowiązań. Mam spisany bardzo ciekawy projekt. Jeśli inwestycja się uda, zyski będą naprawdę wysokie. Co ty na to ?
- Musiałbym to przemyśleć, ale dziękuję za propozycję.
- Może wpadniesz jutro do mojej firmy, dowiesz się więcej szczegółów, co ty na to ?
- Możemy się wstępnie umówić.
- Cudownie.
Rozmowa o wspólnych interesach trwała w najlepsze, a ja znowu byłam powietrzem. Przypomniało im się o mnie wówczas, gdy mała domagała się naszej, a raczej mojej opieki.
- Riley, idź do siostry - powiedział ojciec nawet na mnie nie patrząc. Standard - pokiwałam posłusznie głową i odeszłam od stołu.
- Riley mogę pójść z tobą - zapytała Nicole również wstając od stołu.
- Jeśli chcesz... - powiedziałam i poszłam na górę, a Nicole za mną.
- Masz naprawdę cudowną siostrę. - powiedziała biorąc ją na ręce i sadzając na swoich kolanach.
- Tylko ona w tym domu mnie szanuje, ale to tylko kwestia czasu. - powiedziałam sprzątając porozrzucane zabawki.
- Przesadzasz - powiedziała spoglądając na mnie pobłażliwie
- Ty nie wiesz, jak to wygląda. Naprawdę nie wiesz !
- Nawet nie wiesz, ile bym dała za takiego ojca!
- Nie wiesz, co mówisz ! Daj spokój !!
- A właśnie, że wiem ! Ja nie znam moich rodziców ! Nie mam nikogo !
- Jak to nie znasz ? A Liam ?
- Nie znam ! Liam jest moim bratem, obydwoje wychowywaliśmy się domu dziecka, adoptował mnie, jak tylko osiągnął pełnoletność.
- Naprawdę ? - byłam zszokowana. Myślałam, że po prostu wyprowadziła się do brata ze względu na szkołę, która umówmy się była na bardzo wysokim poziomie.
- Wszystko mu zawdzięczam, ale wiesz... rodziców nigdy mi nie zastąpi. To oni są najważniejsi dla nastolatek. Taka prawda, a ty nie doceniasz tego, co masz. - zrobiło mi się głupio. Może i Nicole nie ma rodziców, ale ma przynajmniej Liama, który kocha ją najbardziej na świecie. A mnie ? Mnie nikt nie kocha. I to jest właśnie ta zasadnicza różnica między nią a mną.
- Nie znasz mojego ojca i Mirandy... oni są okropni, jakby kompletnie pozbawieni uczuć.
- A ty jaka jesteś dla nich ? Riley od początku widać, że ich nienawidzisz, nie pozwalasz im na to, by się do ciebie zbliżyli. Wybudowałaś wokół siebie ogromny mur, którego żadne z nich nie jest w stanie przeskoczyć. Ty też nie potrafisz się z niego uwolnić. Wina leży po obu stronach. - popatrzyła na mnie wyczekująco z cieniem uśmiechu na twarzy. - Dobra, a teraz od samego początku... słucham... opowiedz mi swoją historię...
To będzie naprawdę dłuuuuuuugie popołudnie. Zrobiłam głośny wydech i zaczęłam od samego początku....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! :D Jak wam mija weekend ? Żyjecie ? A może macie ferie tak samo, jak ja i się obijacie ? :P
Kolejna część Li czeka na wasze komentarze . :D
Następnym postem prawdopodobnie będzie kolejna część Zayna :D
Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudo ♥♥
OdpowiedzUsuńA.
Cudnie <3
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham ! :D Cudowna historia... biedna Riley :(
OdpowiedzUsuńDziewczyno jesteś najlepsza ! :D
Pozdrawiam i życzę Ci oceanu weny :D
O boże idealny :* czekam na next :D
OdpowiedzUsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem twojego talentu ! Historia jest co raz bardziej ciekawa, tylko zastanawia mnie ile lat ma Liam w tym opowiadaniu ?
OdpowiedzUsuńTroszkę go postarzę :P Powiem Ci szczerze, Anonimku, że nie zastanawiałam się zbytnio nad tym ;) Ale po przemyśleniu tego postanowiłam, że nadam mu dojrzałość, troskliwość,męstwo , pewność siebie,odpowiedzialność, które mogę wykorzystać do moich niecnych planów w dalszych częściach.( złowrogi śmiech :D ) Pasuje mi tak ok. 25/26 lat :D Pozdrawiam <3
UsuńOmg *-* Boże ale to jest świetne . Masz tyle cudownych pomysłów ,ze sama nie wiem ,który z nich jest najlepszy. Uwielbiam to ,co robisz i dziękuję Ci za to . Jesteś cudowna blogerka. Moja ulubiona i jedyna pod słońcem. <3
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko nexta :D
Kocham i pozdriam ♡♡♡