piątek, 25 listopada 2016
Imagin Zayn cz.48
Staliśmy przez dłuższy czas, kurczowo trzymając się siebie. Czułem, że Mandy jest nieobecna,co bardzo mnie martwiło. Wróciliśmy do punktu wyjścia : ja ją muszę przepraszać, ona mi wybacza, ale to wcale nie znaczy, że o wszystkim zapomina. Wszystkie moje słowa, które ją zraniły ciągle obarczają jej piękną głowę. Ile w stanie będzie przeżyć ta dziewczyna dla naszej miłości? Najgorsze jest w tym wszystkim to, że jestem świadomy tego, że przez ten cały czas naszego związku przeżyła o wiele więcej rozczarowań i smutków niż szczęścia i prawdziwej radości. Nie nadaję się do związków. Ale cholera , kocham tę dziewczynę ! KOCHAM MIMO IŻ WIEM, ŻE NIE ZASŁUGUJĘ NA JEJ MIŁOŚĆ.
- Dlaczego wciąż mnie kochasz ? Bo kochasz, prawda ? - zapytałem w końcu, czując napływ rozpaczy.
- Znowu to samo... chcesz się pocieszyć moimi słowami. Notorycznie to robisz. Zayn mam dość usprawiedliwiania ciebie przed samym sobą. To zaczyna wyglądać tak : ty katujesz samego siebie, a ja mam cię pocieszać. Sam sobie odpowiedz na to pytanie ! Powinnam? - zapytała spoglądając na mnie gniewnie.
- Nie, nie powinnaś! Ale kochasz, bo tylko to wyjaśnia przyczynę tego, że użerasz się ze mną na co dzień ! Pozwalasz mi niszczyć siebie, bo mnie kochasz... Man ja... - próbowałem pozbierać myśli, ale było ich zdecydowanie za dużo. Jedna zastępowała drugą i nie byłem w stanie poradzić sobie z tym bajzlem w mojej głowie. A raczej z tym bagnem w łbie.
- I dalej myślisz o sobie. - powiedziała nie przestając na mnie spoglądać
- Masz rację, bo gdybym nie był tym pieprzonym egoistą, pozwoliłbym ci odejść i znaleźć szczęście u faceta, który na ciebie zasługuje. Jestem egoistą, ale za to wiem jedno, Man : nigdy nikt nie pokocha cię tak mocno jak ja. Swoim beznadziejnym zimnym sercem, które w całości należy do ciebie i które topi się pod twoim wpływem. Nie ma człowieka, który kochałby cię bardziej ode mnie.
- Nie ma człowieka, który raniłby mnie bardziej od ciebie. - szepnęła, przymykając oczy.
- I to boli najbardziej. Nie potrafię się zmienić, Man. Próby i tak zawsze kończą się fiaskiem.
- Co byś zrobił, gdybym odeszła ? - zapytała przygryzając drżącą wargę, by powstrzymać płacz. Jej pytanie zwaliło mnie z nóg. Patrzyłem na nią zszokowany i byłem pewny, że zaraz umrę. Perspektywa życia bez niej jest... ona mnie zabija. Za każdym razem, gdy takie myśli do mnie przychodzą, moje serce bije zdecydowanie za wolno, puls prawie zanika, a ja sam nie mogę oddychać. Nie przeżyję bez niej. I mówię to ze świadomością wielkości tych słów. Moje życie bez niej zakończy się szybciej niż każdy będzie w stanie sobie wyobrazić. - Zayn! Zayn powiedz coś wreszcie do cholery !!! - krzyknęła, szlochając.Zaczęła bić mnie po torsie pięściami, a ja stałem i patrzyłem przed siebie, nie mając siły, by ją uspokoić. - Zayn, proszę. - szepnęła, oddychając gwałtownie i wtulając się w zagłębienie mojej szyi. Płakała, z resztą jak zwykle, a ja nie mogłem zrobić absolutnie nic. Czułem się, jak sparaliżowany, nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu. - Powiedz, że mnie kochasz, proszę cię powiedz to. - powiedziała patrząc na mnie zaszklonymi oczami.
- Kocham cię. Kocham cię na tyle mocno, że nie wyobrażam sobie możliwości życia bez ciebie. Jesteś moją siłą, moją nadzieją i jedyną pewną osobą w życiu. Umrę bez ciebie, Man. Po prostu umrę. - spojrzałem na nią i jedyne, co widziałem to łzy okalające jej policzki. Nieodzowny element prawie każdej naszej rozmowy. Starłem je delikatnie wierzchem dłoni, a ona wtuliła się w nią, przymykając oczy.
- Wracajmy do domu, Zayn. Francja jak widać nam nie sprzyja. - powiedziała siląc się na obojętność, ale czułem jej niemy zawód, który zdradziły jej oczy.
- Jutro rano wylecimy, dobrze ?
- Świetnie. - powiedziała bez emocji i wcisnęła swoją dłoń w moją. Ucałowałem jej skroń i założyłem jej na ramiona swoją ramoneskę. Nie protestowała. Wtuliła się w materiał przymykając oczy ze zmęczenia. Objąłem ją delikatnie i ruszyliśmy w stronę naszego hotelu.
Obudziłem się z samego rana,z przykrością zauważając, że Mandy nie ma obok mnie. Zerwałem się gwałtownie, wypatrując Man. Po chwili jednak wyszła z łazienki i posłała mi zmęczony,słaby uśmiech.
- Nie uciekłam ci, nie bój się. - powiedziała próbując zażartować, ale jej ton był tak smutny, że chciało mi się płakać z bezsilności. Czuję, że znowu się od siebie oddalamy. Tak bardzo chciałbym, żeby było dobrze. Chcę dać jej wszystko, czego pragnie, bo zasługuje na to jak nikt inny. Na razie niespecjalnie prezentuję jej tylko ból. Zawiodła się na mnie kolejny raz. Przecież nie robię tego specjalnie... jakoś samo tak wychodzi...chyba powinienem się leczyć.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem, żeby pozbyć się tej męczącej ciszy, która zapanowała między nami.
- Bywało lepiej. - wzruszyła ramionami związując włosy w koka.
- Naprawdę chcesz wracać ? Może zostaniemy tu i...
- Najlepiej będzie jak wrócimy do domu. - przerwała mi, odwracając się do mnie.
- Man...
- Chcę wrócić do domu. Wystarczy mi niespodzianek. - powiedziała, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. Nie Zayn, wcale nie jest zła... przeszło jej! Ty debilu ! - skwitował mój umysł, a ja zgodziłem się z nim w stu procentach...szkoda, że wczoraj nie działał tak sprawnie.
- Nie chciałem zepsuć nam wyjazdu... Man wydaje mi się, że źle mnie wczoraj zrozumiałaś. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Wiem Zayn. - odparła automatycznie, a mi zrobiło się jeszcze bardziej wstyd. Już tyle razy swoim zmuszałem ją do właśnie takich odpowiedzi, że teraz powtarza mi to za każdym razem, bez mrugnięcia okiem. Tym razem mnie to zabolało.
- Ok... -westchnąłem. - Man, powiedz mi, co chcesz ode mnie usłyszeć, bo zgłupiałem. Mówię poważnie.
- To już nieistotne, zapomnijmy o tym i chodźmy dalej. - powiedziała nie patrząc mi w oczy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ukrywa przede mną prawdę.
- Nie! Nie chcę o tym zapomnieć. Wyjaśnijmy to!
- Co chcesz wyjaśniać ? Że nie chcesz stabilizacji?! To akurat nie wymaga żadnego wyjaśnienia!
- To nie tak. Man, ja naprawdę chciałem...
- Ale tego nie zrobiłeś ! Przestań wałkować ten tema, bo pogarszasz sytuację ! - sięgnąłem do kieszeni mojej kurtki i wyciągnąłem z niej małe pudełeczko. Podszedłem do niej i włożyłem w jej dłonie.
- Spanikowałem. Może jestem za głupi na poważny związek, ale nie zarzucaj mi, że nie pragnę stabilizacji i że nie traktuję cię poważnie. Chciałem ci się oświadczyć, ale po dłuższym namyśle, stwierdziłem, że nie ufam małżeństwom. Nie jest mi potrzebne to do szczęścia. Moi rodzice są małżeństwem i co z tego ? Mama kocha innego, a jest z ojcem... tak naprawdę nawet sama nie wie, czemu! Nie ufam tej instytucji! Nie znam ani jednego szczęśliwego małżeństwa. Wszyscy wokół są albo rozwodzeni, albo niespełnieni w związku. Po co nam to? Ale skoro pragniesz właśnie tego, to zróbmy to. Dla mnie to niczego nie zmieni, Mandy i chciałem, żebyś to wiedziała. - spojrzała na mnie zamyślona, po czym przeniosła wzrok na czerwone pudełeczko. - Decyzja należy do ciebie. - powiedziałem nie spuszczając z niej wzroku. Otworzyła pudełko i uważnie przyglądała się brylantowemu pierścionkowi, którego blask odbijał się w jej oczach. Uważnie nad czymś myślała. Po chwili zamknęła wieczko i położyła pierścionek na stole.
- Nie będę cię do niczego zmuszać. Chciałabym, żebyś pragnął tego tak samo jak ja... ale skoro to niemożliwe, to jakoś będę musiała się z tym pogodzić. Nie zaciągnę cię tam siłą. - powiedziała, posyłając mi słaby uśmiech.
- Man...
- Jest ok. - powiedziała zapinając swoją walizkę. Podeszła do mnie i dotknęła dłonią mój policzek.-Zostawmy ten temat w spokoju. Tak będzie lepiej. - ucałowała mój policzek, po czym nałożyła na siebie bluzę. - Zjedzmy coś i wracajmy do Londynu. - pokiwałem głową z aprobatą, przytulając jej drobne ciało. Mój biedny aniołek, ile będzie w stanie jeszcze znieść dla takiego dupka jak ja... Nie zasługuję na nią. Nie zasługuję i nigdy nie będę zasługiwał.
Przez całą drogę powrotną Man niewiele się odzywała. Odpowiadała zdawkowo na każdą moją próbę utrzymania z nią kontaktu. Stwierdziłem, że powinienem dać jej trochę czasu. Nic na siłę. Może potrzebowała kilku dni, żeby ochłonąć i na nowo oswoić się z sytuacją. Zaraz po przekroczeniu progu, pobiegła na górę i zamknęła się w łazience, co mnie zaskoczyło i zmartwiło. W końcu rzadko kiedy dziewczyna wpada jak burza do domu i zamyka się w łazience... może chciała być sama... tak...ale czemu akurat w łazience ?
Zmęczony opadłem na kanapę i bezcelowo wpatrywałem się w sufit. Po jakiś 30 minutach, Mandy zeszła na dół i nie zawracając sobie mną głowy wzięła do ręki butelkę wody i upiła kilka sporych łyków.
- Jakieś plany na wieczór ? - zapytałem, chcąc brzmieć zwyczajnie, ale chyba nie bardzo mi to wyszło.
- Spać. - odparła krótko, odkładając butelkę na stolik. Nie poznawałem jej. Była największą gadułą, jaką znam, a dziś odpowiada zdawkowo na każdą moją próbę nawiązania rozmowy. Naprawdę zaczynam się o nas martwić.
- Spać... mogę z tobą ? - uśmiechnąłem się zadziornie, marząc, by Man zachichotała jak zawsze i wróciła do mnie.
- To też twoje łóżko. Jak chcesz. - powiedziała wzruszając ramionami. Aha... ciągle jestem na celowniku. Kompletnie nie wiem, co mogę jeszcze zrobić.
- Man...
- Zayn jestem zmęczona. Rób, co chcesz. - nie czekając na moją reakcję, zwróciła się w stronę schodów i bez słowa je przemierzyła. Przewróciłem oczami, coraz bardziej zasmucony i rozdrażniony.
Telefon będący na niskim stoliku zawibrował. Nowa wiadomość od Liama... No stary kope lat. - mruknąłem sam do siebie, wchodząc w wiadomość. " Nigdy, przenigdy nie próbuj przeprosić ani zrozumieć kobiety. Jesteś w Londynie ? Muszę się napić. ". Nie zastanawiając się zbyt długo szybko odpisałem : "Będę za 15 minut. Tam gdzie zawsze?". Odłożyłem telefon na stół, analizując, czy faktycznie dobrze robię. Mój kumpel ma problem... muszę go wysłuchać. W końcu po zerwaniu zaręczyn to właśnie on był przy mnie. To mój obowiązek.
Napisałem na kartce wiadomość do Mandy, żeby nie dokładać jej kolejnych problemów i wyszedłem do mojej ulubionej londyńskiej knajpy. Dobrze znany mi zapach papierosów i alkoholu przyjemnie drażnił moje nozdrza. Rozejrzałem, szukając przyjaciela. Siedział, lekko załamany, bezcelowo gapiąc się w szklankę z Whiskey.
- Siema Liam. - usiadłem naprzeciwko niego i zmierzyłem go krytycznym spojrzeniem.
- Dzięki, że dołączyłeś. - odpowiedział, podnosząc dłoń, by zamówić dla mnie drinka.
- Nie, ja dziękuję. - powiedziałem. Naprawdę nie miałem ochoty zatapiać smutków w alkoholu i robić sobie jeszcze większych problemów.
- Ojj daj spokój. Jedna kolejka. - powiedział patrząc na mnie uważnie. - Masz moje słowo!
- Co jest ? - zapytałem, ustępując.
- Sam jest... Już sobie nie radzę, stary.
- Z czym sobie nie radzisz ? - głośno westchnął.
- Z życiem, Zayn, z życiem.
- Mówisz jak mój dziadek, kiedy dowiedział się, że ma reumatyzm. - zażartowałem, ale widząc jego wyraz twarzy szybko spoważniałem. - Przepraszam.
- Kłócimy się coraz częściej, naprawdę brakuje mi sił.
- Przestań, jesteście najlepiej dobraną parą, jaką znam. - powiedziałem lekceważąc jego depresyjny ton.
- Mijamy się. Odkąd Mandy pojawiła się na świecie, kompletnie nie ma dla mnie czasu.
- To normalne. Macie dziecko, którym trzeba się zajmować. Ono sobie bez niej nie poradzi.
- Ja też sobie bez niej nie radzę. - odparł z żalem
- Jesteś zazdrosny o własne dziecko ? - zapytałem,chcąc zrozumieć.
- Wiesz...dzieci to super sprawa... czyjeś.... ale własne to wielki obowiązek. To mnie przerasta.
- Tacierzyństwo cię przestrasza... już po kilku tygodniach... - ironizowałem, klepiąc go po ramieniu.
- Nie wiesz,jak to jest.
- Na szczęście nie. - odparłem odpalając papierosa.
- Malik normalnie jak kot, zawsze spadasz na 4 łapy. - powiedział smętnie, wyciągając z paczki ostatniego papierosa.
- Właśnie nie zawsze... Dobra nieważne, kiedy indziej o tym. Co z Seattle? Wyjeżdżacie,
zostajecie? - zapytałem nie chcąc dopuścić do zwierzeń z mojego wyjazdu.
- Chciałbym wyjechać, ale znasz Sam... ona chce zostać w Londynie, bo tu jest jej dom. Nie chce nawet słyszeć o przeprowadzce. A tu chodzi o grubą kasę, Zayn.
- Kasa kasą, ale to rodzina jest najważniejsza. - powiedziałem, na co Liam spojrzał na mnie zszokowany.
- Co ? Zayn nie poznaję cię. - uśmiechnął się kwaśno, na co tylko przewróciłem oczami.
- Kasa jest ważna, ale nie takim kosztem. Nie wiem, jak to jest być ojcem i na razie nie palę się do tego, by tą wiedzę posiąść, ale wiem jak zachowują się kobiety. Jeśli Sam choć w najmniejszym stopniu przypomina Man, to rzuć wszystko i bądź przy niej zanim to wszystko zepsujesz.
- Ale Seattle.... stary nigdy wcześniej nie stałem tak dobrze. Notowania są naprawdę wysokie, a firma nigdy wcześniej nie przynosiła takich zysków.
- Zauważ, że coś z tą kasą musisz robić, a jak stracisz rodzinę, to nie będziesz miał na kogo wydawać, no chyba, że Sam zafunduje ci sądownie takie alimenty, że nie będzie cię stać nawet na kupno skromnego Audi. - powiedziałem upijając łyk drinka.
- Co byś zrobił na moim miejscu ?
- Na szczęście nie jestem na twoim miejscu. - zachichotałem
- Dzięki Zayn... - odparł z przekąsem
- A mówiąc poważnie to... zostałbym w Londynie z dziewczynami. Nie znajdziesz drugiej takiej kobiety, Payne.
- Chyba masz rację. - odpowiedział zaczynając kolejnego drinka.
- Który to z kolei ?
- Kto by to liczył ? - machnął ręką, na co tylko zaśmiałem się starając się ukryć zażenowanie. Doskonale wiedziałem, co to znaczy opijać swoje błędy i problemy. Nic przyjemnego.
Po godzinie, Liam był na tyle wstawiony, że ledwo kontaktował ze światem. Nie chcąc robić mu dodatkowych problemów, zabrałem go do siebie. Oszczędzę Sam i małej takich widoków.
Położyłem Liama na kanapie, zdejmując mu tylko buty. Nie dajmy się zwariować. Usiadłem naprzeciw niego, w fotelu i przyglądałem mu się z uwagą. Pierwszy raz, ja musiałem mu w czymś doradzić. Fajna sprawa. Zawsze to jakaś odmienność. Odpaliłem kolejnego papierosa, czując jak ostatki stresu ode mnie odchodzą. Nie wiem, jak żyłbym bez nikotyny. I chyba wolę nie wiedzieć.
Po chwili światło w holu się zaświeciło, ku moim oczom ukazała się postać zaspanej Mandy.
- Czemu jeszcze nie śpisz ? - zapytała mrużąc powieki. Wyglądała tak uroczo w moim t-shircie i z tym nieładem na głowie, że mimowolnie posłałem jej uśmiech. - Liam ? Zabalowaliście ? Znowu?-szepnęła, rozkładając z frustracji ręce.
- Jestem czysty. Wypiłem jednego drinka, jednego ! - powiedziałem, ignorując fakt, że uważnie skanuje moją twarz. - Man to boli. - zaśmiałem się, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- Coś się stało ? - zapytała przenosząc wzrok na śpiącego Liama.
- Problemy egzystencjalne, ale jakoś nad nimi zapanowaliśmy.
- Właśnie widzę. - powiedziała, kręcąc nosem.
- Ojj przestań, skarbie. Nic takiego się nie stało. - wzruszyłem ramionami, wstając z fotela.
- Jesteście gorsi niż małe dzieci. - skwitowała zmierzając ku górze. Nie zastanawiając się zbyt długo, poszedłem za nią i chwilę potem obejmowałem mój świat ramieniem, powoli zasypiając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej Misie ! :D Ze względu na ogromną liczbę wyświetleń postanowiłam dodać kolejną część już dzisiaj. Dziękuję Wam bardzo bardzo bardzo bardzoooooo za wszystkie cudowne komentarze i oczywiście proszę o więcej. Sprawiacie, że pisanie daje mi o wiele więcej radości i widzę w tym sens. Każdy, nawet najmniejszy komentarz to coraz większa motywacja, by iść dalej. Dobrze, że nie widzicie mojej szczerzącej się miny w chwili, gdy czytam Wasze komentarze, bo dla osób z zewnątrz osoba gapiąca się w fona z szerokim uśmiechem i niedowierzaniem może wydawać się co najmniej dziwna xD. To tyle, nie będę przedłużać, wracam do Solaris Lema... ( życzcie mi powodzenia xD )
Pozdrawiam i do zobaczenia w następnym rozdziale <33 xoxo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeeej jak fajnie, że dzisiaj pojawił się rozdział! <3 Super, że dzisiaj mieliśmy perspektywę Zayn'a, ale serce mi pęka jak on się tak obwinia, źle o sobie myśli i uważa, że nie zasługuje na Man :( Mandy też mi szkoda, bo Zayn tak dał jej ten pierścionek i tak jakoś... Mam nadzieję, że to wszystko jakoś powli im się poukłada. Jak ja się stęskniłam za Li i Sam! Fajnie, że Zayn tak mądrze i dojrzale doradził Liamowi, jestem z niego dumna :D Zenkowi do dziecka się nie spieszy, a ja szczerze mówiąc wcale nie narzekałabym gdyby pojawiło się dziecko Zandy ;D
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo dziękuję za rozdział i poprawienie mi humoru :*
Życzę powodzenia z Solaris Lema i życzę weny i czasu do pisania dalszych rozdziałów ;)
Buziaki i do następnego xx
Doma
Dziecko Zandy...hmmm heheh kuszące :D
UsuńDziękuję! Nie mam nic do Lema, ale po przeczytaniu kilkunastu stron mam dość, więc może być ciężko :P Chyba zajmę się Zandy <33
Buziaki ;*
Haha to miło, że kuszące ;D
UsuńNo to akurat norma, że jak trzeba coś przeczytać to nie idzie gładko, ale skoro nie jest tak źle i nie masz nic do Lema to jestem pewna, że dasz radę ;* Co do Zandy to kompletnie nie mam nic przeciwko, żebyś się nimi zajęła ;D
Doma
Radocha jak nie wiem co po tym ciężkim tygodniu :D Rozdział GENIALNY! <3 Jesteś świetna, najlepsza <3 Ale nie zgadzam się z komentarzem wyżej, nie rób na razie im dziecka...powinni najpierw swoją relację poukładać, niech to zrobią bo nie wytrzymam! :DD Może wątek mamy Zayna bo dawno nie było i nie wiem co tam u niej ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie to jesteś najkochańsza, najlepsza, najcudowniejsza i piszesz najlepiej na świecie! <3 Do następnego!! ;****
Kurka niech Mandy i Zayn się w końcu ogarną o co chodzi no przecież byli szczęśliwi ;/ Ogólnie to rozdział wspaniały jest i bardzo mega ale niech już będzie dobrze między nimi, ta Mands coś zrzędzi za dużo, Zaynii się tak stara echhh ;// oby next był szybko ;)**
OdpowiedzUsuńRozdział cudownie napisany zresztą jak zawsze, hihi czytałam już 3 razy go, ^^ hihi dlatego na kolejny czekam =] ;** Ale mam takie wrażenie że Mandy ciągle coś nie pasuje, niezadowolona taka, jeszcze to jak podkreśla może nie dosłownie ale przekazuje to że Zayn nie zasługuje na jej miłość a przecież są sobie przeznaczeni! ❤ Niechże ona już tak nie wybrzydza, nie wymyśla i nie wywyzsza się tak bo to boli i Zaynusia i nas czytające :( Niech się akcja przeniesie gdzieś ughhh a oni niech już będą szczęśliwi <33333 Tęsknię za tym mocno :(( kochamy Cię Marcelina i wierzymy że jakoś dobrze to poukładasz ;* Trzymaj się cieplutko, dużo weny i pomysłów ;*****
OdpowiedzUsuńJedno słowo:WOW.Jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Napisane z perspektywy Zayna całkiem inaczej pozwala spojrzeć na tą całą historię. Już nie mogę się doczekać następnego. Życzę powodzenia i weny!:*
OdpowiedzUsuńMaarceeelinaaaa ❤ Piękny rozdział, Zayn taki kochaaaany czemu Mandy taka niezadowolona? :/ Rozumiem że Zayn ją trochę rani ale niech nie przesadza, przecież połączyła ich miłość <3 Czekam na w końcu jakiś romantyczny moment ❤ Oby szybko! :D trzymaj się
OdpowiedzUsuńCzadowo Zaaayniii <3 szybko nn! ;3
OdpowiedzUsuńOMG super rozdział niemogę się doczekać następnego ☆♡☆♡☆
OdpowiedzUsuńAwwww ekstra! ❤ czekamy na kolejny!:*
OdpowiedzUsuńCzytam juz ten rozdział 19 raz XD czekamy na neext <33
OdpowiedzUsuńCzeeekaaaamy na rooozdziaaaał! <3 niech śnieg przyniesie Ci duuuużo weny <3
OdpowiedzUsuńTo jest genialne pod każdym względem, masz niesamowity dar do pisania! :* Prosimy o next ;)**
OdpowiedzUsuńPamiętaj o nas, słodka! :* ❤
OdpowiedzUsuńJakbym śmiała o Was zapomnieć, kochani ! Kolejna część jest juz gotowa , tylko chciałam ją jeszcze przemyśleć ,ewentualnie coś zmienić lub dorzucić,a niestety ciężki weekend przede mną i nie wiem ,czy uda mi się wrzucić dziś lub jutro. Postaram się . Być może wieczorem się uda.;) Pozdrawiam <3
UsuńOkej Słonko, wrzucisz jak będziesz czuła że jest już gotowe ❤ My czekamy (nie)cierpliwie!! ;* Trzymaj się ❤
UsuńDziękuję Kochana <33
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko. :**
P.S. Jest duże prawdopodobieństwo, że rozdział pojawi się jeszcze przed północą. :D
Aaawwwwwaaaa!!❤❤ :DD w takim razie nie idę dziś spać! ;D ;****
Usuń