piątek, 7 kwietnia 2017

Imagin Zayn cz. 58

Wylądowaliśmy z samego rana. Od pamiętnej rozmowy w parku, Zayn niewiele się odzywał. Pusto patrzył w przestrzeń, a jego twarz przybrała sztucznie surowy wyraz.
Usiadłam na swoim łóżku, masując zmęczone skronie. Korzystając z faktu, że Zayn bierze prysznic, wybrałam numer Sama. Chciałam dowiedzieć się od niego, jak czuje się Trish i czy faktycznie jest z nią aż tak źle. Mężczyzna trochę mnie uspokoił mówiąc, że stan jest neutralny i na razie nic nie zagraża jej życiu. Obiecał również, że wpadnie do nas za godzinę. Podziękowałam mu szczerze i rozłączyłam się w momencie, kiedy Zayn wparował do sypialni w samym ręczniku.
-Z kim rozmawiałaś ? - zapytał, otwierając szufladę ze swoimi bokserkami i nie krępując się moją obecnością,zaczął je przy mnie ubierać.
- Dzwoniłam do Sama. Chciałam się dowiedzieć, co z Trish. - jego mięśnie się spięły, nie mniej jednak on sam chciał zachować neutralny wyraz twarzy.
- Niepotrzebnie, zaraz do niej jedziemy. - mruknął, ubierając czarne jeansy.
- Nie chcesz się dowiedzieć, jak się czuje ?
- Dowiem się, jak odwiedzę jej lekarza. Sam gówno wie. Nie prowadzi jej leczenia.
- Ale to też lekarz! - zauważyłam, informując go przy tym o wizycie jego przyrodniego brata. Poprosiłam, żeby zachowywał się przyzwoicie i wysłuchał wszystkiego, co ma do powiedzenia Sam. Chłopak niechętnie zgodził się na moją prośbę, przewracając przy tym oczami. Doskonale wiedziałam, że panowie nigdy nie będą się szczerze kochać, ale uważam, że powinni spróbować się zaprzyjaźnić. Dla dobra sprawy.
Związałam swoje długie włosy w koka i niczym słonica zeszłam na dół. Kręgosłup bolał mnie coraz bardziej, a ja z każdą chwilą marzyłam, by w końcu nadeszła chwila, w której będę mogła trzymać moją kruszynkę na rękach a nie w coraz większym brzuchu.
Nastawiłam wodę na herbatę, wpatrując się w okno. Tradycyjnie zaczęłam dostawać depresji. Rzęsisty deszcz dudniący po moich szybach tak bardzo kontrastował z upalnym gorącem Kolumbii, że człowiekowi od razu odechciewa się żyć. Westchnęłam głośno, sprawdzając stan lodówki. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że jest ona wypchana po brzegi, co oznaczało, że Zayn w trakcie mojej kąpieli zrobił porządne zakupy. Uśmiechnęłam się do siebie na widok lodów czekoladowych, które po chwili znalazły się na stole i zostały przeze mnie potraktowane ogromną łyżką.
- Znowu lody ? Moje dziecko nie będzie mogło przez ciebie normalnie funkcjonować. - powiedział, uśmiechając się złośliwie. Położył ręce na moich ramionach,całując mnie w czubek głowy. - Wszystko w porządku ? - zapytał, zabierając mi łyżkę z lodem i wkładając ją sobie do buzi.
- Już nie, to moje. - powiedziałam, zabierając mu lody i uciekłam na kanapę.
- Za niedługo w przejściu się nie zmieścisz, kotku. Żeby nie było, że Cię nie ostrzegałem. - przewróciłam oczami i prowokacyjnie włożyłam do ust kolejną porcję. W tym samym momencie,zadzwonił dzwonek do drzwi.  - Otworzę. - powiedział Zayn, przybierając pozę zimnego drania. Przewróciłam oczami na jego niedojrzałość i schowałam lody do lodówki.
- Jest szansa na przeszczep. - powiedział bez owijania w bawełnę, przekraczając próg naszego domu.-Witaj Mandy, wyglądasz kwitnąco. - skomplementował, przytulając mnie na powitanie.
- Dobrze cię widzieć,Sam. - uśmiechnęłam się, gestem wskazując, by zajął miejsce na kanapie.
- Jak mama się czuje ? - zapytał Zayn, siadając w  swoim ulubionym fotelu.
- Nie najlepiej, aczkolwiek lekarze są dobrej myśli. Weszliśmy w okres, w którym można się spodziewać wszystkiego. - powiedział spokojnie, współczująco wpatrując się w Zayna. Mężczyzna w skupieniu pokiwał głową i drżącym głosem zapytał, kiedy może się z nią zobaczyć.
- W każdej chwili, Zayn.Ona was bardzo potrzebuje... - odpowiedział Sam, urywając zdanie. Westchnął głęboko i po chwili dokończył - myślę, że powinniście również powiadomić twojego ojca.Zayn przełknął nerwowo ślinę, po czym zgodził się z Samem.
- Pojadę do niego. - powiedział stłamszonym głosem, na co położyłam mu dłoń na ramieniu. Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale sam fakt, że się na to zdecydował bardzo mnie rozczulił.
- Damy radę. - szepnęłam mu do ucha, biorąc jego dłoń w swoją. Mężczyzna pokiwał głową, ściskając mnie mocniej.

- Co jest  z nim,do cholery ?! - Zayn po wykonaniu około 20 telefonów i naciśnięciu dzwonka setny raz powoli tracił cierpliwość.
- Może wyjechał... - zajrzałam do okna. Pustka. Druzgocąca cisza i nic więcej.
- Niby dokąd ?
- Nie masz kluczy ?
- Skąd. Oddałem jakieś 10 lat temu. - odpowiedział, przewracając oczami. - Mam dość. Jadę do mamy. - zrezygnowany zszedł z uroczego ganku będącego od lat chlubą Trish, a ja niechętnie poszłam za nim.
Dojechaliśmy do szpitala bez zbędnych przygód, co nieco uspokoiło frustrację Zayna. Nie chciałam panikować bez sensu, ale fakt, że Yasera nie było w domu bardzo mnie niepokoił. Przecież od miesięcy nie wychodził do ludzi. Dlaczego tak nagle miałby zmienić zdanie?
Na korytarzu szpitalnym zobaczyliśmy Alexa. Siedział zamyślony na jednym z niewygodnych krzeseł i wpatrywał się pusto w przestrzeń.
- Dzień dobry, Alexie. - powiedziałam, siadając obok niego.
- Ooo już wróciliście z Kolumbii ? Trish bardzo was potrzebuje. - odparł smętnym tonem. Jego zmęczony wzrok powędrował ku oszklonym drzwiom. Powiodłam za jego oczyma i to co ujrzałam wprawiło mnie w osłupienie. Zayn widząc to posłał mi pytające spojrzenie. Podeszłam do drzwi, czując za sobą kroki Zayna. Tego chyba nikt się nie spodziewał. Trish leżała na łóżku, podłączona do jakiś bardziej skomplikowanych mechanizmów, a obok niej siedział Yaser. Oboje płakali, kurczowo trzymając się za ręce. Patrzyli sobie prosto w oczy, nie mogąc ich od siebie oderwać. Dłonie Trish powędrowały do twarzy Yasera, delikatnie muskając jego policzki. Mężczyzna wtulał się w nie dramatycznie, jakby miał do tego ostatnią okazję. Na stoliczku obok leżał ogromny bukiet róż we wszystkich możliwych kolorach.
Wtulali się w siebie przez dłuższy czas, nie spuszczając z siebie oczu. Na ich twarzach nagle zagościła ulga i spokój. Delikatnie się do siebie uśmiechali, nie mówiąc absolutnie nic. Uśmiechnęłam się, czując jak łzy biegną po moim policzku. Ona nie może odejść, nie może teraz nas zostawić. Po prostu nie może !
- Chyba zapraszają nas do środka, szepnął Zayn,wskazując na uśmiechniętych rodziców wpatrujących się w nas zachęcająco.
- Tak,chyba tak. - szepnęłam, ocierając szybko łzy przed wejściem do środka.

Spędziliśmy z nią całe popołudnie. Wszyscy razem. My, rodzice Zayna, Wali, Don i Saafa. Mimo niepewności, staraliśmy się zachować miłą atmosferę. Wspominaliśmy stare czasy, opowiadaliśmy sobie różne historyjki. Nagle atmosfera wokół nas stała się luźniejsza. Od momentu, w którym Yaser i Zayn wpadli sobie w ramiona, z ulgą stwierdziłam, że wszystko dąży ku dobremu. W głębi duszy czułam, że wszystko będzie dobrze. Nie mogło być inaczej. Nie dopuszczam do siebie innej wersji.
Około 23, wszyscy zbierali się do wyjścia. Yaser ucałował Trish w skroń, po czym zabrał dziewczyny do domu.
- Zayn, czy możesz nas na chwilę zostawić ? - poprosiła Trish, biorąc moją dłoń w swoją.
- Będę na korytarzu. - odpowiedział, szybko się ulatniając.
Uśmiechnęłam się zachęcająco do Trish, w głębi duszy bojąc się tego,co ma mi do powiedzenia.
- Chciałabym, żebyś wiedziała, że jestem twoją dłużniczką, Man. - uśmiechnęła się dotykając drżącą dłonią mojego policzka. - Naprawdę bardzo ci dziękuję. Zmieniłaś nasze życie. Nadałaś sens życiu mojemu synowi. Zrobiłaś coś, czego ja nigdy nie potrafiłam.... - przymknęła powieki, oddychając głęboko. - Mam do ciebie prośbę, Mandy. Zaopiekuj się moją rodziną, kiedy mnie już nie będzie.
- Nie mów tak, proszę cię, nie mów tak ! Nie wolno ci, słyszysz !! - krzyknęłam, wybuchając płaczem. - Proszę, nie mów tak!
- Mandy, nie płacz... Szzz - gładziła mnie po włosach,starając się mnie uspokoić. - Man, ja naprawdę jestem gotowa, by odejść. Pogodziłam się z tym. Wy też musicie. Zdążyłam się pogodzić z Yaserem i doczekałam się prawdziwej miłości mojego syna. Zrobiłam wszystko, by móc odejść z uśmiechem.
- Ale... Sam mówił, że jest szansa na przeszczep, możesz żyć! Jest nadzieja!
- Kochanie dobrze wiemy, że nic nie mogą mi zagwarantować. Przykro mi tylko, że... że nie poznam mojego wnuka. - powiedziała, ścierając łzy z policzków.
- Nie mów tak, Trish. Zostaniesz z nami i będziesz cudowną babcią. Proszę cię, nie żegnaj się ze mną!
- Mandy, człowiek czuje podświadomie, że odchodzi.... Niewiele mi zostało. Dlatego chcę, żebyś zastąpiła mnie w tej mojej nieposkromionej rodzince i... - uśmiechnęła się niewinnie. - Jeśli urodzi się dziewczynka to... czy... moglibyście nazwać ją Trish ? Jedyny sposób, by była jakoś ze mną związana. Bardzo mi na tym zależy.
- Trish... zobaczysz, będziesz jeszcze trzymała dziecko w swoich rękach ! Nie możesz się poddawać! Nie trać nadziei.
- Nadziei ? Tu nie ma miejsca na nadzieję. Ale nie poprosiłam cię o rozmowę po to, by rozmawiać o chorobie  i śmierci, która niebawem mnie czeka. Tak, wiem to i to nie podlega dyskusji. Chciałam , żebyś wiedziała, że  kocham cię jak własną córkę i życzę wam wszystkiego najlepszego. Dzięki tobie niczego się już nie boję.
- Trish.... - przytuliłam ją mocno, pozwalając łzą płynąć dalej.
- Bardzo się cieszę, że Bóg postawił ciebie na naszej drodze. Dziękuję ci za wszystko.
- Nie żegnaj się ze mną, czeka cię jeszcze przeszczep. - nie dawałam za wygraną, ona zwycięży chorobę, bo aktualnie jest potrzebna na ziemi. Nikt nie wyobraża sobie bez niej życia. Pan Bóg nam jej nie zabierze! Nie teraz !
- Który może się nie udać...
- Daj im szansę, Trish... proszę...


W czasie drogi powrotnej, żadne z nas się nie odzywało. Ciągle przeżywałam rozmowę Trish, która całkowicie rozwaliła mi serce. Starałam się ukryć swoją bezradność i totalną pustkę, ale Zayn znał mnie aż za dobrze. Dlatego po chwili zjechał na pobocze, odpiął pasy i odwrócił się całym ciałem w moją stronę.
- Źle się czujesz ? Możemy wrócić do szpitala. - powiedział nad wyraz spokojnie,skanując mnie wzrokiem. Pokiwałam przecząco głową, nie mogąc niczego z siebie wykrztusić. - Co się dzieje, kochanie ?- nie zareagowałam, na co mężczyzna odpiął moje pasy i z wielkim trudem obrócił mnie w swoją stronę. - Mandy powiedz mi, co się dzieje. - spuściłam wzrok, a kiedy podniósł mój podbródek do góry, szepnęłam : Właśnie przed chwilą się ze mną pożegnała, Zayn. Na zawsze. Te słowa zawisły nad nami, wprawiając nas w osłupienie. " Zostawia nas... na zawsze"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka Kochani ! Przed Wami ostatni rozdział Zayna. Został jeszcze tylko epilog ( dalej to do mnie nie dociera :(( ) . Epilog jest już gotowy i jeśli będziecie pod tym postem aktywni, mogę dodać go w ten weekend. Jeszcze przed świętami pojawi się prolog nowej historii, w którą pokładam mnóstwo nadziei, że będzie dla Was równie ciekawa,co ta.
Pozdrawiam <333

6 komentarzy:

  1. Omg ... Kochana już? Tak szybko ? Kurczę w ogóle to do mnie nie dociera:-( szczerze powiedziawszy miałam nadzieję że poczytam o tym jak Mandy urodzi i jaki Zayn jest szczęśliwy ❤❤❤ no ale niestety :'( mimo wszystko dziękuję Ci za to opowiadanie , z tego można by było zrobić całkiem świetną książkę :-P pierwszy raz czytam imagina w którego ktoś włożył tyle czasu, a zwłaszcza tyle serca ❤ powtarzam się pewnie któryś raz ale jesteś po prostu WSPANIAŁA !!! Nie wiem nawet jak dobrać słowa żeby to opisać ;-) to ile razy czytałam tą historię przez te 2 lata ( o ile się nie mylę) to chyba nie da się policzyć :-P co weekend kilka razy dziennie wchodziłam zobaczyć czy nie dodałaś kolejnej części i te niesamowite emocje które towarzyszyły mi podczas czytania o losach Mandy i Zayna ;-) teraz tak sobie myślę że to strasznie szybko zleciało ;-) to co zrobiłaś jest pełne podziwu , na pewno wiele osób mogło by brać z Ciebie przykład , twoja wyobraźnia jest CUDOWNA ! Życzę Ci jeszcze więcej weny , żebyś miała jeszcze więcej pomysłów na kolejne wspaniałe imaginy , szkoda że to już koniec, w końcu wszystko ma swój początek i koniec ;-) już nie mogę doczekać się epilogu, ale może rozważyła byś jeszcze jeszcze jedną część z maleństwem Zandy ? ❤❤❤
    Pozdrawiam gorąco i całuję :-*:-*:-*
    Karola ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cichy_czytelnik7 kwietnia 2017 21:18

    Wzruszylam sie...
    Mam Twojego bloga zapisanego w zakladkach w telefonie i sprawdzalam kazdego dnia czy nie pojawil sie nowy rozdzial, chyba juz taki nawyk :)
    Czekam cierpliwie na nastepny i mniej cierpliwie na prolog !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział NIESAMOWITY,aż mam w oczach łzy.Szkoda że to już koniec ���� ale nie moge sie doczekac tez nowego opowiadania.Życze Ci dalszego pisania takich opowiadań jak to bo jesteś GENIALNA w tym co robisz ������

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeej mój wczorajszy komentarz się nie dodał? :/
    Pisałam, że szkoda, że to już koniec, bo bardzo liczyłam na poznanie losów Zandy jako rodzinki :(
    Ten rozdział bardzo mnie wzruszył, bo jest ostatni, a jeszcze ta sytuacja z Trish... Szkoda, że ona już się poddała, ale cały czas liczę na to, że uda się jej wyzdrowieć. Fajnie że rodzinie Malików udało się dogadać i Yaser się pozbierał ;)
    Skoro niestety nie mogę czekać na kolejny rozdział to czekam na epilog ; (
    Buziaki xx
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki epilog? Ja się nie zgadzam. !Piękny rozdział jak zwykle. Masz talent i rozwijaj go.:)

    OdpowiedzUsuń