poniedziałek, 25 lipca 2016

Imagin Zayn cz.40

*Perspektywa Zayna*

Dlaczego do cholery nie odbierasz ode mnie telefonu ?! - wrzasnąłem sfrustrowany rzucając mój nowy telefon na łóżko. Mandy nie odzywała się zdecydowanie za długo. Zaczynam poważnie się martwić o to, czy aby na pewno nic jej się nie stało. Nie przeżyłbym tego. Wiem,że ostatnio nie okazywałem jej swoich uczuć,ale naprawdę bardzo ją kocham. Kocham jak nikogo innego na tym świecie i mam szczerą nadzieję, że nic jej nie jest, że za chwilę usłyszę szmer otwierania drzwi i jej delikatne kroki w holu. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, a  niepewność sprawia, że nie mogę racjonalnie myśleć. Co jeszcze wydarzy się w moim życiu ? Właśnie dowiedziałem się, że matka zdradziła ojca, ma dzieciaka na boku, który wtargnął w moje życie i przyczepił się niczym rzep psiego ogona stale twierdząc, że chce poznać swoją rodzinę. Absurd, my nie jesteśmy jego rodziną! To tylko moja matka była tak głupia, że miała romans z jakimś pieprzonym chirurgiem, którego owocem był on ! Nienawidzę go ! Pewnie chce tylko jednego : moich pieniędzy. Moich ciężko zarobionych przez wiele lat pieniędzy. Jest głupi jeśli myślał,że nagle stał się członkiem MOJEJ rodziny! MOJEJ !MOJEJ MOJEJ MOJEJ ! Beznadziejnej, ale mojej !
Do tego ta choroba mamy... chciałem ją nienawidzić za to, że nie była przy mnie, gdy cały świat walił mi się na głowę. Gdy jedyna osoba, na której naprawdę mi zależało odeszła... Nie mniej jednak nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niej... To tak cholernie trudne i dziwne. Nie dochodzi do mnie to, że już nigdy jej nie zobaczę, nie przytulę, nie przewrócę na nią oczami, nie pokłócę się z nią, nie zjem tych pysznych babeczek z kremem malinowym, że już nigdy więcej nie dostanę od niej ścierką za podjadanie... bez niej ten dom.... ten dom runie. Ojciec nigdy nie dbał o to, by w naszym domu było to charakterystyczne ciepło. Nigdy nie okazywał nam zbyt wiele uczuć. Nigdy nikt z nas mu się nie zwierzał. On dawał nam tylko kasę... cholernie dużo kasy. I tyle...
Nagle przed oczami pojawia mi się wizja mojej malutkiej siostry siedzącej w kuchni i płaczącej, że tata nie potrafi dobrze związać jej włosów. Safaa... przecież jest jeszcze dzieckiem, a już teraz ma żyć bez matki... To nie fair... ona nie może nas zostawić, nie teraz! Pokręciłem głową, chcąc nie dopuścić do chwili słabości, w której łzy wypłynęłyby z moich oczu. Nie wytrzymam sam w tym domu, do jasnej cholery ! Mandy, gdzie jesteś kiedy potrzebuję cię bardziej jak nigdy wcześniej?!
Zanim zdążyłem zastanowić się nad tym, co robię przekraczałem próg mojego rodzinnego domu.
Ojciec nie zauważył mojej obecności, jak zawsze z resztą. Siedział popijając swoją ulubioną kawę i czytając gazetę. Był niczym niewzruszony, jakby jego żona w tej chwili wcale nie umierała. Poczułem do niego niesamowitą złość! Jak może zachowywać się tak spokojnie! Mama umiera !
Prawdę mówiąc nie widziałem go od czasu naszej wielkiej kłótni z powodu mojego rozstania z Mandy i wcale mi to nie przeszkadzało. Przyjechałem tu tylko dla mamy.
Rozejrzałem się po salonie lekko panikując. Nigdzie jej nie ma. Czy to już... ?
- Gdzie mama ? - zapytałem gniewniej niż sądziłem, na co ojciec nieco podskoczył w fotelu.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy. Witaj synu - odpowiedział z nutą sarkazmu, z wygranym uśmieszkiem. Pewnie myślał, że go przeproszę, że rzucę się w jego ramiona pełen skruchy... Niedoczekanie !
- Gdzie mama ? - zapytałem zaciskając zęby
- Na chemii - odparł beznamiętnie wracając do czytania gazety.
- Jak możesz być tak spokojny ? - pokiwałem głową z dezaprobatą.
- A czym tu się denerwować, Zayn ? Ma najlepszych lekarzy w Anglii. - powiedział dumnie wypinając pierś
- Ona umiera... - powiedziałem zduszonym szeptem
- Dramatyzujesz. Z rakiem da się żyć - odpowiedział nie odrywając wzroku od gazety. - Czy to możliwe, że nie powiedziała mu, ile jej zostało ? A może to nas okłamała mówiąc, że zostało jej niewiele czasu.. może chciała wziąć mnie na litość, bym tu przyjechał i szybko jej wszystko wybaczył... Czy mogłaby coś takiego zrobić ?
- Zayn... - usłyszałem cichutki głos i po chwili poczułem chude rączki oplatające mnie w biodrach
- Hej słońce - uśmiechnąłem się starając ukryć swoje prawdziwe emocje.
- Dawno cię tu nie było - uśmiechnęła się wdzięcznie ciągnąc mnie w stronę swojego pokoju.
- Jak się czujesz,  Saf ? - zapytałem siadając na jej łóżku
- Nie najgorzej. Czemu przyjechałeś bez Mandy ? Nie jesteście już razem ? - zapytała ze smutkiem
- Mandy była zajęta, ale kazała cię uściskać - uśmiechnąłem się starając brzmieć wiarygodnie
- Szkoda... Ostatnio szybko wyszedłeś, nie zdążyłam się nawet przywitać - powiedziała zawiedziona, na co wstrzymałem oddech . Widziała mnie ? Byłem przekonany, że mama była sama z tym całym jak mu tam było naszym kochanym braciszkiem.
- Miałem do załatwienia wiele spraw - skłamałem wpatrując się w ścianę
- Dlaczego wtedy tak krzyczałeś na Sama ? Jest ok - powiedziała upijając łyk soku. Ogarnęła mnie wściekłość... już sobie zjednał rodzinkę ? Cudownie... ze mną nie będzie tak łatwo! Niech nawet nie myśli, by jeszcze mi się na oczy pokazywać.
- Nie jest ok, Safaa - powiedziałem siląc się na spokój
- Nie znasz go - zauważyła mierząc mnie swoim przenikliwym wzrokiem, który był tak niesamowicie podobny do wzroku Mandy, że musiałem zamrugać kilka razy. I wtedy dotarło do mnie, że moja 11-letnia siostra robi się coraz bardziej rezolutna. Jest zbyt dojrzała jak na swój wiek. Zdecydowanie.
- Ty również - uśmiechnąłem się złośliwie
- Ale dałam mu szansę - powiedziała stanowczo, siadając na parapecie
- Jesteś taka naiwna, siostrzyczko, taka naiwna - powiedziałem podchodząc do niej. Miałem nieodpartą chęć pogłaskać ją po włosach, ale szybko się powstrzymałem. Chyba jest za duża na tego typu braterskie czułości.
- Mama schudła już 20 kilo - powiedziała ze smutkiem wpatrując się w okno. - Udaje przed nami silną, ale nie ma nocy,której by nie przepłakała. Wiesz... mam wrażenie, że ona wcale nie ma już nadziei... no wiesz... na to, że wyzdrowieje. Ona wyzdrowieje, prawda ? - spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, a moje serce roztrzaskało się na kilka części. Znowu zobaczyłem w niej małe bezradne dziecko... dziecko, które za niedługo będzie musiało żyć bez matki.
Objąłem ją mocno podnosząc  z parapetu i sadzając sobie na kolanach. Oparła głowę na moim ramieniu bawiąc się rękawem mojego podkoszulka.
- Wyzdrowieje, w końcu nazywa się Malik. A Malikowie tak łatwo się nie poddają - powiedziałem starając się brzmieć wiarygodnie. Ale prawda była taka, że nie mogłem jej tego obiecać, bo doskonale wiedziałem, że jest źle... bardzo, bardzo źle.
- Jesteśmy niepokonani, prawda? - powiedziała wycierając załzawione policzki
- Oczywiście, że tak - podałem jej chusteczki leżące na biurku. - Wiesz, co myślę ? - obdarowała mnie ciekawskim spojrzeniem. - Mama nie chciałaby, żebyśmy z jej powodu płakali. Musimy ją wspierać, nie płakać, tylko wspierać. Być przy niej i ją pocieszać. To da jej siłę, sprawi,że będzie walczyć i wygra, zobaczysz, Aniołku - powiedziałem przymykając zmęczone powieki. To dziwne, ale dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że przez całą noc nie zmrużyłem oka i jestem totalnie wymęczony.
- Myślisz ? - zapytała, siąkając nos
- Tak i  będziemy jej pomagać. Razem, hmm ? - dziewczynka pokiwała głową
- Dziękuję, że jesteś - wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, a ja w głowie powtarzałem tylko sobie "Tylko nie rycz, pogorszysz sprawę. Tylko nie rycz".
Nagle drzwi od pokoju się otworzyły, a w progu stanęła mama. Posłała nam słaby uśmiech nie kryjąc przy tym zdziwienia moją obecnością. Wyglądała na wykończoną. Jej oczy utraciły swój blask, jej skóra była przeraźliwie blada, a włosy były wyraźnie przerzedzone. Stała trzymając się framug, a ja miałem wrażenie, że byle powiew wiatru będzie w stanie przewrócić jej delikatną i przeraźliwie chudą sylwetkę. Nie kontrolując tego, co robię podszedłem do niej i zamknąłem ją w objęciach. Czułem jej łzy,aż w końcu przestała ukrywać swoich emocji i zaczęła przeraźliwie szlochać.
- Tak się cieszę, że tu jesteś, synku - powiedziała nie puszczając mnie - Tak strasznie cię potrzebuję.
- Przepraszam mamo - rzadko ją przepraszałem, a przez całe moje życie nagromadziło się powodów do przeprosin - za wszystko. Mamo nie zostawiaj nas - szepnąłem tak, by tylko ona mnie usłyszała. - Musisz walczyć, słyszysz, musisz ! - powiedziałem łamiącym się głosem
- Walczę Zayn, cały czas walczę - odpowiedziała oddychając głęboko. Odsunęła się lekko ode mnie, a jej chude dłonie gładziły moją twarz - kocham cię - szepnęła po czym znowu zaniosła się płaczem
- Nie płacz, mamo proszę cię nie płacz- masowałem jej plecy, czując pod dłoniami jej kości. Boże mamo...
- Wiesz, co mnie boli najbardziej...że tyle czasu straciłam, że pozwoliłam, byśmy się od siebie oddalili. Nigdy sobie tego nie wybaczę
- To moja wina, mamo. Nie obwiniaj się. Jesteś najcudowniejszą matką, na jaką było nas stać, słyszysz? Dałaś nam wszystko, czego potrzebowaliśmy - połykałem łzy stale walcząc, by nie wypłynęły.
- Poradzicie sobie beze mnie, pomożesz siostrom, prawda ? - zapytała cicho, bym tylko ja to usłyszał
- Mamo, będziesz z nami, proszę cię, nie mów tak.
- Obiecaj mi to synku, proszę - szepnęła mierzwiąc moje włosy
- Mamo będziesz żyć ! - powiedziałem, jakbym sam chciał się tym pocieszyć
- Zayn!
- Obiecuję, zrobię wszystko. Nie płacz już - pocałowałem ją w skroń na co mama zacisnęła dłonie na moim podkoszulku
- Dziękuję - szepnęła obdarowując mnie wdzięcznym uśmiechem, który w połączeniu z łzami okalającymi jej policzki staje się dla mnie nie do zniesienia. Muszę stąd jak najszybciej wyjść, nie mogę okazać słabości. Muszę być silny!
- Pójdę już, umówiłem się z Mandy - powiedziałem szybko wychodząc z pokoju
- Przyjdziecie jutro ? - zapytała mama, na co tylko pokiwałem twierdząco głową i niemalże biegiem wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego auta i wybuchnąłem. Zacząłem histeryzować niczym dziecko. Płakałem waląc dłońmi w kierownicę. Dlaczego ona ? Dlaczego ta niewinna osoba musi tak cierpieć ? Mamo... nie odchodź

Cudem dojechałem do domu, nie mogąc pozbyć się łez. Nigdy wcześniej tyle nie płakałem, nawet jak Mandy odeszła... co było chyba skutkiem dużych ilości alkoholu w żyłach. Wszedłem do domu kopiąc swoje buty, jakby to miało mi pomóc. Wszedłem do salonu i zobaczyłem ją. Poczułem ulgę jaką nie będę w stanie opisać. Niewiele myśląc usiadłem tuż obok, wziąłem ją na kolana i wtuliłem się w zagłębienie jej szyi. Mandy nic nie mówiła. Wpatrywała się we mnie z bólem, ale nic nie mówiła. Czułem jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim tempie, by po chwili usłyszeć jej szloch. Dramatyczny szloch, jakiego się nie spodziewałem. Płakaliśmy razem, nawet nie patrząc sobie w oczy. Mandy siedziała na moich kolanach niemalże podduszając mnie swoimi ramionami. Między nami nie było żadnej przestrzeni. Zastanawiałem się, czy płacze z mojego powodu, czy dlatego, że ja też płaczę. Zawsze była wrażliwa, a po za tym tylko raz widziała u mnie płacz, który nawet w połowie nie mógł dorównać mojemu dzisiejszemu widokowi.
Zaczynało się ściemniać, gdy Mandy lekko zwolniła uścisk i wpatrywała się w moje oczy.
- Wiem o wszystkim - szepnęła zamykając oczy. - Wiem więcej niż myślisz.
- Byłem tam dziś - również szepnąłem czując pod powiekami łzy.
- Naprawdę ? - szeroko otworzyła oczy wkładając dłonie w moje włosy, chcąc zapewne nieco mnie uspokoić.
- Ona naprawdę umiera, niknie w oczach. Mandy ona nie może odejść, nie może - znowu poczułem łzy, które ocierają jej drobne palce
- Cśśś już, nie płacz, dobrze ? - powiedziała łagodnie, biorąc moją dłoń w swoje. - Będziemy silni, poradzimy sobie, słyszysz ? - pokiwałem głową całując wewnętrzną stronę jej dłoni
- Kocham cię - szepnąłem
- Wiem, skarbie, wiem - powiedziała smutno po czym dodała - i właśnie dlatego udźwigniemy razem ten ciężar.
- Nie zasługuję na ciebie
- Nie dołuj się już - powiedziała schodząc z moich kolan i kierując się w stronę kuchni. Wyciągnęła z niej butelkę wody i środki na uspokojenie. Zażyła swoją dawkę po czym położyła przede mną moją. Nie miałem siły już nic na to odpowiadać. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zmęczony, wyniszczony. To straszne uczucie, ale będę silny. Będę, ponieważ póki mam ją, moje życie ma sens.

*Perspektywa Mandy*

Przekraczając próg naszego domu miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam, jak mam dotrzeć do Zayna i prawdę mówiąc poczułam ulgę, gdy zobaczyłam, że nie ma go w środku. Nie byłam gotowa na tę rozmowę, która zawisła nade mną od dłuższego czasu.
Pokiwałam z dezaprobatą głową widząc w jakim stanie jest nasz salon. Pudełko po pizzy, plastikowe butelki, koszula Zayna na środku, do tego lepiący się od whisky stolik. Poduszki były pogniecione, co oznacza, że Zayn spędził noc na kanapie. Z lekką frustracją zabrałam się za sprzątanie. Nienawidzę bałaganu i Zayn doskonale to wie. Jemu oczywiście nie przeszkadza ten smród i bajzel, który po sobie pozostawił.
Właśnie usiadłam na kanapie, by odpocząć po sprzątaniu, gdy usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Przygotowana już mniej więcej na trudną rozmowę stanowczo wstałam ze swojego miejsca. Już miałam nakrzyczeć na niego za ten cały bajzel i po raz setny już dać mu szansę na wytłumaczenie mi, co robił z tą kobietą, ale widząc jego stan zamilkłam. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, co powiedzieć. Przed sobą miałam małego chłopca, z podpuchniętymi , dużymi czekoladowymi oczami, który gorzko płakał. Płakał cały czas, o czym świadczyły jego mokre policzki. Wszedł do salonu i spojrzał na mnie z przegraną miną po czym posadził mnie sobie na kolanach mocno wtulając się we mnie, jakbym była jego ostatnią deską ratunku. Cóż... poniekąd byłam i tak w głębi serca cieszyłam się, że potrafi się przy mnie uspokoić. Ale kiedy z jego gardła wydobył się gwałtowny szloch, poczułam, że płaczę razem z nim.
Nie zamieniliśmy ani jednego słowa. W salonie słychać było tylko nasze przerywane oddechy. Próby uspokojenia się za wiele nie dały, bo gdy tylko wypuszczaliśmy powietrze ulgi, płacz przychodził z jeszcze mocniejszą siłą.

Wpatrywałam się w jego spokojną twarz. Zasnął z głową na moim brzuchu mocno oplatając moje biodra, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam tę bliskość między nami. Patrzyłam na jego zmęczone rysy twarzy i zdałam sobie sprawę z tego, że jego życie wcale nie jest łatwiejsze niż moje. Obydwoje ranimy siebie nawzajem i nie potrafimy się ze sobą dogadać. Ale prawda jest taka, że gdy przyjdzie co do czego i tak jesteśmy razem. Dzisiejsza sytuacja doskonale to przedstawia. Mimo, iż wczoraj zrobiłam mu aferę, prawie zerwaliśmy, nie odzywałam się do niego przez kilkanaście godzin to... w obliczu tragedii nie musiał mnie nawet prosić, żebym została. Wiedziałam,że będzie przybity i uznałam za obowiązek to, że muszę przy nim teraz być, ale w życiu nie pomyślałabym, że on aż tak będzie to przeżywał.
Mimowolnie zaczęłam bawić się jego włosami, na co ledwo słyszalnie wydał  z siebie pomruk zadowolenia. Nie mogłam zasnąć, zdecydowanie za dużo się dziś działo,a dalsza perspektywa też nie wróży niczego dobrego.
- Mandy ? - usłyszałam zaspany głos Zayna
- Hmm ?
- Zabierzmy je tutaj, proszę - szepnął podnosząc się, by spojrzeć mi prosto w oczy. - Ten bydlak na nie  nie zasługuje. - Trochę zajęło mi czasu poskładanie tego niejednoznacznego zdania w głowie, ale gdy już to zrobiłam posłałam mu delikatny uśmiech, wiedząc, że go dostrzeże mimo ciemności.
- Zabierzemy, kochanie. A teraz się połóż - powiedziałam subtelnym głosem, jakbym mówiła do małego dziecka po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego wargach.
- Tak bardzo cię kocham - szepnął całując mnie w skroń i wracając do poprzedniej pozycji. Bawił się chwilę w milczeniu naszymi złączonymi dłońmi, a ja myślałam... jak zawsze myślałam o tym, jak wyciągnąć nas z tych wszystkich problemów. Czy kiedykolwiek uda nam się ich pozbyć? Jedyny plus tego wszystkiego to to, iż z każdym dniem zdaję sobie sprawę z tego, że miłość nas ocali. Nasza dziwna, oryginalna miłość sprawia, że jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim. Jest ciężko, jest cholernie ciężko, ale przynajmniej mam jego... i doskonale wiem, że nigdy nie pokocham nikogo tak mocno i nikt inny nie pokocha mnie tak, jak kocha mnie Zayn.
- Będzie dobrze - szepnęłam zastanawiając się kogo chciałam pocieszyć.
- Nie bzykałem Bethany - powiedział nagle patrząc na mnie uważnie. Skanowałam jego twarz zastanawiając się, co mu odpowiedzieć, w końcu odpuściłam i doszłam do wniosku, że chcę zakończyć ten temat raz na zawsze.
- Wiem, Zayn - odparłam ziewając
- Wierzysz mi, prawda ?
- Wierzę, po prostu musiałam... przetrawić to wszystko
- Gdzie byłaś przez całą noc ?
- Ymm u Sama - odpowiedziałam czując jak wszystkie jego mięśnie się spinają. Niemalże od razu zaczęłam muskać dłonią jego policzek, by go nieco uspokoić. To zawsze działało
- Skąd go znasz ? - zapytał gniewnie
- Poznałam go w samolocie, a potem... się upiłam i zadzwoniłam do niego, on zabrał mnie do siebie i tam... dowiedziałam się o tym wszystkim - wyznałam czekając na ujście jego gniewu i frustracji
- Fajnego mam braciszka, no nie ? - zaśmiał się drwiąco
- Nie powinieneś go tak traktować.- powiedziałam spokojnie
- Właśnie, że powinienem. - mruknął kładąc się obok mnie
- Nic ci nie zrobił - zauważam skanując jego twarz
- Cóż... wtargnął do mojej rodziny i flirtował z moją kobietą. ZROBIŁ, MANDY, ZROBIŁ
- Nie flirtował ze mną - przewróciłam oczami
- Uważaj, bo uwierzę - mruknął
- Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie - powiedziałam potulnie, przytulając się do niego. Poczułam, jak gniew powoli ustępuję, a oddech Zayna znowu staje się miarowy. Zrezygnowany obejmuje mnie swoimi męskimi ramionami i całuje czubek głowy.
- Mam nadzieję, że tak zostanie - mówi po czym zasypia. A ja jak głupia obserwuję każdy detal jego wyrzeźbionego ciała, nie mogąc uwierzyć, że jest mój. Tak, Zayn jest mój, a ja... jestem jego i tak już zostanie.Pomimo naszych błędów zawsze i wszędzie go potrzebuję i wiem, że on mnie również. To właśnie dlatego wciąż trwamy przy sobie i mamy siłę walczyć. Walczyć o coś, co jest dla nas najważniejsze. O naszą miłość - niedoskonałą, ale prawdziwą, odbiegającą od definicji lecz na całe życie, czuję to... Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli po prostu się poddać po kilku...no dobra kilkunastu problemach, które stworzył nam mało przychylny, zdradziecki los.
- Kocham cię - szepczę, uśmiechając się lekko i przytulając się mocniej do jego nagiego torsu zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ! Jestem bardzo ciekawa, jakie są Wasze opinie o tej części, bo ja przyznam się szczerze wczułam się na tyle, że pisząc to miałam łzy w oczach. Pierwszy raz to  mi się zdarzyło xD
Komentujcie Kochani!
<33

10 komentarzy:

  1. No i się popłakałam. Kurcze nawet nie wiem co mam napisać... Ten rozdział jest z jednej strony smutny, a z drugiej naprawdę piękny i chyba napiszę tylko tyle, bo mnie zatkało.
    Bardzo dziękuję Ci za ten rozdział i ogólnie całą tą historię, oczywiście jak zawsze czekam na klejny ��
    Ściskam mocno i do następnego ��
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczne od tego, że czytam tą historie od początku i ją uwielbiam. Troszke już mnie denerwowało, że ostatnio tak często się kłócą ale myśle że po tym co sie stało w tej części już wszystko sie miedzy nimi ułoży. Podczas rozmowy Zayna z mamą miałam łzy w oczach. Jeszcze raz powiem ze uwielbiam tą historie i licze na szczęśliwe zakończenie
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna pięknie napisana część *_* Ta rozmowa Zayna z Trishą jest zarazem wzruszająca i piękna. Kolejny raz mnie zaskoczyłaś, w sumie to nic nowego :P Ja i tak mam nadzieje że Trisha nie umrze, kiedy ojciec Zayna powiedział o tych najlepszych lekarzach zaświecił mi sie taki promyk że jednak wszystko będzie dobrze i wyjdzie z tego ;) no ale zobaczymy jak wszystko dalej potoczysz :P A co do Mandy hmm... Cieszę się że tak mocno wspiera Zayna i juz dala sobie spokój z tą zdradą, zresztą czekałam na ten moment kiedy on się dowie że spędziła noc u Sama i kiedy doszłam do tego fragmentu myślę sobie" oho będzie dym " :D ale na szczęście Zayn to jakoś przeżył :D powtarzam sie po raz kolejny jesteś fantastyczna :-* kazda część to są niesamowite emocje gdzie w innych autorek opowiadaniach ciężko o to ;)pozdrawiam i życzę nie kończącej sie weny :-* ♥♥♥ Karola ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku ! Mega wzruszające ;'( ale ciesze się że już między nimi okej ;)
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaa!! Ale super ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo i strasznie wzruszające :'( jesteś wielka :D czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę kocham tą historię i szczerze się wyruszyłam, kiedy to czytałam. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę kocham tą historię i szczerze się wyruszyłam, kiedy to czytałam. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne :') czekam na nexta ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. To niewiarygodne jaki ty masz talent kobieto. To jak piszesz można porównywać do rzeczywistości. Nie mogąc się doczekać kolejnej części zastanawiasz się jaka ona będzie jak się potoczy jak to przedstawisz to niewiarygodne.

    OdpowiedzUsuń