środa, 22 marca 2017

Imagin Zayn cz.57

Po długiej, męczącej podróży udało nam się bez żadnych problemów dotrzeć do pięknej Kolumbii. Od razu przywitały nas gorące promienie słońca leżącego na zupełnie bezchmurnym niebie.
Chłopcy zarezerwowali hotel w centrum Bogoty, co było zrozumiałe ze względu na fakt, że przyjechali tu w interesach. Jakoś specjalnie nie narzekałyśmy z tego powodu. Mimo iż na plażę musiałyśmy dojeżdżać, nie przeszkadzało nam to, bo mogłyśmy bliżej przyjrzeć się pięknu natury Kolumbii. Już pierwszego dnia wyruszyłyśmy na podbój Bogoty, podziwiając piękny Wodospad stworzony przez rzekę Rio Funza. Odwiedziłyśmy również ogromny pchli targ, na którym spróbowałyśmy miejscowych specjałów. Zatrzymywałyśmy się po drodze chyba z tysiąc razy, robiąc zdjęcia licznym zabytkom i wysyłając je do znajomych. Wieczorem udało nam się wyciągnąć chłopaków na koncert muzyki klasycznej w Bibliotece Luis Angel Arango. Zayn i Liam oczywiście nie docenili kunsztu artystycznego muzyków, rozgrywając konkurs o nazwie " Kto najgłośniej chrapnie". Muszę przyznać, że Liam nie ma sobie równych. Co ciekawe jego chrapanie było rewelacyjnie zrytmizowane zgodnie z tym, co grano na scenie. Razem z Sam oczywiście udawałyśmy, że kompletnie nie znamy siedzących obok nas hejterów muzyki poważnej. Siedziałyśmy zaczarowane, podziwiając każdą cudownie brzmiącą nutkę. To niesamowite, jak muzyka potrafi zrelaksować. Poczułam się jakbym była w zupełnie innym świecie. Na co dzień nie słucham muzyki klasycznej, a na widok Mozarta (dzięki Trish) było mi już niedobrze.Tymczasem, gdy widzisz to wszystko na żywo i możesz poczuć każdy dźwięk na swojej skórze staje się to niesamowitym doświadczeniem. Pod koniec koncertu dostałam gęsiej skórki i powstrzymywałam się od płaczu. Wzruszyli mnie tak bardzo, że było to nie lada wyzwanie. Opuściłyśmy Bibliotekę nie mówiąc absolutnie nic, ciągle kontemplując to niesamowite wydarzenie. Starałyśmy się być również głuche na pełne frustracji i pretensji głosy chłopaków, którzy w czasie koncertu mieli być na turnieju tenisowym, na który bilety otrzymali od swoich przyszłych partnerów biznesowych.
- Już wolałbym sto razy bardziej iść na korridę. - mruknął Zayn, mierzwiąc swoje włosy.
- Ja również. - przytaknął mu Liam.
- Poważnie ? Jeden w roli byka a drugi jako kapeador ? Sam, ale byłyśmy głupie, takie przedstawienie by nas ominęło. - powiedziałam, wybuchając śmiechem, na co panowie przewrócili oczami. Dochodziła godzina 23, ale miasto wciąż żyło, pobudzone kolorowymi światłami lamp i harmiderem wytwarzanym przez tutejszych. Udaliśmy się w kierunku Zona Rosy, gdzie chłopcy zamówili nam romantyczną kolację przy świecach. Weszliśmy do środka lokalu wybranego przez Zayna i zaniemówiłyśmy. Każdy stół pokrywał uroczy kratkowany obrus, na którym leżały półmiski ze świeżo zebranymi owocami. Z sufitu zwisały różnokolorowe ozdoby, które wyglądały na zrobione własnoręcznie. Swojskość klimatu dopełniały zwyczajne białe krzesła ogrodowe ułożone wokół stołu.
- Miała być elegancka restauracja, a tu stołówka dla ubogich. - skomentował Zayn, za co dostał ode mnie kuksańca w bok.
- Jest ślicznie. - szepnęłam, siadając przy oknie wychodzącym na piękny duży różany ogród. - Naprawdę ślicznie. Prawda Sam ?
- Nawet nie wiecie jak mi ulżyło. Już się bałam, że będą nas obsługiwać kelnerzy w nienagannie wyprasowanym garniturze, a światowej sławy skrzypek zacznie mi grać do kotleta. - skomentowała Sam, przyglądając się dwóm uroczym panom ubranych w regionalne stroje i grających na gitarach tutejsze przyśpiewki.
- Nie znacie się i tyle. - skomentowałam widząc ich nieprzychylne miny.
- Może chociaż jedzenie mają dobre. - skwitował Zayn przeglądając menu.
Na  szczęście jedzenie się obroniło, co zamknęło usta chłopakom niemal do końca wieczoru. Świetnie się bawiliśmy, nie szczędząc sobie alkoholu. Oprócz mnie oczywiście. W pewnym momencie duet gitarzystów nazwanych złośliwie przez Zayna " Tanimi Mariachi" podeszli do nas i zaczęli grać nam jeden ze swoich popisowych utworów. Uśmiechnęłyśmy się uroczo z Sam, dodając im odwagi i sprawiając, że zagrali kilka kawałków więcej specjalnie dla nas. Chłopcy widząc to, już przy trzeciej piosence wyleźli na stół i zaczęli tańczyć. Zrobiło się strasznie zamieszanie, ale Kolumbijczycy chyba lubią takie wariactwa. Stanęli wokół naszego stolika, rzewnie klaskając i pogwizdując. Po jakimś czasie,cały lokal wypełnili ludzie tańczący wokół stolików. Zayn zeskoczył zgrabnie ze stołu, materializując się tuż obok mnie. Chwycił mą dłoń i zaprowadził mnie na pseudo parkiet. Nie potrafiłam przestać się uśmiechać. To było tak urocze w jego wykonaniu, że kupił mnie tym natychmiast. Właśnie to w nim kochałam. Szybko potrafił zrzucić z siebie sztywną pozę i po prostu dobrze się bawić, nie szczędząc mi przy tym różnorakich czułości. Chichotałam pod nosem, wdychając jego męski i jakże cudowny zapach. Przetańczyliśmy  razem pół nocy i byłam w ogromnym szoku, że tyle byłam w stanie wytrzymać. Moje dziecko najwyraźniej lubi dobrą zabawę.
Kilkanaście  następnych dni, spędziłyśmy z Sam opalając się na plaży, troszkę zwiedzając i bawiąc się jak nigdy. Trzy pierwsze tygodnie minęły jak z bicza strzelił, a my zdążyłyśmy się na tyle zadomowić w Kolumbii, że gdyby nie tęsknota za małą Man najchętniej w ogóle byśmy stąd nie wracały. Tego dnia wróciłyśmy z Sam do pokoju hotelowego stosunkowo wcześnie niż zazwyczaj i zastałyśmy ogromny bałagan i chłopaków, którzy z wielkim pośpiechem i niemałym zdenerwowaniem zaczęli pakować walizki.
- Co się stało ?! - zapytała Sam, podchodząc do Liama. Mężczyzna z bólem popatrzył w stronę zmartwionego Zayna, co momentalnie złamało mi serce. Podeszłam do niego, wpatrując się w niego wyczekująco.
- Musimy wracać, Man. - powiedział łamiącym się głosem, nerwowo poprawiając swoją fryzurę.
- Dowiemy się w końcu, co się stało ? - zapytałam, czując napływający stres.
- Dzwonił Alex... - przełknął nerwowo ślinę, wpatrując się we mnie przestraszonymi oczami. - Mamie się pogorszyło. Wczoraj zemdlała i od razu zabrała ją karetka. Jej stan jest z godziny na godzinę coraz cięższy. - powiedział, drżącymi dłońmi zapinając walizkę.
-Cccco ? - poczułam jak robi mi się słabo. To niemożliwe ! Przecież wszystko było w porządku. Lekarze twierdzili, że wycięli dużą część guza, że będzie mogła normalnie funkcjonować. Niech ktoś mi powie, że to sen. Przecież jeszcze przed naszym wyjazdem była energiczna, żywa, taka jak zawsze a teraz... nie, to nie jest możliwe.
- Rany boskie, Mandy ! - usłyszałam krzyk przyjaciółki i dopiero teraz dotarło do mnie, że przewróciłam się na podłogę. Patrzyłam na nią nieprzytomnym wzrokiem, wciąż powtarzając jak mantrę , że to nie dzieje się naprawdę. Zayn szybkim ruchem przeniósł mnie na łóżko, podając mi butelkę wody.
- Nie możesz się denerwować, Man. - powiedział, ale jakoś mnie to nie przekonało.
- Ona umiera, Zayn ! - krzyknęłam, a spazmy szlochu zaczęły targać moim ciałem. Zayn szczelnie objął mnie swoimi ramionami, starając się mnie uspokoić. Sam był wstrząśnięty, a ja zapewne mu nie pomagałam. Nie mogłam nic z tym zrobić, to było silniejsze ode mnie.
Uspokojenie się zajęło mi bardzo dużo czasu. Modliłam się, żeby z Trish wszystko było w porządku,żeby z tego wyszła. Nie wyobrażałam sobie wychowywania dziecka bez niej. Tak bardzo się cieszyła na wieść o swoim pierwszym wnuku. Potrzebowałam jej. Mimo, że przez ostatni czas strasznie mnie denerwowała. Kochałam ją jak własną matkę. Nie może mnie zostawić. Nie teraz!
Zayn zarezerwował lot najszybciej jak to było możliwe. Niestety dopiero za dwa dni. Kto by pomyślał, że będzie z tym taki problem. No tak...nieszczęścia chodzą parami.
Cały ten czas spędziłam w łóżku, pozwalając wszystkim wokół na usługiwanie mi we wszystkim. Byłam wycieńczona. Nie mogłam spać, jeść, myśleć. Potrafiłam tylko płakać. Wciąż to do mnie nie docierało. Przecież wszystko było dobrze.
- Jak się czujesz ? - usłyszałam zmartwiony głos przyjaciółki, która usiadła tuż obok  i wzięła mnie w objęcia .
- A jak mam się czuć ?
- Jesteś silna, mała. Niejedno przeszłaś! Z resztą nie jest powiedziane, że Trish umrze.
- W jej stanie wszystko jest możliwe. - powiedziałam drżącym głosem, chcąc wyrzucić z głowy tak makabryczną perspektywę.
- Nie zostawi was, Man. - szepnęła pocieszająco, zaplatając mi z włosów warkocza. - Swoją drogą Man, fryzjer się o ciebie pyta. - uśmiechnęła się, chcąc zmienić temat na bardziej przyziemny. - Chociaż pewnie zapuszczasz na ślub, mam rację ? - powiedziała zbyt optymistycznie, na co przewróciłam oczami. Byłam jej bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robi. Nie mniej jednak nie uda jej się mnie pocieszyć. Nie dziś.
Po chwili dołączył do nas Zayn, który starał się zrobić dobrą minę do złej gry. Uśmiechał się do mnie, chcąc dodać mi nieco otuchy, ale znałam go za dobrze, żeby to mogło mnie przekonać. Cierpiał tak samo jak ja, a może nawet i bardziej. Nie da się tego ukryć. Można jedynie udawać, że się tego nie dostrzega, ale w tej sytuacji nie było to możliwe. Westchnęłam ostentacyjnie, skupiając uwagę Zayna na sobie. Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco. Wysiliłam się na lekki uśmiech i poprosiłam o spacer. Wmówiłam mu, że mam dość leżenia w łóżku i potrzebuję świeżego powietrza. Po dłuższej chwili udało nam się wyjść z hotelu i wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie. Zayn objął mnie szczelnie, wpatrując się w oddal. Jego twarz wykrzywiła gorycz, która rozwaliła moje serce na jeszcze mniejsze kawałki. Nie wiedziałam, jak mu pomóc. Przecież w takiej sytuacji zwykłe " Będzie dobrze" wyda się banalne. Do tego to nic nie da. Możliwe, że z tego właśnie powodu szliśmy w męczącym milczeniu. Nie zdecydowałam się przerywać tej ciszy, bo doskonale wiedziałam, że jakiekolwiek słowa w tym wypadku mogą wszystko zniszczyć. Zayn co jakiś czas pytał, czy dobrze się czuję i czy chcę już wracać, na co tylko mówiłam ciche "jest ok" i na tym kończył się nasz dialog. Usiedliśmy na jednej z ławek w parku i wpatrywaliśmy się w szczęśliwą rodzinkę, która wybrała się na piknik. Śmiali się co nie miara, ich twarze uwolnione były od jakichkolwiek trosk. Niekończąca się sielanka. Patrząc na nich, zazdrość zalała moją duszę. Nie miałam w zwyczaju skupiać się na innych. Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam. Jednakże patrząc na ten szczęśliwy obrazek nie potrafiłam pozbyć się tego dyskomfortowego uczucia. Prawda była taka, że los ciągle mnie  nas krzywdzi. Pytanie tylko dlaczego akurat my ?
Spojrzałam ukradkiem na Zayna. Patrzył bez wyrazu na piknikową rodzinkę, przysiadając się możliwie jak najbliżej mnie. Posłałam mu uspokajający uśmiech, a gdy go odwzajemnił, a raczej próbował odwzajemnić, zapytałam jak się czuje. Mężczyzna pocałował mnie w czoło, starając się mnie najprawdopodobniej uspokoić.
- Co mogę ci powiedzieć, Man ? - szepnął, nie patrząc mi w oczy.
- To, co naprawdę czujesz. Nie musisz kolejny raz grać bohatera i udawać, że absolutnie nic nie jest cię w stanie doprowadzić do łez. Zayn, proszę.
- Boję się... - odparł po chwili po czym zamyślił się na moment. - Mimo tego, że czasem bywa uciążliwa to... Man ona jest jedyną osobą,która ani razu we mnie nie zwątpiła. Raniłem ją, a ona za każdym razem pozwalała mi na naprawienie błędów, na powrót do domu. Mało jest takich matek. Do tego... ona zawsze marzyła, żeby mieć dużo wnuków...  - w tym miejscu głos zaczął mu drżeć,a po policzkach zaczęły płynąć mu łzy. - Ona nie może teraz odejść. - dodał, starając się zetrzeć ślady po słonej cieczy. - Nie pozwolę jej na to... Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze ? Ta pieprzona bezradność! Życie kolejny raz wymyka mi się spod kontroli, a ja nie mogę z tym zrobić absolutnie nic. Nie potrafię sobie z tym poradzić, bo doskonale wiem, że wraz z jej odejściem... odejdzie ode mnie wszystko, co dobre.
- Co masz przez to na myśli ? - zapytałam, przerywając mu.
- Nic już nie będzie takie samo. Zabierze ze sobą wszystkie swoje mądrości, materiały do kazań i przemówień. Nikt nie powie mi, jak powinienem się zachować wobec ciebie, dziecka. Nie poradzę sobie bez niej, Mandy, bo jak małe dziecko zupełnie nie wiem, co jest dobre a co nie. Nie będzie już osoby, która będzie mnie tłumaczyła, która wskaże mi drogę.
- Masz mnie, Zayn to po pierwsze, a po drugie, nie mów o niej w czasie przeszłym. Jeszcze nic nie jest przesądzone.
- Nie wierzę  w cuda. - skwitował, a kiedy próbowałam użyć kontrargumentu, gwałtownie wstał i powiedział : jedziemy się z nią pożegnać, Mandy. Pożegnać na zawsze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej Misie ! Publikuję przedostatni rozdział Zayna. Całość opowiadania planuję skończyć przed końcem miesiąca i mam szczerą nadzieję na to, że mi się to uda. Kolejne opowiadanie już niebawem. :D Ciągle nie wiem, kogo obsadzić w roli głównej, ale na dniach podejmę tę decyzję :D
Co do publikowania postów... wiele razy Wam to tłumaczyłam i podobną ilość przepraszałam. W obecnej chwili nie jestem w stanie publikować częściej, bo po prostu nie ma mnie w domu. Robię wszystko, co mogę. Staram się usystematyzować dodawanie, ale często to po prostu nie wypala. Ciągle liczę na Waszą cierpliwość i zrozumienie, w końcu każdy kiedyś chodził do szkoły. Fakt faktem, że ostatnio za dużo wzięłam sobie na głowę, ale ten okres powoli mija. To tyle ode mnie. xD
Czekam na motywujące komentarze i mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodobało.
Ściskam Was mocno i całuję :** <3



9 komentarzy:

  1. Hej! Coś mi się zepsuło, czy serio widać tylko kawałek tekstu, a reszta to paski? ;)
    Doma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, ja też je mam :/ Spróbuję to jakoś naprawić, chociaż informatyk ze mnie żaden. Spróbuję ;)

      Usuń
    2. Yay! Chyba się udało ! :D

      Usuń
  2. Ej czyli jednak masz jakieś zdolności informatyczne, bo wszystko jest ok ;D
    Jeeej mimo tego, że początek był taki super to ten rozdział jest taki smutny i jeszcze te świadomość, że to już koniec :( Szkoda, że większość ff kończy się na urodzeniu dziecka i ślubie, bo ja jak na złość zawsze chcę wiedzieć co jest dalej i chętnie poczytałabym o tym jak to życie rodzinne wygląda ;) Tak strasznie żal mi ich wszystkich, z Trish było już tak dobrze, a tu takie coś... Mam nadzieję, że stanie się cud i Trisha będzie miała okazję wychować masę wnuków i dalej wspierać rodzinę ;)
    Jeśli chodzi o częstotliwość dodawania rozdziałów to doskonale Cię rozumiem i dla mnie nie ma problemu, że nie pojawiają się bardzo często ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i ogłoszenie bohatera następnego ff. Oczywiście nie ukrywam, że po cichu liczę na Zayna ;D
    Buziaki i do następnego xx
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten rozdział, szkoda że to już przed ostatni ale napewno jak skonczysz te opowiadanie to bede do niego wracać ������,

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde, świetny! Mega! <3 A w nowym opowiadaniu koniecznie ZAYN ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Supcio rozdział w kolejnym opowiadaniu licze na Louis'a lub Zayn'a

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że trochę smutno się zrobiło,ale i tak mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że trochę smutno się zrobiło,ale i tak mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń