sobota, 9 lipca 2016
Imagin Zayn cz.38
Po kilku godzinach w końcu dotarłam do Londynu. Jednak im bliżej nieuniknionej rozmowy, tym bardziej czuję się zdenerwowana. Boję się reakcji Zayna na to, co jestem zmuszona mu przekazać. To będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu, mimo, że dialogi z Zaynem nigdy nie należały do jakoś szczególnie prostych. Mozolnym krokiem ruszyłam odebrać bagaże. Naprawdę nie byłam gotowa na tę rozmowę. Czułam, że stanie się coś złego. To straszne uczucie, kiedy masz świadomość, że złamiesz komuś serce. Zayn nie przeżyje bez matki i choćby nie wiem, co mówił i tak doskonale wiem, że przez lata była najważniejszą kobietą w jego życiu...a za niedługo ma jej zabraknąć. Jak mam mu to powiedzieć ? Jak mam mu przekazać, że jego ukochana mama umiera i z dnia na dzień jest coraz bliżej dnia pożegnania się z naszym zagmatwanym światem. Przecież to go zniszczy. To nas zniszczy ! Jestem tego pewna. Będzie udawał niczym niewzruszonego twardziela, nie pozwoli sobie pomóc i znowu zamknie się w sobie. A ja ? Ja będę co dzień wstawała z łóżka i modliła się o cud. W sumie to może już powinnam.
Co jeszcze stanie nam na drodze ? Kiedy będzie dobrze ? Dlaczego, Boże, dlaczego ?
- Mandy !!! - usłyszałam za sobą męski głos i momentalnie poczułam się jak idiotka. Wychodząc z samolotu zupełnie zapomniałam podziękować Samowi za rozmowę. Boże, co on sobie musiał o mnie pomyśleć. Odwróciłam się ze słabym uśmiechem czując się naprawdę zawstydzona swoim zachowaniem.
- Sam, jejku, tracę kontakt z rzeczywistością. Bardzo ci dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Ta rozmowa wiele mi dała. - powiedziałam nieco skrępowana.
- Nie goniłem cię po to, żebyś mi dziękowała - uśmiechnął się szeroko - Masz rację, tracisz kontakt z rzeczywistością. Zapomniałaś telefonu - podał mi mój sprzęt, a ja poczułam się jeszcze bardziej niezdarna niż kiedykolwiek wcześniej
- Jak to możliwe, że go zostawiłam ? Wszystko, naprawdę wszystko mogłabym zostawić, ale nie fona. Jestem od niego totalnie uzależniona - zażartowałam chcąc ukryć swoje zmieszanie. Nie wiem czemu, ale nagle przestałam się czuć swobodnie w jego towarzystwie. Cóż... może dlatego, że wcześniej nie zwróciłam uwagi, jak doskonale się prezentuje. Granatowy, dobrze skrojony garnitur, koszula z zapinkami i doskonale wypolerowane lakierki. Hmm... prawdziwy Pan doktor. Jedyne, co go zdradzało, to jego niesamowicie chłopięcy uśmiech. Momentalnie, gdy się pojawiał, cała jego zapewne wyuczona postawa poważnego i cenionego kardiologa odchodziła w las, stawiając w jej miejscu beztroskiego młodego faceta mogącego robić wszystko. To niesamowite, w jaki sposób uśmiech potrafi zmieniać człowieka.
Pamiętam, kiedy poznałam Zayna... Był aroganckim dupkiem, którego szczerze nie znosiłam z pewnym siebie uśmieszkiem, w którym za każdym razem dostrzegałam cień pogardy. Tak było na początku naszej znajomości. Z każdym dniem jednak zbliżaliśmy się do siebie i jego uśmiech zmieniał się diametralnie. Stał się szczery i niczym niezmącony. Czułam, że był przeznaczony tylko dla mnie. Uwielbiałam te chwile, gdy byłam z nim sam na sam, a on kładł głowę na moich kolanach. Wtedy wsuwałam swoje dłonie w jego gęste kruczoczarne włosy. Uwielbiam je i zawsze tak było. Pamiętam, że wtedy uważnie lustrował każdy skrawek mojej twarzy uśmiechając się szeroko. Jego czuły uśmiech rozpromieniał jego zarośniętą twarz ( tak, wspomnienia, które odtwarzam są z czasów, kiedy Zayn miał w nosie to, jak mówiłam mu dzień w dzień, że to okropne brodzisko strasznie go postarza. Często miałam wrażenie, że zapuszczał je specjalnie, żeby mnie zdenerwować ). Milczeliśmy patrząc sobie w oczy... nic dodać nic ująć. Dla tamtych chwil warto było przechodzić z nim przez te wszystkie labirynty, jakie przygotował naszej miłości los. Szkoda, że było ich tak niewiele.
- Mandy ? - Sam spojrzał na mnie uważnie i dopiero teraz zorientowałam się, że odpłynęłam zbyt daleko i na zbyt długo.
- Yyy... przepraszam, co mówiłeś ? - zapytałam czując, że się czerwienię
- Mówiłem, że zawiozę cię do domu, bo jak widzę w twoim stanie wylądujesz w zupełnie innym miejscu
- Nie trzeba, naprawdę i tak zbyt wiele mi pomogłeś. Nie chcę robić kłopotu
- Ale to żaden kłopot, akurat mam dziś dużo czasu. - puścił mi oczko wyrywając mi z dłoni walizkę. Zrezygnowana podążyłam za nim starając się nie myśleć o tym, jak na to wszystko zareaguje Zayn, gdy zobaczy, że podwiózł mnie facet, który gdyby nie był ustawionym lekarzem z pewnością poradziłby sobie w modelingu. Istnieje jednak szansa, że Zayn nie będzie wypatrywał mnie w oknie, zważywszy na to, że nie odbiera ode mnie telefonów, co skutkuje tym, że zupełnie nie ma pojęcia, że wróciłam z Nowego Yorku o wiele wcześniej niż ustalaliśmy.
Z uśmiechem podziękowałam Samowi zarówno za rozmowę, jak i za telefon, kawę i podwózkę. Rany...trochę się tego uzbierało, biorąc pod uwagę fakt, że poznałam go kilka godzin temu.
- Naprawdę nie ma za co, Mandy. I jakby coś się działo, dzwoń w każdej chwili - podał mi swoją wizytówkę - w końcu jestem specem od spraw sercowych - dodał na rozluźnienie, na co zaśmiałam się przyznając mu rację
- Jeszcze raz ci dziękuję.
-Mam nadzieję, że nasza rozmowa dużo dała ci do myślenia. Trzymaj się i powodzenia - puścił mi oczko, po czym odjechał swoim czarnym BMW.
Zdziwiłam się, że drzwi były otwarte. Zayn zawsze o tej porze był w firmie. Możliwie jak najciszej weszłam wgłąb holu słysząc coraz wyraźniej chichot jakiejś kobiety. Serce podeszło mi do gardła. Wstrzymując oddech niemalże jak ninja weszłam do salonu, a tam co ? Zayn siedzi na kanapie, trzymając na swoich udach laptop, a nad nim nachyla się jego puszczalska asystentka Bethany, której swoją drogą cycki już dawno wyskoczyły ze stanika... O ile w ogóle miała go dziś na sobie. Krawat Zayna był przewieszony przez oparcie fotela, a dwa guziki jego koszuli swobodnie odpięte ! O dwa guziki do jasnej cholery za dużo !
- Dobrze się bawicie ? - zapytałam z drwiną opierając się o framugę. Zayn spojrzał na mnie i momentalnie pobladł, natomiast pani puszczalska posłała mi tylko dość znaczący uśmiech
- Kochanie... co tu robisz ? - zapytał szybko odkładając laptop na stolik i ruszając w moją stronę
- Nawet do mnie nie podchodź ! -warknęłam
- Przestań Mandy, załatwialiśmy z Bethany sprawę przetargów
- Jakich przetargów ? Przetargi największych burdeli w mieście ? - warknęłam
- Uspokój się, skarbie - Zayn był nad wyraz spokojny. W tamtym momencie ten jego pieprzony spokój działał na mnie niczym płachta na byka.
- Nie uspokajaj mnie! Pytam się, co ona robi w naszym domu ?!
- Pracowaliśmy
- A co, w firmie za mało miejsca, czy może raczej kanapa niewygodna, co ?!
- O czym ty do mnie mówisz ? Jaka kanapa ? Mandy do jasnej cholery, ogarnij się ! - moja uwaga jakoś dziwnie go zdenerwowała. Czyżbym trafiła w sedno ?
- Nie wierzę ci ! Znowu to zrobiłeś, tak ?! Wiedziałam, że nie można ci ufać ! Po prostu to wiedziałam !!! - pobiegłam na górę i zamknęłam się szybko w naszej sypialni. To ja się zamartwiam, myślę o nim dzień w dzień, staram się, żeby czuł się ze mną dobrze, a on zabawia się ze swoją asystentką! Mama miała rację, tacy ludzie nigdy się nie zmieniają! Nigdy ! Dlatego nie warto dawać im drugich pieprzonych szans.
- Mandy wpuść mnie ! - usłyszałam jego stanowczy głos
- Nienawidzę cię ! - krzyknęłam dusząc się własnymi łzami
- To nie jest tak, jak myślisz ! Man przecież dobrze wiesz, że bym cię nie zdradził. Nie, po tym wszystkim. Po tym całym koszmarze, jaki przeżyłem kiedy mnie zostawiłaś. Proszę cię kochanie, daj mi to wytłumaczyć. - mówił łagodnie i czule. Zupełnie jakbym była jego 3-letnią córeczką obrażoną o to, że nie kupił mi setnego różowego misia ! Mimo, że byłam na niego przeraźliwie wściekła, moje serce zaczynało mięknąć. Już dawno nie mówił do mnie w ten sposób. Spokojny i wyważony. To naprawdę było u niego rzadkie. Niemniej jednak poniesie za tą akcję spore konsekwencje, bo nie odpuszczę mu tego od tak i nie rzucę się od razu na szyję. - Man na litość boską
- Dlaczego nie odbierałeś telefonów ? - zapytałam z furią
- Zalałem go wodą i nie zdążyłem kupić sobie nowego.
- Jasne, bo ci uwierzę
- Poważnie ci mówię! Jak mi nie wierzysz, to zejdź na dół, leży w kuchni przykryty ryżem, bo jak głupi myślałem, że te domowe sposoby coś dają. Wpuścisz mnie ?
- Nie ! - odpowiedziałam beznamiętnie
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- To ty się tak zachowujesz ! Nawet nie wiesz, co przeżywałam, kiedy nie odbierałeś ! Mogłeś chociaż głupiego maila wysłać!
- Fakt, nie pomyślałem, przepraszam.
- Nie podlizuj się ! - warknęłam czując, że znowu zaczyna prowadzić te swoje gierki, w których to ja zawsze przegrywałam i mimo iż to było wszystko z jego winy, czułam się winna i miałam wyrzuty sumienia. Taki właśnie jest mój facet. Uroczy, no nie ?
- Dlaczego stale musisz robić jakieś szopki ? - również podniósł głos
- Ja robię szopki ?! Zayn do jasnej cholery, jakbyś się czuł, gdybym to ja zatrudniła sobie super przystojnego asystenta, nad którym bym się pochylała doskonale wiedząc, że nie mam na sobie stanika !?
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz ? Jaki asystent?! Jakie pochylanie?! Mandy pogięło cię ?!
- Dobrze wiesz, że nienawidzę Bethany, a mimo to spraszasz ją do naszego domu !! Ale jak zawsze moje zdanie jest dla ciebie tak bardzo istotne! - ironizowałam czując narastającą złość.
- Bethany jest profesjonalistką, a poza tym doskonale wiesz, że nie interesują mnie romanse w pracy!
- Nie zawsze tak było ! - przypominam mu połykając łzy
- Dlaczego ciągle do tego wracasz ?! Z tobą nie da się normalnie porozmawiać. Nie da się wytłumaczyć, bo TO TY ZAWSZE WIESZ WSZYSTKO NAJLEPIEJ !!!
- Nie wrzeszcz na mnie !
- Jeżeli mi nie ufasz, to powiedz ! Powiedz to prosto z mostu i skończmy cały ten teatrzyk, jakim zowie się nasze cudowne wspólne życie !!! - nie mogłam uwierzyć w jego słowa. On też chyba tego nie planował, bo w trakcie głuchej ciszy, jaka między nami się utworzyła westchnął nerwowo. Nie, to nie dzieje się naprawdę. To musi być wytwór mojej wyobraźni! Błagam, niech mnie ktoś uwolni od tej zjawy ! Proszę !
- Jak możesz tak mówić po tym wszystkim, co przez ciebie przeszłam, po tych wszystkich przepłakanych nocach, kłótniach,walk z rzeczywistością? Jak możesz ?! Czy ty w ogóle masz uczucia, Zayn ? Masz ? - zapytałam stając w progu i przyglądając mu się z bólem. Spojrzał na mnie przestraszony i totalnie wyczerpany. Tak, to właśnie robimy... niszczymy siebie nawzajem. Nie potrafimy z sobą żyć,zwyczajnie nie pasujemy do siebie. Problem w tym, że obydwoje nie potrafimy się od siebie uwolnić, nie potrafimy dać sobie wolności. Nie umiemy żyć bez siebie, mimo że nasza miłość niszczy nas od środka. To od początku nie mogło się udać, ale mimo to, jesteśmy razem i czuję, że nie jestem w stanie bez niego funkcjonować. Wróci jak bumerang uderzając mocno w serce i obracając całe twoje życie do góry nogami. Czy to jest definicja miłości ? Czy naprawdę chcę tak żyć ? Kim jest ten człowiek, na którego teraz patrzę ? Jest mi tak bliski, a jednocześnie tak bardzo w tym momencie obcy. Kochanek jednocześnie mój niszczyciel. Kim on jest, pytam się, że pozwalam mu na takie traktowanie?! On nigdy nie kochał mnie tak mocno, jak ja kocham jego! Nie jest w stanie mi dorównać. Dlaczego ciągle do niego wracam i dlaczego do cholery nie mogę przestać go kochać?! Jestem już całkowicie zmęczona życiem. Mam dość.
- Mandy, Mandy zaczekaj ! - wybiegł za mną, kiedy ja siląc się na stanowczość opuściłam nasz dom idąc przed siebie. - Mandy ! - słyszałam jego kroki tuż za sobą. Wiedziałam, że bez sensu jest uciekać. W końcu Malik i tak mnie znajdzie gdziekolwiek bym nie była. - Mandy - złapał mnie za ramię, zatrzymując w półkroku.
- Zostaw !
- Nie chciałem tego powiedzieć, Mandy proszę, nie cofajmy się znowu. Było dobrze między nami. Naprawdę dobrze, proszę cię, nie niszczmy tego.
- Między nami nigdy nie będzie dobrze i nie jest dobrze! I to ty wszystko niszczysz ! To Twoja wina, rozumiesz!? TWOJA! A teraz zostaw mnie w spokoju ! Potrzebuję tego!
- Man... - szepnął stając przede mną - Obiecaj mi, że zostaniesz. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach, których nawet nie próbował w żaden sposób ukryć. - Kocham cię - szepnął obejmując mnie lekko, ale się wyrwałam. Muszę sobie to wszystko przemyśleć, nie mam ochoty w ogóle na niego patrzeć!
- Porozmawiamy jutro - powiedziałam siląc się na spokojny ton i idąc przed siebie. Zayn stał w tym samym miejscu wpatrując się w moją postać. Szłam spokojnie mimo iż czułam, jak serce pracuje zbyt ciężko.
Nie, nie mogę, za bardzo go kocham...nie jestem w stanie go zostawić, zwłaszcza w takim momencie życia. Pewnie w jednym z najgorszych momentów jego życia. Potrzebuje mnie i ja potrzebuję jego. Muszę walczyć do końca! Muszę być silna ! Po prostu muszę !
Chodziłam wokół parku już drugą godzinę ignorując ciekawskie spojrzenia napotkanych tam osób. Z pewnością wyglądałam jakbym uciekła z psychiatryka. Rozmazany makijaż, gniazdo z włosów i pognieciona do granic możliwości bufiasta koszula, która stała się moim przedmiotem odreagowania. Siedem nieszczęść. Właśnie tak wyglądałam. Właśnie do takiego stanu potrafi mnie doprowadzić osoba, która jak twierdzi kocha mnie jak nikogo innego wcześniej. Czy tak wygląda zakochana osoba? Nie, skąd! Zakochana osoba powinna razić swoim szczęściem, tryskać energią, uśmiechać się bez powodu, być oderwana od rzeczywistości... cóż... przynajmniej spełniam jeden warunek totalnego oderwania od rzeczywistego świata. W końcu, znużona tym pseudo spacerem postanowiłam udać się do baru. Wiem, że alkohol nie pomoże mi w rozwiązywaniu wszystkich problemów, ale prawdę mówiąc w tamtym momencie miałam ochotę schlać się jak nigdy.
Weszłam do zatłoczonego wnętrza paru i od razu poczułam intensywny zapach papierosów i alkoholu. Grono nietrzeźwych już mężczyzn mierzyło mnie wzrokiem, ale to ignorowałam.
Usiadłam przy barze i zamówiłam pierwszą kolejkę, a potem następną i następną...
Nie wiem po ilu kieliszkach stwierdziłam, że mam dość i że w sumie jest już późno i od dawna powinnam wrócić do domu... Do mojego kochanego domku, w którym czeka na mnie mój ukochany... ciekawa jestem, czy Bethany już go pocieszyła, czy może jest w trakcie. Zaśmiałam się głupio sama z siebie, prychając pod nosem.
- Rachunek poproszę ! - krzyknęłam do barmana zapalając papierosa.
- Zamówić pani taksówkę ? - zapytał mierząc mnie uważnie wzrokiem
- Nie, dziękuję, prosiłam o rachunek - wydukałam zaciągając się. Wyjęłam z kieszeni wibrujący telefon. Z satysfakcją odrzuciłam już setne połączenie przychodzące od Zayna. Niech ma, za to wszystko, co mi zrobił. Niech chociaż raz on się o mnie pomartwi
- To będzie 60 funtów - odpowiedział młody chłopak podając mi rachunek. Rzuciłam na blat 100 funtów dłonią dając znak, że reszty nie trzeba i wyszłam slalomem z baru. Usiadłam na murku odpalając kolejnego papierosa. Co się ze mną dzieje do cholery! Gdyby moja matka widziała mnie w takim stanie z pewnością dostałaby zawału. Nie tak wyobrażała sobie moje dorosłe życie... i ja z resztą też. Obydwie się rozczarowałyśmy. Życie jest do dupy ! D-O D-U-P-Y.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojego jakże bliskiego mi już od kilku godzin Sama. Prawdę mówiąc nie wiem, po co to zrobiłam. Naprawdę nie wiem, więc nawet mnie nie pytajcie.
- Doktor Sam Stewart - usłyszałam
- Mężczyźni to skończeni idioci! Wiesz, co oni tylko potrafią ? Wiesz ?! Ranić potrafią ! Tylko i wyłącznie ranić i zdradzać ! Jesteście niczym, a świat bez was byłby o wiele mniejszym złem, a nie ciągłym koszmarem ! - powiedziałam zupełnie nie zastanawiając się ani nad sensem ani nad składnią moich zdań.
- Mandy co się dzieje ? - zapytał z niepokojem
- A nic, tak sobie dzwonię, nie mogę ? - zapytałam czkając
- Gdzie jesteś ?
- W niebie jestem ! - krzyknęłam zwracając uwagę przechodniów
- Mandy gdzie jesteś ? - powtórzył spokojnym głosem
- Nieważne, nie powiem - zachichotałam jak idiotka
- Mandy! - powiedział ostrzej, otwierając bodajże drzwi od swojego auta
- Przy barze, tym niedaleko parku, ale nie chcę, żebyś tu przyjeżdżał, słyszysz ?
- Nigdzie się stamtąd nie ruszaj.
- Sam, ja jestem już dorosła, no nie ? Pogadać sobie chciałam, a nie kurde...
- Będę za 10 minut
- Nie chcę !
- A mnie to nie obchodzi, zostań tam, gdzie jesteś, słyszysz ?! I tak cię znajdę
- Do prawdy ? - zachichotałam
- Tak, właśnie tak
- Zajmij się swoim życiem!
- Sama wprowadziłaś mnie do swojego życia i tak szybko się z niego nie wyniosę, jak sądzę.
- Nie obiecuj sobie, Stewart. A z resztą, rób sobie, co tylko chcesz, bye ! - rozłączyłam się zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Faceci to dranie! Bez wyjątku !
- Man na litość boską - usłyszałam znajomy głos i po chwili poczułam, że ktoś przede mną klęka. - Ile widzisz palców ?
- Serio doktorku - prychnęłam gwałtownie wstając - Nic mi nie jest!
- Dużo wypiłaś ? - chwycił mnie mocno za ramię skanując moją twarz z uwagą
- Nie, prawie nic - odpowiedziałam nie patrząc w jego oczy
- Co się stało ?
- A co , to już nie mogę raz w życiu porządnie się napić ?!
- Wsiadaj do auta
- Nie jadę z tobą
- Wsiadaj bez dyskusji ! - otworzył przede mną drzwi od strony pasażera i niemalże siłą posadził mnie na miejscu. - Mów do mnie cały czas! - powiedział zapinając pasy
- Po co ?
- Muszę mieć pewność, że wszystko z tobą ok.
- Wszystko ze mną ok! - upierałam się przy swoim
- Nie, Mandy, nic nie jest ok ! - szepnął wjeżdżając na autostradę. Co ja robię ze swoim życiem ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej ! :D
Dziś przyszła kolej na Zayna, gdyż przyznam szczerze, że mam ostatnio ogrom weny na tę opowieść i liczę na to, że Wam się spodoba! :D
W życiu Mandy coraz więcej krępujących sytuacji... ciekawe, jak sobie z tym poradzi...
Ściskam Was mocno i do następnego <33
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czemu ona do niego zadzwoniła? Ona kocha Zayn'a, a on kocha ją. Oni są dla siebie stworzeni, nie mogą tego tak zostawić, przecież musi mu powiedzieć o chorobie jego matki, co bedzie dla niego oczywiście mocnym ciosem, ale musi mu to powiedzieć. Ale obiecaj mi jedno, że Mandy i ten doktorek to będą tylko przyjaciele i nikt więcej, obiecaj mi to!!!
OdpowiedzUsuńMyślę ,że Mandy kocha tylko jednego mężczyznę i trudno jej będzie zakochać się w kimś innym. Pytanie tylko ile będzie w stanie znieść dla utrzymania tej miłości. ..
UsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Kocham <3
OdpowiedzUsuńOoo matkooo... Coś ty znowu z nimi zrobiła :/ znowu pewnie na jakiś czas się rozejdą tylko mam nadzieję że nie na długo ;) Teraz ten Sam zakocha się w naszej Mandy i będzie problem :/ ale fajnie że wróciłaś i dodajesz systematycznie ;)
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza :D ale dlaczego znowu ktoś jest pomiędzy nimi :(
OdpowiedzUsuńAaa,znowu dramat :D
OdpowiedzUsuń